Wypięta pupa opięta zielonymi legginsami wyglądała szalenie apetycznie. Pochylona nad laptopem Kaśka, właścicielka owej pupy coś klikała na nim. Wreszcie skończyła, wyprostowała się, po czym odwróciła się do Mirka delektującego się tym widokiem.
- No, i coś tam wypatrzył? Strasznych sensacji nie oczekuj, raczej nie mam nic w poprzek. Tak centralnie to masz jakaś sprawę? Bo jakoś nie wierzę, żebyś przyszedł tylko moje krocze oglądać.
- Mam sprawę. Chcę kupić kilka sesji treningowych.
- To nie do mnie z tym. Do recepcji idź, od tego ona jest.
- Byłem, gadałem już z Gotką, ale terminy ma takie, że...
- Rozumiem. A teraz próbujesz ze mną po znajomości wepchać się na przód kolejki? Co to w ogóle ma być? Przecież ty chodzisz już na tajski boks do Romana, tak?
- To ma być na dziesięciu chłopów ćwiczonych jak do ememej. Do tego nieco technik transportowych. Do tego ważne jest, żebyś ty ich trenowała. Bardzo, bardzo ładnie proszę.
- Już zgapiłeś od Mali. Ale nie umiesz. Tylko ona umie bardzo, bardzo ładnie prosić. Poza tym to nie są tanie rzeczy.
- Podwójna stawka?
- Potrójna. Zamach stanu szykujesz, czy jakąś kibolską ustawkę? Zresztą, co mnie to właściwie obchodzi? Dziewczynek do burdeli nie sprzedajesz, fabryki psów rasowych nie prowadzisz, prochów dzieciakom nie wciskasz. Ty się nie śmiej tak, to wszystko zostało sprawdzone. Puka cię nasza siostra, byle kogo nie powinna pukać. To ile tych sesji ma być?
- Osiem? Dziesięć?
- Weź dwanaście, policzę jak za jedenaście. Co to za materiał ta twoja parszywa dziesiątka? Ćwiczyli coś kiedyś, czy leszcze?
- Nasi ochroniarze, same tłuki. Dbamy o ich formę, o prawidłowy rozwój i poziom ich wyszkolenia.
- Dobrze, biorę tą robotę. Zrobię im oldskulowy kyokushin. Tylko pamiętaj, że unikam uczenia brudnych numerów kluczowych przy realnej walce. Wyjątek to zajęcia z samoobrony dla kobiet, wtedy im czasem pokażę coś, co warto znać. Jakby nie było gwałcona dupa nie walczy na niby, tak jak na ringu. Po szóstej poniedziałki, środy, piątki, dostukam sobie trochę nadgodzin. Tylko jest jeden warunek. Ty też przychodzisz i masz wytrzymać do końca turnusu.
- Ja? Ja już chodzę do...
- Wiem, Roman to świetny instruktor, ale ja cię doszkolę. Tak dodatkowo, na koszt firmy. Mala ma pukać chłopa, a nie gówno jaka. Idż teraz do recepcji, ureguluj, powiedz Gotce, co ustaliliśmy. Ona już sobie poradzi z grafikiem.
- Kasiu, ale ja mam jeszcze jedną sprawę.
Mirek podszedł bliżej i zaczął coś klarować ściszonym głosem...
Był to piątek, zaś po niedzieli, w poniedziałek o osiemnastej na sali pojawiło się jedenastu dryblasów, tam czekała już na nich Kaśka w zielonym dresie opiętym na jej doskonałych kształtach.
- No, prosiaczki. Jak któryś z was ma jakieś kolczyki, zegarek, bransoletkę, to wszystko, całą biżuterię kładziemy tam. A potem ciocia Kasia da wam tak w pizdę, że wióry polecą. Będzie jak za nieboszczyka dziadka Oyamy. Ale na początek... Na glebę, chwilę posiedzimy, wystawimy za drzwi myślenie o głupotach.
Zabawnie było po treningu. Gdy wszyscy razem ruszyli do szatni, Kaśka zatrzymała ich tuż przed wejściem do niej.
- Pięciu niech weźmie rzeczy i przyjdzie do damskiej szatni. Chyba, że chcecie czekać albo sobie myć plecki parami. Bo jest tylko sześć pryszniców na szatnię. Damska jest teraz pusta.
Gdy pięciu spoconych samców przyszło do tej szatni zastali nagą Kaśkę stojącą pod jednym z natrysków. Zatrzymali się jakby nieco skonfundowani, co trenerka skomentowała ze śmiechem:
- Co tak stoicie gamonie? Gołej baby nie widzieliście, czy co? Oglądania moich cycków nie ma w pakiecie.
Po czym odwróciła się prezentując dla odmiany zaplecze swojego ciała, równie miłego dla oka, milszego wręcz od także miłego zaplecza Afrodyty Kallipygos.
