Malina i Kaśka wyszły z mieszkania Rudej, jednak Anita jakoś nie kwapiła się do tego pozostając na swoim miejscu.
- Ja też czuję, że to jeszcze nie koniec.
Roxy milczała popatrując z pobłażliwą czułością, a także zaciekawieniem na Malę, której nigdy dotąd nie widziała naburmuszonej. Wreszcie zaczęła:
- Młoda, wyluzuj poślady. Ja rozumiem, że...
- Nie chcę o tym rozmawiać!
Z odsieczą przyszła Anita:
- My też nie chcemy rozmawiać o mirkowym siusiaku, tylko zupełnie o czymś kompletnie dalekim od tego.
- Nitka!
Po tym skarceniu Anity Ruda zwróciła się do Mali:
- Kochanie, wytęż teraz swoją pamięć i spróbuj sobie coś przypomieć, jakieś drobiazgi, jak jeszcze byłaś tam u nich.
- U Benges?
- No. Jak was traktowały? Ciebie, Pamalę?
- Bardzo miło, przyjaźnie i życzliwie.
- A gdzie tam u nich mieszkałyście?
- Miałyśmy swój domek do dyspozycji. Tylko najpierw musiałyśmy go sobie odgracić, posprzątać. Sporo roboty było. Ale potem przyszedł taki wujek, pomagał nam. Staszek mu było.
- Stary? Młody?
- Po latach to ja tak nie wiem...
- W wieku Pamali? Starszy?
- Nie, młodszy.
- Jak ten twój Mirek?
- Nie, jeszcze młodszy. Coś tak jak Borek. Pracował, sporo gadał z nami, tak w ogóle fajny koleś. A potem zostawał na noc. Po prostu mieszkał z nami.
- Na noc z Pamalą?
- No przecież nie ze mną! Tamte rzeczy co wiecie to były później, jak już od nich uciekłyśmy. Pamiętam jeszcze, że ten Staszek fajnie śpiewał. Zwłaszcza przy malowaniu, czy takich innych pracach.
- To już zostawmy. A co jadłyście, jak się zaopatrywałyście?
- Był sklepik, była też stołówka, taka wspólna. Potem Pamala zaczęła chodzić tam do nich do pracy, były warsztaty tkackie, takie tam inne różne. Było też na przykład tak, że...
- Nie, stop! Ruda, to nie ta uliczka. Rozkminka relacji gospodarczych w tej wiosce do niczego nas nie doprowadzi.
- To teraz ty pytaj, jak jesteś taka mądra.
Więc Anita zapytała:
- Jak tam czarowano? No wiesz, czy sabaty jakieś były, czy się spotykały jakoś? Jak traktowały Pamalę od tej strony?
- Chodziła tam do nich, ale tak dokładnie, co robiły... Siostry, ustalmy może coś, co zresztą wiecie. Pamala nigdy mnie nie uczyła magii tak, jak wy, czy Ciocia Lala. Jak odkryła kiedyś, że mam jakąś moc, to pokazała mi parę ćwiczeń, parę prostych zaklęć, ale nic więcej. Trochę coś podpatrzyłam, ale też niedużo. Nie miałam czasu, ciągle miałam jakieś zajęcie. Mala zrób to, Mala zrób tamto. Potem przy domu to już tylko ja robiłam. No, i Staszek, takie męskie prace różne. Jemu też dużo pomagałam.
- No, i teraz wiemy, dlaczego Kaśka jest taka dumna, że w klubie wszystko działa, jak w zegarku. Bez naszej Turbiny by ten kurnik jebnął i ja wcale teraz nie żartuję. Dobrze kochana, ale mówiłaś też kiedyś coś na temat szkoły.
- Była tam szkoła. Taka może trochę dziwna, bo były tylko trzy klasy. Dwie podstawowe, starsza i młodsza, i trzecia najstarsza, zawodowa się mówiło. To miało status technikum rolniczego, po pierwszym roku nauki dostałam świadectwo, formalnie to się nazywało ukończenie pierwszej klasy. Ale już wtedy umiałam zasuwać na ciągniku.
- Bo ty zdolna dupa jesteś. A inne dzieciaki?
