24 sierpnia 2025

SZLABAN

Przeważnie, choć nie zawsze zazwyczaj jest tak, że na czwartkowe pogaduchy do Pleciugi Anita i Roxy przychodzą pierwsze. Wtedy przeważnie, choć też nie zawsze Nita musi wysłuchać detalicznej, ze wszystkimi szczegółami relacji, jak Ruda ostatnio przeleciała swojego Miśka. Tak się też stało tym razem, na koniec zaś ta druga dodała:
- Ale wiesz, tak mnie potem jakoś wkurwił, nie wiedzieć czemu zresztą, że zagroziłam mu szlabanem.
Anita spojrzała na nią jakby nieco zdziwiona.
- Chyba już dawno ustaliłyśmy, że szlabany są niemoralne. Są też nieracjonalne, bo traci także ta druga strona, szlabanująca. Do tego są niepedagogiczne, bo to jest wzięcie połowy winy na siebie i poniesienie połowy kary.
- Ale bardzo po linii związku partnerskiego. Dzieli się wszystko po połowie, to dobre i to złe. Chyba dobrze mówię?
- Jak zwykle doskonale, tylko że my nie tworzymy związków partnerskich. Ja co prawda robię jakieś pozory, nieźle mi to zresztą idzie, ale ty nawet nie próbujesz.
- Więc dlatego tylko on ma szlaban. Ja nie.
- Dlatego właśnie to jest niemoralne. Rozumiesz, co mam teraz na myśli. Tak? Czy nie bardzo?
- Ty mi już tak nie moralizuj. Od ponad roku mam monogamiczną dupę, bo Misiek jest tak mega, że nie ma innej opcji. Nawet, jak mnie wkurwi. Poza tym ja nie powiedziałam, że założyłam mu szlaban, tylko mu nim zagroziłam.
- Prawdziwy mężczyzna nie grozi.
Roxy wybałuszając na Nitę oczy ze zdumienia wstała, po czym nagle uniosła na chwilę tiszerta mówiąc przy tym:
- Tak ma prawdziwy mężczyzna? A może…
- Siadaj, nie pokazuj mi już, jak nie ma nawet sztuczny fikcyjny.
- Więc ja mogę grozić, mnie wolno. Poza tym groźba jest silniejsza, niż wykonanie. Chcesz, to coś ci opowiem.
- Ale już nie o dymaniu?
- Raczej o wydymaniu. W pewnym sensie. Kiedyś siadło do stolika dwóch mistrzów szachowych. Stawką był duży hajc. Zaczęli grać. W szachy oczywiście, jakby co. Ale ten pierwszy wiedział, że ten drugi bardzo nie znosi dymu tytoniowego. Więc wyjął paczkę fajek, zapalniczkę i położył na stole obok siebie.
 - Tam wolno było palić?
- Było wolno. To dawno już się działo. Więc on wyjął ten sprzęt, ale nie zapalił. Mimo tego ten drugi mistrz, jak to zobaczył, to zaczął się stresować. Po czym tak spasztecił dwa kolejne ruchy podczas gry, że przegrał partię. Rozumiesz już?
- Nie umiem grać w szachy. Czasem z Borkiem gramy w go. Poza tym wiesz, że on już nie pali od paru lat. Tylko wapuje czasami elektryka do piwa, jak się spotyka z Adaśkiem.
- Jak to zrobiłaś?
- Na pewno nie groziłam szlabanem. Ani bardzo, bardzo ładnie nie prosiłam, bo to tylko nasza Mala umie. Samo jakoś tak wyszło. Ale wiesz, tak sobie myślę, że jak będziesz tak stresować Miśka, to też może zacząć pasztecić ruchy.

2 komentarze:

  1. Szlabany są bez sensu, w dodatku mało to pedagogiczne...

    OdpowiedzUsuń