01 marca 2022

GRAWITACJA UJEMNA (odcinek siódmy)

Nawet człowiek w pełni oświecony nie zawsze widzi rzeczy takimi, jakimi one są. Umysł nieraz rozpoznaje sytuację bazując na schematach, a nie na stanie faktycznym. Musiała upłynąć chwila, aby Borek dostrzegł, że Anita wcale nie siedzi na poduszce, lecz tylko unosi się nad nią. Potrzebował też chwili, aby to przyswoić, aby dotarło doń, że nie jest to żadne złudzenie. Żeby się jeszcze upewnić przyklęknął i pochylił się. Choć pokój oświetlały tylko palące się świece, to było ich aż nadto, aby zobaczyć, że pomiędzy ciałem Anity i podłożem była tylko wyłącznie pusta przestrzeń wypełniona powietrzem, wysokości około stopy metrycznej. Borek usiadł na podłodze czekając na to, co się wydarzy dalej. Kobieta miała zamknięte oczy, ale to wcale nic, a nic nie znaczyło, mogła percepować jego obecność przed sobą, mogła też nie. Gdy ta obserwacja zaczynała mu się dłużyć, dostrzegł, jak jej ciało powoli opada osiadając na poduszce. Oczy otworzyły się, przez chwilę patrzyły jakby przez niego, wreszcie na jej ustach zakwitł uśmiech.
- Co mi się tak przyglądasz? Gołej baby nie widziałeś?
Borek milczał. Anita rozplątała nogi, wstała, przez chwilę pokręciła biodrami, wstrząsnęła jedną stopą, potem drugą, po czym podeszła do niego.
- No, co jest z tobą?
Wreszcie go odetkało:
- Jak ty to zrobiłaś?
- Normalnie. Zawsze byłam dobrze rozciągnięta.
- Ale ja nie o tym.
Anita usiadła naprzeciwko Borka pytając:
- To o czym?
- Odleciałaś.
- Tak, odleciałam. Techniki medytacji bywają różne, ale ta akurat faktycznie polega na odlocie. Totalnym zresztą.
- Ale ty fizycznie odleciałaś.
- Chyba na miotle.
- Nie, może nie tyle odleciałaś, co uniosłaś się.
- Na pewno nie gniewem.
- Ja mówię poważnie. Twoja słodka pupcia i odnóża unosiły się nad glebą. Nie wiedziałaś, nie czułaś tego?
- Niczego nie czułam, bo byłam w Krainie Oz, gdzie nie ma żadnych pupć, odnóży, ani gleb. Przykro mi kochanie, ale nie ma też Borków.
Spoważniała nagle.
- Wierzę ci. To mogło tak być, efekt uboczny taki, bez znaczenia zresztą. Ale ciekawe. Nie wiedziałam o tym, że mi się to może zdarzyć, bo tą praktykę zawsze uprawiam sama. Szkoda, że fotki nie zrobiłeś.
- No...
- Ale może wróćmy na ziemię. Śmierdzisz piwem.
- Taka karma. Trzeba było fizycznemu postawić za przysługę. Ale niewiele wypiłem, słaby zawodnik jestem do piwa. Za to Adaśko, ten to chyba jakiś przerwany jest. Ileż ten chłop potrafi w siebie wlać.
- Pięknie, ale sprawa jest teraz taka, że albo skaczesz do sklepu po jakieś piwo dla mnie, albo śpisz tam, gdzie ostatnio Mariolka.
- Nigdzie nie skaczę. Pomyślałem o tobie zawczasu.
Borek wstał i wyjął z torby dwie puszki.
- I jest jeszcze coś. Akurat do piwa.
Przed Anitą na podłodze pojawił się duży słoik.
- Co to jest? O kurwa, gołąbki! Domowe?
- Domowe, mamowe.
- Już kocham twoją mamę.
- Jeszcze nie spróbowałaś.
- Swoje i tak wiem. Mamy mają to do siebie, że nie robią złych gołąbków. To od czego zaczniemy? Od pożycia, czy od spożycia? Jestem za tym drugim.
- Od piwa.
...
Zanim wreszcie zasnęli, wrócili do sprawy lewitacji Anity. Rzecz jasna, jak zazwyczaj, nie obyło się tu bez dłuższego wykładu. Usta Anity były bardzo wszechstronnie utalentowane, na przykład do pochłaniania gołąbków. Do gadania jak najbardziej też.
- Więc jak widzisz, żadnej korzyści z takiej lewitacji nie ma. Może tylko taka, że unika się odcisków na dupie. Gdyby to było świadome latanie, to inna sprawa. Twoja czarownica umie wiele różnych rzeczy, ale tego akurat nie. Co najwyżej przelatywać...
- Nie, zostaw, na dzisiaj już wystarczy. Dobranoc waćpani!
...
