17 czerwca 2023

CIASTECZKA /wielowiekowe nieporozumienie/ part 2/2

Najpierw rozwiązanie zagadki, która łatwa nie była, gdyż wymaga pewnej wiedzy, która de facto nie musi być konieczna, więc nie wszyscy muszą ją mieć. Otóż pytania Zoji stanowią częstą, rytualną formułę powitalną agentek towarzyskich. Na ile to było zamierzone, na ile przypadkowe, tego to już nie wiadomo. Ale Zula to jakoś skojarzyła, potem zaś dotarło do Karyny.
...
Gdy Zula postawiła już tacę na stoliku, nagle podeszła do okna wypatrując czegoś uważnie, co skłoniło Zoję do zapytania:
- Co jest?
- Ci naprzeciwko. Bawią się w świnkę i pastuszkę.
- No weź. Ingerujesz w ich prywatność. To nieładnie tak.
- Jak ktoś chodzi z gołą dupą po ulicy, to nie może strzelać fochów, gdy się ktoś na nią patrzy. A oni otworzyli okno.
- Ale ty nie patrzysz na tą dupę, ty do niej zaglądasz.
Kosma upił co nieco ze swojej szklanki i odstawił na stolik, ale nie było to bezgłośne, więc zwróciło uwagę Zoji, która spojrzawszy na gościa również odstawiła swój kubek, po czym oznajmiła:
- No, ale wróćmy do naszych świnek.
Karyna zachichotała, zaś Kosma wcale nie zachichotał zamieniając się za to w uważny słuch, przy okazji studiując sutki Zoji odznaczające się pod bluzką. Ta zaś zakontynuowała:
- Cała świnka... Co jak gadam? Cały pastuszek...
Karyna tym razem rozhahała się na całego, ale Zoja nie:
- Cały błąd opiera się na logice języka. Bo fraza buddyzm zen sugeruje, że zen to jakaś doktrynalna odmiana buddyzmu. Tymczasem wcale tak nie jest. Samo słowo buddyzm jest homonimem. Może oznaczać filozofię, religię, światopogląd, czy nawet jakąś ideologię, ale zen nie jest niczym takim. Zen to tylko narzędzie, które było przez wieki używane dziwnym trafem akurat przez niektórych buddystów. Obecnie zen świetnie sobie już radzi bez buddyzmu, cokolwiek by przez ten buddyzm rozumieć.
Kosma przerwał jej w tym momencie:
- Narzędzie do czego?
- Do niczego.
To powiedziała Zula, która mimo tego wtrętu nadal obserwowała toczącą się za oknem grę w świnkę i pastuszkę. Kosma odwrócił do niej głowę:
- Jak to?
Tym razem odpowiedziała Zoja:
- Nie zwracaj na nią uwagi. Ona ma taki styl nauczania zen. Ale nie masz co jej pytać o ten styl. Ona nikomu tego nie mówi. Na tym polega ten styl.
- A jaki jest twój styl?
- Ja sobie lubię stylowo poględzić.
- Czekaj, chwila. To ja jestem teraz nauczany zen?
- Wszyscy są nauczani, każda bieżąca chwila nas go naucza. Ale to już jest filozofowanie, a tak ględzić akurat nie lubię.
- Zaraz, ale gdy wrzucę na gugle filozofia zen to mi wyskoczy mnóstwo odnośników. Gdy kliknę zasady zen, to też mi wyskoczy. To jak to jest?
- To nie jest ani filozofia, ani zasady zen, tylko co najwyżej wynik myślenia różnych ludzi, którzy...
- Którzy praktykują zen?
- Niekoniecznie. Wystarczy tylko, że coś tam na ten temat usłyszeli. Gdy się porządnie praktykuje zen, to się rzadko takie bzdury wymyśla. Zen nie tworzy żadnych zasad. Co prawda ma pewną swoją bazę teoretyczną, ale bardzo ograniczoną, więc trudno ją traktować jako filozofię. To by było tak samo głupie, jak nazywanie ateizmu światopoglądem.
- A co jest celem praktyki zen?
- Nic.
Tym razem znowu Zula wyręczyła Zoję, tylko ustnie. Ta zaś wykorzystała ten moment, aby napić się ze swojego kubka. Po czym dodała:
- Dokładnie. Praktyka zen nie ma celu.
- To po co ludzie ją uprawiają?
- Dla jej spodziewanych skutków. Bo brak celu wcale nie oznacza, że ich nie ma. Jest ich sporo, choć nie są bynajmniej nieuchronne. 
- Słyszałem kiedyś, że celem medytacji zen jest święty spokój.
- Święty spokój to tylko jeden z tych skutków, choć również nie musi się go doznać. Aha, powiedziałeś medytacja. To także jest pewna świnka językowa. Słowo zen to japońska wersja chińskiego chan, które ktoś tam kiedyś tam przetłumaczył na medytacja. Tymczasem to jest błędne tłumaczenie.
- Jakie jest prawidłowe?
