- Co jest Anitko? Co mi się tak przyglądasz?
- Kasiu, proszę, stój, zostań tu tak...
...
- Mówiąc krótko masz pluskwę.
- Pluskwę? Znaczy podsłuch?
- Nie taką pluskwę. Magiczną.
...
- Ciekawe, co będzie, gdy też będą czyste.
- Zabawnie to zabrzmiało.
...
- Krótko mówiąc, to na zaklęciu jest moja sygnatura.
...
- Chyba Kaśka ma prawo wiedzieć, kto chciał ją zgwałcić? Tak, zgwałcić, bo jak dobrze zrozumiałam, to taki urok tak należy traktować.
- Tego niestety nie powiem. Etyka zawodowa.
...
- Trochę powinno mnie boleć, że nie zapytano mnie o zdanie. Ale nie boli, bo mnie to wcale nie obchodzi, kto zlecił Roxy tą robotę.
...
- Jaką ty masz zajebistą siorkę!
Te retrospekcje to chyba ciut za mało, nieźle jest teraz zapoznać się całością "PLUSKWA W MAJTKACH (jeden)", żeby wiedzieć lepiej, o co chodzi.
- Kasiu, proszę, stój, zostań tu tak...
...
- Mówiąc krótko masz pluskwę.
- Pluskwę? Znaczy podsłuch?
- Nie taką pluskwę. Magiczną.
...
- Ciekawe, co będzie, gdy też będą czyste.
- Zabawnie to zabrzmiało.
...
- Krótko mówiąc, to na zaklęciu jest moja sygnatura.
...
- Chyba Kaśka ma prawo wiedzieć, kto chciał ją zgwałcić? Tak, zgwałcić, bo jak dobrze zrozumiałam, to taki urok tak należy traktować.
- Tego niestety nie powiem. Etyka zawodowa.
...
- Trochę powinno mnie boleć, że nie zapytano mnie o zdanie. Ale nie boli, bo mnie to wcale nie obchodzi, kto zlecił Roxy tą robotę.
...
- Jaką ty masz zajebistą siorkę!
Te retrospekcje to chyba ciut za mało, nieźle jest teraz zapoznać się całością "PLUSKWA W MAJTKACH (jeden)", żeby wiedzieć lepiej, o co chodzi.
*** Niedziela, ZULU południe, tak mniej więcej.
- Gdzie są wszyscy?
Istotnie, salon był pusty, nie licząc Borka siedzącego na kanapie i bawiącego się podrzucaniem na dłoni piłeczki tenisowej. Piłeczka zawisała w powietrzu, ale uszło to uwadze Maliny.
- Siostra, ty się mnie nie pytaj, gdzie są wszyscy, ty mnie się lepiej zapytaj, gdzie zgubiłaś majtki.
Kobieta stojąca na schodach jakby dopiero teraz pojęła, że jest w samym krótkim tiszercie. Szybko go naciągnęła jak najniżej i usiadła zaciskając uda.
- Chodź, pokażę ci gdzie one są.
- Nie patrz się.
- Malinko, nie bądź dziecko.
- Właśnie już nie jestem.
- Brata się krępujesz?
- Borek! Teraz ty nie bądź dzieckiem. Podaj mi to takie coś, co tam leży obok ciebie. No, tą szmatę.
- To nie szmata, to chusta Roxy.
- Dawaj, dawaj. Znaczy Roxy jeszcze jest?
Borek bez słowa podszedł i podał siostrze kawał tkaniny, którą dziewczyna szybko owinęła wokół bioder uzupełniając tym samym swoje skąpe odzienie. Podeszli do kanapy, usiedli.
- Wypij to duszkiem.
- Co to jest?
- Pierwsza pomoc. Krwawa Mary lajt. Bo przecież nie wmówisz mi, że nie masz żadnego kaca. Kaców po takim chlaniu nie miewa tylko Adaśko, wiesz który, bo on jest w ogóle nieupijalny.
- Wiem, poznałam go, podobno tytanowa wątroba.
Mówiąc to Malina sięgnęła po szklankę i pospiesznie opróżniła zawartość. Odstawiła na stół, po czym beknęła radośnie.
- Lepiej?
- Lepiej. Ale kiedy będzie dobrze?
Borek znowu bez słowa sięgnął po telefon ze stołu, chwilę pomaćkał palcem po wyświetlaczu i podsunął aparat siostrze pod nos.
- Ulala. To ja?
- Nie. Ciocia Lala po przemianie ksenomorficznej.
- No, popatrz. Zawsze myślałam, że tylko Kaśka potrafi tak wysoko zadrzeć nogę do góry aż po sufit.
- Patrz teraz. Wiesz już, gdzie są twoje majtki?
- Za szybko. Jeszcze raz. Ahaaa...
Malina wskazała palcem na pobliski regał, na którego półce stał porcelanowy smok, a na jego głowie wisiał kawałek materiału tekstylnego.
