Borek nie odpowiedział, za to zapytał z przejęciem:
- No, i co dalej było?
- Ja pierdolę, tak się wystraszyłam tego jego noża, że zaczęłam wrzeszczeć, piszczeć, za to Kaśka, to jest twarda dziewucha, wiecie przecież, podeszła do niego i pyta spokojnie, kto to teraz posprząta. To on nic, tylko tak patrzy na mnie dziwnie. To Kaśka kazała mu wypierdalać. Nic się nie bała, on ma ten nóż, a ona nic w ręku. Mnie już trochę przeszło, a on tak dalej klęczy. To Kaśka znowu żeby spierdalał. Wzięła bejsbola...
- Bejsbola?
- Ma taki dyżurny, stoi w kącie przedpokoju, przecież byłeś u niej, widziałeś. Potem mu mówi, że liczy do trzech.
- Doliczyła?
- Nie zdążyła, nawet smród po nim nie został. Tylko ta jego pieprzona krew na podłodze. Było co ścierać.
Tu wtrąciła się Anita:
- A palec?
- Palec Kaśka do kibla wyrzuciła.
- To niedobrze.
- Ja wiem, jakby zabrał, to może by zdążyli mu przyszyć, czy coś. Ale chuj mnie obchodzi jakiś jego palec?
Tu Borek się zainteresował:
- A który to był?
- Nie wiem, chyba ten mały. Ale co wy z tym palcem?
Anita nabrała powietrza. Borek szybko rzucił:
- Siostra, cicho teraz, będzie dłuższa gadka.
- Jak ty mnie już znasz, kochanie. Słuchaj Malinko, sprawa jest taka, że ten palec mógłby się przydać...
- Nie nadążam...
- Mówiłem cicho bądź!
- Dajcie mi powiedzieć, co?
Rodzeństwo posłusznie zamilkło, zaś Anita kontynuowała:
- Ten cały Jarek to świr, widać to gołą dupą, że coś mu odbiło i może nie odpuścić. Palec byłby hakiem na niego, trzymalibyśmy nim gościa za jaja.
- Palcem?
- Zamknij się Borasie jeden! Mówię! Mając ten palec mogę spowodować, że Jarek poczuje się co najmniej niedobrze. Nie powinnam wam tego mówić, ale robiłam kiedyś takie rzeczy. To działa, choć nie zawsze. Potrzebny jest jakiś fragment organiczny obiektu, niekoniecznie zaraz palec, może być paznokieć, czy włos. Może być też jakaś rzecz, która doń należy, ale tu już żadnej pewności nie ma, że się uda.
Anita umilkła, za to Malina spytała:
- Można?
- Można.
- Bo ja coś gdzieś tam kiedyś o tym czytałam. Magiczna klątwa, naprawdę ty to umiesz? Bo mi się to zawsze wydawało jakąś bajdą.
- Siostro, moja kobieta jest czarownicą.
- Ja myślałam, że to tak metaforycznie, dla żartu.
Nagle Anita rzuciła się na Borka, mocno objęła i przylgnęła ustami do jego ust. Chwilę to trwało, a gdy oboje wreszcie odzyskali oddech, zapytała:
- Moja kobieta? To miało być o mnie? Malina, słyszałaś?
- No...
- Byłaś świadkiem.
Borek uśmiechnął się i wtrącił;
- No już dobrze, moja kobieto, ale jak od teraz zaczniesz zbierać moje ślady genetyczne, żeby mnie kontrolować, to ja nie wiem...
Jedyną jej odpowiedzią było nader czułe spojrzenie poparte symulowanym całusem w jego stronę. Za to Malina myślała intensywnie.
- Kurwa! Nic nie mam, wszystko co miałam po nim, czy od niego wywaliłam. Co do jednego drobiazgu, poważnie mówię. Ale czytałam, że może być też fotka, tak? Bo komóry chyba nie wyczyściłam, jakoś mi umknęło.
- Słabe, bardzo słabe. Szalenie rzadko się udaje, prawie wcale. Pomyślcie tylko, gdyby to było takie łatwe, to sama bym już wykończyła chętnie pół obecnego rządu, którego wrogość do kraju, do natury, do ludzi, zwłaszcza kobiet nie ulega żadnej wątpliwości. Wystarczy fotka z neta i po sprawie.
- Czekajcie chwilę.
Malina wyjęła telefon i zaczęła szmyrać po nim palcem.
- Jest!
- Pokaż. Może być. No dobrze, można spróbować, kto nie próbuje, ten nie wie. To zbieramy się, jedziemy do mnie.
- Teraz? Wszyscy?
- Teraz Boreczku, teraz i wszyscy naraz. Im szybciej, tym lepiej. Chłop jest osłabiony, pewnie był na jakimś opatrunku, na pogotowiu. Może mu coś dali, nie, na pewno dali przeciwbólowego. Tym lepiej, może się udać.
- Co chcesz zrobić?
- Udzielić mu ostrzeżenia. Spróbować znaczy.
- Ale...
- Wiem kochanie, mieliśmy inne plany, ale plany się zmieniły.
- Na pewno jestem potrzebny?
- Do pomocy, do wsparcia. Łączniki emocjonalne, nici aka... Ech, nie chce mi się teraz wam tego tłumaczyć. Poza tym masz okazję do mnie zajrzeć, mieliśmy i tak to zrobić. Bierz szczoteczkę do zębów, zapasowe gacie, bo nocujemy dziś u mnie.
- A ja? Nie mam szczoteczki i drugich majtek.
- Ty się Malinko nie przejmuj. U mnie czasem gości trochę lasek, mam full serwis higieniczny na takie różne okazje. Tylko coś kupimy po drodze do jedzenia, bo nie wiem, na czym tam stoję. Aha, tak dla pewności: piliście coś, jaraliście dzisiaj?
- Ja nie. Miałam ochotę na kielicha, ale jakoś zapomniałam.
- Ja też nie. A co, ma znaczenie?
- Nie zasadnicze, ale jakieś tam trochę ma. No, to co moi drodzy? Zbieramy dupy i robimy wypad. Kurwa, kiedy on to zrobi?
- Kto?
