Nie jest to mój problem, jednakże problem seksu przed rejestracją związku, zwaną "ślubem" tworzy z niczego sporo ludzi, więc sprawa wydaje mi się godna blogowej uwagi. Nie jest to mój problem choćby dlatego, że owa rejestracja nie jest niczym koniecznym. To tylko taki dodatek do związku, czasem nawet praktyczny, zyskowny, niemniej jednak tylko dodatek. Poza tym trudno mówić o związku, jeśli nie ma w nim seksu. Toć to od seksu właśnie sprawa się zaczyna, to ten moment decyduje, czy dana para chce być ze sobą, czy nie. Inna sprawa, że nawet bardzo fajny seks nie oznacza wcale, że do tego związku musi dojść, ale to już nie jest temat tego posta. Tak więc cały omawiany problem jawi się jako jakiś surrealizm, stawianie sprawy do góry kołami.
Niemniej jednak moja prawda nie jest jedyną prawdą. Są pary, które uważają się za związek, mimo że zbyt bliskiej bliskości jeszcze nie było. Są też pary, dla których wspomniana rejestracja jest czymś nader ważnym. To one właśnie nieraz mają problem, który jest skutkiem takiego podejścia. Można rzecz jasna zmienić to podejście, ale to tak nie działa, z dnia na dzień raczej nie da się tego zrobić. Cóż więc takim ludziom można by rzec? Właściwie niewiele, to jest ich relacja, ich związek, ich sprawa. Jedyne co można stwierdzić, to na pewno więcej ryzykują ci ludzie, którzy odwlekają ów seks do chwili rejestracji, niż ci, którzy nie czekają, którzy działają harmonijnie ze sobą. Warunkiem udanego związku jest kompatybilność seksualna, nie można jej sprawdzić dokładnie samym tylko gadaniem na ten temat. Jeżeli jej nie ma, to taki związek nie ma zbytniego sensu, zaś po rejestracji trudniej jest się rozstać, niż bez niej. Nie każdy wtedy potrafi wykonać rozwód, więc woli się męczyć w martwym związku mając płonną nadzieję, że ta sprawa się jakoś tam dotrze. To rzecz jasna jest spore uproszczenie, laboratoryjny, statystyczny obraz, bo nieraz też tak jest, że ludzie czekają na ten moment, po czym nagle okazuje się, że jest super. Inna sprawa, że ci, którzy nie czekają też ryzykują. Nieraz jest tak, że po ślubie ludzki behawior się zmienia. Ilość różnych żartów, memów na ten temat świadczyć może, iż nie jest to takie unikatowe zjawisko. Ale tak rozumując można dojść do wniosku, żeby w ogóle nie wchodzić w związki, bo wtedy ryzyko jest zerowe. Tacy akurat ludzie są, single, które swój seks, jeśli go uprawiają, ograniczają tylko do jednorazowych ewentów. Ale ich omawiana sprawa nie dotyczy, więc tym zajmować się tu nie będziemy. Nie dotyczy też par, które mają niskie libido i seks jest dla nich niezbyt ważny, w skrajnych przypadkach wręcz zbędny. Przy okazji zauważmy też, że jeśli oboje tak mają, to są właśnie kompatybilni seksualnie, więc taki związek może być nader udany.
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Otóż nieraz jest tak, że sprawa kręci się wokół jednej konkretnej techniki seksu. Dla niektórych nawet seks to tylko ta właśnie technika. Tabu przedślubne dotyczy więc głównie jej, ma to zresztą pewne swoje racjonalne wytłumaczenie. Ów patent, bez względu na zabezpieczenia jest najbardziej ryzykowny, jeśli chodzi o ciążowego pecha. Gdy tak się stanie, to obrywa głównie kobieta, zaś rejestracja związku daje jej złudzenie większego bezpieczeństwa. Tedy to więc wiele par stosuje prosty trick, że do ślubu owej techniki nie stosują kochając się na wszystkie inne znane im sposoby. Jedyny kłopot może być wtedy, gdy któraś ze stron nie akceptuje takiego układu, zwykle jest to mężczyzna. Ale tak naprawdę, to nie jest to żaden kłopot, bo taka sytuacja oznacza brak wspomnianej kompatybilności, czyli sam związek może się rozlecieć bez zbytniej szkody.
Niemniej jednak moja prawda nie jest jedyną prawdą. Są pary, które uważają się za związek, mimo że zbyt bliskiej bliskości jeszcze nie było. Są też pary, dla których wspomniana rejestracja jest czymś nader ważnym. To one właśnie nieraz mają problem, który jest skutkiem takiego podejścia. Można rzecz jasna zmienić to podejście, ale to tak nie działa, z dnia na dzień raczej nie da się tego zrobić. Cóż więc takim ludziom można by rzec? Właściwie niewiele, to jest ich relacja, ich związek, ich sprawa. Jedyne co można stwierdzić, to na pewno więcej ryzykują ci ludzie, którzy odwlekają ów seks do chwili rejestracji, niż ci, którzy nie czekają, którzy działają harmonijnie ze sobą. Warunkiem udanego związku jest kompatybilność seksualna, nie można jej sprawdzić dokładnie samym tylko gadaniem na ten temat. Jeżeli jej nie ma, to taki związek nie ma zbytniego sensu, zaś po rejestracji trudniej jest się rozstać, niż bez niej. Nie każdy wtedy potrafi wykonać rozwód, więc woli się męczyć w martwym związku mając płonną nadzieję, że ta sprawa się jakoś tam dotrze. To rzecz jasna jest spore uproszczenie, laboratoryjny, statystyczny obraz, bo nieraz też tak jest, że ludzie czekają na ten moment, po czym nagle okazuje się, że jest super. Inna sprawa, że ci, którzy nie czekają też ryzykują. Nieraz jest tak, że po ślubie ludzki behawior się zmienia. Ilość różnych żartów, memów na ten temat świadczyć może, iż nie jest to takie unikatowe zjawisko. Ale tak rozumując można dojść do wniosku, żeby w ogóle nie wchodzić w związki, bo wtedy ryzyko jest zerowe. Tacy akurat ludzie są, single, które swój seks, jeśli go uprawiają, ograniczają tylko do jednorazowych ewentów. Ale ich omawiana sprawa nie dotyczy, więc tym zajmować się tu nie będziemy. Nie dotyczy też par, które mają niskie libido i seks jest dla nich niezbyt ważny, w skrajnych przypadkach wręcz zbędny. Przy okazji zauważmy też, że jeśli oboje tak mają, to są właśnie kompatybilni seksualnie, więc taki związek może być nader udany.
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Otóż nieraz jest tak, że sprawa kręci się wokół jednej konkretnej techniki seksu. Dla niektórych nawet seks to tylko ta właśnie technika. Tabu przedślubne dotyczy więc głównie jej, ma to zresztą pewne swoje racjonalne wytłumaczenie. Ów patent, bez względu na zabezpieczenia jest najbardziej ryzykowny, jeśli chodzi o ciążowego pecha. Gdy tak się stanie, to obrywa głównie kobieta, zaś rejestracja związku daje jej złudzenie większego bezpieczeństwa. Tedy to więc wiele par stosuje prosty trick, że do ślubu owej techniki nie stosują kochając się na wszystkie inne znane im sposoby. Jedyny kłopot może być wtedy, gdy któraś ze stron nie akceptuje takiego układu, zwykle jest to mężczyzna. Ale tak naprawdę, to nie jest to żaden kłopot, bo taka sytuacja oznacza brak wspomnianej kompatybilności, czyli sam związek może się rozlecieć bez zbytniej szkody.