1.
...do mistrza zen przyszła pewna kobieta z prośbą o naukę. Miała na głowie bujną i zadbaną fryzurę, chyba robiącą wrażenie, skoro wielu ludzi oglądało się za nią po drodze na ulicy. Po krótkim przywitaniu wyłuszczyła mistrzowi swoje oczekiwanie. Ten jednak pokręcił głową mówiąc:
- Obawiam się, że nie mogę cię nauczać.
- Dlaczego?
- Chodzi o twoje włosy.
- Coś nie tak z nimi?
- To za dużo przeszkoda, aby pojąć zen.
- Co mam zrobić?
- Ty już wiesz.
- No nieee... Tak bardzo lubię swoje włosy, tak o nie dbam.
Kobieta opuściła głowę. Po dłuższej chwili milczenia spojrzała na mistrza. Powoli, spokojnie, zdecydowanym głosem oświadczyła:
- Okay. Zetnę te cholerne włosy.
- No, to na dziś wszystko. Przyjdź jutro o tej samej porze.
Kobieta ukłoniła się, wstała i podeszła do drzwi. Gdy już chwytała za klamkę, mistrz zawołał za nią:
- Aha, poczekaj chwilę, jeszcze taki drobiazg na koniec.
- Tak, słucham.
- Nie obcinaj włosów. Są takie piękne, szkoda by ich było.
2.
...do mistrza zen przyjechał pewien mężczyzna z prośbą o naukę. Gdy zaparkował pod domem mistrza sportowym samochodem, od razu zbiegła się grupka dzieciaków. Był bardzo bogato i elegancko ubrany, na szyi miał złoty łańcuch, na ręku platynowy zegarek, zaś na palcu dłoni sygnet rodowy. Po krótkim przywitaniu wyłuszczył mistrzowi swoje oczekiwanie. Ten jednak pokręcił głową mówiąc:
- Obawiam się, że nie mogę cię nauczać.
- Dlaczego?
- Nie stać cię na to.
- Jak to nie stać?
Mężczyzna sięgnął po portfel i wyjął zeń plik banknotów.
- Chcesz mnie obrazić, czy rozśmieszyć?
- Wybacz mistrzu. Przeleję ci moje lokaty bankowe.
- Mało.
- Sprzedam samochód, dom, oddam ci co tylko chcesz...
- Mało.
Mężczyzna zerwał się na równe nogi i z gniewnym błyskiem w oku, tudzież pianą na ustach zakrzyknął do mistrza:
- Wiesz co? Wsadź sobie w dupę tą twoją naukę!
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem do drzwi. Gdy już chwytał za klamkę, mistrz zawołał za nim:
- Aha, poczekaj chwilę, jeszcze taki drobiazg na koniec.
- Tak, słucham.
- Nie zgub mojej nauki.
= = = = = = =
Aha... Podobno są jakieś święta?
Okay, tedy rośnijcie w siłę i bawcie się dobrze 😀
...do mistrza zen przyszła pewna kobieta z prośbą o naukę. Miała na głowie bujną i zadbaną fryzurę, chyba robiącą wrażenie, skoro wielu ludzi oglądało się za nią po drodze na ulicy. Po krótkim przywitaniu wyłuszczyła mistrzowi swoje oczekiwanie. Ten jednak pokręcił głową mówiąc:
- Obawiam się, że nie mogę cię nauczać.
- Dlaczego?
- Chodzi o twoje włosy.
- Coś nie tak z nimi?
- To za dużo przeszkoda, aby pojąć zen.
- Co mam zrobić?
- Ty już wiesz.
- No nieee... Tak bardzo lubię swoje włosy, tak o nie dbam.
Kobieta opuściła głowę. Po dłuższej chwili milczenia spojrzała na mistrza. Powoli, spokojnie, zdecydowanym głosem oświadczyła:
- Okay. Zetnę te cholerne włosy.
- No, to na dziś wszystko. Przyjdź jutro o tej samej porze.
