Przyjaciele są przeważnie od wielu rzeczy. Czasem także od tego, żeby sobie u nich pomieszkać. Gdy Malina stanęła w progu drzwi mieszkania Kaśki, ta miała dość zdziwioną minę:
- Mister Roper wkracza na Wyspę Hana...
- Że co?
- Nic, tak mi się coś przypomniało, film taki był. Lalka, po co ci aż tyle tych bambetli? To miało być tylko na kilka dni.
- No. Masz jakiś problem?
- Ależ skąd? Było gwizdnąć pod oknem, to bym ci pomogła.
- Luz, uprzejmi panowie z ławeczki na podwórku już mi pomogli. Masz jakieś drobne? Bo obiecałam im na wino, ale nie mają terminala do karty.
Żeby od razu wyjaśnić i potem już do tego więcej nie wracać, pojawienie się Maliny u swojej najpsiapsi nie było spowodowane żadną sytuacją kryzysową. Po prostu Roxy, inna jej psiapsia, tudzież też szefowa przyjęła zlecenie blisko miejsca zamieszkania Kaśki.
- To po co się codziennie pieprzyć z dojazdem do roboty z drugiego końca miasta, skoro można szybko z buta ogarnąć jedną przecznicę?
Trudno odtworzyć, która pierwsza zadała to pytanie, nie jest to jednak ważne, skoro odpowiedź dla obu była jednogłośna.
- Rzucaj na razie ten majdan, potem się tym zajmiemy, a teraz, jeśli nie masz innych ważniejszych spraw na głowie chodźmy na jakieś kawsko. Póki jest słonecznie na mieście. Po drodze spalimy sobie mojego ostatniego blanta.
- Jak to ostatniego?
- Trochę za dużo rozdałam. Ale to nie problem.
Bo z blantami tak jest, że jest zielsko - jest dobrze, nie ma zielska - też jest dobrze. Tym się różni ono od narkotyków, na przykład alkoholu, z którymi to w pewnych patologicznych przypadkach tak nie bardzo działa.
- Dobrze, idziemy, tylko oko poprawię.
Po iluś tam minutach obie panie przeszły przez podwórko, odprowadzane ukłonami uprzejmych panów raczących się winem, czy też raczej napojem winopodobnym. Po dalszych minutach wkroczyły do parku, zaś po jeszcze dalszych zrobiły popas na ławeczce. Jednak popas to tylko popas i gdy paniom zaczęły marznąć pupy czas było ruszyć dalej. Zanim jednak do tego doszło w oddali alejki pojawiło się dwóch panów. Gdy już się dobrze zbliżyli, nie wzbudzili zainteresowania siedzących, jednak one stały się obiektem ich uwagi. Gdy zbliżyli się jeszcze bardziej, Kaśka nadal wciąż nie reagowała, za to Malina spytała niewinnym głosem:
- To co? Idziemy?
- Siedź. Zobaczmy, co się wydarzy. Może być śmiesznie.
Mężczyźni podeszli już całkiem blisko, przystanęli przed ławką wyraźnie się gapiąc z obleśnymi uśmieszkami, a wtedy Kaśka spojrzała na nich nader zalotnie z uroczym, nieobleśnym uśmiechem na twarzy i spytała:
- No, i co teraz?
Malina otaksowała ich wzrokiem po kolei, zatrzepotała szybko powiekami, po czym zachichotała niczym słodka idiotka. Jeden otworzył usta jakby chciał coś zagaić, ale Kaśka go uprzedziła:
- Cicho! Teraz ja mówię. Streszczę wam, co się za chwilę stanie. Zaraz się przysiądziecie z jakimś debilnym tekstem, ty potem będziesz chciał mnie złapać za kolano, a ja ci złamię rękę. Pasuje?
Mężczyźni byli wyraźnie zaskoczeni takim obrotem sprawy. Wymienili ze sobą spojrzenia, zaś Malina chichotała dalej, wręcz się zapowietrzyła. Za to mina Kaśki wyraźnie zmieniła się, uroczy uśmiech zniknął, usta zaś syknęły:
- No, co jest z wami? Przekaz był jasny. Spierdalać!
Chichot Maliny nagle się urwał, ona zaś spojrzała na stojącego bliżej niej, otworzyła szeroko oczy i wydała z siebie:
- Uuuuu!
