18 lipca 2024

POIMPREZOWE PLECIUGOWE POGADUCHY

Od imprezy u Anity minęło kilka dni, wreszcie w końcu nasze wiedźmy zebrały się w Pleciudze na taki kawiarniany sabat, czyli na zwykłe ploty. Tylko, że nie były w komplecie. Anita i Roxy trajkoczą o niczym, zaś Kaśka siedzi z miną wodza Włóżmitu, który ma wyjebane na całą prerię. A gdzie...
- Gdzie Malina?
Mówiąc to Anita spojrzała na Kaśkę.
- Nie wiem. Czyż jestem stróżem psiapsi mojej? Wpadły z Mariolką jak bomby do klubu, poczekały na Malę, aż ta się ciut ogarnie po robocie, złapały ją za dupinę i gdzieś pojechały.
- To się zgadza.
Wtrąciła Roxy.
- Bo ja na fajrant zajrzałam do niej na chwilę na obiekt i Lalka coś tam sugerowała, żeby wam powiedzieć, że może jej nie być, takie tam.
Anita uśmiechnęła się.
- Lalka ma nową zabawkę. Znaczy dwie. Pierwszą lalkę do łóżka, drugą do reso... No, do malowania, do przebierania, ustawiania i w ogóle. Więc jest mocno zajęta. Barbie tworzy klona na obraz i podobieństwo swoje.
Ruda spojrzała na nią z wyrzutem.
- Nitka, to miała być twoja zabawka. Ile razy się nią bawiłaś od czasu, jak ci tu beczała w cycki? Pogadałaś z nią potem chociaż raz, tak poważniej?
- No... Raz, na imprezie.
- Tak. Przy blancie to strasznie poważna debata musiała być.
- Właśnie nie! Bo akurat pogadaliśmy poważnie o jej szkole. Potem jeszcze była okazja podczas jej przeprowadzki do Borka mieszkania.
- Ciekawe, dlaczego Borka przy tym nie było?
- Bo miał inne sprawy.
Maska z twarzy Kaśki, która w międzyczasie zdążyła zmienić się na oblicze szoguna Sramynato nagle zniknęła na skutek jej nagłego chichotu.
- No co? Naprawdę myślicie, że jestem zazdrosna?
Roxy nie traciła dobrego humoru:
- Skoro nigdy nie byłaś o mnie, to zadrość o tą gówniarę potraktowałabym jako powód do wojny. Więc nawet mi nie wolno tak myśleć.
Tym razem Kaśka zrobiła minę filmowego, dobrotliwego, rosyjskiego gangsta z nawyższej półki. Zaś jej usta przerywając ten dialog oświadczyły:
- Mala jest w porządku. Minie miesiąc, to wam powiem, jak ma u mnie. Na razie idzie jej dobrze, nawet lepiej. Za dużo roboty to ona nie ma, to nie firma Rudej, ale sama sobie jej szuka. Na przykład pomaga panu Bolkowi.
- Kto to jest pan Bolek?
- To też zaniedługo emeryt, on chyba wiekowo już jest, ale chwilowo chce mu się jeszcze robić. To taki nasz fachurka od wszystkiego, złota rączka. Każda szanująca się firma ma takiego pana Bolka. Mala mu ciągle asystuje, wiecie, drabinę przytrzymać, młotek podać, skoczyć po coś.
Roxy wreszcie odpuściła.
- Ja się w tą waszą Malę nie wpieprzam, tylko tak sobie żartuję. Ale zauważ Nitka, że to ja pierwsza coś zrobiłam, a ty tylko gadasz.
- Aha. Czyli wynajęcie jej chaty za gówniane pieniądze to jest nic nie robienie? Ruda, zaczynasz mnie wkurzać takim pieprzeniem.
Tym razem Kaśka zrobiła minę Budda Uśmiechnięty:
- Mam iść do kibla? Zresztą i tak mi się chce.
Ponieważ narrator nie mógł się zbytnio zdecydować, czy ma podglądać Kaśkę w rzeczonym kiblu, czy podsłuchiwać Anitę i Roxy, które wyjaśniały sobie coś w dwie ci...  Powiedzmy, że w cztery oczy, to zrobił sobie przerwę na przewietrzenie się i muzę dla Kawiarni, która zresztą przeważnie tego nie słucha, bo za trudne:
Gdy Kaśka wróciła do stolika poprawiwszy sobie oko, którego nigdy nie poprawiała, bo nie miała w zwyczaju robienia sobie oka, zobaczyła dwie psiapsie całujące się po oczach i mruknęła:
- Rozumiem, że surmy bojowe ucichły?
Nie usłyszała odpowiedzi, za to Anita wstała z krzesełka, po czym zaczęła starannie obciągać na sobie służbową korpo spódnicę.
- Muszę już iść. Na zabieg jadę.
Kaśka i Roxy spojrzały jakby zdziwione, a ta pierwsza spytała:
- Na jaki znowu zabieg?
- Ciążę usuwam.
Tym razem spytała Ruda:
- Przepraszam, czy wy z Borkiem nie umiecie już tego robić?
- Nie swoją. Taka znajoma z pracy musi zabić życie nienapoczęte. Nie ma prochów, nie ma za dużo na wyjazd, więc zachciało jej się magii.
