- Odpuść Malinko. Odpuść, bo nawet nie wiesz, pojęcia nie masz zielonego, w co się wpakujesz.
- Ty wiesz, kto to był? Tobie Roxy powiedziała?
***Poniedziałek, ZULU późne przedpołudnie.
- Cześć dziewczyny! Jak humorki, jak idzie robota?
Roxy dziarsko wkroczyła do obszernego pomieszczenia, w którym krzątało się kilka kobiet. Rozdając po drodze uśmiechy i powitalne machnięcia dłonią podeszła do jednej z nich i spytała:
- Jak ta nowa?
Zapytana kiwnęła głową i pokazała lajka.
- To znakomicie. Do której skończycie? Tak orientacyjne pytam, żeby Stefan wiedział, kiedy ma podjechać po sprzęt.
- Do piętnastej. Tak około.
- Piękny poniedziałek. Jutro może być gorzej, bo praca na kilka dni. Za to płatne ekstra. Tami, tu masz adres, przekaż go wszystkim, bo ja tylko na chwilę zajrzałam. Aha, Malinko, pozwól do mnie na moment.
Zaproszona odstawiła trzymaną w ręku myjkę okienną na kiju i podeszła do Roxy, która zachęciwszy ją gestem głowy odwróciła się i zrobiła kilka kroków w stronę drzwi. Gdy Malina do niej dołączyła, obie wyszły na zewnątrz.
- Krótka opinia Tamary mi całkowicie wystarczy. Teraz tylko ty mi powiedz, czy zostajesz? Pasuje wszystko?
- Jest dobrze. Tylko...
- Wiem, wiem. Dziś wzięłaś na żądanie w tym swoim markecie, więc teraz ogarnij z nimi sprawy, ile dni ci to zajmie, tyle zajmie, potem dzwoń i dołączaj do drużyny. Jeszcze jakieś pytania?
- Mogę już tam wcale nie wracać i przyjść jutro.
- Nie kochanie, tak nie graj. Po co ci kłopoty, jakieś tam porzucenia pracy, takie tam. Zrobimy tak, że dam ci teraz telefon do pani Ewy. To jest nasza prawniczka, księgowa, kadrowa, pięć w jednym, człowiek orkiestra. Do tego jeszcze jest nasza.
Mówiąc to Roxy puściła oko do Maliny.
- Rozuuumiem.
- Tylko z innego kowenu, ale super babka. Zadzwonisz do niej jutro rano, ja ją już uprzedziłam, ona ci powie, jak szybko formalnie, w cywilizowany sposób to wszystko ogarnąć.
- Roxy, ale ja bym chciała jeszcze o czymś...
- O robocie? Bo w robocie to ja tylko o robocie.
- Nie bardzo...
- Sorry, to pogadamy dopiero w sobotę u Anity. Wcześniej nie dam rady, bo ten tydzień roboczy mam po prostu urwanie pizdy. Ale czekaj!
Roxy klepnęła się w głowę dłonią.
- Co ja gadam. Spotkamy się już w piątek.
- Co ma być w piątek?
- Jest pewien pomysł.
Tu Roxy spojrzała na Malinę i widząc jej pytający wzrok lubieżnie oblizała usta, znów też puściła oko. Po czym pochyliła do niej głowę i coś zaczęła szeptać. Wreszcie się wyprostowała i spytała już głośniej:
- Ja ci się to widzi?
Malina otworzyła szeroko oczy i pisnęła:
- Yummmy!
- No! To ja lecę sobie dalej, a ty wracaj do roboty. Zdzwaniamy się czwartek, piątek rano, jakoś tak.
Z kieszeni spodni Roxy dobył się nagle upiorny śmiech, ale ona zanim sięgnęła po telefon cmoknęła jeszcze Malinę w policzek na odchodnym.
***Ten sam poniedziałek, ZULU popołudnie.
Motocykl z koszem stojący pod fit clubem upewnił Malinę, że Kaśka jeszcze nie wyszła z pracy, że czekała, tak jak się umówiły. Do lokalu wchodziło się przez sklepik z suplementami pakerskimi, za którego ladą siedział pyzaty rumiany blondyn wpatrzony w ekran laptopa.
- Cześć aniołku. Gdzie Kaśka?
Chłopak potrzebował chwili czasu na odpowiedź, bo najpierw musiał oderwać wzrok od gołych dupek na tymże ekranie, potem skupił go na camel toe wchodzącej kobiety, dopiero potem rozpoznał osobę.
- Aaaa... Cześć Malinka... Kasia maltretuje klientkę.
