Wiedziała, że każda męska miłość zawsze smakuje inaczej i nigdy tak samo, a przyczyn jest wiele, bardzo prozaicznych zresztą. Na przykład to, co facet przedtem zje lub wypije. Dobrą opinię mają ponoć ananasy, za to cebula nadzwyczaj kiepską. Gdy zlizywała z palców zebraną ze swych policzków lepkość umysł miała jeszcze w kosmosie, ale dość wyraźnie czuła smak czegoś dziwnego. Takiego naprawdę dziwnego, mocno nietypowego.
- Może bierze jakieś leki?
Tak pomyślała, ale tak jakoś głupio jej było głośno zapytać. To była dopiero pierwsza ich randka. Pierwsza tak po całości. Zresztą mogło to kompletnie nie mieć z nim nic wspólnego. Przytuliła się do niego i myśli o tym zniknęły szybciej, niż wcześniej się pojawiły.
=
Kilka dni później ujeżdżała go dziko na dywanie ze wzrokiem wbitym mu w oczy. Gdy ich źrenice zaczęły pulsować, to zwężając się, to rozszerzając na przemian, zobaczyła w nich... To był tylko ułamek sekundy, gdy zamarła gubiąc tempo i rytm, jednak jego paznokcie wbijające się w jej ciało szybko je przywróciło. A potem zapomniała o tym, myśl umknęła, zanim zaczęła się formować, decydować na konkretniejsze istnienie.
=
Umówili się na przystanku autobusowym. Przyszła jakoś nieco wcześniej, więc kierowana stadnym odruchem zrobiła to, co dwie inne kobiety stojące nieopodal. Wyjęła smartfona, by trochę nim sobie pogadżetować dla zabicia czasu. Zza rogu ulicy wyszło dwóch młodych ludzi, krótko ostrzyżonych, wygolonych po bokach głów. Odziani w czarne tiszerty z jakimiś logo na tle barw narodowych i łypiącym groźnie oczyma Gajowym Maruchą Wyklętym. Szli mocno chwiejnym krokiem, być może za sprawą zbyt wielkich butów, być może też z powodu zbyt wielu wypitych przedtem kolejek.
- Raz sierpem, raz młotem ciapatą hołotę!
- Chrystus Król! Jebać kurwa!
Przekrzykiwali się wzajemnie wyraźnie nie potrafiąc ustalić, które hasło jest bardziej zgodne z ich linią partyjną. Kobiety na przystanku skupiły się przy krawężniku pozostawiając im wolną przestrzeń reszty chodnika. Zaś dwóch strażników miejskich idących z naprzeciwka przeszło na drugą stronę ulicy, by okazać zainteresowanie przepisowości parkowania stojącemu tam autu. Mijając przystanek jeden z narodowców zatrzymał się nagle i choć po jego błędnym wzroku nie było widać, do kogo się zwraca, wrzasnął na całe gardło:
- Lala! But ci się rozpierdala!
Nagle zachwiał się, jakby nieco wzniósł się do góry, po czym usiadł w koszu na śmieci stojącym nieopodal. Jego towarzysz partyjny bez namysłu odwrócił się, by wystartować do biegu. Zaś między parą odchodzącą w drugą stronę wywiązała się wymiana zdań:
- Jak ty to zrobiłeś? Pojawiłeś się znikąd...
- Po prostu zagapiłaś się.
- Ale ja nie o tym.
- A o czym?
- O tym faszyście. Jak go tam posadziłeś?
- Ja??? Alkohol go tam posadził.
- Alkohol?
- Nigdy nie byłaś pijana?
- Raz kiedyś, na imprezie.
- A pamiętasz modyfikacje grawitacji?
- No tak, miałam z nią kłopoty.
- No widzisz. To on też miał.
Zgodny śmiech spłoszył w niej zalążek pewnej myśli...
=
Gdy wyszła z łazienki skierowała się w stronę łóżka, ale jego tam nie było. Nie było zresztą wcale w pokoju, ale uchylone drzwi balkonowe jasno sugerowały lokalizację. Faktycznie, stał tam oparty o barierkę patrząc gdzieś w niebo. Nie poruszył się, gdy weszła, więc spytała:
- ET home?
Jakby się ocknął, spojrzał na nią:
- Jeszcze raz?
- To już bez znaczenia.
- Dlaczego?
- Bo romantyzm pytania zniknął.
- Ale skądś się wzięło?
- Po prostu tak wyglądałeś, więc mi się skojarzyło.
- Tak, czyli jak?
- No, tak jakoś tęskliwie.
- Chyba rozumiem, bo już się miałem obrazić.