Kobieta ukłoniła się, wstała i podeszła do drzwi. Gdy już chwytała za klamkę, mistrz zawołał za nią:
- Aha, poczekaj chwilę, jeszcze taki drobiazg na koniec.
- Tak, słucham.
- Nie obcinaj włosów. Są takie piękne, szkoda by ich było.
2.
...do mistrza zen przyjechał pewien mężczyzna z prośbą o naukę. Gdy zaparkował pod domem mistrza sportowym samochodem, od razu zbiegła się grupka dzieciaków. Był bardzo bogato i elegancko ubrany, na szyi miał złoty łańcuch, na ręku platynowy zegarek, zaś na palcu dłoni sygnet rodowy. Po krótkim przywitaniu wyłuszczył mistrzowi swoje oczekiwanie. Ten jednak pokręcił głową mówiąc:
- Obawiam się, że nie mogę cię nauczać.
- Dlaczego?
- Nie stać cię na to.
- Jak to nie stać?
Mężczyzna sięgnął po portfel i wyjął zeń plik banknotów.
- Chcesz mnie obrazić, czy rozśmieszyć?
- Wybacz mistrzu. Przeleję ci moje lokaty bankowe.
- Mało.
- Sprzedam samochód, dom, oddam ci co tylko chcesz...
- Mało.
Mężczyzna zerwał się na równe nogi i z gniewnym błyskiem w oku, tudzież pianą na ustach zakrzyknął do mistrza:
- Wiesz co? Wsadź sobie w dupę tą twoją naukę!
Odwrócił się i ruszył szybkim krokiem do drzwi. Gdy już chwytał za klamkę, mistrz zawołał za nim:
- Aha, poczekaj chwilę, jeszcze taki drobiazg na koniec.
- Tak, słucham.
- Nie zgub mojej nauki.
= = = = = = =
Aha... Podobno są jakieś święta?
Okay, tedy rośnijcie w siłę i bawcie się dobrze 😀
Kup kozę, sprzedaj kozę...
OdpowiedzUsuńTaki rebus.
taki, ale nie ten akurat...
UsuńZaraz, zaraz... Albo czegoś nie zrozumiałam, albo mistrzowie zen niewiele mogą zaoferować, bo i tak wszystko rozwiązać musimy sami...
OdpowiedzUsuńPo.ba.s. i owocnego świętowania! ;))
mistrz dał im nawet sporo, tylko czy oni potrafią to wziąć?... a z ostatnim to masz rację, mistrz zen jest tylko człowiekiem, więc nie jest władny za kogoś się najeść, wyspać, czy wysikać...
Usuńpo.ba.s. i owocnego :)
Chodzi tu chyba szczególnie o naprowadzanie ucznia na rozwiązanie. Bo nauka polegająca na dawaniu rozwiązań raczej jest średnią nauką. Sztuką jest według mnie będąc nauczycielem wskazać drogę, narzędzia i takie tam różne przydatne do rozwiązania problemu.
UsuńPozdrawiam!
zen podsuwa też pewne proste narzędzia, techniki rozwoju, ale nie traktuje ich jako bezwzględną konieczność... pamiętam taki dialog z warsztatów zen z udziałem mistrza Seungh Sahna:
Usuńdziewczyna skarżyła się, że nie ma czasu na uprawianie zazen, gdyż jest samotną matką z małym dzieckiem... mistrz tylko się uśmiechnął i odparł:
- to wspaniale, zajmuj się więc porządnie swoim dzieckiem i to będzie właśnie twoja praktyka zen...
pozdrawiam! :)
W sumie wiele osób, niezależnie od ich zapatrywań na religie może wykorzystać takie podejście do stawania się lepszą osobą.
UsuńPomyślałem też sobie czy taki mistrz, jeśli chce nim się stać powinien dojść do wniosku w rodzaju, wiem, że nic nie wiem, że jest w sumie tylko poziom czy dwa wyżej od innych? Można chyba tak długo jeszcze zagłębiać się w temat. :)
związki zen z religiami /jakimikolwiek/ to dość ciekawy temat sam w sobie, natomiast faktem jest, że jeśli ktoś jakąś wyznaje, to zen pomaga mu nabrać do niej dystansu, a jednocześnie lepiej ją zgłębić...