Scenariusz Kaśki chyba raczej nie przewidział tego, co się zaraz dalej stało. Mężczyzna nagle zachwiał się i upadł wyraźnie omdlawszy. Nastąpiła chwila nieco krępującej ciszy. Kolega omdlałego wyraźnie się zawiesił, za to Malina pociągnęła nosem:
- Ujuj. Chodźmy szybko stąd.
Kaśka również powęszyła chwilę i stwierdziła:
- Ale akcja. To nie jest żart. On to naprawdę zrobił.
Gdy obie wstały dodała z wyraźnie zniesmaczoną miną:
- Nie stój tak, pomóż koledze. Dycha, ale coś z nim nie hula.
Stojący mężczyzna z wyraźnym zakłopotaniem pochylił się nad leżącym, ale psiapsie już tego nie widziały. Wyminęły go, chwyciły się za ręce i radośnie rozchichotane ruszyły parkową alejką ostentacyjnie kręcąc pupami. On zaś spojrzał szybko za nimi, po czym osiadł ciężko na ławce, wyciągnął paczkę papierosów, zapalniczkę i westchnął:
- Ja pierdolę...
Spoważniały dopiero usiadłszy przy kawiarnianym stoliku.
- Lalka, jak ty to zrobiłaś? Tylko nie mów, że było uważać. Ruda cię nauczyła tego numeru? Bo chyba nie bratowa?
- Nie. Roxy nie ma tu kompletnie nic do rzeczy. Samo jakoś tak się porobiło, spontanicznie, bez zbędnego myślenia.
- No tak, Malinka i jej urocza, niewinna minka. Czytałam już o tym kiedyś, centralnie w Diunie bodajże. To się Głos nazywa.
- Magiczny głos?
- Po prostu głos. Ale to jest science fiction, bajka.
- Chyba już zdążyłaś zauważyć, że magia to wcale nie bajka? W końcu sama niedawno odkryłaś w sobie Moc i chodzisz do Anity na szkolenia, tak? A ty masz tą książkę? Tą Diunę znaczy?
- Wszystkie tomy.
- To koniecznie mi daj wieczorem do poduchy.
- Nigdy nie lubiłaś sci-fi, tylko te słodkie romanse, gdzie tylko się pieprzą na okrągło. Trochę znam twoje gusta literackie.
- Trzeba się rozwijać, poszerzać horyzonty.
Gdy tak sobie gadały Kaśka kątem oka zauważyła kilka stolików dalej dwóch panów, którzy wyraźnie popatrywali w ich stronę i wymieniali jakieś uwagi.
- Czekaj Lalka, muszę do klopa.
Gdy wróciła, Malina spytała:
- Co to za goście tam? Znasz ich?
- Nie. Po prostu poprosiłam, żeby nie podchodzili.
- Co im powiedziałaś?
- Że my tylko z dziewczynami. To zawsze działa.
- Ale dlaczego?
- Przecież nie powiem im, że moja kumpela ma dziś taką zabawną fazę, że jak się głośniej odezwie, to faceci walą w portki.
- Mister Roper wkracza na Wyspę Hana...
- Że co?
- Nic, tak mi się coś przypomniało, film taki był. Lalka, po co ci aż tyle tych bambetli? To miało być tylko na kilka dni.
- No. Masz jakiś problem?
- Ależ skąd? Było gwizdnąć pod oknem, to bym ci pomogła.
- Luz, uprzejmi panowie z ławeczki na podwórku już mi pomogli. Masz jakieś drobne? Bo obiecałam im na wino, ale nie mają terminala do karty.
Żeby od razu wyjaśnić i potem już do tego więcej nie wracać, pojawienie się Maliny u swojej najpsiapsi nie było spowodowane żadną sytuacją kryzysową. Po prostu Roxy, inna jej psiapsia, tudzież też szefowa przyjęła zlecenie blisko miejsca zamieszkania Kaśki.
- To po co się codziennie pieprzyć z dojazdem do roboty z drugiego końca miasta, skoro można szybko z buta ogarnąć jedną przecznicę?
Trudno odtworzyć, która pierwsza zadała to pytanie, nie jest to jednak ważne, skoro odpowiedź dla obu była jednogłośna.