- Co inne dzieciaki?
- No wiesz, równieśnicy, reszta. Dogadywałaś się z nimi?
- Spoko, normalnie było. Choć czasem tak...
- No?
- Czasem miałam wrażenie, że uważają mnie za jakąś...
- Gorszą? Dziwną? Inną?
- Nie! Właśnie lepszą. Ale nic więcej nie umiem powiedzieć. Dziewczyny, niech dotrze do was, że ja jeszcze była straszna siusiara wtedy.
- Dziecięca percepcja jest najczystsza. Ale chyba coś mi świta.
Anita zmarszczyła na chwilę czoło, po czym podjęła dalej:
- Ciocia Lala mówiła kiedyś, że Bengeski są zabobonne. Znaczy mają jakąś religię. Wiesz coś może o tym Maleczko?
- Nic. Znaczy niewiele. Były różne spotkania tych czarownic, ale dzieciaki tam nie miały wjazdu. Tylko pełnoletni. Po jakimś takim spotkaniu Pamala wróciła do domu wkurwiona jak nigdy. Coś mówiła, że wybraną sobie wybrały. Nic nie rozumiałam, co ona rozmawiała. Potem od kogoś się dowiedziałam o tym dilu za mnie, że już jestem ich.
- Jak powiedziałaś? Wybraną? To chyba jesteśmy w domu.
Nita i Ruda spojrzały na siebie, po czym zgodnie kiwnęły głowami. Tylko Mala patrzyła to na jedną, to na drugą, wreszcie spytała:
- Siśki, o co tu chodzi?
- O to chodzi, że jesteś dla nich jakoś ważna.
- Dokładnie. Aż mnie korci, żeby ci ściągnąć majtki i sprawdzić, czy nie masz jakiejś dziwnej plamki na dupie. Tak działają wszystkie religie. Wystarczy taka plamka, po czym ktoś idzie na piedestał. Albo na stos.
- Na krzyż, do kotła, to już jest bez znaczenia.
- Ciocia Lala już mnie badała.
Roxy spojrzała na Malę jakby zaskoczona:
- Przepraszam, czy chcesz powiedzieć, że zaglądała ci do dupy?
- Nie do dupy, tylko do mocy.
- I co znalazła?
- Nic. Nic szczególnego przynajmniej.
- Bo nie jest zabobonna. Przecież Nita mówiła przed chwilą, jak działa każda religia. Tworzy iluzje tam, gdzie niczego nie ma. Tymczasem moc jest jak cipa. Każda inna, różna, przy okazji taka sama.
Gdy wszystkie się wyśmiały Anita podsumowała:
- Puenta jest prosta. One tu wrócą.
- Czyli działamy po staremu. Jutro Młoda jesteś dalej pod ochroną.
- Czyli mam drugą randkę w furgonie.
- Co takiego? Co tam mruczysz pod nosem?
- Nieważne. Ja tak tylko do siebie. Ale jeśli jutro wieczorem Kaśka znowu komuś spuści łomot, to może być fajny dzień.
Anita i Roxy udały oburzone miny i któraś spytała:
- Ależ Turbinko, aż tak cię fascynuje przemoc?
- Jaka znowu przemoc? Kaśka nie stosuje żadnej przemocy, tylko szybki, prosty wpierdol. Piękne, bo skuteczne.
Do rana Anita, Roxy i Mala nie pospały zbyt długo, nawet na szybkie spanie nie było zbyt wiele czasu. Zaś rano Misiek uraczył je kawą, jak mawiała Ruda: może nie pleciugową, ale za to domową. Pomijając poranny rozgardiasz łazienkowy dalej poszło według grafika, czyli Roxy zawiozła Malę do klubu, za to Anita pojechała do domu po Borka, który już dzwonił dwa razy pytając, czy ma nią czekać, czy jechać sam do firmy miejską komunikacją. Za to będąc już w firmie podejrzanie często ganiała do toalety. Bynajmniej nie fizjologia za tym stała, lecz potrzeba dyskrecji podczas użycia szklanej kuli. Ale sam kuferek ją zawierający nie sprawiał kłopotów zwracając uwagę, wystarczało zaklęcie maskujące. Nita rzadko używała magii w pracy, ale tym razem taka była po prostu konieczność. Za to Mala odbyła swoją drugą randkę z Mirkiem, tym razem już nieco dłuższą, zaś gdy spotkała Kaśkę oznajmiła podczas rozmowy:
- Wiesz, bałam się trochę, że będzie kręcił nosem, a on mi na koniec mówi, że on chce kupić od ciebie ten nasz klubowy furgon.
