Żadne święto nie jest wcale niczym nadzwyczajnym, to tylko ludziom czasem odbija (albo zdrowieją - kwestia POV), a ta lub inna branża przy okazji notuje chwilowy wzrost obrotów i wzdryg akcji na giełdzie.
/Pewien Starożytni Filozof Grecki, choć nie wiadomo za bardzo który to był, bo wtedy, w tamtych czasach to oni podobno cały stadami łazili po mieście, więc nie było łatwo rozpoznać who is who./
- - - Co za cholera wymyśliła ten cały Dzień Kobiet? Przecież wszystkich ich na raz nie przelecę, tak? To wcale nie jest takie łatwe być bogiem na stanowisku kierownika kierowników zamieszania.
Tak oto utyskiwał Zeus, użalał się nad sobą przy kuchennym stole gapiąc się w talerz owsianki. Jego małżonka Hera odwróciwszy się od lodówki łypnęła nań ironicznie, po czym spytała kąśliwie:
- To ty sobie myślisz, że one wszystkie nie mają nic do roboty, tylko wciąż marzą o tym, żebyś je przelatywał? Mikołaj święty się znalazł. A może któraś zamiast miętosić się z jakimś obleśnym, brodatym, zrzędliwym dziadem woli poczytać sobie książkę? Tak na ten przykład.
- O tak, dobra książka to fajna sprawa, lepsza niż facet.
Wtrąciła Atena i dodała:
- Czyńmy książki, nie wojnę!
Zeus uniósł brwi jakby zdziwiony:
- Córcia, o jakiej wojnie mówisz? Ja te dupy kocham.
- Połowa wojen na świecie jest o dupy. Najpierw jest dużo gadania o miłości, a potem się z tego robi jedna, wielka, jebana napierdalanka.
- Siostra, nie wyrażaj się!
Hefajstos wyraźnie wstał kulawą nogą tego poranka. Patrzył na swój kubek kawy tak, jakby ten mu żonę zerżnął. Za to Ares tryskał dobrym humorem.
- Ja tam już swoje zrobiłem. Nie trzeba poprawiać. I to wcale nie była żadna wojna. Trupów i strat materialnych nie zanotowano. Tylko zdaje się jedna gumka od majtek pękła. Ale to się da ogarnąć.
Jakby na potwierdzenie tych słów do kuchni wdzięcznie nader weszła Afrodyta, cała w skowronkach. Do tego bez majtek, ale jej mąż udał, że tego nie widzi. Wstał od stołu i mruknął:
- Idę do roboty.
- Chyba do pracy. Robotę Ares już wykonał.
Ale zanim Hefajstos się zamierzył sękatym kułakiem na Hermesa, który rzucił tą uwagą, ten już był w dalekim sektorze przestrzeni Hilberta. Za to Zeus jakby się nieco skrzywił i spytał:
- Czyli co? Książka ma być lekiem na ból głowy? To chyba nie jest najlepszy pomysł. Jak boli głowa, to się idzie do lekarza. Albo proszek bierze. Gdzie mój wnuczek? Tak w ogóle.
- Który?
Spytała Hera, zaś Zeus odparł:
- Ten od leczenia. Asklepios, czy jak mu tam. Apek, weź zawołaj mi tu tego swojego zasrańca, misję mam dla niego.
Apollo zaprotestował:
- Tato, nie ta chronologia. On dopiero jest w starszakach. Studia medyczne ma zrobić za jakieś ileś tam lat dopiero.
- Niby tak. Trochę za młody na leczenie bab. Ale czekaj. W doktora to już się chyba bawią w tym przedszkolu? To coś tam umie?
Hera spojrzała z politowaniem i westchnęła:
- To jest właśnie ten mój małżonek. Ojciec dzieciom, dziadek wnukom, niby poważny facet, a tu znowu sprowadził temat monogamicznie do jednej.
- Za to ty to mnie tak wspierasz, jak poważna, oddana żona. Myślałby kto. Masz jakąś konstruktywną propozycję? Tylko nie mów nic na temat starych sprawdzonych, przetestowanych sposobów.
- Goździk i rajstopy zawsze działały.
- Chyba w innym ustroju dyrba.
Zeus zamyślił się na chwilę, po czym zadeklarował:
- Najchętniej to bym odwołał ten cały Dzień Kobiet, ale nie mogę, bo mnie Mojry zabiją i rower zabiorą. Więc zrobimy tak, że każdej kobiecie damy po książce, po wibratorze i po proszku od bólu głowy. Niech same rozporządzą sobie tym całym zestawem. Wolność ma być.
