28 maja 2021

RIGPA

Zbliżał się koniec pracy w smart shopie. Sprzedawca zamknął drzwi na klucz wypuszczając jedynie wychodzących. Wreszcie został już tylko jeden potencjalny klient, który od kilkunastu minut chodził od gablotki do gablotki starannie studiując napisy na opakowaniach. Wyraźnie był niezdecydowany czego szuka, czego potrzebuje. A może za dobrze wiedział, czego chce? Nadszedł wreszcie moment, aby zadać mu rutynowe pytanie:
- Czy mogę w czymś panu pomóc?
- Właśnie nie wiem.
- Bo widzi pan, zaraz zamykamy.
- Szukam czegoś, jakby tu powiedzieć...
Tu mężczyzna zawiesił głos i spojrzał na sprzedawcę.
- Jeśli to nielegalne, to pomylił pan adres.
- Ależ nie, nic z tych rzeczy.
- To co w takim razie?
- To się nazywa "Rigpa".
- Rigpa? Pierwsze słyszę.
- Pewnie ma jakieś inne jeszcze nazwy.
- No dobrze, ale co to centralnie ma być? Jakiś legalny drag? Stymulant? Nootrop? Może afrodyzjak? Mamy duży wybór różnych produktów.
- Mówią na to "Porost Oświecenia".
- O masz ci los. Oświecenie w nazwie ma sporo rzeczy.
- To jest naprawdę porost. Organizm złożony, symbioza grzyba i glonu.
- Co to jest porost biologicznie, to ja akurat wiem.
- Dodam, że to jest tybetański porost. Powoduje nagłe oświecenie.
- No, to zabił mi pan ćwieka. Tak w ogóle, to jak się znam na tym wszystkim, oświecenia nie można osiągnąć farmakologicznie. Można jedynie coś tam ruszyć w głowie, wspomóc lub wywołać stan umysłu jakoś tam zbliżony do oświecenia, ale tak bezpośrednio, samym lekiem, czy inną substancją? Ja naprawdę długo siedzę w tej branży i wiem, co mówię.
- Nikt nie wie wszystkiego. Ale skoro tak ma być...
- Chwileczkę. Prowadzę uczciwy interes i bardzo nie lubię, gdy klient jest zawiedziony. Zróbmy może tak, że przyjdzie pan jutro, jakoś tak około południa, po otwarciu sklepu. Może pan? Może tak być?
- Mogę, nie ma sprawy.
- Okay, a ja do tego czasu spróbuję czegoś się dowiedzieć.
- Będę naprawdę wdzięczny.
- Odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądze, wdzięczność jest prosta technicznie do wyrażenia. Niemniej jednak nic nie obiecuję, tylko tyle, że spróbuję.
Gdy tylko mężczyzna wyszedł ze sklepu, sprzedawca wykonał wszystkie procedury konieczne do zamknięcia lokalu, gdy zaś już wsiadł do auta stojącego nieopodal sięgnął po telefon.
...
- Jakie pan ma dla mnie wiadomości?
Mężczyzna był wyraźnie pobudzony.
- Nie tutaj. Musimy wyjść na zewnątrz.
Sprzedawca cofnął się na zaplecze, po chwili wrócił, za nim zaś wyszła by stanąć za ladą młoda kobieta. Gdy obaj znaleźli się na ulicy kierownik smart shopu ruszył w stronę pobliskiej ławki. Usiadł i wykonując zapraszający gest dłonią oznajmił:
- Tu możemy spokojnie porozmawiać.
- Zamieniam się w słuch.
- Miał pan rację, faktycznie istnieje taki porost. Nie wiem, czy rośnie na Tybecie, czy w dżungli amazońskiej, na wyspach Hula-Gula, czy też może Palmer Eldrich przywiózł z Układu Proximy, tego już mi nie powiedziano.
- Czy to jest dostępne u nas?
- Tak daleko moja wiedza nie sięga. Ale mam upoważnienie, aby skierować pana do kogoś, kto być może panu pomoże.
Sprzedawca wyjął małą karteczkę.
- Pojedzie pan pod ten adres. To jest dom planowany do rozbiórki. Stanie pan pod nim na chodniku i ktoś już pana znajdzie, pokieruje dalej. Tylko muszę was umówić, zadzwonić. Kiedy pan tam może być?
- Już tam ruszam.
- Dobrze, taksówką zajmie to panu około pół godziny.
- Czy mogę?
Mężczyzna sięgnął po karteczkę.
- Spokojnie. Czy mówiłem już panu, że to nie są tanie rzeczy? Jeśli nie, to właśnie mówię. Nasza rozmowa ma już swoją cenę, a to dopiero początek.
- Ile?
- Zrobimy tak, że pan wypłaci jakąś sumę. Jeśli uznam, że jest za niska, to po prostu zniszczę tą karteczkę, po czym zapominamy, że w ogóle się spotkaliśmy. Ma pan tylko jedną próbę, jedno podejście.
...
Mężczyzna na chodniku rozglądał się dookoła. Przegapił jednak moment, gdy zatrzymało się przy nim auto. Szyba kierowcy opuściła się, po czym pojawiło się nagie ramię z wytatuowanym białym królikiem. Palec szczupłej dłoni zakończony zielonym tipsem wskazał na stojącego. Bez wątpienia kobiecy głos zakomenderował:
- Wsiadaj. Tam do tyłu.
Auto ruszyło.
- Jak ci na imię wujku? Tak naprawdę to wali mnie twoje jebane imię. Podaj cokolwiek, tak dla ułatwienia komunikacji.
- Wujek.
- Dobre. Już cię chyba lubię.  To teraz jeszcze coś ustalmy. Pewnie się już dowiedziałeś, że to nie są tanie rzeczy, tak? Wujku.
- Ile?
