Problemy to część życia. Nie masz wpływu na to, czy będziesz mieć problem, ale masz wpływ na to, czy to będzie problem.
===
Były trzy: Asia, Kasia i Basia. Pojechały sobie były na wakacje do Francji, do... To w sumie jest mało ważne dokąd. Zakotwiczyły na pobliskim campingu i ogólnie było im fajnie. Już pierwszego dnia wyskoczyły do pobliskiego miasteczka, zabalowały do późna, tedy nazajutrz wstały również nie za wcześnie. Jakoś tam się ogarnęły porannie higienicznie, po czym padło pytanie:
- Laski, jemy coś?
- No, chyba tak.
- Kawy bym się napiła.
Poszły więc do pobliskiego baru na jakiś tam petit dejeuner, po czym zaczęły zwiedzać pobliską okolicę. Namierzyły sklep, taki mały, swojski warzywniaczek plus coś tam jeszcze. To coś jeszcze to było wino toczone z beki, aż cztery rodzaje: blanc, rose, rouge, tudzież muscat, nieco droższy. Można było je testować gratuit, samoobsługowo, po czym ewentualnie zakupić sobie ile tylko się chciało. Dziewczynom zasmakowało rose, tylko pojawił się drobny kłopot. Wino było sprzedawane OEM-owo, trzeba było mieć własne naczynie. Ale patron za ladą znalazł wyjście, miał gdzieś tam pustą butelkę po coli, czy wodzie mineralnej, zastrzegł jednak, że to tak wyjątkowo. Czego to się nie robi dla fajnych dziewczyn, które wyglądają na to, że jeszcze nieraz przyjdą po jakieś zakupy. Tedy te fajne dziewczyny wykonały te zakupy, wróciły na camping, po czym odbyły naradę, jak dalej zreferować dzień. Opcji było sporo, ale jakoś na razie nic im się nie chciało. Minęła godzina, czy dwie słodkiego nieróbstwa, wreszcie Asia wykonała pierwszy ruch:
- No, weź Kaśka polej tego wina.
- Baśka ma bliżej. Rusz dupę kochanie.
Kochanie ruszyło dupę, wyjęło z namiotu butlę z winem, jakieś tam kubany, po czym cała trójka usiadła w kółeczku. Basia polała kumpelom, sobie jeszcze nie zdążyła, gdy Asia podniosła wrzask:
- Fuj! Robale!
Kasia zajrzała do swojego naczynia:
- Jakie kurwa robale? Muszki owocówki, normalna sprawa.
Dmuchnęła na powierzchnię płynu, odgarnęła palcem na bok kilka muszek, po czym wypiła nader godny, porządny łyk.
- Co chcesz? Bardzo fajne wino.
Asia była jednak nieugięta:
- Chuj! Ja tego kurwa nie piję.
Basia, która jeszcze sobie nie nalała, milcząco ze skupieniem studiowała zawartość butelki. Wreszcie oświadczyła:
- Ja tego tak kurwa nie zostawię.
- Co chcesz zrobić?
- Idę zareklamować.
Kasia i Asia spojrzały na siebie, potem na Basię, po czym zgodnym chórem posumowały postawę koleżanki:
- Chyba cię pojebało?!
Asia dodała jeszcze:
- Naprawdę ci się chce? Ja tego nie piję, ale nie będę szła robić afery o taki bzdet.
Kasia dopiła swoje wino, po czym wyciągnęła rękę z kubkiem do Basi ze słowami:
- Chcesz to idź, ale polej mi jeszcze.
Tu się wtrąciła Asia:
- Weź wypij moje. Jak już idzie, to niech chociaż nie robi z siebie idiotki odnosząc pół butelki.
- Już zrobiła, to jaka różnica?
Basia wstała bez słowa, zakręciła butelkę, po czym odeszła zdecydowanym krokiem kierując się do bramy campingu...
...
- Ty, Kaśka, coś ona długo nie wraca.
- Oj tam, oj tam. Zagadała się, zagapiła.
...
- Kasia, to już za długo trwa.
- E tam. Wyluzuj.
- Chyba mamy problem.
- My?
- No weź, nie świruj.
- Wiesz, może faktycznie coś się stało?
- Idziemy po nią?
- Okay, tylko do kibla skoczę najpierw.
Gdy Kasia wróciła z sanitariatu ujrzała obie dziewczyny siedzące na kocu zajęte intensywnie paplaniem i chichotaniem. Spojrzała na Basię i skonstatowała stan faktyczny:
- Zaginiona w akcji się odnalazła.