Apollo szybko wtrącił:
- Ale grającym jeszcze gitary?
- - - Może tak być. Po gitarze na dupę. I po talii. Znaczy po talii kart. Gry bywają różne. Dytka, przestań mi tu świecić tymi pośladami, tu się ważne decyzje podejmowuje. To nie kiosk Ruchu, ja tu mięso mam. Tak?
Dla potwierdzenia powagi swoich słów Zeus wymierzył Afrodycie gorącego klapsa, po którym bogini miłości wybiegła z kuchni z wrzaskiem:
- Metoo mi tu robią! Ja się nie zgadzam!
- Poszła won landryna jedna!
Potem Gromowładny sięgnął po telefon:
- Dionek! Jestem u ciebie za parę minut. Bo zaraz mnie tu jasny szlag trafi na miejscu. A niech was wszyscy...
Po czym zniknął. Hera westchnęła:
- Znowu wróci w dupę centralnie wypiwszy. Wola boska i skrzypce.
Wytarła dłonie o fartuch i oświadczyła:
- Dzieciaki! Gumkuję tą gamońską uchwałę. Ma być stary, wypróbowany tryb. Goździki i rajstopy. Tak było, jest i będzie. Dzień Kobiet ma być po bożemu. Jak baba nie zarządzi, to zawsze jakieś gówno z tego wychodzi.
- Mamo! Jem!
Kwestia Artemidy zamknęła tą dyskusję. Zasadniczo zamknęła, bo jeszcze Apollo mruknął pod nosem, jakby do siebie:
- Chyba macocho. Mitów greckich nie czytała, czy co?
Rodzinne śniadanie dobiegało końca. Zanim jednak wszystkie bogostwo obecne w kuchni rozeszło się już do swoich zajęć, coś pstrykło, piardło, błysło, zaśmierdziało ozonem, zaś na stole pojawiło się wielkie pudło pełne paczek rajstop ACME oraz równie niemały snopek goździków. Też ze szklarni ACME zresztą. Do tego wszystkie brudne talerze ze zlewu zalśniły czystością na suszarce. Hera szlochnęła cicho i przetarła szybko oczy rąbkiem fartucha.
- Pijak, dupiarz, ale w sumie dobre chłopisko. Wzruszyłam się.
Po czym spojrzała bystro, menadżerskim wzrokiem na siedzących jeszcze przy stole bogów ze słowami:
- To teraz trzeba to wszystko powielić i rozdać.
Ares dłubiąc sobie w zębach kopisem spytał:
- Niby kto to ma zrobić?
- No, przecież chyba nie my!?
Mówiąc to chórem Artemida i Atena wstały od stołu, każda sięgnęła do pudła, wzięły sobie po paczce rajstop i po goździku, po czym uniosły dumnie głowy, obróciły się na piętach i ująwszy się pod ramiona, boskim krokiem stąpając opuściły część kuchenną obiektu. Tylko kot spał, jak spał. Koty tak mają, że jak się nażrą, to idą pospać. Na Olimpach też.
Była część artystyczna, zaś w tej takiej bardziej oficjalnej życzymy Paniom, żeby rajstopy darły się z klasą, a goździki więdły z gracją i wdziękiem.😃
Bulba!
/Pewien Starożytni Filozof Grecki, choć nie wiadomo za bardzo który to był, bo wtedy, w tamtych czasach to oni podobno cały stadami łazili po mieście, więc nie było łatwo rozpoznać who is who./
- - - Co za cholera wymyśliła ten cały Dzień Kobiet? Przecież wszystkich ich na raz nie przelecę, tak? To wcale nie jest takie łatwe być bogiem na stanowisku kierownika kierowników zamieszania.
Tak oto utyskiwał Zeus, użalał się nad sobą przy kuchennym stole gapiąc się w talerz owsianki. Jego małżonka Hera odwróciwszy się od lodówki łypnęła nań ironicznie, po czym spytała kąśliwie:
- To ty sobie myślisz, że one wszystkie nie mają nic do roboty, tylko wciąż marzą o tym, żebyś je przelatywał? Mikołaj święty się znalazł. A może któraś zamiast miętosić się z jakimś obleśnym, brodatym, zrzędliwym dziadem woli poczytać sobie książkę? Tak na ten przykład.
