28 czerwca 2022

The Killing Joke

Rzadko bloguję klasycznie, czyli "o sobie", ale rzadko nie znaczy nigdy. Więc teraz się trafiło. Aczkolwiek wiele tego nie będzie. Powiem tak: od paru dni mam pier... ups... pindolca na punkcie pewnego kawałka muzycznego. Od niego zaczynam dzień, na nim też go kończę, zaś podczas poddaję się kompulsywnej potrzebie odsłuchania go raz po raz. Wczoraj wykonałem niezły numer: Otóż tak się jakoś porobiło, że gdy byłem na mieście padła mi bateria telefonu. Tragedia, bo miałem na nim ustawioną opcję zapętlenia słuchanego via słuchawy obiektu. Tedy poszedłem do znajomego sklepu komputerowego poprosić szefuńcia tegoż, aby mi wziął pozwolił odsłuchać chociaż ze dwa, trzy razy na swoim sprzęcie. Zostałem potraktowany bardzo pozytywnie empatycznie, do tego ze zrozumieniem. Stary fakin metal, więc swój chłop. Tylko już potem zdałem sobie sprawę, że zapomniałem jednego: otóż mogłem tam zostawić telefon do podładowania na czas łażenia po okolicznych sklepach. No, ale trudno, "nigdy niczego nie żałować" /Musashi Miyamoto/, stłuczonego jajka już nie odtłukę. Co zrobiłem po powrocie do domu? To chyba bardzo łatwa zagadka.
To by było na tyle. Aha, jeszcze jedno na koniec: "Jeśli myślisz, że coś jest chore, to jest chore. Jeśli myślisz, że coś jest zdrowe, to jest zdrowe. Teraz sobie wybierz" /jakiś inny mądry Wujaszek, trawestacja/. Co dalej? Nic. Bo czy coś musi być? Na razie słuchamy:

80 komentarzy:

  1. Dobra muza nie jest zła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkręciło Ci się na dobre, a choć spodziewałam się ciężkiego brzmienia, posłuchałam i obejrzałam z przyjemnością :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to nie jest jakieś straszne "hard&heavy", to jest dość popularny ostatnio styl "melodic power metal", w niektórych przypadkach ocierający się nawet o pop, fajna propozycja dla tych, którzy nie lubią zbyt "męskiej" muzy...
      a ja z kolei nie jestem zbyt wąsko uwarunkowany i nie słucham jedynie wyłącznie "brutal death metalu"...

      Usuń
  3. Wysłuchałam
    Aż tak straszne to nie było 😁
    Ale ja bardziej w krainę łagodności idę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o gustach się nie dyskutuje... ale informacje o nich można sobie wymienić... to akurat jest nieszkodliwe...

      Usuń
  4. Ponieważ ostatnio z okazji zakupu sprzętu grającego, bo stary nieodżałowany zestaw się zużył, zacząłem odkurzać płyty, przy okazji nadrabiać braki w kolekcji to w pewnym sensie rozumiem odsunięcie na plan dalszy pewnych czynności, które jawią się jako ważniejsze. Ostatnio brakującą płytę znalazłem w Szwajcarii... Kupiłem żeby posłuchać jak wygląda spotkanie Ennio Morricone z HM.
    Jak się okazuje nieźle:
    https://www.youtube.com/watch?v=YHrIXKykDSY&t=662s

    W sumie u mnie bywa też lekko, Twój kawałek jak najbardziej w klimatach. W prezencie zostawiam.

    https://www.youtube.com/watch?v=t6_WZhnYtes

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak jakiś kawałek wejdzie za mocno to wtedy jest dopiero problem. Najlepiej wysłuchać 100-200, albo więcej razy, aż się znudzi. :) Mnie tak naszło na Black Sabbath ostanio. Posłuchałem po ileś tam razy każdego ulubionego kawałka i minęło. Ale na jak długo, to nie wiem.

