Design dudniącego głucho motocykla, który wjechał na parking przed discountem wyraźnie wskazywał na nie najnowszą konstrukcję, ale nazwanie go starym gruchotem byłoby kłamstwem, gdyż oko fachowca od razu dojrzałoby, jak znakomicie jest zadbany. Gdy silnik zgasł dwóch panów stojących nieopodal przy aucie przeniosło swoją uwagę na kobiety, które przybyły tym oldskulowym wehikułem. Pierwsza wyskoczyła z kosza pojazdu i gdy zdjęła kask okazała się być platynową blondynką ubraną w sukienkę, której długość jeszcze kilka dekad wcześniej mogłaby przyprawić o zawał niejednego kołtuna. Druga z nich, odziana w idealnie dopasowane skórzane spodnie i równie obcisły tiszert po zdjęciu nakrycia głowy zaprezentowała światu długi koński ogon kruczoczarnych włosów.
- Ja pierdolę, ale fajne suki!
Takie i inne pełne podziwu uwagi wymieniali mężczyźni przy aucie lustrując kształty obu pań, stali jednak zbyt daleko, aby słyszeć ich rozmowę.
- Lalka, gdzie ty zabierasz tą skorupę?
- A co mam z nią zrobić?
- Rzuć ją do kosza, jak i ja to czynię.
- Kasiu, a jak ktoś się połakomi?
- Od kiedy ty taka lękowa jesteś?
- Nie lękowa, tylko ostrożna.
- Malinko, nie dyskutuj. Zaufaj mi. Wiem, co robię.
- W porządku. To twój sprzęt. Skoro go nie lubisz...
Malina wyraźnie nie miała ochoty na zbędne spory, wrzuciła do wózka swój kask i ruszyła w stronę hipermarketu. Kaśka szybko dołączyła do niej i już bez słowa obie szły przed siebie odprowadzane łakomymi spojrzeniami dwóch panów podziwiących ich podplecza.
Po około godzinie, czy może więcej niż godzinie, obie pojawiły się znowu wychodząc ze świątyni konsumpcjonizmu. Chyba nie zostawiły tam zbyt obfitych ofiar, gdyż każda niosła tylko po jednej siatce zakupów nie bardzo zresztą pękatej. Nagle Malina zatrzymała się chwytając Kaśkę za ramię:
- Zobacz. Chyba miałam rację.
Obie przez chwilę obserwowały mężczyznę kręcącego się przy ich wehikule. Wreszcie czarnowłosa wiedźma rzuciła lekko zirytowanym głosem:
- No, i co? Nic się nie dzieje. Zwykły oglądacz.
Jej blond towarzyszka pokręciła głową mówiąc:
- Naprawdę jesteś tego pewna?
- No, niech ci będzie. Chodźmy, ale powoli.
W tym momencie rzekomy oglądacz rozejrzał się szybko na boki, pochylił nad koszem, wyciągnął ręce w jego głąb, po czym Malina pisnęła:
- Żesz w putku majku, co się dzieje?
Niedoszły amator cudzej własności nagle się wyprostował, zrobił dwa kroki do tyłu i osunął swym jestestwem na asfalt parkingu.
- Out! Trafiony, zatopiony. Chodź, zobaczymy...
Mówiąc to Kaśka ruszyła pierwsza w stronę motocykla, a gdy już obie były przy nim pochyliła się nad leżącym człowiekiem:
- Dycha. Nic mu nie będzie. Rzucaj tą siatę do kosza, wkładaj garnek na głowę i jedziemy. Szybko, bo zaraz zaczniemy zwracać uwagę.
- Ma strasznie przerażoną minę. Jakby upiora zobaczył.
- Bo zobaczył. No, dość już tego. Lalka, do wozu!
Motocykl zadudnił basowo, czarownice odjechały, a leżący niedoszły złodziej powoli zaczynał dochodzić do siebie. Usiadł i mocno jeszcze oszołomiony rozglądał się dookoła, zaś po dłuższej chwili usłyszał nad sobą:
- Wszystko w porządku? Nic panu nie jest?
Tymczasem zaś, tak po jakiejś godzinie Malina siedziała sobie wygodnie na kanapie w mieszkaniu Kaśki, ta zaś krzątała się w kuchni. Wreszcie weszła do pokoju niosąc tacę zastawioną deską pełną sushi maki i filiżankami parującej herbaty. Lalka już miała sięgnąć do tej tacy, ale zanim to zrobiła spojrzała uważnie na przyjaciółkę.
- Czy jesteś pewna, że nic mi nie chcesz powiedzieć?
- Jedz, nie marudź.
- No weź! Co to było tam na parkingu?
- Ty mi powiedz.
- Zaklęłaś motor?
- Widzisz? Po co ja mam gadać, odpowiadać na pytania, skoro sama możesz to sobie zrobić. Jesteś wiedźma, czy nie?
- A skąd znasz zaklęcie? Od Anity?
- Nie, sama na to wpadłam. Jakieś parę dni temu. Anita chyba tego nie zna. Zawsze zamyka auto na kluczyk, jak zauważyłam. Ale spoko, wszystkie was nauczę, na najbliższym sabacie. Tylko dopracuję detale. Na razie testowałam prototyp, czy może raczej wersję beta lajt.
Malina sięgnęła po herbatę i spojrzała na Kaśkę triumfalnie.
- Ale przyznaj, że jestem lepszą wróżką?
- Niby dlaczego?
- Bo przewidziałam złodzieja. A ty nie.
