Wkrótce przytuptała z powrotem.
- No, to o co chodzi z Kaśką?
- W skrócie, to ma chłopa.
Roxy spojrzała na Anitę i zamrugała powiekami:
- Nie bardzo rozumiem. To ma być taka sensacyjna plota? Chyba każda fajna laska ma jakiegoś chłopa, jak nie na stałe, to chociaż na chwilę. Kaśka jest naprawdę super, więc powinna mieć ich całe stado.
- No tak, ale Kaśka...
- Czekaj, czy chcesz mi powiedzieć, że...
- Nie, Kaśka chyba raczej nie jest les, choć może ma jakieś tam inklinacje, jak większość bab. Ale tu jest coś innego na rzeczy.
Gdy Anita zrobiła pauzę Ruda od razu weszła w lukę:
- Kochanie, ja po prostu nie znam za dobrze Kaśki od tej strony. Mało ją znam tak w ogóle, nie tak, jak ty, czy Malina, ona jest z nią najbliżej. Czyli pewne rewelacje na jej temat po prostu nie robią na mnie wrażenia, bo w ogóle nie wiem, o co chodzi. Znam już dobrze Malinę, ale ona na temat Kaśki nie puści pary z dzioba. Jest szczelna jak tytanowy batyskaf.
- To się chwali. Lojalna przyjaciółka.
- Powiem ci tylko, tak na moje postrzeganie, że Kaśka robi na mnie wrażenie zimnej, aseksualnej suki. Ale to tylko moje przeczucie.
- Dobra wiedźma nie musi wiedzieć wszystkiego.
- Ale musi mieć zajebistą intuicję.
- No tak, nauki Cioci Lali.
Chwilę się obie pośmiały, wreszcie Roxy spytała:
- To o co wreszcie hula z tą Kaśką? Bo w końcu zaczęło mnie to naprawdę intrygować. Chcę po prostu zrozumieć. Może to też jakiś malinowy sekret?
- Nie, żaden sekret. Mnie też Malina nic nie powie, ale ja wiem wszystko od samej Kaśki. Ona to gada dość otwarcie, a mnie do żadnych sekretów nie zobowiązywała. Intuicję masz dobrą. Kaśka na co dzień to Królowa Lodu. Ale nawet Erebus czasem wybucha na chwilę ukradkiem.
- Już dotarło. Czyli ona miewa takie wybuchy? Czekaj, nie przerywaj mi teraz. I teraz chcesz mi powiedzieć, że pojawił się hero, który ten jej lód roztopił? Tak jakby bardziej? Teraz dopiero czaję sensacyjność tej wiadomości. Kto to jest? Znasz go? Weź opowiedz.
- Mój kolega z pracy. A raczej Borka kolega, taki jego dobry kumpel od piwa. Bardzo wielkie, naprawdę wielkie chłopisko.
- Gruby, czy dopakowany?
- To drugie. Ale ty go też raz kiedyś widziałaś. U mnie na imprezie. Takich hulków się nie zapomina.
- Wiem! Kojarzę. Pamiętam, jak się wtedy chichrałyśmy z dziewczynami, czy on wszystko ma takie wielkie. Czyli Kaśka już to wie. Chyba Adaś mu było na imię, ale do imion to ja słaba jestem.
- Kasia znalazła Adasia.
Obie panie chwilę się pośmiały, wreszcie Roxy sięgnęła do swojej torebki po telefon, po czym zmarszczywszy czoło oświadczyła:
- No, Anitko, obrobiłyśmy już Kaśce dupę, to teraz pomyślmy jakby nieco poważniej o naszych własnych. Mnie już mrówki mocno gryzą, a ty też się jakoś dziwnie kręcisz na tym krzesełku.
Anita uniosła się cieleśnie i rozejrzała po kafejce:
- Można panią do nas?
Kwiecień, drugi tydzień, wtorek lub środa
Malina wpadła jak bomba do fit klubu, posłała szybkiego całusa Jacusiowi siedzącemu za ladą sklepu, po czym pobiegła do szatni. Tam przebrała się błyskawicznie, za to nieco dłużej zajęły jej oględziny siebie przed lustrem, czy wszystko prawidłowo się wcina, tudzież także opina. Potem wkroczyła na salę, gdzie szybko zlokalizowała Kaśkę, która akurat tłumaczyła jakiemuś brzuchatemu klientowi, że lewa ręka to jest centralnie lewa ręka, zaś prawa noga to właśnie prawa noga.
- Możesz na chwilę?
- Lalka! Pracuję!
- Robota nie gęś, nie wytopi się. To jest naprawdę ważne!
