Jeszcze tego samego piątku o piątej po południu Kaśka zaczęła operować słowem kurwa dość mocno ponad swoją statystyczną średnią. Powodem był sam Stryjo Naczelny, który raczył był sobie gdzieś wyjechać, bo cośtam. Przy okazji wyjazdu okazał bratanicy swoją sympatię zostawiając kupę w dokumentach, którą, jak się nagle okazało, należało w miarę szybko posprzątać. Ale za to na pocieszenie, jeszcze w czwartek oznajmił jej:
- Mala ci pomoże. To jest bardzo spolegliwa dziewczyna. Poza tym idzie na studia, na marketing, zarządzanie, czy coś tam jeszcze, to będzie miała praktyki robotnicze, zaliczy sobie parę godzin.
- Na studia? Nasza Turbinka?
- Po maturze ludzie nieraz idą na studia, takie rzeczy się zdarzają. Co się tak na mnie patrzysz zdziwiona?
- Bo nic mi nie mówiła.
- Może nie zdążyła, bo to jest bardzo świeża wiadomość. Sam wiem o tym dopiero od jakiegoś kwadransa.
Niestety Mala nie miała potem okazji, aby powiedzieć to Kaśce, zaś potem w Pleciudze wypadki wypadły tak, jak wypadły, więc temat gdzieś się schował na dłuższą chwilę. Ale w piątek nie pomogła przy papierach, bo jakoś około południa została odesłana do domu. Ciupasem zresztą.
- Plączesz się, plączesz po obiekcie niczym mysi tampon po słonicowej cipie, jakbyś nie umiała sobie roboty znaleźć. To ja ci ją znalazłam właśnie, mam dla ciebie misję. Jedziesz do chałupy, kładziesz się grzecznie do wyra z rączkami na kołdrze i robisz porządne lulu. Nawet nie myśl o polemice ze mną na ten temat. Aha, na sabat też nie przyjeżdżaj, nie wiem, czy zresztą będzie jakiś sabat. Ja nie jadę, Lalka też się raczej nie wybiera, bo Nita chce z Rudą jakieś szkolenie Gotek robić, więc my tam nie mamy nic do roboty za bardzo.
Taki dzień w pracy nie zdarzył się Mali nigdy, ale Kaśka nie robiła sprawy. Co więcej, okazała pełne zrozumienie tej niedyspozycji uznając sytuację za wyjątkową. Ale zanim Turbina zabrała się do wykonania polecenia służbowego bardzo, bardzo ładnie poprosiła:
- Kasiu, ty masz dziś ten trening z ochroniarzami?
- No. Jeszcze dziś i następny tydzień trzy.
- To jak będzie Mirek, to nie szykanuj go, dobrze?
- Zwariowałaś? Nie lubię gnoja od wczoraj, ale przecież jestem profesjonalistką, prywatne wibracje zostawiam za drzwiami sali. Jednak wydaje mi się, że jego wcale nie będzie. Po tym wypadku natury jakby kuchennej...
- Jak to kuchennej?
- Mówię o zderzeniu z patelnią. Nawet nie chce mi się myśleć, jaką on bulwę musi mieć na tym swoim idiotycznym łbie. No, znikaj mi stąd. Raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy. Zrób taką sztuczkę, że wychodzisz z pomieszczenia i cię nie ma.
Kaśce dobrze się wydawało, Mirek nie pojawił się na zajęciach. Mala za to spała długo i szczęśliwie, zaś w poniedziałek w klubie była jak nówka sztuka, nie śmigana.
Do czwartku, do spotkania w Pleciudze zasadniczo nic się nie działo, aczkolwiek jest to jakby trochę do dyskusji. Bo było tak, że Malina jak zwykle do kawy zamówiła sobie rurkę z kremem, zaś Mala zrobiła to samo. Sposób, w jaki bawiły się tymi rurkami podczas konsumpcji wzbudził zainteresowanie Anity, która to skomentowała owo widowisko:
- No, pięknie najpierw jedna, potem druga. Ćwiczycie role do filmu dla dorosłych? Zaraz się zastanowię, czy ja też tak umiem.
