30 sierpnia 2023

PLUSKWA W MAJTKACH /odc.1/

Tytułem przypominającego i wyjaśniającego wstępu:
Jesteśmy w uniwersum cyklu o czarownicy Anicie i nie tylko o niej zresztą.
Kaśka jest najlepszą kumpelą Maliny, siostry mutanta Falibora (Borka), faceta wspomnianej Anity. Zwykle była postacią drugoplanową, ale miała też swoje pięć minut, gdy pomagała była swojej przyjaciółce będącej chwilową ofiarą bydlaka, który ją chciał zmusić do kontynuacji ciąży. Teraz znowu się pojawi na nieco dłużej tym razem.
Kaśka jest kobietą trenującą, która żadnego sportu się nie boi, ale za to seksualnie jest dypsomaniaczką. To oznacza, że na co dzień jest oziębła, ale co kilka miesięcy dostaje takiego świra, że kochliwość czarownicy Roxy, prawej ręki Anity w jej kowenie, można uznać relatywnie za wspomnianą oziębłość. Opisy scenek gangbangów, czy innych cumfiest, w których Kaśka wtedy bierze udział darujemy jednak sobie, gdyż sytuacja jest wtedy zwykle tak dynamiczna, że literacko nieogarnialna.
Nasza chwilowa bohaterka nie wierzy w Wyższą Magię, czy jakieś tam inne czarowstwa, nie kręci jej to, więc nie należy do kowenu Anity, tak jak Malina. Tak więc w sabatach udziału nie bierze, ale na after party czasem zagląda, tak gwoli zacieśnienia więzi z resztą pań, które ten kowen tworzą.
Dodajmy jeszcze, że Kaśka ma też dodatkowe hobby, jakim jest domowy growing Zioła. Konkuruje w tym z Anitą, która ma swoje uprawy, jednak jest to bardzo przyjazna rywalizacja, obie panie chętnie się wspierają, pomagają wzajemnie, wymieniają doświadczeniami.
. . . . . .
Kluczowego dnia żadnego sabatu nie było w domu Anity, tylko od razu after party na okoliczność Święta Plonów. Do tego wyjątkowe after party, bo nie żaden babski comber, tylko normalna impreza w mieszanym składzie. Gdy Kaśka dotarła na miejsce, nie zdążyła była sięgnąć do dzwonka, bo drzwi otworzyły się same. No, może same to za mocno powiedziane, bo za sprawą Anity. Czarownica miała dobrotliwy wyraz twarzy niczym Snoop Dog, zaś jej usta wyartkułowały stylizowany growl, którego nie powstydziłaby się Alissa White-Gluz w szczytowej formie:
- Czułam cię, wiedziałam, że się zbliżasz.
- No pewnie, pierwsza miotła na dzielni, to zobowiązuje.
Kaśka przekroczyła próg, obie kobiety wykonały niedżwiedzia, uściskały się radośnie, nagle jednak Anita odskoczyła, zaś na jej licu Snoop Doga zastąpił znak zapytania uprawiający miłość z wykrzyknikiem.
- O kurwa!
- Co jest Anitko? Co mi się tak przyglądasz?
- Kasiu, proszę, stój, zostań tu tak...
- Ale o co chodzi?
To pytanie jednak nie dotarło na miejsce przeznaczenia, gdyż Anita zniknęła. Zanim jednak Kaśka wzięła głębszy oddech, czarownica była już z powrotem. Nie sama, bo towarzyszyła jej...
- Ciocia Lala! No tak, bez ciebie nie ma tej imprezy.
Na temat wieku tej pani krążyły liczne hipotezy, padały zwykle liczby co najmniej trzycyfrowe, co nie miało żadnego znaczenia, bo Ciocia Lala, zwana też Kobietą Bywałą zawsze miała wygląd dorodnej milfy. Kiedyś była mentorką Anity, początkującej wtedy adeptki sztuki czarowskiej, obecnie jednak pełniła rolę jej konsultantki, gdy zdarzyło się coś naprawdę trudnego. Nic też dziwnego, że była obecna na tej imperezie, zapewne do tego jako gość honorowy. Kaśka poznała ją zupełnie osobno, mianowicie na basenie. Bo Ciocia Lala dbała o formę, nie tylko bynajmniej za pomocą samej magii.
Obie kobiety miały na tyle poważne miny, że Kaśka zaczęła nabierać wątpliwości, czy nie powinna zacząć się bać. Co byłoby dość trudne, bo ona niczego się nie bała, nie umiała już od dziecka. Zapytała jednak:
- Czy powiecie mi, co się dzieje? 
Anita spojrzała na Ciocie Lalę, ta zaś zaczęła:
- Mówiąc krótko masz pluskwę.