Kolejny tydzień upłynął bez specjalnych wydarzeń. Borek znalazł nowe miejsce do ćwiczeń. Był to polanka w miejskim lasku, na którą nikt zbytnio nie zaglądał, gdyż leżała na uboczu szlaku spacerowiczów, biegaczy, tudzież rowerzystów. Codziennie po pracy Borek jechał tam z dużym plecakiem pełnym różnych owoców. Akurat zaczynał się sezon na arbuzy, ale ileż tego można wziąć ze sobą za jednym kursem? Dlatego też brał tylko jedną sztukę, zaś oprócz nich trochę innego drobiazgu. Owoce służyły mu jako cele, które zawieszał na drzewach lub stawiał na ich konarach. Po czym je rozstrzeliwał skupionymi wiązkami mocy z różnych odległości. Na tej odległości, na zasięgu rażenia skupiał się szczególnie. Pod koniec tygodnia miał już imponujące wyniki, jednak obrzeża polanki przypominały istny śmietnik przetwórni owoców. Tak więc piątek był ostatnim dniem ćwiczeń na tym miejscu, Borek uznał je za spalone, dopóki Natura tego wszystkiego nie posprząta, nie przyswoi.
Jednak nie kwestia szukania kolejnego miejsca była dlań problemem, tylko inny, który sam sobie stworzył. To było pytanie ogólne, jak Borek ma użyć narzędzia, którym dysponował. Najprostszą odpowiedzią było, żeby po prostu o tym wcale nie myśleć. Gdy ma się śrubokręt, to czy istnieje jakaś konieczność, aby szukać dlań śrubek do wkręcania lub wykręcania? Gdy się zna karate, to czy jest przymus, aby komuś przylać przynajmniej raz dziennie? Borek to wszystko wiedział, mimo wszystko moc go korciła, nie dawała mu spokoju. Na pewno nie interesowało go szukanie kolejnych mariolek do ratowania, ani też też kariera zbójnika, bez względu na to, czy miałby rabować dla siebie, czy dla biednych. Niemniej jednak chciał coś zrobić i gdy wracał w piątek do domu chyba już miał wstępny pomysł.
...
Natomiast już w domu czekała na niego Malina, która wpadła do niego niespodziewanie, przy okazji wpadła też na Anitę. Ta zaś znowu, jak to było w przypadku Marioli, wykazała się nadzwyczajnym talentem pozyskiwania nowych koleżanek, bo gdy Borek wszedł do mieszkania, obie dziewczyny paplały na totalnym luzie, jakby znały się od dawna.
- Co jest siostra? Stało się coś?
Pierwsza odezwała się Anita:
- Siadaj i słuchaj, bo jest czego.
- Spokojnie moje panie. Dopiero co tylko wszedłem do domu. Dajcie mi się ogarnąć, jakoś zaistnieć, pomieszkać, a nie tak od razu...
Malina była wyraźnie nabuzowana:
- Ale ty nie wiesz, co...
- Dowiem się za chwilę, na razie muszę tu i tu.
Borek mówiąc to wskazał na drzwi łazienki i kuchni. Gdy po kilku minutach usiadł w pokoju z kubkiem herbaty w ręku usłyszał pytanie siostry:
- Czy ty wiesz, co ten chuj zrobił?
- Nie wiem, ale zaraz się dowiem. Przede wszystkim jaki chuj?
- No, jak to jaki? Jarek.
- Co z nim znowu?
Malina już nie dała sobie przerwać:
- Nie wiem, jak on mnie namierzył, pewnie łaził za mną, czy coś tam, ale byłam u Kaśki, ktoś dzwoni do drzwi, Kaśka patrzy przez wizjer, widzi że Jarek, znasz Kaśkę, to ostra baba, chciała otworzyć, żeby go skopać ze schodów, mówię jej zostaw, niech powie najpierw co ma do powiedzenia, to ona otwiera, on wchodzi i zgadnij co robi, nie, może nie zgaduj, bo i tak nie zgadniesz, nie ma takiej opcji.
Gdy dziewczyna przerwała Borek odparł nieśmiało:
- Strzelę prymitywnie: bęcnął na kolana z pękiem kwiatów.
- Pół punkta dla ciebie. Bęcnął, ale nie miał kwiatów, tylko wielki nóż. Zanim zdążyłyśmy drgnąć, to on położył rękę na parkiecie i ciachnął sobie palec.
Borek tylko sapnął, jakby z podziwem:
- Jebany...
Potem szczerze zdumiony spojrzał na Anitę, ta zaś z bardzo poważną miną potakująco kiwnęła głową i zapytała:
- Robi wrażenie, co?
CIĄG DALSZY NASTĄPI

