06 lutego 2022

GRAWITACJA UJEMNA (odcinek drugi)

Co prawda śmierć Jarka, już ex-faceta Maliny, była tylko żartem, jednak potwierdził to dopiero dzwoniący telefon. Borek spojrzał na wyświetlacz, po czym schował aparat z powrotem do kieszeni.
- W dupę se zadzwoń lamusie.
Taką miał umowę z siostrą, że ignorują gościa do czasu jej powrotu. Potem wrócił do studiowania puszki po piwie rozpłaszczonej ma pniu pobliskiego drzewa. Takiego efektu nie mogło spowodować nawet tornado. Borek rozejrzał się za dogodnym obiektem do kolejnej próby, ale nic takiego nie znalazł. Przyszedł mu za to do głowy teren po rozbiorce starego budynku, wystarczyło tylko trochę zboczyć po drodze do domu. To mógłby być dobry poligon na takie eksperymenty. Ale telefon znów się odezwał. Tym razem była to Anita, jego koleżanka z pracy. Ostatnio coś jej odbiło, wyraźnie postanowiła go zaliczyć. Właściwie był już bliski nagrodzić jej starania, umówić się z nią właśnie na dziś, był piątek, ale nagła wizyta Maliny, ta cała sprawa odsunęła temat dalej na liście priorytetów.
- No, co tam?
- ...
- Nie, dobrze się czuję.
- ...
- Dokładnie, musiałem wziąć na żądanie.
- ...
- Nie, nie pochlałem, tylko sprawy rodzinne, takie tam.
- ...
- Tak, to jest zabawne, że jak ktoś bierze taki dzień wolny, to znaczy że koniecznie musiał się uwalić poprzedniego dnia. Co za dziwny naród?
- ...
- Ja wiem, że głównie po to wymyślono, ale bywają też inne ważne powody, coś może wyskoczyć nagle.
- ...
- Żadna tragedia, po prostu siostrze musiałem pomóc.
- ...
- Tak, już wszystko załatwione. Ale tak sobie teraz pomyślałem, skoro już zadzwoniłaś, że może byśmy razem coś zjedli wieczorem?
- ...
- Po prostu u mnie.
- ...
- Tak, rano też...
- ...
- Powiedzmy, że o dwudziestej.
- ...
- To czekam.
Anita znała adres, była już kiedyś u niego na jakiejś większej imprezie. Przyniosła wtedy świetną marychę, bardzo dobry pomysł zresztą, bo dzięki temu nikt się za bardzo nie uwalił, nikt nie narobił bydła. Jednak za tym zaproszeniem nie stała tylko sama czysta chuć, tylko jeszcze coś innego. Dziewczyna interesowała się magią, zjawiskami paranormalnymi, ezoteryką i tym podobnymi sprawami. Nawet miała ksywkę "Wróżka", bo wszystkie laski w firmie ganiały do niej na wyścigi, żeby im stawiać karty. Jego ten temat nigdy nie kręcił, ale tym razem...
Tak sobie wizualizując walory cielesne Anity doszedł do zaplanowanego miejsca akcji. Nie dojrzał żadnych pijaczków, którzy czasem również tam zaglądali, więc teren był czysty. Za to obiektów do celowania wiele, jakieś cegły, stare beczki, różne inne bliżej niezidentyfikowane graty. Pierwsza próba na leżącym pustaku była niewypałem.
- Za bardzo usiłujesz, Borek, za dużo myślisz.
Na chwilę zamknął oczy, rozluźnił się, po czym nagle znów wyciągnął dłoń w kierunku pustaka. Ten zaś odskoczył na kilka metrów. Za nim następny, po nich przyszła kolej na starą skrzynkę po czymś tam. Truchło uderzyło o ścianę, po czym się rozleciało. Tak się bawił około godziny odkrywając różne możliwości. Okazało się, że nie tylko dłonie ułożone w shotei dają żądany efekt. Palce emitowały skupioną wiązkę dziwnej mocy. Odkrył to celując w szyby, które jakimś cudem przetrzymały demolkę. Każda próba była udana, Borek czuł się jak w jakimś transie, problemem była jeszcze intensywność impulsu. Bo to były właśnie impulsy, nie dawało niestety rady utrzymać dłuższego oddziaływania. Wreszcie Borek poczuł się mocno zmęczony, wręcz bardzo mocno zmęczony. Za bardzo go to nie dziwiło, ta moc skądś się przecież musiała brać, zaś to, że to była jego własna energia życiowa wydawało się dość oczywiste.
- Na dziś fajrant.
Na placyk Borek szedł dość dziarskim krokiem, ale do domu już po prostu człapał. Gdy dotarł do siebie, od razu rzucił się do lodówki. Gdy gastrofaza minęła, poczuł się bardzo śpiący. Zważywszy na jego wieczorne plany zwalenie się na łóżko było najlepszym pomysłem. Ostatnią czynnością było nastawienie alarmu telefonu na dziewiętnastą.
...
- Borek, masz jakieś krople?
- Do czego?
- Do dupy! Musiałeś w oko? Całe mam czerwone.
Anita stała nabzdyczona w drzwiach łazienki ubrana w płaszcz kąpielowy Borka strojąc nienawistne miny. On zaś zarechotał obleśnym śmiechem.
- Niestety nie jestem iksmenem. Nie kontroluję aż tak tych spraw.
- Iksmenem mówisz?
- Pewnie jest jakiś taki, z taką specjalnością.
- Supercumshooter. Byłby pewnie gwiazdorem porno.
- Już widzę powybijane oczy i zęby jego panienek.
Tym razem Anita zaśmiała się równie obleśnie. Borek nie bez powodu wspomniał o iksmenach. Chciał dziewczynę naprowadzić na temat super mocy. Przy okazji nie mógł sam się zdradzić. To postanowił sobie już podczas ćwiczeń na placyku. Że nikt nie pozna jego sekretu, bo kłopoty będą nie do przewidzenia. Za to rybka połknęła haczyk i od tego momentu mieli oboje temat do rozmowy, właśnie ten, na który Borek liczył, że wiele się dowie. Doszło wręcz do tego, że Anita wpadła w goniosłowomatyzm, on zaś tylko od czasu do czasu wtrącał jakieś zdawkowe pytanie. Dowiedział się na przykład, że moce magiczne zwykle są wrodzone, ale musi zaistnieć coś, jakiś czynnik, aby komuś się ujawniły. Tych zaś bywa wiele różnych, rozmaitych. Na przykład regularne praktyki medytacyjne takiego, czy innego typu. Albo doświadczenie psychodeliczne. Albo też jeszcze jakiś gwałtowny wstrząs, tak psychiczny, jak fizyczny. Niestety Borkowi nic nie pasowało. Próbował kiedyś jakichś medytacji, ale nigdy go to nie kręciło, nie wciągnęło. Nie próbował za to psychodelików. Jedyny narkotyk, jaki znał, to alkohol. No, i może jeszcze marychę, pod warunkiem, że ktoś się uprze tak ją nazywać. Ale to też wszystko niedogłębnie, bez większego zaangażowania. Według Anity czynnikiem wyzwalającym siddhi, czyli dziwne moce, mógł być też seks. Ale tylko taki wyjątkowy seks, po tybetańsku. Gdyby nie własne doświadczenie, to Borek uznałby wykład Anity za kompletne banialuki, teraz jednak słuchał jej bardzo skupiony. Tylko przy tym seksie stracił powagę na chwilę:
- A jak to jest po tybetańsku?
Anita jednak nie dała się zbić z pantałyku:
- Tobie to chyba nie grozi. Trzeba być z jedną dupą przez długi czas, ale to dopiero przedwstępny warunek.
- Czy to propozycja?
Dziewczyna nadal zachowywała powagę:
- Tylko informacja. Zaproponować mogę najwyżej kolejną rundkę, tylko proszę cię o jakiś inny finał. Oko dalej mnie piecze.
Ale zanim doszło do tej rundki, nie po tybetańsku bynajmniej, to Borek jeszcze się dowiedział, że czynnikiem wyzwalającym może być dowolna kwantowa spontaniczna fluktuacja lokalna w mózgu, bez określonego, widocznego powodu. Potem Anita zawiesiła dalszy wykład, ale zanim przeszła do rzeczy, usprawiedliwiła się ludową mądrością:
- Z pełną buzią się nie gada.
- Chyba że po tybetańsku?
- Khetyh...
...
Poranek mieli oboje również nietybetański. Potem znowu słowotok Anity, ale Borka to bynajmniej nie nużyło. I tak na zmianę, całą sobotę z przerwami na jakieś jedzenie. Co prawda ciągnęło go też trochę na placyk, poćwiczyć, ale uznał, że taka randka tylko dobrze wpłynie na jego dalsze postępy. Za to w niedzielę rano Anita pogmerała w swojej torebce i wygrzebała pięknie, profesjonalnie ukręconego spliffa.
- Z tego wszystkiego zapomniałam, że to mam.
Dym świętego zioła spowodował, że zrobiło się jakby trochę bardziej tybetańsko. Dla Borka zaś zaszło jeszcze jedno wydarzenie. Gdy Anita okupowała łazienkę, postawił na parapecie puste pudełko po papierosach, po czym wycelował weń palec. Kartonik ani myślał nawet drgnąć.
 
CIĄG DALSZY NASTĄPI

36 komentarzy:

  1. Czytam , czytam... doczytalam do Borka znecajacego sie na pustakach. Umeczyl sie chlop przerzucaniem cegielek i juz pomyslalam, ze z randki nici wyjda. Nie sprosta zadaniu, bo moce wykorzystal ...a on sie rozogierzyl . Weekend przezyl. Anitke uszczesliwil... Coz za ezoteryka! No ale skoro partnerka jest wrozka, to co zrobic? Nic nie zrobisz?
    Tak na marginiesie. Doplodzili ludnosci swiatu, czy Anitka sie zabezpieczyla? Mam nadzieje, ze nie bedzie kolejnego podbitego oka. Dla odmiany- teraz ona bedzie chciala zostac matka, a on , ze marsz na zabieg !:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak chłop poje i potem pośpi, to jest gotów randkować...
      skoro Anitka jest wróżką, czy inną czarownicą, to chyba kwestie zabezpieczeń ma opanowaną?... chyba, że chce gościa upolować na brzunio, nawet nie pomyślałem o takim wariancie dalszego ciągu...

      Usuń
    2. Chlopem nie jestem ( pojde, sprawdze czy wszystko mam na wlasciwym miejscu, bo kto tam wie(?)) to nie wiedzialam , ze jak chlop poje i pospi to jest gotow:)
      Wiesz? Jesli Anitka sprawy zabezpieczenia na wrozbiarstwie bedzie opierac, to czarno to widze. I to napalenie Anitki na Borka, dopraszanie sie o wspolny weekend dobrze nie wrozy. Kobiety maja moc w omamianiu. Moze nia byc i brzunio:)

      Usuń
    3. czarowstwo to nie tylko wróżbiarstwo, ale i na przykład jakieś ziołowe patenty, czy coś takiego... że też Borek nie pomyślał o tym i zamiast siostrę wozić na dworzec, to mógł posłać ją do Anitki, taniej by pewnie wyszło, a może nawet gratis?... ale nie mogę konstruować postaci idealnych, bez skazy, za sztucznie by to było, zbyt plastikowo...
      po za tym, to on dopiero w ostatniej chwili poznał, że jest coś "po drugiej stronie lustra", wszystko szybko się odbyło, a wcześniej te anitkowe czary mógł traktować z dużym przymrużeniem oka...

      Usuń
    4. Jakis taki pierwotny sie robisz:) W zamierzchlych czasach bab zielarek bylo niemalo, a jednak sprawy antykoncepcji kulaly. Nie ma to jak wspolczesna medycyna. Na ziolkach daleko sie nie zajedzie- Moga trawienie wspomagac, stolec regulowac, ale.. dzisiaj predzej alergie wywolaja (kupa alergikow na swiecie) , niz ciaze usuna:))

      Usuń
    5. nauka idzie do przodu, więc w czarowstwie też chyba jakiś postęp technologiczny powinien być...