- Są!
Gdy Malina odziewała ów kawałek, nagle otworzyły się drzwi do pracowni. Do salonu weszła Roxy, a za nią Anita. Obie miały poważne, skupione twarze, co nie uszło uwadze Maliny:
- Ej, wiedźmy, co jest w wami?
Nie padła żadna odpowiedź. Anita zamknęła pracownię, za to Roxy ruszyła od razu do drzwi wyjściowych. Ale tuż przed nimi zatrzymała się. Sięgnęła do przepastnej kieszeni bojówek, wyjęła jakąś karteczkę, odwróciła się, po czym podeszła do Maliny ze słowami:
- Jutro na ósmą, tu masz adres.
I dodała, lustrując ją od stóp do głowy:
- Tylko zrób coś ze sobą, bo jak ty kurwa wyglądasz?! Aha, i oddawaj chustę.
- Ale ja muszę jeszcze z tobą pogadać!
Jednak Roxy była już zdecydowanie za drzwiami. Za to Anita stwierdziła nader stanowczo i równie zdecydowanie:
- Teraz, to ty musisz wskoczyć pod prysznic i się odgrzybić, bo faktycznie wyglądasz, jak pół kilo gwoździ. Masz pół godziny czasu, a my tu zrobimy jakieś... Śniadanie? Tylko z czego, jak wszystko wyżarli? Idę do matki kuchni, coś od niej skubnę. A ty co tu jeszcze robisz? Wypad!
Malina, która zawiesiła się była na drobną chwilę, otworzyła szeroko oczy, po czym posłusznie ruszyła po schodach na górę. Za to Anita podeszła do Borka i robiąc maślane oczy wetchnęła:
- Gdy wrócimy do nas do domu, to zrobię się na Kleopatrę, a ty mi to potem ładnie rozmażesz. Tak jak miała Malina przed chwilą.
Borek nie zdążył nawet zareagować, bo Anita już była przy drzwiach rzucając jeszcze tylko na odchodnym:
- Zaraz jestem z jakimś żarciem.
*** Ta sama niedziela, ZULU jakaś godzina później.
Cała czwórka siedziała przy zastawionym stoliku w salonie. Czwórka, bo do kompletu dołączył jeszcze kot Dredek, który ewakuował się na czas imprezy, a teraz zmaterializował się na kanapie.
- Ja nie wiedziałem, że moja siostra ma nową pracę. Ale wy mi nigdy nic nie mówicie. Babskie sprawy, babskie sprawy, a jak trzeba szafę złożyć, to...
- Nie marudź braciszku. To akurat nie jest żaden sekret, tylko my to dogadałyśmy wczoraj, zanim film mi się urwał. A sprawa jest krótka. Koniec pocenia cipy w pampersie za kasą, bo Roxy zatrudnia mnie u siebie. Przecież wiesz, że ma firmę sprzątającą. Jutro mam dzień próbny.
- To teraz moja siostra będzie latać na mopie?
Anita wtrąciła się w dialog:
- Jak na przyszłą czarownicę to chyba niezła praktyka?
- Dobrze Anitko, ale ja chcę z tobą poważniej o czymś innym.
Mówiąc to Malina spojrzała wymownie na Borka. On zaś na Anitę, ale ta tylko pokiwała głową z pewną dozą rezygnacji.
- Aha, czyli znowu babskie sprawy. Nie ma problemu, bo i tak właśnie miałem iść sobie zapalić.
Gdy Borek wyszedł, Anita spojrzała bystro na Malinę:
- Świetnie wiem, dlaczego tak się żarliwie kumplujesz z Roxy. Masz takie same mrówki w dupie, jak ona.
- Wspólne hobby zbliża ludzi.
- Ty mnie tu nie czaruj. Chcesz od niej wyrwać te jej hardkorowe uroki na facetów. To się niestety zdziwisz szwagierko. Bo ona ci nic nie powie.
- Niedługo kończę podstawowe szkolenie.
- To nie ty o tym zdecydujesz. Znasz zasady. Ale ona i tak ci nic nie powie, bo samo bazowe szkolenie to za mało na takie zaklęcia.
- Anitko, ale teraz to mi chodzi o to, żeby coś innego powiedziała. Dobrze wiesz co chcę wiedzieć.
- Oczywiście, że wiem. Kto nadał Roxy robotę na Kaśkę, tak? To najpierw ja ci coś powiem: odpuść Malinko. Odpuść, bo nawet nie wiesz, pojęcia nie masz zielonego, w co się wpakujesz.
- Ty wiesz?
- Niby co?
- Ty wiesz, kto to był? Tobie Roxy powiedziała?
Anita wstała z kanapy i zaczęła zbierać naczynia ze stołu.
- Pomożesz mi zmywać?
*** Ta sama niedziela, ZULU jakieś trzy kwadranse później.
Samochod zatrzymał się przed domem.
