16 lutego 2024

FURIA MAĆ - GRA TAKA /3 x haiku/

Instrukcja do części tekstowej:
Bierzemy monetę i rzucamy randomowo, ale tak, żeby jej nie posiać gdzieś. Gdy wypadnie orzeł wciągamy dzieło numer jeden, gdy wypadnie reszka, wciągamy dzieło numer dwa. Powtarzamy tą procedurę dotąd, aż nam się odechce chcieć, wtedy przechodzimy do dzieła numer trzy.

1.
Numer przychodni
Abonent jest zajęty
Czas na drugi ruch

2.
Numer przychodni
Abonent nie odbiera
Czas na drugi ruch

3.
Orzeł czy reszka
Wynik zawsze taki sam
Dostać pierdolca

30 komentarzy:

  1. "aż nam się odechce chcieć"
    Mnie się już od razu nie chce chcieć.
    Nie chce pierdolca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem trochę chce się chcieć, nawet gdy się nie chce i wtedy nieźle się sprawdza taki nakręcany budzik do gotowania jajek, który nam melduje, że od danej chwili ryzyko pierdolca staje się realne...

      Usuń
  2. Oj tak, jak chcesz wyjść z siebie, to dzwon do przychodni.
    Byłam kiedyś 28. w kolejce, gdy doszłam do drugiego miejsca wywaliło mnie z kolejki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na moje zadupie takie telefoniczne automaty kolejkowe jeszcze nie dotarły, wciąż jest, jak kiedyś, ale pamiętam je z cywilizowanego miasta i uważam, że to jest szczyt sadyzmu, to stosowała kiedyś inkwizycja pod nazwą "Tortura Nadziei", już jesteś w kurniku, już witasz się z gąską, a tu nagle "gdzieee, do dziury nazad!"...

      Usuń
  3. Niedawno, gdy próbowałem się umówić na wizytę u specjalisty, zadzwoniłem i byłem jedenasty w kolejce. Ale się zawziąłem. Głupi telefon mnie nie pokona! Czekam i czekam. Mniej więcej co sześć-siedem minut przesuwałem się o jedno miejsce. Wreszcie jest: "Jesteś pierwszy w kolejce". Hurra! I nagle... Połączenie przerwane. I opiat' od nowa... W końcu rzuciłem ten telefon (bo już gorący był i parzył w dłonie) i pojechałem do przychodni analogowo. Sprawę załatwiłem w czasie o wiele krótszym niż to wiszenie na telefonie.
    Także czasem, zamiast monetą, warto rzucić telefonem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze w Wawie też przeważnie wolałem podjechać, ale tu jest to bardziej złożone, a do tego jedno auto w warsztacie, a drugie akurat zarabiało na siebie...

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. powiedzmy, że tak kontrolnie, bo w końcu, w tym przypadku oporna moneta stanęła na sztorc, jakby w geście poddania się, ale zjawisko i tak warte opisania, jako dość pospolite...

      Usuń
  5. Pewnie jak zwykle wpadłam do spamu...bo masz tylko opcje dla zalogowanych:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, tylko zalogowane/i mają wjazd, trudno, co robić, procedura taka :)
      spam staram się przeglądać w miarę regularnie, bo system płata figle i wtrąca tam nieraz niewinnych ludzi, ale bywają drobne opóźnienia w ich wywlekaniu na powietrze, bo nie sposób sterczeć przy konsolecie a la longue...

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. jedyny rytuał, jaki tu sobie wizualizuję, to paniusia z rejestracji ma wyjebane na robotę i blabla online z psiapsią o pierdołach, albo blabla offline gdzieś na boku...

      Usuń
    2. Wiesz to wygląda tak - przychodzą rano i mają zalew ludzi w poczekalni, więc odkładają po prostu słuchawki.

      Usuń
    3. południe to już nie rano...

      Usuń
  7. Zaimponowałeś mi grą i jeszcze bardziej twórczością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gra w chu... znaczy w czarneka jest znana od zarania ludzkości, zaprezentowałem tylko jeden z licznych wariantów...

      Usuń
    2. Ale jakże piękny!

      Usuń
    3. moje poezje są zawsze piękne, bo krótkie... bardzo mi ta japońszczyzna /haiku lub tanka/ pasuje, bo szask prask i po wszystkim, nawet rymować nie trzeba, nawet nie można, bo taki jest kanon, wystarczy tylko umieć liczyć do pięciu i do siedmiu, a jako były zawodnik brydżysta umiem nawet do trzynastu...