- Za kasę, czy społecznie?
- Za kasę, bo to taka dalsza znajoma.
- Ile weźmiesz?
- Mniej, niż zawodowa wiedźma. Mówiłam, że cienko u niej z kasą.
- Jaką metodą?
- Jeszcze nie wiem. Intuicja mi powie na miejscu. No, pa kluseczki.
Gdy już jej pupa została odprowadzona wzrokiem Kaśka spytała:
- Dużo jest tych metod? Bo ja znam tylko jedną.
- Ty znasz tylko tą, którą poznałaś na szkoleniu w ramach pakietu bazowego. Bezpieczna, ale nie musi działać od razu, czasem trzeba powtarzać kilka godzin później. Ale jest wiele innych.
- Poedukujesz mnie? Bo widzisz, w klubie ktoś puścił plotę, że mam na sprzedaż prochy. Ja faktycznie raz, czy dwa miałam, ale stałego dojścia nie mam. Więc jak dziewczyny się do mnie zgłaszają, to mogę im pomóc magią. A na niektórych może jeszcze zarobić. Gdy pomagam połamańcom, to też się podpieram czarami.
- Wiem. Najdroższa fizjoreha w mieście i najdłuższa kolejka.
- Nie tylko, umowę z enefzetem też mamy.
- Tylko miejsc nie ma.
- Na to już żadne czary nie pomogą. Masz coś do pisania?
- No.
- To dawaj i zaczynaj wykład siostro.
Po czym dodała:
- Ciekawa historia. Gdyby Malina poznała Anitę wcześniej, gdyby wcześniej została wiedźmą, to ten nasz wyjazd trzy lata temu byłby zbędny. Hokus pokus i po sprawie.
- Gdyby Lalka wcześniej została wiedźmą, to by intuicyjnie ominęła takiego dzbana jak ten jej dawny... No, jak mu tam było? Nieważne zresztą. Dobra wiedźma powinna wiedzieć, z kim się puka.
- Wiedzieć to ona wiedziała, tylko jemu nagle odbiło.
- Ale to wcale niczego nie zmienia. To teraz ja niczym Anita biorę głęboki oddech, a ty słuchasz i notujesz, tak? Nie przerywasz, pytania na koniec.
Gdy Roxy tłumaczyła Maczecie detale czarowskich metod pozbywania się pewnego kłopotu, my wrócimy do pytania, które zadała wcześniej:
- Czy wy z Borkiem nie umiecie już tego robić?
To był żart nawiązujący do starej dyskusji, którą Anita i Ruda toczyły jeszcze jako małolaty, gdy zaczynały się uczyć magii od Cioci Lali. Roxy twierdziła, że niechciana ciąża to przeważnie efekt braku wiedzy i umiejętności uprawiana pewnego pięknego sportu, zaś Nita uważała, że zwykle jest to wynik pecha. Nie wiedzieć czemu, ten spór nakręcał im emocje do tego stopnia, że dwie najlepsze psapsie gotowe były się poszarpać na drobne kęsy. Jednak ich przyjaźń przetrwała, gdyż wpadły na pomysł, aby temat rozstrzygnął jedyny autorytet, które uznawały, czyli Ciocia Lala. Gdy jej przedstawiły swoje racje, ta zrobiła mądrą minę i stwierdziła:
- Tu bywa różnie. To może być pech, albo mogą być braki techniczne, albo jeszcze coś tam. Albo wszystko po trochu. Tak więc zarządzam remis. Ale mam taką uwagę, że w normalnym, cywilizowanym kraju państwo powinno zakładać, że taka kobieta miała właśnie pecha.
Matertera Pupa locuta, causa finita, zażarta różnica zdań zniknęła w czarnej dziurze kloacznej, ale energia rozgęganych perliczek musiała się wygęgać do końca, więc dziewczyny zmieniły nieco temat na najfajniejsze sposoby finiszowania przez facetów. Jako, że to już było bicie piany o gustach, rozjemczyni nie brała w tym udziału, tylko z pobłażliwym uśmiechem przysłuchiwała się temu biciu. Tylko tak już pod koniec odezwała się:
- To są wszystko bardzo fajne patenty, ale mam pytanie, czy tak po staremu, tradycyjnie, do środeczka, to już nie łaska?
Dwie początkujące kandydatki na czarownice zaprezentowały jej oczy Atomówek, po czym Roxy spojrzawszy na Anitę machnęła lekceważąco ręką i skonkludowała podsumowująco:
- Ciotka się nie zna.
Absurdalność tego stwierdzenia spowodowała chwilę ciszy, a zaraz potem eksplozję opętańczego, psychopatycznego śmiechu całej trójki. Bo Cioci Lali można było zarzucić nieznajomość wielu spraw, ale czarowanie i mizianie to były ostatnie rzeczy, które komuś mogłyby przyjść do głowy.

23 komentarze:

  1. Nie za trudne, tylko za głośne i agresywne, przynajmniej dla mnie.
    Ciekawe czy władza zatwierdziłaby magiczne usuwanie ciąży na NFZ?
    Sama sobie odpowiem, że na pewno nie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten świat jest fikcyjny, ale zbliżony do naszego, więc w nim obowiązuje to samo nieludzkie prawo, co obecnie w Polsce... za to na NFZ Kaśka robi tylko zabiegi natury ortopedycznej, a tą pomoc paniom to już raczej planuje w szarej strefie...
      za to nie bardzo znam polskie realne prawo dotyczące medycyny alternatywnej, bo magię chyba pod to trzeba by było zaszufladkować, więc na wiele pytań nie mam nawet pomysłu, jak by brzmiały odpowiedzi...
      tak w ogóle to w opowiadaniu jest wzmianka o zawodowych wiedźmach, czyli takich, które z usług magicznych uczyniły główne źródło zarobków... bo nasze czarownice mają inne, "normalne" źródła utrzymania, tylko czasem sobie dorabiają na boku... nie rozwijałem dotąd tego tematu, bo to wymagałoby wręcz osobnej pracy, ale być może w którymś kolejnym opowiadaniu zajmę się tym dokładniej...

      Usuń
    2. Magiczne usuwanie ciąży na NFZ... Jotko bomba! Dla wielu to my wielki zaścianek jestemy, a z magicznymi sposobami na ciąże to kosmos dopiero. I co za nowoczesność! Pierwsze miejsce wśród liderów radzenia sobie z niechcianą ciążą byśmy dostali :)

      Usuń
    3. w ogóle kwestia oficjalnego uznania magii przez medycynę brzmi odlotowo...

      Usuń
  2. One tam wszystkie orzą jak morzą, ale czy 16 latka bez rodziców nie powinna posiadać opiekuna prawnego? Bo inaczej to żadne tam wynajęcie jej kwatery nie wchodzi w rachubę. Do bidula by ją wzięli. Śmierci rodzica nie da się ukryć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to już zostało ogarnięte w jednym z poprzednich opowiadań: pani Ewa - księgowa z firmy Roxy /nie mylić z Ewką z firmy Anity i Borka/ magiczne pomajstrowała w machinie urzędniczej i Mala jest pełnoletnia...
      aczkolwiek nieznany jest los ojca, słuch po nim zaginął już wiele lat temu, ale gdy się ewentualnie pojawi, to się zobaczy, bo niewiele o nim wiadomo... lista tematów do naprawdę poważnej rozmowy Nity z Malą powoli rośnie... na razie ogarnięto jej bieżące sprawy socjalne, a na resztę przyjdzie czas, gdy wyjaśni się do końca sprawa jej pracy w klubie, to jest kwestia tygodnia, dwóch, jak na razie Kaśka opiniuje pozytywnie te pierwsze próbne tygodnie...

      Usuń
  3. Na początku to czarownice zajmowały się pomaganiem kobietom w aborcjach jak i porodach . To stara sztuka rozwiązywania kobiecych problemów . Jak wiemy dawniej dominowały zioła poronne i chyba nie muszę tutaj przytaczać owych drogocennych ziół . ;-) Natomiast ja sama znam dwa magiczne sposoby poronne jeden odbywa się w kościele … Tak moi drodzy rytuały poronne odbywają się w takich miejscach . Zdziwilibyście się ile rzeczy tam się dzieje w wyniku działania magii i to czarnej magii...;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czarownice od zawsze pomagały kobietom usuwać niechciane ciąże, nasze też się tym zajmują i sam nie wiem, dlaczego jako autor cyklu dopiero tak późno ten motyw ruszyłem, ale to chyba dlatego, że sam cykl bardziej skupia się na ich zwykłym życiu, a nie na efektach specjalnych w postaci czarów... a zioła siłą rzeczy są używane wraz czarami, bo wiele tych ziół jest magicznych... za to ciekawostka: najbardziej magiczne Ziele nie ma własności poronnych, ani w świecie "Czarownic", ani w realu :)

      Usuń
  4. Jak zwykle interesujacy epizod.Anita troche lekko podchodzi do tego zabiegu, jakby to bylo wypicie szklanki wody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudno powiedzieć, jak poważnie Anita traktuje swoją pomoc klientce, możemy domniemywać jedynie, że nie będzie jej tylko poić wodą...

      Usuń
  5. Przez chwilę wydawało mi się, że doznałem olśnienia. Już wiem! To DLATEGO Kościół palił wiedźmy na stosach!
    Ale zaraz przyszła refleksja - przecież Kościół dostał jobla na punkcie "życia nienarodzonego" dopiero w 1868 roku. A co przedtem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, temu kościołu faktycznie odwidziało dopiero we wspomnianym przez Ciebie roku, wcześniej trzymali się intuicyjnej tezy, że dusza wstępuje w płód dopiero po iluś dniach od poczęcia i to była niezła intuicja, gdyż jeśli za tą duszę rozumiemy ruch elektronów /fal elektromagnetycznych/ w układzie nerwowym, to tak faktycznie jest...
      natomiast co do palenia, to ponoć 90 procent zamordowanych tą techniką kobiet wcale nie było wiedźmami, większość z nich była ofiarami gwałtów popełnianych przez inkwizytorów i inny personel tejże instytucji, zaś spalenie było po prostu techniką pozbycia się dowodu zbrodni...

      Usuń
  6. Kiedy tak czytam te twoje opowiadanka o wiedźmach, nachodzi mnie, że większość z kobiet ma różne magiczne zdolności, jak intuicję i w ogóle nie zdaje sobie sprawy na co dzień, jaką mocą jest obdarzona albo ją umniejsza.
    Chociażby wyczuwanie emocji u swoich rozmówców itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do magii, to jest tu trochę bałaganu, bo oprócz magii sensu stricte, to jeszcze przewija się kwestia tzw. "magii mniejszej", którą dysponuje właściwie każda kobieta i nie tylko kobieta zresztą, a żeby jeszcze skomplikować sprawę wprowadziłem "krypty", czyli panie mające moc tą stricte magiczną, ale jej nie używają, jedne z wyboru, a inne ze zwykłej nieświadomości, że ją mają... takie były Malina i Kaśka zanim poznały Anitę, którą moc u nich odkryła... za to Pati, siostra Anity jest świadoma swojej mocy, ale z sobie tylko znanych powodów jej nie rozwija i nie używa...

      Usuń
  7. Nie doczytałam, wiesz dlaczego" To jest powód "oblicze szoguna Sramynato". No i wyobraźnia zadziałała, a wraz z nią uruchomiły się łzy ze śmiechu- poważna przeszkoda do czytania dalej. Tak, że sam sobie jesteś winien:):):):):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale babencji wysłuchałam-super!

      Usuń
    2. lepiej się pośmiać i nie doczytać do końca, niż doczytać i ani razu się nie uśmiechnąć nawet półgębkiem... przecież te opowiadania są pisane dla beki, to jest główny priorytet, a inne sprawy są tu jakby mniej istotne...
      te filmiki z perkusistkami mają nieraz ujęcia na pracę nóg, która przy takiej muzie jest dość istotna i raz trafiła mi się dziewczyna obsługująca stopy w szpilkach, przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie, zwłaszcza, że nie grała zbyt łatwego technicznie kawałka...

      Usuń
    3. Tak serio to perkusiści są chyba mało doceniani. A tu trzeba mieć kondycję sportowca, by porządnie "rąbnąć" i trzymać długo rytm.

      Usuń
    4. zwłaszcza w tej odmianie muzy... poza tym oprócz kondycji to jest jeszcze kwestia koordynacji koniecznej do obsługi takiego sprzętu... taka zestaw to jak deska rozdzielcza nowoczesnego samolotu bojowego w porównaniu ze skromnym oprzyrządowaniem starego typu... Buddy Rich, choć swego czasu dobry drummer uciekłby z krzykiem, gdy go posadzić za takim zestawem... o metalowych perkusistach mawia się czasem "czwororęczni", bo każda kończyna działa własnym życiem...

      Usuń
  8. Dobrze mieć takie przyjaciółki - wiedźmy! Myślę że każda z nas jest nią po trochu..większym lub mniejszym... Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie flowersblossominthewintertime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrały się jak w korcu maku, pytanie teraz, czy w realu takie zgrane paczki też mogą zaistnieć? :)

      Usuń
  9. Dobrze być czarownicą, na wszystko są sposoby :)
    A muzyczki słucham, choć nie zawsze od razu, w zależności od możliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno czarownice są jak szwajcarskie scyzoryki: od wszystkiego, tylko niektórym nie zawsze to wychodzi i są wtedy do niczego :)

      Usuń