    To prawda, konieczność stawiania się w pracy w nocy, święto itp. to też nie dla mnie. A autorka książki zaznaczała wyraźnie, że wiele razy tak miała. Jej dwójka dzieci musiała dość szybko dorosnąć (na tyle, by zajmować się sobą jak mama jest akurat wzywana do ZK).

    Jak pracowałem w urzędzie to w pokoju jeden kolega (ksywka Kurczak) zwierzył się nam, że chciałby pracować jako strażnik więzienny. Do dziś nie wyobrażam sobie tego. Bo był niższy ode mnie (mam 173 cm wzrostu) o głowę, a ważył chyba z 50 kilogramów. No ale pomarzyć zawsze można. :)

    Ja bym się nie pisał do pracy w więzieniu w żadnym charakterze raczej. Nie moje klimaty.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak się przeżre, to po prostu jest koniec jazdy, tak pewnie będzie i tym razem...
      za to kiedyś wieczorem odjechałem przy koncertowej wersji "Welcome to Hell" Venomu, ale samym wstępie, gdy już startował główna, właściwa część kawałka przerywałem i zaczynałem od początku... do którejś tam rano i w końcu padłem spać...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. A wtedy wchodzi kolejny kawałek i tak na okrągło niemal. :D

      Nieźle. :) Jeszcze tak się nie wkręciłem w jakiś kawałek, żeby tak paść przy nim ze zmęczenia. No ale może się jeszcze tak zdarzyć, kto wie.

      Usuń
    3. u mnie to jakoś podświadomość kontroluje, bo od czasu do czasu miewam kilka dni "muzowstrętu", wtedy nie słucham, wręcz nie toleruję niczego...

      Usuń
    4. Czasem też tak mam. Wtedy jeszcze trawię stare, znane mi już rzeczy, za to z nowości nic mi nie wchodzi. :D

      Usuń
    5. trochę nie w tym rzecz... w dniach muzowstrętu nie wchodzi mi nic, czy stare, czy nowe...

      Usuń
    6. To rzadko tak mam. Mam dni, że minimalne ilości muzyki wchłaniam, jednak zawsze coś. Na pewno do spania muszę mieć radio włączone na kawałki rockowe. :)

      Usuń
    7. spanie przy radiu u mnie odpada, aczkolwiek umiem, choć niechętnie...

      Usuń
    8. A mi bez radia z kolei ciężko już usnąć. Jakoś daję radę, jednak to nie to.

      Usuń
    9. Przypomniała mi się jedna piosenka, którą jakiś czas temu męczyłem dłuuugo.

      https://www.youtube.com/watch?v=lh2qHxUDt6o

      Usuń
    10. suuupah, stare, dobre hipisiarskie czasy...

      Usuń
    11. No ba. :) Zupełnie nie pamiętam (no bo jak, jeśli jestem rocznik 91) tamtych czasów, nie mniej muzyka nadal daje radę. Czasem też odnajduję takie kapele, które wyglądają i grają, jakby zabłądziły w czasie. Ostatnio wróciłem do płyty ,,Berlin" Kadavar. Jak się dobrze poszuka to sporo jest takich zespołów, które wracają niejako do korzeni. Nie mniej są też takie, które trzeba jakoś strawić, choćby Greta Van Fleet. Początkowo żarło, po iluś tam przesłuchaniach stwierdziłem, że to za mocny powrót do stylistyk Led Zeppelin. Potem znów mi się podobało. A teraz jakoś nie mam zdania w żadną stronę. :)

      Usuń
    12. No coś jednak musisz czasem wymyślić, co zjeść, z kim zjeść, gdzie iść, żeby fajnie było itp. itd. Decyzje, decyzje, decyzje jak to w jakimś filmie animowanym (czy na pewno?) usłyszałem.

