- Pan Hagen jest bardzo zajęty i nikogo nie przyjmuje.
- Spierdalaj młocie, zejdź mi z drogi!
Gdyby to zdanie padło w innej sytuacji i wypowiedział je ktoś inny, to mogło być jego ostatnim zdaniem. Ale ochroniarz Maks nie był aż takim młotem, na jakiego wyglądał. Wiedział kto przed nim stoi krzycząc mu do torsu mimo zadartej do góry głowy. Rozumiał, że nie wpuszczenie tego człowieczka do gabinetu pana Hagena mogło kosztować Maksa co najmniej utratę pracy, być może nie tylko zresztą. Posłusznie tedy odsunął się od drzwi.
Pan Hagen siedział za swoim wielkim biurkiem pochylony nad jakimiś dokumentami. Nie zaszczycił spojrzeniem przybysza, zaś gdy ten podszedł bliżej oznajmił:
- No, doktorku, skoro wdzierasz się tu nieumówiony bez pukania, to znaczy, że masz bardzo ważne powody. Tuszę, a nawet wręcz jestem pewien, że są to dobre wiadomości.
- Bardzo dobre panie Hagen.
Doktorek, zwany przeważnie na co dzień "Doc" położył na biurku kilka kartek. Pan Hagen rzucił na nie okiem i zapytał:
- Co to jest?
- To są wyniki badań obiektu numer dwa i numer cztery. W obu przypadkach wiremia jest poniżej poziomu wykrywalności. To zaś oznacza bez wątpienia, że...
- Wiem, co to oznacza. Nikt nigdzie na całym świecie nie ma takiej diagnostyki, jaką ja tu dysponuję. Skoro od tygodnia te wyniki są wciąż takie same, to...
- To oznacza, że...
- Ja mówię. To oznacza, że dwoje nosicieli HIV jest wolnych od wirusa. Jutro pobierzesz od nich kolejne próbki, zaś ja je zabiorę ze sobą. Wyjeżdżam na kilka dni i przy okazji dam dyskretnie do zbadania w Arkham, Xiaolin i Putinogrodzie. Tak dla pewności. Tymczasem zaś weź sobie krzesło i nalej mi kieliszek koniaku. Sobie zresztą też. Należy nam się mały bonus.
Tu pan Hagen podniósł wzrok, zaś Doc zobaczył na jego twarzy pierwszy uśmiech od czasu, gdy zaczął u niego pracować.
- Zrobimy tak. Jutro wieczorem przywiozą trzy kolejne obiekty. Gdy wszystko pójdzie jak należy, to potem zaczniemy testować nasz lek na nowym temacie.
- Ebola?
Pan Hagen zignorował to pytanie. Dodał jedynie:
- Do jutrzejszego południa masz wolne. Aha, sprawę tej małej, jak jej tam, Sue, masz odpuszczoną. Zapomniane, nie było tematu.
- Pan wiedział?
- Ja wiem wszystko, co się dzieje na mojej wyspie.
Audiencja była zakończona. Doc szybko dopił swój kieliszek, aby zapamiętać smak jednego z najdroższych trunków na świecie, po czym odstawił krzesło na swoje miejsce i wyszedł z gabinetu. Gdy zamknął za sobą drzwi spojrzał na Maksa, który stał obok jak posąg. Klepnął go po brzuchu mówiąc:
- Nie fochuj się chłopie, to źle robi na formę. Po dyżurze zajrzyj do mnie na dół, dostaniesz coś na poprawę humoru. Pogadam również z Zoe, tą z kuchni, ona aż się pali żeby ci wylizać kijek.
Gdy Doc zszedł do podziemi, do Labu, zastał Małą Sue krzątającą się przy dezynfekcji pomieszczenia, które jeszcze niedawno zajmował martwy już obiekt numer jeden. Podszedł do niej, klepnął po jędrnej pupie ze słowami:
- Jak skończysz weź prysznic i poczekaj na mnie u siebie.
- Ale jeszcze muszę...
- Nic nie musisz. Robota nie zając, szef zarządził święto do jutra.
Mała Sue była niedawno obiektem numer trzy. Doc spotkał ją kiedyś będąc na kontynencie. Zwabił na wyspę pana Hagena wmawiając jej, że jest nosicielką HIV i obiecując wyleczenie. Po udanej terapii, będącej de facto kompletną fikcją zaproponował dziewczynie pracę na miejscu w charakterze swojej asystentki. Jako dyplomowana pielęgniarka miała do niej pewne kompetencje, pobyt na wyspie jej się spodobał, przy okazji zaś została jego partnerką. Bo choć Doc był pracoholikiem, to jego libido wciąż jeszcze działało jak należy. Sue nigdy nie dowiedziała się, nigdy też potem miała się nie dowiedzieć, jak to naprawdę było z tym jej przybyciem na wyspę. To wiedział tylko Doc, a przynajmniej tak mu się wydawało do chwili rozmowy z panem Hagenem.