Usuńw zen wszyscy są początkujący, niezależnie od długości czasu praktyki i poziomu zrealizowania się, tudzież nazwy tego poziomu... to ostatnie to jest zresztą kategoria czysto umowna, bo zgodnie z nauczaniem zen "nie ma nic do osiągania, bo już to masz"...
Pod warunkiem, że wyznając jakąś religię szanuje poglądy/wierzenia innych. Bo bez tego to daleko się nie zajedzie w zagłębianiu czegokolwiek z tej materii.
UsuńCzyli wychodzi na to, że wszyscy w zen są na tym samym ,,wózku", a do tego do końca nie wiedzą co mogą jeszcze poznać i osiągnąć.
Wszystko sprowadza się do pokory. Spokojnych Świąt:)
OdpowiedzUsuńNie tyle do pokory, co do braku przywiązania.
UsuńWesołych świąt.
w jedynce motyw odcięcia przywiązania jest ewidentny, ale co do dwójki, to moim zdaniem chodziło o wywołanie spontanu...
Usuńspokojnych i wesołych :)
świetna nauka, każdy w niej znajdzie inny morał:-)
OdpowiedzUsuńexactly... Twoje rozwiązanie może być kompletnie różne od mojego, czy czyjegoś innego... ważne, że jest Twoje :)
UsuńBardzo lubie takie "opowiastki", zwlaszcza, ze z kazdej z nich mozna wyciagnac nie jedna, a kilka nauk. I mozna jednoczasowo rozumiec je na wiele sposobow.
OdpowiedzUsuńWiecej takich poprosze! :D
A tymczasem - udanych swiat, mimo calego tego wirusowego cyrku.
nigdy nic nie planuję w blogowaniu, ale też nie wykluczam następnych takich...
Usuńa na razie spróbuj tego, też opowiastka ZEN, tylko na nowo napisana, powiedzmy, że rozbudowany remake taki:
https://tiny.pl/7qfz3
udanych :)
Moje pierwsze skojarzenia:
OdpowiedzUsuńPytania "klamkowe", ale jest tu spora różnica, bo to klient zadaje je terapeucie, gdy już wychodzi; i zazwyczaj są najważniejsze :)
Porucznik Columbo ;)
Zen mnie nie pociąga, co nie znaczy, że mam coś przeciw. Po prostu nie moje klimaty.
Spokojnych i ZDROWYCH, Piotrze, a jak się jeszcze wesołość Ci trafi, to będzie super :)
spokojnych i zdrowych :)
Usuńa super jest zawsze, gdy myślimy, że jest super, a nie jest, gdy myślimy, że nie jest...
Bez dwóch zdań - nauka to rzecz droższa, niż nam się wydaje! Zdrowych Świąt!
OdpowiedzUsuńzdrowych! :)
Usuńnauka nie poszła w las ...
OdpowiedzUsuńa mogła, bo wtedy jeszcze było wolno chodzić do lasu...
UsuńTo prawda. Trafniej by było stwierdzić, że "poszła jak psu pod ogon" ... szkoda, że nie pod czerep.
OdpowiedzUsuńpsu pod ogon to najczęściej termometr u weta :)
UsuńCy wszyscy mistrzowie zen są tacy wkurzający ;)
OdpowiedzUsuńciekawsze jest pytanie "kto tworzy to wkurzenie?" :)
UsuńGdzie ja "zet" podziałam?! :)
UsuńWkurzenia tworzą się same jeżeli wytworzy się dogodna ku temu sytuacja.
jakież to ludzkie: jak nie mistrz winien, to sytuacja, a my zawsze poza kręgiem podejrzanych :)
Usuń...
pamiętasz film "Nie ma róży bez ognia"?... moja ulubiona scena, gdy Lusia zastaje Zenka z inną panią w niezbyt kompletnych strojach:
- Bo wiesz, była akademia...
