Tego czwartku w Pleciudze jako pierwsza zjawiła się Kaśka, potem Malina. Maczeta od razu wyjęła telefon i pokazała Lalce.
- Poznajesz?
- Po samej dupie raczej nie.
- Czekaj, zaraz się przekonfigurują. Teraz...
- O kurwa. Grubo. A ta panienka to kto?
- To jedna z personelu technicznego klubu. Podwładna Mali.
- Aha... Kto to robił? Ten filmik.
- Jedna z Cycatek, znasz, pracuje w sklepiku. Byli tak zajęci, że jej nawet nie zauważyli. A filmik przysłała mi.
- Co oglądacie?
Kaśka bez słowa pokazała telefon właśnie przybyłym Anicie i Roxy. Ruda rzuciła okiem i zaśmiała dyskretnie:
- Tak. Z filmów dla dorosłych nigdy się nie wyrasta. Prawidłowo, człowiek powinien się edukować całe życie.
- To nie materiał edukacyjny, tylko dowodowy.
- Jak to?
- Przyjrzyj się aktorom spektaklu.
- Panienki chyba nie znam, ale jego... Ja pierdolę!
Telefon przejęła Anita:
- Wygląda na to, że wsadził gdzie nie trzeba. Ale może poczekajmy na Młodą. Bo rozumiem Kasiu, że chcesz jej to pokazać.
- Pewnie.
Po kilku minutach pojawiła się Mala. Roxy wystartowała od razu:
- Turbinko, mam takie mało taktowne, osobiste pytanie...
- Wal. Prawdziwe psiapsie mówią sobie wszystko.
- Tak, wiem. To powiedz mi kochanie moje śliczne, czy wy macie ze swoim Mirkiem układ na wyłączność?
- Jaką wyłączność? O co chodzi?
- Pakt na wyłączność to jest centralnie wtedy, jeśli on pieprzy się tylko z tobą, a ty pieprzysz się tylko z nim. O to chodzi.
- Aha. To mamy. Jak chyba większość par na świecie. Czasem sobie tylko żartujemy na temat, że bzyka ukradkiem te swoje ringowe panienki na wyjazdach na gale. Ale to tylko takie śmiechy.
- Żartujemy mówisz? To zrób sobie test na poczucie humoru.
Kaśka wcisnęła Mali telefon do ręki.
- Kurde, to u nas w klubie? Kiedy to było robione?
- Dziś. Ty rajdowałaś wtedy po hurtowniach po zajzajery do kibli.
Malina spytała uzupełniająco:
- Co chcesz z tym zrobić?
- Na razie popatrzeć, pooglądać.
Trochę trwało to oglądanie, Mala wciąż przewijała filmik od początku. Zaś na jej ślicznej, jak zwykle rozradowanej buzi powoli znikało to rozradowanie, za to z oczu zaczęły ciec łzy. Reszta czarownic patrzyła na nią bez słowa, tylko Anita niezauważona przez nikogo cyknęła jej dyskretnie fotkę telefonem. Mala położyła wreszcie telefon i zaniosła się szlochem. Siedząca obok Malina podsunęła się krzesełkiem i przytuliła ją do siebie. Roxy wyjęła ze swojej torebki plik chusteczek, zaś Nita sięgnęła po kaśkowy telefon pytając:
- Mogę to sobie zgrać?
Kaśka tylko kiwnęła potakująco głową. Za to Turbi nagle się wyprostowała, zużyła podane jej przez Rudą chusteczki i spytała:
- Lalka, pomożesz mi? Ja cię tak bardzo, bardzo...
- Nie musisz prosić. Powiedz co mam zrobić?
- Pojedziemy do mnie, znaczy do Mirka. Nie zmieszczę wszystkich rzeczy na motor, ale zmieszczę do twojego auta.
- Kiedy jedziemy?
- Już.
- Zaraz, chwila!
Anita powstrzymała wstające i spytała:
- Gdzie jest teraz Mirek? W domu?