- O tak, dobra książka to fajna sprawa, lepsza niż facet.
Wtrąciła Atena i dodała:
- Czyńmy książki, nie wojnę!
Zeus uniósł brwi jakby zdziwiony:
- Córcia, o jakiej wojnie mówisz? Ja te dupy kocham.
- Połowa wojen na świecie jest o dupy. Najpierw jest dużo gadania o miłości, a potem się z tego robi jedna, wielka, jebana napierdalanka.
- Siostra, nie wyrażaj się!
Hefajstos wyraźnie wstał kulawą nogą tego poranka. Patrzył na swój kubek kawy tak, jakby ten mu żonę zerżnął. Za to Ares tryskał dobrym humorem.
- Ja tam już swoje zrobiłem. Nie trzeba poprawiać. I to wcale nie była żadna wojna. Trupów i strat materialnych nie zanotowano. Tylko zdaje się jedna gumka od majtek pękła. Ale to się da ogarnąć.
Jakby na potwierdzenie tych słów do kuchni wdzięcznie nader weszła Afrodyta, cała w skowronkach. Do tego bez majtek, ale jej mąż udał, że tego nie widzi. Wstał od stołu i mruknął:
- Idę do roboty.
- Chyba do pracy. Robotę Ares już wykonał.
Ale zanim Hefajstos się zamierzył sękatym kułakiem na Hermesa, który rzucił tą uwagą, ten już był w dalekim sektorze przestrzeni Hilberta. Za to Zeus jakby się nieco skrzywił i spytał:
- Czyli co? Książka ma być lekiem na ból głowy? To chyba nie jest najlepszy pomysł. Jak boli głowa, to się idzie do lekarza. Albo proszek bierze. Gdzie mój wnuczek? Tak w ogóle.
- Który?
Spytała Hera, zaś Zeus odparł:
- Ten od leczenia. Asklepios, czy jak mu tam. Apek, weź zawołaj mi tu tego swojego zasrańca, misję mam dla niego.
Apollo zaprotestował:
- Tato, nie ta chronologia. On dopiero jest w starszakach. Studia medyczne ma zrobić za jakieś ileś tam lat dopiero.
- Niby tak. Trochę za młody na leczenie bab. Ale czekaj. W doktora to już się chyba bawią w tym przedszkolu? To coś tam umie?
Hera spojrzała z politowaniem i westchnęła:
- To jest właśnie ten mój małżonek. Ojciec dzieciom, dziadek wnukom, niby poważny facet, a tu znowu sprowadził temat monogamicznie do jednej.
- Za to ty to mnie tak wspierasz, jak poważna, oddana żona. Myślałby kto. Masz jakąś konstruktywną propozycję? Tylko nie mów nic na temat starych sprawdzonych, przetestowanych sposobów.
- Goździk i rajstopy zawsze działały.
- Chyba w innym ustroju dyrba.
Zeus zamyślił się na chwilę, po czym zadeklarował:
- Najchętniej to bym odwołał ten cały Dzień Kobiet, ale nie mogę, bo mnie Mojry zabiją i rower zabiorą. Więc zrobimy tak, że każdej kobiecie damy po książce, po wibratorze i po proszku od bólu głowy. Niech same rozporządzą sobie tym całym zestawem. Wolność ma być.
Apollo szybko wtrącił:
- Ale grającym jeszcze gitary?
- - - Może tak być. Po gitarze na dupę. I po talii. Znaczy po talii kart. Gry bywają różne. Dytka, przestań mi tu świecić tymi pośladami, tu się ważne decyzje podejmowuje. To nie kiosk Ruchu, ja tu mięso mam. Tak?
Dla potwierdzenia powagi swoich słów Zeus wymierzył Afrodycie gorącego klapsa, po którym bogini miłości wybiegła z kuchni z wrzaskiem:
- Metoo mi tu robią! Ja się nie zgadzam!
- Poszła won landryna jedna!
Potem Gromowładny sięgnął po telefon:
- Dionek! Jestem u ciebie za parę minut. Bo zaraz mnie tu jasny szlag trafi na miejscu. A niech was wszyscy...
Po czym zniknął. Hera westchnęła:
- Znowu wróci w dupę centralnie wypiwszy. Wola boska i skrzypce.
