03 września 2025

O CZYM KNUJĄ WIEDŹMY /3/

Wracając akcją do piątkowego spotkania, na którym czarownice przegadały cały czas przeznaczony na sabat, to zakończyło się ono dość nieoczekiwaną puentą. Otóż była ona taka, że żadnej tak naprawdę wcale nie zależy, żeby jakoś gnębić Mirka Orskiego. Nawet Kaśce, która jeszcze dwie godziny wcześniej czuła się nieco urażona, że ją okłamał. Nieszkodliwie zresztą, jak sama uważała już od samego początku. Więc żaden plan Anity, nawet szkicowy nie był już potrzebny. Wystarczyło sprzedać gościowi zaklęcia, po czym znając wyniki pięciu walk zagrać stawiając na prawie stuprocentowych pewniaków. Prawie, bo pewności nie ma nigdy. Doszło wręcz do takiego czegoś, że przez ostatnie pół godziny rozmawiały na zupełnie inny temat. Otóż Mala nagle stworzyła sobie problem z niczego:
- Siostry, czy ja mogłam wtedy sknocić zaklęcie, czy nie mogłam?
Wszystkie spojrzały na nią zdziwione, a Malina spytała:
- Jakie znowu zaklęcie?
- No, ten amnestyk po randce z tamtym gamoniem.
- Aha, tamta sprawa.
Odpowiedziała Anita:
- Przy twojej genialności raczej nie mogłaś. Z drugiej strony jednak klątwa amnezyjna pomimo swej prostoty technicznej jest bardzo łatwa do sknocenia. Ile mu wycięłaś życiorysu?
- Mniej niż godzinę. Licząc od mojego wejścia do jego domu, do mojego wyjścia. A sama randka to już żenada. Nie zdążyłam zdjąć majtek i było już po wszystkim. Lamus do kwadratu.
Wtedy odezwała się Roxy:
- Było dać mu wziąć drugi oddech.
- Mogłam, ale wkurzyłam się. Odechciało mi się.
- Za dużo oczekiwałaś. Musisz się nauczyć, że większość gamoni to faktycznie lamusy. Nie umią się kontrolować. Mam wyjaśniać dalej to zagadnienie?
- Nie trzeba, wiem, o co chodzi.
Piłkę przejęła Anita:
- Wracając do amnestyka, to im dłuższy jest odcinek czasu, który chcesz wyciąć komuś z pamięci, tym trudniejsza jest cała robota. Do tego to rośnie logarytmicznie. Już doba to taki okres, gdzie nawet siostry z nawyższej półki muszą coś spieprzyć. Taka jest struktura ludzkiej pamięci. Powinnaś to wiedzieć od Cioci Lali. Do tego ty byłaś napalona, potem wkurzona, jak mówisz. To sprzyja błędom, nie tylko drobnym.
Malina podniosła dwa palce do góry pytając:
- Mogę? 
- No?
- Maleczko, jak go teraz spotkasz, to go po prostu spytaj o jakiś detal. Na przykład co miałaś wtedy na sobie. Co prawda oni rzadko pamiętają takie rzeczy, ale nieraz potrafią ciekawie zaskoczyć.
- No. Mój Borek potrafi czasem przypomnieć akcje sprzed roku, czy dwóch, które mnie już dawno wyleciały z głowy. Pamięć ludzka, szczególnie męska bywa zaiste osobliwa.
To wtrąciła Anita, co Turbina skwitowała:
- Nie, Lalka, ja się nie będę bawić w takie rzeczy. Ja sobie lubię pogadać z różnymi ludźmi w klubie. Ale przede wszystkim, to ja tam pracuję. Tak?
Przy ostatnim słowie spojrzała na Kaśkę, która tylko uśmiechnęła się i skinęła jej aprobująco głową. Zaś cały problem zniknął, zanim zdążył porządnie zaistnieć.
Nawet gdyby Mali chciało się dociekać całej sprawy, to nawet nie miałaby jak, bo niefortunny randkowicz nie zajrzał do Oktagonu aż do czwartku następnego tygodnia. Wydarzyło się też, czy raczej nie wydarzyło parę innych rzeczy, które spowodowały, że wypadki potoczyły się zgoła inaczej, niż teoretycznie powinny. 
Przede wszystkim to na poniedziałkowym treningu w Oktagonie pojawiła się cała piątka prowadzona przez Magdę Maczugę, ale bez swojej trenerki. Zaś przez kolejne dni sala stała pusta. Kaśka tego nie wiedziała, miała wtedy swoje zajęcia. Ale wszędobylska Mala od razu to wychwyciła. Nie omieszkała powiedzieć tego swojej szefowej, która zareagowała adekwatnie:
- Właściwie co mnie to obchodzi? Zapłacone z góry, ich sprawa, że nie korzystają. Mnie bardziej intryguje, że Mirek nie dzwoni, bo mieliśmy omówić inny temat.
- To może ty zadzwoń do niego?
- Coś ty? To on ma za mną chodzić, nie ja za nim.
Identycznie podeszła do sprawy Anita, gdy Orski nie pojawił się na umówionym spotkaniu we środę. Coś wyjaśniło się dopiero we czwartek, gdy czarownice spotkały się były razem w Pleciudze. Ostatnia pojawiła się Kaśka z wiadomością:
- Dzwonili do mnie z federacji, chcą zwrotu kasy za wynajem sali za przyszły tydzień. Chuja zobaczą, mogą nas podać do sądu.
- Ale dlaczego?
Roxy była wyraźnie zaciekawiona.
- Był gruby wypadek w poniedziałek. Auciany. Magda i Mirek oboje leżą na ojomie.
- To już wiem, dlaczego mnie wczoraj wystawił.
Mruknęła Anita, zaś Kaśka uzupełniła:
- Ale jest w tej historii pewien zabawny akcent.
- Zabawny?
Spytała Malina.
- Na swój sposób zabawny. Gadałam z ratownikiem medycznym. To było ponoć tak, że on prowadził, stracił panowanie nad kierownicą i przyrżnęli w jakiś taki słup, czy coś. Jak ich tak zastali byli oboje żywi, ale centralnie nieprzytomni...
- Byli po czymś?
- Nie. Byli na tripie, ale takim jakby trochę innym. Ten chłopak powiedział, że wszystko wskazuje na to, bezdyskusyjnie, że...
Przeważnie opanowana, kontrolująca odruchy Kaśka nagle zaczęła chichotać niczym Malina.
- No, na co wskazuje? Referuj dalej.
- Że... Że... Ona wtedy jemu...
Przerwała, a po nanosekundzie przy stoliku rozległo się chóralnie:
- Achaaaa...
Jedynie Mala zareagowała szybkim:
- Okurwa!
Na co odparła Roxy:
- Nie żadne okurwa, takie rzeczy się zdarzają. Pamiętam, jak...
- Ruda! Uspokuj się!
Anita spojrzała na nią karcąco, ta zaś zaprotestowała: 
- No co? Ja tylko chciałam powiedzieć, że jak mi się zachce, to my z Miśkiem w takich przypadkach zawsze zjeżdżamy na pobocze, czy gdzieś tam indziej.
Nie omieszkała tego skomentować Malina:
- Przytomny kierowca z tego Miśka. Ale wygląda na to, że cały nasz misterny plan poszedł się jebać w pizdu. 
Kaśka spojrzała zdziwiona.
- Jaki znowu plan?
- Plan pociągnięcia za ogon demona hazardu.
- Chyba przeginasz. Raz zagrać to jeszcze nie hazard.
- Żartowałam.
Dziwnie poważna Mala odezwała się nagle:
- Siostry? Gdzie jest ten cały ojom?
Kelnerka, która znowu myślała za dużo była mocno zdziwiona, gdy udawszy się odebrać zamówienie zastała pusty, niezajęty przez stałe czwartkowe klientki stolik.
KONTYNUOWANE NIE BĘDZIE, TYM SIĘ BYĆ MOŻE ZAJMIE INNY SERIAL, BO BIEŻĄCY JUŻ SIĘ ZAKOŃCZYŁ

4 komentarze:

  1. Mnie się wydaje, że Czarownice cały czas sprzedają zaklęcia dopingowe, ale raczej nie na same walki tylko na te wszystkie konferencje prasowe, które odbywają się przed walkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to może tak być, zwłaszcza tym gorszym fighterom, którzy braki w klatce muszą nadrabiać aktywnością na konferencjach, zwłaszcza, że dla wielu widzów to one są większą atrakcją, niż same walki :)

      Usuń
  2. Ale wybrnąłeś!
    Tylko czemu one do szpitala pognały wszystkie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teoretycznie powinny pognać najkompetentniejsze w magii medycznej, ale może to poszło na zasadzie oddziału klinicznego, gdzie lekarz na obchodzie ma całą świtę studentów?... tak, czy owak powinny jakoś podzielić role, bo pospolite ruszenie dobije pacjenta, zamiast go wyleczyć :)

      Usuń