- Rzucaj na razie ten majdan, potem się tym zajmiemy, a teraz, jeśli nie masz innych ważniejszych spraw na głowie chodźmy na jakieś kawsko. Póki jest słonecznie na mieście. Po drodze spalimy sobie mojego ostatniego blanta.
- Jak to ostatniego?
- Trochę za dużo rozdałam. Ale to nie problem.
Bo z blantami tak jest, że jest zielsko - jest dobrze, nie ma zielska - też jest dobrze. Tym się różni ono od narkotyków, na przykład alkoholu, z którymi to w pewnych patologicznych przypadkach tak nie bardzo działa.
- Dobrze, idziemy, tylko oko poprawię.
Po iluś tam minutach obie panie przeszły przez podwórko, odprowadzane ukłonami uprzejmych panów raczących się winem, czy też raczej napojem winopodobnym. Po dalszych minutach wkroczyły do parku, zaś po jeszcze dalszych zrobiły popas na ławeczce. Jednak popas to tylko popas i gdy paniom zaczęły marznąć pupy czas było ruszyć dalej. Zanim jednak do tego doszło w oddali alejki pojawiło się dwóch panów. Gdy już się dobrze zbliżyli, nie wzbudzili zainteresowania siedzących, jednak one stały się obiektem ich uwagi. Gdy zbliżyli się jeszcze bardziej, Kaśka nadal wciąż nie reagowała, za to Malina spytała niewinnym głosem:
- To co? Idziemy?
- Siedź. Zobaczmy, co się wydarzy. Może być śmiesznie.
Mężczyźni podeszli już całkiem blisko, przystanęli przed ławką wyraźnie się gapiąc z obleśnymi uśmieszkami, a wtedy Kaśka spojrzała na nich nader zalotnie z uroczym, nieobleśnym uśmiechem na twarzy i spytała:
- No, i co teraz?
Malina otaksowała ich wzrokiem po kolei, zatrzepotała szybko powiekami, po czym zachichotała niczym słodka idiotka. Jeden otworzył usta jakby chciał coś zagaić, ale Kaśka go uprzedziła:
- Cicho! Teraz ja mówię. Streszczę wam, co się za chwilę stanie. Zaraz się przysiądziecie z jakimś debilnym tekstem, ty potem będziesz chciał mnie złapać za kolano, a ja ci złamię rękę. Pasuje?
Mężczyźni byli wyraźnie zaskoczeni takim obrotem sprawy. Wymienili ze sobą spojrzenia, zaś Malina chichotała dalej, wręcz się zapowietrzyła. Za to mina Kaśki wyraźnie zmieniła się, uroczy uśmiech zniknął, usta zaś syknęły:
- No, co jest z wami? Przekaz był jasny. Spierdalać!
Chichot Maliny nagle się urwał, ona zaś spojrzała na stojącego bliżej niej, otworzyła szeroko oczy i wydała z siebie:
- Uuuuu!
Scenariusz Kaśki chyba raczej nie przewidział tego, co się zaraz dalej stało. Mężczyzna nagle zachwiał się i upadł wyraźnie omdlawszy. Nastąpiła chwila nieco krępującej ciszy. Kolega omdlałego wyraźnie się zawiesił, za to Malina pociągnęła nosem:
- Ujuj. Chodźmy szybko stąd.
Kaśka również powęszyła chwilę i stwierdziła:
- Ale akcja. To nie jest żart. On to naprawdę zrobił.
Gdy obie wstały dodała z wyraźnie zniesmaczoną miną:
- Nie stój tak, pomóż koledze. Dycha, ale coś z nim nie hula.
Stojący mężczyzna z wyraźnym zakłopotaniem pochylił się nad leżącym, ale psiapsie już tego nie widziały. Wyminęły go, chwyciły się za ręce i radośnie rozchichotane ruszyły parkową alejką ostentacyjnie kręcąc pupami. On zaś spojrzał szybko za nimi, po czym osiadł ciężko na ławce, wyciągnął paczkę papierosów, zapalniczkę i westchnął:
- Ja pierdolę...
Spoważniały dopiero usiadłszy przy kawiarnianym stoliku.
