Oswobodzenie się z uchwytu nie zajęło Kaśce więcej niż nanosekundę. Drugą trwało powalenie złola, który szamotał się z Malą. Potem Maczeta wróciła do tego pierwszego, szybkim kopnięciem wyjaśniła jego sytuację tak, że klęczał on na chodniku, zaś ewentualni widzowie mogliby mieć sporo do omawiania na temat stanu technicznego jego miłosnego oprzyrządowania.
- Boli? No, dobrze. Niech ci będzie.
Potężny kopniak w głowę okazał się być aktem łaski, miłosiernym zabiegiem anestezyjnym. Kaśka odwróciła się, po czym błyskawicznym ciosem prostym przekonała do nagłego położenia się drugiego oprycha, który wstał akurat. Mala tymczasem zdjęła worek zarzucony jej na głowę, po czym nagle splunęła snopem iskier, celem zaś była trzecia postać, która niespodziewanie wyłoniła się z mroku ulicy. Salwa nie była aż tak obfita, żeby złol mógł zapłonąć, zaś Maczeta chwyciła go mocno za potylicę, po czym jej kolano wyperswadowało mu bycie przytomnym. Obie rozejrzały się po placu boju:
- To już wszyscy?
- Na to wygląda.
- Co teraz Kasiu? Zostawiamy ich tak?
- To nie jest dobry pomysł. Dojdą do siebie, wrócą do swoich, po czym znowu nam sprawią jakiegoś figla. Trzeba ich wyeliminować.
- Nie chcesz ich chyba...
- No coś ty? Idź proszę do wozu i przynieś mi saszetkę ze schowka.
Gdy Mala wróciła trzech zbirów, nadal nieobecnych duchem, siedziało opartych o ścianę. Kaśka wyjęła małą buteleczkę, po czym każdemu maźnęła po skroni palcami zwilżonymi jej zawartością. Po czym nachyliła się nad każdym szepcąc im coś do uszu. Gdy już obie jechały Turbina spytała:
- Co im zrobiłaś?
- Dostali sugestrix. Za kilka minut dojdą do siebie, po czym dziarsko według programu ruszą przed siebie. Będą tak szli, aż świt nadejdzie. Będą już dość daleko za miastem wtedy i zbyt prędko nie wrócą. Na odchodnym skubnęłam im jeszcze telefony.
- Co teraz?
- Jedziemy do Roxy. Według planu. Tam pogadamy. Chyba mamy o czym, bo robi się nieciekawie. Te wieśniary naprawdę się uwzięły na ciebie.
Na miejscu okazało się, że oprócz Rudej była jeszcze Anita.
- Czemu tak późno?
- Było trochę ruchu na świeżym powietrzu.
Kaśka szybko streściła przebieg wypadków. Roxy skomentowała:
- Wygląda na to, że mamy małą wojnę. A jak wojna, to trzeba się naradzić. Szkoda, że nie ma Maliny, byłby nas komplet.
- Spokojnie, niedługo będzie. Właściwie już jest.
Istotnie, już po krótkiej chwili Lalka wkroczyła raźno do pokoju radośnie roześmiana po kolczyki. Te na uszach.
- Sprawa ogarnięta.
- A mnie chcieli porwać.
Malina podskoczyła do Mali obejmując ją zachłannie:
- Kto cię chciał porwać kochanie?
- Nie wiem, ale już nie chcą. Kasia ich zbiła.
Tu wtrąciła Anita:
- Przerwijcie na razie te czułości. Mów Lalka jak poszło.
- Bezboleśnie.
- Ale o co chodzi?
To już spytała Roxy. Anita odparła:
- Możesz nie wiedzieć, nie było cię w klubie. Już wam wszystko wyjaśniam. Mówiłam dziś, że Bengeskom pomaga jedna nasza. Znaczy ona nie jest nasza, ale tutejsza.
- Kto to jest?
Anita położyła na stole jakieś pisemko ezoteryczne.
- Tu. W necie też się ogłasza.
- Wróżka Wiola. Telefon, mail... Nie znam baby.