Po pewnym czasie leżeli przytuleni do siebie, zaś Sue leniwie rozmazując na piersi kosmetyk, który zaaplikował jej Doc zapytała:
- Jak działa ten cały lek, nad którym pracujemy?
- Spierdalaj młocie, zejdź mi z drogi!
Gdyby to zdanie padło w innej sytuacji i wypowiedział je ktoś inny, to mogło być jego ostatnim zdaniem. Ale ochroniarz Maks nie był aż takim młotem, na jakiego wyglądał. Wiedział kto przed nim stoi krzycząc mu do torsu mimo zadartej do góry głowy. Rozumiał, że nie wpuszczenie tego człowieczka do gabinetu pana Hagena mogło kosztować Maksa co najmniej utratę pracy, być może nie tylko zresztą. Posłusznie tedy odsunął się od drzwi.
Pan Hagen siedział za swoim wielkim biurkiem pochylony nad jakimiś dokumentami. Nie zaszczycił spojrzeniem przybysza, zaś gdy ten podszedł bliżej oznajmił:
- No, doktorku, skoro wdzierasz się tu nieumówiony bez pukania, to znaczy, że masz bardzo ważne powody. Tuszę, a nawet wręcz jestem pewien, że są to dobre wiadomości.
- Bardzo dobre panie Hagen.
Doktorek, zwany przeważnie na co dzień "Doc" położył na biurku kilka kartek. Pan Hagen rzucił na nie okiem i zapytał:
- Co to jest?
- To są wyniki badań obiektu numer dwa i numer cztery. W obu przypadkach wiremia jest poniżej poziomu wykrywalności. To zaś oznacza bez wątpienia, że...
- Wiem, co to oznacza. Nikt nigdzie na całym świecie nie ma takiej diagnostyki, jaką ja tu dysponuję. Skoro od tygodnia te wyniki są wciąż takie same, to...
- To oznacza, że...
- Ja mówię. To oznacza, że dwoje nosicieli HIV jest wolnych od wirusa. Jutro pobierzesz od nich kolejne próbki, zaś ja je zabiorę ze sobą. Wyjeżdżam na kilka dni i przy okazji dam dyskretnie do zbadania w Arkham, Xiaolin i Putinogrodzie. Tak dla pewności. Tymczasem zaś weź sobie krzesło i nalej mi kieliszek koniaku. Sobie zresztą też. Należy nam się mały bonus.
Tu pan Hagen podniósł wzrok, zaś Doc zobaczył na jego twarzy pierwszy uśmiech od czasu, gdy zaczął u niego pracować.
- Zrobimy tak. Jutro wieczorem przywiozą trzy kolejne obiekty. Gdy wszystko pójdzie jak należy, to potem zaczniemy testować nasz lek na nowym temacie.
- Ebola?
Pan Hagen zignorował to pytanie. Dodał jedynie:
- Do jutrzejszego południa masz wolne. Aha, sprawę tej małej, jak jej tam, Sue, masz odpuszczoną. Zapomniane, nie było tematu.
- Pan wiedział?
- Ja wiem wszystko, co się dzieje na mojej wyspie.
Audiencja była zakończona. Doc szybko dopił swój kieliszek, aby zapamiętać smak jednego z najdroższych trunków na świecie, po czym odstawił krzesło na swoje miejsce i wyszedł z gabinetu. Gdy zamknął za sobą drzwi spojrzał na Maksa, który stał obok jak posąg. Klepnął go po brzuchu mówiąc:
- Nie fochuj się chłopie, to źle robi na formę. Po dyżurze zajrzyj do mnie na dół, dostaniesz coś na poprawę humoru. Pogadam również z Zoe, tą z kuchni, ona aż się pali żeby ci wylizać kijek.
Gdy Doc zszedł do podziemi, do Labu, zastał Małą Sue krzątającą się przy dezynfekcji pomieszczenia, które jeszcze niedawno zajmował martwy już obiekt numer jeden. Podszedł do niej, klepnął po jędrnej pupie ze słowami:
- Jak skończysz weź prysznic i poczekaj na mnie u siebie.
- Ale jeszcze muszę...
- Nic nie musisz. Robota nie zając, szef zarządził święto do jutra.