- Bye, dzięki za podwózkę.
Malina podeszła do furtki, ale auto stało nadal. Kobieta obejrzała się i ujrzała, jak Anita tuli się do Borka siedzącego za kierownicą. A już po chwili głowa czarownicy zniknęła z pola widzenia. Malina uśmiechnęła się i mruknęła ni to do siebie, ni to do nikogo:
- I ona mi mówi, że nie ma mrówek w dupie.
Odwróciła się i sięgnęła po telefon:
- Kasiu, co robisz jutro po robocie?
- ...
- Aha. To poczekaj na mnie, razem zrobimy te zakupy.
BĘDZIE CIĄG DALSZY
- Gdzie są wszyscy?
Istotnie, salon był pusty, nie licząc Borka siedzącego na kanapie i bawiącego się podrzucaniem na dłoni piłeczki tenisowej. Piłeczka zawisała w powietrzu, ale uszło to uwadze Maliny.
- Siostra, ty się mnie nie pytaj, gdzie są wszyscy, ty mnie się lepiej zapytaj, gdzie zgubiłaś majtki.
Kobieta stojąca na schodach jakby dopiero teraz pojęła, że jest w samym krótkim tiszercie. Szybko go naciągnęła jak najniżej i usiadła zaciskając uda.
- Chodź, pokażę ci gdzie one są.
- Nie patrz się.
- Malinko, nie bądź dziecko.
- Właśnie już nie jestem.
- Brata się krępujesz?
- Borek! Teraz ty nie bądź dzieckiem. Podaj mi to takie coś, co tam leży obok ciebie. No, tą szmatę.
- To nie szmata, to chusta Roxy.
- Dawaj, dawaj. Znaczy Roxy jeszcze jest?
Borek bez słowa podszedł i podał siostrze kawał tkaniny, którą dziewczyna szybko owinęła wokół bioder uzupełniając tym samym swoje skąpe odzienie. Podeszli do kanapy, usiedli.
- Wypij to duszkiem.
- Co to jest?
- Pierwsza pomoc. Krwawa Mary lajt. Bo przecież nie wmówisz mi, że nie masz żadnego kaca. Kaców po takim chlaniu nie miewa tylko Adaśko, wiesz który, bo on jest w ogóle nieupijalny.
- Wiem, poznałam go, podobno tytanowa wątroba.
Mówiąc to Malina sięgnęła po szklankę i pospiesznie opróżniła zawartość. Odstawiła na stół, po czym beknęła radośnie.
- Lepiej?
- Lepiej. Ale kiedy będzie dobrze?
Borek znowu bez słowa sięgnął po telefon ze stołu, chwilę pomaćkał palcem po wyświetlaczu i podsunął aparat siostrze pod nos.
- Ulala. To ja?
- Nie. Ciocia Lala po przemianie ksenomorficznej.
- No, popatrz. Zawsze myślałam, że tylko Kaśka potrafi tak wysoko zadrzeć nogę do góry aż po sufit.
- Patrz teraz. Wiesz już, gdzie są twoje majtki?
- Za szybko. Jeszcze raz. Ahaaa...
Malina wskazała palcem na pobliski regał, na którego półce stał porcelanowy smok, a na jego głowie wisiał kawałek materiału tekstylnego.
- Są!
Gdy Malina odziewała ów kawałek, nagle otworzyły się drzwi do pracowni. Do salonu weszła Roxy, a za nią Anita. Obie miały poważne, skupione twarze, co nie uszło uwadze Maliny:
- Ej, wiedźmy, co jest w wami?
Nie padła żadna odpowiedź. Anita zamknęła pracownię, za to Roxy ruszyła od razu do drzwi wyjściowych. Ale tuż przed nimi zatrzymała się. Sięgnęła do przepastnej kieszeni bojówek, wyjęła jakąś karteczkę, odwróciła się, po czym podeszła do Maliny ze słowami:
- Jutro na ósmą, tu masz adres.
I dodała, lustrując ją od stóp do głowy:
- Tylko zrób coś ze sobą, bo jak ty kurwa wyglądasz?! Aha, i oddawaj chustę.
- Ale ja muszę jeszcze z tobą pogadać!
Jednak Roxy była już zdecydowanie za drzwiami. Za to Anita stwierdziła nader stanowczo i równie zdecydowanie:
- Teraz, to ty musisz wskoczyć pod prysznic i się odgrzybić, bo faktycznie wyglądasz, jak pół kilo gwoździ. Masz pół godziny czasu, a my tu zrobimy jakieś... Śniadanie? Tylko z czego, jak wszystko wyżarli? Idę do matki kuchni, coś od niej skubnę. A ty co tu jeszcze robisz? Wypad!
Malina, która zawiesiła się była na drobną chwilę, otworzyła szeroko oczy, po czym posłusznie ruszyła po schodach na górę. Za to Anita podeszła do Borka i robiąc maślane oczy wetchnęła:
- Gdy wrócimy do nas do domu, to zrobię się na Kleopatrę, a ty mi to potem ładnie rozmażesz. Tak jak miała Malina przed chwilą.
Borek nie zdążył nawet zareagować, bo Anita już była przy drzwiach rzucając jeszcze tylko na odchodnym:
- Zaraz jestem z jakimś żarciem.
*** Ta sama niedziela, ZULU jakaś godzina później.
Cała czwórka siedziała przy zastawionym stoliku w salonie. Czwórka, bo do kompletu dołączył jeszcze kot Dredek, który ewakuował się na czas imprezy, a teraz zmaterializował się na kanapie.
- Ja nie wiedziałem, że moja siostra ma nową pracę. Ale wy mi nigdy nic nie mówicie. Babskie sprawy, babskie sprawy, a jak trzeba szafę złożyć, to...
- Nie marudź braciszku. To akurat nie jest żaden sekret, tylko my to dogadałyśmy wczoraj, zanim film mi się urwał. A sprawa jest krótka. Koniec pocenia cipy w pampersie za kasą, bo Roxy zatrudnia mnie u siebie. Przecież wiesz, że ma firmę sprzątającą. Jutro mam dzień próbny.
- To teraz moja siostra będzie latać na mopie?
Anita wtrąciła się w dialog:
- Jak na przyszłą czarownicę to chyba niezła praktyka?
- Dobrze Anitko, ale ja chcę z tobą poważniej o czymś innym.
Mówiąc to Malina spojrzała wymownie na Borka. On zaś na Anitę, ale ta tylko pokiwała głową z pewną dozą rezygnacji.
- Aha, czyli znowu babskie sprawy. Nie ma problemu, bo i tak właśnie miałem iść sobie zapalić.
Gdy Borek wyszedł, Anita spojrzała bystro na Malinę:
- Świetnie wiem, dlaczego tak się żarliwie kumplujesz z Roxy. Masz takie same mrówki w dupie, jak ona.
- Wspólne hobby zbliża ludzi.
- Ty mnie tu nie czaruj. Chcesz od niej wyrwać te jej hardkorowe uroki na facetów. To się niestety zdziwisz szwagierko. Bo ona ci nic nie powie.
- Niedługo kończę podstawowe szkolenie.
- To nie ty o tym zdecydujesz. Znasz zasady. Ale ona i tak ci nic nie powie, bo samo bazowe szkolenie to za mało na takie zaklęcia.
- Anitko, ale teraz to mi chodzi o to, żeby coś innego powiedziała. Dobrze wiesz co chcę wiedzieć.
- Oczywiście, że wiem. Kto nadał Roxy robotę na Kaśkę, tak? To najpierw ja ci coś powiem: odpuść Malinko. Odpuść, bo nawet nie wiesz, pojęcia nie masz zielonego, w co się wpakujesz.
- Ty wiesz?
- Niby co?
- Ty wiesz, kto to był? Tobie Roxy powiedziała?
Anita wstała z kanapy i zaczęła zbierać naczynia ze stołu.
- Pomożesz mi zmywać?
*** Ta sama niedziela, ZULU jakieś trzy kwadranse później.
Samochod zatrzymał się przed domem.
- Bye, dzięki za podwózkę.
Malina podeszła do furtki, ale auto stało nadal. Kobieta obejrzała się i ujrzała, jak Anita tuli się do Borka siedzącego za kierownicą. A już po chwili głowa czarownicy zniknęła z pola widzenia. Malina uśmiechnęła się i mruknęła ni to do siebie, ni to do nikogo:
- I ona mi mówi, że nie ma mrówek w dupie.
Odwróciła się i sięgnęła po telefon:
- Kasiu, co robisz jutro po robocie?
- ...
- Aha. To poczekaj na mnie, razem zrobimy te zakupy.
BĘDZIE CIĄG DALSZY
O, zapowiada się niezły kryminał!
OdpowiedzUsuńna pewno będzie, czy nawet jest eklektycznie, ale ile w tym klimatu kryminału, tego za bardzo nie wiem...
UsuńCo ty próbujesz tutaj wykombinować? 🤔
OdpowiedzUsuńnic nie kombinuję, tylko po prostu piszę, a dobrym pomysłem jest po prostu czytać, a nie kombinować, co autor kombinuje...
UsuńZawsze mama mi to powtarza ,,czemu ty nie możesz się cieszyć oglądaniem filmu tylko go rozkminiasz i próbujesz przewidzieć jak się skończy''. Nie rozumiem dlaczego dla niej analizowanie filmu przeczy temu, że odczuwam radochę go oglądając. Kombinowanie nad historią i próby jej odgadnięcia/ przewidzenia dalszej części nie wykluczają tego, że historyjka nas jara : )
Usuń@BK...