Malina przesłała mu uroczy uśmiech "kiedyś nadejdzie twój czas", po czym skierowała się do drzwi na zaplecze. Na zapleczu była mała salka do ćwiczeń. Na jej podłodze była mata, na niej zaś siedziała tęga kobieta w eleganckim dresie sraczkowatego koloru, nad nią zaś stała pochylona Kaśka tłumacząca jej żarliwie, która lewa ręka jest prawą nogą. Na widok Maliny wykonała rękami kombinację gestów znaczącą "jeszcze tylko pięć minut, a na razie spierdalaj". Tak też się zresztą stało. Nawet więcej. Malina stymulowała rozmową erekcję rumianka za ladą jeszcze przez piętnaście minut. Wreszcie opasła pani wyszła, a po dalszych kilku minutach pojawiła się sama Kaśka przebrana już do wyjścia.
- Jedziemy. Do jutra Jacusiu.
Gdy wyszły na zewnątrz Malina spytała:
- Jacusiu?
- Już od kilku tygodni go molestujesz i dotąd jeszcze nie wiesz, jak on ma na imię? Tak się nie szanować!
Obie parsknęły gromkim śmiechem.
- Te klika tygodni trochę mnie martwi. Bo w międzyczasie przysiadłam już dwóch, a z nim jakoś coś idzie nie tak. Miałabym go nawet dziś, ale nagle muszę jechać na zakupy z jakąś kretyńską Kaśką.
- Bo wszystkie Kaśki tak już mają. Wsiadaj.
- Dziś jadę na oklep.
- Mrówki w dupie? Rozuumiem, choć kompletnie tego nie czuję. I dobrze, bo w koszu jedzie ta torba. Tylko nie macaj mnie po cyckach podczas jazdy, nie jestem Jacuś. Chyba nie powinno ci się pomylić?
Obie panie musiały się najpierw porządnie wyśmiać, zanim ulica zahuczała odgłosem odjeżdżającego motocykla z niezbyt przepisowym tłumikiem.
***Ten sam poniedziałek, ZULU jakieś pół godziny później.
- On wyciąga swój interes. Myśli o szklance. Myśli o szklance. Myśli o fiucie. Fiut, szklanka, fiut, szklanka, fiut, szklanka, fiut, szklanka. I wtedy wypuszcza strumień. Szcza po całym barze. Szcza na ladę. Szcza na stołki, na podłogę, na telefon. Na barmana! Szcza wszędzie z wyjątkiem tej jebanej szklanki! Barman się śmieje. Jest bogatszy o 300 dolarów.
- Kaśka, co ty mi opowiadasz?
- Film. Przecież nie byłam przy tym.
- Ale ja byłam na tym. Znam ten film.
- No, i co z tego?
Malina spojrzała w bok i z drobnym opóźnieniem odparła:
- Nie wiem.
Zwracając się już do Kaśki zakontynuowała:
- Ale ja chcę powspominać coś innego.
- Aha. Malinka mi się poprawia w siodle, to będzie coś na poważnie. Ale powiedz mi najpierw, dlaczego w tej knajpie nie można sobie zapalić jointa po jedzeniu, jak cywilizowany człowiek?
- Kasiu skup się może teraz i powiedz mi jedno. Kiedy nie masz kontroli nad swoimi majtkami?
- To nie zabrzmiało zbyt poważnie.
Po tych słowach Kaśka zaczęła się śmiać, tak, jakby faktycznie zapaliła przed kilkoma minutami jointa.
- Kasiu, proszę. To może inaczej. Kiedy ktoś obcy może mieć dostęp do twojej bielizny osobistej? Nikt u ciebie przecież chyba nie mieszka?
- Moje dziewczyny. W growboxie.
- Mówię o ludziach, a nie o konopielkach. Prosiłam skup się. Przecież dobrze wiesz, o co mi chodzi, tak?
- Tak, rozumiem cię doskonale. Dom się nie liczy, to pozostają tylko szafki na siłce, na basenie i u mnie w robocie. Tylko tam się przebieram do treningu, robię to gruntownie, z majtami. Tedy leżą sobie smutne w tej szafce, smutne, bo pozbawione frajdy dotykania mojej...
- Kaśka!
- No cooo? A kluczyk mam ja, czyli wychodzi nam na to, że sama sobie zaczarowałam te jebane majtki. Tak?
- Właśnie niekoniecznie tylko ty.
- Czuję, że jestem wkręcana w śledztwo w sprawie, która mnie wcale nie obchodzi. Chyba wytłumaczyłam to jasno na imprezie, ale Malinka raczyła się zalać okrutnie i nie wszystko dotarło.
- Powinno obchodzić! Bo koleś nie odpuści.
- Może chce tylko popatrzeć, jak robię siku? Niech sobie patrzy, ja tam niewstydliwa jestem bynajmniej.
Twarz Kaśki nagle spoważniała.
- Zacznijmy od tego, że nie wierzę w te wasze zaczarowane majtki. Ja wiem, że jesteście nawiedzone, a ten rodzaj nawiedzenia jest nawet w porządku. To jednak nie znaczy wcale, że wierzę w te wasze iluzje. Tym samym również nie wierzę w istnienie tajemniczego Don Pedro, który nastaje na moje, jak to się nazywa... Części niewieście.
- Ale załóżmy, że ten Don Pedro istnieje?