      Usuń
    6. No tak. Juz na miotlach nie lataja tylko z paralotni korzystaja :)

      Usuń
    7. na pewno latają na odkurzaczach, do tego wiele na bezprzewodowych i samobieżnych, na miotłach już tylko u Amiszów :)

      Usuń
    8. Ania ziół poronnych jest sporo do wyboru do koloru; Szałwia, Rumianek Krwawnik, Dziurawiec i herbata z Liści Maliny ( Herbata malinowa jest najsmaczniejsza a jaka przydatna) Poszukaj w Google Nalewki pro choice to się przekonasz, Wcale truć się hormonami, tabletkami antykoncepcyjnymi nie trzeba wystarczy tydzień przed okresem dwa razy dziennie pić sobie taką herbatkę. A nalewkę pro choice po dwa kieliszki dziennie przez tydzień jakby test wyszedł pozytywny . Jak widzisz czarownice mają swoje sposoby?;-)))

      Usuń
    9. Julianne:)
      Nie czaruj. Aby ciaze usunac to kobieta musialaby takich herbatek z lisci malin opic sie chyba hektolitrami, toz to w koncu nie zalegajacy w jelitach kal, ktory przepedzaja ziolka na rozwolnienie.
      Mam rozumiec ze herbatka z lisci malin zostala przez Ciebie przetestowana i z opresji wybawila?
      Czytalam kiedys tam o kobietach w dawniejszych czasach i ... pomimo bab zielarek, usuwania ciaz, checi i dziwnych metod zwiazanych z pozbywaniem sie niechcianych plodow- nie mialy skutecznych srodkow anytkoncepcyjnych.
      Ta herbatka, czy tez nalewka z malin... no coz u jednej wywola rozwolnienie a u trzydziestu ani rusz:)

      Usuń
    10. A tak swoja droga, coz za dziwny zbieg okolicznosci:) Macie podobne zainteresowania Ty i Pkanalia? Parapsychologia i inne czary mary?
      Ktore na ktorego wplynelo? :))

      Usuń
    11. @Ania...
      mnie się wydaje, że te podobne zainteresowania powstały zupełnie niezależnie od siebie... tylko mam wątpliwości, czy to u mnie jest na tyle intensywne, aby to od razu tak nazywać... ot, tylko tak z doskoku coś mnie zaciekawi, skupi uwagę, ale "zainteresowania" to chyba drobna przesada...

      @Julianne...
      też chyba trochę przesadzasz... co prawda jest mnóstwo ziółek antykoncepcyjnych i poronnych, niestety są zbyt lajtowe i ich skuteczność jest mocno dyskusyjna... największy hardkor to chyba mięta polej, ale ma bardzo trudne do wychwycenia okno terapeutyczne i jej stosowanie to rosyjska ruletka: jedna kobitka poroni, druga się ciężko zatruje i nic poza tym, a trzecia nic nie poczuje...
      tak więc niestety Ania ma sporo racji: dawne zielarki nie miały jednoznacznie skutecznego narzędzia, aby wybawić klientki z kłopotów będących skutkiem pecha... o wszystkim decydowały uda: uda się, albo się nie uda...

      Usuń
    12. Ania i PKanailia
      Jesteście niedouczeni w temacie aborcji domowym sposobem więc czytajcie i słuchajcie , bo nie będę powtarzała ;-))))

      Tu macie o nalewce, o której wspominałam
      https://rodzimowiedzma.pl/ziola-poronne-aborcja-laka-protest/
      O ziołach poronnych
      https://dotykczulosci.pl/seks/jakie-ziola-dzialaja-poronnie/
      O przyspieszeniu okresu
      https://dimedic.eu/pl/wiedza/przyspieszenie-okresu-sposoby-tabletki-luteina-ziola
      Ciekawie o herbatce z liści malin
      https://doulamarta.pl/2021/04/27/herbata-z-lisci-malin-w-ciazy/
      Materiałów na Internecie jest teraz mnóstwo na ten temat, wystarczy po klikać w Google. Nie zawsze są to potwierdzone badaniami naukowymi, ale jednak jakieś zioło było używane do poronień. I jest to metoda sprawdzona i wynikająca z doświadczeń osób ,które jej używały .

      Usuń
  2. Powiem Ci, że trochę mało prawdopodobne to wszystko. No bo żeby od razu pustaki? Nie, to tak nie działa! Ćwiczenia z mocą zaczyna się od papierków, zapałek, już moneta jest wyzwaniem. Powiem ci, że są na świecie ludzie, którzy nie potrafią przesunąć mocą nawet wykałaczki. A on tak od razu pustaki? I powiem Ci jeszcze, że to jest błogosławieństwo tej mocy, bowiem do bardziej spektakularnych umiejętności dochodzi się mozolną, żmudną pracą. A to sprawia, że moc masz wtedy opanowaną i nie wyrywa się ona spod kontroli. On powinien zacząć od tego kartonika po papierosach.
    I lepiej, żeby nie próbował latać, bo się zabije na pierwszym słupie od latarni. Moc trzeba naprawdę dobrze poznać i nauczyć się nią sterować, żeby jej używać do takich celów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecież to jest naturszczyk... oni są jak trzmiele... taki trzmiel lata dlatego, bo nie wie, że nie powinien umieć...
      tak w ogóle, to szacowanie niektórych prawdopodobieństw w uniwersum komiksowego fantasy to zaiste ciekawe zajęcie...

      Usuń
    2. Ech, wszyscy powtarzają tę bzdurę. Tak, zgadza się, jakiś naukowiec obliczył, że trzmiel nie może latać i wszyscy to podchwycili i powtarzają jako dowód na wyższość ducha nad ciałem. Ale o tym, że on popełnił szkolny błąd, który już dawno został sprostowany, cisza jak po śmierci organisty! Facet nie wziął pod uwagę energii sprężystości skrzydeł, potraktował je jak nieodkształcalne płaszczyzny.

      A naturszczyk nie umiałby tak kierować swojej mocy. To wszystko jest nieprawda, lipa i antypolska propaganda!

      No, chyba, że to fantastyka. To wtedy sorry...

      Usuń
    3. w tym odcinku bohater jeszcze nie umie za dobrze kontrolować swojej mocy, ale szybko się uczy...

      Usuń
  3. Znaczy seks osłabia własności paranormalne, w końcu tu tez spora moc jest potrzebna, tym bardziej w maratonie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie nie wiadomo, może to wszystko stąd, że była akurat niedziela?...

      Usuń
  4. O telekinezie poczytaj sobie tutaj, w linku masz ćwiczenia …
    https://dprvrn.ru/pl/chto-nuzhno-chtoby-osvoit-telekinez-obuchenie-telekinezu-v-domashnih/


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chętnie przeczytam, bo właśnie kombinuję, co zrobić, żeby piwo ze sklepu samo się znalazło u mnie na stole...

      Usuń
  5. I kto by pomyślał, że jedna randka tyle rozmaitych mocy wyzwoli, w tym paranormalne? Ale co się dziwić, gdy z ziołem i wróżką w parze?
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie bardzo, to nie randka tak zadziałała, zajrzyj do pierwszego odcinka...

      Usuń
  6. Niech moc twa rośnie niezależnie od seksu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja?... aha, rozumiem, chodzi o to, kiedy nastąpi kolejny odcinek? :)

      Usuń
  7. Czyżby stracił moc?!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się powinno wyjaśnić w następnym odcinku...
      tak się konstruuje wiele seriali: na koniec odcinka zdarza się coś dziwnego, czytelnik/widz ma ból głowy i z wywieszonym językiem czeka na ciąg dalszy :)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. no popatrz, a mnie się zdaje, że nic zbyt specjalnego się nie dzieje :)