- Mechanik. Auto mam w warsztacie, już tam prawie miesiąc stoi. Jakaś nietypowa część, sprowadzić nie daje rady.
- Jaka?
- Nie wiem. Ja tylko jeżdżę, nie wiem, co jest w środku.
...
Borek faktycznie nigdy nie miał okazji zobaczyć, jak Anita mieszka. Jak się okazało, nie było to żadne skromne lokum w kamienicy, tylko okazały dom wyglądający na co najmniej dwupiętrowy pokoleniowo. Na temat rodziny Anity Borek wiedział prawie tyle, co nic, ale pierwszego jej członka poznał zaraz tylko, gdy wszyscy weszli na teren posesji. Gdy stanęli przy drzwiach obok zmaterializował się wielki, niebieski kot rasy maine coon. Otarłszy się powitalnie o nogi Anity oddalił się spokojnie znikając za węgłem domu, nie zaszczycając nawet spojrzeniem pozostałych. Malina pisnęła z zachwytu:
- Zajebisty! Jak ma na imię?
- Dredek.
- Twój?
- Ogólnorodzinny. Głównie pupilek siostrzenicy.
- A czy nie powinien być czarny?
- Nie, dlaczego?
- Nie wiem.
- Dobrze, na razie wchodzimy. Kot jeszcze się pojawi, gwarantuję.
Anita miała osobne wejście do swojej części domu.
- Tu się rozgośćcie, tam jest kibelek, tam jest przejście do kuchni, mamy tu wspólną. Ja zaraz przyjdę, tylko pójdę się chwilę pointegrować rodzinnie. Ostatnio nie mieszkam tu zbyt wiele.
Tu Anita spojrzała na Borka z uśmiechem, po czym spytała:
- Komuś coś do picia?
- Ja bym zapalił.
- To wynocha na dwór, popiołka przy drzwiach.
- A te drzwi dokąd?
- Nie chcesz wiedzieć.
- No weź...
- Babskie sprawy. Mogę ci tylko tyle najwyżej powiedzieć, że tam jest moja pracownia, ale żaden facet nie ma tam wstępu. Malinka wejdzie, ty nie.
- Nie ma sprawy. Potem mi opowie.
- Nie opowie.
Ton głosu Anity była bardzo stanowczy, a Malina dodała:
- Nie opowiem.
- Bratu nie opowiesz? Babska zmowa? A niech was...
Borek machnął z rezygnacją ręką i wyszedł na dwór.
...
- Robimy tak, że my z Maliną idziemy do pracowni.
Anita po raz kolejny rzuciła okiem na wydruk fotki Jarka, trzymany w dłoni.
- A ja?
- Zostaniesz tu, ale też będziesz pomocny.
- Co mam robić?
- Właściwie nic specjalnego. Po prostu sobie usiądziesz spokojnie, będziesz mentalnie wspierał Malinę.
- Ale ja lotosu nie umiem.
- Żadne lotosy, normalnie sadzasz tyłek wygodnie w fotelu.
- To jeszcze mi powiedz, co to znaczy mentalnie wpierać?
- Zrób tak: zwizualizuj, znaczy wyobraź sobie Malinę w różnych brutalnych, drastycznych sytuacjach z Jarkiem. Strzela do niego, sieka tasakiem, kopie w dziób, dręczy go kołkiem wsadzanym do dupy, różne takie tam. Torturuje go, katuje, Błyśnij inwencją i skup się tylko na tym. Zanim zaczniesz, to skoncentruj się jakoś. Chyba masz jakieś swoje sposoby na koncentrację?
- Powiedzmy.
- No, to zaczynamy. Malinka gotowa?
- Gotowa.
- To na razie. Aha, jeszcze jedno.
Anita sięgnęła do kieszeni, wyjęła małą buteleczkę i podała Borkowi. Na naczyniu był napis "wypij mnie".
- To ci pomoże.
- Ciekawa etykietka.
- Standardowa, nic specjalnego. No już, do dzioba, duszkiem.
Obie dziewczyny ruszyły do pracowni, po drodze tylko Anita zgasiła światło w pokoju. Nie było jednak tak ciemno, aby Borek nie mógł trafić do fotela. Gdy już się na nim mościł mruknął do siebie:
- Tyłek wygodnie i błyskasz inwencją. Jakaż ta magia jest prosta.
Przez pierwsze minuty nie było mu tak łatwo się skoncentrować. To jednak było coś innego, niż jego ćwiczenia mocy, czy też ważne zadanie podczas pracy. Poza tym nie miał zbytniego przekonania do tej całej akcji. Jednakże w końcu, być może też za sprawą napoju od Anity, zbędne myśli odpadły, zniknęły. Przywołał do umysłu obraz Maliny. Odział ją w strój walecznych komiksowych panienek, po czym nakazał dźganie jakimś szpikulcem Jarka rozciągniętego na ścianie, przykutego doń łańcuchami. Na początku oglądał to bez emocji, ale potem nagle poczuł coś dziwnego. Poczuł, jak sam się wciela w siostrę, napełnia jej ciało swoim jestestwem. Brak przekonania zastąpiła szybko rosnąca niechęć do męczonego, która dotarła do granic nienawiści. Metodyczne ciosy we wszelkie wrażliwe miejsca ofiary stały się chaotyczne. Borek poczuł, że całkiem stracił kontrolę nad sobą, nie działał, lecz coś działało nim. Jarek na ścianie powoli zaczynał przypominać porcję tatara. Nagle narzędzie tortur wypadło mu z ręki, a on sam osunął się na glebę. Gdy tak leżał, pozbawiony całkiem zdolności percepcji czasu poczuł uderzenie w policzek. Potem drugie...
- Houston do Feniksa, już jesteś na Ziemi.
Borek otworzył oczy, ujrzał nad sobą uśmiechnięta twarz Anity, za nią na drugim planie wyraźnie zatroskanej Maliny. Uniósłszy głowę zapytał:
- Gdzie moja wiertarka?
Potem widział już tylko ciemność i mroczność...
CIĄG DALSZY NASTĄPI
- No, i co dalej było?