Roxy zachichotała:
- Pewnie, że umiesz. Toż to elementarz. Kiedyś cię podglądałam, tak niechcący, na imprezie w licealnych czasach. Naprawdę nieźle ci to szło, nie zwodzę, prawdę gadam.
- No, a chłopaki w realu jakie fajne. Masz Młoda fajny gust.
To dodała Kaśka, zaś Ruda wyraźnie się ożywiła:
- Jakie znowu chłopaki? Coś jest, czego nie wiem?
- Normalnie to bym zachowała milczenie, ale że cały klub aż się trzęsie od plotek, mało się nie rozleci, to wam powiem. Otóż od poniedziałku nasza dzielna Mala wyrywa z siłki jakiegoś bysia, po czym znika z nim w garażu. Zapewne sprawdzają zespół w zespół, czy aut i motorów ktoś nie podpiździł.
Anita i Roxy spojrzały na siebie, zaś Malina stwierdziła:
- Aha, to ja już rozumiem, po co ci były detale techniczne tego uroku, co do mnie dzwoniłaś w niedzielę.
Zaś Mala odparła:
- To jakaś mało domyślna jesteś. Wibratorów raczej się nie uroczy. Tylko ja coś zmieniłam. Bo ty uroczyłaś typów na prawie pełnej świadomce, żeby potem cierpieli, gdy im w końcu pierdniesz na siusiak. Sama opowiadałaś. Moim zdaniem to było głupie, taka odpowiedzialność zbiorowa, zemsta na wszystkich chłopach za to, że jeden naświnił. Więc ja, gdy jest już po wszystkim, rzucam na typa klątwę amnezyjną. Po co ma się chwalić kolegom, że rżnęła go najlepsza dupa świata. Nie licząc was najlepsza.
- I Cioci Lali.
To już dodała Kaśka, która zawsze była pełna podziwu dla powierzchowności, zwłaszcza zaplecza ich wspólnej mentorki.
- Tak i Cioci Lali, sorki, ale to chyba oczywiste?
W tym momencie odezwała się Roxy:
- No, i brawojasiu. A wiecie, że są takie typiary, że gdy się ostro przejadą na jakimś chłopie, to na żadnego potem nie spojrzą? Ja rozumiem tydzień, może miesiąc, sama tak miałam po tym posiekanym potem magu. Ale cały czas? To już nie jest zdrowe moim zdaniem. Jakby nie było, kobiecość ma swoje prawa, to bardzo nie fair ją blokować. Od tego się wariuje.
Mala uzupełniła:
- Ja im walę niepamięć czynu, żeby byli dyskretni siłą rzeczy.
Wtedy wtrąciła się Kaśka:
- Ty na temat dyskrecji może lepiej się nie odzywaj. Jesteś tak dyskretna, że cała okolica wie, że robisz z dupy tajlandzki tartak. Pamiętaj, w jakich uwarunkowaniach żyjemy, to nie wioska Benges na zadupiu, gdzie z seksu nie tworzy się problemu. Tutaj każda zdrowa psychicznie singielka realizująca swoje prawidłowe libido ma łatkę dziwki. Niestety jako szefowa działu technicznego klubu Oktagon nie możesz tak podkopywać swojego autorytetu. Nie znasz tych ludzi, nie wiesz, czy są chorzy, czy zdrowi. Więc będąc osobą na stanowisku musisz zakładać, że są chorzy i jak to mówią, dbać o opinię. Niestety...
W tym momencie odezwała się Anita:
- To się powoli zmienia na lepsze, ale z akcentem na powoli. Niech trawa rośnie sama, nie pomagaj jej solo na chama.
Tu uśmiechnęła się Ruda:
- Niteczko, to ostatnie to jakaś mądrość zen?
