Na samym początku należy sobie uzmysłowić, że wszechświaty równoległe wcale nie są równoległe. Następnie należy sobie uzmysłowić, że mówiąc ściśle, nie są też wcale żadnymi wszechświatami, tego lepiej jednak nie uzmysławiać sobie od razu, lecz później, dopiero po tym, jak uświadomimy sobie, że wszystko, co sobie dotychczas uświadomiliśmy, to nieprawda.
- Dziś czwartek? Nigdy nie mogłem się połapać, o co chodzi w czwartki.
- To akurat dość proste. W czwartek poniedziałek zaczyna się w sobotę.
Choć akcja w uniwersum "Czarownic" dzieje się w czasie rzeczywistym, to wcale nie znaczy, że do końca trzeba to brać na poważnie.
- Dziś czwartek? Nigdy nie mogłem się połapać, o co chodzi w czwartki.
- To akurat dość proste. W czwartek poniedziałek zaczyna się w sobotę.
Choć akcja w uniwersum "Czarownic" dzieje się w czasie rzeczywistym, to wcale nie znaczy, że do końca trzeba to brać na poważnie.
Mala mocno sobie wzięła do serca pleciugowe regulowanie przez swoje czarociółki. Nie ze wszystkim do końca się zgadzała, ale to już były detale. Poza tym była bardzo otwarta na ich różne uwagi uznając, że są starsze, mądrzejsze, więc warto się od nich uczyć. To podobno raczej nietypowe, jak na siedemnastolatkę, ale ona sama przecież nie była typowa. Tak więc w piątek nazajutrz, choć wybrała sobie kolejnego atrakcyjnego typa na siłowni, to nie zaciągnęła go do garażu. Rzuciła tylko na niego nieco inaczej utkany urok, po czym umówili się na spotkanie na dzień następny. Następny, bo tego dnia miała inne plany na życie po pracy. To znaczy umówili się tak, że podała mu swoją lokalizację, gdzie ma się pojawić w sobotnie południe, on zaś miał do powiedzenia centralnie nic. Magiczne uroki bywają rozmaite, nieraz dają uroczonym takie, czy inne stopnie swobody, ale Mala się nie patyczkowała, tylko machnęła jak chłop cepem.
Dalszy przebieg wypadków może sobie darujemy, poza tym, jakby nie było, do kolejnego czwartkowego spotkania w Pleciudze działo się wiele innych rzeczy, na wielu różnych poziomach. Choćby niedzielna wizyta Mali u Cioci Lali, do której dotarły różne wieści towarzyskie, więc stroskana losami swojej ostatniej pupilki wezwała ją na dywanik, innymi słowy zaprosiła na wspólne spędzenie dnia. Niestety treść tego spotkania jest poza zasięgiem narratora, więc nie wiadomo, co się tam wtedy działo, o czym rozmawiały. Wiemy tylko, że Turbi pojechała tam jak na wrotach od stodoły pilotowanych przez asa przestworzy, gdyż jak sama kiedyś stwierdziła z pełnym przekonaniem:
- Chwile spędzone z Cioteczką są dla mnie bezcenne. Nawet siedzenie razem w milczeniu to dla mnie najlepszy haj na świecie.
Co słysząca te słowa Kaśka skomentowała wtedy ironicznie:
- Już ja to widzę, jak ty spokojnie na dupie siedzisz.
Ale stroskane były również Anita i Roxy, które zajęte swoimi sprawami nie miały z Malą kontaktu aż do czwartku, do którego właśnie teraz sobie przeskoczymy. Otóż na wstępie w skupieniu obserwowały dziewczynę, która po powitalnym obściskaniu oraz polizaniu wszystkich czarociółek mościła się na krzesełku przy stoliku w Pleciudze. Wreszcie, mimo i oprócz swojego rutynowego rozradowania zmarszczyła nieco brwi i oświadczyła:
- Kurwa!
Na co zareagowała Anita:
- Bardzo obiecujący początek. Czy to już wszystko?
- No nieee... Bo to same lamusy są na razie.
Roxy zamrugała powiekami i spytała:
- Nitka, o czym ona rozmawia?
- Jak to o czym? O tym samym, o jednym.
Mala szybko zaoponowała:
- Nie bardzo o jednym. Było czterech.
- Na raz?
- Coś ty? Po kolei, od czwartku zeszłego.
Poprawiła się na krzesełku i zakontynuowała:
- Bo to było tak...
W tym momencie wstała Malina mówiąc:
- Idę poprawić oko. Ja tą opowieść już znam, nic nie stracę.
- Kelnerkę zahacz po drodze, bo chyba też o jednym myśli.
To dorzuciła milcząca dotąd Kaśka. Za to Anita oznajmiła:
- Jeżeli masz zamiar uruchomić różaniec sprośnych momentów, to mnie się chce nic nie chcieć. Wystarczy, że Ruda mi rozwinie swój różaniec. Ja jestem wtedy tak już dokształcona, że nie mam kiedy testować tej wiedzy na Borku, takie jest bogactwo materiału.
- Wodzu, tu jest tyle roboty, że nie ma kiedy taczek załadować.
To już dorzuciła Kaśka wyraźnie rozbawiona perorą Anity. Cała czwórka, bo Lalka jeszcze nie wróciła była do stolika, wybuchła zgodnym śmiechem. Wreszcie Mala oświadczyła:
- To ja może streszczę, albo po prostu spuentuję.
- No?
- Z Mirkiem było najlepiej. Z tymi wszystkimi miałam tylko zwykłe orgazmy, za to z nim to ja wysadzałam całe miasta.
- Niejedna dupa marzy o chociaż mniej zwykłych orgazmach, aby tylko jakieś były. Niektórym umiemy nawet jakoś pomóc.
To akurat mruknęła Roxy dodając jeszcze:
- No, ale pieprzyć te dupy. Powiedz mi lepiej, czy...
- Nie, Wiewióro moja, bardzo źle myślisz. To se ne wrati.
Potem nastąpiło chwilowe zamieszanie, bo przyszła Malina, przyszła też kelnerka, takie tam różne small talksy, działania, ale gdy się już ustabilizowało Ruda wróciła do tematu:
- Czemu se ne wrati? Ja to w sumie wiem, domyślam się tego, ale ciekawi mnie twoje zdanie na ten temat. Twoja optyka sytuacji.
- Wiesz co? Gdyby to było raz, to ja bym szybko zapomniała. Tak, jakby walił te swoje ringdupy na wyjazdach. Po prostu gumowe lalki, gdy przypili. Do tego mam dystans. Też dłubałam sobie plastikiem na baterie tu lub tam, jak wyjeżdżał, a ja się za bardzo stęskniałam. Ale on się z nią walił prawie przez dwa tygodnie tu na miejscu, tak na zmianę, co drugi dzień ze mną, a co drugi właśnie z nią. Ja naprawdę mało się na tym wszystkim znam, tyle co od was podłapię. Ale na mój rozumek to już było za grube. Tego mu nie zapomnę, to było już nie do przyjęcia.
Pozostałe panie słuchały tego wszystkiego w skupieniu, wreszcie, gdy Mala zrobiła sobie przerwę na łyk kawy Anita spytała:
- Chcesz się jeszcze odgrywać?
- Nie. Styka to, co od was oberwał. Tak na dobrą sprawę, to ja jestem mu wdzięczna, bo dzięki niemu zabiłam swoje stare upiory. Teraz, jak już trochę ochłonęłam, to uważam ten związek za udany. Ale czasu cofać nie chcę, żadnych nowych związków też nie chcę. Chcę się na razie pobawić tym sportem. Przecież ja się dopiero tego wszystkiego uczę.
Roxy pokiwała głową z uznaniem, a Nita indagowała dalej:
- Widziałaś go jakoś ostatnio?
- Ja jego tak, on mnie nie. Pracowałam, ruszałam się.
Tu wtrąciła się Kaśka:
- Mirek znowu zagląda do klubu. Ja się z nim spotykam, służbowo. Bo niby dlaczego nie? Ta jego federacja to nasz świetny klient. To salę wynajmą, to jakąś konsultację zamówią, to coś tam jeszcze. Mówi się ostatnio, że ta branża freak fightów siada, ale ja tego na razie nie czuję. Nie będę was tym zresztą zanudzać.
- Ale o Malę pyta się?
- Nie. Zresztą ja tak z nim gadam, żeby nie zapytał. Ja z nim gadam tylko o robocie, o interesach. Jestem zbyt zajętą osobą, żeby...
- Tak, wiemy. Lalka, a ty go spotykasz? Często jesteś w klubie.
- Jakoś się z nim mijam, inne pory dnia. Tylko, że on mnie najmniej obchodzi tak personalnie. Dużo sobie z Młodą przegadałyśmy, wspieram ją, ale tak mnie centralnie to on nie dotyczy.
Nastała chwila ciszy, wiedźmy zajęły się swoimi rekwizytami używanymi podczas kafejkowych debat. Wreszcie Anita znowu się odezwała jakby wyjaśniającym tonem:
- Maleczko, ja chyba wiem, czemu on tak działał, wiesz, na zmianę, raz ty, raz ona. Jeśli cię to obchodzi, to...
- Nita, mnie zawsze wszystko obchodzi, co do mnie mówisz.
- Dobrze, to teraz posłuchaj. On się po prostu ciebie bał. Byliście fajną parą, ale gdy zaczynał poznawać, kim tak naprawdę jesteś, do czego jesteś zdolna, to przestał się czuć pewnie. To bardzo dobrze, że zaczął poznawać, sama cię kiedyś cisnęłam na to, ale po prostu nie wyrobił się. Więc zaczął romansować na boku, pukać zwykłą bezmockę. Nie umiał zdecydować, aż wreszcie wszystko się wydało. I masz rację, nie ma co nic cofać, bo ty go z tego lęku nie wyleczysz. Jest sporo fajnych facetów, ale nie każdy się nadaje do związku z wiedźmą. Taka konstrukcja, nic nie zrobisz.
Tu nagle wtrąciła się Roxy:
- Ja akurat lubię, jak mój Misiek się mnie trochę boi.
- Tak, Lisico, tylko że ty nie znasz pojęcia związku partnerskiego. Ty zawsze musisz jakoś tam dominować, to jest inna sytuacja. Ty dominujesz nawet wtedy, gdy gracie w sadomaso, a ty robisz za uległą. Poza tym sama powiedziałaś, że trochę. Bo jak zdążyłam poznać Miśka, to on jednak jest chłop jak należy, nie jakaś tam lękowa kurza kupa.
- Dobrze, zgoda, mamy to zresztą przegadane do spodu.
- Gadamy dalej, żeby Młoda słuchała, żeby się uczyła od starych zdzir. Bo te dwie piczki to już się niczego nie nauczą. Za późno, one już tam wiedzą swoje, takie swoje swoje. To są już ćwiary, wiekowe, dojrzałe dupy.
Mówiąc to wskazała na Malinę i Kaśkę słuchające tej dysputy. Obie spojrzały na siebie, zaś Lalka stwierdziła:
- Ja to się w ogóle nie odzywam.
- Ja się nie odzywam, że się w ogóle nie odzywam.
To była wtórująca odpowiedź Maczety, po czym cała piątka huknęła gromkim chóralnym śmiechem, aż reszta pań w kafejce spojrzała w ich stronę. Gdy się już wyśmiały piłkę przejęła Roxy:
- Stara kwoka już się nagdakała, to teraz druga stara kwoka ci pogdacze. Chyba, że masz już dosyć. Jak tam w buzi? Słodko?
- Jak po wytrysku nieboszczyka. Dawaj dalej.
Mala mówiąc to powierciła się chwilę i naśladując Malinę zrobiła minę zaciekawionej, zasłuchanej słodkiej idiotki. Więc Ruda poprawiła również pupę na siodle, po czym parodiując Anitę wzięła głęboki wdech.
- Powiedziałaś, że same lamusy. Niestety to trochę tak jest, gdy gamonia zauroczysz magicznie. Każdy urok, magiczny znaczy, takie teraz omawiamy, nie wiadomo, jak subtelny powoduje, że taki gamoń lamusieje. Mniej lub bardziej, czasem nawet tylko odrobinę, ale zawsze. To jest oczywiście prawidło statystyczne. Ty tego nie widzisz, bo jeszcze za mało mięcha przerzuciłaś, żeby tak rozumować. To wszystko się zauważa dopiero na nieco dłuższym dystansie. Jeśli chcesz jechać moją drogą, tak do niedawna moją, a widzę, że ostro się do tego przymierzasz, to musisz testować różne uroki, różne ich warianty, a gdy ci się nie spieszy, gdy mrówki w dupie nie roją się za mocno, to wcale nie uroczyć.
- Mogę się wetrzeć?
To spytała Anita i nie czekając na odpowiedź wtarła się:
- Tak na dobrą sprawę, to nam magiczne uroki do prywatnego użytku są zbędne. Mamy tyle naturalnego uroku, że możemy mieć wszystkich. No, może prawie wszystkich. Tylko naturalny urok nie zawsze działa zbyt szybko. Ja Borka naturalnie uroczyłam dwa miesiące, do tego się jeszcze zabujałam, więc mnie strasznie korciło, żeby ogarnąć sprawę szybciej.
Roxy dodała:
- Borek to był ponoć strasznie oporny materiał.
- Zanim mnie wpuścił do łóżka to zaruchałam na śmierć ze trzy wibratory. No, może dwa. Bo ten trzeci od razu, słabizna, tandetny wyrób. Możemy go nie liczyć.
Wtedy Mala spytała:
- Czemu się wtedy uparłaś, żeby nie użyć czarów?
- Bo intuicyjnie czułam to, o czym właśnie mówiła Ruda. Że mi wtedy ten chłop za bardzo zlamusieje. A mnie się wtedy akurat wymarzyło wysadzanie miasta.
- Wysadziłaś?
- Cztery lata już z nim wysadzam jedno po drugim. I wciąż mi mało.
Nagle odezwała się Malina robiąc minę arcysłodkiej idiotki:
- Może już dosyć tego szkolenia? Nudzi mi się. Przecież ona to wszystko wie. Tyle już słyszała od nas, a najwięcej to już chyba od samej Cioci Lali.
Riposta Mali była błyskawiczna:
- Tak, wiem, ale mam to jeszcze nie do końca uświadomione. Do tego zaistniała taka sytuacja, że zaistniała potrzeba utrwalenia mi materiału. Nie śmiejcie się ze mnie, ale ja naprawdę lubię was interaktywnie słuchać. Ale teraz faktycznie. Siostry, proponuję, abyśmy przeniosły naszą siostrę Lalkę do centrum naszej uwagi.
Siostry kiwnęły zgodnie głowami i przeniosły...
Może oprócz Kaśki, która poszła przypudrować sobie nosek.
No bo tak to jest, że czasami już się wie, albo usłyszało się raz, ale mimo wszystko wartosłuchać tego i kolejny, i kolejny i kolejny. Żeby się utrwaliło, żeby może dodatkowe wnioski wypłynęły jak się usłyszy po raz setny itp, itd. Trzeba sobie dobre programy powtarzać w głowie.
OdpowiedzUsuńLepiej nie wracać. Uważam, że wtedy faceci nie doceniają, tylko myślą, że dziewczyna jest desperatką, nie ma wysokich wymagań i że to oni są tacy cudowni, dlatego było im wybaczone. A baba później cały czas gdzieś podświadomie rozmyśla, czy znów sie to nie stanie, czy tamta była lepsza itp, itd.
ani mi w głowie dawać komukolwiek rady, czy wybaczać zdradę, czy nie, i czy próbować lub otwierać się na próby reaktywacji związku, bo to sprawa indywidualna i każdy przypadek jest inny... ale zakładając, że diagnoza Anity była prawidłowa, to można śmiało uznać, że Mirek nie będzie takich prób podejmował... bo Mala na pewno nie, ona już jest w innej bajce... natomiast nie można wykluczyć, że gdy kiedyś się spotkają, to na luzie sobie pogadają o wszystkim i może nawet się zakumplują, tylko na zupełnie innych zasadach... takie rzeczy akurat się zdarzają...
Usuńi nie zapominajmy o jeszcze jednym: jeśli to nie był chwilowy kaprys, to ona ma jeszcze coś do zrobienia w kwestii polowań, tylko na razie ma odciętą ścieżkę, aby się tym zająć i sprawa zeszła na dalszy plan... gdy jej się przypomni i uzna, że ta sprawa nadal jest dla niej ważna, to rzecz jasna może sobie poradzić bez niego, ale może też i jego jakoś do tego użyć... ale to już są spekulacje...
Nie lubię, jak takie rzeczy (zakumplowanie ze zdradzającym, bo nam już przeszło) się zdarzają : )
UsuńJak dla mnie Mala dopiero teraz jest w tej bajce o zdradzie. Nie była w niej na początku, kiedy po dorosłemu gadała z ,,tą drugą'', poszła normalnie do pracy, wyprowadziła swoje zreczy od niego. Wtedy mentalnie i energetycznie nie była w tej bajce. Dopiero teraz, kiedy jej z całego tego stresu odwaliło i chce na siłę pokazać sobie/ światu/ Mirkowi, że może mieć każdego, bawić się ich kosztem, nie nudzić, testować, to dopiero teraz stała się niewolnikiem tej bajki. Ona wcale nie wyzdrowiała z Mirka i teraz się świetnie ze sobą bawi. Dla mnie to wygląda jak kryzys ,,ja mu/ światu/ sobie pokaże''. Nie udał się monogamiczny związek, to teraz zrobię maksymalnie rzeczy na odwrót : )
bez wątpienia ona jeszcze odreagowuje tą całą historię, można przypuszczać, że tempo zaliczania kolejnych kolesi w końcu jej spadnie... tak w ogóle, to w porównaniu z Roxy i Maliną sprawa Mali była najbardziej lajtowa.. posiekany mag był przemocowcem, a Jarek po prostu chciał Lalkę realnie skrzywdzić zmuszając do utrzymania ciąży... za to zagadką jest, czy postanowienie Mali "no more couples" utrzyma się i jak długo... wydaje się, że ona jest po prostu za młoda, żeby zostać wieczną singielką, bo ta rola, choć jest bardziej kolorowa, to bardziej męczy, niż bycie w związku... takie decyzje w tym wieku raczej rzadko się udają... jeszcze dużo różnych rzeczy może się u niej wydarzyć...
UsuńW sumie to żal mi trochę jej facetów, bo to zwykła pigułka gwałtu jest z tym czaerm głupim jasiem (ok, może ona ich poprostu manipuluje tyłkiem, oni się zgadzają, że chcą tak świadomie, a potem ona im wymazuje wspomnienia), ale ja to widzę raczej jako coś ,,połowicznie sam chcesz, a połowicznie cię zauroczę, żebyś robił, co ja chcę''. Zresztą, skoro taka wyzwolona i chce się bawić, to niech ma odwagę zostawić im wspomnienia : ) Co? Jak ja ich wykorzystać to dobrze, a jak oni pamiętać jak wyglądam bez ubrania i że mnie mieli to już źle? : )
Usuńtak na dobrą sprawę każdy magiczny urok można uznać za pigułkę gwałtu w mniejszym lub większym stopniu, zależnie od tego, jak wiele się obiektowi zostawi świadomości i wolnej woli... Roxy rożnie regulowała te czynniki, zależnie od tego, jak bardzo się jej spieszyło i jak bardzo chciała dominować... podobnie Malina, za to Mala na razie wali jak wspomniany chłop cepem i nie pozostawia obiektom wyboru... może hormony ją tak nakręcają?... z czasem może wysubtelnieje?...
Usuńza to wymazywanie pamięci... mało jest na ten temat zapisów, ale Roxy raczej miała to gdzieś, czy ją ktoś pamięta, tyle się wymazało, co się wymazało jako skutek uboczny takiego uroku... z kolei Malina się mściła na męskim gatunku, chciała być pamiętana i żeby taki koleś cierpiał, gdy po jednej, czy dwóch randkach puszcza go kantem... za to Malą chyba powodują względy praktyczne... do tej pory poluje tylko w klubie, gdzie jest dość znaną osobą, więc po prostu nie chce, żeby taki zaliczony gamoń potem jej zawracał dupę... no, i kwestia adresu, gdy puknie takiego w domu, żeby jej później nie nachodził, gdy się zabuja...
Na związki partnerskie w temacie seks, niektórzy zgadzają się teoretycznie, za to z praktyką bywa różnie.
OdpowiedzUsuńOtóż to, czary w miłości mogą się nie sprawdzić, bo zawsze pozostanie wątpliwość - co do szczerości uczuć...
trzeba zacząć od tego, że nie dla wszystkich jest jasne, co to znaczy związek partnerski, niezależnie od tego, jakiej sfery to partnerstwo ma dotyczyć... na pewno nie jest to relacja demokratyczna, bo każde głosowanie będzie się kończyć albo wynikiem jednogłośnym, co jeszcze jest do przyjęcia, albo remisem, czyli obstrukcją: np. jedno chce kupić zielone auto, drugie czerwone, w efekcie czego chodzą piechotą...
