14 lutego 2024

JAK CZAROWNICA ANITA URATOWAŁA WALENTYNKI

Gdy się jest ze sobą w udanym związku, do tego pracuje w jednej firmie, to wychodzenie razem z tej pracy zdarza się dość często. Tak więc tego dnia Anita i Borek tak właśnie zrobili. Ale uważny obserwator ich pożycia, znający dobrze oboje, ich zachowania, takim zaś musi być autor opowiadania na ich temat, szybko zauważyłby, że coś jest nie tak. Zawsze rozgadani, zajęci sobą, tym razem wychodzili razem, ale jakby osobno. Każde na swoim, solowym tripie. Tak było po drodze na parking, tak też było, gdy jechali już autem. Prosto do domu zresztą, zaś gdy już zatrzymali się pod kamienicą, Anita jakby ocknęła się, spojrzała na Borka, po czym rzuciła:
- Kochanie, śmigaj na górę, ja jeszcze coś muszę...
Mężczyzna bez słowa wysiadł z pojazdu, ona zaś szybko przetransferowała swoje pośladki na miejsce za kierownicą...
Za jakąś niezbyt całą godzinę Anita wchodziła do mieszkania. Niosąc jakąś kolorową torbę szybko przemknęła do łazienki, kątem oka tylko zauważyła po drodze, że jej chłop siedzi na kanapie nie racząc nawet rzucić na nią swoim okiem. Spędziła tam dość sporo czasu, dłużej niż zwykle, bo zwykle się streszczała, ale wreszcie weszła do pokoju:
- Tadam!
To, co ujrzał Borek spowodowałoby natychmiastowe ejaculatio precox nawet skrajnie impotentnego redpilla, zaś szejkowie arabscy padliby na twarze podpisując akty zbiorowych zwolnień swoich haremów. Jego jednak ten widok nie ruszył, spojrzał tylko na swoją kobietę jak krowa na pociąg, po czym wrócił do studiowania jakiegoś nieokreślonego fragmentu przestrzeni przed sobą. Twarz Anity zmieniła się natychmiast, od bardzo radosnej po wyrażającej smutne zdziwienie. Szybko przytuptała na swoich szklankach, po czym przykucnęła u borkowych kolan, kładąc mu na nich dłonie.
- Boreczku, co jest? Co się dzieje?
Chwilę dość ciężkiej ciszy przerwało westchnienie:
- Boli mnie głowa.
- Słucham??!!
Anita zerwała się na równe nogi, takiego zdumienia, jakie wyrażała jej twarz nie pamiętała nawet ona sama, żeby przeżywała. Podobno czarownica nie powinna niczemu się dziwić, ale żeby takie coś? Ból głowy nigdy się nie przytrafiał, ani jej, ani jemu. Przez moment mimika Anity wydawała się przechodzić fazę istnego chaosu, ale już szybko wrócił ciepły uśmiech, zaś jej ciało znów przyjęło pozycję kuczną.
- Opowiesz mi coś więcej?
- Po prostu boli mnie głowa. Tylko tyle.
- Tylko tyle? Nie żartuj sobie. Ból głowy może być sygnałem wielu rzeczy. Nawet raka mózgu. Nie jestem lekarzem, tylko zwykłą wiedźmą, mogę dużo pomóc, ale jeśli to ma być coś ciężkiego... Kurwa! Dzwonię po pogotowie!
Mówiąc to Anita szybko wstała i sięgnęła do torebki na stole. Na ten widok Borek nieco się ożywił.
- Nie. Zostaw. To pewnie zwykła napięciówka. Po prostu za dużo myślę jakoś ostatnio. Nic poza tym.
- Zobaczymy. Chodź na krzesło. Coś spróbuję zrobić.
- Nie, nie chcę...
Kobieta spojrzała na niego uważnie. Pochyliła się na siedzącym i wyciągnęła dłoń tak, jakby chciała dotknąć nią jego czoła. Schyliła się jeszcze bardziej opierając dłonie na jego karku.
- Faktycznie spięty, a takie gówno, jak guz, czy jakiś tam nowotwór to bym wyczuła po aurze od razu. Może masz rację?
- Fajnie pachniesz.
Mówiąc to Borek utkwił wzrok w jej kliwidżu. Na te słowa Anita odsunęła się nagle, wyprostowała i stwierdziła:
- No, nie jest jednak tak źle. Na krzesło!
- Nie, zostaw mnie.
Po tych słowach to ona siadła na krzesło.
- Nie jest źle, ale wciąż jest źle. Ty wiesz, kochanie, że pierwszym objawem rozwalania się związku jest, gdy kogoś nagle zaczyna boleć głowa? Ale to jeszcze nic. Prawdziwy syf zaczyna się, gdy ten ktoś nie chce nic z tym robić.
Trochę teatralnie pociagnęła nosem, za to Borek wyciągnął przed siebie ramię, wycelował palec gdzieś przed siebie, po czym nagle coś chrupnęło na gipsokartonowej ścianie. Anita spojrzała w tamtym kierunku, zaś jej oczom ukazała się nieduża dziura. Przeniosła wzrok na jej twórcę.
- Mam! Tu cię boli! Nie żadna tam jakaś głowa, tylko facet mojego życia wciąż robi sobie problem. A ja myślałam, że ten temat mamy już przepracowany. Źle myślałam, jak się okazuje...
