12 września 2025

DOBRE WRÓŻKI

Jak wiadomo, Kaśka jest bardzo zajętą osobą, do tego świetnie umiejącą gospodarować własnym czasem, więc ma go także na spotkania ze swoją najlepszą psiapsią Maliną. Co prawda odkąd obie nauczyły się czarować magią realną jej rola jako ochroniarki, gdy Lalka znowu zafunduje sobie jakieś tarapaty, mocno zmalała, ale wciąż jest studnią jej najbardziej prywatnych zwierzeń. Tego dnia zaczęły od zakupów. Jako, że zakupy to bardzo wieloznaczne słowo, to wyjaśnijmy, że te konkretne nie polegały na zaopatrzeniu lodówek, ani na szwendaniu się po galerii zamieniając po drodze hajc na tony zbędnych śmieci. Ten drugi sport Kaśce akurat jest obcy, zaś Malina uprawia go tylko mając u boku za towarzyszkę Mariolkę, swoją partnerkę. Te zakupy były bardzo męskie, obie panie poszły jedynie prosto do eko shopu kupić sobie po puszce kasztanów wodnych. Potem Lalka zaciągnęła swoją psiapsię do niedawno wynalezionej kafejki. Tej samej, którą niedawno poleciła Roxy, która potem będąc tam pogoniła małoletnich inceli. Ale to już było opowiedziane, nie ma co do tego wracać. 
Tym razem umościwszy swoje nadzwyczaj apetyczne pupcie na stołeczkach przy tym samym stoliku, który niedawno zajmowała wspomniana Ruda ze swoim Miśkiem, frukały sobie smufi przez ekosłomki. Przy okazji też, Malina umazana kremem ciacha, które sobie zawinszowała do tego swojego smufi referowała, jak to znowu ostatnio przeleciała jakiegoś chłopa.
- Tylko nie mów tego Młodej.
Jak pamiętamy, Młoda, czyli Mala ratowała kiedyś związek Maliny z Mariolką, która przypaliła wtedy swoją dziewczynę z jakimś gamoniem. Od tamtej pory Lalka nauczyła się lepiej bunkrować swoje przygody na boku, nie taiła ich tylko przed Kaśką, która właśnie odpowiedziała:
- Nie obrażaj piczo uszata, dobre?
W pewnych sprawach dotyczących Maliny Maczeta była szczelna niczym miłosne otwory tytanowej dziewicy, nie istniały tortury, które by ją zmotywowały do wyjawienia malinowych sekretów. Inna sprawa, że jest to czysta teoria, bo najpierw trzeba by ją złapać, co jest zdecydowanie awykonalne. Ale easy, easy, one tak często żartują. To był ich nie pierwszy, nie ostatni zresztą taki dialog. Teraz była kolej na kwestię Maliny:
- Bo Miolka nie pojmuje, że z chłopem to się nie liczy. Strasznie ją kocham, ale ta sprawa jest z nią niedogadywalna.
- Tak, wiem.
Tylko Kaśka pojmowała Lalkę do spodu, jej jazdy, odbicia, odklejki. Cierpliwie więc teraz słuchała, niczym o-sensei Kot Yamaguchi, dalszych wynurzeń swojej psiapsi, które zresztą znała na pamięć. Nagle jednak rysy jej twarzy jakby wyostrzyły się. Coś było nie tak. Mówiła jej to Intuicja, którą Wojowniczka Ulicy świetne sensowała od dawna, czytała jej przekazy zanim jeszcze została wiedźmą.
Galeryjną alejką szła wtulona w siebie mieszana parka. Niby nic specjalnego, niejedna co najmniej lubiąca się parka tak chodzi. Niczym specjalnym nie były też ciemne okulary, które ładniejsza połowa tej parki miała na twarzy. Mimo to Kaśka poczuła jakieś nieciekawe wibracje, gdy mijała siedzące przy stoliku wiedźmy. Malina też coś poczuła, bo nagle przestała szczebiotać i spojrzała ukradkiem na przechodzących. Patrząc zobaczyła ramię kobiety założone za plecy. Palce jej dłoni wykonywały jakieś ruchy, jakieś gesty. Trochę przypominało to tajne, umówione znaki, które to przekazują sobie na boisku zawodniczki, czy zawodnicy niektórych gier zespołowych. Zwykły przechodzień pewnie by ich wcale nie zauważył. Ale Kaśka i Malina były niezwykłe, zaś ich niezwykłość nie polegała jedynie na ich powalającej urodzie. Spojrzały szybko na siebie, po czym Lalka, mająca bliżej poderwała swoje ponętne kształty ze stołeczka. Wyprzedziła idącą parkę, po czym stanęła naprzeciwko kobiety.
- No hejka, co jest z tobą? Nie dzwonisz, nie piszesz, nie odzywasz się, focha masz do mnie jakiegoś, czy co?
Mówiąc to objęła dziewczynę, zaś na jej towarzysza coś szybko syknęła. Gdy mężczyzna przystanął pod wpływem zaklęcia oderwała kobietę od niego i prowadząc ją do stolika rzuciła:
- Spokojnie, już jest bezpiecznie.
Posadziła ją na stołeczku naprzeciw Kaśki, sama zaś wróciła do stojącego nieruchomo faceta i odprowadziła go na bok. Kobieta obejrzała się, ale Maczeta chwyciła ją za ramię mówiąc:
- On już jest niegroźny. Mów, co się dzieje.
- On ma moją kartę bankomatową.
Kaśka syknęła coś hisslangiem do Maliny, ta zaś już po chwili wręczała właścicielce kolorowy kawałek plastiku. Ta przyjmując go oświadczyła drżącym głosem:
- Mają moją córeczkę.
- Ilu ich jest?
- Ten i drugi u mnie w domu.
Znowu obejrzała się, ale Kaśka ścisnęła jej ramię mocniej.
- Tym typiarzem już się nie zajmuj. Gdzie to jest?
- Taki blok niedaleko galerii.
- Zaraz tam pojedziemy, ale najpierw...
Uniosła kobiecie okulary.
- Ujuj, nienajlepiej.
Położyła jej dłoń na policzku niedaleko oka. Na chwilę.
- No, gotowe. Buźka jak nowa. Tylko bili?
Dziewczyna zamiast odpowiedzi pochyliła się i wybuchła płaczem ukrywając twarz w dłoniach. Kaśka podsunęła się do niej na stołku i przytuliła ją do siebie. Malina zaś podała chusteczkę.
- No, już. Idziemy na parking.
Galeryjną alejką szły sobie dwie pary. Przodem Kaśka plus nowo poznana kobieta, kilka zaś metrów za nimi Malina, obok której, niczym przypięty niewidzialną smyczą kroczył niepewnym krokiem porażony urokiem głupiego jasia jeniec. Na parkingu czekał zielony, klubowy van. Wiedźmy nie planowały żadnych wielkich zakupów, ale Maczeta coś czuła, że ten wehikuł będzie lepszą opcją, niż motocykl. Być może też tylko miała taki kaprys? Malina otworzyła tylne drzwi auta.
- Do wozu złamasie!
Gdy złamas posłusznie wsiadł zatrzasnęła za nim te drzwi, po czym szybko dołączyła do pań siedzących z przodu. Gdy Kaśka ostro ruszyła coś głucho łupnęło z tyłu auta. Malina zarechotała.
- Było się czegoś trzymać.
Za to gdy już wyjechały z parkingu Maczeta spytała siedzącej pośrodku między wiedźmami pasażerce:
- To gdzie jest ten blok?
- Za tym tutaj następny.
- Dobrze. Mam jeszcze takie mało taktowne, prywatne pytanie. Pomyśl, że jesteś u lekarza. Czy tam na dole wszystko gra? Nic cię nie boli? Bo różnie to bywa.
- Nie. Wszystko w porządku. Musiałam im tylko obu...
- Dobrze, nie kończ już.
Za to Malina skomentowała:
- Technika nieważna, gwałt to gwałt. Jak to się w ogóle stało?
- Odebrałam Kasię wcześniej z przedszkola...
- Kasię?
- Tak, a co?
Obie wiedźmy uśmiechnęły się do siebie.
- Nic, wszystkie Kasie to fajne dziewczyny. Odebrałaś i?
- Byłyśmy w sklepie. Potem poszłyśmy do domu. Oni już tam byli. Chyba się nas nie spodziewali. Trochę się szamotaliśmy, ten drugi mnie uderzył kilka razy. Potem zabrał mnie do drugiego pokoju, tam mi kazał, żebym... Wiecie co.
- Wiemy. Mów dalej.
- Potem się zmienili. Przyszedł ten, co jedzie z nami, a tamten poszedł do Kasi. Mówił, że przy dziecku to tak trochę głupio, niepedagogicznie, żeby widziało, jak mama  to robi.
- Pedagodzy w dupę jebani się znaleźli.
Warknęła Kaśka, po chwili zaś zatrzymała furgon pod blokiem.
- Siostro, masz sugestrix?
- Mam.
- To daj mi proszę, bo mam plan.
- No?
- Idźcie pod wejście do klatki schodowej. Ja zaraz dołączę z tym zbójem. Poczekajcie chwilę na nas.
Kaśka wyprowadziła z furgonu dochodzącego już do siebie zbója. Dotknęła mu czoła palcem zwilżonym sugestrixem, po czym coś poszeptała do ucha. Po chwili cała czwórka stała przy domofonie.
- Które piętro?
- Drugie.
- Winda?
- Tak, jest winda.
- Dzwoń.
Kobieta wcisnęła odpowiedni guzik. W głośniku coś zachrobotało, wtedy stojący przy kobietach jeniec powiedział:
- To my. Mamy wszystko.
Po paru minutach wszyscy byli już pod wejściem do mieszkania. Kaśka pokazała mamie Kasi, żeby wchodziła. Drzwi były otwarte, więc kobieta weszła, za nią zbój, potem już nikt. Ale te drzwi jeszcze chwilę były uchylone. Mężczyzna stojący w przedpokoju był wyraźnie zaskoczony, gdy nagle pojawiły się przed nim dwie obce kobiety. Kaśka zdjęła z obu zaklęcie kopuły niewidki, zaś Malina rzuciła urok głupiego jasia. Z pokoju wyszła dziewczynka, którą mama opadłszy na kolana od razu przytuliła do siebie.