Ale zanim doszło do wspomnianego treningu i kąpieli po nim, Mala, szefowa działu technicznego klubu Oktagon zajrzała rano do laptopa, wystukała login plus hasło, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej, niż zwykle. Spojrzała na przechodzącą mimo koleżankę i oświadczyła:
- Zdałam. Sto procent punktów.
Po niecałej godzinie wiedział już cały klub. Gdzie tylko Turbina się nie pojawiła, to wszyscy hurmem gratulowali świeżo upieczonej absolwentce. W końcu zadzwonił jej telefon. To Stryjo zapraszał do siebie do gabinetu na chwilę rozmowy.
- No? Jak tam forma? Sto procent punktów. Wiedziałem, że tak ci pójdzie. Jakby dawali więcej to też byś wzięła. Po prostu zuch dziewczyna. Co teraz? Wybierasz się gdzieś dalej edukować?
- Stryju, dziś nie gadam o tym co dalej. Sorry. Dziś się tylko cieszę. Poza tym mam mnóstwo pracy. Mogę już iść? Ja chętnie ze Stryjem pogadam, ale teraz zły moment na to.
Zwyczajowy klaps na szczęście zakończył tą wymianę zdań. Ale Mala nie zabrała się od razu do tej pracy, tylko obdzwoniła wszystkich przekazując im swoją nowinę. Zaś przed osiemnastą pojawił się Mirek na czele swojej ekipy. Dziewczyna pobrała od niego kluczyki do auta, potem oświadczyła:
- Zrobię zakupy, przyjadę po ciebie i jedziemy do ciebie. Tak?
- Tak.
Zaś wieczorem naga Mala wśliznęła się pod kołdrę, przytuliła do leżącego Mirka i zapytała z troską w głosie:
- Ostro było?
- Ostro, ostro. Kaśka wysmarowała nami sufit.
- Ale tu na dole wszystko gra. To teraz ja tobą wysmaruję sufit. Tak kontrolnie. Ty tylko leż, odpoczywaj, ja się zajmę resztą.
Powiedziawszy to usiadła mu na twarzy i zaczęła robić to, co zapowiedziała. Zajęła się swoją ulubioną zabawką...
Za to we wtorek usłyszała:
- Kochanie, mam takie wrażenie, że mnie głowa boli.
Mala jednak nie bardzo kwapiła się przyjąć tego do wiadomości, ale tym razem jakby nieco oszczędziła swojego chłopa. Po kilku minutach było już po wszystkim. Zaś gdy tylko obtarła usta kątem oka zauważyła, że jej manekin już po prostu śpi.
W środę poszło gorzej, właściwie wcale nie poszło. Za to we czwartek tuż po pracy Turbi skonstatowała brak Kaśki. Podobno gdzieś wcześniej wyszła, ale jej motor oraz klubowy van stały sobie w garażu i nic nie mówiły. Mala sięgnęła po telefon:
- Gdzie jesteś?
- ...
- Aha. Mogę wziąć motor? Bo jadę do Pleciugi.
- ...
- Dobrze. To do zobaczenia.
W Pleciudze Kaśki jeszcze nie było, za to nad stolikiem, mimo pozornie wesołej rozmowy poczuła jakieś dziwne napięcie. Popatrzyła na trzy szczebioczące psiapsie i spytała:
- Laski, czy coś jest nie tak? Coś powinnam wiedzieć?
Laski zamilkły, spojrzały na nią, po czym wróciły do szczebiotania. Trwało to jeszcze kilka minut, wreszcie pojawiła się Kaśka. Podeszła do stolika i zakomenderowała:
- No, chodźmy.
- Gdzie?
- Na parking. Ja tylko powiem kelnerce, żeby nie pomyślała, że uciekamy, czy coś. No, czarodziejki pizdoklejki, ruszać poślady.
Ostatnia wyszła z Pleciugi Mala i jej duże, mangowe oczy ujrzały na parkingu Mirka. Ale to nie wszystko. Mężczyzna siedział na siodełku motocykla. Zaś sam motocykl był Turbinie nieznany, Mirek zresztą nie miał żadnego. Pojazd wyglądał bardzo świeżo, jakby wprost ze sklepu, czy salonu. Dziewczyna spytała:
- Co to jest? Tylko nie mów, że jakiś motor, bo widzę.
- To jest motor, ale nie jakiś, tylko twój nowy motor.
- Mój? Kupiłeś mi motor?
Mala zamrugała oczami i dodała:
- Mireczku, rozmawialiśmy niedawno na temat drogich prezentów. A to cacko musiało kosztować mnóstwo pieniędzy. Tak mi miłości nie okazuj, nie jestem z tobą z rozsądku jak jakaś blachara.