Odpowiedział jej chóralny śmiech.
- No, i czego? Coś ty tam robiła tyle czasu?
Tu wtrąciła się Asia:
- Jak to co? Obciągała szefowi sklepu.
- Tak długo?
- Bo jeszcze autobus Arabów zaliczyła po drodze.
Na co Basia odparła:
- Co ja tam robiłam, to robiłam, niech już cię cipa o to nie boli. Ważne jest bynajmniej - przynajmniej tylko wyłącznie to... Tadam!
Mówiąc te słowa pokazała na siatkę leżącą na trawie.
- Co to jest?
- Jajco. Zajrzyj sobie.
- O kurwa!
Taka była reakcja Kasi na zawartość siatki. Były nią zaś dwie plastikowe butelki pełne jakiegoś jasnego płynu.
- To wino?
- Nie, majonez. Spróbuj.
Kasia otworzyła butelkę i powąchała zawartość.
- O żesz! To muscat.
- Prima sort, z najwyższej półki. Gratuit.
- Ty chyba naprawdę mu obciągnęłaś.
- Nie mądruj się, polewaj.
Asia zainterweniowała nagle:
- Kaśka nie pije. Ona tylko z robalami.
- Natoczył mi przez gazę, to nie ma muszek.
Kasia wtrąciła:
- I tak tam srały.
- No weeeź...
Gdy Kasia zaczęła polewać, Asia wyskoczyła z wymówką:
- Ale myśmy się naprawdę martwiły o ciebie.
Kasia przerwała polewanie i spojrzała na Asię pytając:
- My?
===
Były trzy: Asia, Kasia i Basia. Pojechały sobie były na wakacje do Francji, do... To w sumie jest mało ważne dokąd. Zakotwiczyły na pobliskim campingu i ogólnie było im fajnie. Już pierwszego dnia wyskoczyły do pobliskiego miasteczka, zabalowały do późna, tedy nazajutrz wstały również nie za wcześnie. Jakoś tam się ogarnęły porannie higienicznie, po czym padło pytanie:
- Laski, jemy coś?
- No, chyba tak.
- Kawy bym się napiła.
Poszły więc do pobliskiego baru na jakiś tam petit dejeuner, po czym zaczęły zwiedzać pobliską okolicę. Namierzyły sklep, taki mały, swojski warzywniaczek plus coś tam jeszcze. To coś jeszcze to było wino toczone z beki, aż cztery rodzaje: blanc, rose, rouge, tudzież muscat, nieco droższy. Można było je testować gratuit, samoobsługowo, po czym ewentualnie zakupić sobie ile tylko się chciało. Dziewczynom zasmakowało rose, tylko pojawił się drobny kłopot. Wino było sprzedawane OEM-owo, trzeba było mieć własne naczynie. Ale patron za ladą znalazł wyjście, miał gdzieś tam pustą butelkę po coli, czy wodzie mineralnej, zastrzegł jednak, że to tak wyjątkowo. Czego to się nie robi dla fajnych dziewczyn, które wyglądają na to, że jeszcze nieraz przyjdą po jakieś zakupy. Tedy te fajne dziewczyny wykonały te zakupy, wróciły na camping, po czym odbyły naradę, jak dalej zreferować dzień. Opcji było sporo, ale jakoś na razie nic im się nie chciało. Minęła godzina, czy dwie słodkiego nieróbstwa, wreszcie Asia wykonała pierwszy ruch:
- No, weź Kaśka polej tego wina.
- Baśka ma bliżej. Rusz dupę kochanie.
Kochanie ruszyło dupę, wyjęło z namiotu butlę z winem, jakieś tam kubany, po czym cała trójka usiadła w kółeczku. Basia polała kumpelom, sobie jeszcze nie zdążyła, gdy Asia podniosła wrzask:
- Fuj! Robale!
Kasia zajrzała do swojego naczynia:
- Jakie kurwa robale? Muszki owocówki, normalna sprawa.
Dmuchnęła na powierzchnię płynu, odgarnęła palcem na bok kilka muszek, po czym wypiła nader godny, porządny łyk.
- Co chcesz? Bardzo fajne wino.
Asia była jednak nieugięta:
- Chuj! Ja tego kurwa nie piję.
Basia, która jeszcze sobie nie nalała, milcząco ze skupieniem studiowała zawartość butelki. Wreszcie oświadczyła:
- Ja tego tak kurwa nie zostawię.
- Co chcesz zrobić?