      U mnie niby szybko się nie nagrzewa w mieszkaniu, jednak ostatnio jakoś duszno jest dziwnie. Wentylator poszedł na śmieci, a klimatyzator też ma opcję wentylowania samego, więc reguluję sobie w miarę potrzeb. :) XXI wiek normalnie.

      Usuń
    13. no, ale od tego chyba człowiek jest dorosły, aby rodzice nie musieli mu już mówić, co zjeść, z kim... no, i takie tam inne :)
      czyli wszystko jedno, czy są, czy nie... przynajmniej w tym temacie...

      Usuń
  6. Też tak mam. Ale jako mało nowoczesny nie korzystam z urządzeń. Sam sobie śpiewam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tam miewam, najchętniej śpiewam jak coś maluję...
      jest jeszcze coś takiego, jak "robak uszny", to jest wtedy, gdy jakaś melodia sama nam gra non stop w głowie i to jest chyba najgorsze, bo nijak tego wyłączyć...

      Usuń
  7. Zgaduję, że to jest TEN kawałek? Znaczy, ten załączony.
    I wiem, o czym mówisz - mnie też od kilku dni prześladuje jeden utwór. Nucę go przez cały czas i odsłuchuję kilka razy dziennie, gdy tylko mam okazję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw nie dowierzałem. Potem zacząłem szukać płyty na której jest to wydane. Na zakończenie zrobiło się śmiesznie za sprawą chochlika, bo dla mnie Killing Joke, to oczywiście KILLING JOKE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo słuszne skojarzenie...
      u mnie to było tak, że pracowałem przed domem, w pokoju grało YT nastawione na jakiś streaming i zwabiła mnie sama muza, dopiero wtedy poznałem tytuł... już mocno później znalazłem tekst i okazało się, że nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek starymi skojarzeniami...

      Usuń
  9. Grasz na jakimś instrumencie? Śpiewasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kiedyś próbowałem na basie, ale podobno grałem jeszcze gorzej, niż Sid Vicious, więc przestałem...
      czy śpiewam?...
      jakie jest następne pytanie? :)

      Usuń





    2. Nie ma, spokojnie :)
      Piosenki nie przesłuchałam. Siadły mi głośniki w laptopie, a to miał być tego laptopa główny atut.




      Usuń
  10. Ja też mam tak czasami, że jak się przyczepie do jednej piosenki to słucham ciągle aż mi się znudzi. Najwidoczniej masz tak samo. Piosenka fajna ładny teledysk a ta dziewczyna z czarnymi włosami śliczna i ma ładny głos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. głos faktycznie, też mi się bardzo podoba...

      Usuń
  11. Mnie ostatnio to ponizej zalinkowane ...podgladam czasami co u sasiadow sie dzieje. Najpierw zaintrygowal mnie ubior wokalisty( spodnie, czy kiecka(?)), a potem... refren wpadl w ucho.
    Zatrzymajcie silniki:
    https://youtu.be/GGeR7FWzd2Y

    Nie zrezygnuje z zycia... czy jakos tak:
    https://youtu.be/VACYltGJpFY
    Latwe i przyjemne w odbiorze.

    A tych chyba znasz
    https://youtu.be/DtI6WxWoeuI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wygląda na kieckę, ale jak on w tym jeździ na motorze?...
      ...
      no pewnie, że znam, a na ten kawałek o konkwistadorach miałem kiedyś niezłego świra...
      albo jeszcze lepiej to poniżej i w ogóle cała płyta, żelazna pozycja do auta na trasy do Norwegii:
      https://youtu.be/_e2szjL1jG4
      ...
      sporo mam takich kawałków wrytych w głowę i tego odryć się nie da, zresztą po co?:
      https://youtu.be/RrECR8daZPg
      https://www.youtube.com/watch?v=EWemIeDxVcI
      https://youtu.be/3YxaaGgTQYM

      Usuń
    2. albo takie cooś z wcześniejszych czasów, od tego też wtedy zaczynałem dzień:
      https://youtu.be/UxV7GTbqC10

      Usuń
    3. Ozzy Osbourne i Judas Priest, to lezy w zasiegu moich mozliwosci zachwycenia sie :) Running Wild poznalam dopiero w Niemczech, bo to niemiecka kapela i tutaj jakos wpadla mi w ucho, ale nie wszystko z ich repertuaru mi lezy.
      Ja mam zas tak. Moje auto, moje radio, czy tez odtwarzacz i podczas podrozy nie moge sluchac tego czego chce. Zalezy z kim jade- ta osoba przejmuje stery nad muzyka. Wychodzi na to, ze slucham wszystkiego... poddaje sie , szczegolnie z mlodymi, bo nie wygrasz czlowieku.
      Z Marie , ta to juz w ogole- jej poziom podnosza troche kuzyniaki, krytykujac jej gust. Zbytnio sie nie wtracam. Niech stawia garde, ale ogolnie potrafi o swoje walczyc. Raz sie tylko pobeczala.
      Kuzyniaki rozstrzal od 17 do 21 lat. Wchodza z Mloda w uklad na Evanescence, Linkin Park... ona to z mocnej muzyki przechodzi. Potem, kiedy Mlodej nie ma dochodzi Sabaton, Lydka Grubasa, Kabanos... wkrecilam ich ostatnio w Butelke. Siedemnastolatek slucha jeszcze starego TSA i zna Mech. Czyli kiedy z nimi jade to z reguly oni okupuja odbiornik i taki repertuar nam towarzyszy.
      Mloda znowu poi nas rapem ( niemieckim, polskim, amerykanskim). Eminem to jej niezaprzeczalny idol. I kurna chata ... co ten Eminas na w sobie? Jeszcze mi corka do Stanow nawieje z mysla, ze sie z nim hajtnie! Tak jak dawna moja uczennica z planem na zycie ze konczy szkole, kupuje bilet i staje na slubnym kobiercu z Eminemem. :)
      I kiedy sama jade to z reguly jest cisza, bo mam dosc:) Nie chce mi sie reki po USB z moimi kawalkami wyciagnac.

      Usuń
    4. Running Wild zaistniał w Polsce /w polskim radiu/ dawno, już od początku, ich kawałek /fragmencik, kilka taktów/ został użyty jako dżingel otwierający audycję "Metalowe Tortury" z której ludzie ściągali sobie na kasety całe płyty... potem zaproszono ich na Metalmanię i dalej już poszło...
      to w ogóle była zabawna sytuacja, jak wiele niemieckich kapel zaczynało poważne kariery od koncertów w Polsce... w Niemczech nikt o nich nie słyszał, grali w jakichś małych klubikach, a w Polsce szok: od razu gig w wielkiej hali i entuzjastyczna publika... np. Helloween, Exumer, Running Wild, cała fura innych...
      ...
      ja w aucie słucham swojej muzy tylko jak jestem sam na długiej trasie /co ostatnio wcale się nie zdarza/, w innych sytuacjach nie forsuję, niech sobie gra to, co ktoś chce, bo choć metal to już nie gatunek, tylko cały dział muzy, to "metale" nadal jednak stanowią mniejszościową grupę...
      a w busie, czy pociągu w ogóle nie ma problemu, każdy pasażer chowa się za swoje słuchawy...

      Usuń
  12. To żeby było oryginalniej zapytam czy malujesz tylko ściany czy tez obrazy przy muzyce :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może najpierw przypomnę:
      wspomniałem, że chętnie śpiewam przy malowaniu... nie tylko ścian, ale obrazów akurat nie maluję...
      za to przy muzyce robię sporo różnych czynności, długo by wyliczać...

      Usuń
  13. Taka sobie ta pioseneczka, w ucho nie wpada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to nie jest pioseneczka do Twojego ucha, tylko do mojego...
      zapewne Twoja garderoba lub obuwie na mnie też by nie pasowały...

      Usuń
    2. Kto wie? ;-))) Jaki masz obwód w biuście? A miseczka? I który numer buta?

      Usuń
    3. chyba maseczka?...
      podobno już nieobowiązkowa... ostatnio założyłem w przychodni, to mnie odesłali do rejestracji psychiatrycznej piętro wyżej...
      a z numerem buta może być problem, bo ostatnio sobie kupiłem u "Chinola" trampki i klapki, numery mają różne, od siebie i od innych moich butów, więc sam już nie wiem ile ja tego numera mam...

      Usuń
    4. Dziwne, bo w placówkach medycznych maseczki wciąż obowiązują. U nas do PZP za to nie odsyłają :-)
      Z butami dzisiaj jest tak jak piszesz. Każdy producent sobie rzepkę skrobie i nadaje numerację jak mu się chce. Potem wychodzą takie absurdy jak u mojej koleżanki: mierzy obuwie w sklepie i nr 38 jest za duży, a nr 41 za mały. Paaaranojaaa...

      Usuń
    5. oficjalnie obowiązują, ale u mnie prawie nikt tego nie przestrzega... co prawda żartowałem z tym odsyłaniem do PZP, nie mniej jednak człowiek w maseczce jest dość egzotycznym widokiem...
      ...
      co do miseczek, to kiedyś numeracja biustonoszy była dla mnie taką samą czarną magią, jak reguły gry w baseball lub football amerykański, w sumie nie dziwota, bo po co mi ta wiedza?... wreszcie któraś z kolei kobitka mi to wyjaśniła skutecznie, co nie zmienia aktu, że dla mnie są to zbędne bity informacji... zaś jak się gra w te wspomniane gry nadal nie wiem... kiedyś oglądałem w tivi relację z meczu Superbowl, to jedynym dla mnie jasnym elementem show był występ pomponiar podczas przerwy... zły byłem, bo puścili tylko migawkę, a resztę czasu ekranowego zajęły reklamy jakiś bzdetów, również do niczego mi niepotrzebnych...

      Usuń
    6. Znajdź jakiegoś Japończyka to wyjaśni cały baseball i jeszcze więcej. Podobno kochają ten sport na równi z Amerykanami. :)

      Też nie kumam tych gier. Wiem tylko, że w futbolu albo rugby podawać można tylko do tyłu. A cała reszta to magia, przyłożenia, ta bramka w kształcie litery h itp. W baseballu wiem tylko, że jak pałkarz odbije piłkę to reszta (ale z której drużyny) leci jak zwariowana wokół boiska, a jak ktoś złapie piłkę to rzuca ją dalej i wszystko od nowa. Nonsens jak dla mnie. Lubię proste zasady, gdzie można wszystko wymierzyć, zmierzyć.

      Usuń
    7. @P.P...
      to też wiem, że w rugby można podawać tylko do tyłu /garścią, bo kopem chyba do przodu można/, ale w tym amerykańskim widziałem rzuty do przodu, czyli jakoś jest inaczej... miałem kiedyś kolegę w liceum, on uprawiał rugby w jakimś klubie, ale słabo kontaktowy był, więc jakoś nie było okazji podpytać o te reguły...
      z Japończykami nie jest łatwo się dogadać, bo oni "L" jak "R" wymawiają i w ogóle ten ich angielski to jakiś pogięty jest. np. czy wiesz, co to jest "czokoreko?... a ja po japońsku głównie znam tylko terminologię karate... aczkolwiek miałem kiedyś okoliczność z Japonką, ale tu akurat świetnie dogadywaliśmy się bez słów, bo nie na temat "bejzbor"-a...

      Usuń
    8. Niby są transmisje w TV meczy tych dziwacznych dyscyplin z polskim komentarzem. Nie mniej jak z raz czy dwa oglądałem to wyjaśnianie zasad było takie, że nadal nic nie wiedziałem. Bo komentatorzy opisując co i jak używali nazw fachowych bez wyjaśniania co, kto i jak robi na boisku.

