Przy stoliku w Pleciudze nie działo się specjalnie nic godnego wzmożonej uwagi. Cała piątka wiedźm była już w komplecie, co zdarza się zawsze, gdy zbierze się już ten komplet. Kelnerka już je raz odwiedziła, więc wszystkie czekały na jej ponowne odwiedziny żądne najlepsiejszej kawy świata, drugiej po miśkowej zresztą podobno, skracając sobie czas czekania beztroskim paplaniem na kompletnie babskie tematy. Tylko Anita nie paplała, zamiast tego studiowała wyświetlacz telefonu, aczkolwiek nie wiadomo, czy się przy tym zamyśliła, czy po prostu zagapiła. Nawet takie kobiety jak czarownice rzadko dają to po sobie poznać. Jest nawet taka oto teoria, że to tylko dwie nazwy tej samej sytuacji. Dopiero gdy blat stolika zapełnił się stosowną zawartością Nita otworzyła swe zmysłowe, starannie zadbane usta koloru family korpo red pytając:
- Niuńki, wiecie, kto do mnie dziś zadzwonił?
Malina szybko odparła:
- Ty nam powiedz bratowa. Nie jesteśmy jasnowidzkami.
- Otóż niejaki pan Orski Mirosław, znany nam jednej mniej, drugiej bardziej, czy może nawet bardziej od bardzieja.
Uśmiechnęła się przy tym do Mali, zaś znowu Malina ni to zapytała, ni to zrealizowała tryb imperatywny, artykułując nie pozbawione pewnej dozy niepewności przypuszczenie:
- No, nie mów. Chyba nie z fiutem po prośbie?
- Po tym, jak oberwał od Nitki patelnią po łbie byłby kompletnie pozbawionym ambicji typiarzem.
To oznajmiła Roxy, ale szybko usłyszała:
- Nie, nic z tych rzeczy. Miał konkretną sprawę.
- Nie ma nic konkretniejszego, niż...
- Ruda, nie nudź, wiemy. Otóż gość ma dla mnie zlecenie.
- Na czary?
To znowu spytała Malina i otrzymała odpowiedź:
- Nie, na napisanie książki kucharskiej. Lalka, blondynkujesz.
- Jakie centralnie?
- Ja wiem, jakie centralnie.
To już powiedziała Kaśka i dodała:
- Ze mną o tym gadał wczoraj, jak był w klubie.
- I co?
- I nic. Wysłałam go na drzewo.
- Przecież prowadzisz z nim interesy?
- Nie z nim jako z nim, tylko z tą jego federacją, on jest tylko jej gębą, rzecznikiem. Ale nie takie akurat interesy wtedy są grane.
Tu wreszcie się odezwała Mala patrząc na Anitę:
- A jakie czary chciał sobie zamówić mój szanowny były? Bo chyba nie urok na mnie, żebym do niego wróciła. To już jest zamknięty rozdział, a klucz wrzucony do burzownika.
- To akurat nie sądzę. Co prawda jest idiotą, ale jednak na pewno nie jest idiotą. Nie precyzował, czego chce. Słusznie, bo to nie są sprawy na telefon. Umówiłam się z nim na jutro więc, dałam mu dziesięć minut, ma mnie łapać przy wyjściu z pracy.
- To ja już ci powiem, czego on chce.
- Czego chce Kasiu? Co ci powiedział nie przez telefon?
- Chce kupić kilka zaklęć dopingujących.
- Było mu sprzedać. Przecież znasz się dobrze na tym.
- Powiedziałam mu, że nie umiem. Czaruję dopiero trzy lata, korona mi nie spadnie od takiej deklaracji. To wy jesteście masterki, wam takie coś trudniej jest powiedzieć.
Mówiąc to Kaśka spojrzała na Nitę i na Roxy, która rzuciła:
- Ale na biednego nie trafiło, a pieniądze nie śmierdzą.