Wytarła dłonie o fartuch i oświadczyła:
- Dzieciaki! Gumkuję tą gamońską uchwałę. Ma być stary, wypróbowany tryb. Goździki i rajstopy. Tak było, jest i będzie. Dzień Kobiet ma być po bożemu. Jak baba nie zarządzi, to zawsze jakieś gówno z tego wychodzi.
- Mamo! Jem!
Kwestia Artemidy zamknęła tą dyskusję. Zasadniczo zamknęła, bo jeszcze Apollo mruknął pod nosem, jakby do siebie:
- Chyba macocho. Mitów greckich nie czytała, czy co?
Rodzinne śniadanie dobiegało końca. Zanim jednak wszystkie bogostwo obecne w kuchni rozeszło się już do swoich zajęć, coś pstrykło, piardło, błysło, zaśmierdziało ozonem, zaś na stole pojawiło się wielkie pudło pełne paczek rajstop ACME oraz równie niemały snopek goździków. Też ze szklarni ACME zresztą. Do tego wszystkie brudne talerze ze zlewu zalśniły czystością na suszarce. Hera szlochnęła cicho i przetarła szybko oczy rąbkiem fartucha.
- Pijak, dupiarz, ale w sumie dobre chłopisko. Wzruszyłam się.
Po czym spojrzała bystro, menadżerskim wzrokiem na siedzących jeszcze przy stole bogów ze słowami:
- To teraz trzeba to wszystko powielić i rozdać.
Ares dłubiąc sobie w zębach kopisem spytał:
- Niby kto to ma zrobić?
- No, przecież chyba nie my!?
Mówiąc to chórem Artemida i Atena wstały od stołu, każda sięgnęła do pudła, wzięły sobie po paczce rajstop i po goździku, po czym uniosły dumnie głowy, obróciły się na piętach i ująwszy się pod ramiona, boskim krokiem stąpając opuściły część kuchenną obiektu. Tylko kot spał, jak spał. Koty tak mają, że jak się nażrą, to idą pospać. Na Olimpach też.
Była część artystyczna, zaś w tej takiej bardziej oficjalnej życzymy Paniom, żeby rajstopy darły się z klasą, a goździki więdły z gracją i wdziękiem.😃
Bulba!
No, stanąłeś na wysokości zadania! Pojechałeś moją ulubioną mitologią jak Herbert i to mi się podoba jako prezent najbardziej. Plus goździk :-)
OdpowiedzUsuńgeneralnie to jestem niewierzący, ale mitologie, zwłaszcza tę poczytać lubiłem zawsze...
UsuńJuż w dzieciństwie zaczytałam jeden egzemplarz "Mitów Greków i Rzymian" Wandy Markowskiej i po śmierci technicznej egzemplarza załatwiłam w ten sam sposób "Mitologię" Jana Parandowskiego.
Usuńteż jako dzieciak zaczynałem od Markowskiej i katowałem do deda, potem się przesiadłem na Greavesa, uważam, że najlepsze, a Parandowski z tej trójki moim zdaniem jest dość marny...
UsuńNo dobra, rajstopy i goździk przyjmuję (skoro bogowie dają), ale o co do licha chodzi z tą bulbą. Bo nie wiem czy też brać czy nie brać.... :-)
OdpowiedzUsuńbulba to taka formułka dowidzeniowa zgapiona z "Rossmówek", nie trzeba do niej przywiązywać zbyt wielkiej uwagi :)
UsuńSuper prezent. O notce piszę. Naprawdę mnie wzruszyłeś. Nakładem pracy i kreatywnością :)
OdpowiedzUsuńJeśli mi wolno, to wezmę dwa goździki, jednemu byłoby smutno. W zamian zostawiam rajstopki. Może być?
rajstopkom nigdy smutno nie jest, bo chodzą parami :)
UsuńTo nogawki chodzą parami, nie rajstopy, ale nie nosisz, to możesz nie wiedzieć ;)
Usuńa rajstopy to co mają, rękawki?... też się mówi "para rajstop"... nie noszę, ale handlowałem kiedyś... nawet spytałem teraz wujka Gugla, czy się to nie zmieniło...
UsuńNo powiem Ci, że dobrze mi się to czytało :)
OdpowiedzUsuńGoździka nie dostanę, więc sobie sama kupię dziś jakiś bukiet :)
Pewnie róże, albo tulipany.
Rajstop mam ci ja dostatek, więc to lepiej, że nowych nie dostanę, a jakby co to sama sobie kupię!