      Co do Japończyków to słyszałem, że podobno są bardzo pomocni. I jak człowiek stara się gdzieś w Tokio (albo gdziekolwiek indziej w tym kraju) trafić to potrafią rzucić wszystko i iść z człowiekiem niemal do celu wędrówki. Może za jakiś czas uda mi się na własnej skórze przeżyć coś takiego.

      Coś tam słyszałem o tej ich wymowie. Może chodzi o czekoladę (chocolate). Ale to strzał zupełny.

      Czyli poczułeś się nieco jak Lennon z Yoko Ono. :) Chociaż według mnie akurat Yoko Ono ma więcej w wyglądzie cech Eskimoski.

      Usuń
    9. to Yoko z Johnem grali w baseball?... Nancy i Sid też?...
      bo Bonnie i Clyde raczej uprawiali strzelectwo, podobno...
      z Japonką to akurat było proste: wpełzła mi do namiotu i wręczyła mi 50 franków /euro jeszcze wtedy nie wynaleziono/... to ja dołożyłem drugie 50 i poszedłem po hasz... a potem...
      może wystarczy tych wspominek :)

      Usuń
    10. Tego nie wiem. Wtedy to pewnie rózne dziwne rzeczy się działy. Może i w baseball grali, kto to może sprawdzić po tylu latach. :D

      @_@ Ciekawe gdzie takie pola namiotowe były. To musiała być ciekawa przygoda, nie wnikam już w szczegółowe wspomnienia. ;)

      Usuń
    11. dokładnie w Aurillac podczas festiwalu teatrów ulicznych; był tam stały camping strzeżony oraz niedaleko teren udostępniony czasowo na czas imprezy na camping niestrzeżony, tam zaś "grudę" można było dostać w wielu namiotach, nie trzeba było zbytnio szukać, a jak nie miał, to wiedział, który sąsiad ma...

      Usuń
    12. Nieźle. :)

      Dawno nie widziałem na ulicach Warszawy czy innych miast nic co można by było uznać za ciekawy teatr uliczny. W przeszłości najbardziej podobały mi się ,,żywe pomniki". To już trzeba mieć pewną technikę, by nie dać po sobie poznać, że się żyje. :) Oczywiście do momentu podzielenia się pieniążkiem przez widza/widzów.

      Usuń
    13. w Warszawie też nie widziałem, za to w Polsce byłem kiedyś na festiwalu w Jeleniej Górze...
      pierwsze żywe pomniki widziałem w Oslo, potem we Francji, a do Polski pomysł dotarł nieco później...
      wracając do teatrów, to w Avignonie jest doroczny festiwal teatralny, ale przy tej okazji na ulicy, a dokładniej na placu l'Horloge jest mnóstwo różnych występów, także teatrów ulicznych...
      w Lorient /Bretania/ co roku jest festiwal Inter-Celtycki, tam też mają miejsce występy uliczne, również teatrów ulicznych...
      w ogóle we Francji jest mnóstwo imprez w wielu miastach, gdzie na ulicy dużo się dzieje...
      ...
      festiwal w Aurillac wymyślono dlatego, że generalnie jest to miasto sportów zimowych /góry Masyw Centralny/, a w lato jest raczej martwy sezon, więc aby ożywić ten rejon turystycznie i dać miejscowym więcej zarobić w sierpniu odbywa się wspomniana impreza...
      przy okazji zjeżdża się tam mnóstwo ciekawych ludzi: punków i innych freaków, którzy całymi ekipami wagabundów objeżdżają różne ewenty w kraju... tak więc dil odchodzi przy okazji pełną parą, nie tylko haszem, ale też narkotykami (niealkoholowymi) i dil samego alkoholu rzecz jasna również...