- Już poznałeś zasady. Ty ustalasz kwotę, a ja decyduję, czy jedziemy dalej. Masz jedno podejście. Jak potrzebujesz do bankomatu, to nie ma sprawy, szybko decyduj, bo potem resztę drogi spędzisz mając takie coś na głowie.
Kobieta za kierownicą rzuciła na tylne siedzenie czarny worek.
...
- Joł, joł, joł. Jesteśmy na miejscu. Możesz już to zdjąć. Mówiłam ci już, że cię lubię? Nie wiem, jak dla ciebie, ale dla mnie akurat jest to ważne. Aha. Wyluzuj, dalszych opłat już nie będzie. To jest uczciwa firma. Płacimy podatki, nie bierzemy prądu na lewo, jak spadniesz teraz ze schodów, to opłacimy ci leczenie. Ale tu nie ma schodów, to taki żart tylko był.
Oboje wysiedli z samochodu, który stał na podwórku otoczonym parterową zabudową. Kobieta wskazała Wujkowi drogę tipsowanym palcem:
- Tam.
Weszli do domu.
- Buty! Ściągaj. Zwyczaj taki.
Pokój był dość prosto umeblowany. Kanapa, stół, dwa krzesła, regalik, obrazek na ścianie. W kącie coś tak jakby akwarium przykryte kawałkiem płótna, przez które prześwitywało światło.
- Kawy? Herbaty? Ciasteczko? Orzeszka? Trawki nie proponuję, bo to niezbyt dobry na nią moment. Ale mam piwo imbirowe, bezalkoholowe.
- Może po prostu szklankę wody.
- Klient nasz pan. Zaraz podam, a ty siadaj i słuchaj. Zanim przejdziemy do sedna, to najpierw pewien drobny wstęp teoretyczny. Zapewne znasz taką koreańską opowieść soen, gdzie pewną panią odwiedzali goście w celach erotycznych, a niektórzy wychodzili oświeceni? Nie przerywaj.
Mówiąc to kobieta postawiła przed Wujkiem szklankę wody.
- Historyjka nie podaje detali, jakim cudem tak się działo. Ot, wchodzili sobie do niej, zwykle panowie, czasem panie, potem wychodzili. Czyżby za sprawą seksu takiej doznawali przemiany? Tak to może na pierwszy rzut oka wyglądać, ale to niedokładnie tak akurat było. Zaraz do tego wrócimy, zaś teraz spójrz koniecznie tu.
Kobieta podeszła do rogu pokoju, po czym zdjęła płótno z domniemanego akwarium, które faktycznie było akwarium. A może raczej terrarium, bo wody w nim nie było. Za to leżało kilka okrągłych kamieni, porośniętych fioletowym delikatnym meszkiem.
- Podejdź, zobacz. To jest właśnie rigpa, porost oświecenia. Ale ten akurat, choć jest żywy, nie działa, nie ma tych właściwości, o które chodzi.
Wujek w milczeniu oglądał zawartość terrarium.
- Będę kontynuować. Otóż rigpa działa dopiero, gdy rośnie na ludzkiej skórze. Na kobiecej skórze, ściślej mówiąc. To jakoś można chemicznie wytłumaczyć, ale chemia to nie jest moja mocna strona, więc nic więcej nie powiem na ten temat. Zresztą po co?
Przybysz nadal milczał, patrzył jedynie na kobietę z mocno zaciekawioną miną. Ona zaś wzięła go za ręce i posadziła z powrotem na krześle, po czym mówiła dalej:
- Zaraz dojdziemy do puenty. Aktywny porost spożywa się bezpośrednio, tak jak rośnie. Nie można go żadnym sposobem spreparować, przerobić, bo przestanie być aktywny. Tylko żywa rigpa daje oświecenie. Nie, wróć. Nic nie daje, tylko przywraca to, co większość ludzi gubi podczas życia. Ale to zapewne świetnie wiesz. Na tym zakończę tą nieco długawą, niemniej jednak konieczną gadaninę.
Po tych słowach kobieta podciągnęła sukienkę i usiadła na stole unosząc kolana, po czym położyła się rozchylając uda. Wujek dostrzegł, że od pasa w dół nie miała na sobie nic. Za to jej fryzurkę łonową stanowił taki sam fioletowy delikatny meszek, jak pokrywający kamienie w terrarium.
- No? Do boju kowboju.
- Znaczy co?
- Znaczy to, że wyliż mnie gamoniu!
...
Auto zatrzymało się przy chodniku. Tylne drzwi otwarły się i pasażer wysiadł przez nie na ulicę. W ręku trzymał czarny worek, który przed chwilą zdjął z głowy. Wrzucił go na siedzenie, po czym zatrzasnął drzwi. Samochód odjechał. Wujek, bo on to był, ruszył przed siebie. Jego zmysły postrzegały dźwięk, obraz i zapach świata. Wszystko było dokładnie właśnie takie, jak było. Mijane drzewo było drzewem, mijany kot siedzący na parapecie mijanego okna był kotem siedzącym na parapecie, mijana ławka była ławką. Po prawie godzinnym spacerze dotarł do smart shopu. Wszedł do środka. Sprzedawca niezbyt profesjonalnie nie ukrywał zaciekawienia.
- Właśnie zamykamy. Coś poszło nie tak?
- Wszystko tak. Ot, tak po prostu, zaszedłem.
- Proszę mi wybaczyć wścibskość, ale czy znalazł pan to, czego pan szukał?
- Znalazłem.
- A co pan osiągnął znajdując?
- Nic specjalnego. Kwaśność cipki.
- To może świadczyć o nadżerce.
Obaj roześmiali się obleśnie rubasznym, męskim rechotem kwitującym zwykle świńskie kawały o dupie. Po czym człowiek zwący się Wujkiem odwrócił się i bez słowa wyszedł ze sklepu.