- Ja pierdolę, tak się wystraszyłam tego jego noża, że zaczęłam wrzeszczeć, piszczeć, za to Kaśka, to jest twarda dziewucha, wiecie przecież, podeszła do niego i pyta spokojnie, kto to teraz posprząta. To on nic, tylko tak patrzy na mnie dziwnie. To Kaśka kazała mu wypierdalać. Nic się nie bała, on ma ten nóż, a ona nic w ręku. Mnie już trochę przeszło, a on tak dalej klęczy. To Kaśka znowu żeby spierdalał. Wzięła bejsbola...
- Bejsbola?
- Ma taki dyżurny, stoi w kącie przedpokoju, przecież byłeś u niej, widziałeś. Potem mu mówi, że liczy do trzech.
- Doliczyła?
- Nie zdążyła, nawet smród po nim nie został. Tylko ta jego pieprzona krew na podłodze. Było co ścierać.
Tu wtrąciła się Anita:
- A palec?
- Palec Kaśka do kibla wyrzuciła.
- To niedobrze.
- Ja wiem, jakby zabrał, to może by zdążyli mu przyszyć, czy coś. Ale chuj mnie obchodzi jakiś jego palec?
Tu Borek się zainteresował:
- A który to był?
- Nie wiem, chyba ten mały. Ale co wy z tym palcem?
Anita nabrała powietrza. Borek szybko rzucił:
- Siostra, cicho teraz, będzie dłuższa gadka.
- Jak ty mnie już znasz, kochanie. Słuchaj Malinko, sprawa jest taka, że ten palec mógłby się przydać...
- Nie nadążam...
- Mówiłem cicho bądź!
- Dajcie mi powiedzieć, co?
Rodzeństwo posłusznie zamilkło, zaś Anita kontynuowała:
- Ten cały Jarek to świr, widać to gołą dupą, że coś mu odbiło i może nie odpuścić. Palec byłby hakiem na niego, trzymalibyśmy nim gościa za jaja.
- Palcem?
- Zamknij się Borasie jeden! Mówię! Mając ten palec mogę spowodować, że Jarek poczuje się co najmniej niedobrze. Nie powinnam wam tego mówić, ale robiłam kiedyś takie rzeczy. To działa, choć nie zawsze. Potrzebny jest jakiś fragment organiczny obiektu, niekoniecznie zaraz palec, może być paznokieć, czy włos. Może być też jakaś rzecz, która doń należy, ale tu już żadnej pewności nie ma, że się uda.
Anita umilkła, za to Malina spytała:
- Można?
- Można.
- Bo ja coś gdzieś tam kiedyś o tym czytałam. Magiczna klątwa, naprawdę ty to umiesz? Bo mi się to zawsze wydawało jakąś bajdą.
- Siostro, moja kobieta jest czarownicą.
- Ja myślałam, że to tak metaforycznie, dla żartu.
Nagle Anita rzuciła się na Borka, mocno objęła i przylgnęła ustami do jego ust. Chwilę to trwało, a gdy oboje wreszcie odzyskali oddech, zapytała:
- Moja kobieta? To miało być o mnie? Malina, słyszałaś?
- No...
- Byłaś świadkiem.
Borek uśmiechnął się i wtrącił;
- No już dobrze, moja kobieto, ale jak od teraz zaczniesz zbierać moje ślady genetyczne, żeby mnie kontrolować, to ja nie wiem...
Jedyną jej odpowiedzią było nader czułe spojrzenie poparte symulowanym całusem w jego stronę. Za to Malina myślała intensywnie.
- Kurwa! Nic nie mam, wszystko co miałam po nim, czy od niego wywaliłam. Co do jednego drobiazgu, poważnie mówię. Ale czytałam, że może być też fotka, tak? Bo komóry chyba nie wyczyściłam, jakoś mi umknęło.
- Słabe, bardzo słabe. Szalenie rzadko się udaje, prawie wcale. Pomyślcie tylko, gdyby to było takie łatwe, to sama bym już wykończyła chętnie pół obecnego rządu, którego wrogość do kraju, do natury, do ludzi, zwłaszcza kobiet nie ulega żadnej wątpliwości. Wystarczy fotka z neta i po sprawie.
- Czekajcie chwilę.
Malina wyjęła telefon i zaczęła szmyrać po nim palcem.
- Jest!
- Pokaż. Może być. No dobrze, można spróbować, kto nie próbuje, ten nie wie. To zbieramy się, jedziemy do mnie.
- Teraz? Wszyscy?
- Teraz Boreczku, teraz i wszyscy naraz. Im szybciej, tym lepiej. Chłop jest osłabiony, pewnie był na jakimś opatrunku, na pogotowiu. Może mu coś dali, nie, na pewno dali przeciwbólowego. Tym lepiej, może się udać.
- Co chcesz zrobić?
- Udzielić mu ostrzeżenia. Spróbować znaczy.
- Ale...
- Wiem kochanie, mieliśmy inne plany, ale plany się zmieniły.
- Na pewno jestem potrzebny?
- Do pomocy, do wsparcia. Łączniki emocjonalne, nici aka... Ech, nie chce mi się teraz wam tego tłumaczyć. Poza tym masz okazję do mnie zajrzeć, mieliśmy i tak to zrobić. Bierz szczoteczkę do zębów, zapasowe gacie, bo nocujemy dziś u mnie.
- A ja? Nie mam szczoteczki i drugich majtek.
- Ty się Malinko nie przejmuj. U mnie czasem gości trochę lasek, mam full serwis higieniczny na takie różne okazje. Tylko coś kupimy po drodze do jedzenia, bo nie wiem, na czym tam stoję. Aha, tak dla pewności: piliście coś, jaraliście dzisiaj?
- Ja nie. Miałam ochotę na kielicha, ale jakoś zapomniałam.
- Ja też nie. A co, ma znaczenie?
- Nie zasadnicze, ale jakieś tam trochę ma. No, to co moi drodzy? Zbieramy dupy i robimy wypad. Kurwa, kiedy on to zrobi?
- Kto?
- Mechanik. Auto mam w warsztacie, już tam prawie miesiąc stoi. Jakaś nietypowa część, sprowadzić nie daje rady.
- Jaka?