Usuńprawidłowy /moim nieskromnym zdaniem/ odbiór sztuki to percepować i czuć to, co się dzieje "na scenie", ale są dziedziny sztuki, gdzie przy okazji, czysto pomocniczo włączamy myślenie o tym, nieraz nawet warto, a czasem wręcz jest to konieczne...
za to myślenie o osobie autora, co np. jadł na obiad przed aktem twórczym i jaki ma kolor oczu to już jest kwestia wtórna, zgoła zbędna, a przynajmniej jedynie dodatkowa, tak na sam koniec ewentualnie... natomiast Ania zwykle zaczyna od dupy strony, od tego właśnie końca i to jest nieraz przedmiotem naszych przekomarzanek już od lat :)
Od jakiej doopy strony? Wypraszam sobie. Mnie nie interesuje twój kolor oczu, kształt nosa lub to czym się pożywiasz.
UsuńJeżeli już to mnie interesuje twój rozwój.
Tak jak mówią chociażby twórcy muzyki o swoich "produktach", w tym Kora, że oni nie mogą wymyśleć nowej jakości dźwięku. Nie zależy im na pokazaniu jak brzmi nowo zakupony bas. Oni chcą pokazać swój rozwój. To jaką drogę przeszli. Jak się zmienili. Artystycznie, wewnętrznie...jako ludzie.
I tego doszukuję się w twoich tekstach. Jeżeli już, to analizuje je pod takim właśnie kątem.
Od buddyzmu do czarodziejstwa. Zainteresowania magią.
Stworzyłeś tekst nie porażający odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Dość interesująco nakreśliłeś pewne środowisko kobiet a ja się przyczepiłam, bo patrzę na to z innego punktu siedzenia.
@Ania...
Usuńczepiasz się detali, oczy, nos, czy dieta to były tylko takie przykłady...
muzycy przede wszystkim grają, a ja ich słucham, a myślenie o ich rozwoju, czy motywacji do grania jest dla mnie na drugim, czy nawet trzecim planie, często nawet w ogóle tego nie uprawiam...
u Ciebie jest inaczej, jak zauważyłem (ze swojego punktu widzenia), że jeszcze nie kończy się koncert, a Ty od razu zaczynasz główkować o samych muzykach...
wcale nie twierdzę, że Twoje podejście jest jakoś tam gorsze, nie porównuję tego wartościująco... twierdzę jedynie, że w ten sposób coś się z tej muzyki wtedy traci, a może raczej nie zyskuje, bo wtedy się tego czegoś w ogóle nie zauważa...
No przecież wysłuchałam twojego " koncertu" (przeczytałam wpis) i podzieliłam się wrażeniami, a jakie ty akurat motywacje miałeś aby ów post stworzyć to mniejsza z tym. Toż nie wnikam w twoje motywy.
UsuńZastanawia mnie tylko co wytworzysz i głośno to wyraziłam, bo nie czaruj nas tutaj. Cyll zamknąłeś. Ukazał się napis " koniec" , a kiedy zaczęliśmy ( zaczełyśmy) drążyć wtedy znowu temat reaktywowałeś.
Po co? Skoro koniec to koniec.
Użyłam zwrotu, że coś tam kombinujesz- gmerasz- bo co?
Przewrażliwiony się robisz.
patrząc na furtki, które sobie zostawiłem w pierwszym serialu /serial - minimal, krótszy od 2 odcinkow już być nie może/ można uznać, ze taki już był plan, żeby zrobić sequel, ale był drobny warunek: ktoś jeszcze musiał tego chcieć i bardzo szybko taki ktoś się znalazł, więc... dzieje się :)
UsuńI bardzo dobrze żeśmy po drążyły temat i będzie kontynuacja . Ten koniec w poprzedniej notce mi się nie podobał . Urwana historia w połowie wydarzeń ,
Usuńchciołyście, to mocie... i coś mi się zdaje, że kontynuacja będzie miała więcej odcinków od "jedynki"...
UsuńTak się rozmarzyłam... Chciałabym być czarownicą. Taką, która umiałaby coś wyczarować.
OdpowiedzUsuńzależy co... są takie rzeczy i sprawy, których nawet Ciocia Lala nie potrafi, nie da rady wyczarować... czarownice to nie bogowie, znaczy boginie, których zresztą nie ma... chyba, że Bastet (Piękna i Mądra), ale Ona się nie zajmuje pierdołami, ma inne, ciekawsze sprawy na głowie, niż ludzkie chcenia i marzenia :)
UsuńBastet to w pewnym sensie moja ulubienica, ale nie wiem, jakie to ciekawe sprawy ma na głowie :-)
Usuńpowiem po dziewczyńsku: rozczarowujesz mnie... Bastet (Piękna i Mądra) dba o interesy swoich podopiecznych, z definicji niejako...
UsuńŻeby tylko takie rozczarowania były na świecie...
