30 października 2023

Merry Halloween! /haiku/

Łyżka i nożyk
Narzędzia do zabawy
Dyni struganie
Jesienne święto
Ziemi owoce jędrne
Świecą tripiasto


24 października 2023

CIASTECZKA /Karyna zmieniona nieco/

Status przyjaciółki, czy też przyjaciela domu ma to do siebie, że zanim się naciśnie piczek dzwonka testuje się reakcję drzwi na użycie klamki. Karyna tą rangę już była osiągnęła z pewnością, więc wykonała taki test, po czym weszła do mieszkania Zetek jak do swojego. Na mieście było sucho, więc tylko zdjęła kurtkę, po czym stanęła w kolejnych drzwiach.
- Tadam! Ups, sorry...
Szybko cofnęła się za drzwi i spytała:
- Zły moment? Mam poczekać?
Zoja uniosła głowę tkwiącą pomiędzy udami Zuli mówiąc:
- Luz Karynko, wchodź śmiało, nie twórz problemu już na starcie. Trochę się spóźniałaś, więc praktykowałyśmy zen z braku lepszych zajęć.
Karyna weszła z mocno zdziwioną miną.
- To tak się teraz praktykuje zen?
- Tak też.
Gdy Karyna kręcąc głową i mrucząc coś pod nosem położyła na stole torbę, Zetki już siedziały sobie nader grzecznie na kanapie z cipkami w ciup oraz pupkami w małdrzyk, czy jakoś tak patrząc łakomie na przyniesiony pakunek. Zoja zakontynuowała ostatnią kwestię:
- Znasz tą starą historyjkę o mistrzyni zen, która dorabiała dupą? Cała masa jej klientów wychodziła od niej oświecona. Jak sobie myślisz, co oni tam mogli robić? Może siedzieli zazen pod ścianą? Albo rozkminiali koany?
Zula zasekundowała:
- No. Zen tartaczny. Bardzo fajna szkoła zresztą.
Kiedy Karyna usiadła w fotelu spytała:
- A tak w ogóle, to co ty masz na sobie? Ja nie jestem chłop, więc wszystko widzę. Nowy ciuch, nowy fryz, nowa tapeta, oko zrobione jakoś po nowemu. Po prostu nowa Karyna nas nawiedziła.
- Nie ma obowiązku być tą samą osobą, którą się było pięć minut temu. Czy jakoś tak. Bo to nie moje, tylko cytuję.
Tu odezwała się znowu Zoja:
- Dobre cytaty warto cytować. 
- Tylko żeby nie było, jak z tym palcem.
To wtrąciła Zula, zaś Karyna spytała:
- Jakim palcem? 
- Obciętym. Zojka opowiedz jej, ty masz lepsze gadane.
- Więc to było tak, że pewien mistrz zen miał trochę inną technikę nauczania, niż wspomniana wcześniej pani. Powiedzmy, że bardziej nudną. Otóż na każde zadane pytanie odpowiadał lakonicznie mimicznie podnosząc palec do góry. Zgapił to odeń jakiś uczeń i zaczął tak samo odpowiadać na wszystkie pytania. Gdy mistrz się o tym dowiedział, zaprosił go do siebie na dywanik, po czym zadał mu jakieś tam pytanie koanowe. Gdy chłopak podniósł palec, mistrz, który właśnie przy okazji był również mistrzem miecza, błyskawicznie wyjął wakizashi i ciachnął mu ten palec. Szczeniak zerwał się na równe nogi, ruszył z głośnym bekiem do drzwi, ale mistrz go jeszcze głośniej zawołał, zaś gdy ten się doń odwrócił to pokazał mu palec.
- Ten obcięty?
- Nie. Swój.
- I co było dalej?
- Nic. Jak prawie spora połowa tych wszystkich idiotycznych opowiastek zen ostatnie zdanie brzmi, że chłopak na ten widok doznał kensho.
Zula szybko dodała:
- Ale my ci Karynko wcale nic nie obetniemy, bo ty się przecież grzecznie przyznałaś, że tylko cytujesz.
- Aha. Już czuję morał. Ale mam jeszcze pytanie. Dlaczego tak wielu mistrzów zen było przy okazji mistrzami miecza, czy też jakiegoś mordobicia?
Zoja wzruszyła ramionami.
- To chyba dość proste. Nie każdy wtedy był tak miły, jak tamta kurtyzana, co więcej to przeważnie były bardzo upierdliwe wujki, które same się prosiły aby dostać po ryju. Więc siłą rzeczy musieli umieć jakoś się bronić.
Po nanosekundzie ciszy Zula zapytała:
- No, dobrze, ale co się jeszcze w tobie zmieniło ostatnio? Tak we wnętrzu już twoim, nie tylko kudły na głowie, czy nowy zestaw tipsów. Mam nadzieję, że ogrodów nie zaczęłaś znowu zapuszczać?
- Zulka! Daj już jej spokój w tym temacie.
Ale Karyna jakby tego nie słyszała, tylko zmarszczyła czoło coś rozważając, po czym oświadczyła:
- Wewnętrznie to chyba nic mi się nie zmieniło. W ciąży nie jestem, tylko ostatnio dziwnie mnie żołądek bolał, zrobiłam rentgena, ale wrzoda nie mam. Morfologia i o-be z grubsza po staremu, syfa, hifa i hacefała też ostatnio nie wyłapałam, takie przynajmniej mam informacje. Miałam tak jakoś niedawno kwaśną piczkę, Zenek by mi nie kłamał, ale nadżerki też mi nie wykryto.
- Ale nam chodzi o takie zmiany mentalne, niecielesne.
- Chyba coś takiego mam. Ostatnio jestem bardziej pomysłowa w mizianiu. Dziś wpadłam na taki patent, że Zenek się aż ciut zbulwersował. Trochę więc to wszystko się nam przeciągnęło, więc dlatego się nieco spóźniłam do was.
Zoja spojrzała na Zulę i spytała:
- Czy my chcemy znać detale?
- No pewnie. W tych sprawach nauki nigdy za wiele.
- Karynko, opowiesz?
Za Karynę odpowiedziała Zula:
- No pewnie. Karyna nie chłop, baby zawsze sobie takie rzeczy opowiadają. Tylko może najpierw coś zjedzmy. Co mistrzyni rondla dziś zapodaje?
- Naleśniki z różą. Znaczy konfiturą taką.
- Domową? Nie sklepową?
- Zojeczko, nie obrażaj, dobre?!
- Ja pierdolę! Na samą nazwę już mam mokro.
To ostatnie wypowiedziała już Zula, bo jak wiadomo wszem wobec Zoja pewnych słów publicznych nie zwykła praktykować.
Gdy już wspomniany wcześniej produkt gastronomiczny ulegał procesowi eschatologicznego wciągu Zoja spojrzawszy czule na Karynę oświadczyła:
- Karynko, możesz sobie ulegać dowolnie dowolnym zmianom, przemianom, metamorfozom, ale na jedno naszej zgody nie ma na pewno.
Zula, która wnikliwie kontemplowała obracany w dłoni widelec z nabitym nań ostatnim kęsem naleśnika dodała lakonicznie:
- No.