- Kasiu, nic ci nie jest? Nic ci ten pan nie zrobił?
- Nie. Był bardzo miły. Pomagałam mu pakować rzeczy do torby. Mówił, że mama tak kazała i zaraz przyjdzie. A kto to są te panie?
Panie uśmiechnęły się do niej, zaś Malina oświadczyła:
- My jesteśmy dobre wróźki.
- Pobawimy się?
- Nie teraz Kasiu. Pomożesz mamie pochować te wszystkie rzeczy.
Lalka pokazała na torby stojące w drzwiach do drugiego pokoju. Zaś Kaśka przykucnęła przy matce i córce pytając:
- Na pewno ten pan nic ci złego nie zrobił?
- Nic. Powiedział tylko, że jestem bardzo grzeczna.
Malina wtrąciła:
- Tak, czy owak obaj mają prze...
- Lalka, nie przy małej. Kontroluj dzioba.
Tak Kaśka przerwała Malinie, po czym spytała mamę Kasi:
- Na pewno dobrze się czujesz? Coś możemy jeszcze zrobić dla ciebie? Malinko, masz sedacjum? To musiało być stresujące.
Przykucnęła przy dziewczynce mówiąc:
- A wiesz, ja też jestem Kasia. 
Mama Kasi uśmiechnęła się.
- Acha, rozumiem. Co z nimi zrobicie? Weźmiecie na policję?
- Powiedzmy. Lepiej nie pamiętać, że tu w ogóle byłyśmy, że coś się stało. Za to nieźle jest pójść do administracji, narobić rabanu, żeby zmienili domofon. Przecież ten zamek na dole jest tylko tak pro forma, ledwo co przysmarkany. Swoje zamki też pozmieniaj. Jak chcesz, to ci przyślemy tu kogoś, kto zrobi to wszystko najlepiej. Też dobra wróżka. Znasz w ogóle tych zbirów?
- Nie, pierwszy raz ich spotkałam.
Tu wtrąciła się Malina:
- Trochę głupio to rozegrali. Mogli ci tylko zabrać kartę, pin byś sama im wyśpiewała. Ale na szczęście tak to jakoś jest, że połowa zbójów wpada przez własną głupotę.
Kaśka wstała mówiąc:
- No, to pomyśl jeszcze, w czym ci możemy pomoc?
Mama Kasi wstała również odpowiadając:
- Przede wszystkim to ja wam bardzo dziękuję. Tak w ogóle, to Teresa jestem. Jakoś nie było kiedy wcześniej się przedstawić.
- Nic się nie stało, sytuacja była bardzo nie sprzyjająca kurtuazji towarzyskiej. To chcesz jutro tą wymianę zamków? Robocizna na koszt firmy. Zwrócisz tylko za same zamki.
- Chyba poproszę.
- To bądź w domu jutro po południu. Przyjedzie do ciebie taka trochę młodsza od nas dziewczyna. Bardzo miła i znająca się na rzeczy. No, Malinko, zawijamy zbójów. Daj im instrukcje na drogę. 
Lalka zaprocedowała sugestrixem programując zawijanych zbójów. Już wszyscy zbierali się do wyjścia, gdy Teresa spytała:
- Będą mnie jeszcze gdzieś wzywać? Nie chciałabym opowiadać wiecie o czym. Słyszałam, że kobiety nie są zbyt fajnie potem traktowane. Te poniżające procedury.
- Dla ciebie sprawa jest już zakończona. Resztą my już się zajmiemy. Kasiu naprawdę byłaś bardzo grzeczna, a twoja mama jest bardzo dzielna. Teresko, jakbyś coś jeszcze potrzebowała, być może tylko pogadać, to śmiało powiedz to jutro tej dziewczynie od wymiany zamków. Możesz jej zaufać we wszystkim.
Na znak Kaśki zbóje wyszły pierwsze, za nimi wiedźmy. Będąc już w windzie Malina spytała swoją psiapsię:
- Co z nimi zrobimy? Na psy?
- Żartujesz? Jedziemy do knieji, do komendy leśnej pod miastem.
Kaśka nie miała zwyczaju wysługiwać się policją. Przeważnie sama brała sprawiedliwość w swoje ręce. Miała dość ciekawy podział złoli. Tym mniejszego kalibru, rokującym jej zdaniem jakieś nadzieje spuszczała okrutne bęcki, po czym niczym pewien legendarny japoński mistrz jujitsu, lekarz zresztą do tego, pomagała im się poskładać dając drugą szansę. Ale gwałt plus jeszcze bicie ofiary to dla niej był już grubszy kaliber. Takim łobuzom żadna druga szansa nie przysługiwała, zaś okrucieństwo Maczety wobec nich było okrutniejsze, niż tylko okrutne. Dlatego zakończymy teraz nasze opowiadanie, pożegnamy zielony furgon zmierzający do knieji, gdyż czytająca jak zwykle niezwykle uważnie, ze zrozumieniem Kawiarnia nie chce wiedzieć, co owa knieja miała zobaczyć. Wystarczy jedynie mieć uświadomione, że sprawy dwóch pasażerów tego pojazdu miały się nadzwyczaj źle. 
A może jakieś pomysły? Bardzo cenimy różne ciekawe, kreatywne uwagi, które Kawiarnia zamieszcza potem na forum tego bloga. Na blogu nie może, bo nie zna loginu, ni hasła.