- Pluskwę? Znaczy podsłuch?
- Nie taką pluskwę. Magiczną.
- Kasiu kochanie, ja świetnie znam twoje poglądy, wiem, co sobie myślisz, ale proszę, zaufaj nam teraz.
To już dodała Anita, dodając dodatkowo:
- Musimy cię zbadać.
Kaśka wzruszyła ramionami:
- Rozumiem, że to jakaś zabawa, gra, wkrętka, ale ufam wam dziewczyny, że ja też się zacznę zaraz bawić. Róbta ze mną, co chceta.
Ciocia Lala wreszcie się uśmiechnęła:
- Mądra dziewczynka. Do pracowni z nią?
Anita pokręciła głową:
- Gdzie? Skąd? Ekranowane, krzywdę jej zrobimy.
- To na górę! Zabawa dopiero się rozkręca, nikt tam jeszcze nie polazł się bzykać. Idziemy! Tylko dyskretnie, bez furii.
Cała trójka przemknęła pod ścianą omijając gwarne zgrupowanie na środku salonu i ruszyła do schodów. Te ruchy nie uszły jednak bacznemu wzrokowi Maliny, która przerwała nagle toczoną z kimś rozmowę, odstawiła szklankę, po czym przedarłszy się przez bawiących już była przy wspomnianej trójce.
- Co jest laski? Cracka macie?
- Co ci do głowy przyszło?
- Tak jakoś, samo, spontanicznie...
- Nie mamy cracka.
- Ale mogę z wami?
- A wiesz chociaż po co?
- Co dobre dla Kaśki, dobre i dla mnie.
Anita spojrzała na Ciocię Lalę:
- To się nazywa falstart imprezowy. Co robimy?
- Bierzemy ją. Co prawda taka początkująca wiedźmulka, jeszcze do tego porobiona, na nic nam się nie przyda, ale... Będzie wsparciem dla Kasi, gdy sprawy przyjmą jakiś dziwny tok wydarzeń.
Tu Ciocia Lala zwróciła się do Maliny:
- Chodź. Ale tak masz być, jakby cię nie było. Ani pisku, ani pierdu żadnego ma nie być! Pasuje? No!
- Nie wiem, o co chodzi, ale obiecuję.
Już prawie wchodziły do jednego z pokojów na górze, gdy Ciocia Lala nagle spytała Anitę:
- Gdzie jest Roxy?
- Spóźni się, dzwoniła wcześniej, ale obiecała dotrzeć.
- Chłopa jakiegoś obrabia?
- Roxy to Roxy, wiadomo...
Anita zamknęła drzwi, a Ciocia Lala zakomenderowała:
- Malina do kąta, sadzaj pupę na tym krzesełku, a ty Kasiu dawaj ten swój plecaczek na wstępne oględziny.
- Jak to?
- Mówione było, zaufaj nam.
Mówiąc to Anita wyciągnęła rękę w stronę Kaśki, która wręczyła jej plecak, który na koniec przejęła Ciocia Lala, która przycisnęła go sobie do brzucha, po czym zamknęła oczy. Po chwili westchnęła:
- Czysty. Nie trzeba grzebać w środku. 
- To dobrze, czy źle?
- Nie wiem, ale wychodzi Kasiu na to, że musisz wykonać strip tease. Powoli, stopniowo, rzecz po rzeczy, aż znajdziemy. 
- Kaśka nie jest pruderyjna, zresztą tu same swoje.
- Malinko, miałaś być cicho.
- Tak, ale nie jestem idiotką i nie jestem jeszcze tak nawalona, jak to sobie myślicie. Klątwy szukacie, tak?
Ciocia Lala spojrzała z uznaniem na Anitę. Tymczasem zaś Kaśka już była tylko w samych stringach. Reszta jej odzieży leżała na łóżku. Każdy ciuch został poddany temu samemu badaniu, co plecaczek. Ale efekt był ten sam. Czarownice spojrzały na Kaśkę, ta zaś szybko zdjęła majtki mówiąc:
- Ciekawe, co będzie, gdy też będą czyste.
- Zabawnie to zabrzmiało.
Ale Ciocia Lala jakoś nie podzielała zdania Anity. Badała kawałek tkaniny tak samo uważnie, jak inne rzeczy, po czym kiwnęła głową mówiąc:
- Jest. Ubieraj się, bo ci coś zmarznie. Anitko, przynieś jej jakieś majty, chyba masz jakieś nówki nieobsiusiane. Bo tymi tutaj to się zajmiemy osobno. Ale to już jutro, po imprezie, teraz się bawimy. Ty Kasiu już nie masz problemu, ale nie do końca. Bo chociaż jesteś chwilowo bezpieczna, to nie znika pytanie, kto ci to zrobił, po co i dlaczego? 