- To go poczuję w swoim pobliżu i coś z tym zrobię.
- Mówiłaś kiedyś, że jesteś nieczuła na wibracje seksualne?
- Owszem, ale co to ma wspólnego z moim wyczuciem realnego zagrożenia? Nie jestem neurotyczną, czy paranoiczną idiotką, która drży ze strachu, gdy facet spojrzy na jej cycki. Ty chyba nie boisz się w takiej sytuacji, tak?
- Pewnie, że nie. Lubię, gdy mi patrzą na cycki. Ale...
- Nie ma co alować. Dla mnie sprawa jest zamknięta.
- No tak, tylko jest problem. Koleś niedługo pojawi się w pobliżu ciebie, może nawet już dziś był. Zorientuje się, że zaklęcie nie działa, a wtedy Roxy może mieć problem. Przecież go oszukała.
- To, że nie zadziała to ja akurat wiem. Roxy wcale nie musiała mnie macać wtedy na imprezie. Ale nie chciałam wam psuć zabawy.
- Wiesz, bo nie wierzysz. Ale teraz to już jest bez znaczenia, bo czy istniało, czy nie, to nie zadziała tak, czy inaczej. Czyli na pewno będzie miał pretensje do Roxy. Czy nie uważasz, że powinnyśmy jej pomóc?
- A czy ty uważasz, że ona w ogóle potrzebuje jakiejś pomocy? Rozmawiałaś z nią o tym w ogóle?
- No... Próbowałam, ale...
- Coś mi się zdaje, że próbujesz jej zrobić dobrze na siłę. Będzie tak, że jej nie pomożesz, za to sama sobie zafundujesz kłopoty.
- Anita też mnie ostrzegała. Ona zresztą chyba wie, kto to jest. Tylko nie chce za bardzo powiedzieć.
- Sama widzisz. To może być ktoś na tyle mocny, że twoja pomoc na nic się nie zda. Szukasz kłopotów, a gdy je znajdziesz, to ja będę musiała cię z nich wyciągać. Jak zwykle zresztą nie wypominając.
Malina zmarszczyła czoło, zacisnęła usta i wpadła w namysł. Nie przerwał go nawet dziwny dźwięk dobywający się z jej torebki. Kobieta nie reagowała.
- Hej, Ziemia do Maliny! Chyba telefon ci dzwoni.
- Co mówisz? A, telefon, faktycznie.
Malina wyciagnęła aparat i rzuciwszy nań okiem rzuciła:
- O wilku mowa.
Przyłożyła telefon do ucha:
- No, co tam? Coś się stało?
- ...
- Pewnie, że znam. Ale to nie jest konieczne.
- ...
- Bo ona jest obok mnie. Dać ci ją?
- ...
- Aha. Powtórzę, oczywiście. To pa, na razie.
Malina włożyła telefon do torebki.
- Wstawaj, jedziemy.
- Gdzie? Do Roxy?
- Nie. Do Anity.
- Ale gdzie do Anity? Do Borka, czy do...
- Do Anity Anity, znaczy do willi.
- A zakupy?
- Potem zdążymy.
- Mam jeszcze wieczorne bieganie.
To już nie dotarło, bo Malina była przy drzwiach baru.
BĘDZIE CIĄG DALSZY
przeczytałam, nic nie kombinuję. czytam.
OdpowiedzUsuń:)...
UsuńRozdawała pozdrowienia jak królowa;-)
OdpowiedzUsuńDialogi niesamowite, masz dryg do tego:-)
po prostu szefowa firmy dba o dobre, ciepłe relacje ze swoimi zatrudnionymi, podwładnymi pracownicami :)
Usuńtu akurat nikt mi nie wmówi, że tak nie jest w kobiecym gronie, bo sytuacja jest wzięta z życia, kiedyś miałem przypadkiem okazję taką scenkę zaobserwować, tylko w innej branży...
"mam po prostu urwanie pizdy"
OdpowiedzUsuńCoś mi się tak jakby zdawało, że to mogłoby o urwanie głowy chodzić.
Ale mogę się mylić.
Jeżeli brać dosłownie, że zaistnieje potrzeba dosłownego urwania jakiejś części ciała
To tak jakoś skojarzyło mi się z tym, czego akurat panie nie mają
A panowie tak 😁
Teledysk Enter Sandman fajny
wydaje mi się, że panie mają jakieś głowy, chociaż pamiętam taką piosenkę, w której jakaś pani śpiewa, że jej nie ma:
Usuńhttps://youtu.be/O0hlJtJmEU0?si=69l4fQGFT4LTZ1oZ
Tu się może grubsza historia potoczyć ^-^ albo będzie przerwane w połowie i nic się nie wyjaśni, wtedy naślę na Ciebie swojego kota.
OdpowiedzUsuńjuż znasz resztę, ale trudno powiedzieć, na jakie, grubsze, czy cieńsze talarki siekała Kaśka, ten detal akurat się nie wyjaśnił :)
Usuń