14 komentarzy:

  1. Chyba faceci czasami mają taki pogląd, że jak ich dziewczyna zdradzi ich z dziewczyną, to się nie liczy bo, bo w sumie nie ogarniam logiki, która niby za tym stoi? Jak babka emocjonalnie woli kobietę niż ciebie, to trochę dupa i też ci to zagraża? Czyżby faceci sobie wyobrażali, że jak zdradzają ich z kobietami, to ona przyprowadzi tę koleżankę na trójkącik czy co? : )
    Na początku myślałam, że ta Teresa pokazywała za plecami jakieś magiczne mudry i rzucała gestami rąk zaklęcia. A ona dawała sygnały pomocy. Chociaż tak sobie myślę, czy jakby ktoś miał twoją kartę i dzieciaka, to dawałbyś sygnały alarmowe komuś, czy raczej nie wierzył w możliwość pomocy i w policję i po prostu poddał się złolom? Ja bym chyba w pomoc nie wierzyła, więc i nie sygnalizowałą w żaden sposób...
    Taka trochę większa fantazja niż wszystkie inne odcinki: kobiety pomagające kobietom, bez strachu, z dobroci serca. Chyba rzadziej to widzę w realnym świecie niż czary : ) Powinnam raczej napisać '' :( ".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. definicja zdrady może być rozmaita, bo zawsze jest subiektywna i indywidualna...
      są faceci (hetero), dla których nie jest problemem, gdy jego partnerka poora się z inną kobietą, ale są też tacy, którzy uznają to za zdradę...
      są kobiety (les), dla których nie jest problemem, gdy jej partnerka poora się z facetem, ale są też takie, które uznają to za zdradę...
      nie mam zbyt wiele wiedzy, jak to może wyglądać w pozostałych kombinacjach, ale być może jest podobnie?...
      ciekawa hipoteza o tych facetach, którzy są permisywni, gdyż liczą na trójkąt... byłem kiedyś w krótkim związku typu "fuckin' friends" z kobietą "bi" i faktycznie mi nie przeszkadzało, że ona się czasem orała się z inną panią, ale czy ja wtedy myślałem poważniej o jakichś trójkątach?... akurat jedną z tych innych nawet kiedyś widziałem, ale nie podobała mi się, więc takie myślenie o trójkącie nie miało zbytniego sensu... tylko, że w związkach "f.f." jest trochę inaczej, niż w "klasycznych", choć rzecz jasna mitem jest, jakoby relacje w takich związkach sprowadzały się tylko do samego orania...
      ...
      kobiety pomagające kobietom bez strachu, z dobroci serca... te kobiety w opowiadaniu to są jednak wiedźmy, nadkobiety uzbrojone po zęby magią, więc czujące się bezpieczniej... natomiast jak to jest wśród bezmocek?... bywa rozmaicie, są przykłady mocnej babskiej solidarności, ale są też sytuacje odwrotne, gdy jedna kobieta wszystkie inne chętnie by w łyżce wody utopiła... i rzecz jasna całe mnóstwo wariantów pośrednich...