- Gadasz jak zawodowa. One koszą wszystko, nie zadają pytań.
- Byłam kiedyś zawodowa. Coś mi zostało jak widać.
Wtedy odezwała się Anita:
- Na szczęście już nie jesteś. Ale ja akurat jestem cichodajka, wolę obwąchać te pieniądze. Tylko nie bardzo wiem, czemu one akurat śmierdzą. Kasik, wyjaśnij nam, czemu mam ich nie przyjąć? Bo tak cię posensowałam, że mi to sugerujesz. Żeby nie brać tej roboty.
- Dobrze, wyjaśnię o co tu chodzi. On chce tych zaklęć użyć, żeby podkręcać walczących zawodników. Żeby było tak dynamiczniej, agresywniej. Żeby było ciekawiej. Wiecie, freak fight to nie tylko sport, to już jest bardziej show, niż sport. Ludzie nie przychodzą oglądać dobrych walk. Dobrego boksu, dobrego kick boksu, czy ememej, bo się na tym nie znają. Oni chcą oglądać rzeźnię. To będą ją mieli, jak się podkręci magią zawodników. Ale to jeszcze nie koniec. Bo to się potem rozejdzie na ten prawdziwy sport. Zwykły doping można wykryć. Zresztą w sportach walki mało kto go stosuje. Ale magicznego raczej nikt nie wykryje.
- Chyba, że wiedźma.
- Tylko wiedźma. Lub mag, ale to jeszcze rzadszy gatunek. Tylko nikt ich do tego nie zatrudnia. Bo kto na świecie wierzy w jakieś wiedźmy? Ja nie wierzyłam dopóki was nie poznałam.
Roxy nagle się wtarła:
- Oj, kochana. Żebyś się nie pomyliła. Nawet nie wiesz, jak wiele bezmoców wierzy w magię. Aczkolwiek nie w realną, bo w taką prawie nikt nie wierzy, tylko raczej taką bajkową, z filmów, czy książek fantasy. Ale wierzą, a inne bezmoce tłuką na tym hajc przy okazji. Dla większości jednak, dla obu stron, tej wierzącej, jak też niewierzącej magia realna jest niepojętym surrealizmem.
- Wiewióra, nie filozofuj, daj Kasi dokończyć. Filozofia nie pasuje do twej lubieżnej, namiętnej, tak pożądanej przez wielu pysi.
Zachęcona przez Nitę Maczeta zakontynuowała:
- Niewiele mam za bardzo do dokończenia. Sama ćwiczę głównie do naprawdę realnej walki, nigdy nie miałam ambicji do kariery sportowej. Ale mam szacun do czystego sportu, gdzie nie ma walki, tylko jest zabawa w walkę, w której są jakieś reguły. Bo to jest ładne, a realna walka jest tak naprawdę paskudna. Gdy do freak fightów, a potem do sportu wsadzi się zaklęcia dopingowe, to najpierw skończy się ładne show, potem sam sport. Lubicie bedeesem? Chyba wszystkie to lubimy, tak chociaż trochę. To dodajcie sobie do tej zabawy jeszcze strzelanie do siebie z klamek, których bynajmniej nie nabija się sztuczną spermą z love shopu.
Zapadła cisza. Tylko Malina i Mala patrzyły na Kaśkę z zachwytem, niemym i również dość cichym do tego. Takie przemowy niezwykle rzadko się jej zdarzały. Za to Anita spojrzała na Roxy pytając:
- Nie chce ci się oka poprawić?
Już wstawały z krzesełek, gdy Mala spytała:
- Mogę z wami?
Malina chwyciła ją za udo.
- Siedź! Mamuśki muszą się iść naradzić.
Fenomenem kafejki Pleciuga jest to, że nie ma tam męskiej toalety dla klientów. Jest tylko damska dla klientek. To dosyć dobitnie, przekonywująco pokazuje, że jest to lokal targetowany wyłącznie do pań. Wspomniane Mamuśki tam się właśnie centralnie udały, ale narratorowi swoimi sposobami udało się coś tam podsłuchać.