03 maja 2021

CIASTECZKA /Love, Zen & Rock'n'Roll/

- Co to jest miłość?
- Co to jest miłość?
- To ja pytam, co to jest miłość.
- Ty pytasz mnie, ja pytam ciebie. To jest właśnie miłość.

= = = = = = =
Narrator tej opowieści nieco się spóźnił i przybył na miejsce, gdy już było po wszystkim. Zoja i Zula leżały nagie, wtulone w siebie na puszystym dywanie i tylko krople potu na ich ciałach sugerowały, że jeszcze niedawno sytuacja była raczej dość dynamiczna. W pokoju panowała cisza, jeśli nie liczyć odgłosów ruchu ulicznego gdzieś za oknem, oddechów bohaterek wydarzenia oraz cichego bzyczenia wydawanego przez podłużny przedmiot leżący sobie nieopodal.
- Wyłącz to, baterii szkoda.
- Ojtam-ojtam, kupi się drugą.
- No wyłącz, drażni mnie to bzyczenie.
- Jak bzykało to nie drażniło?
- No weeeź, bliżej masz.
- Nie chce mi się.
Zoja usiadła nagle i sięgnęła ponad ciałem Zuli.
- Ałaaa! Gdzie mi tym łokciem w cycka?!
- Dramatyzujesz. Jeden siniak więcej, jeden mniej.
Zula usiadła jeszcze naglej i spojrzała na swoje piersi.
- O kurwa!
- To się wcucnie. I tak jesteś piękna. Czekaj, coś ci pokażę.
Zoja trzymanym w dłoni wibratorem zakreśliła coś w powietrzu.
- Widzisz?
- Co mam widzieć?
- No, to jeszcze raz. Co to jest?
- Aha, to. Powiedzmy, że widzę. Kółeczko.
- Nie kółeczko, tylko okrąg.
- Nie bądź już taka ścisła. Chwilowo mam dość twoich ścisłości.
- Niech ci będzie, że kółeczko.
- I?
- Powiedz mi taką rzecz. Dlaczego nikt, żaden człowiek na świecie nie może wejść do środka tego kółeczka?
- Bo go nie ma?
- Nie myśl! Czuj!
- No nieee... Koanów się zachciało głupiej cipie.
- Sama jesteś głupia cipa. Teraz najlepsza pora.
- Po takiej sesji faktycznie. Czysty umysł, tylko makijaż rozmazany.
- No, to co z tym kółeczkiem?
- Daj mi to.
Zula zabrała Zoji z dłoni wibrator i zakreśliła nim coś w powietrzu.
- Kółeczko?
- Kółeczko.
- Krzywe jakieś.
- Teraz to ty za dużo myślisz. Cicho bądź, bo będzie pytanie. Dlaczego nikt, żaden człowiek na świecie nie może wyjść ze środka tego kółeczka?
Zoja spojrzała na Zulę uważnie, po czym spytała:
- Remis?
- Remis.
- Fląderka?
- Fląderka.
- Buziak?
- Nie. Od buziaka się zaczyna.
- Nie ma sprawy. W sumie to ja też mam chwilowo dość.
- To moja iść poprawić makijaż, a twoja zapuścić jakąś muzę...