- Nie. Powinien być jeszcze w tym swoim biurze. Byłaś tam ze mną jakoś niedawno, wiesz, gdzie to jest. To niedaleko stosunkowo, parę przecznic.
Anita spojrzała na Roxy, która wstała i oświadczyła:
- No, to my też się zbieramy.
Już po chwili przy stoliku siedziała tylko Kaśka, która zwróciła się do akurat świeżo przybyłej kelnerki:
- Wygląda na to, że dziś sama się tej kawy napiję.
Potem sięgnęła po telefon i patrząc na wyświetlacz mruknęła do siebie gdy kelnerka poszła po tą kawę:
- Głupi, jebany chuj. Przecież drugiej takiej dupy jak Młoda to on nigdy, nigdzie nie znajdzie.
Malina i Mala podjechawszy na parking pod apartamentowcem Mirka udały się na górę, aby zrealizować plan wyprowadzki młodej czarownicy. Lalka spytała w międzyczasie:
- Poznajesz?
- Po samej dupie raczej nie.
- Czekaj, zaraz się przekonfigurują. Teraz...
- O kurwa. Grubo. A ta panienka to kto?
- To jedna z personelu technicznego klubu. Podwładna Mali.
- Aha... Kto to robił? Ten filmik.
- Jedna z Cycatek, znasz, pracuje w sklepiku. Byli tak zajęci, że jej nawet nie zauważyli. A filmik przysłała mi.
- Co oglądacie?
Kaśka bez słowa pokazała telefon właśnie przybyłym Anicie i Roxy. Ruda rzuciła okiem i zaśmiała dyskretnie:
- Tak. Z filmów dla dorosłych nigdy się nie wyrasta. Prawidłowo, człowiek powinien się edukować całe życie.
- To nie materiał edukacyjny, tylko dowodowy.
- Jak to?
- Przyjrzyj się aktorom spektaklu.
- Panienki chyba nie znam, ale jego... Ja pierdolę!
Telefon przejęła Anita:
- Wygląda na to, że wsadził gdzie nie trzeba. Ale może poczekajmy na Młodą. Bo rozumiem Kasiu, że chcesz jej to pokazać.
- Pewnie.
Po kilku minutach pojawiła się Mala. Roxy wystartowała od razu:
- Turbinko, mam takie mało taktowne, osobiste pytanie...
- Wal. Prawdziwe psiapsie mówią sobie wszystko.
- Tak, wiem. To powiedz mi kochanie moje śliczne, czy wy macie ze swoim Mirkiem układ na wyłączność?
- Jaką wyłączność? O co chodzi?
- Pakt na wyłączność to jest centralnie wtedy, jeśli on pieprzy się tylko z tobą, a ty pieprzysz się tylko z nim. O to chodzi.
- Aha. To mamy. Jak chyba większość par na świecie. Czasem sobie tylko żartujemy na temat, że bzyka ukradkiem te swoje ringowe panienki na wyjazdach na gale. Ale to tylko takie śmiechy.
- Żartujemy mówisz? To zrób sobie test na poczucie humoru.
Kaśka wcisnęła Mali telefon do ręki.
- Kurde, to u nas w klubie? Kiedy to było robione?
- Dziś. Ty rajdowałaś wtedy po hurtowniach po zajzajery do kibli.
Malina spytała uzupełniająco:
- Co chcesz z tym zrobić?
- Na razie popatrzeć, pooglądać.
Trochę trwało to oglądanie, Mala wciąż przewijała filmik od początku. Zaś na jej ślicznej, jak zwykle rozradowanej buzi powoli znikało to rozradowanie, za to z oczu zaczęły ciec łzy. Reszta czarownic patrzyła na nią bez słowa, tylko Anita niezauważona przez nikogo cyknęła jej dyskretnie fotkę telefonem. Mala położyła wreszcie telefon i zaniosła się szlochem. Siedząca obok Malina podsunęła się krzesełkiem i przytuliła ją do siebie. Roxy wyjęła ze swojej torebki plik chusteczek, zaś Nita sięgnęła po kaśkowy telefon pytając:
- Mogę to sobie zgrać?
Kaśka tylko kiwnęła potakująco głową. Za to Turbi nagle się wyprostowała, zużyła podane jej przez Rudą chusteczki i spytała:
- Lalka, pomożesz mi? Ja cię tak bardzo, bardzo...
- Nie musisz prosić. Powiedz co mam zrobić?
- Pojedziemy do mnie, znaczy do Mirka. Nie zmieszczę wszystkich rzeczy na motor, ale zmieszczę do twojego auta.
- Kiedy jedziemy?
- Już.
- Zaraz, chwila!
Anita powstrzymała wstające i spytała:
- Gdzie jest teraz Mirek? W domu?
- Nie. Powinien być jeszcze w tym swoim biurze. Byłaś tam ze mną jakoś niedawno, wiesz, gdzie to jest. To niedaleko stosunkowo, parę przecznic.
Anita spojrzała na Roxy, która wstała i oświadczyła:
- No, to my też się zbieramy.
Już po chwili przy stoliku siedziała tylko Kaśka, która zwróciła się do akurat świeżo przybyłej kelnerki:
- Wygląda na to, że dziś sama się tej kawy napiję.
Potem sięgnęła po telefon i patrząc na wyświetlacz mruknęła do siebie gdy kelnerka poszła po tą kawę:
- Głupi, jebany chuj. Przecież drugiej takiej dupy jak Młoda to on nigdy, nigdzie nie znajdzie.
Malina i Mala podjechawszy na parking pod apartamentowcem Mirka udały się na górę, aby zrealizować plan wyprowadzki młodej czarownicy. Lalka spytała w międzyczasie:
- Co chcesz zrobić z tą jego... No wiesz... Kochanką? Tak to sobie nazwę oldskulowo. A może szonicą?
- Nic. Dobrze pracuje, nie mam jej nic do zarzucenia. A personel zakazu pukania się w klubie nie ma, dopóki robota jest porządnie robiona. Nawet słowa z nią nie zamienię o tej całej sprawie.
- Nic. Dobrze pracuje, nie mam jej nic do zarzucenia. A personel zakazu pukania się w klubie nie ma, dopóki robota jest porządnie robiona. Nawet słowa z nią nie zamienię o tej całej sprawie.
Zaś gdy już zawiozły wszystko do mieszkania Mali, ta jeszcze ją bardzo, bardzo ładnie poprosiła:
- Zejdź na dół i kup mi szampana, takiego dziecinnego, bez woltów. Sobie kup co chcesz, dam ci kartę. Pobędziesz potem trochę ze mną? Bo chcę ci się porządnie wyryczeć. No, już się zaczyna...
Za to Anita i Roxy podjechały pod biuro Fight Show Polska, ale jeszcze po drodze Ruda zajrzała do jakiejś sieciówki, gdzie kupiła dwa duże plastikowe pojemniki różnych dressingów. Gdy wysiadły ze swoich aut Nita cofnęła się jeszcze do bagażnika, skąd wyjęła jakąś torbę, którą zarzuciła na ramię. Rzuciły okiem na tablicę wiszącą w hallu biurowca i ruszyły do wind. Wreszcie dotarły.
- To tu.
- To chodźmy.
Za biurkiem siedziała jakaś kobieta, zapewne sekretarka:
- Dzień dobry. Szukamy pana Orskiego.
- Właśnie ma spotkanie.
- Tam?
- Tam, ale tam teraz...
Roxy zmroziła kobietę wzrokiem i zakomenderowała:
- Siedź spokojnie na polikach i dalej oglądaj reklamy majtek.
Czarownice weszły do pomieszczenia, w którym kilka osób głośno o czymś dyskutowało. Na ich widok zapadła nagle cisza. Nie wyglądały na dostawczynie pizzy, ani na aspirantki do pracy jako ring dupy. Anita oświadczyła:
- To nie jest napad, ale lepiej niech nikt się nie rusza.
- Ja im pomogę.
Roxy machnęła dłonią i syknęła hisslangiem zaklęcie uroku numer ileśtam, który tak działał, że choć obiekty były całkiem przytomne, to faktycznie mocno unieruchomione.
- Mireczku, idziemy do ciebie.
Gdy stanęły przy Orskim Anita warknęła:
- Góra! No, wstawaj. Hopkihopki złamasie.
Gdy mężczyzna podniósł się z krzesła, Roxy odstawiła ów mebel, po czym przywarła całą sobą do pleców mężczyzny. Objęła go ramionami przesuwając dłonie od torsu po okolice rozporka. Tymczasem Anita podsunęła mu pod nos telefon.
- No? Dobrze było, co? To teraz spójrz na to.
Szybko przesunęła palcem po wyświetlaczu.
- To nie jest orgazmiczny płacz ze szczęścia dupku.
Czarownica usiadła wprost naprzeciwko niego na stole konferencyjnym w bardzo zresztą nieeleganckiej pozie dając światu niepolityczny prospekt. I wzięła głęboki oddech.
- Pamiętasz naszą rozmowę jakiś ponad miesiąc temu. Miałeś niczego nie sknocić, ale ty wybrałeś karierę idioty, wsadziłeś gdzie nie trzeba i spierdoliłeś wszystko głupi gnoju. Ruda, rób swoje.
Roxy szybko rozpięła Mirkowi spodnie i opuściła mu je do kolan.
- W grochy? To jeszcze modne? Mój chłop nosi w słoniki.
Za to Anita i Roxy podjechały pod biuro Fight Show Polska, ale jeszcze po drodze Ruda zajrzała do jakiejś sieciówki, gdzie kupiła dwa duże plastikowe pojemniki różnych dressingów. Gdy wysiadły ze swoich aut Nita cofnęła się jeszcze do bagażnika, skąd wyjęła jakąś torbę, którą zarzuciła na ramię. Rzuciły okiem na tablicę wiszącą w hallu biurowca i ruszyły do wind. Wreszcie dotarły.
- To tu.
- To chodźmy.
Za biurkiem siedziała jakaś kobieta, zapewne sekretarka:
- Dzień dobry. Szukamy pana Orskiego.
- Właśnie ma spotkanie.
- Tam?
- Tam, ale tam teraz...
Roxy zmroziła kobietę wzrokiem i zakomenderowała:
- Siedź spokojnie na polikach i dalej oglądaj reklamy majtek.
Czarownice weszły do pomieszczenia, w którym kilka osób głośno o czymś dyskutowało. Na ich widok zapadła nagle cisza. Nie wyglądały na dostawczynie pizzy, ani na aspirantki do pracy jako ring dupy. Anita oświadczyła:
- To nie jest napad, ale lepiej niech nikt się nie rusza.
- Ja im pomogę.
Roxy machnęła dłonią i syknęła hisslangiem zaklęcie uroku numer ileśtam, który tak działał, że choć obiekty były całkiem przytomne, to faktycznie mocno unieruchomione.
- Mireczku, idziemy do ciebie.
Gdy stanęły przy Orskim Anita warknęła:
- Góra! No, wstawaj. Hopkihopki złamasie.
Gdy mężczyzna podniósł się z krzesła, Roxy odstawiła ów mebel, po czym przywarła całą sobą do pleców mężczyzny. Objęła go ramionami przesuwając dłonie od torsu po okolice rozporka. Tymczasem Anita podsunęła mu pod nos telefon.
- No? Dobrze było, co? To teraz spójrz na to.
Szybko przesunęła palcem po wyświetlaczu.
- To nie jest orgazmiczny płacz ze szczęścia dupku.
Czarownica usiadła wprost naprzeciwko niego na stole konferencyjnym w bardzo zresztą nieeleganckiej pozie dając światu niepolityczny prospekt. I wzięła głęboki oddech.
- Pamiętasz naszą rozmowę jakiś ponad miesiąc temu. Miałeś niczego nie sknocić, ale ty wybrałeś karierę idioty, wsadziłeś gdzie nie trzeba i spierdoliłeś wszystko głupi gnoju. Ruda, rób swoje.