- Czemu?
- Bo za przystojny to on nie był.
Chwyciła go za dłoń i pociągnęła do pokoju. Ruszył za nią, ale na chwilę jeszcze odwrócił się i rzucił okiem w górę. Dostrzegła ten ruch kątem oka, ale myśl, która przemknęła jej wtedy przez umysł nie miała już czasu, by rozgościć się w nim na dłużej.
- Może bierze jakieś leki?
Tak pomyślała, ale tak jakoś głupio jej było głośno zapytać. To była dopiero pierwsza ich randka. Pierwsza tak po całości. Zresztą mogło to kompletnie nie mieć z nim nic wspólnego. Przytuliła się do niego i myśli o tym zniknęły szybciej, niż wcześniej się pojawiły.
=
Kilka dni później ujeżdżała go dziko na dywanie ze wzrokiem wbitym mu w oczy. Gdy ich źrenice zaczęły pulsować, to zwężając się, to rozszerzając na przemian, zobaczyła w nich... To był tylko ułamek sekundy, gdy zamarła gubiąc tempo i rytm, jednak jego paznokcie wbijające się w jej ciało szybko je przywróciło. A potem zapomniała o tym, myśl umknęła, zanim zaczęła się formować, decydować na konkretniejsze istnienie.
=
Umówili się na przystanku autobusowym. Przyszła jakoś nieco wcześniej, więc kierowana stadnym odruchem zrobiła to, co dwie inne kobiety stojące nieopodal. Wyjęła smartfona, by trochę nim sobie pogadżetować dla zabicia czasu. Zza rogu ulicy wyszło dwóch młodych ludzi, krótko ostrzyżonych, wygolonych po bokach głów. Odziani w czarne tiszerty z jakimiś logo na tle barw narodowych i łypiącym groźnie oczyma Gajowym Maruchą Wyklętym. Szli mocno chwiejnym krokiem, być może za sprawą zbyt wielkich butów, być może też z powodu zbyt wielu wypitych przedtem kolejek.
- Raz sierpem, raz młotem ciapatą hołotę!
- Chrystus Król! Jebać kurwa!
Przekrzykiwali się wzajemnie wyraźnie nie potrafiąc ustalić, które hasło jest bardziej zgodne z ich linią partyjną. Kobiety na przystanku skupiły się przy krawężniku pozostawiając im wolną przestrzeń reszty chodnika. Zaś dwóch strażników miejskich idących z naprzeciwka przeszło na drugą stronę ulicy, by okazać zainteresowanie przepisowości parkowania stojącemu tam autu. Mijając przystanek jeden z narodowców zatrzymał się nagle i choć po jego błędnym wzroku nie było widać, do kogo się zwraca, wrzasnął na całe gardło:
- Lala! But ci się rozpierdala!
Nagle zachwiał się, jakby nieco wzniósł się do góry, po czym usiadł w koszu na śmieci stojącym nieopodal. Jego towarzysz partyjny bez namysłu odwrócił się, by wystartować do biegu. Zaś między parą odchodzącą w drugą stronę wywiązała się wymiana zdań:
- Jak ty to zrobiłeś? Pojawiłeś się znikąd...
- Po prostu zagapiłaś się.
- Ale ja nie o tym.
- A o czym?
- O tym faszyście. Jak go tam posadziłeś?
- Ja??? Alkohol go tam posadził.
- Alkohol?
- Nigdy nie byłaś pijana?
- Raz kiedyś, na imprezie.
- A pamiętasz modyfikacje grawitacji?
- No tak, miałam z nią kłopoty.
- No widzisz. To on też miał.
Zgodny śmiech spłoszył w niej zalążek pewnej myśli...
=
Gdy wyszła z łazienki skierowała się w stronę łóżka, ale jego tam nie było. Nie było zresztą wcale w pokoju, ale uchylone drzwi balkonowe jasno sugerowały lokalizację. Faktycznie, stał tam oparty o barierkę patrząc gdzieś w niebo. Nie poruszył się, gdy weszła, więc spytała:
- ET home?
Jakby się ocknął, spojrzał na nią:
- Jeszcze raz?
- To już bez znaczenia.
- Dlaczego?
- Bo romantyzm pytania zniknął.
- Ale skądś się wzięło?
- Po prostu tak wyglądałeś, więc mi się skojarzyło.
- Tak, czyli jak?
- No, tak jakoś tęskliwie.
- Chyba rozumiem, bo już się miałem obrazić.
- Czemu?
- Bo za przystojny to on nie był.
Chwyciła go za dłoń i pociągnęła do pokoju. Ruszył za nią, ale na chwilę jeszcze odwrócił się i rzucił okiem w górę. Dostrzegła ten ruch kątem oka, ale myśl, która przemknęła jej wtedy przez umysł nie miała już czasu, by rozgościć się w nim na dłużej.
- I co wychodzi na końcu? To on jest tym kosmitą, czy nie?
- A co wolisz? Ma nim być, czy nie?
- Bo ja wiem? Niech pomyślę...
- Ja myślę, że za dużo myślisz.
- A co wolisz? Ma nim być, czy nie?
- Bo ja wiem? Niech pomyślę...
- Ja myślę, że za dużo myślisz.
Jasne:) Taki 100 procentowy kosmita on jest:)A może tylko 40 procentowy?
OdpowiedzUsuńbyć może wcale... rozważałem taki dalszy ciąg, że w którejś tam scence z kolei kobitka ląduje na kozetce u psychiatry...
UsuńTa "myśl" jest dziwnie niepokojąca. Ja jednak upieram się przy procentach. Ewentualnie podprawionych nowoczesnym, jeszcze nie udostępnionym ogółowi, "spidem". Czas powrócić do swojskich korzeni po zalewającej literaturę, film oraz muzykę, fali kosmicznych treści.
UsuńMyśli przemykały się nie goszcząc na długo, a w końcu nawet wcale wraz ze zwiększającymi się dawkami iście kosmicznych używek, które fundowały kochankom kolejne odloty i orbitowania. Nazajutrz okazało się, że gadżetowanie (czynność pozwalająca po ostrych melanżach choć trochę zebrać myśli, a czasami pozwalająca nawet ustalić odpowiedź na pytanie "z kim, do cholery?") na smartfonie jest niemożliwe, bo Romeo odjechał z nim na pamiątkę, prawdopodobnie na swoją rodzimą planetę. Zastanawiała się przez chwilę, że nie dość że straciła unikalną okazję na zlokalizowanie obcych form życia, to jeszcze nawet nie zapytała się o rasę, ani nawet miano przybysza ubogacającego swoim nasieniem ziemską rasę. Później okazało się, że bliskie spotkanie trzeciego stopnia zakończyło się stratą również innych przedmiotów i zastanawiała się, skąd dziwny gust wysłańca innych cywilizacji, który zamiast jej pięknie wyhodowanej opuncji, wolał zabrać portfel i biżuterię. Uznała w końcu, że nie będzie się gniewać, okazując dobrą wolę wszelkim obcym cywilizacjom. Codziennie kredą na chodniku rysowała wielką pacyfę, w nadziei, że jej kochany ją kiedyś dostrzeże i zrozumie płynące z niej przesłanie. I Niechby się nawet kojarzyło z rozłożonymi nogami, a co!
OdpowiedzUsuńw Twoim rozwinięciu chyba najbardziej mnie urzekła ta "oczywista oczywistość" nieznajomości swych imion przez bohaterów...
UsuńNo, a po stracie srajfona w ogóle nieznajomość wielu innych imion. :D
Usuńno, to ja dodam jeszcze, że ta rytualnie kreślona kredą pacyfka widziana z boku wygląda jak (dawne) logo LOT-u... czyżby wyznawczyni kultu Cargo, która naczytała się G.G.Marqueza /"Oczy Niebieskiego Psa"/?...
UsuńO, to ma również związek z OdLOTem, choć kosmici chyba nie latają polskimi liniami.
Usuńna pewno nie kosmici-uchodźcy, bo kto to widział wpuszczać terrorystę na pokład narodowego samolotu?...
UsuńNo tak, zresztą oni mają własne smartfony, lepsze i nowsze...
Usuńczyli wychodzi na to, że nie mają po co tu przylatywać... no, ale coś trzeba wymyślić, tu akurat terrorystów, by czymś obywatela postraszyć... narodowy obywatel, który się nie boi, to zły obywatel...
UsuńFajny tekst. Pomysł z kosmitami, też świetny.
OdpowiedzUsuńAle najbardziej, urzekła mnie sytuacja z narodowcami. Coś pięknego!
Pozdrówki
scenkę z narodowcami uważam za wisienkę na tym /z premedytacją niedokończonym/ torcie...
UsuńBył zapewne z Oriona, chociaż i ci z Syriusza też ponoć byli niezli;)
OdpowiedzUsuńMiłego;)
a może po prostu... z Nieba...
Usuńupadły anioł taki, z plemienia Anunaki...
miłego :)...