- Tylko się nie uwarunkujcie od tego furgonu. Podobno tak powstają parafilie. Słyszałam o takiej akcji, że... Dobra, ale o czym my teraz gadamy? Posłuchaj lepiej, jaki ja mam pomysł.
Tu Kaśka szybko przeszła na hisslang, bo nie były same w klubowym barku. Dopiero po chwili spytała po ludzku:
- Jak ci się to widzi?
- No. Jak jakiś złol ma znowu od ciebie oberwać, to ja chętnie.
- Niekoniecznie taki musi być finał. Tylko jest tu jeden szkopuł, że ja tego zaklęcia, co ci mówiłam za bardzo nie umiem. Za cienka jestem jeszcze na to. Malina też tego nie zrobi.
- To w czym problem? Dzwonimy do Nity i Rudej. Kto, jak nie one?
- Już z nimi gadałam. Tylko ty jeszcze musisz się zgodzić.
- Przecież już się zgodziłam.
Zaś gdy Mala skończyła swoją pracę Kaśka odwiozła ją do szkoły. Według wcześniejszych ustaleń miała na nią czekać pod gmachem do końca zajęć. Czekała. Aż się doczekała.
CIĄG DALSZY NIEBAWEM
- Ja też czuję, że to jeszcze nie koniec.
Roxy milczała popatrując z pobłażliwą czułością, a także zaciekawieniem na Malę, której nigdy dotąd nie widziała naburmuszonej. Wreszcie zaczęła:
- Młoda, wyluzuj poślady. Ja rozumiem, że...
- Nie chcę o tym rozmawiać!
Z odsieczą przyszła Anita:
- My też nie chcemy rozmawiać o mirkowym siusiaku, tylko zupełnie o czymś kompletnie dalekim od tego.
- Nitka!
Po tym skarceniu Anity Ruda zwróciła się do Mali:
- Kochanie, wytęż teraz swoją pamięć i spróbuj sobie coś przypomieć, jakieś drobiazgi, jak jeszcze byłaś tam u nich.
- U Benges?
- No. Jak was traktowały? Ciebie, Pamalę?
- Bardzo miło, przyjaźnie i życzliwie.
- A gdzie tam u nich mieszkałyście?
- Miałyśmy swój domek do dyspozycji. Tylko najpierw musiałyśmy go sobie odgracić, posprzątać. Sporo roboty było. Ale potem przyszedł taki wujek, pomagał nam. Staszek mu było.
- Stary? Młody?
- Po latach to ja tak nie wiem...
- W wieku Pamali? Starszy?
- Nie, młodszy.
- Jak ten twój Mirek?
- Nie, jeszcze młodszy. Coś tak jak Borek. Pracował, sporo gadał z nami, tak w ogóle fajny koleś. A potem zostawał na noc. Po prostu mieszkał z nami.
- Na noc z Pamalą?
- No przecież nie ze mną! Tamte rzeczy co wiecie to były później, jak już od nich uciekłyśmy. Pamiętam jeszcze, że ten Staszek fajnie śpiewał. Zwłaszcza przy malowaniu, czy takich innych pracach.
- To już zostawmy. A co jadłyście, jak się zaopatrywałyście?
- Był sklepik, była też stołówka, taka wspólna. Potem Pamala zaczęła chodzić tam do nich do pracy, były warsztaty tkackie, takie tam inne różne. Było też na przykład tak, że...
- Nie, stop! Ruda, to nie ta uliczka. Rozkminka relacji gospodarczych w tej wiosce do niczego nas nie doprowadzi.
- To teraz ty pytaj, jak jesteś taka mądra.
