Tego popołudnia wchodząc do sali siłowni Kaśka spodziewała się zastać wszystkie Neonówki, jak ostatnio nazywano ekipę Yakuzy, ale ujrzała tylko jedną. Dziewczyna siedziała na maszynie ćwicząc przywodziciele, jednocześnie zaś również toczyła wesołą rozmowę ze stojącym obok mężczyzną, zapewne robiącym sobie przerwę między seriami i wpatrzonym jakby niechcący w rejon między jej rytmicznie zaciskającymi się udami. Jednak na widok wchodzącej szybko wstała głośno zapodając:
- Dzień dobry pani szefowej!
Reszta obecnych na sali również spojrzała na Kaśkę, ktoś skinął głową, ktoś coś mruknął, ona zaś idąc odparła:
- Hejka wszystkim. Sama jesteś?
To ostatnie było skierowane do Neonówki.
- Nie. Dziewczyny są na workowni.
- Aha. No, to bawcie się dalej dobrze.
Maczeta obróciła się była na pięcie i wyszła z sali. Dochodząc do workowni już na korytarzu słyszała głuche łomoty używanego sprzętu. Zaś wchodząc do środka ujrzała sporo osób. Yakuza ze swoją załogą też tam faktycznie były. Miarowo obijały ciosami lub kopnięciami wiszące worki, poza jedną, która obrała sobie za ofiarę klasyczną makiwarę, taką specjalną deskę ćwiczebną przymocowaną do ściany. Po drugiej zaś stronie sali senioralny wizualnie brodaty pan katował muk yan jonga, drewniany manekin używany do ćwiczenia technik wing tsun. Widać zauważył Kaskę kątem oka, bo nagle przerwał, obrócił się do niej, po czym wykonał elegancki ukłon. Odpowiedziała mu tym samym popierając to uśmiechem, po czym skupiła uwagę na ćwiczących Neonówkach. Uważnie przyglądała się ich technikom, wreszcie podeszła do tej przy desce. Położyła jej dłoń na barku, zaś gdy ta zaskoczona nagle przerwała zapytała ją:
- Co ćwiczyłaś wcześniej?
- Kyokushin.
- Tak? Miła wiadomość. Bardzo cenię ten styl. A czemu przestałaś?
- Trener mnie molestował.
- Rozumiem. Chyba nawet wiem, który. Dobrze uczy, ale dziewczyn lepiej mu nie powierzać. Za bardzo mu się łapska do piczek kleją.
Kaśka zaśmiała się kwaśno i dodała:
- Znasz pinany?
- Znam.
- To pokaż mi któryś. Chcę zobaczyć, jak się ruszasz.
Pinany to jedne z wielu kata, ćwiczeń stosowanych nieraz podczas treningu karate. Po koreańsku nazywa się to hyong lub tul, po wietnamsku qyuen, po polsku zaś forma lub układ. Jest to zestaw, sekwencja odgórnie ustalonych ruchów, głównie technik walki. Różne opinie panują na temat tej metody, jedni uważają ją za bardzo ważną, inni za bezwartościową stratę czasu. Kaśka miała zdanie pośrednie, uważała kata za cenny dodatek do treningu, jednak bez nadmiernego zachwytu. Teraz obserwowała wykonanie pinanu shodan, dość prostego układu, dla bardziej początkujących, niż zaawansowanych, tymczasem reszta dziewczyn zauważyła jej obecność. Gdy Yakuza do niej podeszła usłyszała tylko ciche:
- Czekaj chwilę, niech skończy.
Gdy tamta skończyła Kaśka kiwnęła głową mówiąc:
- Dobrze, dziękuję. Idź rób dalej swoje.
Po czym ujęła Yakuzę pod ramię i razem odeszły w kąt sali.
- Zosiu, kiedy ostatnio się łomotałaś?
- Rozumiem, że nie pytasz mnie o seks?
- Dobrze rozumiesz. Nigdy nikogo o to nie pytam.
To prawda. Jak wiemy, to z całej piątki znanych nam czarownic Kaśka była najbardziej powściągliwa, jeśli chodzi o żarty, pytania, czy inne rozmowy na tematy bazowe.
- Chodzi o sport, czy walkę na poważnie?
- Na razie skupmy się na sporcie.
- No, to było chyba ze dwa, trzy lata temu. Jeszcze przed moim wyjazdem. Chyba nawet widziałaś tą walkę, choć nie wiem, czy na żywo. To była gala w...
- Akurat nie na żywo, ale dokładnie kilka razy. A teraz mam takie pytanie, czy nie chciałabyś sobie przypomnieć, jak to się robi?
- Czemu nie? Wiesz, z dziewczynami trochę się przepychamy od święta, tak dla czystej zabawy, ale jak masz jakiś fajny pomysł, to chętnie. Mnie w ogóle korci powojować znowu na ringu. Mam dopiero dwudziestaka. Buzi mi jeszcze nie zdążyli zepsuć.
- Dobrze. To obgadaj z nimi sprawę. Jest okazja sobie posparować. Tak sportowo, bez furii. Jak wam się spodoba, to bawimy się dalej.
- Możesz coś nieco bliżej?
- Coś mogę. Znasz Magdę Maczugę?
- No pewnie. Znaczy nie osobiście, ale postać nie jest mi obca. Pamiętam jej dawne walki. Wiem też, że gdy mnie nie było, to ty jej spuściłaś bęcki w klatce. Ta walka jest do znalezienia w necie.
- Mniejsza o te bęcki, to już jest historia. Grzyb i pajęczyna. Teraz Magda to moja dobra kumpela. Pracuje tu zresztą. Nie u nas, nie za nasze, ale ma swoją grupę, trenuje ich.
- Tak, mijałam ją nawet niedawno. Nawet cię chciałam zapytać, co ona tu robi, ale jakoś nie było okazji. Tu w ogóle się kręci sporo znanych nazwisk.
- Dużo się pozmieniało jak cię nie było. Dobrze, ale wracając do sprawy. Posparujecie trochę z ludźmi z jej grupy. Ciebie znam, wiem co umiesz. Twoich dziewczyn nie znam, ale ty je znasz. Lamusek byś chyba nie brała do kompanii. Bądźcie wszystkie jutro na piątą, w dużej sali, wiesz, której. Pasuje?
- No. Zawsze wychodziłam dobrze na twoich pomysłach.
Kaśka klepnęła Yakuzę po ramieniu, obróciła się na pięcie, po czym wyszła z workowni. Plan miała jasny, choć na razie dość ogólny. Jednak na tym etapie ustalanie detali nie miało jeszcze sensu. Poza tym zbyt szczegółowe plany są zbyt wrażliwe na sytuacje, gdy coś pójdzie nie tak.
C.D.N.
- Dzień dobry pani szefowej!
Reszta obecnych na sali również spojrzała na Kaśkę, ktoś skinął głową, ktoś coś mruknął, ona zaś idąc odparła:
- Hejka wszystkim. Sama jesteś?
To ostatnie było skierowane do Neonówki.
- Nie. Dziewczyny są na workowni.
- Aha. No, to bawcie się dalej dobrze.
Maczeta obróciła się była na pięcie i wyszła z sali. Dochodząc do workowni już na korytarzu słyszała głuche łomoty używanego sprzętu. Zaś wchodząc do środka ujrzała sporo osób. Yakuza ze swoją załogą też tam faktycznie były. Miarowo obijały ciosami lub kopnięciami wiszące worki, poza jedną, która obrała sobie za ofiarę klasyczną makiwarę, taką specjalną deskę ćwiczebną przymocowaną do ściany. Po drugiej zaś stronie sali senioralny wizualnie brodaty pan katował muk yan jonga, drewniany manekin używany do ćwiczenia technik wing tsun. Widać zauważył Kaskę kątem oka, bo nagle przerwał, obrócił się do niej, po czym wykonał elegancki ukłon. Odpowiedziała mu tym samym popierając to uśmiechem, po czym skupiła uwagę na ćwiczących Neonówkach. Uważnie przyglądała się ich technikom, wreszcie podeszła do tej przy desce. Położyła jej dłoń na barku, zaś gdy ta zaskoczona nagle przerwała zapytała ją:
- Co ćwiczyłaś wcześniej?
- Kyokushin.
- Tak? Miła wiadomość. Bardzo cenię ten styl. A czemu przestałaś?
- Trener mnie molestował.
- Rozumiem. Chyba nawet wiem, który. Dobrze uczy, ale dziewczyn lepiej mu nie powierzać. Za bardzo mu się łapska do piczek kleją.
Kaśka zaśmiała się kwaśno i dodała:
- Znasz pinany?
- Znam.
- To pokaż mi któryś. Chcę zobaczyć, jak się ruszasz.