Dzień kobiet robię sobie wtedy, kiedy sama mam ochotę :)))
Uściski!!!
Dzień Kobiet to Dzień Kobiet, ale dziś jeszcze są urodziny naszej kocurnicy, jedenastka jej stuknęła, jednak nie dostała ani jarzynek, ani szmatek, tylko świńską nerkę...
UsuńTeraz to tulipany i ptasie mleczko za 5 zeta z Biedronki.
OdpowiedzUsuńTekst wspaniały, dzięki:-)
coś mi się nie chce wierzyć w te 5 zeta, jeśli tabliczka czekolady w Biedrze kosztuje od 2 wzwyż, przeważnie 3 do 5-ciu... a tulipany faktycznie, wczoraj w Dino były głównie tylko one... tylko jest jeden kłopot: ptasie mleczko raczej trudno jest wciągnąć na pupę tak, żeby to wszystko działało jak należy, LOL...
UsuńByły , sama kupowałam, różowe pudełko, a ptasie w formie pakowanych płaskich cukierków. O dziwo, nie w każdej Biedronce się pojawiały.
UsuńRajstop prawie nie noszę...
najtańsze ptasie mleczko pamiętam z Warszawy, przy wejściu do jednaj stacji metra stały panie, które pracowały w Wedlu i dostawały spore deputaty w naturze, więc je sprzedawały... miały jeszcze coś: to były obrzynki torcika wedlowskiego, w dużych torebkach i to już kosztowało naprawdę grosze...
UsuńNareszcie cos do poczytania na tym papirusie czy innej tabliczce i to nie jakies hieroglify ale soczyste slowa. Humor doceniam, kodeks zamykam z usmiechem i nostalgia.
OdpowiedzUsuńco roku coraz trudniej o jakiś niesztampowy pomysł na tą okazję, ale jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było i coś się spontanicznie nie wysmażyło :)
Usuń"one wszystkie nie mają nic do roboty, tylko wciąż marzą o tym, żebyś je przelatywał"
OdpowiedzUsuńHera na przykład nie czekała
I pojawił się Hefajstos.
Czy to był wiatr czy kwiatkiem się w konkretne miejsce dotknęła
To już tylko ona wie.
"wzięły sobie po paczce rajstop i po goździku"
Ach gdzież te goździki
Teraz z tego co widzę prze okno patrząc, to panowie w garści niosą przywiędłe, zmiętolone tulipany biedronkowe.
O rajstopach już nawet nie wspomnę.
Ach, łza się w oku kręci na ten wspomnień czar 😁
jeszcze Hebe, Eris&Ares i wszystkie jakimś boskim, czy może raczej botanicznym cudem, ale z Ateną było jeszcze zabawniej, pytanie, kto/co przeleciało Zeusa?...
Usuńbo w sieciówkach nic innego nie ma, tulipany najtańsze, a panowie to gamonie, zapomnieli swoich chłopackich czasów, jak się koleżanki w szkole frezjami obdarowuje...
"pytanie, kto/co przeleciało Zeusa?."
UsuńW temacie Ateny.
Metis połknął
https://pl.wikipedia.org/wiki/Metyda
przyznam, że jakoś umknął mi ten detal w natłoku różnych danych mitologicznych, nie wszystkie źródła zresztą podają przyczyny tego bólu głowy Zeusa, ograniczają się do wersji, że po prostu nagle czemuś go zabolała i już...
UsuńZgadza się wersje są różne
UsuńI z tej różności nieraz człowiek głupieje.
Co mi się nie raz osobiście przytrafiło.
Dzięki Piotrze za kiwi:):):):) Co tam rajstopy, co tam goździki, moje ulubione kwiaty zresztą- Kiwi, śpiewające????? Kiwi zrobiło mi dzień:)
OdpowiedzUsuńTa dupka pomykającego kiwi wymiata:)
Bulba!
było jeszcze parę innych odjechanych koncepcji, ale kiwi okazał się w końcu być najtrafniejszym znaleziskiem :)
UsuńUśmiałam się , bo ja bardzo lubię mitologię grecką …;-).Trochę za mało Afrodyty było oprócz tego ,że Zeus ją klepnął a Ares przeleciał wszak mamy dzień kobiet czyli jakby dzień Afrodyty.
OdpowiedzUsuńBól głowy Zeusa był spowodowany narodzinami Ateny , to tak w ramach wyjaśnień .
