29 marca 2023

CIASTECZKA /choroby Karyny duszenie w zarodku/

Tym razem Karyna przyszła do Zetek z pustymi rękami. Co prawda aż tak często do nich nie zaglądała, niemniej jednak nasze główne bohaterki uznały, że trochę tych kolacyjek już się uzbierało, więc pora jakoś się zrewanżować kulinarnie. Kilka dni wcześniej jednak była draka na ten temat, bo mistrzyni pierogów nie chciała się na to zgodzić, ale że narratora przy tym nie było, to wie tylko tyle, co powiedziały mu wiewiórki.
- Nie za wcześnie? Bo zaistniała taka sytuacja, że...
- Nie jest za wcześnie. Chodź Karynko, rozsiądź się pełną buzią.
Tak odparła Zoja, a Zula tylko coś mruknęła zawzięcie maziając po ekranie smartfona, po za tym nie było jej za łatwo coś powiedzieć mając przygryziony język. Karyna przycupnęła na pufie po drugiej stronie stolika, po czym od razu przeszła do rzeczy:
- Bo to było wczoraj tak, że kiedy Zenek wyszedł na chwilę do sklepu, to ja znalazłam na jego biurku pisemko z gołymi babami. Nawet nie znalazłam, po prostu samo leżało na wierzchu.
- Takie?
Mówiąc to Zoja pogmerała na półeczce pod stolikiem i rzuciła nań efekt tego grzebania. Karyna przyjrzała się temu uważnie i kiwając głową odparła:
- No, takie jakieś w tym stylu. To wy też?
- Co my też?
- To wy też to oglądacie? Gołe baby?
- Trudno, żeby leski oglądały gołych chłopów. Do tego jeszcze złote gwiazdy, których chłopy całkiem, wcale nie kręcą.
- Ja nie jestem złotą gwiazdą.
Zula oderwała na chwilę wzrok od telefonu i dodała:
- Kiedyś nieraz pieprzyłam się chłopami. Ale szybko mi przeszło, bo się okazało, że to jest słabe i w ogóle nie o to mi chodzi.
- Dobrze, Zulka, ale Karynka nie tym chyba chciała gadać?
Zula wzruszyła tylko ramionami i wróciła do swojego zajęcia. Za to Zoja spojrzała na Karynę uważnie i spytała:
- Kochanie, gdzie jest twój problem?
- No, bo ja tak sobie myślę...
- Za dużo myślisz.
- Zulka zamknij się! Masz gadżeta, to nim sobie gadżetuj. To teraz mów Karynko, co tak sobie myślisz? Zulka zamknij się!
- Przecież nic nie mówię.
- Ja tylko tak cię napominam, profilaktycznie.
- A ja mogę mówić?
Zoja uśmiechnęła się i zachęciła Karynę gestem.
- Bo ja sobie tak myślę, że może ja mu się już nie podobam?
- A ja sobie myślę, że zadam ci osobiste pytanie.
- No?
- Kiedy się ciućkaliście ostatnio?
- No, właśnie wczoraj, jak wrócił ze sklepu.
- Jak było?
- Zajebiście! Najlepiej było, jak...
- Stop, nie rozpędzaj się. Takich detali już nie musisz opowiadać. Ale wynika z tego jasno, że jednak mu się podobasz. Gdyby to robił na odpierdol się, to wtedy...
Zula zachichotała nagle znad wyświetlacza i wtrąciła:
- No właśnie, na odpierdol się...
- Co ty chciałaś przez to powiedzieć?
Zoja mówiąc to spojrzała na nią uważnie.
- Nic, po prostu żartowałam. Ale skoro jednak coś muszę mówić, to powiem coś tak na poważnie. Bo jak Zojka zacznie filozofować po swojemu, to tak uprości temat, że wszystko posupła. Otóż wcale nie jest tak, że jak było ci zajebiście, to się chłopu podobasz. Mnie z każdym było marnie, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że im się podobałam. Tu jest zupełnie coś innego na rzeczy.
- Czyli co?
To pytanie Zoja i Karyna zadały równocześnie.
- To ty sama sobie przestajesz się podobać.
Zapadła chwila ciszy, wreszcie Zula dodała:
- Sorry, ale prościej już nie umiem.
Po tych słowach znowu zajęła się smartfonem. Za to odezwała się Zoja, która uznała za stosowne uzupełnić, jako że Karyna nie miała zbyt mądrej miny:
- Po prostu zaczynasz się robić zazdrosna.