Pinany to jedne z wielu kata, ćwiczeń stosowanych nieraz podczas treningu karate. Po koreańsku nazywa się to hyong lub tul, po wietnamsku qyuen, po polsku zaś forma lub układ. Jest to zestaw, sekwencja odgórnie ustalonych ruchów, głównie technik walki. Różne opinie panują na temat tej metody, jedni uważają ją za bardzo ważną, inni za bezwartościową stratę czasu. Kaśka miała zdanie pośrednie, uważała kata za cenny dodatek do treningu, jednak bez nadmiernego zachwytu. Teraz obserwowała wykonanie pinanu shodan, dość prostego układu, dla bardziej początkujących, niż zaawansowanych, tymczasem reszta dziewczyn zauważyła jej obecność. Gdy Yakuza do niej podeszła usłyszała tylko ciche:
- Czekaj chwilę, niech skończy.
Gdy tamta skończyła Kaśka kiwnęła głową mówiąc:
- Dobrze, dziękuję. Idź rób dalej swoje.
Po czym ujęła Yakuzę pod ramię i razem odeszły w kąt sali.
- Zosiu, kiedy ostatnio się łomotałaś?
- Rozumiem, że nie pytasz mnie o seks?
- Dobrze rozumiesz. Nigdy nikogo o to nie pytam.
To prawda. Jak wiemy, to z całej piątki znanych nam czarownic Kaśka była najbardziej powściągliwa, jeśli chodzi o żarty, pytania, czy inne rozmowy na tematy bazowe.
- Chodzi o sport, czy walkę na poważnie?
- Na razie skupmy się na sporcie.
- No, to było chyba ze dwa, trzy lata temu. Jeszcze przed moim wyjazdem. Chyba nawet widziałaś tą walkę, choć nie wiem, czy na żywo. To była gala w...
- Akurat nie na żywo, ale dokładnie kilka razy. A teraz mam takie pytanie, czy nie chciałabyś sobie przypomnieć, jak to się robi?
- Czemu nie? Wiesz, z dziewczynami trochę się przepychamy od święta, tak dla czystej zabawy, ale jak masz jakiś fajny pomysł, to chętnie. Mnie w ogóle korci powojować znowu na ringu. Mam dopiero dwudziestaka. Buzi mi jeszcze nie zdążyli zepsuć.
- Dobrze. To obgadaj z nimi sprawę. Jest okazja sobie posparować. Tak sportowo, bez furii. Jak wam się spodoba, to bawimy się dalej.
- Możesz coś nieco bliżej?
- Coś mogę. Znasz Magdę Maczugę?
- No pewnie. Znaczy nie osobiście, ale postać nie jest mi obca. Pamiętam jej dawne walki. Wiem też, że gdy mnie nie było, to ty jej spuściłaś bęcki w klatce. Ta walka jest do znalezienia w necie.
- Mniejsza o te bęcki, to już jest historia. Grzyb i pajęczyna. Teraz Magda to moja dobra kumpela. Pracuje tu zresztą. Nie u nas, nie za nasze, ale ma swoją grupę, trenuje ich.
- Tak, mijałam ją nawet niedawno. Nawet cię chciałam zapytać, co ona tu robi, ale jakoś nie było okazji. Tu w ogóle się kręci sporo znanych nazwisk.
- Dużo się pozmieniało jak cię nie było. Dobrze, ale wracając do sprawy. Posparujecie trochę z ludźmi z jej grupy. Ciebie znam, wiem co umiesz. Twoich dziewczyn nie znam, ale ty je znasz. Lamusek byś chyba nie brała do kompanii. Bądźcie wszystkie jutro na piątą, w dużej sali, wiesz, której. Pasuje?
- No. Zawsze wychodziłam dobrze na twoich pomysłach.
Kaśka klepnęła Yakuzę po ramieniu, obróciła się na pięcie, po czym wyszła z workowni. Plan miała jasny, choć na razie dość ogólny. Jednak na tym etapie ustalanie detali nie miało jeszcze sensu. Poza tym zbyt szczegółowe plany są zbyt wrażliwe na sytuacje, gdy coś pójdzie nie tak.
C.D.N.
O, dzisiaj sporo fachowych terminów, muszę się dokształcić, no i czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńreal fantasy obyczajowe oprócz czystej rekreacji powinno też edukować, nauka przez zabawę, innymi słowy :)
Usuń