12 komentarzy:

  1. Robi wrażenie. O którym palcu mowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się chyba powinno wyjaśnić, na razie dziewczyna opowiedziała na szybko, bez takich detali...

      Usuń

    2. :))) Faceci bywaja nieodgadnieni:))) Nie dasz rady czlowieku zenski podazyc za ich tokiem myslenia:)))
      I na dodatek jakzesz potrafia sobie nawzajem imponowac:)

      Usuń
  2. "To było pytanie ogólne, jak Borek ma użyć narzędzia, którym dysponował."

    No ten to jest niedomyslny... niejedno zadanie by sie dla niego znalazlo. Wlasnie wojna na Ukrainie trwa, a Borek ze swym paluszkiem mocy bylby nieoceniona pomoca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akcja dzieje się jeszcze przed wojną, co prawda Anitka mogłaby to wywróżyć, ale może nikt jej o to nie pytał?...
      ...
      nie chcę plątać tego wątku do serialu, bo i tak już się powoli robi medialnie jak z przysłowiową lodówką: zaglądam, a tam zamiast piwa, czy czegoś do piwa wojna na Ukrainie...

      Usuń
    2. Trudno mi owa akcje od tego co tu i teraz oddzielic. Borek moglby byc tajna bronia Pentagonu:) Szkoda TAKI potencjal zmarnowac.

      Usuń
  3. Medytowanie podobno prowiduje wzrost umiejętności magicznych tak mawiał Budda, ale nie powinno się wbrew porom zwracać na to uwagi, bo jest to etap na drodze do oświecenia. Anita jest widocznie na tej drodze.
    Temu Jarkowi to już totalnie odjebało, czyli facet jest totalnym pojebem i dobrze, ze Malina kopnęła go w tyłek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buddha swoje, a buddyzm tybetański swoje: tam z kolei używają magii jako narzędzia do osiągnięcia oświecenia...

      Usuń
  4. Kiedy się marudzi, to przydałoby sie też podać jakieś alternatywne rozwiązanie, zamiast tylko marudzić, że coś nam się nie podoba. No i próbuję wymyśleć, co innego mogłoby by celem do ćwiczeń, żeby nie marnować biednych owoców, ale muszę przyznać, że niestety są bardzo przemyślanym celem- są na tyle miękkie, że można na podstawie dziur w nich zrobionych pzrestudiować moc tej wiązki, do tego są kolorowe, więc nawet taka ślepundra jak ja mogłaby do nich celować z sukcesem.
    Jareczek to jakiś czub. Bardziej kobiety podejrzewałabym o bycie miłośniczkami dramy i odgrywania emocjonujących scenek, ale widzę, że panom też w tym dobrze idzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znakomite są cele z żelu balistycznego... konstrukcja banalna, do zrobienia w domu, niestety na niewielką skalę... pewnie można kupić, ale trudno wtedy zachować dyskrecję co do ich przeznaczenia... pozostają więc owoce, albo warzywa korzeniowe, ziemniaki lub orzechy kokosowe... kaleczenie drzew wykluczone, zwierzaki wykluczone, może poza jednym gatunkiem: człowiekiem, ale to się wiąże z kłopotami innego rodzaju...
      ...
      niestety nie wszyscy faceci "mają ambicję" /jak by to nazwał Janek Himilsbach/ i zdolni bywają do różnych dziwnych idiotyzmów, aby utrzymać przy sobie lub odzyskać kobietę, na punkcie której mają świra...

      Usuń
  5. Lubię klimat tej opowieści pięknie łączysz przyziemne i nieprzyziemne sprawy jest zabawnie :D. Ale przesadziłeś z brutalnością biedne... owoce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czyż pożeranie owoców nie jest równie brutalne?...

      Usuń