      Usuń
  2. Dla mnie jak ktoś mieszczący się w kategoriach upodobań mojej drugiej połówki (czyli wszelkie babki jeśli facet jest hetero, albo faceci jeśli facet jest bi) liczą się jako zdrada.
    Mi f.f. nigdy nie wychodzą, zawsze mi przeskakują na inny poziom niż f.f.
    Co do trójkątów - mieliśmy w poprzedniej firmie facecika, który chwalił się na lewo i na prawo, że jego dziewczyna jest bi i często chodzi po klubach i często wraca z nich z nową ,,koleżanką''. Więc on, biedaczek, za każdym razem jak wraca do domu ze swoich imprez, to znajduje coraz to inne dziewczyny w swoim łóżku, towarzyszące jego dziewczynie, no i co robić, eh, trzeba zabawiać obie, jakie to życie cieżkie, ojoj : ) Bardzo-super mu wierzyliśmy w te jego baśnie : )
    No właśnie ze świata rzeczywistego to znam raczej takie, co by inne kobity utopiły w łyżce wody, znak takie co tylko słownie wspierają po czym pryskają albo wymawiają się zmęczeniem/niemocą/ niewiedzą/ strachem/ dziećmi/ mężem, i znam takie co tylko próbują dziabać koleżanki jak koleżanki już leżą. Nie doświadczyłam solidarności z babami, no chyba że była to solidarność chwilowa z babami przeciw innym babom : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zakładając, że facecik nie zmyślał całkowicie, to zwizualizowałem sobie sytuację, gdy wraca on z jakiejś swojej imprezy i zastaje w domu dwie marudzące panieny, nieco umęczone po klubowych akcjach, po czym zabawianie ich polega na robieniu im jakiejś kawy, czy śniadania /np. zamówieniu pizzy/ znosząc cierpliwie ich upierdliwość... pominę już taki drobiazg, że owa koleżanka, nawet jeśli nie jest stuprocentową les, to raczej nie jest w tym momencie zainteresowana żadnymi oraniami, ani nawet podorywkami z jakimś kolesiem... i na koniec pytanie, czy jemu się w ogóle coś chce po powrocie z imprezy? LOL...
      ...
      związki f.f. w swojej czystej postaci /jest w ogóle taka czysta postać?/ nigdy nie trwają zbyt długo, zawsze ulegają po drodze jakiejś modyfikacji albo rozpadowi... co oczywiście nie oznacza, że nie mogą być udane, bo udaność żadnego związku wcale nie polega na jakiejś dozgonnej, wiecznej trwałości...

      Usuń
  3. Świetna akcja, znaki nadawane przez ofiarę to pewnie te szeroko rozpropagowane dla ofiar przemocy lub podobne.
    Czekam niecierpliwie na karę dla dwóch zbirów, niechaj będzie dotkliwa, bez pobłażania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wątpliwości, czy w realu ludzie zwróciliby uwagę na takie sygnały, skoro na otwarty przekaz SOS słabo reagują...
      opis kary odpuściliśmy, pozostawiając to inwencji i wyobraźni Kawiarni :D

      Usuń
  4. Skoro zbiry wzięły się za gwałty i to na oczach dziecka ,to trzeba byłoby zrobić to co zrobiła Mala czyli magicznie doprowadzić ,żeby byli impotentami , klątwe taką rzucić bez tego nie może się obejść zakończenie tej historii.