- I nie musisz. Nikt ciekawy. Zawodowa wiedźma, ale taka raczej trzecia liga. Czaruje marnie, braki nadrabia różnymi sztuczkami, kantami. Jedyne, co robi dobrze, to ma dryg do zdobywania informacji. Tamte ją pewnie wynajęły, być może z tego anonsu. Więc uznałam, że trzeba ją szybko jakoś... Malinko, opowiadaj, jak to zrobiłaś.
- Jak tylko się dowiedziałam, to zaraz do niej zadzwoniłam i jeszcze dziś się umówiłam na wizytę po poradę.
- Tak od razu?
- To nie jest ta półka do której ustawiają się kolejki.
- Rozumiem. Co dalej?
- Zagrałam rolę zabujanej, zaryczanej, zrozpaczonej, niedorżniętej dupy...
Kaśka pokręciła głową:
- Nie poczuła mocy?
- Zamaskowałam. Kochanie, ja wiem, że z tobą, z wami by taki numer nie przeszedł, ale już słyszałaś, że to marnej klasy wiedźma.
- Co potem?
- Nic. Mruknęłam na nią infra głosem, a wtedy była już moja.
- Co jej zrobiłaś?
- Zadałam jej zwykłego śpiocha. Tak na kilka dni. Nic jej złego nie będzie, najwyżej się zsika w majtki.
- Jak ją znajdą, to ją obudzą.
- Być może, ale trochę im to zajmie. Na zaklęciu zostawiłam mocno porypaną pieczęć, tak od razu tego nie rozkminią.
Jako że Malina opowiadała to wciąż tuląc Malę, ta nagle polizała ją za uchem. Za to Anita wstała, po czym postawiła na stole niewielki kuferek.
- To zanim obgadamy, co dalej, rzućmy może okiem, co one wszystkie robią właśnie teraz. Dwie godziny temu nie robiły nic, widać czekały na tych swoich brysiów z naszą Turbiną w worku. To teraz my poczekamy. Ruda, zrobisz kawy?
Roxy odróciła głowę w stronę drzwi sypialni:
- Misiek!
- Oj zostaw chłopa w spokoju. Wygnałaś go spać, to niech śpi.
- Ja zrobię!
Mala wstała nagle wyślizgując się Malinie i ruszyła do kuchni. Taka po prostu była, zawsze pierwsza, gdy było coś do zrobienia. Za to Anita rozpostarła na stole kawałek aksamitu, po czym położyła na nim zawartość kuferka. Była to szklana kula. Pod kulę wsunęła kawiarnianą serwetkę, na której był zapisany numer telefonu Bengeski Ziry.
- Teraz cicho...
Zaś po chwili koncentracji dodała:
- Już. Mam ją.
Roxy spytała od razu:
- Co robi?
- Chyba jest w kiblu.
- To to sobie daruj. Rytuały sanitarne Benges mnie nie interesują.
Tak upłynęły jakieś dwie godziny. Cała piątka zajęła się twórczym paplaniem na temat różnych babskich spraw, tylko Anita od czasu do czasu zaglądała do kuli. Wreszcie jednak pozbyła się nieco znudzonej miny mówiąc:
- Chyba coś się wreszcie dzieje.
- Daj popatrzeć.
Roxy wsadziła głowę między Nitę i kulę.
- Słuchajcie, one się chyba pakują.
Zapanował lekkki tłok, gdyż nagle każda chciała zajrzeć.
- Odpuściły? Tak szybko?
- Coś mi się nie wydaje.
Chaotyczna wymiana zdań, czy innych uwag trwała dobre kilka minut. Wreszcie Anita ucięła to zamieszanie unosząc rękę i mówiąc:
- One naprawdę jadą. Zira jest już w aucie.
- Skąd wiesz?
- Kula działa tak, że pokazuje głównie punkt widzenia... No, tu akurat Ziry. To teraz patrzcie. Ta druga prowadzi, samochód ruszył.
- A złole?
- Nie widać. Trzech jest co prawda na spacerze, ale wcześniej widziałam ich więcej. Może jadą swoim wozem za nimi.
Tu wcięła się Kaśka:
- Na miejscowych tu z miasta te typy nie wyglądały.
- Ale może zostali?
- To chyba bez znaczenia. Mózgi są w tym aucie.
- Teraz jadą przez centrum.
Przez kilkanaście minut panowało lekkie zamieszanie, bo nagle paru paniom zachciało się do łazienki. Wreszcie Anita oświadczyła:
- Już są za miastem. Znam tą trasę.
- Czyli już po wojnie? Koniec bajki?
Żadna nie odpowiedziała poza Malą. Pytaniem na pytanie.
- To ja mogę jechać do domu?
Odpowiedź Roxy była zdecydowana.
- Nie. Ty dziś tu jeszcze zostajesz.
- Ale jak to?
- Wczoraj mówiłaś, że mi wierzysz, tak?
Turbina spojrzała po pozostałych jakby oczekując wsparcia swojej koncepcji. Wreszcie Malina robiąc swoją ulubioną minę słodkiej idiotki oświadczyła:
- Ja nie wiem, gdzie powinnaś być, ale skoro nie wiem, to może zastosuj prawo gościnności i uszanuj wolę gospodyni.
Reszta wiedźm wybuchła zgodnym śmiechem poza Kaśką, która spojrzała na Lalkę poważnie mówiąc doń:
- Przecież to jest z dupy, co ty powiedziałaś.
- Z dupy, nie z dupy, ale działa.
CIĄG DALSZY NIEBAWEM
- Boli? No, dobrze. Niech ci będzie.
Potężny kopniak w głowę okazał się być aktem łaski, miłosiernym zabiegiem anestezyjnym. Kaśka odwróciła się, po czym błyskawicznym ciosem prostym przekonała do nagłego położenia się drugiego oprycha, który wstał akurat. Mala tymczasem zdjęła worek zarzucony jej na głowę, po czym nagle splunęła snopem iskier, celem zaś była trzecia postać, która niespodziewanie wyłoniła się z mroku ulicy. Salwa nie była aż tak obfita, żeby złol mógł zapłonąć, zaś Maczeta chwyciła go mocno za potylicę, po czym jej kolano wyperswadowało mu bycie przytomnym. Obie rozejrzały się po placu boju:
- To już wszyscy?
- Na to wygląda.
- Co teraz Kasiu? Zostawiamy ich tak?
- To nie jest dobry pomysł. Dojdą do siebie, wrócą do swoich, po czym znowu nam sprawią jakiegoś figla. Trzeba ich wyeliminować.
- Nie chcesz ich chyba...
- No coś ty? Idź proszę do wozu i przynieś mi saszetkę ze schowka.
Gdy Mala wróciła trzech zbirów, nadal nieobecnych duchem, siedziało opartych o ścianę. Kaśka wyjęła małą buteleczkę, po czym każdemu maźnęła po skroni palcami zwilżonymi jej zawartością. Po czym nachyliła się nad każdym szepcąc im coś do uszu. Gdy już obie jechały Turbina spytała:
- Co im zrobiłaś?
- Dostali sugestrix. Za kilka minut dojdą do siebie, po czym dziarsko według programu ruszą przed siebie. Będą tak szli, aż świt nadejdzie. Będą już dość daleko za miastem wtedy i zbyt prędko nie wrócą. Na odchodnym skubnęłam im jeszcze telefony.
- Co teraz?
- Jedziemy do Roxy. Według planu. Tam pogadamy. Chyba mamy o czym, bo robi się nieciekawie. Te wieśniary naprawdę się uwzięły na ciebie.
Na miejscu okazało się, że oprócz Rudej była jeszcze Anita.
- Czemu tak późno?
- Było trochę ruchu na świeżym powietrzu.
Kaśka szybko streściła przebieg wypadków. Roxy skomentowała:
- Wygląda na to, że mamy małą wojnę. A jak wojna, to trzeba się naradzić. Szkoda, że nie ma Maliny, byłby nas komplet.
- Spokojnie, niedługo będzie. Właściwie już jest.
Istotnie, już po krótkiej chwili Lalka wkroczyła raźno do pokoju radośnie roześmiana po kolczyki. Te na uszach.
- Sprawa ogarnięta.
- A mnie chcieli porwać.
Malina podskoczyła do Mali obejmując ją zachłannie:
- Kto cię chciał porwać kochanie?
- Nie wiem, ale już nie chcą. Kasia ich zbiła.
Tu wtrąciła Anita:
- Przerwijcie na razie te czułości. Mów Lalka jak poszło.
- Bezboleśnie.
- Ale o co chodzi?
To już spytała Roxy. Anita odparła:
- Możesz nie wiedzieć, nie było cię w klubie. Już wam wszystko wyjaśniam. Mówiłam dziś, że Bengeskom pomaga jedna nasza. Znaczy ona nie jest nasza, ale tutejsza.
- Kto to jest?
Anita położyła na stole jakieś pisemko ezoteryczne.
- Tu. W necie też się ogłasza.
- Wróżka Wiola. Telefon, mail... Nie znam baby.
- I nie musisz. Nikt ciekawy. Zawodowa wiedźma, ale taka raczej trzecia liga. Czaruje marnie, braki nadrabia różnymi sztuczkami, kantami. Jedyne, co robi dobrze, to ma dryg do zdobywania informacji. Tamte ją pewnie wynajęły, być może z tego anonsu. Więc uznałam, że trzeba ją szybko jakoś... Malinko, opowiadaj, jak to zrobiłaś.
- Jak tylko się dowiedziałam, to zaraz do niej zadzwoniłam i jeszcze dziś się umówiłam na wizytę po poradę.
- Tak od razu?
- To nie jest ta półka do której ustawiają się kolejki.
- Rozumiem. Co dalej?
- Zagrałam rolę zabujanej, zaryczanej, zrozpaczonej, niedorżniętej dupy...
Kaśka pokręciła głową:
- Nie poczuła mocy?
- Zamaskowałam. Kochanie, ja wiem, że z tobą, z wami by taki numer nie przeszedł, ale już słyszałaś, że to marnej klasy wiedźma.
- Co potem?
- Nic. Mruknęłam na nią infra głosem, a wtedy była już moja.
- Co jej zrobiłaś?
- Zadałam jej zwykłego śpiocha. Tak na kilka dni. Nic jej złego nie będzie, najwyżej się zsika w majtki.
- Jak ją znajdą, to ją obudzą.
- Być może, ale trochę im to zajmie. Na zaklęciu zostawiłam mocno porypaną pieczęć, tak od razu tego nie rozkminią.
Jako że Malina opowiadała to wciąż tuląc Malę, ta nagle polizała ją za uchem. Za to Anita wstała, po czym postawiła na stole niewielki kuferek.
- To zanim obgadamy, co dalej, rzućmy może okiem, co one wszystkie robią właśnie teraz. Dwie godziny temu nie robiły nic, widać czekały na tych swoich brysiów z naszą Turbiną w worku. To teraz my poczekamy. Ruda, zrobisz kawy?
Roxy odróciła głowę w stronę drzwi sypialni:
- Misiek!
- Oj zostaw chłopa w spokoju. Wygnałaś go spać, to niech śpi.
- Ja zrobię!
Mala wstała nagle wyślizgując się Malinie i ruszyła do kuchni. Taka po prostu była, zawsze pierwsza, gdy było coś do zrobienia. Za to Anita rozpostarła na stole kawałek aksamitu, po czym położyła na nim zawartość kuferka. Była to szklana kula. Pod kulę wsunęła kawiarnianą serwetkę, na której był zapisany numer telefonu Bengeski Ziry.
- Teraz cicho...
Zaś po chwili koncentracji dodała:
- Już. Mam ją.
Roxy spytała od razu:
- Co robi?
- Chyba jest w kiblu.
- To to sobie daruj. Rytuały sanitarne Benges mnie nie interesują.
Tak upłynęły jakieś dwie godziny. Cała piątka zajęła się twórczym paplaniem na temat różnych babskich spraw, tylko Anita od czasu do czasu zaglądała do kuli. Wreszcie jednak pozbyła się nieco znudzonej miny mówiąc:
- Chyba coś się wreszcie dzieje.
- Daj popatrzeć.
Roxy wsadziła głowę między Nitę i kulę.
- Słuchajcie, one się chyba pakują.
Zapanował lekkki tłok, gdyż nagle każda chciała zajrzeć.
- Odpuściły? Tak szybko?
- Coś mi się nie wydaje.
Chaotyczna wymiana zdań, czy innych uwag trwała dobre kilka minut. Wreszcie Anita ucięła to zamieszanie unosząc rękę i mówiąc:
- One naprawdę jadą. Zira jest już w aucie.
- Skąd wiesz?
- Kula działa tak, że pokazuje głównie punkt widzenia... No, tu akurat Ziry. To teraz patrzcie. Ta druga prowadzi, samochód ruszył.
- A złole?
- Nie widać. Trzech jest co prawda na spacerze, ale wcześniej widziałam ich więcej. Może jadą swoim wozem za nimi.
Tu wcięła się Kaśka:
- Na miejscowych tu z miasta te typy nie wyglądały.
- Ale może zostali?
- To chyba bez znaczenia. Mózgi są w tym aucie.
- Teraz jadą przez centrum.
Przez kilkanaście minut panowało lekkie zamieszanie, bo nagle paru paniom zachciało się do łazienki. Wreszcie Anita oświadczyła:
- Już są za miastem. Znam tą trasę.
- Czyli już po wojnie? Koniec bajki?
Żadna nie odpowiedziała poza Malą. Pytaniem na pytanie.
- To ja mogę jechać do domu?
Odpowiedź Roxy była zdecydowana.
- Nie. Ty dziś tu jeszcze zostajesz.
- Ale jak to?
- Wczoraj mówiłaś, że mi wierzysz, tak?
Turbina spojrzała po pozostałych jakby oczekując wsparcia swojej koncepcji. Wreszcie Malina robiąc swoją ulubioną minę słodkiej idiotki oświadczyła:
- Ja nie wiem, gdzie powinnaś być, ale skoro nie wiem, to może zastosuj prawo gościnności i uszanuj wolę gospodyni.
Reszta wiedźm wybuchła zgodnym śmiechem poza Kaśką, która spojrzała na Lalkę poważnie mówiąc doń:
- Przecież to jest z dupy, co ty powiedziałaś.
- Z dupy, nie z dupy, ale działa.
CIĄG DALSZY NIEBAWEM
Zdjęcie mi się spodobało czarownic z poprzedniego posta takie klimatyczne nie z tych czasów …;-) Natomiast efekt uprowadzenie Mali był do przewidzenia . Kaśka jest dobra zarówno w sztukach walki jak i magii natomiast Bengeski są niedouczone . Z punktu widzenia magicznego tak w realnym życiu a trochę się na tym znam , to nie jest nic szczególnego , bowiem nawet osoby z 20 letnim stażem w magii nie potrafią skanować ani sprawdzać zdjęcia osoby nie mówiąc już o widzeniu czegoś więcej . Znalezieniu osoby kompetentnej w tej dziedzinie nie jest takie peoste. Osoby będące poziomem wysoko w magii są mocno ukryte i nie ogłaszają się w necie .
OdpowiedzUsuńMala dobrze trafiła pod opiekę , wiele się nauczy i będzie mocną wiedźmą, lepiej trafić nie mogła . Czekam na dalszy ciąg Twojego opowiadania .
pomijając pytanie, czy ma sens wciąganie siłą do swojego zakonu jakby nie było dorosłą już dziewczynę, to Bengeski zabierają się do tego dość po dyletancku... ale o ich czarach trudno się wypowiedzieć, bo ich jeszcze nie użyły...
UsuńTakie czarownice przydałyby się do zaprowadzenia porządków tu i tam, skuteczniejsze od oddziałów specjalnych!
OdpowiedzUsuńMaskowanie mocy też ciekawe!
tylko pytanie, czy świat rządzony przez czarownice to dobry pomysł, mógłby być gorszy, niż państwo policyjne :)
Usuń