- Nie wiem. Ja tylko jeżdżę, nie wiem, co jest w środku.
...
Borek faktycznie nigdy nie miał okazji zobaczyć, jak Anita mieszka. Jak się okazało, nie było to żadne skromne lokum w kamienicy, tylko okazały dom wyglądający na co najmniej dwupiętrowy pokoleniowo. Na temat rodziny Anity Borek wiedział prawie tyle, co nic, ale pierwszego jej członka poznał zaraz tylko, gdy wszyscy weszli na teren posesji. Gdy stanęli przy drzwiach obok zmaterializował się wielki, niebieski kot rasy maine coon. Otarłszy się powitalnie o nogi Anity oddalił się spokojnie znikając za węgłem domu, nie zaszczycając nawet spojrzeniem pozostałych. Malina pisnęła z zachwytu:
- Zajebisty! Jak ma na imię?
- Dredek.
- Twój?
- Ogólnorodzinny. Głównie pupilek siostrzenicy.
- A czy nie powinien być czarny?
- Nie, dlaczego?
- Nie wiem.
- Dobrze, na razie wchodzimy. Kot jeszcze się pojawi, gwarantuję.
Anita miała osobne wejście do swojej części domu.
- Tu się rozgośćcie, tam jest kibelek, tam jest przejście do kuchni, mamy tu wspólną. Ja zaraz przyjdę, tylko pójdę się chwilę pointegrować rodzinnie. Ostatnio nie mieszkam tu zbyt wiele.
Tu Anita spojrzała na Borka z uśmiechem, po czym spytała:
- Komuś coś do picia?
- Ja bym zapalił.
- To wynocha na dwór, popiołka przy drzwiach.
- A te drzwi dokąd?
- Nie chcesz wiedzieć.
- No weź...
- Babskie sprawy. Mogę ci tylko tyle najwyżej powiedzieć, że tam jest moja pracownia, ale żaden facet nie ma tam wstępu. Malinka wejdzie, ty nie.
- Nie ma sprawy. Potem mi opowie.
- Nie opowie.
Ton głosu Anity była bardzo stanowczy, a Malina dodała:
- Nie opowiem.
- Bratu nie opowiesz? Babska zmowa? A niech was...
Borek machnął z rezygnacją ręką i wyszedł na dwór.
...
- Robimy tak, że my z Maliną idziemy do pracowni.
Anita po raz kolejny rzuciła okiem na wydruk fotki Jarka, trzymany w dłoni.
- A ja?
- Zostaniesz tu, ale też będziesz pomocny.
- Co mam robić?
- Właściwie nic specjalnego. Po prostu sobie usiądziesz spokojnie, będziesz mentalnie wspierał Malinę.
- Ale ja lotosu nie umiem.
- Żadne lotosy, normalnie sadzasz tyłek wygodnie w fotelu.
- To jeszcze mi powiedz, co to znaczy mentalnie wpierać?
- Zrób tak: zwizualizuj, znaczy wyobraź sobie Malinę w różnych brutalnych, drastycznych sytuacjach z Jarkiem. Strzela do niego, sieka tasakiem, kopie w dziób, dręczy go kołkiem wsadzanym do dupy, różne takie tam. Torturuje go, katuje, Błyśnij inwencją i skup się tylko na tym. Zanim zaczniesz, to skoncentruj się jakoś. Chyba masz jakieś swoje sposoby na koncentrację?
- Powiedzmy.
- No, to zaczynamy. Malinka gotowa?
- Gotowa.
- To na razie. Aha, jeszcze jedno.
Anita sięgnęła do kieszeni, wyjęła małą buteleczkę i podała Borkowi. Na naczyniu był napis "wypij mnie".
- To ci pomoże.
- Ciekawa etykietka.
- Standardowa, nic specjalnego. No już, do dzioba, duszkiem.
Obie dziewczyny ruszyły do pracowni, po drodze tylko Anita zgasiła światło w pokoju. Nie było jednak tak ciemno, aby Borek nie mógł trafić do fotela. Gdy już się na nim mościł mruknął do siebie:
- Tyłek wygodnie i błyskasz inwencją. Jakaż ta magia jest prosta.
Przez pierwsze minuty nie było mu tak łatwo się skoncentrować. To jednak było coś innego, niż jego ćwiczenia mocy, czy też ważne zadanie podczas pracy. Poza tym nie miał zbytniego przekonania do tej całej akcji. Jednakże w końcu, być może też za sprawą napoju od Anity, zbędne myśli odpadły, zniknęły. Przywołał do umysłu obraz Maliny. Odział ją w strój walecznych komiksowych panienek, po czym nakazał dźganie jakimś szpikulcem Jarka rozciągniętego na ścianie, przykutego doń łańcuchami. Na początku oglądał to bez emocji, ale potem nagle poczuł coś dziwnego. Poczuł, jak sam się wciela w siostrę, napełnia jej ciało swoim jestestwem. Brak przekonania zastąpiła szybko rosnąca niechęć do męczonego, która dotarła do granic nienawiści. Metodyczne ciosy we wszelkie wrażliwe miejsca ofiary stały się chaotyczne. Borek poczuł, że całkiem stracił kontrolę nad sobą, nie działał, lecz coś działało nim. Jarek na ścianie powoli zaczynał przypominać porcję tatara. Nagle narzędzie tortur wypadło mu z ręki, a on sam osunął się na glebę. Gdy tak leżał, pozbawiony całkiem zdolności percepcji czasu poczuł uderzenie w policzek. Potem drugie...
- Houston do Feniksa, już jesteś na Ziemi.
Borek otworzył oczy, ujrzał nad sobą uśmiechnięta twarz Anity, za nią na drugim planie wyraźnie zatroskanej Maliny. Uniósłszy głowę zapytał:
- Gdzie moja wiertarka?
Potem widział już tylko ciemność i mroczność...