11 października 2023

Na kogo głosuje leniuch wyborczy?

To może trochę wyglądać na agitkę, żeby iść na wybory, choć wcale taką nie jest, ale zawsze lepiej brzmiącą, niż jakieś tam frajerskie pieprzenie na temat obywatelskiego obowiązku.
Okazuje się, że nie iść na wybory można na dwa sposoby. Można nie iść, czy nie jechać fizycznie, dosłownie, tylko zamiast tego iść na przysłowiowe piwo, czy na grzyby. Można też iść, ale oddać nieważny głos. Mimo to w każdym przypadku zawsze kogoś się popiera. Idący na wybory i oddający ważny głos popiera stuprocentowo tego, osobę lub ugrupowanie, na kogo odda ten głos. Kogo popierają pozostali?
Oddający nieważny głos popiera po równo wszystkie kandydatury. Czyli jeśli startują cztery opcje na ten przykład, to każda otrzymuje po ćwiartce głosu, czyli po  dwadzieścia pięć procent. Tak?
Czy tak samo jest, gdy ktoś nie pofatyguje się do lokalu? Otóż nie jest tak samo. Tylko jak został podzielony taki nie oddany głos to wiadomo dopiero po wyborach. Użyjmy tego samego przykładu. Przypuśćmy, że wynikowy rozrzut głosów był taki: opcja A - 45%, B - 30%, C - 20%, zaś D - 5%. Tak samo jest rozłożona waga niegłosu oddanego przez leniucha. Tak więc jeśli taki gada, że nie idzie, bo jest mu wszystko jedno, to pieprzy regularne bzdury. Bo w rzeczywistości poparł najbardziej opcję A, potem B, potem C i tak dalej. Z praktycznego punktu widzenia to porównanie nie ma zbytniego znaczenia, bo waga każdego takiego niegłosu wynosi zero, niemniej jednak moralnie wygląda to nieco inaczej.
Jest tylko jeden wyjątek od tego przekazu. To jest wtedy, gdy jesteśmy absolutnie przekonani, że wybory będą robione, innymi słowy sfałszowane. Tak jak było za poprzedniej komuny. Pomijamy rzecz jasna jakieś drobne przekręty, które przy każdych wyborach mogą zaistnieć. Wtedy akt lenistwa wyborczego nie jest już zgodą na ich wynik, lecz wyrażeniem protestu na cały fałsz. Ta sytuacja przy obecnych, najbliższych wyborach jeszcze nie grozi, ale jeśli neokomuna utrzyma się przy korycie, to może już zagrozić przy następnych. Nieźle jest więc sobie zadać pytanie, czy chcemy tego, czy nie. Te zdania można już traktować jako agitkę prowyborczą. Nie tylko żeby iść, ale także na kogo wtedy nie głosować.