- Idę zareklamować.
Kasia i Asia spojrzały na siebie, potem na Basię, po czym zgodnym chórem posumowały postawę koleżanki:
- Chyba cię pojebało?!
Asia dodała jeszcze:
- Naprawdę ci się chce? Ja tego nie piję, ale nie będę szła robić afery o taki bzdet.
Kasia dopiła swoje wino, po czym wyciągnęła rękę z kubkiem do Basi ze słowami:
- Chcesz to idź, ale polej mi jeszcze.
Tu się wtrąciła Asia:
- Weź wypij moje. Jak już idzie, to niech chociaż nie robi z siebie idiotki odnosząc pół butelki.
- Już zrobiła, to jaka różnica?
Basia wstała bez słowa, zakręciła butelkę, po czym odeszła zdecydowanym krokiem kierując się do bramy campingu...
...
- Ty, Kaśka, coś ona długo nie wraca.
- Oj tam, oj tam. Zagadała się, zagapiła.
...
- Kasia, to już za długo trwa.
- E tam. Wyluzuj.
- Chyba mamy problem.
- My?
- No weź, nie świruj.
- Wiesz, może faktycznie coś się stało?
- Idziemy po nią?
- Okay, tylko do kibla skoczę najpierw.
Gdy Kasia wróciła z sanitariatu ujrzała obie dziewczyny siedzące na kocu zajęte intensywnie paplaniem i chichotaniem. Spojrzała na Basię i skonstatowała stan faktyczny:
- Zaginiona w akcji się odnalazła.
Odpowiedział jej chóralny śmiech.
- No, i czego? Coś ty tam robiła tyle czasu?
Tu wtrąciła się Asia:
- Jak to co? Obciągała szefowi sklepu.
- Tak długo?
- Bo jeszcze autobus Arabów zaliczyła po drodze.
Na co Basia odparła:
- Co ja tam robiłam, to robiłam, niech już cię cipa o to nie boli. Ważne jest bynajmniej - przynajmniej tylko wyłącznie to... Tadam!
Mówiąc te słowa pokazała na siatkę leżącą na trawie.
- Co to jest?
- Jajco. Zajrzyj sobie.
- O kurwa!
Taka była reakcja Kasi na zawartość siatki. Były nią zaś dwie plastikowe butelki pełne jakiegoś jasnego płynu.
- To wino?
- Nie, majonez. Spróbuj.
Kasia otworzyła butelkę i powąchała zawartość.
- O żesz! To muscat.
- Prima sort, z najwyższej półki. Gratuit.
- Ty chyba naprawdę mu obciągnęłaś.
- Nie mądruj się, polewaj.
Asia zainterweniowała nagle:
- Kaśka nie pije. Ona tylko z robalami.
- Natoczył mi przez gazę, to nie ma muszek.
Kasia wtrąciła:
- I tak tam srały.
- No weeeź...
Gdy Kasia zaczęła polewać, Asia wyskoczyła z wymówką:
- Ale myśmy się naprawdę martwiły o ciebie.
Kasia przerwała polewanie i spojrzała na Asię pytając:
- My?
Oj tam...oj tam; cedzenie przez szmatkę winka trochę trwało;
OdpowiedzUsuńbo powoli kapało :) najlepiej nadaje się do tego...gaza.
muszki owocówki potrafią być upierdliwe.
Prędzej bym zwymiotowała niż napiła się winka z taką wkładką :)
z relacji wynika, że użyto właśnie gazy... a muszki owocówki są zasłużone dla nauki, a dokładnie dla genetyki...
UsuńW akademiku mieliśmy taki zwyczaj, że na wszelkie imprezy chodziło się z własnym alkoholem, zastępującym bilet wstępu. Tak powstał kolejny zwyczaj, że przynoszony alkohol (piwo, wino, bimber, wódka) zlewało się do jednego dużego baniaka i mieszało. To był zaje.isty kop na głowę i żołądek, muszki przy tym to bułka z masłem.
OdpowiedzUsuńteż pamiętam jakąś imprezę w tym stylu, użyto kotła do bielizny, a fikoł faktycznie był okrutny...
UsuńA nie mogły muszki łyżeczką wyjąć? Wina szkoda wylewać.
OdpowiedzUsuńjak widać, była między nimi różnica zdań...
UsuńFakt była, ale jak nie tanie wino i tak szkoda
Usuńco do ceny, to akurat vin de table z beki potrafi być jeszcze tańsze od najtańszych w plastikach lub kartonach z hipermarketu, ale to nie zmienia faktu, że to nadal jest porządne wino, a nie jakiś tam berbeluch, wynalazek winopodobny, którym się raczą polscy homelessi i to też nie wszyscy...