:D
Bo tak to już jest. Ewentualnie jakąś winę naszą osobistą dostrzeżemy w ostatecznej ostateczności.Ale nawet wtedy za adwokata własnego robić będziemy i winę naszą z zapałem minimalizować ;)
UsuńLubię takie opowiastki, takie niby nic.
OdpowiedzUsuńno właśnie... niby :)
UsuńNiby nic, a jednak. A jednak dają inny ogląd rzeczywistości. Enigmatyczne stwierdzenie mojego nauczyciela tai-chi dotyczące uczestnictwa w zajęciach: "Lepiej nie przyjść raz, niż przyjść raz".
OdpowiedzUsuńlajk! :)
UsuńNo powiem Ci, że zrobiły te opowiastki na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńSzacun...
:)
UsuńNo proszę, czytałam i myślałam, że skomentowałam. Wchodzę po raz drugi i widzę, że nie skomentowałam, a teraz już nie pamiętam, co chciałam napisać. Więc pomyślałam, że to napiszę :D
OdpowiedzUsuńtak, czy owak baronowa weszła bez pieska :)
Usuńdruga opowieść zdecydowanie bardziej do mnie przemawia. Pokazuje, że uczymy się zwłaszcza wtedy, kiedy o tym nie wiemy.
OdpowiedzUsuńponoć ilość bitów informacji przyswajanych świadomie to tylko ułamek promila ilości bitów rejestrowanych podświadomie :)
UsuńLubię historyjki o różnych wschodnich mistrzach, aczkolwiek samą filozofię traktuję jak każdą inną - jedną z wielu, z wadami i zaletami. I tak słynna zdolność do wyrzeczenia się wszystkiego, zaadaptowana nawet na potrzeby zakonu JEDI jest dość niepełna psychologicznie. Według współczesnej wiedzy stratę najlepiej przeżyć (właściwie żal po stracie - w szczególnym wypadku straty ważnej osoby mówimy o żałobie), dać sobie czas na wewnętrzne pożegnanie i akceptację.
OdpowiedzUsuńbo koncept "nieprzywiązywania się" jest tylko częścią pewnej całości, poza tym nie oznacza ono wyrzeczenia się, które jest tylko pewnym wariantem realizacji tegoż nieprzywiązania, jedną z interpretacji... do tego jeszcze w dobrowolnym wyrzeczeniu się (wszystkiego) tkwi pewna pułapka polegająca na przywiązaniu do wyrzekania się i mistrzowie zen mają to zresztą na względzie w swoich nauczaniach...
Usuńzaś sam zen nie jest filozofią, tylko czystą praktyką, aczkolwiek nie można zaprzeczyć, że jakaś filozofia przewija się w tle... filozofia to słowa, dyskursywne myślenie, zaś zen dość "niechętnym okiem" patrzy na nadmiar takiego myślenia, a samych słów używa tylko jako narzędzia, jeśli taka jest potrzeba chwili...
Wynika z tej nauki tyle, że trzeba być gotowym oddać to, co najcenniejsze, rozstać się z tym, puścić, aby doznać stanu oświecenia i wyzwolenia.
OdpowiedzUsuńChyba jestem coraz bliżej.
Rower jednak póki co oddałam dziś do naprawy, terminy mają długie, ale na 30.04. będzie zrobiony. :)
pozdrowienia, świąt w zasadzie nie zauważyłam
IW
bo czym jest tak naprawdę "cenność"?... fikcją, iluzją stworzoną przez umysł... jakież to poetyczne :)
Usuńa z rowerem to uważam tak samo: jak oddać, to tylko do naprawy... no, chyba że mamy drugi, ale może już nie komplikujmy...
pozdrowienia :)
Czyli nie powinniśmy się przywiązywać do rzeczy , przymiotów które mamy , czyli urody , pieniędzy , zdrowia itd. Trudne to ,ale w czasach pandemii to mądra rada mistrza Zen.
OdpowiedzUsuńnie znamy dnia, ni godziny chwili, gdy coś stracimy, nawet gdy nie ma pandemii, a czy pozbycie się przywiązania jest trudne?... na to pytanie mistrz ZEN odpowie: "już to wiesz" :)
Usuń