11 maja 2024

NADPRUCIE /dokończenie/

Pierwsza sobota maja
Kaśka już przed sabatem uznała, że na razie nie ma sensu z nikim omawiać tego, co zobaczyła podczas ulicznego incydentu. Zaś na samym sabacie tyle się działo, że chwilowo jakby trochę zapomniała o całej sprawie. Za to Borek uznał, że musi pogadać z Anitą. Jakby nie było, jego zdolności władania antygrawitacją były ich wspólnym sekretem. Czekał właśnie do soboty. Choć jego wiedźma wróciła już w czwartek wieczorem, to jej umysł był jeszcze owinięty resztką jedwabnego szala psychodelii. Piątek też stanowczo nie był dobrym dniem do rozmowy. Co prawda Anita była normalną, zdrową kobietą, więc na bóle głowy raczej nigdy nie cierpiała, ale po niektórych sabatach jej standardowe mrówki w dupie zamieniały się w szerszenie, zapotrzebowanie na sprawy bazowe rosło mocno ponad jej średnią, nigdy wtedy nie była zbyt rozmowna podczas egzekwowania od Borka wzajemnych praw, tudzież obowiązków. Dopiero sobotni poranek przyniósł pewne uspokojenie sytuacji.
- Słodziaczku, zrobisz swojej Niuni kawkę?
- No...
- Potem ukręcę jakieś jedzonko, a potem...
- A potem, to musimy pogadać. Bo jest sprawa.
- Coś znowu zrobił?
- Samo się zrobiło.  
Wreszcie przy śniadaniu opowiedział jej całe zajście.
- Kaśka chciała, żebym trzymał się z tyłu, że sama wszystko ogarnie. Ale gdybym tak tylko stał, jak wilkowi na mrozie, to ten szczeniak wbiłby jej coś w plecy. Zaś jedyne, co mogłem zrobić, to strzelić mocą. Bezpośrednio byłem za daleko, żeby inaczej interweniować.
- A ona co na to wszystko?
- Pytała, zdążyła zobaczyć, że wcale gościa nie dotknąłem.
- Co jej powiedziałeś?
- Że jej się zdawało, ale marnie to wyszło.
- Już rozumiem.
- Co rozumiesz?
- Tuż przed sabatem Kaśka była jakaś dziwna. Miałam wrażenie, że chce ze mną pogadać. Ale zaraz potem zaczęłyśmy bajkę, naćpałyśmy się zielskiem Mazateków jak słonie melonami i wszystko wróciło do normy.
- To co robimy?
- Nic. Sprzątamy ze stołu i idziemy na spacer.
Gdy już przemierzyli w miarę odpowiedni dystans w terenie zielonym, Anita pociągnęła Borka za rękę w stronę leżącego pnia drzewa:
- Chodź, posadzimy buzie na dłuższą chwilę.
Gdy już się tam umościli, wiedźma wzięła głęboki oddech, co oznaczało, że będzie dłuższa przemowa, zaś przerywanie jej grozi zamienieniem nieboraka w żabę lub jakimiś innymi strasznymi sankcjami. Po czym zaczęła: 
- Kaśka widziała to, co widziała, ale nie jest jakąś durną piczą, która poleci do magla, żeby to wypaplać. Być może też nigdy nikomu nic nie powie, nawet Malinie. Nie jest to jednak takie pewne. Naukowa ciekawość może przemóc. Kaśka niechętnie się chce uczyć magii bojowej, ani tym podobnych rzeczy, ale jest wojowniczką, więc zawsze będzie ją kręcić rozszerzenie arsenału. Do kogo wtedy się zwróci? Do mnie. Co ja wtedy zrobię? Powiem jej prawdę. Że to nie jest magia, tylko anomalia kwantowa. Zaś to, że trzeba japę trzymać na kłódkę to ona przecież świetnie wie. Co najwyżej powie Malinie, ale to jest ta sama sytuacja. Czyli sekret pozostaje w rodzinie. Za to dla ciebie, tylko dla ciebie, wprowadzę pewną korektę. Sama pierwsza jej wszystko powiem przy najbliższej okazji. Żebyś był spokojniejszy. Komunikacja to podstawa. Nie będzie niedomówień, chorych domysłów, innych takich niefajnych spraw. Mądrą masz Niunię?
Borek nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Anita chwyciła go nagle rękoma za głowę i wpiła się ustami w jego usta. Gdy się oderwała od niego dodała:
- Kochanie, nie spinaj się tak. Wcale się nie uruchamiam, dziś robimy przerwę, odpoczywamy sobie, pełna regeneracja po wczorajszym przed jutrzejszym. A wiesz, wracając do poprzedniego tematu, to twoja siśka też ma anomalię kwantową. Tak zupełnie dodatkowo, oprócz magicznej mocy, którą ma jako czarownica.
- Malina? Antygrawituje?
- Nie, to jest coś innego. Emituje infradźwięki. Ale jak! Dorosłego człowieka potrafi z nóg zwalić i wpędzić w stan głębokiej depresji. 
- Skąd to wiesz?
- Sama nam zademonstrowała. To był tak, że na sabacie paliłyśmy szałwię wieszczą. Potem jeszcze diemti, tak do kompletu, wtedy nagle Lalce wypsnął się taki ledwo słyszalny głęboki pomruk. To było naprawdę mocne, aż nam się cipy pomarszczyły. Najpierw myślałam, że to jakiś efekt uboczny po psychodeliku, ale poprosiłyśmy ją, żeby powtórzyła to rano, gdy już dawno było po całym odlocie.
- To nadal mogło być jeszcze po tych lekach. Ostry haj mija dość szybko, ale jeszcze przez dzień, dwa umysł trochę do góry kołami hula.
- Otóż nie. Ja już wcześniej czułam u niej, że coś ma, tylko nie wiedziałam dokładnie, co to jest. Powiedziała, że niedawno jakoś to odkryła u siebie. Umówiłyśmy się, że na jakimś najbliższym spotkaniu pokaże nam to tak na czysto, bez żadnych psychozabawek.
- Czyli mamy kolejny sekret w rodzinie?
- Na to wygląda. Idziemy dalej?
Poszli... A okoliczności przyrody aż się prosiły o ich kontemplację. 
KONIEC