- Lalka, jak ty to zrobiłaś? Tylko nie mów, że było uważać. Ruda cię nauczyła tego numeru? Bo chyba nie bratowa?
- Nie. Roxy nie ma tu kompletnie nic do rzeczy. Samo jakoś tak się porobiło, spontanicznie, bez zbędnego myślenia.
- No tak, Malinka i jej urocza, niewinna minka. Czytałam już o tym kiedyś, centralnie w Diunie bodajże. To się Głos nazywa.
- Magiczny głos?
- Po prostu głos. Ale to jest science fiction, bajka.
- Chyba już zdążyłaś zauważyć, że magia to wcale nie bajka? W końcu sama niedawno odkryłaś w sobie Moc i chodzisz do Anity na szkolenia, tak? A ty masz tą książkę? Tą Diunę znaczy?
- Wszystkie tomy.
- To koniecznie mi daj wieczorem do poduchy.
- Nigdy nie lubiłaś sci-fi, tylko te słodkie romanse, gdzie tylko się pieprzą na okrągło. Trochę znam twoje gusta literackie.
- Trzeba się rozwijać, poszerzać horyzonty.
Gdy tak sobie gadały Kaśka kątem oka zauważyła kilka stolików dalej dwóch panów, którzy wyraźnie popatrywali w ich stronę i wymieniali jakieś uwagi.
- Czekaj Lalka, muszę do klopa.
Gdy wróciła, Malina spytała:
- Co to za goście tam? Znasz ich?
- Nie. Po prostu poprosiłam, żeby nie podchodzili.
- Co im powiedziałaś?
- Że my tylko z dziewczynami. To zawsze działa.
- Ale dlaczego?
- Przecież nie powiem im, że moja kumpela ma dziś taką zabawną fazę, że jak się głośniej odezwie, to faceci walą w portki.
Ja się facetom przestaje dziwić, że nie podrywają, nie są rycerscy, że się przy nich nie można poczuć małą, bezbronną kobietką...
OdpowiedzUsuńPrzy takich "kastrujących" facetów babach, niedługo przyjdzie facetom miziać się we własnym gronie.
chyba po prostu mieli pecha... z Kaśką wiadomo jak jest, jest dość specyficzna, za to Malina tego dnia akurat miała inne plany, po prostu chciała popaplać z nią przy kawie i wyłączyła tryb rui...
UsuńTakich specyficznych ludzi coraz więcej na świecie... takich ze spektrum autyzmu, aspargerem... inaczej odbierających, patrzących na ten świat.
UsuńObie panie specyficzne. Malina z zadatkami na nimfomanię, a Kaśka na oziębłość.
dokładnie to Kaśka ma dypsomanię seksualną, czyli na co dzień zimna suka, za to raz na kwartał nawiedza ją takie mrowisko w dupie, że robi sobie kilkudniówkę... ale tych epizodów nie opiszę, bo w ogóle nie pisuję erotyków... za to u Maliny trudno to nazwać nimfomanią, skoro nie straciła zdolności selekcji... czy alkoholik walący tylko jeden rodzaj trunków, który na inne nie spojrzy nawet na największym ciśnieniu na chlanie to już alkoholik, czy nie?... w sumie ciekawe pytanie, do fachowej dyskusji...
Usuń"Zaraz się przysiądziecie z jakimś debilnym tekstem, ty potem będziesz chciał mnie złapać za kolano, a ja ci złamię rękę."
OdpowiedzUsuńPanowie nie łapcie pań za kolana, bo będzie potrzebna wizyta u chirurga" 😉
"Spierdalać!"
Krótko i zwięźle, ale wiadomo o co chodzi.
niewykluczone, że taki pacjent może potem nagle trafić do Kaśki jako klient, bo jak wiadomo z innych odcinków, pracuje ona w fitness clubie jako trenerka osobista i fizjoterapeutka...
Usuńa że tak w ogóle jest to konkretna w obyciu kobietka, to wiele rzeczy robi konkretnie, konkretnie łamie, konkretnie leczy, czy raczej rehabiiituje i pogonić kogoś też konkretnie potrafi...
Mentalność dresiary... tylko w odzieniu fizjoterapii lub na szpilkach.
UsuńTrzeba sper****ć mówić zanim koledzy zdążyli usta otworzyć?