Tu należy zrobić stop klatkę gwoli pewnych retrospekcyjnych wyjaśnień dla mniej regularnych i mniej uważnych czytelników cyklu. Nasi bohaterowie zostali parą jakieś z grubsza dwa plus pół roku temu. Niezależnie od tego, synchronicznie, Borek odkrył nagle, że jest mutantem posiadającym pewne ciekawe zdolności. Pozornie jakby nieco podobne do telekinezy, ale to było zupełnie coś innego. Otóż Borek umiał generować impulsy antygrawitacyjne wysyłane dłońmi lub palcami. Ale przy okazji stworzył sobie problem, gdyż uparł się, aby koniecznie znaleźć jakieś niezbyt destruktywne zastosowanie dla tej mocy. Ćwiczył tylko swoją moc regularnie, dało to zresztą efekty, bo miał nad nią idealną kontrolę, ale to było tylko pływanie na sucho. Co prawda raz obronił jakąś panienkę przed gwałtem, raz popchał kumplowi auto, ale dalsza jego inwencja twórcza stanęła na robieniu prostych, raczej mało ambitnych pranków, typu zdalne klepanie kelnerek po pupach. Zdawał sobie przy tym sprawę, że nie mógł nikomu zdradzić swojego sekretu, dopiero gdy się otworzył przed swoją Anitą, ta mu pomogła zniknąć problem.
- Za dużo o tym myślisz. Są takie problemy, które po prostu są. Ale ich większość jest urojona, ludzie sami je sobie tworzą z niczego.
Rzecz jasna to tylko słowa, dopiero po pewnym okresie praktyki zen, według jej instrukcji zresztą, jakoś się wyleczyło. 
Niestety jednak, jak mówi pewne stare, enochiańskie przysłowie, nie ma ludzi całkiem wyleczonych, są tylko mający rzadsze nawroty, więc Borek takiego właśnie doznał. Do tego jeszcze ów nawrót wybrał sobie bardzo zły moment. Jednak Anita, jako tylko zwykła, niemniej jednak niezwykła czarownica, mimo całego swojego walentynkowego nabuzowania, stanęła była na wysokości zadania. Wykonało się to tak:
- Kochanie, wstań proszę. No, już. Ruchy, ruchy.
- Ale co jest Anitko?
- Nie anitkuj mi teraz, tylko tyłek do góry i stań tu za mną, za tym krzesłem. Pomasujesz mi kark, szyję? Bo twoją Anitkę też zaczęła trochę boleć głowa.
Borek posłusznie wykonał polecenie, ale gdy kładł jej dłonie na barkach, ta nagle zaprotestowała:
- Nie tak. Nie dotykaj mnie wcale, tylko zrób to samą mocą. Na odległość. Taki eksperyment, nigdy na to wcześniej nie wpadłam.
- Ahaaa. Dobre, jasne, spróbuję.
Okazało się to dla Borka nadzwyczaj łatwe, gdyż panował znakomicie nad swoją mocą. Umiał klepnąć szeroką falą, umiał też ukłuć cieniutką wiązką ujemnej grawitacji, miał dokładne wyczucie, co jest mocniej, co jest słabiej. Potakujące pomruki Anity potwierdzały tylko, że wszystko idzie znakomicie. Trochę zaczynał odjeżdżać mentalnie, więc umknęło jego uwadze, że zmienili miejsce zabiegu, zaś pacjentka pozycję. Borek na zwykłym masażu znał się na poziomie common, ale to było dlań coś nowego. Mimo to Anita nadal dawała sygnały, że sprawy idą dobrze. Gdy się już ostro rozkręcił usłyszał:
- Teraz trochę niżej. Jeszcze trochę... Ja pierdolę!!!
- No, mój ty Duran Duranie, pobudka. Wracaj do swojej słodkiej Barbarelli, której o mało co nie uśmierciłeś. Na szczęście baterie ci padły.
- So... Sojest?
Borek otworzył oczy i obrócił głowę w kierunku głosu. Na krześle przy łóżku siedziała Anita, w jednym ręku miała jointa na długiej lufce, co poznał po zapachu, w drugim batonika energetycznego, co poznał po opakowaniu. 
- Macha, czy gryza?
- Gryza? Dawaj cały. Moc antygrawitacji nie spływa mi wcale z nieba. Trzeba uzupełniać. Co ty masz na sobie? Fajne to jest!
- To samo, co parę godzin temu. Specjalnie kupiłam na nasze Walentynki. Ale mój Boreczek miał problem, więc wcześniej nie raczył zauważyć. Czy dotarło do ciebie, że już go nie masz?
- Możesz jaśniej?
- Gryzło cię znowu, jak używać swojej mocy. Teraz już wiesz. Zbijemy na tym niezły dodatek do pensyj. Czy ty wiesz, ile bierze teraz masażysta za jedną sesję? Będę ci podsyłać klientki.
- Czekaj, czekaj no chwilę... 
Borek usiadł, wyciągnął rękę po fifkę.
- Znaczy co to ma być? Mam masturbować Twoje psiapsie tak jak ciebie? Bezdotykowo? Antygrawitacją? Bardzo higieniczne, ale...
- Nie rozwijaj się. Tak ich masować nie będziesz na pewno, tylko spróbuj. Ale taki normalny masaż? Relaksacyjny? Sportowy? Fizjoterapeutyczny? Tylko Kaśka trochę cię doszkoli teoretycznie, potem będziesz już lepszy od niej. Ale na ten temat pogadamy później. Teraz są Walentynki, przypominam.
Mówiąc to Anita wstała, uniosła ramiona do góry, po czym iście tanecznym ruchem okręciła się dookoła własnej osi.
- No, i jak? Klasa dupeczka, co?
Borek obrzucił ją wzrokiem od stóp do głowy.
- Klasa. Ale ja napierw muszę do...
- To co ty tu jeszcze robisz?
Zanim wyszedł łapczywym ruchem zgarnął batonika ze stołu.