Po chwili przyszła Anita niosąc pakiet nowych majtek, a w drugim ręku niedużą szkatułkę, którą podała Cioci Lali:
- Ekranowana.
Kaśka zajęta przebieraniem w majtkach rzuciła:
- To jak zamykanie wirusa komputerowego na kwarantannie.
- Dobrze kombinujesz, bo mechanizm jest podobny. 
Ale zanim zaklęte majtki Kaśki zamknięto w szkatułce do pokoju weszła Roxy ze słowami wspartymi miną pełną wyrzutu:
- Szukam was po całym domu.
- Dobrze szukałaś, bo znalazłaś.
- Spieszyłam się, Święto Plonów to ważna sprawa.
- Widzę, że się spieszyłaś. Resztki randki ci zaschły na buzi. A my tu właśnie uwolniliśmy naszą koleżankę Kasię od klątwy. Jutro zbadamy ją dokładnie.
- Kasię?
- Nie, klątwę.
- Gdzie ta klątwa?
Anita podsunęła jej jeszcze nie zamkniętą szkatułkę.
- Co to ma być?
- Gacie. Babskie gacie.
- Mogę zobaczyć?
Nie czekając na jej odpowiedź Roxy wyjęła dwoma palcami kawałek tkaniny, obejrzała pod światło, powąchała, przyłożyła do czoła, po czym wybuchnęła głośnym, wesołym śmiechem.
- Co się brechasz kretynko?
- Bo to nie żadna klątwa. Tobie Anita się nie dziwię, bo na tym rodzaju magii tak świetnie się nie znasz, ale mistrzyni Ciocia Lala?
- Trochę już dziś wypiłam, więc nie wnikałam tak dokładnie. Najpierw trzeba było pomóc Kasi, a badanie odłożyłam na jutro. To co to jest według ciebie?
- Urok. Po prostu Kaśka wpadła komuś w oko, a że na co dzień jest zimną suką, to ten ktoś wpadł na taki właśnie pomysł.
Anita pokiwała głową i dodała:
- Kto ma się na tym lepiej znać, jak nie ty, skoro codziennie tak ogarniasz jakiegoś gamonia?
- Niecodziennie i nie wybieram gamoni. Nie jestem byle nimfomanką, która obciągnie i przysiądzie każdy kołek w płocie.
- Ale mniejsza z tym. Potrafisz teraz coś więcej na temat tych zauroczonych majtek? Tak chociaż na razie, na szybko?
- Dobrze, mówisz - masz.
Roxy zamknęła majtki w garści, usiadła na łóżku, zamknęła oczy i przez chwilę stała się jakby nieobecna. Gdy ta chwila minęła spojrzała po kolei na wszystkie obecne panie, a na koniec westchnęła:
- Ja pierdolę...
BĘDZIE CIĄG DALSZY

15 sierpnia 2023

CIASTECZKA /zagadkowe połączenie/

Tej niedzieli Karyna przyszła bez cateringu. Zoja i Zula dały jej swego czasu propozycję nie do odrzucenia, że co drugą wizytę one będą pichcić, bo im głupio tak żreć wciąż kolacje na rachunek koleżanki. Oczywiście kłamały, bo Zoja już po pierwszym swoim kensho wyleczyła się z tej choroby, zaś Zula od urodzenia była zdrowa, nigdy jej głupio nie było. Powód ich decyzji był inny, zwykła dbałość o równowagę świata, ale uznały, że to dla Karyny może nie być wystarczający argument. Tak więc tego dnia była ich kolej. Gdy Karyna weszła do pokoju, Zoja akurat wyszła z kuchni mówiąc:
- Za pół godziny będzie gotowe.
- Co będzie gotowe?
- Jedzenie.
- A konkretnie?
- Konkretnie będzie gotowe. 
- To na razie o coś zapytam, mogę?
- Byle nie o to, co ma być gotowe.
- Tak, pojęłam, żeby o to nie pytać.
- Bo ty w ogóle pojętna dupa jesteś.
To zdanie pochodziło od Zuli, która do tej pory siedziała cicho skupiona na malowaniu paznokci stóp.
- Pytanie mam o praktykę zen, takie techniczne.
- Technicznie to chyba wszystko wiesz od dawna?
To już powiedziała Zoja, bo Zula powróciła do stanu bycia cicho i skupiła się na ostatnim paznokciu, na małym palcu prawej stopy.
- Tak, ale taki jeden drobiazg uszedł mojej uwadze.
- No?
- Czy można łączyć praktykę zen z Maryśką?
- Z kim?
- Z taką do palenia, Mary Jane.
- Karynko kocham cię!