12 komentarzy:

  1. Nonono, nie tylko magia, ale i anomalia kwantowa! Coraz bardziej się Twoja opowieść rozrkęca :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to raczej uniwersum opowieści coraz bardziej się rozbudowuje, stąd konieczność takich odcinków, jak kilka ostatnich, gdzie raczej niewiele się dzieje i służą one bardziej do objaśnienia tego uniwersum, bez tego dalsze, te bardziej dynamiczne byłyby bardzo mało zrozumiałe, nawet dla tej mniejszościowej części Kawiarni, która naprawdę się przykłada do regularnej konsumpcji całego cyklu...

      Usuń
    2. Czasem dobrze jest conieco objaśnić.
      Czytelnik opowieści w odcinkach nie zawsze ma moce przerobowe do połączenia wszystkich wątków ot tak :)

      Usuń
  2. Wow, coraz więcej magicznych umiejętności w tej rodzinie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż, czwórka naszych czarownic wciąż się rozwija, za to Borek na razie nie ma aspiracji na maga, wystarczy mu jego anomalia kwantowa, za to ostatnie odkrycie anomalii u jego siostry nie powinno nikogo dziwić, w końcu mają oboje sporo wspólnych genów...

      Usuń
  3. Ja w sumie tylko z dwoma pytaniami. Czy możliwym jest, że teraz niektóre ,,magiczne moce'' w opowiadaniu tłumaczymy jako anomalia kwantowa, bo obecnie jesteśmy w stanie (sprzęt, wiedza itp) podciągnąć to pod fizykę kwantową i różne teorie, a potem, w miarę rozwoju technologii do pomiarów, wiedzy o świecie itd okaże się, że wszystkie magiczne moce to anomalie kwantowe. Albo nawet i nie anomalie, tylko normalne prawidła świata kwantowego, tylko do tej pory jedynie intuicyjnie ich używaliśmy, ale nie umieliśmy wyjaśnić? To coś jak nasi przodkowie bojący się zaćmienia słońca, bo nie umieli tego pojąć/ wyjaśnić.
    I drugie pytanie: czy istnieją tak mocno wyemancypowane kobiety, tak bardzo pewne siebie (co jest raczej przywilejempłci męskiej :) ) i tak dziarskie, a jednocześnie nie będące ani postrzelonymi feministkami, ani lesbijkami? Pytam, bo nawet dziewczyny poznane na politechnice nie były aż tak blisko róności płciowej (bo ,,równość'' to będzie jak łysa i gruba baba będzie tak samo pewna siebie i uważająca się za bożyszcze jak łysy i gruby pan :) ). Takie super wyemancypowane, pewne siebie, dziarskie i ogarnięte były albo lesbijkami, albo harpiami nienawidzącymi facetów i wykorzystującymi je, albo były agresywnymi feministkami obrażonymi na cały świat. A w opowiadaniu mamy normalnie kobietę idealną: dziarską i pewną siebie, ale bez żadnych wad takiego ,,charakteru'' jake widzę u żywych przedstawicieli takich dziarskich kobiet. Dlatego pytanie: czy znasz taką? Bo że ja nie znam, to niczemu nie dowodzi, może po prostu takich nie przyciągam, bo sama taka nie jestem. Ale czy naprawdę takie istnieją, tak szczerze, bez tych wad nazifeminizmu, zosisamosiowania, ,,facet mi nie potrzebny'', ,,faceci to zło'' i ,,wolę kobiety''?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. być może tak faktycznie jest, że gdy jakieś zjawisko choć trochę, częściowo potrafimy jakoś wytłumaczyć, to zaczynamy unikać słowa "magia" /czy dokładniej: "magija", a po góralsku "porobisko"/, które nic nie wyjaśnia, tylko szukamy bardziej naukowych określeń... na przykład poruszanie przedmiotów samym aktem woli (telekineza) jest dla nas niepojmowalne i niewyjaśnialne, więc dla nas to magia, ale moc bohatera opowiadania, która bynajmniej nie jest telekinezą jest dla nas bardziej strawna: facet po prostu miota impulsy antygrawitacyjne, co w niektórych przypadkach może dawać podobne efekty, jak telekineza... co prawda istnienia antygrawitacji nikt jeszcze nie odkrył, istnieje ona tylko na papierze, czysto teoretycznie, ale jej sens potrafimy zrozumieć, jest dla nas "dotykalna"... ergo wychodzi nam, że to nie jest magiczna moc... za to niedawno ujawniona moc jego siostry już w ogóle żadną magią nie jest, skoro słoń też to potrafi, a jak ona ją generuje tak detalicznie, to już nie jest takie istotne...