Więc Anita zapytała:
- Jak tam czarowano? No wiesz, czy sabaty jakieś były, czy się spotykały jakoś? Jak traktowały Pamalę od tej strony?
- Chodziła tam do nich, ale tak dokładnie, co robiły... Siostry, ustalmy może coś, co zresztą wiecie. Pamala nigdy mnie nie uczyła magii tak, jak wy, czy Ciocia Lala. Jak odkryła kiedyś, że mam jakąś moc, to pokazała mi parę ćwiczeń, parę prostych zaklęć, ale nic więcej. Trochę coś podpatrzyłam, ale też niedużo. Nie miałam czasu, ciągle miałam jakieś zajęcie. Mala zrób to, Mala zrób tamto. Potem przy domu to już tylko ja robiłam. No, i Staszek, takie męskie prace różne. Jemu też dużo pomagałam.
- No, i teraz wiemy, dlaczego Kaśka jest taka dumna, że w klubie wszystko działa, jak w zegarku. Bez naszej Turbiny by ten kurnik jebnął i ja wcale teraz nie żartuję. Dobrze kochana, ale mówiłaś też kiedyś coś na temat szkoły.
- Była tam szkoła. Taka może trochę dziwna, bo były tylko trzy klasy. Dwie podstawowe, starsza i młodsza, i trzecia najstarsza, zawodowa się mówiło. To miało status technikum rolniczego, po pierwszym roku nauki dostałam świadectwo, formalnie to się nazywało ukończenie pierwszej klasy. Ale już wtedy umiałam zasuwać na ciągniku.
- Bo ty zdolna dupa jesteś. A inne dzieciaki?
- Co inne dzieciaki?
- No wiesz, równieśnicy, reszta. Dogadywałaś się z nimi?
- Spoko, normalnie było. Choć czasem tak...
- No?
- Czasem miałam wrażenie, że uważają mnie za jakąś...
- Gorszą? Dziwną? Inną?
- Nie! Właśnie lepszą. Ale nic więcej nie umiem powiedzieć. Dziewczyny, niech dotrze do was, że ja jeszcze była straszna siusiara wtedy.
- Dziecięca percepcja jest najczystsza. Ale chyba coś mi świta.
Anita zmarszczyła na chwilę czoło, po czym podjęła dalej:
- Ciocia Lala mówiła kiedyś, że Bengeski są zabobonne. Znaczy mają jakąś religię. Wiesz coś może o tym Maleczko?
- Nic. Znaczy niewiele. Były różne spotkania tych czarownic, ale dzieciaki tam nie miały wjazdu. Tylko pełnoletni. Po jakimś takim spotkaniu Pamala wróciła do domu wkurwiona jak nigdy. Coś mówiła, że wybraną sobie wybrały. Nic nie rozumiałam, co ona rozmawiała. Potem od kogoś się dowiedziałam o tym dilu za mnie, że już jestem ich.
- Jak powiedziałaś? Wybraną? To chyba jesteśmy w domu.
Nita i Ruda spojrzały na siebie, po czym zgodnie kiwnęły głowami. Tylko Mala patrzyła to na jedną, to na drugą, wreszcie spytała:
- Siśki, o co tu chodzi?
- O to chodzi, że jesteś dla nich jakoś ważna.
- Dokładnie. Aż mnie korci, żeby ci ściągnąć majtki i sprawdzić, czy nie masz jakiejś dziwnej plamki na dupie. Tak działają wszystkie religie. Wystarczy taka plamka, po czym ktoś idzie na piedestał. Albo na stos.
- Na krzyż, do kotła, to już jest bez znaczenia.
- Ciocia Lala już mnie badała.
Roxy spojrzała na Malę jakby zaskoczona:
- Przepraszam, czy chcesz powiedzieć, że zaglądała ci do dupy?
- Nie do dupy, tylko do mocy.
- I co znalazła?
- Nic. Nic szczególnego przynajmniej.
- Bo nie jest zabobonna. Przecież Nita mówiła przed chwilą, jak działa każda religia. Tworzy iluzje tam, gdzie niczego nie ma. Tymczasem moc jest jak cipa. Każda inna, różna, przy okazji taka sama.