- Podobno odrobina zazdrości...
- Guzik prawda. Zazdrość to ciężka choroba, która może rozwalić najfajniejszy nawet związek. To jest po prostu paranoja, urojenie, że twój chłop lub baba cię zdradza.
- A jeśli naprawdę zdradza?
- Z kim? Z gołymi babami z pisemka? No, weź...
- No dobrze, a jeśli z realnymi dupami, a ja o tym nie wiem?
- To nie wiesz, ale nie możesz zakładać, że tak jest.
- A jeśli jednak przypalę Zenka na gorącym?
- To już wiesz. Ale co z tym masz zrobić, tego nikt za ciebie nie zdecyduje. Jedni nie wybaczają i koniec związku, inni wybaczają, sytuacje bywają naprawdę różne.
- Ale jak to rozpoznać?
- Nie ma sposobu. Są ludzie, dla których coś takiego, jak wierność jest bez znaczenia. Ale są tacy, których wierność zależy właśnie od ciebie. Myśl pozytywnie, że Zenek jest z tego drugiego gatunku.
- Co ty Zojka pieprzysz? Wcale ma o tym nie myśleć.
- Zuluś, dobrze ci się gra? To graj, nie wcinaj się. No, ale tu moje kochanie akurat ma rację. Wcale masz o tym nie myśleć.
- Tylko co zrobić, żeby mu się nie odmieniło?
Zula oderwała wzrok od aparatu, spojrzała na Zoję, po czym jak na komendę, zgodnym chórem odpowiedziały:
- Masz być super. Super dupą i na tym koniec.
Gdy Zula wróciła do grania, Zoja dodała:
- To jest jedyny sposób. Wszystkie przysięgi, zaklęcia, umowy, na papierze, bez papieża, to wszystko jest jeden wielki pic. Nawet nie ma sensu pytać, czy to działa, czy nie.
Zoja przerwała na chwilę, po czym dodała:
- Karynko, słoneczko nasze. Jesteś trochę młodsza od nas, mniej doświadczona, ale jesteś też dorosła dziewucha, więc wiesz, że dalsze drążenie tematu nie ma sensu. Stare przysłowie zen mówi, że nikt się za nikogo nie wysika.
- A co z tymi pisemkami?
- Nic. Może oglądaj je razem z Zenkiem?
- I się ucz!
To powiedziała Zula, która akurat odłożyła telefon na stolik, wstała z kanapy, po czym wyszła z pokoju. Dogoniły ją słowa Zoji:
- Zrobisz herbaty?
- Gdzie, w klopie?
- Oj weź. W kuchni, jak wyjdziesz z klopa.
- Zaraz przyjeżdża kolacja.
Tu Karyna się ożywiła:
- No właśnie, miałyśmy coś zjeść.
- Nie jesteśmy takie świetne, tak zajebiste w pichceniu jak ty, do tego jesteśmy leniwe, więc zamówiłyśmy coś z indyjskiej knajpy.
- Brzmi ciekawie.
Mówiąc te słowa równie ciekawie spojrzała na telefon Zuli, po czym wzięła go do ręki. Maźnęła palcem po ekranie, nagle zrobiła wielkie oczy:
- To jest gra? Bo mnie wygląda na jakieś gejowskie porno.
- Jedno i drugie naraz. Są takie gry. Zulka to lubi.
- To jednak oglądacie gołych facetów?
- Tylko ona i tylko podczas takich gier. Poza tym porno i golasy to jednak spora różnica. Ale lepiej to już odłóż na stół, bo Zulka jest bardzo czuła na dotykanie jej telefonu.  No już, kładź szybko, bo będzie taka draka, że wszystkim nam się jeść odechce.
Karyna zdążyła. Na czas też zadzwonił dzwonek do drzwi wróżący przybycie dostawcy cateringu. Zula przeszła przez pokój, aby się przekonać, czy to właśnie on. Przekonała się...
Jednak zanim cała trójka zabrała się do kolacji, Zoja wzięła do ręki pisemko leżące na stole, lecz zanim je gdzieś odłożyła spojrzała na Karynę mówiąc:
- Ale wiesz, z tą nauką z pisemek oglądanych razem z Zenkiem, to nie bierz tego tak za bardzo na poważnie.
- Czemu?
- Bo jak ktoś chce być tak za bardzo super, to może się to wtedy skończyć dosyć marnie, na super kompleksach.
- Jemy, czy dalej ględzimy?
To zdanie było już autorstwa Zuli.