- Nitka, bierz tą fuchę. Co się będziesz...
- No, nie wiem właśnie.
- Trafimy trochę hajcu ekstra.
- Jak to my?
- Chyba odpalisz coś za konsultację?
- Jaką znowu konsultację?
- A co ja niby teraz robię?
- Co ty tam robisz w tej kabinie to ja już nie wnikam.
Resztę dialogu dokończyły już hisslangim, bo akurat weszła jakaś inna pani. Gdy wróciły do stolika nieco uchachane Anita zwróciła się od razu do Kaśki:
- Wiesz, najpierw pomyślałam, żeby mu jutro odmówić. Bo skoro ty odmówiłaś, to wiedziałaś, co robisz. Więc ja już nie muszę po tobie poprawiać. Ale potem sobie jeszcze pomyślałam, że skoro krowa sama nadstawia cyca, to czemu jej jednak nie wydoić? Dla Mali Mirek jest już nikim, więc dla mnie również. Tylko jeszcze mi coś opowiedz na temat tych freak fightów, tak od systemowej strony. Bo ja się na tym nie znam, byłam tylko raz na widowni. Na twojej walce rok temu zresztą jak wiesz.
Kaśka uśmiechnęła się i westchnęła:
- Jak się za dużo gada, to buzia od tego boli i ciężko potem miłość uprawiać. Ale skoro tyle już się nagadałam... Poza tym tobie się nie odmawia. Tylko, że ty płacisz dzisiejszy rachunek.
Spojrzała na Malę:
- Młoda, podobno gdzieś się wybierałaś? To też po drodze bardzo, bardzo ładnie poproś naszą panią, żeby przyniosła nam jeszcze po pleciugato. Bo chyba jeszcze parę bąków te krzesełka zaliczą.
- I dla mnie drugą rurkę z kremem.
To już pisnęła Malina dodając szybko:
- Mam tak nienaganną pupcię, że mogę nawet trzecią.
KONTYNUOWANE BĘDZIE
- Niuńki, wiecie, kto do mnie dziś zadzwonił?
Malina szybko odparła:
- Ty nam powiedz bratowa. Nie jesteśmy jasnowidzkami.
- Otóż niejaki pan Orski Mirosław, znany nam jednej mniej, drugiej bardziej, czy może nawet bardziej od bardzieja.
Uśmiechnęła się przy tym do Mali, zaś znowu Malina ni to zapytała, ni to zrealizowała tryb imperatywny, artykułując nie pozbawione pewnej dozy niepewności przypuszczenie:
- No, nie mów. Chyba nie z fiutem po prośbie?
- Po tym, jak oberwał od Nitki patelnią po łbie byłby kompletnie pozbawionym ambicji typiarzem.
To oznajmiła Roxy, ale szybko usłyszała:
- Nie, nic z tych rzeczy. Miał konkretną sprawę.
- Nie ma nic konkretniejszego, niż...
- Ruda, nie nudź, wiemy. Otóż gość ma dla mnie zlecenie.
- Na czary?
To znowu spytała Malina i otrzymała odpowiedź:
- Nie, na napisanie książki kucharskiej. Lalka, blondynkujesz.
- Jakie centralnie?
- Ja wiem, jakie centralnie.
To już powiedziała Kaśka i dodała:
- Ze mną o tym gadał wczoraj, jak był w klubie.
- I co?
- I nic. Wysłałam go na drzewo.
- Przecież prowadzisz z nim interesy?
- Nie z nim jako z nim, tylko z tą jego federacją, on jest tylko jej gębą, rzecznikiem. Ale nie takie akurat interesy wtedy są grane.
Tu wreszcie się odezwała Mala patrząc na Anitę:
- A jakie czary chciał sobie zamówić mój szanowny były? Bo chyba nie urok na mnie, żebym do niego wróciła. To już jest zamknięty rozdział, a klucz wrzucony do burzownika.