      Usuń
    14. Ogólnie chyba na południu Europy jest więcej możliwości przeżycia czegoś ciekawego na ulicach miast. Całe życie właściwie się tam odbywa. W Polsce to dopiero się uczymy (np. ulica Poznańska w Warszawie, w weekend ciężko nawet przejść, można zrobić zdjęcie i wmówić, że to za granicą), chociaż przez pogodę to właściwie tylko latem, względnie jak jesień i wiosna są w miarę ciepłe można siedzieć na zewnątrz knajpy.

      Takie miejsca muszą być interesujące i dla oka i dla innych sfer człowieka. :) Najważniejsze, że każdy może sobie wybrać to, co akurat mu potrzebne do szczęścia, albo co lubi robić.

      Usuń
    15. być może jest to kwestia regionalnych uwarunkowań klimatycznych?... im bardziej na południe, tym bardziej ludziom chce się bawić i mniej chce robić?... na południu też wszelkie fety są bardziej żywiołowe, temperamentne, a na północy sztywniejsze, jakby bardziej powściągliwe... akurat najbardziej mam objeżdżoną Francję, ale nawet na tak ograniczonym terenie zauważyłem pewne różnice pomiędzy południem i północą kraju...

      Usuń
    16. Pewnie tak. Chociaż może chodzić też o jakieś genetyczne uwarunkowania, wzmacniane jakoś przez otoczenie (od rodziny, przez szkołę po pracę dajmy na to). Ciekawe czy są jakieś badania przyczyn dlaczego Szwed bawi się zupełni inaczej niż dajmy na to Hiszpan. Hmmm...

      Usuń
    17. może dlatego, że Szwedowi u siebie jest zimno i mu się nie chce?...
      to akurat żart, ale we Francji poczyniłem np. obserwacje na temat rodzajów konsumowanych trunków: na południu preferuje się słabe wino i ewentualnie cienkie piwo, a na północy mocne alkohole: whisky, brandy i mocniejsze piwo... to można wytłumaczyć różnicą warunków klimatycznych... pamiętam, jak wsiadłem grubo ubrany do pociągu w Lille, a gdy wysiadłem w Avignonie, uderzyła we mnie fala gorącego powietrza i w pośpiechu rozbierałem się i przebierałem już na peronie...

      Usuń
    18. No ale w mieszkaniu/domu chyba ma ciepło. :)

      Nawet takie mapy są w Sieci z takimi pasami trunków pitymi w danych krajach i rejonach tychże. To też może mieć wpływ na chęci do zabaw wszelakich.

      Znam to, we wrześniu bodajże 2019 roku jak wysiadłem w Hiszpanii na lotnisku (nie jestem pewny czy nie było wtedy rękawa i nas autobusem wieźli czy to po wyjściu z budynku lotniska było) i dostałem gorącym powietrzem jak obuchem. A po powrocie z tego ciepełka w Warszawie padało i było już jesiennie. :D Jak to w jednym ze skeczy wymyślił Robert Górski najgorszy jest wiatr z tego wszystkiego.

      Usuń
    19. Nie no problemu nie widzę. :) Zależy pewnie od ekipy co dzieje się na takich wieczorkach.

      Usuń
  14. Od dawna wiadomo, że najlepszy sport to szachy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jako brydżysta /retired/ pozwolę sobie zapolemizować...
      ale tak, czy owak najlepsze jest go...
      szczególnie w wersji nyotaimori...

      Usuń
  15. Ja też tak mam-jak spodoba mi się jakaś muza to słucham jej na okrągło.Dobija to mojego męża,który prosi żebym w końcu włączyła coś innego,bo on już wymieka. Na szczęście są słuchawki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słuchawki to bez wątpienia znakomity wynalazek...