Kaśka zmroziła Malinę spojrzeniem.
- No, niech będzie. Przepraszam pana na chwilę.
Obie kobiety odeszły na bok sali.
- Jak to nie będzie ważne, to...
- Cicho, nie strasz, bo się zesrasz. Słuchaj mnie tu uważnie. Otóż pod koniec ostatniego dnia kwietnia zaczyna się...
- Długi weekend. I co z tego?
- Jest jeszcze coś. Noc Walpurgii.
- To też wiem. Sabat będzie. Coś jeszcze?
- Najważniejsze. Będziemy miały inicjację. Obie naraz. Dociera!? Będziemy wreszcie czarownicami pełnymi dupami. Cieszysz się?
Kaśka zasępiła się marszcząc brwi.
- A to żmija. Nic mi wczoraj nie powiedziała.
- Kto?
- Anita. Wczoraj gadałyśmy.
- Ja też oficjalnie nic nie wiem. Od Borka wyciągnęłam.
- To ona mu mówi takie rzeczy? Zresztą nieważne, co mnie to obchodzi. Może chcą nam zrobić niespodziewajkę taką?
Spojrzała na rozpromienioną Malinę i dodała:
- Moja Słodka Głupotka, Dziewczynka Malinka, Wróżka Cipuszka z Księżyca. Nic, tylko cię lizać. Z tyłu i z przodu.
Mówiąc to Kaśka rozchmurzyła się i zakontynuowała:
- No, niech ci będzie, cieszę się. Tylko mam taką uwagę. Gdy zdałam egzamin na swój pierwszy czarny pas, to rozbeczałam się niczym siusiara. Z radości zresztą. Przyuważył to mój sensei, super koleś zresztą, podszedł, przytulił, pogłaskał, po czym wcisnął mi jad do ucha.
- Jak to?
- Niedosłownie, werbalnie tak tylko.
- Co powiedział?
- Z czego ty się cieszysz smarkulo? Ty się lepiej martw.
- Nie rozumiem. Nie wiem, o co chodzi.
- Podobno, tak jak słyszałam kiedyś, dobra wiedźma nie musi wszystkiego wiedzieć. Ale ja ci to już detalicznie wytłumaczę. Tylko za jakąś godzinę, po fajrancie. Teraz sobie idź poćwicz, dojędrnij poślady, a ja wracam do roboty.
KONIEC
- No, to o co chodzi z Kaśką?
- W skrócie, to ma chłopa.
Roxy spojrzała na Anitę i zamrugała powiekami:
- Nie bardzo rozumiem. To ma być taka sensacyjna plota? Chyba każda fajna laska ma jakiegoś chłopa, jak nie na stałe, to chociaż na chwilę. Kaśka jest naprawdę super, więc powinna mieć ich całe stado.
- No tak, ale Kaśka...
- Czekaj, czy chcesz mi powiedzieć, że...
- Nie, Kaśka chyba raczej nie jest les, choć może ma jakieś tam inklinacje, jak większość bab. Ale tu jest coś innego na rzeczy.
Gdy Anita zrobiła pauzę Ruda od razu weszła w lukę:
- Kochanie, ja po prostu nie znam za dobrze Kaśki od tej strony. Mało ją znam tak w ogóle, nie tak, jak ty, czy Malina, ona jest z nią najbliżej. Czyli pewne rewelacje na jej temat po prostu nie robią na mnie wrażenia, bo w ogóle nie wiem, o co chodzi. Znam już dobrze Malinę, ale ona na temat Kaśki nie puści pary z dzioba. Jest szczelna jak tytanowy batyskaf.
- To się chwali. Lojalna przyjaciółka.
- Powiem ci tylko, tak na moje postrzeganie, że Kaśka robi na mnie wrażenie zimnej, aseksualnej suki. Ale to tylko moje przeczucie.
- Dobra wiedźma nie musi wiedzieć wszystkiego.
- Ale musi mieć zajebistą intuicję.
- No tak, nauki Cioci Lali.
Chwilę się obie pośmiały, wreszcie Roxy spytała:
- To o co wreszcie hula z tą Kaśką? Bo w końcu zaczęło mnie to naprawdę intrygować. Chcę po prostu zrozumieć. Może to też jakiś malinowy sekret?
- Nie, żaden sekret. Mnie też Malina nic nie powie, ale ja wiem wszystko od samej Kaśki. Ona to gada dość otwarcie, a mnie do żadnych sekretów nie zobowiązywała. Intuicję masz dobrą. Kaśka na co dzień to Królowa Lodu. Ale nawet Erebus czasem wybucha na chwilę ukradkiem.