UsuńCóż za elokwencja, wdzięk i bogaty zasób słownictwa. Znam taką której karaluchy biegały po chałupie ale jak do piwa jej wpadła muszka owocówka miała odruch wymiotny i wrzeszczała domagając się zmiany szklanki z zawartością
OdpowiedzUsuńz niektórych obserwacji prozy życia wiadomo, że kobiety w swoim gronie potrafią gadać bardziej "po męsku", niż mężczyźni w swoim...
UsuńProblem z powodu paru muszek? mój dziadek mawiał, że bardziej brzydliwy jest włos w zupie...
OdpowiedzUsuńjednak paradoksalnie dziewczyny wyszły na tym wygrane... w pierwotnym zamyśle literackim zamierzałem Basię uśmiercić pod kołami auta po drodze do sklepu, ale uznałem, że lepszy będzie happy end od taniej pedagogiki...
UsuńNo w sumie, ma dziewczyna charakter, to ważne, także w tym opowiadaniu:-)
Usuńja z tych stworzonych przez siebie postaci jakoś najbardziej polubiłem Kasię, najwięcej ma luzu...
UsuńPodzielam zdanie Jotki, choć odnoszę go do siebie, nie do dziadka.
OdpowiedzUsuńja mam podobny gust, wolę muszki od włosa...
UsuńWino z muszką, hmmmm? Przecież to wciąż wino :) Dla mnie włos jest odstraszający :D
OdpowiedzUsuńcodziennyuzytek.pl
zaczyna nam się na forum formować klub: "muszka okay, włos nie okay" :)
UsuńMuszki owocówki to pestka, mnie prześladują muszki ziemiórki. Musze do doniczek wkładać co jakiś czas ząbki czosnku.
OdpowiedzUsuńsłyszałem, ale nigdy nie spotkałem, dobrze jednak wiedzieć z tym czosnkiem, tak jakby co...
UsuńOwocówka nie jest zła, gorsze są te zielone ;)
OdpowiedzUsuńale te zielone to chyba nietrunkowe są?... za to osa potrafi się przyplątać :)
UsuńMuszki nie problem, ale opowiadanie OK.
OdpowiedzUsuńtak jakoś się wzięło i napisało, dziękować :)
UsuńJak się da, to trzeba się dzielić z mniejszymi dobrami swoimi. :) Muszki też jakoś bym wytrzymał, włos to jednak inna liga.
OdpowiedzUsuńCo klasyka to klasyka, dotyczy to chyba każdego rodzaju muzyki (może poza disco-polo). Widzę kawałki dopasowane do sytuacji. Pewnie jeszcze coś by się znalazło jakby pomyśleć.
Mnie ostatnio zaskoczył Ozzy, na co dzień już dziadek z problemami zdrowotnymi, a na najnowszej płycie wokalnie miażdży. Może coś mu w studio elektronicznie dodali/ujęli, nie mniej całość dość dobra w odbiorze. Ostatnio coś Nergal wykombinował z nowym składem grupy Me&That Man. Ale jakby nie patrzeć w świecie gitary ostatnio nic nowego się nie dzieje. A nawet jak się coś pojawia, to w większości to już kiedyś było.
Pozdrawiam!
ano trzeba się dzielić, zwłaszcza że takie małe naprawdę za dużo nie wezmą...
Usuń...
mało się znam na disco polo, ale "Majteczki w kropeczki" wydaje mi się być właśnie klasyką :)
...
Ozzy mnie nie zaskoczył, rzekłbym raczej, że nie zawiódł...
ostatnich pomysłów Nergala nie znam, jak zwykle coś przegapiam, tyle tego towaru jest do odsłuchania, że nie da rady nic nie przegapiać...
pozdrawiam! :)
W tym rzecz, takim maluchom można co nieco dać. :)
UsuńNo to fakt, klasyka disco-polo w moim odczuciu to właśnie tego typu rejony. Poza tym w latach 90. zdarzali się wykonawcy, których wokalne popisy nie są tak straszne jak popisy Zenka Martyniuka (nie mylić z Zenkiem z Kabanosa, który jest w tej materii naprawdę dobry).
