- Tak kochanie, ja ciebie też.
Tyle akurat dotarło do Zuli, gdy weszła do domu, potem już tylko zobaczyła Zoję odkładającą telefon na stolik.
- Komu tak kochaniujesz?
- Karynka się zapowiedziała na niedzielę.
- No. Trochę jej nie było. Stęskniłam się.
- Za nią, czy za jej pierogami? Jeśli to drugie, to od razu uprzedziła, że to nie będą żadne pierogi.
- Jestem otwarta na wszystkie jej wytwory.
- A ja na razie jestem otwarta na ciebie.
- Chwila, daj się ogarnąć. Co jest z tobą?
- Bo też wróciłam godzinę temu z miasta, a na mieście co?
- Mróz?
- Trafiłaś za pierwszym podejściem.
- I co z tego?
- Ten mróz rozpalił we mnie taki wewnętrzny ogień.
- Fascynujące. Na mnie to tak nie działa, wręcz odwrotnie. Ja muszę najpierw iść pod gorący prysznic. Więc może sobie poczekaj z tym swoim otwarciem. Tylko żeby ci wewnętrzny ogień nie zgasł, bo to potrwa.
= = = = =
- No, gdzie ta nasza Karynka? Słyszałam drzwi.
- Tajemniczo utknęła w przedpokoju.
Ale zguba się nagle znalazła:
- Nie utknęłam, tylko się rozdziewałam. Duży mróz to dużo ciuchów. Ale z tym już niedługo koniec. Mam plan.
- Żaden mróz nie trwa wiecznie.
Tak odparła Zula, a Zoja dodała:
- Przynajmniej w naszej strefie geograficznej.
- Nie, to nie o to chodzi. Tylko o to.
Mówiąc to Karyna rzuciła na stolik jakąś ulotkę. Zoja wzięła ją szybko do ręki i zaczęła czytać treść:
- Tummo! Tybetański sposób na srogie mrozy. Specjalna buddyjska technika medytacji wywołująca wewnętrzny ogień. Kurs przyspieszony. Już po trzech tygodniach praktyki w naszym ośrodku całkiem zapomnisz o ciepłej odzieży. Pierwsza sesja za darmo! To wygląda bardzo interesująco. Tak Zuleczko?
- Pojęcia nie mam, nie znam się na buddyzmach.
- Tummo było praktykowane na Tybecie zanim jeszcze tam dotarł buddyzm. Tylko jest jeden pyk. Oni tam nie znali żadnych przyspieszonych metod.
Tyle akurat dotarło do Zuli, gdy weszła do domu, potem już tylko zobaczyła Zoję odkładającą telefon na stolik.
- Komu tak kochaniujesz?
- Karynka się zapowiedziała na niedzielę.
- No. Trochę jej nie było. Stęskniłam się.
- Za nią, czy za jej pierogami? Jeśli to drugie, to od razu uprzedziła, że to nie będą żadne pierogi.
- Jestem otwarta na wszystkie jej wytwory.
- A ja na razie jestem otwarta na ciebie.
- Chwila, daj się ogarnąć. Co jest z tobą?
- Bo też wróciłam godzinę temu z miasta, a na mieście co?
- Mróz?
- Trafiłaś za pierwszym podejściem.
- I co z tego?
- Ten mróz rozpalił we mnie taki wewnętrzny ogień.
- Fascynujące. Na mnie to tak nie działa, wręcz odwrotnie. Ja muszę najpierw iść pod gorący prysznic. Więc może sobie poczekaj z tym swoim otwarciem. Tylko żeby ci wewnętrzny ogień nie zgasł, bo to potrwa.
= = = = =
- No, gdzie ta nasza Karynka? Słyszałam drzwi.
- Tajemniczo utknęła w przedpokoju.
Ale zguba się nagle znalazła:
- Nie utknęłam, tylko się rozdziewałam. Duży mróz to dużo ciuchów. Ale z tym już niedługo koniec. Mam plan.
- Żaden mróz nie trwa wiecznie.
Tak odparła Zula, a Zoja dodała:
- Przynajmniej w naszej strefie geograficznej.
- Nie, to nie o to chodzi. Tylko o to.
Mówiąc to Karyna rzuciła na stolik jakąś ulotkę. Zoja wzięła ją szybko do ręki i zaczęła czytać treść:
- Tummo! Tybetański sposób na srogie mrozy. Specjalna buddyjska technika medytacji wywołująca wewnętrzny ogień. Kurs przyspieszony. Już po trzech tygodniach praktyki w naszym ośrodku całkiem zapomnisz o ciepłej odzieży. Pierwsza sesja za darmo! To wygląda bardzo interesująco. Tak Zuleczko?
- Pojęcia nie mam, nie znam się na buddyzmach.
- Tummo było praktykowane na Tybecie zanim jeszcze tam dotarł buddyzm. Tylko jest jeden pyk. Oni tam nie znali żadnych przyspieszonych metod.
- No wiesz, internetu też nie znali.
To nie była odpowiedź Zuli. Zaś Zoja:
- Jakaś ty Karynko rezolutna. To jeszcze sobie poczytaj, co tam na tej ulotce jest napisane na dole drobnym druczkiem.
Gdy Karyna pochyliła się nad kartką, Zula dodała:
- Drobnym, czy nie drobnym, ja się na to i tak nie piszę. Pójdę na ten kurs, zapłacę ile chcą, ukończę go na szóstkę, tymczasem mrozy się skończą, a ja zostanę jak ta pizda uszata z tym całym tummo. Powiedz lepiej moja piękna, co tam masz w koszyczku.
Karyna odłożyła ulotkę i wyjęła z torby sporawy pojemnik. Gdy go otworzyła, Zula szybko zajrzała do środka:
- Mówiłaś Zojce, że ma nie być pierogów? Jak nie ma, jak są?
- To nie żadne pierogi, to samosy. Pierogów nalepiłam się w grudniu, mam chwilowo dość, czas było na małą odmianę.
- Wiem, co to samosy, jadłam już kiedyś, nawet nieraz, choć nie karynkowe, tylko knajpowe. Ale to nie zmienia faktu, że to są pierogi.
- Nie. To są samosy.
Zula westchnęła, po czym odparła:
- Karynko, czy jeśli z Zenkiem...
- Zula, stop! Może ja jej wyjaśnię. Czy jeśli z Zenkiem idziecie na spacer, to trzymacie się za ręce, czy jakoś tak inaczej?
- Różnie. Najczęściej to...
- Dobrze, mniejsza z tym. Ale tak, czy owak, czy inaczej, to nadal jest to jakiś spacer. Tak? Zgadza się?
- No... Tak.
- Zojka, ale ja jej to samo chciałam powiedzieć.
- To samo, tylko inaczej? Świetnie wiem, co chciałaś powiedzieć.
Tu wtrąciła Karyna:
- Już rozumiem. Samosy to pierogi, tylko prawie inaczej. Ale ja mam lepszy pomysł. Pójdę do kuchni, odgrzeję, a wy sobie dogadacie detale.
Zoja i Zula spojrzały na nią, potem na siebie. Nie wiadomo za bardzo, która pierwsza kiwnęła głową, ale na pewno równocześnie uznały:
- Dooobra jest!
Po kilku minutach cała trójka zajadała prawie inaczej pierogi, wreszcie Zula przerwała, głośno po chamsku beknęła i oświadczyła:
- Mam haiku. Uwaga. Cicho ma być. Mówię.
- Jakaś ty Karynko rezolutna. To jeszcze sobie poczytaj, co tam na tej ulotce jest napisane na dole drobnym druczkiem.
Gdy Karyna pochyliła się nad kartką, Zula dodała:
- Drobnym, czy nie drobnym, ja się na to i tak nie piszę. Pójdę na ten kurs, zapłacę ile chcą, ukończę go na szóstkę, tymczasem mrozy się skończą, a ja zostanę jak ta pizda uszata z tym całym tummo. Powiedz lepiej moja piękna, co tam masz w koszyczku.
Karyna odłożyła ulotkę i wyjęła z torby sporawy pojemnik. Gdy go otworzyła, Zula szybko zajrzała do środka:
- Mówiłaś Zojce, że ma nie być pierogów? Jak nie ma, jak są?
- To nie żadne pierogi, to samosy. Pierogów nalepiłam się w grudniu, mam chwilowo dość, czas było na małą odmianę.
- Wiem, co to samosy, jadłam już kiedyś, nawet nieraz, choć nie karynkowe, tylko knajpowe. Ale to nie zmienia faktu, że to są pierogi.
- Nie. To są samosy.
Zula westchnęła, po czym odparła:
- Karynko, czy jeśli z Zenkiem...
- Zula, stop! Może ja jej wyjaśnię. Czy jeśli z Zenkiem idziecie na spacer, to trzymacie się za ręce, czy jakoś tak inaczej?
- Różnie. Najczęściej to...
- Dobrze, mniejsza z tym. Ale tak, czy owak, czy inaczej, to nadal jest to jakiś spacer. Tak? Zgadza się?
- No... Tak.
- Zojka, ale ja jej to samo chciałam powiedzieć.
- To samo, tylko inaczej? Świetnie wiem, co chciałaś powiedzieć.
Tu wtrąciła Karyna:
- Już rozumiem. Samosy to pierogi, tylko prawie inaczej. Ale ja mam lepszy pomysł. Pójdę do kuchni, odgrzeję, a wy sobie dogadacie detale.
Zoja i Zula spojrzały na nią, potem na siebie. Nie wiadomo za bardzo, która pierwsza kiwnęła głową, ale na pewno równocześnie uznały:
- Dooobra jest!
Po kilku minutach cała trójka zajadała prawie inaczej pierogi, wreszcie Zula przerwała, głośno po chamsku beknęła i oświadczyła:
- Mam haiku. Uwaga. Cicho ma być. Mówię.
Bez żadnych tummo
Płonie mi dynamicznie
Wewnętrzny ogień.
____________
Redakcja bloga nie ponosi żadnej odpowiedzialności za cudze iluzje, jakoby to miał być post o seksie. Za wszelkie inne również.
Płonie mi dynamicznie
Wewnętrzny ogień.
____________
Redakcja bloga nie ponosi żadnej odpowiedzialności za cudze iluzje, jakoby to miał być post o seksie. Za wszelkie inne również.
Pierogów i ciepła... Tak bardzo mi potrzeba...
OdpowiedzUsuńczego bardziej? :)
UsuńMożna to połączyć i dostać po prostu ciepłych pierogów?
Usuńna pewno lepiej dostać pieroga, niż pierogiem, chociaż czasem gusta zdarzają się różne... wyobraź sobie takie BDSM z bombardowaniem ciepłymi, a jeszcze lepiej gorącymi pierogami w ramach gry wstępnej :)
UsuńZnaczy, tak pikantne były? Farsz, doprawiony tumnem?
OdpowiedzUsuńale kombinujesz, po prostu pojadła baba i tyle :)
Usuńi beknela z przejedzenia! To wazne... nie bagatelizujmy tego faktu!
Usuń@A...
Usuńchyba prędzej z ukontentowania posiłkiem, wyraziła je bardzo elegancko chińskim zwyczajem... aczkolwiek Karyna pichci tak znakomicie, że faktycznie można przegiąć w pochłanianiu jej wytworów, zdarza się to także mistrzyniom zen, toć to przecież normalni ludzie...
Dlaczego od razu mistrzyniom? To tak jakbyśmy do nazwiska dodawali np.: mgr Karyna.
UsuńBeknęła z przejedzenia i jako oznaka, że żołądek żarło przyjął i raczej go nie zwróci. Ułożyło się.
Nie wiem czy te panie to mistrzynie, wszak w mistrzowskich akcjach, typu wsponaczki górskie bez rękawiczek, czy też zadarty , świeżo pomalowany paznokieć , ich nie eksponujesz.
Fikają ( są alboprzed fikaniem, albo po), jedzą te pierogi i się o buddyzmie mądrzą. Praktyki buddyzmu tu brak. Akcji...pokazu zenu jak to hula w sytuacjach problemowych.
beknąć to można nawet na zawołanie na pusty żołądek, to jest po prostu usuwanie powietrza (czy też gazu), które tam się dostało podczas jedzenia lub picia (szczególnie napojów gazowanych), albo wprowadzone zostało umyślnie (co nie każdy umie), a przejedzenie to stan, gdy tego żarła trafiło za dużo i wtedy prędzej tu o pawia, niż o beknięcie...
Usuńnie ma czegoś takiego, jak pokaz zen, bo zen to po prostu zwykłość, codzienność, a nie jakieś super bohaterskie akcje, a mistrzem może zostać każdy, kto nie tworzy sobie problemów z niczego zbędnym myśleniem i zachowuje równowagę między tym myśleniem i czuciem, które to ostatnie zresztą mnóstwo ludzi ma stłumione (a być może w zaniku), choć praktykując zen mają szanse je zreaktywować, czy zregenerować...
aha, coś zacytuję...
Zula: "Pojęcia nie mam, nie znam się na buddyzmach"...
jeśli to jest dla Ciebie "mądrzenie się o buddyzmie", to znaczy, że funkcjonujemy oboje w kompletnie różnych bańkach pojęciowych...
...
jak to jest z tym (błędnym) przylepieniem zen do buddyzmu wyjaśniła kiedyś Zoja w innym odcinku, ale być może sprawa wymaga szerszego wyjaśnienia, publicystycznie /pod etykietką "ględzenie"/, tak już bez wciskania tego w ramki literackie... być może kiedyś spontanicznie wpadnę na taki pomysł...
...
mgr Karyna?... niezłe, być może w którymś odcinku okaże się, że kobitka ma na to papiery, bo w sumie jak dotąd nie za wiele o niej wiadomo...
"Zula: "Pojęcia nie mam, nie znam się na buddyzmach"...
Usuńjeśli to jest dla Ciebie "mądrzenie się o buddyzmie", to znaczy, że funkcjonujemy oboje w kompletnie różnych bańkach pojęciowych..."
To jest gadanie tych, którzy z buddyzmem się zatknęli, ale potem to trzeba odręcić, że sie nie wie, choć się próbowało. Na zasadzie:" wiem, że nic nie wiem" , ale żeby do tego dojść i wewnętrznie- pokornie to przyjąć trzeba się było najpierw z materią wiedzy na dany temat trochę potrudzuć. Zatoczyć coś tam i dojść do wniosku, że choćbym nie wiem jak to nie dosięgnę wszystkiego. Tak miewają naukowcy. Tak powinni mieć wszyscy, którzy coś zgłębiają, ale... bywa kupa czeladników. Naśladująca mędrców. Wiedząca co trzeba w danym temacie powiedzieć.
To ciągłe korygowanie Karyny - tego jak się nie po buddyjsku wyraziła- przez dwie panienki to takie wchodzenie w role mentorek. Mistrzyń , jak to ty zaznaczyłeś
jakie ciągłe?... jakie korygowanie... ostatnio Karynę pochwaliły, chórem do tego... jak tak dalej (ciągle) pójdzie, to jeszcze się miejscami zamienią, a jak twierdzą różni mądrzy wujkowie, taki ma być cel nauczyciela, nie tylko zen zresztą...
UsuńNiektórzy bez kursów i pobytów u mnichów maja ten wewnętrzny ogień i już, nawet w największe mrozy nie marzną, są i tacy, co nago po górach zimą latają..
OdpowiedzUsuńjasne, niektórzy mają taką wrodzoną zdolność... chociaż wyćwiczyć też można, praktyka tummo nie jest mitem, tylko na Swaroga Ojca nie w trzy tygodnie... nawet tak rezolutne Karynki bywają porażająco naiwne...
UsuńA ty znowu drazysz temat? Znowu o tych pierogach tylko inaczej?
OdpowiedzUsuńo pierogach jest pobocznie, epizodycznie, można by rzec, że są one tylko rekwizytem... ale nawet jakby, to pierogi są jak... mniejsza z tym... po prostu nigdy się nie nudzą, przy takiej ilości odmian...
UsuńMocno eksponujesz "pirodżi". Bez "pirodżi" nie ma tych tekstów. Raz było sushi. Jadło i myślenie, czy też wtręty o wewnętrznym ogniu... to kanwa opowieści Zulowo Zojowych.
UsuńNo i z tego ma wypływać ów zen? A kiedy ząb boli, a kiedy brzuch bo miesięczna dolegliwość, a kiedy seksualne wypalenie się starszej bohaterki, albo głowa ciągle boli... co wtedy z tym zenem?
postać literacko - filmowa pułkownik Wołodyjowski ma wąsy (owsiane bodajże), czyli powieść i film są o wąsach?... zaczynasz mi robić dzień...
Usuńale w drugim akapicie nawet dobrze kombinujesz... no właśnie, gdzie jest zen, gdy jedna z bohaterek idzie pod prysznic - w dwóch odcinkach już tam poszła... akurat to przeoczyłaś, może i dobrze, bo jeszcze byś wpadła na pomysł, że te odcinki były o prysznicu, LOL...
No ciągniesz te prysznicowe akcje... tak melodramatycznie jakoś... przedłużasz. Wypłynąc te laski nie mogą.
UsuńTo jest taki nudny zen. Siedzenie, wtrynianie pirodżi, prysznicowanie się- dobrze, że panie o hygene dbają, szerzysz prawidłowy model higieniczny... to ważne. I mądrzą się o buddyzmie. Na razie to one tylko rezolutnie odpowiadają Karynie. Łapią ja za słówka, poprawiają wypowiedzi. Karyna się niewątpliwie ich sposobu wysławoania wyuczy. Już ich przeca zaskoczyła, ale to tylko gadka... słowne wyszkolenie się, przejęcie stylu... a co z życiem?
Jakby nie było to takie pindolenie o zen. A w życiu takie pindolenie to tylko piękne, ulotne, chwile ... w życiu jest akcja. Brak kasy, mrozy dokuczają i w doopsko zimno, i na kalesony nie starczyło i wpda w płucach i oddechu brak...i już gadać nie można:)
czyli wciąż się upierasz, że Zetki to buddystki...
Usuńale ja to rozumiem... większość ludzi /także zenistów/ ma wdrukowane do głowy, że zen to jakaś odmiana buddyzmu... a tymczasem zen to (między innymi) umieć sobie różne bzdury z tej głowy oddrukować...
ale i tak nie jest źle... na Wschodzie za (bluźnierczy) koncept, że zen sobie świetnie radzi bez buddyzmu można trafić do tamtejszego Oblęcina, a w najlepszym przypadku sąsiedzi przestaną takiemu mówić "dzień dobry"...
A cholera wie kim te Zetki są. Zenkami czy buddystkami a czy to ważne?
UsuńRobią w stosunku do Karyny za mentorki, że niby coś tam wiedzą lub nie wiedzą.
Czy one tam wiedźminki czy inne czarusie... huk z tym wszystkim.
Mądrzą się i ... myją pod prysznicem.
na razie jedna się myła, na temat drugiej nic nie wiadomo, aczkolwiek można tak domniemywać, toć Zula z brudaską raczej by się nie ciućkała...
Usuńchociaż... znałem pewne wyjątki od tej prawidłowości...
Nie znałam, ale słyszałam o upodobaniu Napoleona do śmierdzących partnerek. Smród jako afrodyzjak.
UsuńNie wydałabym kasy na trzytygodniowy kurs jak rozpalić w sobie wewnętrzny ogień. Teraz bym nie wydała, szkoda hajsu, może i czasu, ale.... kiedyś tam należało postawić te pierwsze kroki i czasami w jakiś kurs zainwestować. Gdzieś tam pojechać do jakiegoś klasztoru. Zaczerpnąć podstaw lub pogłębić wiedzę. Kupić jakąś książkę.
OdpowiedzUsuńPotem to próbować praktykować.
gdyby takie szybkie kursy tummo faktycznie dawały wyraźne efekty, to przemysł odzieżowy mógłby podnieść naprawdę wielki wrzask, LOL...
UsuńNie dają z pewnością spektakularnych efektów, ale mogą popchnąć Laika w pewna strefę myślenia i praktykowania.
Usuńi tak, i nie...
Usuńtak, bo laik poznaje nowy termin, zaczyna drążyć temat i kto wie, może się w jakąś rozwojową sferę wkręcić z pożytkiem dla siebie...
nie, bo gdy laik wywali hajc i przekona się, że tylko wywalił, to od tej pory będzie takich różnych sfer unikać i może stracić coś sensownego...
tiaa... są laicy i są laicy :)
Nie wiem dlaczego , ale łazi mi to po głowie przy tym akurat temacie.
UsuńPamiętam scenę z " Różyczki" w wykonaniu Boczarskiej i Serweryna, kojarzy mi się jakoś z danym tematem, dla mnie to temat "mentor".
Oni sobie siedzą, robi się tak ciepło- blisko. Ona jest przymuszona przez kochanka komucha owinąć sobie tego profesorka ( Serweryn) wokół małego palca. On ( Seweryn) otwiera dobrej marki wino, chce z nią jakoś tak "wykwintnie" pobyć. Ona nie zna się na markach, smaku wina... on to zauważa i próbuje jej ponóc. Daje najfajniejszą lekcję jaką w życiu widziałam, taką dla niej, bez słownych wygibasów i pindolenia, łapania za słówka bo kocha swojego ucznia. Ma ku niej pozytywne uczucia.
To jest mentor i mistrz, albo też esencja mistrzostwa i mentorstwa.
jakoś niedawno widziałem "Różyczkę", niezłe, czekam teraz, aż w necie będzie (za darmo) dwójka, sequel...
Usuńa mistrzowie /nauczyciele, mentorzy, jak zwał, tak zwał/ bywają różni, jedni brutalni, drudzy czuli, próbuję Zulę skonstruować jako tą pierwszą, a Zoję jako tą drugą, choć w tym odcinku akurat tego za bardzo nie widać, fakt, ale on w ogóle wyszedł mi jakby trochę dziwny...
Nie, to nie chodzi wcale o to aby uczniowi ciumkać, siumkać i niuniunkać... można być ostrzejszym czemu nie, ale trzeba go PRZEDE WSZYSTKIM lubić. Lubienie swoich uczniów, czeladników, Kursentwicklung... zrozumienie, że nie wszystko muszą wiedzieć i nue wszystko musi im od razu wychodzić to podstawa dobrego mentorstwa.
UsuńZulki i Zojki- jedna z nich to ostrzejszy i mniej cierpliwy tatuś, druga to czuła mamusia a Karynka to dziecko. Prawie że idealna rodzina nam z tego wyszła.
Mi chodzi o taką postawę u obu pań nauczycielek jaką właśnie miał ów profesor w Różyczce czy chociażby Iron Man do Nabuli w "Avengers koniec gry". Nabula była nudna, perfekcjonistka jak jakiś robot, a Iron Man czas z nią spędzany próbował jakoś uczłowieczyć.
Misło być kursantów *
Usuńlubić to raczej obie ją lubią, tylko inaczej to okazują, jakby nie było, to dzięki tej "złej" Zulce Karyna trafiła na Zenka i jakoś na niego nie narzeka...
UsuńTa p.... uszta mnie zaintrygowała:):):) A medytacja raczej nie. Mam wrażenie, że faktycznie, nim kurs minie, to miną i mrozy, a czy będa w przyszłą zimę???? A czy ja dożyję?????
OdpowiedzUsuńsamo "uszata" jest moim autorskim pomysłem, ale cała ta wypowiedź oryginalna nie jest, tylko strawestowana...
Usuń:):):):) Widzę to:):):):)
UsuńZ tego złego to już wolę kurs pojędrniania pośladków, przynajmniej efekt będzie widoczny...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
ciekawe, czy po takim pojędrnianiu będą bardziej marznąć, ale tak na moją znajomość anatomii i fizjologii to chyba raczej mniej...
Usuńserdeczności :)
Naciągaczy jest sporo i to w każdej dziedzinie , więc trzeba uważać . A jeśli ktoś chciałby takiej medytacji spróbować to daje tu fajny filmik . ;-)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=U_Xj8AMN0QU
demonstrację zdolności człowieka, który miał tummo opanowane widziałem kiedyś na własne oczy i raczej mowy nie było o jakichś sztuczkach, czy zbiorowej hipnozie... ale przez trzy tygodnie to on na pewno do tego nie doszedł :)
UsuńJa dziś tylko wpadłam z pozdrowieniami na koniec bardzo intensywnego tygodnia, nie jestem w stanie się skupić na dłuższym czytaniu, nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu dla Was :)
miłego :)
UsuńNo pewnie nie zajmie to tak mało czasu jak ulotka oferuje, ale może nauczą podstaw, które można wziąć ze sobą i szlifować dalej w domu/ z netem/ intuicją. Mrozy będą i za rok.
OdpowiedzUsuńZ tymi pierogami to ciekawe, że wiele kultur wpadło na robienie alkoholu- każdy z czego innego, i każdy wpadł na robienie naleśników czy pierogów- też każdy z czego innego, ale koncept ten sam. W Australii wiele ludzi myśli, że istnieje tylko USA, Wielka Brytania i Azja, więc jak przyniosłam do pracy na obiad swoje pierogi to było zdziwienie, że Polacy też mają pierogi, przecież pierogi są tylko z Azji, tylko!
A co do wewnętrznego ognia, to w liceum miałam przez rok takie dziwne coś, że miałam nieustającą gorączkę. Przez pierwsze dwa miesiące miałam zawsze pomiędzy 37 a 38 i to się cały czas wahało. Na kolejne 6 miesięcy ustabilizowało się na 37,3. W tamtą zimę to ja prawie w kurtce nie chodziłam, bo było mi ciepło. Lekarze nie odkryli przyczyny nieustającej gorączki, ja nic specjalnego nie robiłam, nie ćwiczyłam, nie jadłam, nie zmieniałam, więc też nie wiem skąd gorączka. Nie wiem też dokąd sobie poszła. Teraz czasami za nią tęsknię, gdy mi zimno, ale zdaje się, że taka podwyższona temperatura skraca trochę życie, bo się procesy przyspieszają i się szybciej zużywamy.
rozumiem, do tekstu ulotki trzeba podejść z dystansem, jak do każdej reklamy, np. "kup majtki ACME Co., a wszyscy faceci zaczną marzyć, żeby ci je zdjąć" :)
Usuńżeby nie było, to ja tu wcale nie żartuję z tummo, bo sam kiedyś widziałem pokaz, jak to działa i w tym nie było żadnych tricków...
...
to mnie kiedyś wmawiano, że pierogi to tylko w Polsce, Ukrainie i Rosji, taka specjalność słowiańskiej kuchni... zwłaszcza w Rosji jest ich najwięcej odmian, ale co się dziwić, to jest duży kraj...
...
naturalna medycyna Dalekiego Wschodu wspomina o "grzejniku potrójnym (triple heater)", jednym z kluczowych organów ciała, chociaż nie realnym, tylko jest to raczej taki skrót myślowy, po zachodniemu można by rzec: układ równowagi termicznej, ale bez jakiegoś wyraźnego centrum zarządzania... może to byłby niezły trop do rozwiązania Twojej zagadki...
Buddyści mają jakieś dziwne metody ogrzewania. Katolicy nie potrzebują żadnych kursów, wystarczy pojechać do Torunia i wziąć udział w tańcu religijnym z ojcem dyrektorem.
OdpowiedzUsuńile cołasek taki termodance kosztuje za jedną sesję i czy pierwsza też free? :)
UsuńZnajoma informowała, że przed pandemią za taniec w pierwszym rzędzie z ojcem Rydzykiem, z wyjątkiem zaproszonych polityków PiS, co łaska wynosiło minimum 10.000 zł. Ale mówiła, że to niezapomniane przeżycie i absolutnie warto.
Usuń