Tak w ogólności, to mało uwagi skupiam na rocznicach, ale "mało" nie znaczy "wcale", więc jakoś tym razem nieco tej uwagi mi się skupiło. Chodzi o rocznicę śmierci Charlesa Michaela Schuldinera, bardziej znanego jako Chuck. Rocznicę siedemnastą zresztą. Kim był i co robił Chuck? Grał na gitarze, co jakby nie jest niczym nadzwyczajnym, ważne jest jednak jak grał. Przeróżne rankingi plasują go gdzieś tak w pierwszej dwudziestce szarpidrutów, jednak w moim prywatnym rankingu, tak samo zresztą dobrym, jak inne zajmuje on drugą pozycję. Dokładnie to wygląda tak, że na pierwszym miejscu jest Jimi Hendrix, również nieżyjący już, potem bardzo długo nic, aż wreszcie zaczyna się cały peleton, którego bezdyskusyjnym liderem jest właśnie Chuck.
Chuck Schuldiner bywa nazywany "ojcem death metalu", dość ekstremalnej odmiany tego gatunku, wymagającej wyjątkowych umiejętności warsztatowych, precyzji, tudzież kondycji fizycznej. Dla niektórych ta odmiana jest nie do przyjęcia, inni zaś doznają przy tej muzyce wyjątkowego haju, ale tematu gustów poruszać tu nie będziemy. Czy ten "ojciec" jest trafny? Nie wiem. Pierwszy raz określenie "death metal" usłyszałem byłem przy okazji poznania wczesnych produkcji Celtic Frost, potem Possesed, zaś jeszcze potem Death, czyli formacji stworzonej przez Chucka. Trudno powiedzieć na ile to była przypadkowa koincydencja słów, na ile nie. Zostawmy to dziennikarzom, krytykom muzycznym, czy innym ludziom, dla których to może być ważne. Jedno jest jednak pewne, że gra, kompozycje Chucka miały duży wpływ na rozwój gatunku. Powstały takie pododmiany, jak death metal "techniczny" lub "progresywny", rozwijające znacznie formułę początkową.
Zespół Death był głównym projektem muzycznym Chucka, ale pod koniec swojej kariery miał on też inny ciekawy pomysł: Control Denied. To już była inna muzyka, inna formuła, zaś sam artysta skupił się jedynie na graniu, jako że w Death był przy okazji wokalistą. Niestety nie wiadomo, jak mogłaby się sytuacja dalej rozwinąć, gdyż Chuck zachorował. Rozpoznano guz mózgu, zaś leczenie wymagało kosztownej operacji. Wtedy odbyło się coś naprawdę pięknego, jeśli chodzi o ludzkie zachowania. Fani skrzyknęli się aby zebrać fundusze, swoje też dołożyły takie tuzy świata artystycznego, jak na przykład Ozzy Osbourne, też uważany za "ojca", tylko całego gatunku muzyki. Niestety operacja i cała terapia nie odniosła aż tak spodziewanego skutku, tedy Chuck zmarł. Miał trzydzieści cztery lata.
Tyle skrótu biograficznego. Arcyskrótu, gdyż ten post nie ma ambicji dublowania szerszych opracowań na ten temat, które każdy może znaleźć w necie. Pora na część muzyczną, której opracowanie nie było łatwe, gdyż bogactwo materiału wielkie, zaś realia blogowe nie pozwalają na zbyt rozwinięty jego przegląd. Tedy efektem jest kolejny skrót. Najpierw kompilacja twórczości Death, potem wybrany utwór Control Denied, następnie coś dla tych, dla których muzyka "hard'n'heavy" jest za trudna lub nie współgra z ich własnymi wibracjami. Ten kawałek powinien być strawny nawet dla nich. Na sam koniec coś dla mających czas na odsłuchanie całego koncertu.
Chuck Schuldiner bywa nazywany "ojcem death metalu", dość ekstremalnej odmiany tego gatunku, wymagającej wyjątkowych umiejętności warsztatowych, precyzji, tudzież kondycji fizycznej. Dla niektórych ta odmiana jest nie do przyjęcia, inni zaś doznają przy tej muzyce wyjątkowego haju, ale tematu gustów poruszać tu nie będziemy. Czy ten "ojciec" jest trafny? Nie wiem. Pierwszy raz określenie "death metal" usłyszałem byłem przy okazji poznania wczesnych produkcji Celtic Frost, potem Possesed, zaś jeszcze potem Death, czyli formacji stworzonej przez Chucka. Trudno powiedzieć na ile to była przypadkowa koincydencja słów, na ile nie. Zostawmy to dziennikarzom, krytykom muzycznym, czy innym ludziom, dla których to może być ważne. Jedno jest jednak pewne, że gra, kompozycje Chucka miały duży wpływ na rozwój gatunku. Powstały takie pododmiany, jak death metal "techniczny" lub "progresywny", rozwijające znacznie formułę początkową.
Zespół Death był głównym projektem muzycznym Chucka, ale pod koniec swojej kariery miał on też inny ciekawy pomysł: Control Denied. To już była inna muzyka, inna formuła, zaś sam artysta skupił się jedynie na graniu, jako że w Death był przy okazji wokalistą. Niestety nie wiadomo, jak mogłaby się sytuacja dalej rozwinąć, gdyż Chuck zachorował. Rozpoznano guz mózgu, zaś leczenie wymagało kosztownej operacji. Wtedy odbyło się coś naprawdę pięknego, jeśli chodzi o ludzkie zachowania. Fani skrzyknęli się aby zebrać fundusze, swoje też dołożyły takie tuzy świata artystycznego, jak na przykład Ozzy Osbourne, też uważany za "ojca", tylko całego gatunku muzyki. Niestety operacja i cała terapia nie odniosła aż tak spodziewanego skutku, tedy Chuck zmarł. Miał trzydzieści cztery lata.
Tyle skrótu biograficznego. Arcyskrótu, gdyż ten post nie ma ambicji dublowania szerszych opracowań na ten temat, które każdy może znaleźć w necie. Pora na część muzyczną, której opracowanie nie było łatwe, gdyż bogactwo materiału wielkie, zaś realia blogowe nie pozwalają na zbyt rozwinięty jego przegląd. Tedy efektem jest kolejny skrót. Najpierw kompilacja twórczości Death, potem wybrany utwór Control Denied, następnie coś dla tych, dla których muzyka "hard'n'heavy" jest za trudna lub nie współgra z ich własnymi wibracjami. Ten kawałek powinien być strawny nawet dla nich. Na sam koniec coś dla mających czas na odsłuchanie całego koncertu.