- To akurat nie sądzę. Co prawda jest idiotą, ale jednak na pewno nie jest idiotą. Nie precyzował, czego chce. Słusznie, bo to nie są sprawy na telefon. Umówiłam się z nim na jutro więc, dałam mu dziesięć minut, ma mnie łapać przy wyjściu z pracy.
- To ja już ci powiem, czego on chce.
- Czego chce Kasiu? Co ci powiedział nie przez telefon?
- Chce kupić kilka zaklęć dopingujących.
- Było mu sprzedać. Przecież znasz się dobrze na tym.
- Powiedziałam mu, że nie umiem. Czaruję dopiero trzy lata, korona mi nie spadnie od takiej deklaracji. To wy jesteście masterki, wam takie coś trudniej jest powiedzieć.
Mówiąc to Kaśka spojrzała na Nitę i na Roxy, która rzuciła:
- Ale na biednego nie trafiło, a pieniądze nie śmierdzą.
- Gadasz jak zawodowa. One koszą wszystko, nie zadają pytań.
- Byłam kiedyś zawodowa. Coś mi zostało jak widać.
Wtedy odezwała się Anita:
- Na szczęście już nie jesteś. Ale ja akurat jestem cichodajka, wolę obwąchać te pieniądze. Tylko nie bardzo wiem, czemu one akurat śmierdzą. Kasik, wyjaśnij nam, czemu mam ich nie przyjąć? Bo tak cię posensowałam, że mi to sugerujesz. Żeby nie brać tej roboty.
- Dobrze, wyjaśnię o co tu chodzi. On chce tych zaklęć użyć, żeby podkręcać walczących zawodników. Żeby było tak dynamiczniej, agresywniej. Żeby było ciekawiej. Wiecie, freak fight to nie tylko sport, to już jest bardziej show, niż sport. Ludzie nie przychodzą oglądać dobrych walk. Dobrego boksu, dobrego kick boksu, czy ememej, bo się na tym nie znają. Oni chcą oglądać rzeźnię. To będą ją mieli, jak się podkręci magią zawodników. Ale to jeszcze nie koniec. Bo to się potem rozejdzie na ten prawdziwy sport. Zwykły doping można wykryć. Zresztą w sportach walki mało kto go stosuje. Ale magicznego raczej nikt nie wykryje.
- Chyba, że wiedźma.
- Tylko wiedźma. Lub mag, ale to jeszcze rzadszy gatunek. Tylko nikt ich do tego nie zatrudnia. Bo kto na świecie wierzy w jakieś wiedźmy? Ja nie wierzyłam dopóki was nie poznałam.
Roxy nagle się wtarła:
- Oj, kochana. Żebyś się nie pomyliła. Nawet nie wiesz, jak wiele bezmoców wierzy w magię. Aczkolwiek nie w realną, bo w taką prawie nikt nie wierzy, tylko raczej taką bajkową, z filmów, czy książek fantasy. Ale wierzą, a inne bezmoce tłuką na tym hajc przy okazji. Dla większości jednak, dla obu stron, tej wierzącej, jak też niewierzącej magia realna jest niepojętym surrealizmem.
- Wiewióra, nie filozofuj, daj Kasi dokończyć. Filozofia nie pasuje do twej lubieżnej, namiętnej, tak pożądanej przez wielu pysi.
Zachęcona przez Nitę Maczeta zakontynuowała:
- Niewiele mam za bardzo do dokończenia. Sama ćwiczę głównie do naprawdę realnej walki, nigdy nie miałam ambicji do kariery sportowej. Ale mam szacun do czystego sportu, gdzie nie ma walki, tylko jest zabawa w walkę, w której są jakieś reguły. Bo to jest ładne, a realna walka jest tak naprawdę paskudna. Gdy do freak fightów, a potem do sportu wsadzi się zaklęcia dopingowe, to najpierw skończy się ładne show, potem sam sport. Lubicie bedeesem? Chyba wszystkie to lubimy, tak chociaż trochę. To dodajcie sobie do tej zabawy jeszcze strzelanie do siebie z klamek, których bynajmniej nie nabija się sztuczną spermą z love shopu.