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Hm... gdybym miala taka moc jaka ma Anita to jezdzilabym na napedzie wlasnych mysli, uniezalezniona od ropy z Rosji, i zadna uszkodzona czesc w samochodzie nie bylaby mi straszna. Potega mysli bym ja sprowadzila i myslnie zamontowala w samochodzie:)
OdpowiedzUsuńI gdybym miala taka potege to nie znecala bym sie nad Jarkiem, ktory jest burakiem nie dlatego, ze tak chce, ale moze dlatego, ze go zycia tak urzadzilo- niewlasciwy przyklad od ojca, ktory nie umila inaczej agresji wyladowac jak na zonie... mamusia potulnie wychowana byla i ... stalo sie.
Baaardzo brudna sprawa z tymi czarami. Wrecz kryminalna! Niech Borek uwaza na Anite bo jeszcze marnie skonczy. Jak mu sie dalej nie bedzie chcialo, to Anita sesje czarodziejska odprawi i bedzie bolalo.
to faktycznie wygląda na to, że Borek nieźle się wpakował... na razie jest milusio, bo to dopiero dwa tygodnie, ale kobiety bywają zmienne...
Usuńa czarownica zawsze ma ostatnie słowo i nie ma przebacz, nawet moc antygrawitacji nie pomoże, LOL...
http://teds.pl/upload/b5bc5ad51bd49943e612db53bbe34cfc.jpg
...
przypomniał mi się taki odcinek "Supermana", gdzie bohater miał pecha do niejakiego Mxyzptlk'a, złośliwego chochlika - maga z piątego wymiaru...
w końcu znalazł na niego haka i odesłał do domu, ale do tego czasu chochlik robił z nim co chciał, żadne supermańskie moce nie miały zastosowania...
Ufff .... jakby ci to sprawnie opowiedziec? Glowie sie wlasnie:)
UsuńTu nie potrzeba chochlikow... sprawa jest nastepujaca.
Zaczne moze z innej beczki, a ty sobie to przerob na wlasny "magiczny" jezyk.
W kosciele ucza czlowieka modlitwy, ale ta modlitwa jest pojmowana jako rozmowa z Bogiem ( forma rozmowy) . Mozna po swojemu, mozna i modlitwami zaakceptowanymi przez kosciol. Te modlitwy to, np.: "Zdrowas Mario", modlitwa uwielbienia, oddanie czci, pozdrawianie, wychwalanie- tak to ujme, nie ma w tym grama zla. Osoba uczaca sie modlic niejako uczy sie medytacji i kierowania umyslu ( mysli) ku dobru... osoby modlace sie ucza sie zmiany swiata na lepszy, ulzenia komus w zlej doli. Powiedzmy, ze zaprzestania wojen, znalezienia pracy, wyjscia z choroby, biedy etc... ku polepszeniu swojemu i innych, ale bywa... i z tego nawet niektorzy wierzacy nie zdaja sobie sprawy, ze tym wycwiczeniem umyslu , "modlitwa" w cudzymslowiu, mozna robic tez krzywde. Dla mnie jezeli ktos krzywdzi to absolutnie sie nie modli dlatego cudzyslow. I to bardzo czesto nie jest tak, ze dana osoba chce wyrzadzic jakas krzywde, planuje np.: tak jak Anita pewien rytualik. Ona to czesto robi bezwiednie. W kosciele stoi to pod nazwa "przeklenstwa", "zlorzeczenia"...
Mialam kiedys kontakt z czyms takim. Zostalam tym "obdarzona". Dziewczyna bardzo dlugo czekala na dziecko. Nie mogla zajsc w ciaze. Swirowala juz, dla mnie to byla sprawa na pograniczu nadajacym sie do specjalistycznego leczenie- chyba ja hormony dojezdzaly za mocno i walilo jej na leb. Opowiadala mi po czasie, ze omdlewala kiedy widziala kolejna kolezanke prowadzaca wozek. I zdarzalo sie jej w napadach nieszczescia i pewnej poroczunosci jasnej- umyslowej- przeklinac kolezanki matki. Przeklinac swoj i ich los... mowie ci koszmar. Sytuacja patowa. Tu trzeba sily i mocy uwielbienia zeby z tego wyjsc, bo sie zaczynaja dziec baaardzo niefajne rzeczy. To moze doprowadzic do nieszczesc. Jezeli sie juz wie w czym rzecz, nie mozna osoby takiej pozostawic bez modlitewnej pomocy. Kumpela wyszla z tego nieszczescia- zostala matka i skonczylo sie, ale ile modlitw bylo w jej intencji to leb maly. A wsytarczyloby tak , jak Anitka, pojechac po babie tez przeklenstwami. Oko za oko. To jest bardzo nieodpowiedzialne co Anita robi. Takie male skurwysynstwo. Jarus moze byc bezwiednym chujkiem i trzeba do niego docierac na inne sposoby.
Chcialabym abys pojal co znaczy miec moralnosc jak dzwon.
tak w uproszczeniu rzecz biorąc, to funkcjonują dwa podejścia do magii /rozumianej jako pewnej techniki zmiany stanu świata/:
Usuńpierwsze to użycie do tego jako wykonawców lub pomocników bogów, czy innych osobowych bytów nadprzyrodzonych... różnie próbuje się je do tego namówić: prośbą, groźbą, przekupstwem, czy jakoś tam inaczej... religie abrahamiczne oparte na Biblii dopuszczają jedynie prośbę i to tylko w maksymalnie "dobrych", altruistycznych celach... inne sposoby są zakazane jako niemoralne, złe...
drugie podejście zakłada brak takich osobowych bytów, a działanie magii bazuje na jakiejś "mocy" umysłu... jest to podejście czysto narzędziowe i w pewnym sensie "naukowe"...
/są jeszcze mixy jednego z drugim, ale już nie komplikujmy/...
jako że nie wierzę w istnienie tych istot nadprzyrodzonych, tedy bardziej mi pasuje to drugie podejście...
a kwestia moralności jest taka sama, jak przy używaniu każdego innego narzędzia... można nim komuś pomóc, można zaszkodzić, i wszelkie inne możliwe kombinacje, np. gdy pomagając jednemu szkodzimy /chcący lub niechcący/ drugiemu, lub odwrotnie...
tu Anita chce pomóc Malinie, przy okazji mniej lub bardziej szkodząc Jarkowi... czy jej coś z tego wyjdzie, tego jeszcze nie wiem, bo jutro rano wyjeżdżam, nie bloguję przez kilka dni i nie mam jeszcze koncepcji kolejnego odcinka...
natomiast czy Anita postępuje moralnie i odpowiedzialnie (lub nie) wybierając taki sposób pomocy, to już kwestia indywidualnej, subiektywnej oceny... jak najbardziej masz prawo uważać to za nieodpowiedzialność i skurwysyństwo, bo jako autor nikomu takich ocen nie narzucam...