- Już dotarło. Czyli ona miewa takie wybuchy? Czekaj, nie przerywaj mi teraz. I teraz chcesz mi powiedzieć, że pojawił się hero, który ten jej lód roztopił? Tak jakby bardziej? Teraz dopiero czaję sensacyjność tej wiadomości. Kto to jest? Znasz go? Weź opowiedz.
- Mój kolega z pracy. A raczej Borka kolega, taki jego dobry kumpel od piwa. Bardzo wielkie, naprawdę wielkie chłopisko.
- Gruby, czy dopakowany?
- To drugie. Ale ty go też raz kiedyś widziałaś. U mnie na imprezie. Takich hulków się nie zapomina.
- Wiem! Kojarzę. Pamiętam, jak się wtedy chichrałyśmy z dziewczynami, czy on wszystko ma takie wielkie. Czyli Kaśka już to wie. Chyba Adaś mu było na imię, ale do imion to ja słaba jestem.
- Kasia znalazła Adasia.
Obie panie chwilę się pośmiały, wreszcie Roxy sięgnęła do swojej torebki po telefon, po czym zmarszczywszy czoło oświadczyła:
- No, Anitko, obrobiłyśmy już Kaśce dupę, to teraz pomyślmy jakby nieco poważniej o naszych własnych. Mnie już mrówki mocno gryzą, a ty też się jakoś dziwnie kręcisz na tym krzesełku.
Anita uniosła się cieleśnie i rozejrzała po kafejce:
- Można panią do nas?
Kwiecień, drugi tydzień, wtorek lub środa
Malina wpadła jak bomba do fit klubu, posłała szybkiego całusa Jacusiowi siedzącemu za ladą sklepu, po czym pobiegła do szatni. Tam przebrała się błyskawicznie, za to nieco dłużej zajęły jej oględziny siebie przed lustrem, czy wszystko prawidłowo się wcina, tudzież także opina. Potem wkroczyła na salę, gdzie szybko zlokalizowała Kaśkę, która akurat tłumaczyła jakiemuś brzuchatemu klientowi, że lewa ręka to jest centralnie lewa ręka, zaś prawa noga to właśnie prawa noga.
- Możesz na chwilę?
- Lalka! Pracuję!
- Robota nie gęś, nie wytopi się. To jest naprawdę ważne!
Kaśka zmroziła Malinę spojrzeniem.
- No, niech będzie. Przepraszam pana na chwilę.
Obie kobiety odeszły na bok sali.
- Jak to nie będzie ważne, to...
- Cicho, nie strasz, bo się zesrasz. Słuchaj mnie tu uważnie. Otóż pod koniec ostatniego dnia kwietnia zaczyna się...
- Długi weekend. I co z tego?
- Jest jeszcze coś. Noc Walpurgii.
- To też wiem. Sabat będzie. Coś jeszcze?
- Najważniejsze. Będziemy miały inicjację. Obie naraz. Dociera!? Będziemy wreszcie czarownicami pełnymi dupami. Cieszysz się?
Kaśka zasępiła się marszcząc brwi.
- A to żmija. Nic mi wczoraj nie powiedziała.
- Kto?
- Anita. Wczoraj gadałyśmy.
- Ja też oficjalnie nic nie wiem. Od Borka wyciągnęłam.
- To ona mu mówi takie rzeczy? Zresztą nieważne, co mnie to obchodzi. Może chcą nam zrobić niespodziewajkę taką?
Spojrzała na rozpromienioną Malinę i dodała:
- Moja Słodka Głupotka, Dziewczynka Malinka, Wróżka Cipuszka z Księżyca. Nic, tylko cię lizać. Z tyłu i z przodu.
Mówiąc to Kaśka rozchmurzyła się i zakontynuowała:
- No, niech ci będzie, cieszę się. Tylko mam taką uwagę. Gdy zdałam egzamin na swój pierwszy czarny pas, to rozbeczałam się niczym siusiara. Z radości zresztą. Przyuważył to mój sensei, super koleś zresztą, podszedł, przytulił, pogłaskał, po czym wcisnął mi jad do ucha.
- Jak to?
- Niedosłownie, werbalnie tak tylko.
- Co powiedział?
- Z czego ty się cieszysz smarkulo? Ty się lepiej martw.
- Nie rozumiem. Nie wiem, o co chodzi.
- Podobno, tak jak słyszałam kiedyś, dobra wiedźma nie musi wszystkiego wiedzieć. Ale ja ci to już detalicznie wytłumaczę. Tylko za jakąś godzinę, po fajrancie. Teraz sobie idź poćwicz, dojędrnij poślady, a ja wracam do roboty.
KONIEC