Roxy szybko rozpięła Mirkowi spodnie i opuściła mu je do kolan.
- W grochy? To jeszcze modne? Mój chłop nosi w słoniki.
Pochyliła się i pociągnęła nosem.
- Fu, brudas z ciebie. Siusiaka porządnie nie umyłeś po porannym ruchanku w Oktagonie.
Mirkowe bokserki również opadły spotykając się ze spodniami. Roxy sięgnęła do leżącej obok siatki wyjmując z niej kupione pojemniki. Jeden sos wylała cały mężczyźnie na głowę, drugi do opuszczonych galotów.
- Właściwie to powinna być płynna kupa, ale w sklepie nie mieli, poza tym takie nieestetyczne by było. Do tego pleonazmatyczne: kupę krasić kupą.
Mirkowe bokserki również opadły spotykając się ze spodniami. Roxy sięgnęła do leżącej obok siatki wyjmując z niej kupione pojemniki. Jeden sos wylała cały mężczyźnie na głowę, drugi do opuszczonych galotów.
- Właściwie to powinna być płynna kupa, ale w sklepie nie mieli, poza tym takie nieestetyczne by było. Do tego pleonazmatyczne: kupę krasić kupą.
Przemowę zakończyła solidnym kuksańcem w rejon prawnie zakazany podczas sportowych walk na ringu.
- Muka! Kaśka zrobiłaby to lepiej, ale na ciebie i tyle styka.
- Dobrze, to teraz ja.
Anita wstała ze stołu, schowała do torebki telefon, obciągnęła spódnicę na pupie, po czym zdjęła z ramienia przyniesiony bagaż. Nie wyjmując zawartości torby zamachnęła się nią waląc Mirka po głowie. Ten osunął się na podłogę, zaś Roxy wyjęła Nicie z ręki ową torbę. Nie zaglądając do środka obmacała zawartość tejże torby i spojrzała na czarociółkę z mocno zdziwioną miną:
- Patelnią?
- No. Wczoraj robiliśmy grubsze zakupy i Borek zapomniał wyjąć wszystkiego z auta po powrocie. To teraz było jak znalazł. Idziemy.
Już w drzwiach Roxy syknęła hisslangiem zaklęcie odkręcające urok. Zaś Nita dodała na koniec już po ludzku:
- Nic mu nie będzie, zaraz się ocknie. Niech się cieszy, że minęły czasy starożytnich Słowian. To by było dopiero uciechy.
Gdy jechały windą Ruda spytała:
- Co by było za czasów Słowian?
- Przybiliby mu mosznę gwoździami do tego stołu.
- To oni mieli już takie stoły?
Obie wiedźmy wybuchły okrutnym śmiechem.
- Dobrze, to teraz ja.
Anita wstała ze stołu, schowała do torebki telefon, obciągnęła spódnicę na pupie, po czym zdjęła z ramienia przyniesiony bagaż. Nie wyjmując zawartości torby zamachnęła się nią waląc Mirka po głowie. Ten osunął się na podłogę, zaś Roxy wyjęła Nicie z ręki ową torbę. Nie zaglądając do środka obmacała zawartość tejże torby i spojrzała na czarociółkę z mocno zdziwioną miną:
- Patelnią?
- No. Wczoraj robiliśmy grubsze zakupy i Borek zapomniał wyjąć wszystkiego z auta po powrocie. To teraz było jak znalazł. Idziemy.
Już w drzwiach Roxy syknęła hisslangiem zaklęcie odkręcające urok. Zaś Nita dodała na koniec już po ludzku:
- Nic mu nie będzie, zaraz się ocknie. Niech się cieszy, że minęły czasy starożytnich Słowian. To by było dopiero uciechy.
Gdy jechały windą Ruda spytała:
- Co by było za czasów Słowian?
- Przybiliby mu mosznę gwoździami do tego stołu.
- To oni mieli już takie stoły?
Obie wiedźmy wybuchły okrutnym śmiechem.