- Nie wiem, nikt chyba tego nie wie. Być może wcale go nie ma. Bo to, co się dzieje podczas tej praktyki niekoniecznie daje się opisać słowami. Słowami, czyli myśleniem. Zen to również czucie. Nie zawsze da się ująć myśleniem to czucie, przeważnie nie, albo co najwyżej dokonasz pewnego przybliżenia. Ludzie są bardzo dumni ze swojego myślenia, tymczasem najczęściej tworzą sobie problemy tym myśleniem. Można by rzec, że zen to jest takie lekarstwo na nadmiar tego myślenia. Według mnie, to tylko moje prywatne zdanie, lepsze niż narkotyki, lepsze nawet, niż marycha. Lepsze też, niż medytacja.
- Chcesz mi powiedzieć, że praktyka zen to nie medytacja?
- Chcę, więc tak mówię. Instrukcja do praktyki zen jest szalenie lakoniczna: siadaj i siedź. To wszystko na ten temat.
- Ale...
- Czekaj, jeszcze nie skończyłam. Okazuje się, że dla wielu ludzi chorych na nadmiar myślenia ta prosta instrukcja jest za prosta, tym samym za trudna. Więc aby im to trochę ułatwić wymyślono kilka tricków, które są medytacją. Na przykład liczenie oddechów, jakieś tam mantry, czy jeszcze inne patenty. 
- Tak, słyszałem coś o tym liczeniu. 
- To jest niezły sposób na początek. Liczysz sobie te oddechy od jednego do dziesięciu na przykład, potem od nowa, czy jak tam sobie chcesz, skupiasz się na tym, po jakimś czasie coraz mniej, coraz mniej, wreszcie zostaje czysta obecność. To jest chyba najlepsza definicja praktyki zen: ćwiczenie obecności. Po prostu jesteś. Do tego jesteś najbliżej realu, jeśli taki w ogóle istnieje. Ale to jeszcze nie koniec, to raczej dopiero początek.
Tu Zoja przerwała, sięgnęła po kubek, Karyna jej nie przerwała, Kosma też, za to Zula nadal oglądała coś za oknem, zapewne, jeśli wierzyć jej słowom, dalszy ciąg gry w świnkę i pastuszkę. Wreszcie Zoja przerwała przerwę, przywróciwszy na twarz swój wciąż czarujący uśmiech zaczęła ględzić dalej:
- Zazen oznacza siedzieć zen. Ktoś wpadł na to, że ta pozycja jest najlepsza, ale można też stać, chodzić, ciukać panienkę lub chłopczyka, pić herbatę, stawiać kloca, czy nawet leżeć. Aczkolwiek to ostatnie może spowodować, że się zaśnie. Ale może to dobrze. Jest taka fajna metafora, że zen nie siedzi się zadkiem, tylko umysłem. Efekt jest taki, że praktykuje się zen cały czas. No, może prawie cały czas, bo przecież fajnie jest sobie tak czasem odjechać umysłem, nawet porządnie odjechać. Ale to już kwestia gustu.
Zoja znowu sięgnęła po kubek, za to odezwała się Karyna, która od pewnego czasu siedziała cicho jak myszka:
- Kosma, czy to jest wszystko dla ciebie jasne? Wcale zresztą nie musi, ale czy jasne jest, że żadnego buddyzmu nie musi być? Na świecie jest sporo ludzi, którzy na ten temat słowa nawet nie słyszeli, mimo to można śmiało ich uznać za oświeconych.
Zula na chwilę odwróciła głowę od okna, aby spojrzeć z uznaniem na Karynę. Ale tylko na chwilę, bardzo krótką zresztą. Za to Kosma zapytał:
- A czym jest oświecenie?
- Też jednym z możliwych efektów praktyki zen.
Zula znów spojrzała z uznaniem na Karynę, ale też trwało to chwilę, dość podobną do poprzedniej, tylko inną. Za to Zoja podjęła wykład:
- To wszystko opowiadam ci tylko po to, żebyś sobie uzmysłowił, jak zbędny jest ten buddyzm, gdy się zajmujesz zenem. Ale to wszystko nie oznacza, żeby się od niego całkiem odcinać, czy wyrzucić na śmietnik. Jakby nie było, większość znanych mistrzów zen to byli buddyści. Dodam jeszcze na koniec, że ten zen bez buddyzmu jest dosyć nowym pomysłem ludzi Zachodu. Na Wschodzie jest to wciąż koncept nie do przyjęcia. Na Zachodzie było zresztą dość ciekawie, bo gdy zen tam dotarł, spłycono go do bólu skupiając się tylko na efekcie świętego spokoju. Dopiero po jakimś czasie zajęto tematem obszerniej. Ale na ten temat może innym razem. Zmęczyłam się. 
Kosma uśmiechnął się mówiąc:
- Ja chyba też. Muszę to wszystko przemyśleć.
W tym momencie Karyna rzuciła:
- Tylko nie myśl za dużo, bo jeszcze głupot nawymyślasz, a jak jeszcze głupio napiszesz, to wiesz, co się stanie.
- Nie wiem, czy napiszę, chętnie bym tu do was wpadł jeszcze za tydzień, po tych moich przemyśleniach. Mogę?
- Możesz.
Mówiąc to Zula dołączyła do reszty przy stoliku siadając przy tymże stoliku, po czym pokazując na okno dodała:
- Tam też się chyba raczej zmęczyli.
Zmęczył się też Dalszy Ciąg i choć co prawda całe spotkanie jeszcze trochę trwało, to on uznał, że Kawiarnia przed monitorami też chyba może być już zmęczona, więc przetransformował się na...
Koniec