Ja tam nie powiem, można być czasami dresiarą, kiedy zaczepiający nas kolega nie rozumie tego lub owego, ale tak na " dzień dobry " przywdziewania dresu nie pochwalam.
mam duże wątpliwości, czy Kaśka w ogóle założyłaby szpilki, w końcu figurę ma super, fitnessową, nie ma potrzeby jej podkreślać, poza tym szpilki szkodzą na kręgosłup...
Usuńtak w ogóle to trudno mi spekulować na temat tych postaci literackich, które sam jako autor wykreowałem i w każdej chwili w jakimś odcinku coś w nich mogę zmienić :)
"Mentalność dresiary."
UsuńPrzestanę w dresach chodzić, tak na wszelki wypadek, jakby cóś.
"Trze🤨ba sper****ć mówić zanim koledzy zdążyli usta otworzyć?"
Cóż
"Mężczyźni podeszli już całkiem blisko, przystanęli przed ławką wyraźnie się gapiąc z obleśnymi uśmieszkami"
no właśnie... wcześniej napisałem, że "mieli pecha", a być może po prostu źle zaczęli od samego początku?... czasem jakiś drobny niuans w sytuacji "podrywowej" może spaprać sprawę nieodwracalnie :)
UsuńNie wiem czy wyraz twarzy może być pretekstem do ordynarnego potraktowania osoby z takim wyrazem. Nie raz z głupią miną stawałam jako uczennica pod tablicą i nie zawsze źle mi szło. I nie chciałabym aby przed wypowiedzeniem jakiejkolwiek treści nauczyciel potraktował mnie jako głupka: " Siadaj! Źle!"
UsuńAsenato.
UsuńNie zawsze chodzenie w dresie oznacza, że ma się mentalność dresiary...
Dresiara to styl życia.
https://youtu.be/HQEj3t8Wx6g?si=HNYYdAeizwhqEtgT
Ania
UsuńJest różnica między miną głupią a "obleśnymi uśmieszkami"
Może się czepiamy? :)
UsuńNie zazdroszczę dzisiaj wszystkim szukającym podrywu, wszystkie teksty wypróbowane, dziewczyny harde i wymagające, biedne chłopaki ;-)
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, tylu oszustów matrymonialnych, że dziewoje zbroje zakładają!
tu chyba dziewczyny od początku były nastawione na "nie", nawet nie dały chłopakom dojść do głosu, więc nie mieli żadnych szans, ale skąd oni nieboracy mogli to wiedzieć zawczasu? :)
Usuńale to chyba zawsze tak było, że nieraz proste farmazony potrafiły więcej zwojować, niż jakieś wyszukane teksty...
Malina idzie w ślady brata i odkrywa nowe moce ...Ciekawie to wymyśliłeś . Może dzięki temu rozwiążesz problem Anity, która skarżyła się ,że wszyscy z Malinką się cackają .Dzięki nowej mocy nie będzie musiała ani Kaśki ani Borka wzywać na pomoc tylko jeszcze teleportacji powinna się nauczyć i będzie git. ;-)
OdpowiedzUsuńno właśnie, skoro oboje mają jakieś wspólne geny, to niby dlaczego siostra miała by być gorsza od brata?... zmutować każde może, czasem lepiej lub gorzej, jedno po męsku, drugie pod damsku... i to ma swoją logikę, bo faceci przeważnie /choć nie zawsze/ działają rękami, a kobiety buzią w formie wrzasku :)
UsuńDzisiejszy relacje damsko-męskie są różne od tych dawnych.
OdpowiedzUsuńMnie zawsze u chłopaków, mężczyzn imponowała kultura osobista. Miałam do takich szczęście i mam do dziś, już 38 lat!
Pozdrawiam:)
myślę, że te relacje zmieniły się w tym sensie, że się urozmaiciły, nie ma właściwie żadnego wzorca, które by uznawano za obowiązujący... nie ma jak tej zmiany ocenić, bo można w tym znaleźć i wady, i zalety...
Usuńpozdrawiam :)
Stanęłam przed jakąś ścianą w komentowaniu. Przeczytałam, ale nie rozważam:) Sorry:)
OdpowiedzUsuńczytać po prostu i nie rozważać jest zawsze lepiej, niż za dużo rozważać :)
Usuń