    Podejrzewałam ,ze Kaśka zrobi to co zrobiła z tym byłym Rudej , co się znal na magii bojowej ,ale myślę ,że połamanie im wszystkich części ciała bez możliwości regeneracji byłoby dobrą karą . Można też magicznie zabrać uczucia bólu i strachu ich ofiary i im to przekazać plus spotęgować to wszystko . Możliwości jest sporo .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obie panie z pewnością coś ciekawego wymyślą, Kaśce nawet magii nie trzeba do tego, żeby sobie poradziła...

      Usuń
  5. Widziałam coś takiego w necie. Wiele osób nie reagowało na znaki za plecami, które podawała ofiara, ale parę osób zareagowało.
    Z drugiej strony nie wiem, czy rozpowszechnianie tej wiedzy tajemnej o znakach dawanych przez ofiary to dobry pomysł? Teraz złole też będą się orientować w czym rzecz.
    Malina zdradzająca Mariolę z facetem i wmawiającą Marioli, że to się nie liczy. No daj żyć. Malina twierdzi, że bardzo Mariolę kocha...więc na co jej to skakanie na numerek do faceta? Gdy się w związku pieprzy wsio to ja takie skoki może bym i zrozumiała, ale skoro wszystko gra to normalnie nie ciągnie człowieka do seksu z kimś kto się nie liczy.
    A jaka kara dla tych oblesiów? Ja to bym ich nie ukatrupiła ale wykastrowała. Kastracja bez lekarza to ponoć bardzo szybkie wykrwawienie i śmierć, czyli ich trzeba wykastrować mentalnie. W taki sposób żeby im się bardzo chciało i żeby nie mogli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inspiracją do opowiadania było właśnie kilka takich filmików, które można traktować jako swoiste social ad... to nie chodzi o konkretny kod znaków, takiego raczej chyba nie ma, tylko o naszą wrażliwość na różne dziwne rzeczy, które dzieją się wokół nas... mamy ją, czy nie mamy?... dobre pytanie do zadania go sobie...
      ...
      przypadek Maliny jest ciekawy... dziewczyna, a dokładniej kobieta około 25 lat po wielu różnych doświadczeniach z facetami nagle odkrywa, że jest bi... wchodzi w związek z inną kobietą i niby wszystko gra, ale czegoś jej jednak brakuje, czego ani kobieta, ani gadżety z love shopu jej nie zastąpią... na razie znalazła jakiś sposób, tylko pytanie na jak długo?... pojęcia nie mam, co się może dziać w psychice takiej pani, ale chyba dużo się dzieje...
      tak sobie teraz myślę, że dla mnie, jako autora, jest to chyba najtrudniejsza postać do konstrukcji, zwłaszcza, że realia tworzenia takiego cyklu zmuszają do wielu uproszczeń i przerysowań...

      Usuń
  6. Serio? Malina naprawdę uważa, że nic się nie stało i że z facetem to nie była zdrada Mariolki? Kiedyś ją lubiłam, dziś ostro straciła w moich oczach, ale.. jej czujność i cała ta akcja zrehabilitowała ją trochę. Wciąż jednak mam ją za nieco głupiutką gąskę. A Kaśki to naprawdę fajne dziewczyny:-) Moja teściowa to Kasia, synowa Kasia więc coś o tym wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żeby zrozumieć Malinę trzeba przewinąć taśmę do tyłu, cofnąć się do wcześniejszych opowiadań, ale streszczając, to sytuacja wygląda tak:
      pominąwszy brata (Borka) i przyjaciół (Adaśko, Misiek) traktuje ona panów przedmiotowo, jest tak od czasu, gdy pewien pan próbował ją skrzywdzić zmuszając ją do donoszenia niechcianej ciąży... na szczęście mu się to nie udało, tak swoją drogą... ale to jakoś tam wyjaśnia jej pogląd, że "z chłopem to się nie liczy"... ten pogląd nieraz funkcjonuje w związkach "pani + pani" i nie ma sprawy, zero kłopotu, jeśli obie strony w takim związku go podzielają... jednak Malina niestety ma pecha...

      Usuń
  7. Obdzieranie ze skóry i posypywanie ran solą. Gwarantuję dobrą zabawę!

    OdpowiedzUsuń