Szkodzenie.Tylko po co? Dla jakiejs satysfakcji, czy po prostu podlosci?
UsuńMalina jest juz zaopiekowana, po co wiec znecac sie na Jarkiem? Chlop jak dotychczas szkodzi sam sobie... okalecza sam siebie.
Anita zrobi mu mniejsze lub wieksze kuku, tylko po co? Chlopa trzeba raczej z jego wlasnego goowna wyprowadzic, albo pozostawic samemu sobie , jezeli nie mamy sily, ani ochoty sie nim zajmowac.
kuku pedagogiczne... nie wiem, na ile to jasno z tekstu wynika, ale intencją Anity jest dać Jarkowi ostrzegawczo po nosie, aby zostawił Malinę w spokoju...
Usuńczy jej się to uda i czy w ogóle wtedy będzie skuteczne, to się okaże w kolejnych odcinkach... Anita wyraźnie zakomunikowała, że fotka to słaby rekwizyt pomocny do tego celu i nie zagwarantowała, że klątwa zadziała i Jarek cokolwiek poczuje...
za to Jarek wymyślił sposób, żeby wyrazić akt skruchy poświęcając nieco własnego zdrowia, ale nie zostało to odebrane zgodnie z jego oczekiwaniami, zaś według Anity pogonienie go przez Kaśkę może być nieskuteczne, może go tylko rozjuszyć i będzie już tylko próbował odegrać się na Malinie za sponiewieranie jego "męskiej dumy"...
trzeba przyznać jednak, że Anita działa trochę nadgorliwie, bo decyduje za Malinę, co dalej robić z tą sytuacją... ale to dodaje pieprzu tej postaci, że nie jest taka idealnie plastikowa, jakbyśmy oczekiwali od osoby, która zgłębia tak "poważną" dziedzinę, jak czarowstwo, magia, czy jak to tam nazwać...
Wiesz co? Lepiej bybylo gdyby Anita jakby szamanski taniec nad Malina wykonala aby uwolnic ja od badziewiarskich wyborow... bo Malina jest tez ( udawadnia to swoimi wyborami) "badziewiara" :)) Powinny sie panie odpimpac sie od Jareczka.- wedlug zasady wolnej woli... niech chla, niech sie okalecza i tnie, oby nie w ich poblizu, a zajac sie zmiana jakosci zycia Malinki. To byl by niezly pedagogiczny pstryczek.
UsuńJazesz to tendencyjne... zawsze zmieniamy swiat, nie siebie samych, wiec nic dziwnego, ze obie laski zabraly sie za "nauczanie" ( dzialania pedagogiczne) Jareczka. Nie ma wokol ciebie jakis normalnych lasek, zebys czerpal wzor do konstruowania postaci- wszystkie z problemami i dziwnym sposobem myslenia?
UsuńDalai Lama powiedzial kiedys ( tyle tylko, ze on posluguje sie medytacja, a nie tancami rytualnymi, czy tez nakluwaniem laleczek, albo zdjeciami z neta), ze trzeba robic ta medytacje zmieniajaca nas samych , jest zwolennikiem rzadkiego stosowania medytacji zmieniajacej swiat, bo to zawsze jest wpierniczanie sie w wole innych. Choc tez uwaza pewne medytacje zwiazane ze zmiana swiata (np.: typu pokojowe) za wlasciwe :)
Malina po prostu miałam dziwnego pecha... dwa lata miała normalnego chłopa, a ten tu nagle zgłupiał... to naprawdę się zdarza i chyba to już omówiliśmy...
Usuń...
pitu - pitu... Dalaj Lama /fajny luzak gość zresztą/ swoje, Buddha swoje, a cały buddyzm tybetański /zmiksowany z Bon/ jedzie na magii i co takim góralom zrobisz? :)...
ale tak, czy owak za kilka lat będą bileterami kolejki górskiej na Mont Czomocośtam, może jakieś stoiska z herbatą z masłem jaków hodowlanych będą prowadzić... i takie inne akcje... a ibrisa to sobie będzie można już tylko w zoo obejrzeć...
i to ostatnie będzie już naprawdę złe...
...
...
to już dawno zostało stwierdzone: mam w sobie "to coś", co przyciąga zwierzaki /inne niż ludzie/ i porypane panienki, ale czy musimy o tym publicznie?... skupmy się na temacie :)
"nagle zgłupiał"
UsuńNie ma czegos takiego. Nikt NAGLE nie glupieje. Moze Malinie NAGLE cos sie w szarych komorkach rozjasnilo?
Takie pytanko retoryczne, nie chce odpowiedzi. Kochales kiedys kogos? Bo mi sie wydaje, ze kiedy sie kogos kocha to sie o tego kogos walczy do konca, a nie dobija laleczkami Voodoo :) Albo odchodzi sie od kochanej osoby, jesli zawodzi przyjecie przez nia pomocy, i zostawia w spokoju, a nie msci bo on se paluch oblupal.
Ja tam od Maliny i jej glooopoty na odleglos bym sie trzymala. Ma kobieta miche, lozko, trawke z cmentarza do popykania ... niech sie uwali, poslucha radia, popyka faje, wyluzuje, nie otwiera drzwi Jarkowi, zajmnie sie suszeniem cmentarnych lupow i pozyje w spokoju:)
Pax!
"nagle" to tylko figura retoryczna... zapewne Jarek potrzebował odrobiny czasu do namysłu, co zrobić z informacją, że Malina zaszła i mu odbiło, że mimo wcześniejszych ustaleń chce być tatuśkiem, a antychoice'owe argumenty znał z mediów, tak jak każdy... takie rzeczy naprawdę się zdarzają: w obliczu zaistnienia niespodziewanej ciąży ludzie potrafią bardzo szybko zmienić poglądy z jedną lub drugą stronę, bo teoria to jedno, a real to drugie...