- Powiedzmy. Ale czy nie mam racji? Kachna też rzecz jasna ma rację. Prawidłowo rozpoznaje sytuację. Pamiętam, jak przez pierwszy rok ganialiśmy z Borkiem do kibla na szybki numerek podczas czasu pracy. Do tej pory zresztą nieraz to robimy. Nikt się nie czepiał. Ale gdybym tak ganiała co dzień z innym, to od razu by mnie wzięli na ozory. Taki kraj. Naród wspaniały, tylko ludzie pojebani. Albo odwrotnie, nie pamiętam już dokładnie, jak to szło.
Wspomniana Kachna uzupełniła:
- Maleczko, rób swoje, mój interes jest taki, żebyś była szczęśliwa, ale mój interes też jest taki, żeby robota dobrze szła. Ale nie będzie szła, gdy ludzie przestaną się ciebie słuchać. Czarami tego nie ogarniesz. A ja się wtedy wkurwię centralnie na ciebie.
Malina zachichotała i zwróciła się do Mali:
- A wiesz, co się dzieje z ludźmi, na których Kasia się wkurwi?
- Cicho, jeszcze nie skończyłam. Jak byłaś z Mirkiem i pieprzyliście się w klubie prawie codziennie, to nikt słowem nie pisnął. Ale jak masz ochotę się walić co raz z kimś innym, to tak dobrze nie będzie. Faceci dostaną szału, że to nie im się trafiło, zaś baby będą wariować z zawiści. Tak to kurwa działa, ja tego nie urządzałam.
Roxy pokiwała głową mówiąc:
- To się nam Kasisko nagadało, jak nigdy. Maleczko, sprawa jest prosta. Działasz pięknie, tylko musisz przeorganizować sobie trochę te swoje randki. Co chyba trudne nie jest, bo dla ciebie nic nie jest trudne. Oprócz otwarcia parasola w dupie być może.
- Mala ci pomoże. To jest bardzo spolegliwa dziewczyna. Poza tym idzie na studia, na marketing, zarządzanie, czy coś tam jeszcze, to będzie miała praktyki robotnicze, zaliczy sobie parę godzin.
- Na studia? Nasza Turbinka?
- Po maturze ludzie nieraz idą na studia, takie rzeczy się zdarzają. Co się tak na mnie patrzysz zdziwiona?
- Bo nic mi nie mówiła.
- Może nie zdążyła, bo to jest bardzo świeża wiadomość. Sam wiem o tym dopiero od jakiegoś kwadransa.
Niestety Mala nie miała potem okazji, aby powiedzieć to Kaśce, zaś potem w Pleciudze wypadki wypadły tak, jak wypadły, więc temat gdzieś się schował na dłuższą chwilę. Ale w piątek nie pomogła przy papierach, bo jakoś około południa została odesłana do domu. Ciupasem zresztą.
- Plączesz się, plączesz po obiekcie niczym mysi tampon po słonicowej cipie, jakbyś nie umiała sobie roboty znaleźć. To ja ci ją znalazłam właśnie, mam dla ciebie misję. Jedziesz do chałupy, kładziesz się grzecznie do wyra z rączkami na kołdrze i robisz porządne lulu. Nawet nie myśl o polemice ze mną na ten temat. Aha, na sabat też nie przyjeżdżaj, nie wiem, czy zresztą będzie jakiś sabat. Ja nie jadę, Lalka też się raczej nie wybiera, bo Nita chce z Rudą jakieś szkolenie Gotek robić, więc my tam nie mamy nic do roboty za bardzo.
Taki dzień w pracy nie zdarzył się Mali nigdy, ale Kaśka nie robiła sprawy. Co więcej, okazała pełne zrozumienie tej niedyspozycji uznając sytuację za wyjątkową. Ale zanim Turbina zabrała się do wykonania polecenia służbowego bardzo, bardzo ładnie poprosiła:
- Kasiu, ty masz dziś ten trening z ochroniarzami?
- No. Jeszcze dziś i następny tydzień trzy.
- To jak będzie Mirek, to nie szykanuj go, dobrze?
- Zwariowałaś? Nie lubię gnoja od wczoraj, ale przecież jestem profesjonalistką, prywatne wibracje zostawiam za drzwiami sali. Jednak wydaje mi się, że jego wcale nie będzie. Po tym wypadku natury jakby kuchennej...