UsuńA ja bym powiedziała ,ze Mirek okazał się dupkiem i to dużym . Skoro chciał się miziać z innymi kobietami , to mógł ustawić sobie relacje na nie wyłączność i po sprawie . Namawiał Male na to, aby z nim zamieszkała i to usilnie tylko po to aby ją przywiązać do siebie , odciąć od przyjaciółek . Mala to młoda dziewczyna po traumie rodzinnej takich akcji nie robi się osobom w takiej sytuacji i nie ważne tutaj jest jak Mala na to wydarzenie reaguje. Nie przekonuje mnie też opinia Anity ,ze on się bał czarownicy , gdyby się bał to by nie zdradził , bo by się bal konsekwencji a jak widać mimo ostrzeżeń się nie bał .
OdpowiedzUsuńTu masz fajną piosnkę . Zajrzyj sobie na ten kanał , , mają świetne piosenki takie klimatyczne. https://www.youtube.com/watch?v=HzP_0jLK5qg
trochę nie tak, bo ludzie łamiący różne umowy, pakty, czy inne ustalenia zwykle nie boją się konsekwencji, zakładają, że ich nie będzie, bo wierzą, że nikt ich na tym nie złapie lub jakoś się wykręcą... przy okazji ta wiara często ich gubi, bo ich początkowa ostrożność zaczyna się zmieniać w bezczelność... tak, jak było w przypadku Mirka: w hotelu i w domu jeszcze się udawało, ale gdy zrobił to w klubie, to już wpadł...
UsuńAnita mówiąc, że się bał chyba coś innego miała na myśli: że bał się być w relacji z partnerką, której potencjału do końca nie znał, bał się roli "męża swojej żony"...
No tak, w czwartek poniedziałek zaczyna się w sobotę, to jasne 😅.
OdpowiedzUsuńPopieprzone te sprawy damsko-męskie, nawet nie wiem, czy powinnam się wypowiadać, bo pewnie nie byłabym obiektywna. O jeden raz za dużo zostałam skrzywdzona i mam skrzywione patrzenie.
obiektywność to fikcja, iluzja, urojenie, nie istnieje, nie ma jej, zwłaszcza w tych właśnie sprawach :)
UsuńAno, właśnie.
UsuńTego kwiatu jest pół światu, a każda z czarownic zdaje się mieć swój unikalny sposób na radzenie sobie z facetami. Jedne rzucają uroki, inne obserwują z dystansem, a jeszcze inne wolą po prostu nie zawracać sobie nimi głowy. I tak jak w magii, i tu nie ma jednej recepty... Czasem trzeba po prostu przyjąć, że faceci to osobny, dziwny gatunek, do którego dobrze mieć trochę cierpliwości… albo najlepszą przyjaciółkę u boku.
OdpowiedzUsuńmimo, że każda robi to po swojemu, to wszystkie z magicznym wdziękiem...
UsuńTe światy, równoległe lub nie to zupełna entropia i aberracja.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałeś mi, że te słowa lubiłyśmy używać z koleżanką, żeby sprawdzić intelektualnie chłopaków z mat-fizu🤣
to jest fajna zabawa tak kogoś powkurzać zalewając go trudnymi słowami :)
UsuńCzarownice jakby nie patrzeć mają swoje indywidualne sposoby na facetów...
OdpowiedzUsuńco prawda jedna drugą podpatruje, uczą się nawzajem od siebie, mimo to jednak każda realizuje to po swojemu...
UsuńPowiem Ci tak...
OdpowiedzUsuńPierwsze trzeba się nauczyć mówić. Potem trzeba się nauczyć milczeć. A gdy już umiemy to i to, to trezba się znowu uczyć mówić, bo komunikacja to najlepsza z możliwych nauk.
yoop, komunikacja to podstawa :)
UsuńPowiedziałbym, że odrobinę tym wiedźmom współczuję, bo jednak kto jeździ głównie autostradą, nie pozna uroków wąskich uliczek i leśnych duktów. Niby chcącemu nie dzieje się krzywda, ale trzeba wiedzieć, czego się chce. I to dobrze wiedzieć.
OdpowiedzUsuńbardziej bym je skojarzył z budowniczkami autostrad, niż z ich end userkami...
Usuń