To wyznanie wyartykułowała Zula, która oto właśnie skończyła była malować paznokcie stóp i zaczynała kontemplację wyników swojej pracy. Nie zaczęła jednak zdecydowanie, tylko spojrzała na Karynę radośnie i wyjaśniła:
- Przypomniałaś mi, że coś mam. Niedawno spotkałam Anitę, tą czarownicę, wiecie, a ona dała mi właśnie małe co nieco systemu Mary Jane. Niedawno zbiory miała, podobno bardzo udane.
Mówiąc to Zula sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej małe pudełeczko, które po otwarciu ujawniło zawartość polegającą na kilku jointach.
- Się panie częstują.
- Na razie nie, odpowiem najpierw Karynie.
- Ja też najpierw wysłucham.
- Josh, to ty odpowiadaj, ty słuchaj, a ja sobie zajaram.
Po chwili Zulę otoczył kłąb aromatycznego dymu, ona zaś przystąpiła do kontemplacji swoich pomalowanych paznokci stóp. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo już po chwili zaciągnęła się po raz drugi, resztę zaś przygasiwszy uprzednio starannie zostawiła na talerzyku stojącym obok na stole. Po czym wstała, spojrzała na pozostałe kobiety i spytała:
- Co się tak gapicie? Zojka, miałaś coś zrobić.
Nie czekając na jej reakcję Zula podeszła do ściany pokoju i usiadła na poduszce twarzą do tejże ściany. Za to Zoja spojrzała na Karynę, ciepło się do niej uśmiechnęła i zaczęła perorę:
- Pytasz o zazen i marychę, tak? Chyba wszystkie mądre wujki od zen twierdzą, że narkotyki mocno kłócą się z zazen. Co prawda Maryśka nie jest narkotykiem, a jeśli nawet uprzemy się ją tak nazywać, bo 
jednak nieznacznie percepcję modyfikuje, to nie takiego kalibru narkotykiem, jak alkohol, opium, czy koka. Tymczasem siedząc zen próbujemy postrzegać świat takim, jaki on jest, unikając wszystkich czynników, które mogą nam to postrzeganie zmieniać. Ale z drugiej strony zazen to ćwiczenie obecności w każdych warunkach, bo nigdy nie jest tak, że nic nam tej percepcji nie próbuje zaburzyć. Różnica między narkotykami i marihuaną jest też taka, że po tych pierwszych szalenie trudno jest być obecną, wręcz niemożliwe, za to po Zielu jest to wykonalne, tylko nieco trudniejsze, niż bez niego. Moje prywatne zdanie jest takie, że przez pierwsze lata praktyki zen lepiej jest nie utrudniać sobie tej obecności. Ale po dłuższym okresie, na bardziej zaawansowanym poziomie, to przestaje mieć znaczenie, można sobie już pozwolić na różne eksperymenty. Ale ja na przykład nie robię zazen po zajaraniu i nie jaram przed zazen, bo jeśli już zapalę, to tylko dla czystego funu, jak każdy zdrowy psychicznie człowiek. Za to moja kochana psychopatyczna Zuleczka... Sama widzisz jakie miewa czasem pomysły.
Mówiąc to Zoja wskazała dłonią na siedzącą pod ścianą Zulę, po czym spojrzawszy na Karynę dodała:
- Co prawda unikam mówienia uczniom, co mają robić, czego nie robić, tobie jednak podpowiem, że na razie nie łącz zielska z praktyką zen. 
- A kiedy będę mogła?
- Sama odkryjesz ten moment, to będzie wtedy, gdy to pytanie przestanie cię gnębić, kiedy przestanie ci zależeć na poznaniu odpowiedzi. Dobrze mówię, Zuleczko skarbie, cipko najdroższa?
- No pewnie, moja Zojka zawsze mówi dobrze.
Mówiąc to Zula zaczęła kiwać się na boki, po czym powoli wstała i poszła do kuchni. Gdy przekraczała jej próg, zaterkotał czasomierz przy piekarniku. Karyna westchnęła z podziwem:
- Ma babeczka tajming bez zarzutu.
Zoja skomentowała to słowami:
- Kolejny skutek uboczny praktyki zen. A ty Karynko odkryłaś już jakieś skutki uboczne u siebie? Tak dla ciekawości zapytam.
- No pewnie. Orgazmy mi się wybitnie polepszyły.
- To chyba już raczej zasługa twojego Zenka? 
- Zgoda, Zenek jest super, ale jak sama się bawię ze sobą gdy go nie ma pod ręką, to też mi nieźle idzie.
- No, dziadówy! Koniec pierdolenia o pierdoleniu!
Tak zakończyła ich dialog Zula, przy okazji wnosząc do pokoju półmisek pełen czegoś konkretnego do jedzenia.