10 komentarzy:

  1. Co tu się stanęło się, obożu. Oczywiście fajnie się czytało, jak z resztą zawsze.
    I muzyka świetna. Pierwszy utwór, zagości w na moich listach do słuchania, drugi - dziwny, ale ja lubię dziwne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwszy kawałek to cover, zaś oryginał gra nie byle kto, ikona H&H, niestety już odeszła, RIP...
      drugi, taki żart, również gra nie byle kto, zaś jej specjalność to thrashowe gitarowe wersje muzyki poważnej...

      Usuń
  2. Taka aluzja, że jak głowa boli zawsze można zrobić to inaczej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj!”, LOL...
      też, ale to wyszło jakoś tak bokiem, przypadkiem bardziej... generalnie jednak chodziło oto, żeby uruchomić Borka, bo na samym początku to on miał być głównym bohaterem, ale potem z serialu zrobił się cykl, czarownice stały się pierwszoplanowe, on zaś odszedł na plan piąty, właściwie nieobecny, a jeśli już, to bardziej jako chłop swojej baby...

      Usuń
  3. Masaż alternatywny - świetny pomysł, ale jak widać bardzo wyczerpujący energetycznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za pierwszym razem zawsze tak jest, w każdej robocie zresztą, z czasem chłopina nauczy się oszczędzać siły :)

      Usuń
  4. Czyli że Borek najpierw musiał rozładować napięcie wynikające z nieużywania mocy, a potem napięcie seksualne? Heh, można i tak. Żeby moce nie zaprzątały już głowy. Inni na głodniaka nie dadzą rady iść do łóżka, bo brzuszek to priorytet : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem napięcie powoduje niechęć do tego sportu, więc dopiero gdy Borek je rozładował, to potem nabrał ochoty... ale główną pulę zebrała Anita, bo miała co najmniej podwójną frajdę...
      co do ostatniego, to faktycznie klasyczny kanon randkowy głosi, że "najpierw jedzenie, potem dupcenie", ale ja osobiście tego w ogóle nie rozumiem i nie czuję, zdecydowanie wolę odwrotnie...

      Usuń
  5. Borek sobie stworzył problem i nie miał ochoty na walentynkowe mizianie ,ale Anitka rozwiązała jego problem . Mając taki dar ,to wiedziałabym jak go użyć . ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tego dnia najlepiej daru Borka użyła Anitka, bo miała mizianko ekstra :)
      i wcale nie jego kosztem, bo choć Borek miał mizianko jak zwykle, to najpierw się spełnił, użył wreszcie daru, z którym wcześniej nie widział za bardzo, co robić...
      przy okazji ich przyszłe mizianie wzbogaciło się o nową technikę, na której pomysł jakoś wcześniej oboje nie wpadli...

      Usuń