      Usuń
  8. W takiej sytuacji dzwonię nie czekając (zostawiam telefon na głośnomówiącym i pozwalam się zaskoczyć szczęściu). I najbardziej nie wnerwił mnie telefon do lekarza, tylko do dziekanatu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do dziekanatu dzwoniłem tylko raz w życiu, nie swojego zresztą, bo już dawno nie byłem studentem, tylko dziewczyny, której legitymację studencką znalazłem pod sklepem, a to był jedyny sposób na oddanie jej zguby... już po pierwszej próbie był sukces, a panienka po dwóch dniach mnie odwiedziła z paczuszką czekoladek... ta niezwykle skromna próbka statystyczna zaważyła na powstaniu mojej opinii, że do dziekanatów dzwoni się miło :)

      Usuń
  9. Kilkanaście lat wstecz służbowo zadwoniłem do Orange, ponieważ zakupiona aplikacja nie chciała się zainstalować na moim telefonie. Gdy za kolejnym razem wreszcie trafiłem na eksperta doświadczyłem objawienia. Wymiana profesjonalnych uwag spowodowała bowiem wyznanie eksperta Orange, że woli rozmawiać z inteligentnymi petentami mającymi świadomość o co im chodzi, niż z wykłócającymi się użytkownikami nie mającymi racji. To dlatego niektóre rozmowy są przedłużane ponad miarę, moja trwała 47 minut na koszt Orange.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, czyli już wiem, w czym rzecz: system antycypuje, że raczej dzwoni ktoś nieświadom tego, o co mu chodzi, więc profilaktycznie w ogóle nie dopuszcza do połączenia... to ma swój sens, bo większość ludzi to faktycznie idioci... wyobraźmy sobie kostkę z jedną ścianką czerwoną i pięcioma czarnymi... na co postawić w takiej grze?... tylko na czarne :)

      Usuń
    2. Pierwsze połączenie z reguły odbiera automat, więc ja raczej widzę to tak, że jak już jakiś ekspert "dorwie" odpowiadającego mu petenta to wtedy przedłuża rozmowę

      Usuń
    3. nie wszędzie jeszcze odbiera automat, przynajmniej tak jest w służbie zdrowia, gdzie nie zawsze jest centralka z jednym numerem na kilka rejestratorek na raz...
      ale za to jeszcze w Wawie w pewnej przychodni zauważyłem kiedyś inne zjawisko: trzy okienka, trzy telefony i tylko jedna pani zatrudniona, to jak ona ma to wszystko ogarnąć, jak jeszcze ma kolejkę ludzi na żywo...

      Usuń
  10. Ostatnio dwie godziny wydzwaniałam po to, aby mi wypisali receptę. Jechać mi się nie chciało, bo to można ot tak, nie ruszając tyłka z domu załatwić. Oszczędza się drogę od lekarza do apteki.
    Z jednej strony to bardzo wygodne, z drugiej powoli nas to wszystko coraz bardziej upośledza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po receptę to akurat walę z buta będąc na mieście, bo i miasto małe, a przychodnia blisko, zostawiam tylko na kartce, co chcę i idę dalej, a potem czekam na miauk z telefonu od aplikacji...
      ale od recepty właśnie się zaczęło, bo rodzinna lubi mi przy okazji zlecać jakieś badania, w sumie ma rację, tym razem jednak badanie trzeba zrobić w innym mieście, a ja specjalnie tylko po sam termin tam dymać nie będę, więc zadzwoniłem...

      Usuń
  11. Służba zdrowia kuleje od dawna , mimo ,że dostają ogromne dotacje od państwa plus jeszcze coroczny WOŚP. Pomaganie przez WOŚP służbie zdrowia , szpitalom uważam za błędne , lepiej by było zbierać na osoby ,które potrzebują operacji za granicą lub pomóc ludziom , których nie stać na drogie leki .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pamiętam, żeby kiedykolwiek WOŚP zbierała środki na usprawnienie obsługi pacjentów przez rejestracje placówek służby zdrowia...

      Usuń
  12. Jako zatwardziały introwertyk, bardzo często modlę się przed wykonaniem telefonu, żeby ktoś nie odebrał. I kiedy nie odbierze, to cieszę się niezmiernie- można wysłać smsa, albo olać sprawę bez wyrzutów sumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jako typ mieszany przyznaję, że bywają takie telefony do wykonania, ale tu akurat ta opcja była nie bardzo...

      Usuń