Usuń...
różnie ludzie się zachowują wobec kochanej osoby która ich krzywdzi /bo to akurat raczyłaś przegapić/, jednak najczęstszym odruchem jest zmiana znaku tej miłości na co najmniej niechęć, a nawet nienawiść... Malina wcale się nie mściła, ona po prostu się przestraszyła, a bojąc się powtórki sytuacji nożowniczej zgodziła się na pomysł Anity, aby takiej sytuacji zapobiec... bo jak doczytałaś, to był pomysł Anity, aby mieć na Jarka "haka", a Malina w swym lęku i bezradności poszła na to... zauważ powolną zmianę jej postawy: podczas wyprowadzki nie chciała, żeby Borek lał Jarka i dla niej był to koniec sprawy, gdy sama wyrównała rachunki... niestety Jarek owładnięty zaborczą miłością nie chciał tak tego zostawić i odbiło mu jeszcze bardziej...
być może Malina jest słabą osobą, podatną na sugestie: najpierw przez tydzień nakręcała ją "twarda baba" Kaśka, potem poddała się pomysłowi nowo poznanej bratowej, ale to nie jest jeszcze dowód głupoty...
Prawdopodobnie robisz teraz w terapii. Czy terapeuci zmieniaja osobe, o ktorej terapeutyzowany ciagle nawija jako o krzywdzicielu, czy mowia cos w stylu : "Zostaw to. Ty tu jestes i zajmij sie soba. Zrob cos dla siebie. Nie moezmy leczyc na odleglosc. Tu nie ma tego "fiuta". On nie przyszedl prosic o pomoc."?
UsuńMalina jest pod wplywem czarownicy ( wiedzmy) , ale ciekawe gdyby ta czarownica powiedziala jej: "Chodz. Zmienimy ciebie", to czy Malina nie zareagowalaby tekstem: "Pieprzcie sie, ze mna wszystko w porzadku. To ten ".uj" wszystkiemu winien"?
Wlasnie ... ta sugestywnosc Maliny. Tu trzeba kobiecie troche w glowie rozjasnic ... a Jarek- no coz niech zyje po swojemu, dopoki sie nie ocknie. Moze sie tez wcale nie ocknac.
To jakby woodoo czy coś w tym stylu. Widzę, że mieszasz magiczne wątki, aż strach , co z tego wyniknie...
OdpowiedzUsuńtrafne spostrzeżenie... mieszam (tak troszeczkę) :)
Usuńale po co strach?... to tylko serial...
Szczerze mówiąc już niejeden raz stosowałam takie dość konkretne wizualizacje wobec osób, których nie wolno mi było oficjalnie uszkodzić, zresztą kto by chciał iść do więźnia za jakiegoś wrednego typa!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Jarek się doigra!
to jest bardzo ciekawy temat filozoficzny: czy szkodzenie szkodnikowi to jest szkodzenie?...
UsuńSkoro na początku było powiedziane, że fotka się kiepsko nada, a potem jednak fotka została wykorzystana, to mam rozumieć, że to była jakaś ,,rzadka, ciężka do dostania fotka''? Na przykład naga fotka? Dlatego nada się do rytuału.
OdpowiedzUsuńPoza tym, trochę przypał, że Anita sama nie skupia się na krzywdzeniu Jarka, a zamiast tego wysługuje się innym obiektem/ facetem. Trochę kiepska moc, skoro trzeba czynić zło poprzez kogoś. Grunt, żeby on tak przypadkiem, w transie, nie poszedł w prawdziwym życiu i nie zadziobałtego Jarka, od tak, bez kontroli nad swoim ciałem, bo wtedy to już w ogóle byłoby strasznie. To by była moc na upierdzielenie dwóch osób na raz- jeden twój wróg nie żyje, a drugi twój wróg idzie za to do więzienia. Ale jako że Borek i Anita to para, to chyba mu laska tego nei zrobi.
Przy okazji, strach z taką czarownicą zerwać A nawet jak ona nie będzie cię już chciała, ale ma syndrom ogrodnika- nie chcę tego faceta, ale i tak nie oddam go nikomu- to nie dość, że cię rzuci, to jeszcze cię wykończy, by żadna inna cię nie dostała.
Dokladnie. Borek wspomagajacy "myslnie- mentalnie" czarownice w rytuale. Umeczajacy goscia i upadlajacy go...
UsuńWiem, ze zdarza sie w rytualach tego typu, miec osoby wspomagajace ow rytual na boku. Tych, ktorzy "ochraniaja" intencje rytualnikow , zyczacy osobom na "rytualach" czegos dobrego nigdy nie posluguja sie metodami myslnego okaleczania, czy tez bicia kogokolwiek- bo to zlo.
Borek i Anita w swoim rytuale wrecz zapraszaja zlo . Wspomagaja sie aby bylo zle i byl zaistnial element owego "pedagogicznego pstryczka".Bogowie , czy co?
Malina moze wielu rzeczy z wlasnego osobistego zycia im nie opowiadac. Oczywiscie nie musi, ale moze zatajac informacje mowiace cos na jej niekorzysc. Posuniecia przemawiajace na niekorzysc jej charakteru- osobowosci.
Jak na moj gust Anita bawi sie zle, a Borek jest totalnie zielony i ufa babce bezgranicznie. Daje sie prowadzic jak uczniak miszczyni.
trochę nie tak... główną robotę od strony technicznej wykonała jednak Anita w pracowni, czego akurat nie widzimy, do pomocy mając przy sobie Malinę, jej nastawienie mentalne...
Usuńjaki był w tym wkład Borka?... tego chyba nawet sama Anita nie wie...
kwestia zdjęcia... tak naprawdę, to wszystko rozgrywa się za sprawą umysłu... zdjęcie, przedmiot należący do obiektu klątwy, czy jakiś artefakt genetyczny to tylko rekwizyty wzmacniające uwagę... jedne bardziej się do tego nadają, inne mniej... według Anity fotka jest najgorsza... ciekawe, co ona zrobi, gdy się okaże, że guzik wyszło, że czar nie zadziałał?... jak wybrnie z tego Anita, która i tak się zaasekurowała, że może być fiasko?... ale nie spojlerujmy następnego odcinka...
tylko trzeba pamiętać o jednym: nie było celem tej całej zabawy zrobić źle Jarkowi, tylko zrobić dobrze Malinie, żeby ją uspokoić, żeby się nie bała, że Jarek znowu wytnie jej jakiś numer...