      Usuń
  16. Jako uzależnieniec, który jak już sobie wkręci jakąś muzyczkę, to nie odpuści jej przez kolejne miesiące, całkowicie rozumiem. Mało muzyki słucham, ale mam kilka piosenek, które męczę ile wlezie. W sumie czasami wystarcza mi, że odgrywam je sobie w głowie, więc nie ma co panikować jeśli telefon się rozładuje : ) Ale podziwiam determinację. I życiowe szczęście, że trafiłeś na empatycznego zapaleńca muzycznego : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mojego opisanego przypadku nie diagnozowałbym jako uzależnienie, tylko raczej jako epizod dypsomaniczny /dypsomański? dypsomaniacki?... jakoś tak, w tym guście/... dypsomania działa tak, że /np. w przypadku alkoholu/ ktoś zwykle pije umiarkowanie lub nawet wcale, ale mimo to co jakiś czas robi sobie intensywną, kilkudniową sesję ostrego pijaństwa... po rosyjsku to się nazywa "zapoja"... potem trzeźwieje i wraca do swojego normalnego trybu funkcjonowania...
      mnie już powoli zaczyna przechodzić, wczoraj zmieściłem się w dziesięciu odsłuchaniach, dziś /u mnie jest teraz południe/ na razie trzy lub cztery razy...

      Usuń
    2. Hym, czyli to raczej takie zrywy, taki cug alkoholowy : )

      Usuń
    3. taki napadowy cug, kiedyś to nazywano "alkoholizm (uzależnienie) typu epsilon", ale to nie spełnia do końca kryteriów alkoholizmu, przyjęto więc to sklasyfikować jako odrębny typ, właśnie jako "dypsomanię"...
      to trochę jak gastrofaza, która nie jest jednak nałogowym obżeraniem się, tylko takim sporadycznym napadem...

      Usuń
  17. Bardzo mi się podobają oba stwierdzenia. Można się nimi podeprzeć w trudnych sytuacjach. Czy zadziałają- nie wiem, ale spróbować przecież zawsze można, prawda?...
    Po.ba.s. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. "Aczkolwiek wiele tego nie będzie" no i faktycznie wiele się o Tobie nie dowiedziałam. Muza jak muza; każdy ma swoją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ciekawe czy muza może być jednocześnie czyjąś muzą (czyli muza wpływa na powstawanie muzy czyli muzyki). :) Co za dziwaczne skojarzenie.

      Usuń
    2. czy muza może być jednocześnie czyjąś muzą; moim zdaniem TAK;
      twórczość wielu muzyków to wena pobudzona przez muzę :)

      Usuń
    3. A ciekawe czy muza może być inspirowana muzą, do tworzenia muzy? :D Jakoś tak.

      Usuń
    4. bo to akurat prawda: jednej muzy mogą słuchać bardzo różni, rozmaici ludzie, obojętnie, jak rozumiemy słowo "muza"...

      Usuń
    5. przy okazji anegdota: muzą inspirującą Carlosa Santanę do skomponowania muzy "Samba pa Ti" był bezdomny pijaczek stojący na chodniku, Santana obserwował go z baru, jak gość miał w jednym ręku saksofon, w drugim butelkę z trunkiem i nie mógł się zdecydować, co podnieść do ust :)

      Usuń
    6. :) Dla twórcy szeroko pojętego natchnieniem, inspiracją, muzą może być niemal wszystko i wszyscy, co nas otaczają. Po prostu spodobało mi się jak słowo muza może znaczyć coś innego w zależności od kontekstu i intencji.

      Usuń
    7. Muza muzie nierówna;
      muzy mają różne maniery;
      jedna zawiedzie na szczyt kariery,
      a inna tylko do łóżka :)
      a co to ja wróżka>
      jaka muza komu pisana?
      kogo rzuci na kolana,
      a z kogo uczyni barana?
      i zamiast śpiewać będzie beczeć :)

      Usuń
  19. Też słuchałabym, bo dobre:) O tak... miewam taką muzyczną zapoję od czasu do czasu:) A potem nawet we śnie cholerne frazy mnie męczą i nie chcą się odczepić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak się czasem przyśni, że aż obudzi... i ni cholery, nie odsłuchasz - zero spania :)

      Usuń