Zapadła cisza. Tylko Malina i Mala patrzyły na Kaśkę z zachwytem, niemym i również dość cichym do tego. Takie przemowy niezwykle rzadko się jej zdarzały. Za to Anita spojrzała na Roxy pytając:
- Nie chce ci się oka poprawić?
Już wstawały z krzesełek, gdy Mala spytała:
- Mogę z wami?
Malina chwyciła ją za udo.
- Siedź! Mamuśki muszą się iść naradzić.
Fenomenem kafejki Pleciuga jest to, że nie ma tam męskiej toalety dla klientów. Jest tylko damska dla klientek. To dosyć dobitnie, przekonywująco pokazuje, że jest to lokal targetowany wyłącznie do pań. Wspomniane Mamuśki tam się właśnie centralnie udały, ale narratorowi swoimi sposobami udało się coś tam podsłuchać.
- Nitka, bierz tą fuchę. Co się będziesz...
- No, nie wiem właśnie.
- Trafimy trochę hajcu ekstra.
- Jak to my?
- Chyba odpalisz coś za konsultację?
- Jaką znowu konsultację?
- A co ja niby teraz robię?
- Co ty tam robisz w tej kabinie to ja już nie wnikam.
Resztę dialogu dokończyły już hisslangim, bo akurat weszła jakaś inna pani. Gdy wróciły do stolika nieco uchachane Anita zwróciła się od razu do Kaśki:
- Wiesz, najpierw pomyślałam, żeby mu jutro odmówić. Bo skoro ty odmówiłaś, to wiedziałaś, co robisz. Więc ja już nie muszę po tobie poprawiać. Ale potem sobie jeszcze pomyślałam, że skoro krowa sama nadstawia cyca, to czemu jej jednak nie wydoić? Dla Mali Mirek jest już nikim, więc dla mnie również. Tylko jeszcze mi coś opowiedz na temat tych freak fightów, tak od systemowej strony. Bo ja się na tym nie znam, byłam tylko raz na widowni. Na twojej walce rok temu zresztą jak wiesz.
Kaśka uśmiechnęła się i westchnęła:
- Jak się za dużo gada, to buzia od tego boli i ciężko potem miłość uprawiać. Ale skoro tyle już się nagadałam... Poza tym tobie się nie odmawia. Tylko, że ty płacisz dzisiejszy rachunek.
Spojrzała na Malę:
- Młoda, podobno gdzieś się wybierałaś? To też po drodze bardzo, bardzo ładnie poproś naszą panią, żeby przyniosła nam jeszcze po pleciugato. Bo chyba jeszcze parę bąków te krzesełka zaliczą.
- I dla mnie drugą rurkę z kremem.
To już pisnęła Malina dodając szybko:
- Mam tak nienaganną pupcię, że mogę nawet trzecią.
KONTYNUOWANE BĘDZIE
Dziwne . Kaśka stosowała taki magiczny doping w przeszłości, ale zabrania tego dawać innym? Bo sport to taka czystość, bo sport to takie piękno...
OdpowiedzUsuńCoś mi się nie zgadza.
stosowała, ale niejako w samoobronie i potem broniąc kumpeli, po prostu sytuacja ją do tego zmusiła, chyba jest różnica?...
Usuńale fakt faktem, że taki trochę patetyczny idealizm słychać w tym, co mówi, bo realia sportu wyczynowego są jednak nieco inne...
Drugi klip świetny.
OdpowiedzUsuńlaska ma wokal niczym Udo Dirkschneider, ten styl...
Usuń