Mała Sue była niedawno obiektem numer trzy. Doc spotkał ją kiedyś będąc na kontynencie. Zwabił na wyspę pana Hagena wmawiając jej, że jest nosicielką HIV i obiecując wyleczenie. Po udanej terapii, będącej de facto kompletną fikcją zaproponował dziewczynie pracę na miejscu w charakterze swojej asystentki. Jako dyplomowana pielęgniarka miała do niej pewne kompetencje, pobyt na wyspie jej się spodobał, przy okazji zaś została jego partnerką. Bo choć Doc był pracoholikiem, to jego libido wciąż jeszcze działało jak należy. Sue nigdy nie dowiedziała się, nigdy też potem miała się nie dowiedzieć, jak to naprawdę było z tym jej przybyciem na wyspę. To wiedział tylko Doc, a przynajmniej tak mu się wydawało do chwili rozmowy z panem Hagenem.
Po pewnym czasie leżeli przytuleni do siebie, zaś Sue leniwie rozmazując na piersi kosmetyk, który zaaplikował jej Doc zapytała:
- Jak działa ten cały lek, nad którym pracujemy?
TO BE CONTINUED...
No czekam, czekam...
OdpowiedzUsuńjak na razie wiele do komentowania nie ma, chyba, że jakieś tam detale...
UsuńZaczęło się jak w Stawce, tam też był von Hagen...
OdpowiedzUsuńPracoholik i wybujałe libido? niemożliwe, ale co tam, czekam na ciąg dalszy!
w tekście jest "jak należy", a nie "wybujałe" :)
UsuńWidocznie wyobraźnia mi pracuje jednotorowo...
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńspierdalaj trollu...
UsuńSądziłam, że moja uwaga będzie błyskotliwa, a tu mnie @jotka ubiegła :)
OdpowiedzUsuńBtw tego co nade mną - krótko i na temat.
okay, przyjąłem krytyczne uwagi i dokonałem stosownej korekty redakcyjnej :)
Usuń...
a troll powyżej mógł sprawę załatwić inaczej, byłbym otwarty na rozmawianie, ale widać jako troll nie był do tego zdolny...
Przypomina mi to "Zarazkiem w zarazę" Twardocha i Orbitowskiego. Czytałeś może?
OdpowiedzUsuńnie...
Usuńp.s. ale już znalazłem w necie i czytam, widzę jednak, że moja koncepcja jest kompletnie inna...
UsuńPoczytam jak będzie cd. Odprawa trolla "Anonimowy" niezła.
OdpowiedzUsuńogólny pomysł pojawił mi się już dawno, ale nigdy nie miałem czasu, by napisać wszystko za jednym zamachem, więc zrobiło się z tego coś w rodzaju blogonoweli, w której sam detalicznie nie wiem, co będzie dalej i jak długo, mam tylko zarys drugiego odcinka... myślę, że to jest fajna koncepcja, praktyczna i dla mnie, i dla moich Czytelniczek/ków...
Usuń- Nic nie musisz.
OdpowiedzUsuńDobre sobie...a ja od dziecka MUSIAŁAM;
myślałam, że na starość już się z tego wyzwolę, ale...gdzie tam;
los bywa okrutny.
Poleciałeś po bandzie [ostro] z Anonimem; i nie mamy okazji
sprawdzić, czy faktycznie zasłużył na to : "spierdalaj" :)
czyżbyś był nerwus i choleryk???
to "nie musisz" to był tylko dialog w opowiadaniu, w którym pan Hagen jest szefem Doca, a Doc jest szefem Sue, ale w drugim odcinku sytuacja może się skomplikować... nie będę jednak spojlerował dalszego rozwoju akcji...
Usuń...
jestem "siłą spokoju", ale jednocześnie jestem praktykiem i szkoda mi czasu na nadmiar myślenia, jeśli coś można ogarnąć krótko bez zbędnego gadania...
Ja jestem ciekawa czy Mała Sue dowie się, w jaki perfidny sposób została na tą wyspę ściągnięta… Opowiadanie fajne;-)
OdpowiedzUsuńczy Twoim zdaniem powinna się dowiedzieć, czy nie? :)
UsuńNono, to teraz idziemy w opowieść, czekam ciągu dalszego :)
OdpowiedzUsuńciąg dalszy (chyba) będzie, jest już pewna szkicowa koncepcja drugiego odcinka, ale najważniejsze jest, żeby za dużo o tym nie myśleć :)
UsuńTo ja poproszę o ciąg dalszy najpóżniej jutro, bo od pojutrza będę miała utrudniony dostęp do internetu.:-)
OdpowiedzUsuńmówisz - masz :)
Usuń