W obliczeniach był błąd. Maribella od razu skonstatowała ten fakt, gdy tylko spojrzała na ekran. To na pewno nie była Bhangazmia, jej ulubiona planeta, na której zwykle spędzała urlopy między swoimi misjami. Zamiast pięknego, tryskającego arcyżywą zielenią globu astrogatorka ujrzała jakieś fioletowe nieporozumienie. Ale to nie był jej błąd. Dane celu skoku nadprzestrzennego wprowadziła całkiem prawidłowo, to już raczej nowa aktualizacja programu nawigacyjnego była jakaś nie tak.
- Co to, dyrba, w ogóle jest? HASH, ty kupo krzemowego złomu, reaguj! Do ciebie było to pytanie. Znowu śniłeś o elektrycznych owcach?
- Już jestem, już łączę wątki.
Głos HASH-a, pokładowego komputaplexa faktycznie robił wrażenie, jakby go obudzono ze snu. Po chwili przerwy odezwał się znowu:
- Dane są dość skąpe.
- Nie o to pytałam.
- Już, Maribello, luz. Układ gwiezdny Makabra... Nie, wróć! Macadamia.
- Gdzie to jest?
- Na pewno nie tam, gdzie Bhangazmia. Zupełnie inny rejon Galaktyki.
- Skąd się tu wzięliśmy? Nie masz mi nic do powiedzenia?
- Nie mam. Za błędy nawigacyjne odpowiada autonomiczny moduł UOSCH, nad którym, jak dobrze wiesz, nie mam żadnej kontroli.
- Faktycznie tępy ten moduł, jak łoś. Widzę jakąś planetę.
- Według danych biblioteki obrazów jest to Etohia.
- Kontynuuj, kontynuuj...
- Druga planeta układu, ziemiopodobna. Atmosfera zbliżona.
- Żyje tu coś?
- Niestety.
- Co to ma być za odpowiedź? Czy ciebie też zaktualizowano? Dodano jakąś aplikację oceniającą? Już ja sobie porozmawiam z serwisem kosmolotów po powrocie na Ziemię. Dlaczego niestety?
- Otóż Etohia jest zamieszkana przez humanoidalną, człekopodobną rasę rozumną. Ustrój polityczny - autokratyzm quasi totalitarny. Obowiązująca doktryna społeczna - alkoholizm obligatoryjny.
- Aha, i ta rasa ma być rozumna? Co to za doktryna ten cały alkoholizm? Wiem, to taka odmiana narkomanii, ale doktryna społeczna? To jakieś chore.
- Mówiąc nienaukowo, to ten świat na gorzale stoi. Nawet nieźle stoi, bo eksportuje swoje wyroby do kilkuset układów w promieniu kilku tysięcy parseków. Podobno dobry materiał.
- Skąd te dane o tej dobroci?
- W bazie Encycklopaedia Galactica jest taka drobna wzmianka, był tu kiedyś jakiś Prox, opublikował nawet short reportaż.
- Ech, te Proxy. Same moczymordy. Coś jeszcze?
- Tak, coś jeszcze. Oprócz nakazu chlania, na Etohii obowiązuje totalny zakaz Świętego Zioła. Można iść siedzieć nawet za samo werbalne nawiązanie doń, choćby aluzją, nawet zawoalowaną.
- To logiczne. Zioło jest zagrożeniem dla ich porządku społecznego oraz fundamentów ekonomicznych. Tak, czy owak nic tu po nas. Jestem niepijąca, innych narkotyków też nie używam. Czyli ta planeta kompletnie mnie nie interesuje. Okay HASH, przetestuj wszystkie obwody, ja wprowadzę nowe dane do UOSH-a i robimy wypad.
Maribella ruszyła do konsoli sterowniczej. Po drodze przeciągnęła się nieco, podrapała po pupie, po czym sięgnęła po jointa do pojemnika. Przypaliła go, zaciągnęła się głęboko moszcząc na fotelu i westchnęła do ekranu:
- No, to bajbaj fioletowa paskudo. HASH, jak postępy?
- Za poźno.
- Co za późno?
- Mamy gości.
Te słowa potwierdziło głuche łomotanie od strony włazu, zaś interkom zahuczał bełkotliwie galaktyczną interlingwą:
- Otwierać! Granicja!
- Ale ja zaraz odlatuję.
- Zaraz to taka duża bakteria. Na razie to jesteś na orbicie stacjonarnej, która należy do obszaru Etohii. Musimy dokonać kontroli tego pojazdu. Nie radzę utrudniać czynności.