Czytalam kiedys bloga takiej czarownicy. Na istniejacej jeszcze blogowo interii. To bylo dobre 12 lat temu. Nie miala ona, pod swoimi postami zlych, nienawistnych komentarzy... raczej kolko zainteresowanych czytelnikow. Z tego co mi tam wychodzilo, byla w kims bez wzajemnosci zakochana. Facet mial ulozone zycie osobiste a ona cierpiala. Pamietam, ze probowala to chyba sama ze soba przerabiac. Jesli tak bylo, to wedlug mnie byla to pozytywna droga, bo przerabianie zycia w sobie, wyciaganie dobrych wnioskow prowadzi do dojrzalosci. A ona taka wlasnie lekcje odbierala, ale zdarzalo sie jej opisywac koszmary nocne... walenia w szyby, stuki , odglosy przsuwanych mebli... umiala to wyjasnic. Uwazala , ze swiat jest pelny takich dziwnych rzeczy. Nie bala sie. Kiedys napisala posta jak w nocy po przebudzeniu sie, zobaczyla obca twarz w lustrze... nie wiem jak potoczyly sie dalej jej losy, ale ... blog zostal wykasowany.
OdpowiedzUsuńJak sie czlowiek bawi, tak tez ma... przywoluje zlo- istnieje wiec obawa, ze szybko czlowieka ono nie opusci.
Dawniej tez czytalam Gregga Bradena - drzewiej byl technikiem w NASA- potem poszedl chyba droga new age. Opowiadal razu ktoregos o sesji z indianskim szamanem. Wszystkie jego techniki mialy sluzyc wzrostowi ludzkosci, nie jej "kopaniu". Opowiadal, ze to byl suchy rok, istnialo zagrozenie pozarem... Braden z szamanem wybyli na otwarta przestrzen. Facet odprawil spokojnie, bez mentalneg wysilku i tancow jakies modly- pochylil sie , podziekowal ...a za dwie godziny nawiedzil ich rzesisty deszcz.
Pamietam tez opowiesci niezyjacego juz Macka, blogowe pseudo Casanova. Jedna z jego siostr mieszkala przez dlugi czas w Afryce, az do jakiejs wojny plemienno- panstwowej. Potem na pakach nawiewali do swoich krajow. Opowiadala ona o pewnym Niemcu sklepikarzu sprzedajacym afrykanskie pamiatki. Dawal zatrudnienie lokalnym rzezbiarzom, chlopakom umiejacym dlubac, przy wypasie krow, w suchych patykach. Poskarzyl sie kiedys ow Niemiec kumplowi, ze strasznie mu towar ze sklepu wykradaja. Wchodza gadaja, biora bez kasy. Kumpel przyszedl z afrkanskim szamanem. Gosc pokrecil sie po sklepie... poplul w jeden rog , w drugi... cos tam pomamrotal. Po czasie zaczely do sklepiku splywac pokradzione klamoty z koperka i kasa w srodku, ze oni tych rzeczy nie chca, przepraszaja i niech sklepikarz przyjmnie kase za zabrony towar. :)
Bywaja tez inne przypadki, Afryka jest brdzo zabobonna, i np.: wioskowy szaman nagabuje dzieciaki aby np.: zrobily w ciagu dnia trzy zle rzeczy. Wieczorem przychodza pod jego "lepianke"i opowiadaja co nabroily.
Dlatego czary , bez wyrobionej moralnosci, a to kosztuje duuuuzo potu, sa zabawa bardzo kontrowersyjna, jak nie potepiana.
tu masz o tym deszczu... on to troche glebiej opowiada
Usuńhttps://youtu.be/1zUXDZIIQBc
w uproszczeniu to wygląda tak:
Usuńklientem jest Malina, to ona ma osiągnąć korzyść, poczuć się lepiej...
czy odbywa się to kosztem Jarka?... jeśli rytuał się uda, to pewnie trochę go zaboli, ale może /choć nie musi/ go wyleczyć z odruchów przemocowych, a może też z antyczojsu, któremu w chwili słabości uległ...
czyli ogólny bilans dla świata wyjdzie wtedy na plus :)
:) I tak ci nie wierze... probujesz to teraz ubrac w jakies inne slowa. Nagle nie chodzi o Jarka a o pomoc Malinie, a przeciez mowa byla, ze to ma byc rytualik skierowany na Jareczka, aby zabolalo i zeby odebral prdagogiczny cios. Coz z nich za pedagodzy amatorzy. Problem w tym, ze Jarek powinien, aby taka lekcje wlasciwie odebrac i umiec polaczyc zwiazki z przyczynami, byc obdarzony choc skromna wiedza o tym, ze jak zrobisz tutaj kuku to wraca. Odbiorcami owej nauki powinni byc tez Borek i Anita. I nie chrzan, ze to co robil Borek w ciemnym pokoju, to bylo tluczenie kolesia ku jego dobru... tak tluk, ze az sie mentalnie wycyckal z energii i padl. Coz za zaangazowanie.
Usuńpoczytaj dokładnie... od początku jest mowa o haku na Jarka, żeby dał spokój Malinie... rytuał nie miał na celu karania go, tylko /jeśli się uda/ ostrzeżenie, żeby się od niej odpieprzył...
Usuńa Borek?... faktycznie tłuk... najpierw za bardzo w to wszystko nie wierzył, potem się zaangażował aż za bardzo, więc padł...
Czasem takie wizualizacje naprawdę działają jak klątwa. W gimnazjum zdarzało mi się dręczyć oprawców :P. Teraz nie popieram zemsty, nawet takiej w myślach :P/ Ogółem dobry rozdział, uśmiałam się przy dialogach.
OdpowiedzUsuńgłównie o dialogi tu chodzi, bez nich ten serial byłby nudny, mdły...
Usuń