Drogie Panie abyście mi na Trzecią drogą nie głosowały w wyborach samorządowych , bo oni majstrują z prawem kobiet do aborcji ! Wężykiem podkreślić i zapamiętać!
kobiecość ma wiele aspektów i każda z głównych bogiń olimpijskich jakiś reprezentuje... parę z nich w ogóle nie pojawiło się na scenie, bo całe opowiadanie zrobiłoby się za długie i zbyt męczące... gdybym za dużo uwagi poświęcił Afrodycie, to znowu ktoś by mi wciskał, że piszę erotyki "o seksie", choć w sumie nigdy tego nie robiłem i byłaby głupia dyskusja... więc postanowiłem na pierwszy plan wysunąć Herę, która z kolei wyraża sobą aspekt żony/partnerki i trochę ocieplić jej wizerunek, bo zwykle jest pokazywana jako straszna zołza...
Usuń...
wydaje mi się, że kwestia aborcji w wyborach samorządowych jest mało istotna, bardziej by mnie interesowało, żeby taki radny, czy burmistrz skupiał się na takich sprawach bytowych, jak dziurawe drogi, czyste powietrze, zieleń, woda w kranie, czy jakieś tam inne przyziemności infrastrukturalne i podejmował dobre decyzje w tych kwestiach... ale z drugiej strony masz rację: ktoś, kto nie lubi i nie szanuje kobiet nie zasługuje na bycie takim decydentem...
Wielce pouczający tekst. Każdy świętuje jak może...
OdpowiedzUsuńchyba lepiej się nim bawić, niż się na nim edukować...
UsuńO dziwo w Australii nikt specjalnie nie obchodzi dnia kobiet. Przelatuje sobie ten dzień ot tak co roku- nic nie słychać w biurze, nic nie słychać od kolegów, trochę smutne. Bardziej panie paninom składają życzenia, głównie Europejki, a najczęściej organizują tylko jakieś ,,motywacyjne'' wrzuty na Instagrama albo zbiórki pieniędzy na jakieś organizacje wspierające kobiety. W tym roku też przeszło bez echa. A o dniu dziecka to już w ogóle nikt nie słyszał... Dziwny kraj.
OdpowiedzUsuńto faktycznie ciekawe, jakie bywa podejście do Dnia Kobiet w różnych krajach, czy regionach świata, sama techniczna strona ewentualnej celebracji ma już drugorzędne znaczenie, bo gdy na pytanie "czy?" odpowiedź brzmi "nie", to pytanie "jak?" traci sens...
Usuńpodobno w Rosji Dzień Kobiet jest obchodzony wyjątkowo na poważnie, ma nawet rangę święta państwowego z dniem wolnym od pracy rzecz jasna, ale to jest wiadomość z przed kilku lat, a obecnie, ze względu na zaistniałą sytuację trudno to zweryfikować... to też jest dziwny kraj, ale dziwny inaczej :)
Też kiedyś jednej z moich "dziewczyn" dawałem służbowego goździka i rajstopy, ale przestałem, gdy się okazało, że ona "stopy" jeszcze wsuwa, ale tego "raju" już nie daje rady.
OdpowiedzUsuńjest wyraźny związek miedzy terminem ważności prezentu i jego wartością dla osoby obdarowanej, a jeszcze wyraźniej to widać, gdy detal przechodzi w hurt...
UsuńKiwi rozczulające...
OdpowiedzUsuńDostawałam goździki, perfumy, mydełka, ale rajstop i pończoch nigdy, chociaż potrzebowałam, gdyż w tamtych czasach oka leciały hurtowo.
kiwi jest rozwalające, chyba nie zliczę, ile razy to obejrzałem po jego odkryciu...
Usuńpodnoszenie oczek pamiętam... jak byłem dzieciak to obok mojego domu pewna pani prowadził zakład usługowy, a pamiętam stąd, że jako drugą działalność miała sprzedaż lodów, które dowożono od miejscowego cukiernika...
Dobre to było! Goździki zawsze spoko 🤪
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podobało... bo z każdym rokiem jest coraz trudniej wykoncypować jakąś nową, oryginalną koncepcję laurki...
UsuńJa dostałam na dzień kobiet kiwi, też fajnie, ucieszyłam się dwa razy. Drugi raz jak ogarnęłam, że to nie są ziemniaki (zaspana byłam ;p).
OdpowiedzUsuńpodobno ostatnio jest taki eko-trynt, żeby ziemniaków nie depilować...
Usuń