      Usuń
  9. Zdaje się, że wielu joginów uważa pojawienie się magicznych mocy po medytacjach jako niepotrzebne rozpraszacze i nawet polecają je ignorować, bo ,,nie po to medytujemy''. Jednak jako prosty człowiek lubiący praktyczne rzeczy powiem, że takie moce bardzo by mi się przydały. Chociaż zamiast superhero, zostałabym super czarnym charakterem.
    Jak dla mnie to pani Anitka nie ma racji twierdząc, że moce manifestują sie po medytacji i po traumatycznych/ silnych przeżyciach. Jak dla mnie dałyby radę obudzić sie po jakimś czasie zbierania w sobie doświadczeń życiowych i wtedy wystraczy tylko jedna kropla do ptrzelania czary i zapoczątkowania mocy. Co do tybetańskiego seksu, to czy chodzi tutaj o seks tantryczny? To chyba największa nuda jaką kiedykolwiek człowiek wymyślił- wielogodzinne ruch...to nie moja bajka. Dlatego tym bardziej wątpię, żeby miało wyzwolić jakieś moce. Chociaż może i mogłoby- z nudów mózg zaczyna być bardziej kreatywny, więc może coś by sie odblokowało po takiej tantrycznej sesji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że sposoby, czy okoliczności pozyskania magicznych zdolności to jedno, a drugie to co z nimi robić, gdy nagle się okaże, że je mamy... faktycznie, istnieje taki pogląd, że te moce, jako efekt uboczny, to tylko taka przeszkadzajka, na którą lepiej nie zwracać uwagi, bo łatwo się można do niej przywiązać i zboczyć na jakieś dziwne manowce... ale funkcjonuje też takie podejście, że można używać magii jako narzędzie do wewnętrznego rozwoju, aczkolwiek z zastrzeżeniem odpowiedzialnej kontroli nad tym... trochę to jest podobne, analogiczne do używania psychodelików: osoba niekompetentna i nieodpowiedzialna prędzej narobi gnoju i rozpieprzy sobie psychikę, niż coś sensownego osiągnie...
      ...
      tak, chodziło o seks tantryczny, ale nie chciałem zamulać tekstu słowami, które dla niektórych mogą się okazać za trudne, a nie każdemu się chce guglać... dokładnie tak zrobiła Anita, zakładając że Borek nie wie, co to znaczy "tantryczny"... co prawda "po tybetańsku" też brzmiało tajemniczo, ale jakoś łatwiejsze do ogarnięcia... poza tym chodziło też o pewien efekt humorystyczny: skoro jest "po francusku", "po grecku", czy "po hiszpańsku", to dlaczego nie miało by być "po tybetańsku"?...
      p.s. w filmie "Młode wilki 1/2" pojawia się "po maltańsku" i do końca nie wyjaśnione jest, jak to ma wyglądać :)

      Usuń
    2. Bardziej się identyfikuję z podejściem, że można sobie używać magii, jeśli nas to rajcuje, byle odpowiedzialnie. Wszystko jest dla ludzi. Z tymi psychodelikami to ostatnio ktoś zachwalał, że grzybki pomagają ludziom, którzy mają problemy z jąkaniem się- podobno działa genialnie, bo coś tam naprostowuje w psychice.
      Po maltańsku. Nawet z niczym mi się to nie kojarzy oprócz psa maltańczyka. Malta jest raczej wierząca, więc po maltańsku to może będzie tak po bożemu?

      Usuń
  10. Zajefajnioza! Najbardziej intryguje mnie puste pudełko po papierosach. "Khetyh" mnie rozrzewnił na skutek... nie, nic, nieważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak nieważne, to nieważne, niemniej jednak intrygujące :)

      Usuń
  11. Żeby oko podbić nie potrzeba super mocy. A przeciwnik obezwładniony na długi okres czasu, jak to pierońsko boli... Nie żebym doświadczyła czy coś :P Znaczy... Po prostu chcę zapomnieć xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Borek nie podbił Anicie oka, on je tylko niechcący... hm... jak by to tak subtelnie nazwać, żeby nie było zbyt porno? :)

      Usuń