Tu wtrącił swoje HASH:
- On dobrze ci nie radzi. Jesteśmy namierzani przez drugi orbiter. Zanim zdążymy wystartować, to nas zestrzelą. Ja bym otworzył.
Maribella przygasiła blanta, sięgnęła po pilota i ruszyła do śluzy wejściowej. Gdy ta się otworzyła, do środka weszło trzech drabów ubranych jak hokeiści. Tylko bez łyżew, za to zamiast kijów dzierżyli jakieś rury, których wyloty wyraźnie pachniały trumną. Dwaj przystanęli, trzeci zaś, zapewne dowódca, co Maribella skonstatowała po bogatszym zdobieniu kombinezonu, podszedł do niej nieco chwiejnym krokiem.
- Buźka!
- Że co?
- Na pewno nie to, co myślisz. Chuchnij mi tu.
Mówiąc to dowódca podniósł drugą, nieuzbrojoną w niechybnie zabójczą rurę dłoń, która trzymała jakieś małe pudełeczko. Astrogatorka posłusznie wykonała polecenie.
- Ożżż! Zero. Zero promila, jak pragnę kielona!. Czyli mamy trzeźwiaczkę, złapaną na gorącym. Gdzie jest twoja wóda? Zresztą, co mnie to. Już masz kłopoty, tu jest dowód.
Granicjant potrząsnął pudełeczkiem i pociągnął nosem.
- Powiem więcej. Masz bardzo grube kłopoty. Niewyjęta czapa. Taka fajna dupcia nie powinna tak młodo umierać. No cóż, trudno, co robić, taka praca.
- Ale o co chodzi?
- To ty się jeszcze pytasz? Nie dość, że trzeźwiaczka, to marihuanistka. Chłopaki, zawijamy lachona. A tą jej całą latającą puszkę na magnetyczny hol i wracamy do bazy. Gdzie tu się wyłącza zespoły napędowe?
...
Na Etohii zbrodnia marihuanizmu była na mocy specdekretu samego Durak Duraka, władcy planety, traktowana postępowaniem błyskawicznym. Tyle dała radę dowiedzieć się Maribella po drodze od swoich konwojentów. Logiczne więc, że nie zaznała gościny miejscowego aresztu, tylko od razu trafiła do czegoś, co wyglądało na jakiś sąd. Zapewne sam wyrok też by ogłoszono błyskawicznie, gdyby nie fakt, że na sali wszyscy byli co najmniej pod wpływem. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro sama trzeźwość była już karalna. Surowo zresztą. Tak więc rozprawa bardziej przypominała pijacką wymianę wrzasków, niż poważny proces. Przewodniczący sądu bujał się na swoim fotelu za stołem i jedyne co komunikował, to frazę "zamknij się!", gdy astrogatorka próbowała coś powiedzieć. Wreszcie na koniec wybełkotał:
- Winna! Zlikwidować! Aha, cudzoziemcom przysługuje prawo wyboru mąk.. męk... męczeń... no tych, tortur wstępnych. Rzeknij tedy ślicznotko, co ci bardziej lube: szatkownica, czy łamignatnica?
Maribella była niezwykle nieustraszoną kobietą, ale teraz uznała, że czas być co najmniej przerażoną, bo sprawy wyglądały wyjątkowo nie tak. Jej ciało to potwiedziło, bo poczuła była nagle wilgoć w okolicach krocza i nie była to bynajmniej taka wilgoć, jaką niewiasty lubią generować. Innymi słowy to ujmując - zsikała się. Na pewno nie była w stanie odpowiedzieć na pytanie głównego sędziego, jej mózg produkował już tylko wewnętrzną mantrę interrogatywną: "beczeć, czy zemdleć?". Nagle jednak stało się coś, co odcięło jej te resztki myślenia:
- Wszyscy mordy w kubeł!
To chyba trzeba było brać na poważnie, bo na sali sądowej nagle ucichło. Za to pojawiła się nowa postać przedstawienia. Była to piękna kobieta, do tego mimo, że skąpo, to bogato ubrana. Weszła nie racząc nawet spojrzeć na nikogo, swój wzrok skupiła na Maribelli. Nie wyglądała na tak pijaną, jak inni, niemniej jednak na zbyt trzeźwą również. Podeszła do astrogatorki mówiąc:
- Niezła foczka z ciebie, moja Nefer Nefer.
Pod wpływem jej ciepłego spojrzenia Maribellę odetkało. Od razu odzyskała swoją standardową śmiałość, mimo że przed chwilą zmoczyła stringi:
- Ty jesteś Durak Durak?
- Nie. Można by rzec, że jestem tu druga po nim. On jest ustawodawczy, ja wykonawcza. Widzę pytania w twoich oczach, na które nie odpowiem.
- A na takie? Masz... Ma pani jakieś imię?
- Mam.
- To jak się mam zwracać?
- Wcale. Za dużo gadasz Nefer Nefer. Teraz ja mówię, reszta słuchać.
Przy tych słowach kobieta obróciła się do zebranych.
- Dlaczego nikt z was, mordy zapijaczone, nie poinformował mnie, że podsądna jest z Ziemi? Znacie historię naszego ludu? Pochodzi on właśnie stamtąd. Gdyby ktoś zapomniał, to pewna wyprawa eksploracyjna mocno popiła przed lotem, pomyliła dane celu, po czym trafiła tutaj. Nie mając paliwa na powrót załoga skolonizowała planetę, takim więc sposobem żyjemy, istniejemy. Ta laska to pierwsza Ziemianka, która tu trafiła od tamtego czasu. Dlatego, pomimo że popełniła była zbrodnię, dekretem nadzwyczajnym udzielam jej amnestii specjalnej.
Maribella nie zdzierżyła:
- To mogę sobie stąd odlecieć?
- Cicho! Jeszcze nie. Tak łatwo nie będzie. Amnestia nie dla idiotek. Odlecisz, jak przejdziesz próbę. Jutro. Teraz możesz mnie pocałować, Nefer Nefer. Tylko czule, namiętnie...
...
Maribella stała przed dwojgiem identycznych drzwi. Za jednymi miała być wolność, za drugimi coś, co nawet nie chciała wiedzieć, co. Ale po drodze była jeszcze jakaś siusiara robiąca wrażenie nawet trzeźwej, widać nieletnia. Wylosowano ją spośród dwóch sióstr. Jedna miała ponoć mówić zawsze prawdę, druga zawsze kłamać. Obie miały wiedzieć, które drzwi dokąd prowadzą, obie też dobrze znały siebie nawzajem. Zadaniem astrogatorki było wybrać któreś drzwi, ale przedtem jednak mogła zadać małolacie jedno pytanie, tak jednak sformułowane, aby odpowiedź brzmiała "tak" lub "nie".
Nagle zabrzmiało z głośnika:
- No, Nefer Nefer. Chyba wszystko jasne? Ale nie spiesz się, ja mam czas, ja poczekam. Jakby nie było, to sprawa życia lub śmierci. Polubiłam cię, więc życzę ci tego pierwszego.
- No, HASH, możesz zacząć odliczanie do startu. Wczytałam już poprawne dane do UOSHA-a. Kurs na Banghazmię, napindalamy!
- Ale opowiedz jeszcze, jak to się skończyło?
- Nieźle cię zapgrejdowali. Oprócz modułu oceniającego dodali ci jeszcze sztuczną ciekawość. Skończyło się tak, że gdy wyszłam na dwór, czekała na mnie Władczyni Wykonawcza. Zaproponowała mi kolację przed odlotem. Zgodziłam się, bo była głodna. Przecież od chwili zatrzymania nie dali mi nawet skórki od chleba. Potem było jeszcze śniadanie.
- Jak miała na imię?
- Po pierwszej odmowie przedstawienia się na sali sądowej odechciało mi się to wiedzieć. Poza tym tak naprawdę, to czy ja muszę znać imię osoby, z którą się miziam? Zwłaszcza, jeśli jest to pierwsza i ostatnia randka.
- Jednego tylko jeszcze nie opowiedziałaś. Jakie pytanie zadałaś tej panience przed wyborem drzwi?
= = = = = = =
Posłowie
Ludzie dzielą się, tak mocno z grubsza, na twórczych i nietwórczych. Pierwsi lubią coś robić, drudzy wolą, gdy coś robi nimi coś. Do której grupy się zaliczysz? Spróbujesz dociec, jakie pytanie zadała Maribella, zanim wyszła na wolność? Czy masz na to wyrąbane?
Reguły gry są takie same, jak poprzednio:
Parę dni moderacji, tak do piątku rano. Potem liczymy, ile osób w Kawiarni jest twórczych, czyli chociaż próbowało rozwiązać zadanie, ile nie jest. Gdy większość będzie tych pierwszych, opublikujemy rozwiązanie. Jeśli nie, to otrzymają je mailem tylko ci, którym się chciało.
Dopisek piątkowy /03 czerwca/
Zamykamy konkurs. Zachować umiały się dwie osoby, rozwiązanie jest w ich komentarzach. Można sobie poszukać. Moderacji już nie ma.