      Usuń
    2. 2. rozumiem, że jasne jest dla nas obojga, iż "to tylko opowiadanie", bajka, fikcja literacka, tak?... jednak postacie nie są w całości wzięte z sufitu i choć nie mają swoich konkretnych pierwowzorów w realu, to złożyły się na nie elementy ludzi faktycznie istniejących... znaczy kobiet, bo to one są tu na pierwszym planie i takie dziarskie dupeczki zdarzało, oraz dalej zdarza mi się do tej pory spotykać, tylko rzecz jasna nie tak idealnie oszlifowane, jak w opowiadaniu, lecz z pewnymi zadziorami, po prostu bardziej realne... tylko, że ja mam na to bardziej wyczulone oko od Ciebie, jako facet i do tego jeszcze facet, który gustuje w takich właśnie typiarach najchętniej...
      tak już na marginesie, to zauważ, że cała czwórka z pierwszego planu, mimo że wszystkie takie dziarskie (mniej lub bardziej), to nie są to klony mentalne, jeśli chodzi o stosunek do facetów... jedna z nich na przykład traktuje ich dość przedmiotowo, choć z drugiej strony obyć się bez nich nie potrafi...

      Usuń
    3. No i właśnie o to mi chodzi, że w realu może też kilka takich znam, ale wszystkie przychodziły z wadami w postaci ,,faceci to zło'', ,,nazifeminizm'' i tak dalej. Więc kiedy w opowiadaniu widzę takie, hym, niech będzie idealnie oszlifowane, to po prostu jest to dla mnie większe science-fiction niż magiczne moce : ) Dlatego pytamtak z czystej ciekawości. Bo jak mówię, ja nie mam ,,w zwyczaju'' przyciągać takich, więc pytam, czy inni widzieli takie na oczy. Bo to ciekawe.

      Usuń
    4. czyli z grubsza się zgadzamy, cykl o czarownicach nie rości sobie praw do bycia dokumentem naukowym, więc jak każdy produkt fabularny tworzy postacie "zbyt wyglansowane" i podczas konsumpcji trzeba brać na to poprawkę... natomiast powtórzę, że w życiu zdarzają się dziarskie kobitki, mentalnie samodzielne, za to ich stosunek do facetów bywa faktycznie różny i czasem nawet także taki, jak opisujesz... nie wszystkie jednak są leskami, feminazi, czy feministkami "oziębłymi" /taka moja nazwa tego nurtu feminizmu/, tylko są to normalne, wyluzowane /także seksualnie/ baby - "normalne" z mojego punktu widzenia rzecz jasna, bo jedyna słuszna norma nie istnieje... ale ponieważ to jest real, to każda ma też jakieś swoje zadry, czy zadziory, jedne mieszczą się w granicach dopuszczalnego błędu, inne nie za bardzo...

      Usuń
  4. Wszystko zostało wyjaśnione na spacerku Anity z Borkiem . A czy Malina wie o darze ,umiejętności Borka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malina nie wie nic, bo od kogo?... Anita i Borek nic jej nigdy nie mówili, a czy w ostatnich dniach coś Kaśka jej powiedziała, tego nie wiadomo na razie... chyba raczej nie, bo co ona jej może opowiedzieć, skoro sama nie wie do końca co to było?... wszystko się wyjaśni dopiero, gdy Anita zgodnie ze swoją zapowiedzią pogada z Kaśką...

      Usuń