15 komentarzy:

  1. Sznowna Komisjo, wnosze o weryfkację wyników zprezentowanych pod poprzednim postem. Przed zadaniem pytania nie zostały opublikowane zagadnienia do przestudiowania (np. zgłębienie rytualnych formułek powitalnych agentek towarzyskich).
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po co ten zgiełk, po co ten nerwy, wszystko jest okay: punktacja była wyskalowana na 0 - 0,5, czyli dostałaś maksymalną notę, a gdybyś wykazała wiedzę rozszerzoną, byłoby 0,5+, czy też cały 1 punkt, gdyby przyjąć, że plus to też pół punkta :)

      Usuń
    2. Jaki zgiełk, jakie nerwy, ze mnie jest niesłychanie spokojna Frau!

      Usuń
    3. chodzi o zgiełk medialny, który można robić nie tylko niesłychanie spokojnie, ale też niewidzianie, o bezwonności już nie wspomnę...

      Usuń
    4. A tam, zaraz medialny :-)))

      Usuń
    5. a żebyś wiedziała, że zaraz, taka duża bakteria znaczy, albo wirus, LOL...

      Usuń
  2. O Zen to ja wiem sporo , więc ten temat jest mi znany . Zagadki nie rozwiązałam ,ale myślałam ,że jedna z zenistek lubi facetów , bo była już taka historia jak dwie lesbijki jechały na aborcje do Czech i mi się z tym skojarzyło .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obecnie, gdy wrzucisz na gugla hasło "zen", to okazuje się, że mnóstwo rzeczy, czy tematów ma tą nazwę, są takie hotele, knajpy, kosmetyki, meble, baterie łazienkowe, etc, co może oznaczać, że temat staje się coraz mniej znany, bo rośnie ilość danych do zapamiętania :)
      faktycznie było takie opowiadanie jeszcze przed początkami tego cyklu, którego bohaterki są postaciami - rozwinięciami tamtych wcześniejszych, które wtedy jeszcze imion nie miały, bo mi nie przyszły do głowy, a wtedy nie były potrzebne... i faktycznie obecna Zoja miewała do czynienia z panami, co wspomina zresztą w jednym z poprzednich odcinków...
      to się dopiero nazywa "Prawdziwa Rasowa Kawiarniara", jeśli pamięta dawniejsze, starsze posty :)

      Usuń
  3. 🙈🙈🤣🤣🤣🤣 No to miałam rację i przeczucie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z racjami trzeba ostrożnie, jeden taki założył kiedyś "Rację", a teraz siedzi, ponoć nie jest to za bardzo do końca siedzenie zen, LOL...

      Usuń
  4. Dialogi na cztery nogi:-)
    Wychodzi, że im więcej myślenia, tym bardziej pokrętne wyjaśnienia.
    To nasi politycy muszą wobec tego dużo myśleć...
    Wszystko jest ZEN i dobrze, zwłaszcza święty spokój mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. politycy stanowczo za dużo myślą, co gorsza myślą magicznie i na skutek ich urojonych problemów mnóstwo ludzi ma realne, tak te czary jakoś działają...

      Usuń
  5. Dobrze, że mamy już swój ZEN a'la Martyniuk. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kto ma, ten ma... nie wszyscy posiadają udziały w tej spółce własnościowej :)

      Usuń
  6. Lubię twoje opowiadanka i płynące z nich mądrości aż mam ochotę nad nimi pomyśleć. Tak. Kiepska jestem w zen, cierpię na ten nadmiar myślenia, który do niczego nie prowadzi. Ewentualnie jak czasem myślę za dużo, to w końcu eksploduje i przychodzi taka fajna pustka :p

    OdpowiedzUsuń