Ozzy ze swoją nową płytą to ciekawy przypadek. Niby patenty dość znane, charakterystyczne, a jednak chwyta za ucho i mózg. Zwłaszcza kawałek ,,Under the graveyard" podoba mi się, a z teledyskiem (a może bardziej filmem krótkometrażowym, z historią głębszą) to już ideał właściwie jest. Co do Nergala to tylko parę minut słuchałem z nowej płyty, więc się nie wypowiem. Ostatnio jakoś nic specjalnego nie znajduję w Sieci jeśli chodzi o muzykę. Nawet szerzej niż gitarowe łojenie mało ciekawych rzeczy ostatnio powstało.
Pozdrawiam!
He, he! Kiedyś w czasach komuny ojciec zrobił wino z ryżu. Pamiętam, że aby się napić, trzeba było ryż cedzić przez zęby a następnie wypluć.
OdpowiedzUsuńto się komuś spieszyło przy ściąganiu... i może ciemno jeszcze było, bo wtedy ze światłem bywało różnie :)
UsuńNie robimy sobie problemu dopóki nie wiemy na pewno co się złego wydarzyło , czyli warto poczekać .
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak Basia załatwiła ten Muscat ?
bo to tak właśnie jest, że (conajmniej) większość ludzkich problemów to fikcja, iluzja tworzona przez ludzki umysł...
Usuńmoże nic nie musiała załatwiać, tylko właściciel sklepu był po prostu dobrym człowiekiem? :)
Muszka owocówka to największy wróg wina - powoduje jego szybkie kwaśnienie. Skoro były w winie, nie nadaje się ono do niczego. Zwłaszcza, że ów kwas bierze się z rozłożonego alkoholu, którego w takim "winie" już nie ma - więc po co to pić?
OdpowiedzUsuńokay, tylko jest drobne ale... wino sprzedawane OEM-owo z beki to nadprodukcja winiarza, który wg. francuskich przepisów ma prawo sprzedać limitowaną ilość standardowych szklanych butelek... reszta jest sprzedawana jako wino stołowe w innych opakowaniach lub jak wspomniano, luzem... przy profesjonalnym rozlewie muszki mają znikome szanse dostać się do wina, co najwyżej już w sklepie gdy jest sprzedawane j.w., ale takie wino dość szybko schodzi, więc muszka niewiele zdąży nabroić...
UsuńWiem, że jest wódka z robalem - ale to jednak wódka - mocniejszy trunek, w dodatku konserwujący. Ale wino? Wino z muszkami nie wchodzi w rachubę. W końcu, picie wina ma być przyjemnością, a plucie muszkami ze wszystkim mi się kojarzy, tylko nie z produkcją endorfin.
Usuńakurat Kasia niczym nie pluła, najpierw zbadała trunek i poradziła sobie bez plucia... ale rozumiem, zdarzają się ludzie, którzy piją od razu, nawet nie rzuciwszy okiem na to, co piją, a potem plują i mają pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie...
UsuńDobra, niech będzie, Twoje na wierzchu. W obliczu pandemii, raczej się w tamte, ani żadne inne strony nie wybiorę, więc co mi właściwie zależy...
UsuńWesołych Świąt. Czy tam, przedłużonego weekendu, czy lepszej (teoretycznie) oferty w TV, czy tam tego, na czym Ci zależy. ;)
żadnego sporu nie było, a muszki zawsze są na wierzchu, za to robal w mezcalu tonie, pewnie ma za słabą głowę(?) /do pływania/...
Usuńwesołego czegoś tam, bez wnikania już czego :)
Skoro wracam do blogosfery, to nie moge pominac twojego bloga! :D Dobrze jest znowu poczytac twoje tresci.
OdpowiedzUsuńCo do muszek owocowek - moja zmora, przy produkcji wina. I zadne sposoby nie dzialaly na to paskudztwo, hatfu.
witaj, miło czytać Twoje słowa, bo jeśli Ci dobrze, to mnie też jest dobrze :)
Usuńgdy wszystko jest szczelne, czyste i zachowana jest staranność podczas zlewania i butelkowania, to muszki nie mają się nawet kiedy pojawić... u mnie w domu pół kuchni jest zastawione balonami i baniakami, ale problem muszek praktycznie nie istnieje...
Muszki, drobiazg, który w winie może wkurzyć, ale mnie nie przeszkadza. Muza fajna:) I tamta (u Jotki) też. dzięki:)
OdpowiedzUsuńpodobało się?... tak miało być :)
UsuńSympatycznego świątecznego odpoczynku! Po.ba.s. :)
OdpowiedzUsuńniop...
Usuńpo.ba.s. :)