- Jak to kuchennej?
- Mówię o zderzeniu z patelnią. Nawet nie chce mi się myśleć, jaką on bulwę musi mieć na tym swoim idiotycznym łbie. No, znikaj mi stąd. Raz dwa trzy, Baba Jaga patrzy. Zrób taką sztuczkę, że wychodzisz z pomieszczenia i cię nie ma.
Kaśce dobrze się wydawało, Mirek nie pojawił się na zajęciach. Mala za to spała długo i szczęśliwie, zaś w poniedziałek w klubie była jak nówka sztuka, nie śmigana.
Do czwartku, do spotkania w Pleciudze zasadniczo nic się nie działo, aczkolwiek jest to jakby trochę do dyskusji. Bo było tak, że Malina jak zwykle do kawy zamówiła sobie rurkę z kremem, zaś Mala zrobiła to samo. Sposób, w jaki bawiły się tymi rurkami podczas konsumpcji wzbudził zainteresowanie Anity, która to skomentowała owo widowisko:
- No, pięknie najpierw jedna, potem druga. Ćwiczycie role do filmu dla dorosłych? Zaraz się zastanowię, czy ja też tak umiem.
Roxy zachichotała:
- Pewnie, że umiesz. Toż to elementarz. Kiedyś cię podglądałam, tak niechcący, na imprezie w licealnych czasach. Naprawdę nieźle ci to szło, nie zwodzę, prawdę gadam.
- No, a chłopaki w realu jakie fajne. Masz Młoda fajny gust.
To dodała Kaśka, zaś Ruda wyraźnie się ożywiła:
- Jakie znowu chłopaki? Coś jest, czego nie wiem?
- Normalnie to bym zachowała milczenie, ale że cały klub aż się trzęsie od plotek, mało się nie rozleci, to wam powiem. Otóż od poniedziałku nasza dzielna Mala wyrywa z siłki jakiegoś bysia, po czym znika z nim w garażu. Zapewne sprawdzają zespół w zespół, czy aut i motorów ktoś nie podpiździł.
Anita i Roxy spojrzały na siebie, zaś Malina stwierdziła:
- Aha, to ja już rozumiem, po co ci były detale techniczne tego uroku, co do mnie dzwoniłaś w niedzielę.
Zaś Mala odparła:
- To jakaś mało domyślna jesteś. Wibratorów raczej się nie uroczy. Tylko ja coś zmieniłam. Bo ty uroczyłaś typów na prawie pełnej świadomce, żeby potem cierpieli, gdy im w końcu pierdniesz na siusiak. Sama opowiadałaś. Moim zdaniem to było głupie, taka odpowiedzialność zbiorowa, zemsta na wszystkich chłopach za to, że jeden naświnił. Więc ja, gdy jest już po wszystkim, rzucam na typa klątwę amnezyjną. Po co ma się chwalić kolegom, że rżnęła go najlepsza dupa świata. Nie licząc was najlepsza.
- I Cioci Lali.
To już dodała Kaśka, która zawsze była pełna podziwu dla powierzchowności, zwłaszcza zaplecza ich wspólnej mentorki.
- Tak i Cioci Lali, sorki, ale to chyba oczywiste?
W tym momencie odezwała się Roxy:
- No, i brawojasiu. A wiecie, że są takie typiary, że gdy się ostro przejadą na jakimś chłopie, to na żadnego potem nie spojrzą? Ja rozumiem tydzień, może miesiąc, sama tak miałam po tym posiekanym potem magu. Ale cały czas? To już nie jest zdrowe moim zdaniem. Jakby nie było, kobiecość ma swoje prawa, to bardzo nie fair ją blokować. Od tego się wariuje.
Mala uzupełniła:
- Ja im walę niepamięć czynu, żeby byli dyskretni siłą rzeczy.