Wczoraj obejrzałam program nt. teorii, że człowiek ewoluował na innej planecie a na Ziemi jest ..osadnikiem.A wszystko wychodzi na jaw przez...badania genetyków.
UsuńKto wie, może się wszyscy kiedyś spotkamy na Kasjopei???
No jak szrzelilas, bo Kasjopeja ... Ponoc cjrzrscikanska- Jezus stamtad pochodzi?
UsuńAle literowek
UsuńKasjopeja ponoc chrzescijanka
@Ania...
Usuńhttp://tiny.pl/gn89x
pojęcia nie mam, jak to działa, ale to nie mój problem, nie ja mam próbować, by wiedzieć :* :D...
To ja o strażnikach - zawsze jak zwykle stanęli na wysokości zadania...
OdpowiedzUsuńzawsze jak zwykle... ku chwale Ojczyzny, narodowej zresztą...
UsuńCzy dobrze zrozumiałam,że ktoś śmie twierdzić,że Ituś przystojny nie był?Wdzięk miał,urok osobisty,urodę międzyplanetarną.To mało! :)
OdpowiedzUsuńtaka jest opinia bohatera scenki, ale cóż może wiedzieć jeden facet o przystojności drugiego?...
Usuń...
tu mi się przypomina zabawna historia, gdy w pewnym gronie pewien koleś wyłapał ksywę "Rodan", nie bardzo wiadomo dlaczego... jako, że filmu /"Rodan - ptak śmierci"/ nie znał, to kiedyś kogoś zapytał: "ty, a jak wyglądał ten cały Rodan?" :)...
Kosmiczna scena... chociaż ziemskiej obyczajowości też jest trochę. Ale mocno przygnębiająca ta obyczajowość... :(
OdpowiedzUsuńPo.ba.s.
ale sama scenka, gdy ta obyczajowość ląduje w koszu na śmieci powinna chyba krzepić serce?...
Usuńpo.ba.s. :)...
A da się wywalić ją do kosza??...;((
UsuńPo.ba.s.
to jest bardzo ciekawe pytanie... podobno taka obyczajowość była zawsze, jest i zawsze będzie, a wrzucenie kilku jej reprezentantów do kosza niewiele zmieni... do tego jeszcze obecnie ma wsparcie narodowego państwa, co być może nie zachęca do optymizmu... mnie się jednak wydaje, że nie jest to powód, by nie wrzucać takich śmieci do kosza, nawet jeśli państwo te śmieci generuje...
UsuńDziewczynie było zbyt dobrze z tym mężczyzną i zaczęła sobie robić problemy a ponieważ obiektywnych nie za bardzo mogła znaleźć, więc zaczęła sobie wyobrażać niestworzone rzeczy a to sperma nie taka a to jakieś błyski itd.. Wielu ludzi ma problem z cieszeniem się chwilą, wszystko chcą kontrować a to powoduje, że nie czują się spełnieni, nie doświadczają głęboko przeżyć i wydarzeń, w których biorą udział. W obronie twej bohaterki powiem, że zawsze warto mieć otwarte oczy i zwracać uwagę na niuanse w relacjach międzyludzkich, bo niekiedy mamy do czynienia z pseudo liberałami, którzy nieźle się maskują i niekoniecznie wyglądają i zachowują się jak naziole z twojej notki. Od takich trzeba szybko zwiewać a jak się nie zwieję w porę to może się mieć duże kłopoty w życiu.
OdpowiedzUsuńbrawo, nie zwiódł Cię mylny trop podrzucony na samym końcu...
Usuńbo w istocie ten "kosmiczny"/?/ romans to studium kiełkującej paranoi, na szczęście dla bohaterki zalążek kiełka marnieje w porę...
masz jednak rację, trzeba być czujnym i myśleć o tym, co się widzi... byle nie za dużo, bo nadmiar myślenia może się skończyć np. wymyśleniem sobie kosmity...
Zaniecham tutaj, Piotrze, tzw. konkretyzacji. Wystarczy mi ten naprawdę uroczy (bez kitu!) kawałek prozy w postaci strumienia świadomości.
OdpowiedzUsuńNiestety, dobry Pan Bóg pokarał mnie tą polonistyczną ułomnością!
pacisko
za recenzję wystarczyło mi słowo "uroczy"...
Usuńpaciskość :)...
Czy tylko mnie rozbawiła wzmianka o bucie?
OdpowiedzUsuńktóra?... bo na temat obuwia było dwukrotnie...
UsuńZdecydowania ta z "lalą". :)
UsuńTak MYŚLAŁAM, że będzie o tym, że bohaterka za dużo myśli :P
OdpowiedzUsuń