Któregoś dnia, gdzieś na mieście Zoja i Zula spotkały koleżankę, Iśka zresztą jej na imię. Jak to nieraz sobie przy takich spotkaniach bywa, poszły razem poblablać, poiskać się nawzajem do jakiejś kafejki. Niczym pawiany, różnica jest tylko taka, że te pierwsze iskają się rękami, zaś nagie małpy słowami. Nic specjalnego się nie działo, ale w pewnym momencie Iśka zapytała:
- Słuchajcie laleczki, jak to z wami jest?
Obie laleczki spojrzały na nią, potem nawzajem na siebie, potem znowu na nią, a ich oczy zamieniły się w znaki zapytania. Tedy Iśka zaczęła wyjaśniać swoje pytanie, widać uznała, że wymaga ono tego wyjaśnienia:
- No, bo to jest tak, że ile razy ktoś którąś zapyta o samopoczucie, to każda zawsze odpowiada, że jest w porządku. Czy nigdy żadna nie ma złych dni?
Zoja uśmiechnęła się jak zwykle czarująco i odparła:
- Ja takie miewam na pewno, Zulka raczej też, ale gdy któraś z nas ma zły dzień, to wszystko jest w porządku, a gdy ma dobry, to również wszystko jest jak najbardziej w porządku.
Tym razem to oczy Iśki dokonały podobnej transformacji, przy okazji zaś ich posiadaczka zwróciła je na Zulę. Ta zaś dodała:
- Ja tak przeważnie, czy wręcz zawsze odpowiadam, bo taka jest konwencja. Prawie wszyscy tak odpowiadają, a jak wszyscy, to wszyscy, więc babcia też.
- Nigdy cię nie postrzegałam jako niewolnicę konwencji. Stadny konformizm to chyba ostatnia rzecz, o którą bym cię podejrzewała.
- Niektóre konwencje są fajne. Ta jest fajna, bo praktyczna.
- Jak to?
- Wyobraźmy sobie, że mam słaby, czy wręcz parszywy dzień. Ktoś zadaje pytanie jak się czuję, a ja odpowiadam, że parszywie, po czym się zaczyna krzyżowy ogień pytań, na który wcale mi się nie chce odpowiadać. Po czym robi się jeszcze bardziej parszywie. Czyż nie jest tak? Nigdy tak nie miałaś, gdy chciałaś być zbyt szczera?
- No... W rzeczy samej...
Wątek spuentowała Zoja:
- A tak w ogóle, to chyba są dużo lepsze pomysły na spędzanie czasu, niż myślenie o tym, czy masz dobry dzień, czy nie? Jeśli myślisz, że masz dobry dzień, to masz dobry, jeśli myślisz, że masz parszywy, to masz parszywy. Możesz sobie wybrać, tylko po co sobie tworzyć taki problem?
Po tych słowach twarz Iśki wyraźnie nadawała niewerbalny komunikat:
- Zawiesiłam się.
- Słuchajcie laleczki, jak to z wami jest?
Obie laleczki spojrzały na nią, potem nawzajem na siebie, potem znowu na nią, a ich oczy zamieniły się w znaki zapytania. Tedy Iśka zaczęła wyjaśniać swoje pytanie, widać uznała, że wymaga ono tego wyjaśnienia:
- No, bo to jest tak, że ile razy ktoś którąś zapyta o samopoczucie, to każda zawsze odpowiada, że jest w porządku. Czy nigdy żadna nie ma złych dni?
Zoja uśmiechnęła się jak zwykle czarująco i odparła:
- Ja takie miewam na pewno, Zulka raczej też, ale gdy któraś z nas ma zły dzień, to wszystko jest w porządku, a gdy ma dobry, to również wszystko jest jak najbardziej w porządku.
Tym razem to oczy Iśki dokonały podobnej transformacji, przy okazji zaś ich posiadaczka zwróciła je na Zulę. Ta zaś dodała:
- Ja tak przeważnie, czy wręcz zawsze odpowiadam, bo taka jest konwencja. Prawie wszyscy tak odpowiadają, a jak wszyscy, to wszyscy, więc babcia też.
- Nigdy cię nie postrzegałam jako niewolnicę konwencji. Stadny konformizm to chyba ostatnia rzecz, o którą bym cię podejrzewała.
- Niektóre konwencje są fajne. Ta jest fajna, bo praktyczna.
- Jak to?
- Wyobraźmy sobie, że mam słaby, czy wręcz parszywy dzień. Ktoś zadaje pytanie jak się czuję, a ja odpowiadam, że parszywie, po czym się zaczyna krzyżowy ogień pytań, na który wcale mi się nie chce odpowiadać. Po czym robi się jeszcze bardziej parszywie. Czyż nie jest tak? Nigdy tak nie miałaś, gdy chciałaś być zbyt szczera?
- No... W rzeczy samej...
Wątek spuentowała Zoja:
- A tak w ogóle, to chyba są dużo lepsze pomysły na spędzanie czasu, niż myślenie o tym, czy masz dobry dzień, czy nie? Jeśli myślisz, że masz dobry dzień, to masz dobry, jeśli myślisz, że masz parszywy, to masz parszywy. Możesz sobie wybrać, tylko po co sobie tworzyć taki problem?
Po tych słowach twarz Iśki wyraźnie nadawała niewerbalny komunikat:
- Zawiesiłam się.
Widocznie Iśka miała gorszy dzień i nie przyswoiła wywodu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, po co komunikować, ze ma sie parszywy dzień, narzekaczy wszyscy unikają, a poza tym, jeśli naprawdę mamy kiepski dzień, to i bez ochoty na spotkania, a jeśli już, to bliska osoba pozna to bez pytania...
czy wszyscy unikają narzekaczy?... polemizowałbym z tym "wszyscy"... narzekacze to stworzenia stadne i gdy spotkają się takie dwa typy, to dość szybko tworzy się z tego spora gromadka, za sprawą pewnych wibracji, czy feromonów mentalnych, które przyciągają z całej okolicy wszystkie osobniki tego gatunku...
UsuńA tak, bywają i takie kółka zainteresowań, ale problem w tym, że kazdy z narzekających chce głównie swoje żale wylewać, a nie słuchać cudzych...
UsuńFajne ciasteczko.
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia Zuli są i moimi. To, jak jest ze mną naprawdę, to temat dla nielicznych Przyjaciół i...na blog :)
Brakuję mi Karyny. Zawsze wnosiła coś dobrego. Pierogi na przykład ;)
nie samymi pierogami człowiek żyje... poza tym Karyna nie może spędzać każdej wolnej chwili z przyjaciółkami, ma przecież jeszcze swojego Zenka, jemu też się coś dobrego należy, a on ma dla niej również coś dobrego, czego Zetki raczej wnieść jej nie mogą :)
UsuńNo, właśnie! Zenka też bym chętnie poczytała :D
OdpowiedzUsuńkolejne odcinki cyklu powstają spontanicznie, więc realnego pojawienia się postaci Zenka na scenie nie można ani obiecać, ani wykluczyć :)
UsuńU mnie to wygląda mniej więcej tak.
OdpowiedzUsuńSpotykam koleżankę ,równolatkę
Zadaje ona to stałe pytanie-jak się czujesz?
Ja bym nawet mogła odpowiedzieć, że dobrze.
Nie zdążę bo koleżanka zaczyna wymieniać wszystkie swoje dolegliwości.
Nieraz nawet o męża i dzieci zahaczy.
bo tej koleżanki wcale nie interesuje Twoje samopoczucie, tylko klepie pustą rytualną formułkę...
Usuńza to ciekawsze jest, czy ją interesuje, czy Ciebie interesuje jej samopoczucie?... mnie, na Twoim miejscu, po iluś takich spotkaniach z pewnością przestałoby interesować :)
Czy mnie interesuje?
UsuńJa już mniej więcej wiem co ona powie, przez grzeczność trzeba wysłuchać.
Ale jakby ona powiedziała "że jest w porządku" u niej.
To by mnie zaciekawiło. Byłaby to pewnego rodzaju nowość
może wpadnij jej w słowo i zacznij za nią opowiadać jej własną historię, którą znasz już na pamięć i na wyrywki, może być ciekawa reakcja w stylu: "a skąd ty to wszystko wiesz?" :)
UsuńKoleżanka Rodzicieli ma sąsiadkę ,która całe życie narzeka na męża.
UsuńI właśnie pewnego razu koleżanka zanim się sąsiadka odezwała, coś tam na tego męża powiedziała.
Sąsiadka się wściekła i powiedziała coś w stylu, że "to jej mąż i ona nie pozwoli, żeby ktoś go obgadywał". Chociaż sama robi to systematycznie.
Trzeba pamiętać jak ktoś ci opowiada swoją historię i przy okazji narzeka, trzeba tylko wysłuchać.
Bo człowiek ma potrzebę nieraz wyrzucenia z siebie jakiś zleżałych problemów.
Musi się wygadać.
I jest jeszcze chyba tak ,że jak spotka człowieka ,który narzeka to jest tam jednak milo
Że nie tylko my mamy takie przechlapane życie.
jest w tym pewna logika: "skoro to mój mąż, to wszystkie prawa doń należą do mnie, także do narzekania na niego"...
Usuńto prawda, że wygadanie się ma pewien plus terapeutyczny, tylko gdy ktoś po raz tysięczny gada to samo, to pojawiają się wątpliwości, czy w tym przypadku ta terapia działa?...
Życie bywa monotonne
Usuńto i narzekania nie mogą być urozmaicone.
tu zapolemizuję... nawet najbardziej monotonne życie może być obnarzekane na wiele różnorodnych sposobów :)
UsuńPo prawdzie
UsuńMasz rację 🤔
Akurat w Polsce lubią sobie tworzyć problemy . Można było się o tym przekonać czytając o autobusie 666 który musiał zniknąć , bo przeszkadzał nawiedzonym katolikom . To tworzenie sobie problemów jest spowodowane tym aby nie rozwiązywać problemów rzeczywiście istniejących , które należałoby rozwiązać aby iść do przodu , rozwijać się a tak to siedzi się w bezpiecznym tym samym grajdołku .
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony też można przesadzić w drugą stronę . Jest jakiś problem do rozwiązania to taki pseudo tenisista tego problemu nie rozwiązuje , ponieważ uważa ,że nie ma problemu , więc to trzeba jakoś racjonalnie wypośrodkować , bo np. ktoś pluję nam w twarz a my twierdzimy ,że deszcz zaczął padać . ;-)
katolicyzm to ideologia służąca do nakręcania i wspierania heroicznej walki z problemami, które sama tworzy...
UsuńNa pytanie o to, jak leci albo co słychać, zawsze odpowiadam: "Niekończące się pasmo sukcesów". I niech zazdroszczą albo mają zagwozdkę.
OdpowiedzUsuńryzykowne, bo zazdrość to ginący gatunek, sukcesywnie wypiera ją zawiść - gatunek inwazyjny, wrogi cudzym sukcesom, nawet gdy są zmyślone dla hecy...
UsuńZmyślonym sukcesom trudno zaszkodzić :-)
Usuńale osobie już można... "jeny, jak on ma dobrze! /choć wcale nie ma/'... po czym zawistnik wali go w dziób, albo robi jakieś inne kuku...
UsuńNigdy nie uwierzę, że Zula i Zoja to kobiety. One w ogóle się jak kobiety nie zachowują- mową i poglądami na świat. Myślą raczej jak typowi faceci ,,po co mam strzępić ryja na omawianiu swoich problemów? Zjem, pooram, pośpię i mam nadzieję, że do rana mi pzrejdzie''. A potem niektórym nie przechodzi, nawarstwia się i postanawiają się wylogować z życia na stałe. Kobiety na szczęście lubią swoje problemy omawiać, co wcale nie sprawia, jak to panowie myślą, że jest im jeszcze gorzej i że wtedy to już w ogóle pogrążą się w czarnej rozpaczy, rozpamiętując każdy zły element ich dnia. Wręcz przeciwnie, takie obgadanie problemu często nas od niego uwalnia, bo go ,,przerobiliśmy'', albo się z nim oswoiliśmy i jest nam lepiej.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, to w połowie tej historyjki myślałam, że ZUla/ Zoja powie raczej coś w stylu ,,w świecie, który narzuca nam bycie szczęśliwym w każdej sekundzie naszego życia, bo jak nie to zarażamy innych swoimi złymi ,,vibes'', uważam, że w porządku jest mieć zły dzień, bo jesteśmy ludźmi, bo takie jest życie i mamy prawo do odczuwania negatywnych emocji tak samo jak mamy prawo do odczuwania pozytywnych''. Ale niestety nie powiedziały tego tylko przeszły do tego, że można to sobie wybrać. Gdyby tak łatwo było sobie wybrać, to nikt z nas nie znałby ludzi nieszczęśliwych, a tych niestety jest strasznie dużo. Bo nawet jeśli ich świadomy umysł wybiera sobie, żeby być szczęśliwym, to ich podświadomy umysł wybiera nieszczęście i wtedy nasza walka z tym podświadomym umysłem jest już na starcie przegrana.
zapewniam Cię, że takie kobiety /czyli zakręcone w taki, czy inny sposób/ istnieją, aczkolwiek stanowią znaczną mniejszość, więc nie są to typowe kobiety /czyli idiotki/, tak więc rozumiem Twój brak wiary w ich istnienie...
Usuńa ponieważ idiotki są nudne, to nadają się tylko "na raz", w takim czy innym sensie, a na pewno nie na bohaterki opowiadań, tylko co najwyżej kawałów o przysłowiowych blondynkach, które się zapomina szybciej, zanim się takie kawały dosłucha/doczyta do końca...
...
za to ciekawe jest, skąd się to wszystko wzięło?... otóż typowa kobieta jest produktem kulturowym patriarchalnego społeczeństwa, w którym typowy, należący do grupy większościowej mężczyzna to... no, kto to jest?....
brawojasiu, typowy mężczyzna to po prostu idiota, LOL...
...
natomiast z tym wyborem, to całe mnóstwo ludzi wybiera właśnie bycie nieszczęśliwym, jest to skutek pewnego defektu, którego doznał ten gatunek na jakimś odcinku na osi czasu swojego rozwoju...
Może za późno odpowiadam, ale cóż, życie się działo i jakoś tak obudziłam się za późno.
UsuńRozumiem, że takie kobiety też istanieją, ale problem jest taki, że Zoja i Zula mają ,,za dużo'' cech, które w kobietach nie występują. Znam sporo kobiet, które przejawiają zulowo-zojowe cechy charakteru, ale nigdy nie mają wszystkich tych cech na raz, bo taka osoba nazywa się już ,,mężczyzna'', no ok, czasami ,,lesbijka'', co by do Zoi i Zuli pasowało : ) Dla mnie takie kobiety wcale nie są ,,super'', są trochę męczące, mają dziwne jak dla mnie pojedejście do życia, ale cóż, pewnie są z tym szczęśliwsze niż ja, więc nie ma co sie czepiać. Ani lepsze, ani gorsze, po prostu męczyłaby mnie czasami ich obecność, bo byśmy się nie do końca rozumiały. Mają dla mnie za dużo frywolności. Tacy ludzie trochę mnie przerażają.
A z tym wyborem- myślę, że wielu ludzi chciąłoby wybrać bycie szczęswliwym, ale przeszkadzają im w tym reguły społeczne, albo te w pracy, albo te w rodzinie. A że niestety największym defektem człowieka nie jest myślenie, a jego ,,chęć przynależenia do stada'', to niestety wielu z nas ze szczęścia rezygnuje, by ,,należeć do stada''. Bo w pojedynkę sobie nie poradzimy, chyba że mamy idealne zdrowie i mnóstwo pieniędzy. Wtedy jesteśmy bardziej wolni od tych konwenansów społecznych. Ale nie każdy może sobie na to pozwolić hihi.
wydaje mi się, że przeważająca większość postaci literackich i filmowych jest przerysowana w taki, czy inny sposób, ale chyba świetnie to wiesz...
Usuńa dziwne podejście do życia ma chyba każdy, kto nie ma takiego podejścia do życia, jak nasze... ale to chyba też wiesz? :)
natomiast ostatni akapit Twojej wypowiedzi to jest grubsza filozofia, która w największym uproszczeniu polega na konflikcie między indywidualizmem i kolektywizmem... a jednym z elementów szczęścia jest umiejętność odnalezienia się mentalnie w tym konflikcie, tak to można ująć, też rzecz jasna w największym uproszczeniu...
no rencami i nogami się podpisuje pod tym tłumaczeniem. Serio. Ja się tylko wywnętrzam na blogu, w życiu zawsze mówię, że jest cudownie. dobrze, stabilnie ...
OdpowiedzUsuńoraz są kobiety i baby, widocznie Zoja i Zula to kobiety ;-)
tak na dobrą sprawę, to odpowiedź na pytanie o samopoczucie jest kompletnie bez znaczenia, może brzmieć randomowo, na przykład "słoń i naleśnik", bo tak, czy owak, jakby ta zapytana osoba się nie czuła, to zawsze jakoś się czuje, chyba że nieboszczy(cz)k(a), LOL...
UsuńSedno pytania "jak się czujesz" jest zależne od bliskości. Jeśli ktoś bliski pyta, to najczęściej chce wiedzieć. Gdy ktoś niebliski pyta, to często brzmi to jak początek domorosłej sesji coachingowej, albo początek wykładu o sobie...
OdpowiedzUsuńdochodzi jeszcze trzeci wariant: rytualna formułka inicjująca small talks, aczkolwiek wtedy raczej stosujemy "jak się masz?", "co tam u ciebie?", etc, niby to samo, ale nie oddaje tego stopnia bliskości...
UsuńMyślę, że sens pytania "jak się czujesz?" odzwierciedla środowisko i stosunki w nim panujące. Np. Angole (gł. Yankesi) mają standardową odpowiedź "fajnie!". Nie wiem, czy gdziekolwiek poza Polską w odpowiedzi usłyszymy same jęki jak to nam źle i niedobrze?
OdpowiedzUsuńwe Francji to było proste:
Usuń- ca va?
- ca va
i nura do namiotu, pani pierwsza, a jak miała na imię?...
pojęcia nie mam, bo prawdziwy chłop głupich pytań nie zadaje, LOL...
No wlasnie... prawdziwy chlop nie bawi sie w pytanie o uczucia:)
Usuńbo "pyta" to brzydkie słowo, LOL...
Usuńpamiętam to chociaż minęło 20 lat. jadę sobie tramwajem do centrum i spotykam kolege. on sie pyta "co tam". ja mowie "*ujowo". a ten się zasmiał i mowi "cholera wszyscy mowia ze w porzadku albo dobrze."
OdpowiedzUsuńpodobno teraz na pytanie "co tam?" odpowiada się "nic" :)
UsuńZawsze mialam obiekcje kiedy szlo o pisaniu o plci przeciwnej lub wcielaniu sie w bohatera meskiego kiedy bylo sie kobieta, albo kobiecgo kiedy bylo sie mezczyzna. To zawsze beda albo babo chlopy ( w przypadku meskiej proby spojrzenia kobiecymi oczami) albo zniewiesciali fircykowie ( w przypadku kobiety wcielajacej sie w swiat mezczyzny). pamietam recenzje kolegi o ksiazce Gretkowskiej, kiedy pokazywala mezczyzne jako glownego bohatera : " Wszystko gra, tylko to chyba jakis homo, nie hetero?"
OdpowiedzUsuń"A tak w ogóle, to chyba są dużo lepsze pomysły na spędzanie czasu, niż myślenie o tym, czy masz dobry dzień, czy nie?"
Kobieta jest zbudowana z emocji i bedzie sie zastanawiala nad wlasnym samopoczuciem emocjonalnym zwiazanym chociazby z tym czy ma dobry dzien, czy nie... probuje rozkminic wlasny stan emocjonalny, choc moze nie umie tego nazwac. Kiedy dziw babki gadaja przez telefon to one czesto zaczynaja od pytania "jak sie czujesz?", a nie od razu przechodza do rzeczy , czyli interesu... najpierw musza sie wprowadzic w pewien nastroj- pomiziac slowkami:))
Kiedy dwie babki... mialo byc*
Usuńbohaterki cyklu nie są hetero, tak zostały zaprojektowane, ale nie w każdym odcinku jest to podkreślane, więc Kawiarnia, której większość czyta niechlujnie, po łebkach, ma deficyty informacyjne i potem ma pretensje do autora, zamiast do siebie...
Usuńemocje emocjami, ale jest pewna różnica między ich przeżywaniem, a myśleniem (czyli gadaniem) o nich, a najlepszy gag jest wtedy, gdy taka dupencja mówi: "ale ja przecież nic nie mówię", LOL...
"dziw babki" zabrzmiało świetnie, tak po słowiańsku, niczym "dziwożony" :)
UsuńA mnie sie to wszystko kojarzy z dowcipami o babie u lekarza... tam pada pytanie i odpowiedz. Ulubiona scenka to:
OdpowiedzUsuń"Przychodzi baba do lekarza.
- Jak sie pani czuje?
- Panie doktorze, bardzo boli mnie brzuch!
- A co pani zjadła?
- Puszkę śledzi.
- Były nieświeże?
- Nie wiem, nie otwierałam..."
przychodzą śledzie w puszce do lekarza:
Usuń- baba nas zjadła...
Przychodzi puszka do lekarza
Usuń- baba chce mnie zjeść! Może mi Pan zrobić cesarkę?
A jak ta puszka z Japonii? Samoobslugowa?
Usuńji-push-ka...
Usuńto już chyba suchar, ale odgrzejmy:
przychodzi chłop do domu:
- babo, daj coś zjeść...
- może otworzę ci puszkę?...
- cipuszkę później, teraz chcę jeść...
Zacytuje (prawie) Nitagera: "Może on należy do osób, które, jak mają gorszy dzień, to muszą się wygadać?"
UsuńMoże ona należy do osób, które, jak mają gorszy dzień, to muszą się wygadać?
OdpowiedzUsuńona, czyli kto?... Iśka?...
Usuńniewykluczone...
Takie to nie polskie sobie nie ponarzekać, główny temat rozmów ucieka ;p. No i po co zadawać w takim razie to pytanie skoro wszyscy kłamią, że jest dobrze. Już nie mówiąc o tym, że czasem trzeba z siebie wyrzucić coś niecoś, żeby zrobić miejsce na lepsze samopoczucie :)
OdpowiedzUsuńczy na pewno w Zojowym i w Zulowym "w porządku" chodziło o to samo? :)
UsuńJedna w ogóle stwierdziła, że nie ma sensu określać i zawracać sobie tym głowy. Druga odpowiada tak dla świętego spokoju.
UsuńOdwrotnie miało być chyba ;p.
Więc obie raczej nie czują potrzeby polskiego narzekanka. Ale czy zadawanie pytania o samopoczucie ma sens w takim przypadku?
Butch:
Usuń- You okay?
Marcellus:
- No man, I'm pretty fuckin' far from okay.
/"Pulp Fiction" - cytat ze ścieżki dialogowej/...
no cóż, bywają takie sytuacje, gdy odpowiedź "w porządku" nie jest do nich adekwatna, ale czy pytanie o samopoczucie jest wtedy adekwatne do tych sytuacji? LOL...
Lepiej już nad tym nie myślę xD
UsuńA najgorzej jest w te parszywe dni wypuścić w świat informację, że jest akurat parszywie. Z pewnością zła energia do ciebie wróci, bo każdy poczuwa się do obowiązku przy kolejnym spotkaniu lub spotkaniach wypytywać o te złe rzeczy, przypominając ci o nich.
OdpowiedzUsuńA to szkodzi najbardziej tobie, bo osobnik z boku nawet uważa, że jest miły, bo pyta, co i jak, jakby to była troska, a nie zwykła ciekawość. :)