Wtedy wtrąciła się Kaśka:
- Ty na temat dyskrecji może lepiej się nie odzywaj. Jesteś tak dyskretna, że cała okolica wie, że robisz z dupy tajlandzki tartak. Pamiętaj, w jakich uwarunkowaniach żyjemy, to nie wioska Benges na zadupiu, gdzie z seksu nie tworzy się problemu. Tutaj każda zdrowa psychicznie singielka realizująca swoje prawidłowe libido ma łatkę dziwki. Niestety jako szefowa działu technicznego klubu Oktagon nie możesz tak podkopywać swojego autorytetu. Nie znasz tych ludzi, nie wiesz, czy są chorzy, czy zdrowi. Więc będąc osobą na stanowisku musisz zakładać, że są chorzy i jak to mówią, dbać o opinię. Niestety...
W tym momencie odezwała się Anita:
- To się powoli zmienia na lepsze, ale z akcentem na powoli. Niech trawa rośnie sama, nie pomagaj jej solo na chama.
Tu uśmiechnęła się Ruda:
- Niteczko, to ostatnie to jakaś mądrość zen?
- Powiedzmy. Ale czy nie mam racji? Kachna też rzecz jasna ma rację. Prawidłowo rozpoznaje sytuację. Pamiętam, jak przez pierwszy rok ganialiśmy z Borkiem do kibla na szybki numerek podczas czasu pracy. Do tej pory zresztą nieraz to robimy. Nikt się nie czepiał. Ale gdybym tak ganiała co dzień z innym, to od razu by mnie wzięli na ozory. Taki kraj. Naród wspaniały, tylko ludzie pojebani. Albo odwrotnie, nie pamiętam już dokładnie, jak to szło.
Wspomniana Kachna uzupełniła:
- Maleczko, rób swoje, mój interes jest taki, żebyś była szczęśliwa, ale mój interes też jest taki, żeby robota dobrze szła. Ale nie będzie szła, gdy ludzie przestaną się ciebie słuchać. Czarami tego nie ogarniesz. A ja się wtedy wkurwię centralnie na ciebie.
Malina zachichotała i zwróciła się do Mali:
- A wiesz, co się dzieje z ludźmi, na których Kasia się wkurwi?
- Cicho, jeszcze nie skończyłam. Jak byłaś z Mirkiem i pieprzyliście się w klubie prawie codziennie, to nikt słowem nie pisnął. Ale jak masz ochotę się walić co raz z kimś innym, to tak dobrze nie będzie. Faceci dostaną szału, że to nie im się trafiło, zaś baby będą wariować z zawiści. Tak to kurwa działa, ja tego nie urządzałam.
Roxy pokiwała głową mówiąc:
- To się nam Kasisko nagadało, jak nigdy. Maleczko, sprawa jest prosta. Działasz pięknie, tylko musisz przeorganizować sobie trochę te swoje randki. Co chyba trudne nie jest, bo dla ciebie nic nie jest trudne. Oprócz otwarcia parasola w dupie być może.
Anita za to spytała:
- Czujesz się wyregulowana? Ja bym się czuła.
- No pewnie. Kasia to mistrzyni regulowania.
Mówiąc to, Mala odłożyła na talerzyk niedojedzoną do końca rurkę z kremem, uniosła długi top, który miała na sobie, zwany czasem też tuniką i włożyła dłoń w majtki. Chwilę tam sobie pogmerała, po czym to wyjąwszy ją stamtąd ostentacyjnie, tudzież lubieżnie oblizała palce. Potem zademonstrowała wszystkim psiapsiom serduszko dłoniowe oznajmiając miastu i światu:
- A ja idę na studia. Na organizację właśnie, marketing plus zarządzanie. Zaoczne, więc robota nie ucierpi. Stryjo mi obiecał, że klub mi się dorzuci do czesnego. Klub się rozwija, ma być nowy budynek, tak Kasiu?
- No. Ma być. Stryjo mi mówił o tych twoich studiach już tydzień temu, tylko jako bardzo zajętej osobie wzięło mi się zapomniało czemuś. Ale skoro już wiecie...
- Więc mądra cipa musi być jeszcze mądrzejszą cipą, żeby ogarnąć dział techniczny rozszerzony tym sposobem.
- Tylko żeby ta cipa nie zgłupiała do reszty od tego mądrzenia. Bo to różnie bywa z tym mądrzeniem, o cipach już nie wspomnę. Komu? Która chce?
Mówiąc to Malina wyciągnęła rękę prezentując starannie oblizaną i lekko nadgryzioną rurkę z kremem. Sięgnęła po nią Roxy mówiąc:
- Dawaj. Po tobie się nie brzydzę. Taka czyściutka, higieniczna małpeczka może nawet dupą lizać taką rurkę.
Po czym dodała:
- A teraz ja wam pokażę siusiary, jak dorosła, dojrzała, dobiegająca trzydziestki zdrowa psychopatycznie, ruda, wredna, cyniczna, do samego dna piczy zepsuta kobieta ogarnia takie smakołyki.
Pokazała...
- Czujesz się wyregulowana? Ja bym się czuła.
- No pewnie. Kasia to mistrzyni regulowania.
Mówiąc to, Mala odłożyła na talerzyk niedojedzoną do końca rurkę z kremem, uniosła długi top, który miała na sobie, zwany czasem też tuniką i włożyła dłoń w majtki. Chwilę tam sobie pogmerała, po czym to wyjąwszy ją stamtąd ostentacyjnie, tudzież lubieżnie oblizała palce. Potem zademonstrowała wszystkim psiapsiom serduszko dłoniowe oznajmiając miastu i światu:
- A ja idę na studia. Na organizację właśnie, marketing plus zarządzanie. Zaoczne, więc robota nie ucierpi. Stryjo mi obiecał, że klub mi się dorzuci do czesnego. Klub się rozwija, ma być nowy budynek, tak Kasiu?
- No. Ma być. Stryjo mi mówił o tych twoich studiach już tydzień temu, tylko jako bardzo zajętej osobie wzięło mi się zapomniało czemuś. Ale skoro już wiecie...
- Więc mądra cipa musi być jeszcze mądrzejszą cipą, żeby ogarnąć dział techniczny rozszerzony tym sposobem.
- Tylko żeby ta cipa nie zgłupiała do reszty od tego mądrzenia. Bo to różnie bywa z tym mądrzeniem, o cipach już nie wspomnę. Komu? Która chce?
Mówiąc to Malina wyciągnęła rękę prezentując starannie oblizaną i lekko nadgryzioną rurkę z kremem. Sięgnęła po nią Roxy mówiąc:
- Dawaj. Po tobie się nie brzydzę. Taka czyściutka, higieniczna małpeczka może nawet dupą lizać taką rurkę.
Po czym dodała:
- A teraz ja wam pokażę siusiary, jak dorosła, dojrzała, dobiegająca trzydziestki zdrowa psychopatycznie, ruda, wredna, cyniczna, do samego dna piczy zepsuta kobieta ogarnia takie smakołyki.
Pokazała...
Końcówka mało apetyczna, pomijając, że rurek z kremem nie lubię...ale ptyś ze śmietaną może być!
OdpowiedzUsuńgeneralnie miało chodzić o rurki z bitą śmietaną, ale że w uzusie na takie rurki też mówi się rurka z kremem, to może to kreować pewne nieporozumienie...
Usuńpominę już kwestię ciasta, z którego się zwykle robi jedne i drugie, przeważnie jest różne w obu tych wyrobach...
O matko, jak ja lubię bitą śmietanę...!
OdpowiedzUsuńjak widać każda/y/e może w tej literaturze znaleźć dla siebie coś ciekawego, co czyni jej przekaz uniwersalny :)
UsuńTak i bardzo to dobrze świadczy o literaturze 😀 Lubię takie małe smaczki.
UsuńMoże Mala powinna rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady?
OdpowiedzUsuńChociaż pewnie i tam znalazłaby garaż, by kogoś „uregulować”, a potem rzucić klątwę niepamięci.
Cóż, niektóre żywioły lepiej trzymać z dala od lasu bo drzewa same by się wycinały.
w Bieszczady?... teraz?...
Usuńchociaż...
jak wiemy z poprzednich opowieści Mala jest przeciwniczką polowań, więc może to nie jest wcale taka słaba koncepcja...
Nie dziwią mnie obawy Kaśki , co do tego co robi Mala . Z jednego powodu Mala, to młoda dziewczyna , która nie nadaje się do walki z takim zjawiskiem konserwatyzmu, to robią kobiety w dojrzalszym wieku i z mocnym charakterem a nie nastolatki , które dopiero życie swoje zaczynają . Mala powinna się jakoś zabezpieczyć czarami ….Wymazywać nie tylko facetom pamięć ,ale też postronnym osobom , które przypadkiem widzą jej działania …
OdpowiedzUsuńDlaczego tak jest ,ze facetom wolno więcej w tym temacie ? Pomijam tutaj kwestie religijne otóż jest tak dlatego ,że facetom trudniej przypierdolić po mordzie zarówno mentalnie jak i fizycznie a kobietom łatwiej . Ja już chyba też o tym pisałam ,ze kobiety te krytykujące inne kobiety mają syndrom przecwelowanej cipy . Nie dadzą rady przywalić facetowi ,to szukają ofiary niżej ,aby wywalić emocje , tam gdzie dadzą sobie radę a dadzą sobie radę z drugą kobietą .
żeby obyczajowość zmieniała się w dobrym kierunku muszą być jakieś pionierki, które ten proces stymulują... ale nie każdy sposób współgra z każdą sytuacją życiową, na przykład pracą... tak więc moim skromnym zdaniem czarociółki Mali mają rację... poza tym zresztą można przypuszczać, że Mala sama szybko wpadnie na to, że ograniczanie się tylko do szybkich garażowych numerków to mocno za mało, że warto jednak wzbogać sobie tą jakże ważną sferę życia... pamiętajmy jeszcze skąd się wzięły te garażowe sesje... na Malę polowały wtedy wiedźmy z Benges i tylko klub był jedynym bezpiecznym miejscem do wyboru... sytuacja była tymczasowa, dopiero gdy się skończyło to całe zamieszanie Turbi mogła na luzie dysponować sobą, a czarociółki nie musiały jej pilnować na każdym kroku...
UsuńNo nareszcie czarownice gadają prawdziwym życiowym językiem. To prawda, że na kobietę z wieloma partnerami wszyscy się krzywo patrzą. Niestety, to chyba wrodzone opinie w nasz gatunek i się tego nigdy nie wyzbędziemy. Przez anatomię, przez to która płeć i w jaki sposób posiada dzieci. Przez to kobieta do końca swojego istnienia jako gatunek będzie mieć problemy przez za dużą ilość partnerów i przez za duże skakanie z kwiatka na kwiatek.
OdpowiedzUsuńOsobiście w sumie uważam, że seks to jest w pewien sposób wymiana energii, dlatego uważam, że takie wymienianie jej z za dużą ilością osób nam szkodzi. Nie ważne, jakiej jesteśmy płci.
Zresztą, nie podobało mi się w całym moim życiu nawet więcej niż 10 facetów, więc nawet nie mogłabym za bardzo skakać z kwiatka na kwiatek... Bo by mi kandydatów zabrakło.
nie ma tu symetrii, bo na faceta często zmieniającego partnerki już się tak krzywo nie patrzy, bywa wręcz nieraz obiektem podziwu i słowo "dupiarz" jest tylko żartem, nie epitetem... tu chyba działa podobny mechanizm, jak w Stanach w okresie znoszenia niewolnictwa, że wolny Murzyn kłuł ludzi w oczy... wciąż jeszcze mamy jakiś tam patriarchat, choć rzecz jasna nie tak hardkorowy, jak w krajach islamskich... kobieta wciąż jest rzeczą i kobieta wyzwolona powoduje pewien dysonans, a w konsekwencji nieraz agresję...
UsuńHmmmmmm.... puściłam ten babski rap i.... ech....
OdpowiedzUsuństrasznie rzadko słucham rapu, dość przypadkowo i kompletnie się na nim nie znam, szczególnie na babskim, ale parę kawałków Fagatki jakoś wpadło mi w ucho i nawet fajnie mi się tego słucha...
Usuń