- Nieprawda. To ja właśnie przewidziałam, że będziesz myśleć negatywnie. Pomyślałaś, że złodziej będzie, więc się pojawił. Tak?
Odpowiedziało jej tylko westchnienie, a z deski na tacy ubył kolejny kawałek surowego rybiego mięsa otoczony ryżem i owinięty morskim zielskiem...
Teraz zostawmy nasze wiedźmy same z ich posiłkiem i obejrzyjmy sobie, jak pomysłowe mogą być inne, choć raczej już niemagiczne antywory:
- Ja pierdolę, ale fajne suki!
Takie i inne pełne podziwu uwagi wymieniali mężczyźni przy aucie lustrując kształty obu pań, stali jednak zbyt daleko, aby słyszeć ich rozmowę.
- Lalka, gdzie ty zabierasz tą skorupę?
- A co mam z nią zrobić?
- Rzuć ją do kosza, jak i ja to czynię.
- Kasiu, a jak ktoś się połakomi?
- Od kiedy ty taka lękowa jesteś?
- Nie lękowa, tylko ostrożna.
- Malinko, nie dyskutuj. Zaufaj mi. Wiem, co robię.
- W porządku. To twój sprzęt. Skoro go nie lubisz...
Malina wyraźnie nie miała ochoty na zbędne spory, wrzuciła do wózka swój kask i ruszyła w stronę hipermarketu. Kaśka szybko dołączyła do niej i już bez słowa obie szły przed siebie odprowadzane łakomymi spojrzeniami dwóch panów podziwiących ich podplecza.
Po około godzinie, czy może więcej niż godzinie, obie pojawiły się znowu wychodząc ze świątyni konsumpcjonizmu. Chyba nie zostawiły tam zbyt obfitych ofiar, gdyż każda niosła tylko po jednej siatce zakupów nie bardzo zresztą pękatej. Nagle Malina zatrzymała się chwytając Kaśkę za ramię:
- Zobacz. Chyba miałam rację.
Obie przez chwilę obserwowały mężczyznę kręcącego się przy ich wehikule. Wreszcie czarnowłosa wiedźma rzuciła lekko zirytowanym głosem:
- No, i co? Nic się nie dzieje. Zwykły oglądacz.
Jej blond towarzyszka pokręciła głową mówiąc:
- Naprawdę jesteś tego pewna?
- No, niech ci będzie. Chodźmy, ale powoli.
W tym momencie rzekomy oglądacz rozejrzał się szybko na boki, pochylił nad koszem, wyciągnął ręce w jego głąb, po czym Malina pisnęła:
- Żesz w putku majku, co się dzieje?
Niedoszły amator cudzej własności nagle się wyprostował, zrobił dwa kroki do tyłu i osunął swym jestestwem na asfalt parkingu.
- Out! Trafiony, zatopiony. Chodź, zobaczymy...
Mówiąc to Kaśka ruszyła pierwsza w stronę motocykla, a gdy już obie były przy nim pochyliła się nad leżącym człowiekiem:
- Dycha. Nic mu nie będzie. Rzucaj tą siatę do kosza, wkładaj garnek na głowę i jedziemy. Szybko, bo zaraz zaczniemy zwracać uwagę.
- Ma strasznie przerażoną minę. Jakby upiora zobaczył.
- Bo zobaczył. No, dość już tego. Lalka, do wozu!
Motocykl zadudnił basowo, czarownice odjechały, a leżący niedoszły złodziej powoli zaczynał dochodzić do siebie. Usiadł i mocno jeszcze oszołomiony rozglądał się dookoła, zaś po dłuższej chwili usłyszał nad sobą:
- Wszystko w porządku? Nic panu nie jest?
Tymczasem zaś, tak po jakiejś godzinie Malina siedziała sobie wygodnie na kanapie w mieszkaniu Kaśki, ta zaś krzątała się w kuchni. Wreszcie weszła do pokoju niosąc tacę zastawioną deską pełną sushi maki i filiżankami parującej herbaty. Lalka już miała sięgnąć do tej tacy, ale zanim to zrobiła spojrzała uważnie na przyjaciółkę.
- Czy jesteś pewna, że nic mi nie chcesz powiedzieć?
- Jedz, nie marudź.
- No weź! Co to było tam na parkingu?
- Ty mi powiedz.
- Zaklęłaś motor?
- Widzisz? Po co ja mam gadać, odpowiadać na pytania, skoro sama możesz to sobie zrobić. Jesteś wiedźma, czy nie?
- A skąd znasz zaklęcie? Od Anity?
- Nie, sama na to wpadłam. Jakieś parę dni temu. Anita chyba tego nie zna. Zawsze zamyka auto na kluczyk, jak zauważyłam. Ale spoko, wszystkie was nauczę, na najbliższym sabacie. Tylko dopracuję detale. Na razie testowałam prototyp, czy może raczej wersję beta lajt.
Malina sięgnęła po herbatę i spojrzała na Kaśkę triumfalnie.
- Ale przyznaj, że jestem lepszą wróżką?
- Niby dlaczego?
- Bo przewidziałam złodzieja. A ty nie.
- Nieprawda. To ja właśnie przewidziałam, że będziesz myśleć negatywnie. Pomyślałaś, że złodziej będzie, więc się pojawił. Tak?
Odpowiedziało jej tylko westchnienie, a z deski na tacy ubył kolejny kawałek surowego rybiego mięsa otoczony ryżem i owinięty morskim zielskiem...
Teraz zostawmy nasze wiedźmy same z ich posiłkiem i obejrzyjmy sobie, jak pomysłowe mogą być inne, choć raczej już niemagiczne antywory: