Ding dong!!!
- Kogo kurwa zgniła pizda niesie?! Jemy teraz!!!
To ostatnie zdanie Zula targetowała do drzwi wejściowych. Jednak Zoja miała nieco inne zdanie odrębne na temat całej sytuacji:
- Ty, czekaj. Kurier ma być. Książkę zamawiałam.
- Dziś?
- Miał być wczoraj, ale to dehael.
- Jak dehael, to będzie pojutrze.
- Ale weź idź otwórz.
- Ja? To do ciebie kurier, nie do mnie.
- Nie widzisz, że jestem goła?
- Mnie to nie przeszkadza. Gołe Zojki są wporzo.
- Ale mnie przeszkadza. No, weź kochanie, rusz pupala, bliżej masz.
- No, już dobrze. Kocham to pójdę. See ya lajtah.
Pierogi na talerzu nie odpowiedziały. Pewnie nie zatrybiły, że to było do nich. Zula wstała i ruszyła do drzwi, które otworzyła po dojściu do tychże.
- Dzień dobry.
- No?
- Bo... Bo... Bo ja do Zoji.
- Na razie to do pani Zoji. Potem zobaczymy. Nie wyglądasz na kuriera.
- Bo... Bo... Bo nie jestem. Czy pani to pani Zoja?
- Nie. Pani to pani Zula. Może być?
- Chyba tak. Mówili, że obie panie są dobre...
- Kurwa, w czym niby dobre?!
- Bo... Bo...
- Wujek, jeszcze jedno bo i zamykam drzwi.
- Bo... Bo ja muszę od początku.
Z pokoju dobiegł głos Zoji:
- Zulka, co tam się dzieje? Powiedz mu, że płacone już było.
- To nie kurier, tylko jakiś boboń.
- Boboń, nie boboń, ale nie musicie tam gadać w otwartych drzwiach. Muchy lecą, przeciąg jest, a Malinowska znowu jakiś syf gotuje, bo aż tu dociera.
- Okay, ale jak zamknę drzwi, to się nie dowiem, co to za boboń. Właściwie to mnie to chuj obchodzi, więc nie ma sprawy.
- Ale mnie zaczęło obchodzić. Wpuść bobonia.
- Do pokoju?
- Do pokoju. Cycków mi nie ubędzie, jak sobie popatrzy.
Zula spojrzała na przybysza ze słowami:
- Właź! Tylko łapy z daleka od moich pierogów.
Oboje weszli do pokoju.
- Zojeczko, masz gościa.
- Ja? Ja teraz jem. Ty go wpuściłaś, to twój gość.
- Nie mój, tylko twój, bo ty go chciałaś.
- Zuluś, ale ja tak bardzo, bardzo proszę.
- No, niech będzie. Tak, czy owak pierogi mam już i tak do odgrzania, bo ja lubię gorące, więc bez znaczenia, kiedy to zrobię. Siadaj gościu i nawijaj czegoś chciał, jaki jest zespół twoich oczekiwań?
- Bo...
- Jebnąć?
- To było tak, że odbyłem zaiste długą drogę. Poznałem wielu wspaniałych nauczycieli, doświadczyłem wielu praktyk pod ich kierunkiem. Czego ja nie robiłem. Medytacje, deprywacje, różne inne kombinacje fizyczne, psychiczne, tantryczne, magiczne, psychodeliczne, długo by wymieniać...
- I co?
- I nic. Wciąż cierpię. Wreszcie mi ktoś powiedział, że mogą mi pomóc jedynie panie Zoja i Zula, wielkie mistrzynie zen. Więc nachodziłem się, naszukałem, nadowiadywałem, wreszcie dotarłem.
Zoja słuchała tego leniwie przeżuwając pieroga, za to Zula raczej tego nie słuchała. Przynajmniej nie robiła takiego wrażenia, za to patrzyła wciąż na swój talerz pierogów. Wreszcie się odezwała, wciąż nie odrywając wzroku od przerwanego posiłku:
- Słuchaj wujek, ktoś ci trochę nałgał na temat tych mistrzyń, ale skoro tak już pragniesz naszej nauki, to powiem ci krótko: przestań cierpieć. A teraz dziękujemy za wizytę. Jak spotkasz kuriera po drodze, to mu powiedz... Nie, nic mu nie mów. O tym, że ma przesrane dowie się już tu na miejscu.
Boboń spojrzał błagalnie na Zoję, ale ta tylko wzruszyła ramionami. Zula wstała, wyszła do przedpokoju, po czym dobiegł stamtąd jej głos:
- No, boboniu, co jest z tobą? Drzwi otwarte, muchy lecą, przeciąg jest, pani Zoja się zaziębi. I jeszcze obiadem Malinowskiej nam tu capi.
Gdy przybysz wyszedł Zula chwyciła za swój talerz pierogów i ruszyła do kuchni. Zoja zaś wstała i poszła za nią ze swoim już pustym. Gdy go wrzuciła do zlewu spojrzała na Zulę wpatrzoną w mikrofalówkę i odezwała się:
- Wiesz, czytałam gdzieś tam niedawno o takim dawnym mistrzu zen, który nauczał klientów tym samym stylem, co ty, tylko krócej.
- Znaczy?
- Używał jednego magicznego słowa już na wejściu.
- Jakie to było słowo?
- Nie wiem, jak jest "wypierdalaj" po japońsku.
- Dużą miał skuteczność?
- Znaczy, ilu pacjentów doznało oświecenia od tych jego nauk? Tego tam już nie napisali, pewnie on sam tego nie wiedział.
- W sumie racja. Oświeconego takie detale nie obchodzą.
________________
Zamiast klipu słuchamy Rock'And'Poland na YT na żywo, real time mode. Tylko ostatni boboń może nie umieć tego sobie znaleźć.
- Kogo kurwa zgniła pizda niesie?! Jemy teraz!!!
To ostatnie zdanie Zula targetowała do drzwi wejściowych. Jednak Zoja miała nieco inne zdanie odrębne na temat całej sytuacji:
- Ty, czekaj. Kurier ma być. Książkę zamawiałam.
- Dziś?
- Miał być wczoraj, ale to dehael.
- Jak dehael, to będzie pojutrze.
- Ale weź idź otwórz.
- Ja? To do ciebie kurier, nie do mnie.
- Nie widzisz, że jestem goła?
- Mnie to nie przeszkadza. Gołe Zojki są wporzo.
- Ale mnie przeszkadza. No, weź kochanie, rusz pupala, bliżej masz.
- No, już dobrze. Kocham to pójdę. See ya lajtah.
Pierogi na talerzu nie odpowiedziały. Pewnie nie zatrybiły, że to było do nich. Zula wstała i ruszyła do drzwi, które otworzyła po dojściu do tychże.
- Dzień dobry.
- No?
- Bo... Bo... Bo ja do Zoji.
- Na razie to do pani Zoji. Potem zobaczymy. Nie wyglądasz na kuriera.
- Bo... Bo... Bo nie jestem. Czy pani to pani Zoja?
- Nie. Pani to pani Zula. Może być?
- Chyba tak. Mówili, że obie panie są dobre...
- Kurwa, w czym niby dobre?!
- Bo... Bo...
- Wujek, jeszcze jedno bo i zamykam drzwi.
- Bo... Bo ja muszę od początku.
Z pokoju dobiegł głos Zoji:
- Zulka, co tam się dzieje? Powiedz mu, że płacone już było.
- To nie kurier, tylko jakiś boboń.
- Boboń, nie boboń, ale nie musicie tam gadać w otwartych drzwiach. Muchy lecą, przeciąg jest, a Malinowska znowu jakiś syf gotuje, bo aż tu dociera.
- Okay, ale jak zamknę drzwi, to się nie dowiem, co to za boboń. Właściwie to mnie to chuj obchodzi, więc nie ma sprawy.
- Ale mnie zaczęło obchodzić. Wpuść bobonia.
- Do pokoju?
- Do pokoju. Cycków mi nie ubędzie, jak sobie popatrzy.
Zula spojrzała na przybysza ze słowami:
- Właź! Tylko łapy z daleka od moich pierogów.
Oboje weszli do pokoju.
- Zojeczko, masz gościa.
- Ja? Ja teraz jem. Ty go wpuściłaś, to twój gość.
- Nie mój, tylko twój, bo ty go chciałaś.
- Zuluś, ale ja tak bardzo, bardzo proszę.
- No, niech będzie. Tak, czy owak pierogi mam już i tak do odgrzania, bo ja lubię gorące, więc bez znaczenia, kiedy to zrobię. Siadaj gościu i nawijaj czegoś chciał, jaki jest zespół twoich oczekiwań?
- Bo...
- Jebnąć?
- To było tak, że odbyłem zaiste długą drogę. Poznałem wielu wspaniałych nauczycieli, doświadczyłem wielu praktyk pod ich kierunkiem. Czego ja nie robiłem. Medytacje, deprywacje, różne inne kombinacje fizyczne, psychiczne, tantryczne, magiczne, psychodeliczne, długo by wymieniać...
- I co?
- I nic. Wciąż cierpię. Wreszcie mi ktoś powiedział, że mogą mi pomóc jedynie panie Zoja i Zula, wielkie mistrzynie zen. Więc nachodziłem się, naszukałem, nadowiadywałem, wreszcie dotarłem.
Zoja słuchała tego leniwie przeżuwając pieroga, za to Zula raczej tego nie słuchała. Przynajmniej nie robiła takiego wrażenia, za to patrzyła wciąż na swój talerz pierogów. Wreszcie się odezwała, wciąż nie odrywając wzroku od przerwanego posiłku:
- Słuchaj wujek, ktoś ci trochę nałgał na temat tych mistrzyń, ale skoro tak już pragniesz naszej nauki, to powiem ci krótko: przestań cierpieć. A teraz dziękujemy za wizytę. Jak spotkasz kuriera po drodze, to mu powiedz... Nie, nic mu nie mów. O tym, że ma przesrane dowie się już tu na miejscu.
Boboń spojrzał błagalnie na Zoję, ale ta tylko wzruszyła ramionami. Zula wstała, wyszła do przedpokoju, po czym dobiegł stamtąd jej głos:
- No, boboniu, co jest z tobą? Drzwi otwarte, muchy lecą, przeciąg jest, pani Zoja się zaziębi. I jeszcze obiadem Malinowskiej nam tu capi.
Gdy przybysz wyszedł Zula chwyciła za swój talerz pierogów i ruszyła do kuchni. Zoja zaś wstała i poszła za nią ze swoim już pustym. Gdy go wrzuciła do zlewu spojrzała na Zulę wpatrzoną w mikrofalówkę i odezwała się:
- Wiesz, czytałam gdzieś tam niedawno o takim dawnym mistrzu zen, który nauczał klientów tym samym stylem, co ty, tylko krócej.
- Znaczy?
- Używał jednego magicznego słowa już na wejściu.
- Jakie to było słowo?
- Nie wiem, jak jest "wypierdalaj" po japońsku.
- Dużą miał skuteczność?
- Znaczy, ilu pacjentów doznało oświecenia od tych jego nauk? Tego tam już nie napisali, pewnie on sam tego nie wiedział.
- W sumie racja. Oświeconego takie detale nie obchodzą.
________________
Zamiast klipu słuchamy Rock'And'Poland na YT na żywo, real time mode. Tylko ostatni boboń może nie umieć tego sobie znaleźć.
Takie zen bardzo mi się podoba, a dialogi świetne po prostu!
OdpowiedzUsuńwiele z tego, co nazywane jest "zen" tak naprawdę wyprane jest z zen i psuje tylko wizerunek zen, tymczasem prawdziwy zen jest naprawdę bardzo sympatyczny ...
UsuńLudzie to tylko problem (p). Jakieś bobonie przyłażą. Porad chcą... " Jak żyć?" pytają. Meczydu** takie;) A pierogi stygną.
OdpowiedzUsuńbobonie tylko udają, że chcą porad, a faktycznie to chcą tylko pieroga buchnąć...
UsuńA z tym "przestań cierpieć" to nie łatwa sprawa.
UsuńWyobraziłam sobie koleżankę z pracy. Córka utopiła się w basenie mając 6 latek. Trzy lata po tym zajściu mąż popełnił samobójstwo.
Ona juz teraz nie cierpi, ale większość zycia na psychotropach przepędziła.
Po prostu życie bywa rozne. Jedni w danym momencie przeżywają swoje najwieksze uniesienia, a drudzy najgłębsze odchłanie rozpaczy.
Cierpienie jest elementem życia, nie da sie bez tego przeżyć tutaj swoich dni.
cierpienie jest, istnieje, to już wiadomo od (co najmniej) 2,5 tysiąca lat, ale z tego wcale nie wynika, co z nim robić... choć są tacy, którzy twierdzą, że trzeba je wielbić za to, że istnieje... nawet sporą religię na tym zmontowali...
UsuńTak się zastanawiam, czemu ja tych Twoich bohaterek nie lubię?
OdpowiedzUsuńmasz jakiś wstępny pomysł na odpowiedź? :)
UsuńWłaśnie o to chodzi, że nie. Może jakaś podpowiedź?
Usuńmoże zmień pytanie na: "dlaczego mam z tym problem?' :)
UsuńA może dlatego, że wypowiedzi Zetek bywają z tych podbarwionymi wulgaryzmami.
Usuńjednej Zetki, tak gwoli ścisłości :)
UsuńNie mam z tym problemu. Po prostu lubię wiedzieć i zazwyczaj wiem, czemu kogoś lubię/nie lubię, a teraz nie. Ty je stworzyłeś, więc mi powiedz :)
Usuń@Szarabajka...
Usuńto Ty myślisz, że ja je stworzyłem "pod Ciebie", z myślą o Tobie?...
cóż za egocentryzm :)
Sam w to nie wierzysz :)
UsuńNo, dobrze...Czekałam, że staniesz w obronie swoich dziewczyn, jak dżentelmen ratujący damy w potrzebie, ale się nie udało.
"w obronie'?... nie bardzo ogarniam tą narrację... a o gustach się nie dyskutuje, a tym bardziej ich nie narzuca, więc co mi do Twojego nielubienia? :)
UsuńOk, więc tak to widzę. Ciasteczka to w sumie rodzaj testu projekcyjnego, każdy zobaczy w nich coś innego. Zetki to rodzaj botów, służące do zaprezentowania jakieś myśli bądź jej sprowokowania. I teraz moje pytanie (tak w ogóle, nie do Ciebie konkretnie, choć też) : czy twórcy takich lub innych botów-narzędzi, którym nadajemy ludzkie cechy, angażują emocjonalnie także ich twórców? Mnie Zetki ani ziębią, ani grzeją. Ale gdybym je stworzyła, to już nie byłyby mi obojętne. Ciekawa byłam Twojej reakcji na moje nielubienie, w sumie bezzasadne i nie na temat :) Tylko tyle. Teraz rozumiesz?
Usuńja swoje, kreowane przez siebie postacie literackie jakoś tam lubię, nawet te z założenia "złe", natomiast mój stosunek emocjonalny do postaw, które prezentują to już jest bardziej złożona sprawa w stylu "to zależy"...
Usuńnatomiast odbiór tych postaci pozostawiam czytającym, a jeśli chodzi o ich postawy, to jestem otwarty na czyjąś ocenę takiego, czy innego zachowania i gotów do pogadania o tym...
tak w ogóle, to koncepcja duetu Z.&Z. powoli zaczyna mi ewoluować w głowie, na początku były niczym klony i było wszystko jedno, która co zrobiła lub powiedziała, zmierzam jednak do tego, aby jakoś się różniły od siebie tak bardziej osobowościowo, bo wtedy odcinki cyklu będą chyba ciekawsze...
Ufff! Ulżyło mi :) Jestem Ci wdzięczna, że potraktowałeś mnie serio, ze zrozumieniem. Spodziewałam się raczej focha lub coś w tym stylu :)
UsuńPomysł z dopisaniem Zetkom różnych cech bardzo mi się podoba.
Powodzenia :)
jaki znowu foch?... toć nie jestem łosiem :)
UsuńDoznałam oświecienia. Na moje cierpienie pomogą: Pierogi!
OdpowiedzUsuńlajk! :)
UsuńOryginalnie :)
OdpowiedzUsuńznaczy jest chwalone, tak? :)
UsuńBoboń, ja cierpię dolę....
OdpowiedzUsuńboboń rasowy pełnoczystokrwisty :)
UsuńA rodzaj żeński to baboń?
UsuńSorry zafiksowałam się na tym pięknym osobniku, o cierpieniu nic nie będzie, bo każdy cierpi tak, jak sobie to cierpienie wykształci.
Usuńraczej bobonica, bobonicha, bobolina - to tak narodowo wszystko, ale może być światowo: bobonea, bobonella albo boboniatrix :)
UsuńI jeszcze mała bobinka i mamy komplet.
UsuńChyba niewiele się nauczył ten pan, co odwiedził panie Z skoro po tylu naukach i nauczycielach nie dowiedział się, że, aby uniknąć cierpienia trzeba zaakceptować swoje życie takie, jakie jest a nie trzymać się tego jak chciałby, aby jego życie wyglądało. Pała z nauki Zen nie dziwie się, ze go tak potraktowały.
OdpowiedzUsuńten pan nie powiedział, że to byli nauczyciele zen i wygląda na to, że wcale nimi nie byli... lekcję zen to on dostał dopiero od Zuli, według szkoły "Głęboka Woda"...
UsuńMake me hmm.
OdpowiedzUsuńna wdechu powtarzamy sobie mentalnie: "czysty umysł czysty umysł czysty umysł", a na wydechu robimy takie westchnienie: "nieee wieeem", może być paszczą na głos, tak nie za głośno...
Usuńi tak przez najbliższe pięćset lat, aż do skutku...
Czytam te Twoje ciasteczka i ...zastanawiam się - co siedzi w głowie PKanalii, że tworzy takie postacie; wyimaginowane ? wydumane? która Z&Z do Ciebie podobna, znaczy się - której swoje cechy wtryniłeś do łba?
OdpowiedzUsuńMnie nie podobają się obie bohaterki. Nie musimy być altruistami, ale powinniśmy myśleć o innych, a ten "boboń" może faktycznie potrzebował pomocy a one swoim zachowaniem popchnęły go do samobójstwa, gdyż nie potrafił dłużej cierpieć??? może... czy to okaże się przydatne do dalszego "dumania" nad c.d.???
postacie z mojej twórczości literackiej powstają raczej "na intuicję" i pojęcia nie mam bladego, czy ich cechy są "moje", czy kogoś ze znanych mi osób, więc na to pytanie nie umiem Ci odpowiedzieć...
Usuńnatomiast czy nauka Zuli /Zoja się nie wtrącała/ pomogła boboniowi?... zen jest "nie dla idiotów" i nie jest poradnikiem "jak żyć?", zen jedynie sugeruje kierunek, jak postawić prawidłowe pytanie... co boboń z tą nauką Zuli zrobi?... trzeba myśleć pozytywnie, że faktycznie przestanie cierpieć nie skacząc z mostu...
P.S. "powiem ci krótko: przestań cierpieć" a to dopiero "Z" - jak zołzy- pierogami bobonia nie poczęstowały :) ciekawe z czym te pierogi miały ? :)
OdpowiedzUsuńtekst literacki nie oddaje tego, jak boboń wyglądał, wiemy tylko tyle, że wyglądał boboniowato, ale być może nie wyglądał na takiego bobonia, żeby Zula uznała za słuszne dać mu pieroga? :)
UsuńGenial relato. Te mando un beso. Enamorada de las letras
OdpowiedzUsuńwszystko fajnie, tylko że ja nie ablam w tej mowie, więc chyba się nie dogadamy, niemniej jednak pozdrawiać :)
Usuń