Gdy wszystkie się wyśmiały Anita podsumowała:
- Puenta jest prosta. One tu wrócą.
- Czyli działamy po staremu. Jutro Młoda jesteś dalej pod ochroną.
- Czyli mam drugą randkę w furgonie.
- Co takiego? Co tam mruczysz pod nosem?
- Nieważne. Ja tak tylko do siebie. Ale jeśli jutro wieczorem Kaśka znowu komuś spuści łomot, to może być fajny dzień.
Anita i Roxy udały oburzone miny i któraś spytała:
- Ależ Turbinko, aż tak cię fascynuje przemoc?
- Jaka znowu przemoc? Kaśka nie stosuje żadnej przemocy, tylko szybki, prosty wpierdol. Piękne, bo skuteczne.
Do rana Anita, Roxy i Mala nie pospały zbyt długo, nawet na szybkie spanie nie było zbyt wiele czasu. Zaś rano Misiek uraczył je kawą, jak mawiała Ruda: może nie pleciugową, ale za to domową. Pomijając poranny rozgardiasz łazienkowy dalej poszło według grafika, czyli Roxy zawiozła Malę do klubu, za to Anita pojechała do domu po Borka, który już dzwonił dwa razy pytając, czy ma nią czekać, czy jechać sam do firmy miejską komunikacją. Za to będąc już w firmie podejrzanie często ganiała do toalety. Bynajmniej nie fizjologia za tym stała, lecz potrzeba dyskrecji podczas użycia szklanej kuli. Ale sam kuferek ją zawierający nie sprawiał kłopotów zwracając uwagę, wystarczało zaklęcie maskujące. Nita rzadko używała magii w pracy, ale tym razem taka była po prostu konieczność. Za to Mala odbyła swoją drugą randkę z Mirkiem, tym razem już nieco dłuższą, zaś gdy spotkała Kaśkę oznajmiła podczas rozmowy:
- Wiesz, bałam się trochę, że będzie kręcił nosem, a on mi na koniec mówi, że on chce kupić od ciebie ten nasz klubowy furgon.
- Tylko się nie uwarunkujcie od tego furgonu. Podobno tak powstają parafilie. Słyszałam o takiej akcji, że... Dobra, ale o czym my teraz gadamy? Posłuchaj lepiej, jaki ja mam pomysł.
Tu Kaśka szybko przeszła na hisslang, bo nie były same w klubowym barku. Dopiero po chwili spytała po ludzku:
- Jak ci się to widzi?
- No. Jak jakiś złol ma znowu od ciebie oberwać, to ja chętnie.
- Niekoniecznie taki musi być finał. Tylko jest tu jeden szkopuł, że ja tego zaklęcia, co ci mówiłam za bardzo nie umiem. Za cienka jestem jeszcze na to. Malina też tego nie zrobi.
- To w czym problem? Dzwonimy do Nity i Rudej. Kto, jak nie one?
- Już z nimi gadałam. Tylko ty jeszcze musisz się zgodzić.
- Przecież już się zgodziłam.
Zaś gdy Mala skończyła swoją pracę Kaśka odwiozła ją do szkoły. Według wcześniejszych ustaleń miała na nią czekać pod gmachem do końca zajęć. Czekała. Aż się doczekała.
CIĄG DALSZY NIEBAWEM
No i co ci napisać?
OdpowiedzUsuńNiech oddadzą Turbinę i wrócą do normalnego życia. Toż to pracować nie można i spokojnie żyć.
Trzeba Młodej pilnować, zawozić, odwozić, łazić za nią. Nie spać po nocach, latać do łazienki i sprawdzać szklaną kulę- szpiegować przeciwnika... być krok przed nim.
Dajcie żyć! Żadnego wytchnienia!
Z tego co sugerujesz te sekciarskie wiedźmy nic złego Mali nie zrobią. Ona jest dla nich ważna, a więc bezpieczna. Niech tamte się nią zajmą.
nie mogę sobie poradzić z obrazkiem, a konkretnie ze środkową postacią. ona siedzi tyłem, czy przodem do widza? bo mam wrażenie, że jednocześnie tak i siak. góra w jedną, a dół w drugą.
OdpowiedzUsuń