Usuńrealnie nie ma żadnych :)
Usuń"wyglądasz, jak pół kilo gwoździ"
OdpowiedzUsuńPróbuje sobie to zwizualizować.
Przed chwilą słuchałam walca u siebie ,teraz słucham tego co zamieściłeś.
Wygląda to tak
Leżałam sobie na puszystej chmurce, która płynęła po błękitnym niebie.
I nagle ktoś mnie strącił.
Poleciałam w dół i trafiłam prosto w piekielny kocioł, którego pilnuje drzemiący diabeł.
Coś w tym stylu 😁
w tej metaforze raczej nie chodzi o wrażenia wzrokowe, tylko o kwestię, czy chętnie przytulisz pół kilo gwoździ?...
Usuńdo moich opowiadań waniliowe plumkanie zwykle nie pasuje jako ilustracja muzyczna, czy podkład pod lekturę :)
Przytulić
Usuń-okazać czułość poprzez przybliżenie do siebie i objęcie się
Raczej nie
-dać schronienie
Czemu nie
-(slang.)dostać, otrzymać, zarobić
Raczej tak
chyba o pierwsze ma chodzić, chociaż, jak z tekstu wynika, Anicie spodobał się rozmazany makijaż Maliny i raczej nie miała wątpliwości, że Borek i tak ją przytuli, gdy będzie miała podobny :)
Usuńgeneralnie samo powiedzenie bywa adresowane raczej jednak do panów, którzy po większej imprezie są nieraz mocno nieogoleni na twarzy, co akurat jest czytelną metaforą, a w opowiadaniu funkcjonuje bardziej jako surrealistyczny żart...
Ja raczej chciałabym wiedzieć, kto mnie ,,próbował zgwałcić'', bo często panowie nie do końca dobrze odczytują sygnały, albo są zbyt nieśmiali i przeżywamy życie nie wiedząc, że i jedno i drugie chciało, ale jakoś im było nie po drodze z powiedzeniem tego i działaniem. Więc istnieje bardzo duża szansa, że ten co na mnie rzucił zaklęcie też mi się podoba i wcale nie musiał uciekać się do rzucania zaklęć. Kiedyś tak tańcowałąm z jednym facetem na paluszkach jedno wokół drugiego, bo facet był na bank przekonany, że jestem nie z jego ligi i jedyne co może zrobić, to tylko czasami bywać w moim towarzystwie. W końcu z głąbem zatańczyłam i od tamtego czasu bardzo dużo się wydarzyło : )
OdpowiedzUsuńAle odeszłąm od tematu. Myślę, że adeptka na czarownicę sama w końcu wpadnie na zaklęcia, nawet lepsze może od Roxy, bo takich pewnie nie ma w księgach, tylko trzeba je samemu metodą prób i błędów uciułać, przetestować i dopracować.
Nie wiem, czy znasz tylko takie napalone dziewczyny ze swojego otoczenia (w takim razie żyjesz w świecie, o jakim marzy większość facetów), czy tylko na podstawie chlubnych dwóch wyjątków uważasz, że wszystkie kobiety skrycie sątakie napalone (wtedy to życie w świecie fantasy: ) ), ale myślę, że gdyby kobiety czuły się na codzień bardziej bezpiecznie i miały od swoich facetów więcej pomocy, to większość chodziłaby właśnie taka napalona : ) Brak stresów sprzyja byciu napalonym co obserwuję z własnego doświadczenia.
na razie Kaśka /w "jedynce"/ rzeczowo wyjaśniła, dlaczego nie chce wiedzieć, kto próbował, ale w "dwójce" spróbujemy /spoiler/ wniknąć bardziej w jej motywacje...
Usuń...
chyba "napalone" to zbyt duże uproszczenie opisu całej czwórki i poza tym to nie do końca jest prawda:
Anita jest napalona tylko na jednego faceta - swojego...
Roxy i jej młodszy klon - Malina, są napalone na wielu facetów, ale nie na wszystkich, bo też selektywnie...
za to Kaśka wcale nie jest napalona, jej napalenie jest zerowe, nie licząc chwilowego mega napalenia w nimfomańskim stylu raz na kwartał, czy pół roku... na razie mowa jest o tym tylko we wstępie "jedynki", ale może uda się wsadzić po drodze jakiś epizod, gdy nagle dostanie napadu tego napalenia...
ale mówisz - masz: pomyślę o wprowadzeniu na boisko takiej całkiem już do spodu nienapalonej, wpleceniu jej w jakiś epizod, nawet mam kandydatkę, która kiedyś już się pojawiła w bazowym serialu tego cyklu...
...
stereotyp faceta marzącego o nimfomankach nie wziął się z niczego, jednak rozciąganie go na cały męski ogół, czy nawet tylko większość, jest grubym nieporozumieniem...
za to prywatnie, mówiąc tylko za siebie powiem tak: skoro kobieta nie jest na mnie napalona, przynajmniej na poziomie zarzewia, to ja mogę z nią co najwyżej pooglądać kolekcję motyli w dosłownym sensie, czy nawet się fajnie zakumplować w porywach do przyjaźni, ale nic poza tym, bo jako para, nawet chwilowa, nie możemy zaistnieć nawet w teorii...
...
stres i napalenie... tu przeważnie nie wiadomo do końca, co jest jajkiem, co kurą... są ludzie /obojga płci, nie wyróżniając kobiet/, którym stres gasi napalenie... ale są też ludzie, którym stres rozpala napalenie i porządne oranko znakomicie pomaga na ten stres...
fajnym przykładem jest kobiecy "comiesięczny kłopot", sytuacja raczej dla wszystkich pań co najmniej mało komfortowa, czy wręcz stresująca... u jednych wtedy napalenie spada do zera, a drugie odkrywają, że oranie działa wtedy lepiej, niż niejedne prochy, a wtedy mrówki w dupie nabierają większej aktywności...
w tym konkretnym temacie warto też zauważyć w ramach dygresji, że ta pierwsza postawa jest uwarunkowana czysto kulturowo, tłamszony jest wtedy naturalny, intuicyjny odruch sięgnięcia po sposób zdrowszy, niż wspomniane prochy, tak więc tu akurat jest jasne, czy jajko, czy kura :)
Pkanalia
UsuńNiby mówisz o nie napalonych laskach, bo jest to napalenie się na jednego faceta bądź też selektywne tudzież kwartalne to jednak owego napalenia się w tym niby nie napaleniu się jest sporo.
Kobiety, jeżeli się lubią to się słownie miziają. Gadkę rozpoczynają często od tematu związanego z samopoczuciem: " jak się czujesz?"
O seksie to i owszem ale też nie z każdą psiapsiółą i nie w każdym momencie.
Ten tekst o pluskiwie w majtkach jest tekstem faceta, jak mu się wydaje, że wśród kobiet jest.
@Ania...
Usuńw jednym na pewno masz rację, że pewne relacje wśród kobiet są na tyle hermetyczne, że facet pisząc o nich może tylko rozpinać swoje domysły i fantazje na szkielecie skąpych, fragmentarycznych i czasem też nieprawdziwych danych, które do niego docierają...
wydaje mi się, że faceci są mniej szczelni w tym temacie, że chętniej dopuszczają kobiety do swoich "męskich spraw", choć też nie całkiem, a i same kobiety energiczniej się w ten męski światek pchają... to pchanie ma też swoją logikę, bo jakby nie było, przeważająca większość świata jest patriarchalna, na nastanie matriarchatu szanse jak dotychczas są marne, więc żeby kobieta jako człowiek mogła zaistnieć, to musi to robić w dużej mierze po męsku właśnie, cokolwiek to "po męsku" miałoby znaczyć...
oczywiście to są tylko na takie tam sobie rozważania na dużym luzie, bez ambicji naukowych bynajmniej - przynajmniej :)
Powiedziałabym, że raczej panowie bardzo dobrze wiedzą, jak nudno kobiety ze sobą rozmawiają, dlatego nie potrafią uwierzyć, że to tyle i dorabiają do tego jakąś ideologię, że na pewno jest tam drugie dno i one tylko się tak kryją z tym swoim napaleniem, bo im obyczajowość każe. I potem panowie snują historie, że dziewczyny na nocowaniach u koleżanki to tylko o seksie fantazjują. No włąśnie nie : (
UsuńAle mniejsza o to.
Napalona to napalona- czy na jednego, czy na wszystkich, czy chwilowo. Stan ten sam : )
To prawda, że babka musi być na faceta napalona, żeby i jemu się chciało i pasowało, ale problem polega na tym, że często u kobiet temu napaleniu trzeba dopomóc, szczególnie u tym 35 lat i w dół. Tym starszym, często nie potrzeba aż tak dużo do napalenia, bo już się dorobiły pieniędzy, poczucia bezpieczeństwa i poczucia bezpieczeństwa z własnym wyglądem (czytaj: osiągnęły poziom wtajemniczenia, który panom przychodzi łatwiej, szybciej, czasem naturalnie). Młodsze potrzebują zachęty, pokazania, że panom zależy, potrzebują bezpieczeństwa. To też często panom umyka i nie rozumieją, dlaczego ona nie jest napalona sama z siebie, z tego, jaki on pięknie wysportowany i jak mu się w rozporku nie mieści : )
No i seks na stres- znowu, częściej występuje u panów niż u pań. U pań stres najczęściej zabija ochotę na cokolwiek: patrz młode kobiety, młode matki, pracujące za dużo, uczące się za dużo, mające za dużo na głowie, zaraz po kłótni z partnerem. Mało jest tych ,,chlubnych przypadków'', że stres rozładowują stresem. Zwykle dlatego, że takie rozładowanie stresu seksem jest wbrew naszym hormonom i stres kumuluje się w mięśniach dna miednicy, tych samych, któe do seksu muszą się rozluźnić, a potem wywołać orgazm. Więc ten seks na stres to tak trochę trudno uruchomić, bo natura jest przeciwko nam.
@B.K...
Usuńfaceci w stresie reagują przeważnie "agresja albo ucieczka", co także przekłada się na jurność, więc jedni faktycznie rozładowują napięcie seksem, a drudzy wręcz przestają być do tego zdolni i to nie tylko o fizyczną stronę chodzi... kwestia detali samego stresu, ogólnej sytuacji i cech osobniczych, tak więc nie jest to wszystko takie proste... dodajmy jeszcze do tego, że wielu "radzi" sobie wtedy alkoholem, który według np. analizy transakcyjnej bywa często substytutem seksu i łatwiej osiągalnym, a że sam alkohol też działa na nich rozmaicie w tej kwestii, pobudza lub odseksualnia, wycisza, "usypia"... a na dodatek w przypadku pobudzenia ten alkohol potrafi spłatać brzydkiego figla, więc w sumie robi się z tego wszystkiego niezły bigos, czy inny ratouille :)
Pkanalia
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Burgundowa trafnie to wyjaśniła
W tym jest sedno:
" Powiedziałabym, że raczej panowie bardzo dobrze wiedzą, jak nudno kobiety ze sobą rozmawiają, dlatego nie potrafią uwierzyć, że to tyle i dorabiają do tego jakąś ideologię, że na pewno jest tam drugie dno i one tylko się tak kryją z tym swoim napaleniem,(...)"
Facet nie może właśnie uwierzyć, że to tylko tyle.
A gdzie w takim razie miejsce na kwintesencję życia, czyli seks?
Niepojęte, nieprawdaż?
Dla wielu facetów seks to akcja, cały sens... a tu ups!
wyjawię Ci pewną tajemnicę: w stricte męskich gronach nie tylko o przysłowiowej dupie się gada, co więcej, nieraz wcale się o tym nie gada i nie jest to wcale takie rzadkie :)
UsuńNo toz wiem... czasami facet siedzi - dotyka swoich klejnotow ( poprawia coik tam), popija piwo, ekscytuje sie meczem i niech mu sprobuje jakis zgrabny kobiecy ( lub jakikolwiek inny) tylek przed monitorem przejsc:)
Usuńno toć baaa... mecz to mecz :)
UsuńFajnie ,że będzie kontynuacja opowiadania , bo jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz wątek tego faceta a może jakieś kobiety napalonej na Kaśkę . Malina też mi się spodobała jako przyjaciółka , która drąży temat kto chciał rzucić urok na jej przyjaciółkę a nie ,że se olała i ją to nie interesuje . Taka przyjaciółka to skarb . Czekam na kolejne części .
OdpowiedzUsuńno właśnie, dlaczego to miałby być facet? :)
Usuńa może tu w ogóle nie chodzi posiąście (posiądnięcie?) Kaśki jako główny cel?...
Julianne
UsuńCicho!!! v:)
Tak jakos niedyplomatycznie. Rzucasz podpowiedzi i autor moze powywracac wszystko do gory kopytami, toz to on w danym momencie jest panem klawiatury i zrobi nam tak np.: " Malina dobra tak? No to macie zolzy te dobroc!" i zasmieje sie szalenczym diabelskim smiechem i Maline.... upieprzy.
Zbruka nam bohaterke:)
to się nazywa "serial interaktywny", który współtworzy Kawiarnia...
UsuńPrzeczytałam tytuł, nie widząc hasła "dwa" i myślałam, że to już czytałam, tylko mi się nie zgadzało, że drugiego odcinka nie ma na głównej ;p
OdpowiedzUsuńRozkręcasz historię
ostatnio przyśniło mi się "pięć" i obudziłem się krzycząc :)
UsuńChyba muszę w ciągu dnia przeczytać wszystko jeszcze raz na spokojnie. Hmmm...
OdpowiedzUsuńTeraz na te bagienka jest dosłownie parę wejść, nie mniej jak się już wejdzie jest co najmniej kilka opcji jak iść. :) Jednak komarzyce, wilgoć i bagienny smrodek raczej nie spowodują, że wrócę tam szybko.
Ursynalia to nie byle co. Z tego co pamiętam na kilku edycjach był mój ukochany Kult. :D Nie mniej w okolicy bliższej też mam możliwość oglądania koncertów, właściwie z balkonu wszystko słychać. Widziałem już występ Eneja (z pomocą zespołu z Ukrainy) i Grzegorza Hyżego. Obydwa koncerty niezłe nawet.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
przeczytać...
Usuńna spokojnie...
jeszcze raz...
to są dobre pomysły...
pozdrawiam! :)