Wreszcie wtrąciła się Kaśka stojąca obok z resztą wiedźm:
- Wszystko jest w porządku. On go nie kupił sam, właściwie to ja kupiłam, bo podobno najlepiej się znam, ale tak dokładnie, to na ten zakup zrzuciło się dziesięć osób.
- Dziesięć? Czyli kto?
- Mirek, my cztery, tak jak tu stoimy, Borek, Misiek, Mariolka i mój Adaśko do pełnego kompletu.
- A kto dziesiąty?
- Jak myślisz?
- Ciocia Lala?
- Bystra z ciebie dziewczyna. Ale pierwszy pomysł był Mirka. Słusznie zauważył, że za tą maturę należy ci się prezent. Przecież ty przez rok zrobiłaś cztery klasy szkoły średniej.
- Tylko trzy, bo pierwszą zrobiłam u Benges.
- No tak. Ale to też jest gruby wyczyn. Tu masz wszystkie papiery tego grata. Wszystko jest na tip top, załatwione od ręki.
W tym momencie wtrąciła się Anita:
- Za to w piątek i sobotę spotykamy się u mnie. W piątek my robimy mały sabacik, żeby z wprawy nie wyjść, a w sobotę trzeba ten motor obsikać całą rodziną, żeby się nie rozeschnął.
Kaśka dodała:
- Kosz się dość łatwo montuje i demontuje. Potem ci pokażę jak to zrobić, a zresztą sama to szybko ogarniesz. Wystarczy, że rzucisz okiem i już wiesz.
Mala obeszła motor dookoła, dotknęła palcami tu i tam, ucałowała Mirka, potem rzuciła się obściskiwać z dziewczynami.
- Kochane jesteście, znaczy kochani. Wszyscy.
Anita znowu się odezwała:
- Trochę ci popsuję humor. Musimy zrobić ci z Borkiem podwyżkę czynszu. Wiesz, wszystko drożeje, czynsz administracyjny podskoczył, chyba rozumiesz sytuację.
- Nie ma sprawy. I tak bierzecie ode mnie grosze, nic nie zarabiacie. Ceny wynajmu w tej dzielnicy są o wiele wyższe. Wiem, dowiadywałam się jak to wygląda.
Jak pamiętamy, gdy wiedźmy zdecydowały pomagać Mali była do ogarnięcia kwestia jakiegoś lokum dla niej. Najpierw awaryjnie, prowizorycznie wzięła ją do siebie Roxy. Ale zaraz potem Borek przeniósł się do Anity, więc jego mieszkanie stało się puste. Idealna sytuacja, aby wynająć je właśnie Mali.
Nagle odezwała się Kaśka:
- Młoda, ja ci naprawię ten humor. Będziesz miała z czego płacić. Dziś ze Stryjem przyznaliśmy ci podwyżkę.
- Nic mi Stryjo nie mówił jak rano byłam u niego.
- Bo to było trochę później.
- Ale czemu? Z jakiej to okazji?
- Pracujesz w klubie już rok, a zrobione jest tyle, co inna by robiła trzy lata. Więc ta podwyżka ci się należy, jak fiut dobrej żonie. To przy wypłacie, a teraz jakąś premię wyskrobiemy. Na koszta sobotniej imprezy, bo chyba postawisz po jakimś ciastku?
Mala znowu rzuciła się do ściskania Kaśki. Potem podsumowała:
- To może zrobimy tak, że ja cię Mireczku teraz zawiozę do domu... Bo treningu z Romanem to ty chyba dziś nie masz?
- Mam, ale naganiałem się po mieście, nie chce mi się.
- To dobrze, bo mam pewne plany wieczorne. Zawiozę cię, szybko tu wrócę, trochę popleciugujemy jeszcze. Bo ty tu nie wejdziesz, to jest babski teren. A ja wypróbuję sobie tego nowego rumaka.
Formalnego zakazu bynajmniej nie było, ale faktycznie do Pleciugi uczęszczały tylko same kobiety. Jeśli pojawił się mężczyzna, to wiadomo było, że przyjezdny, nie znający tutejszych zwyczajów.
Wiedźmy wróciły do kafejki, Mala odpaliła motocykl, po czym oboje na nim odjechali. Za to już na miejscu, na parkingu podziemnym pod apartamentowcem pozwoliła sobie na drobny żart. Gdy oboje odeszli od motocykla ten nagle zniknął.
- Co zrobiłaś?
- Kopuła niewidka.
- Dobry sposób na garażowanie.
- Nie bardzo. Ktoś może chcieć przejść i się poturbuje, krzywdę sobie zrobi. Podejdź tam bliżej i wyciągnij rękę.
- Ożesz! Dłoni nie mam! A teraz mam, teraz znowu nie mam. Znowu jest! Ale jazda! Ja się chyba muszę zacząć ciebie bać.
- Wodzu, co wódz? Bądź dla mnie miły, a krzywda ci się nigdy nie stanie. Ta osłona jest do bani też dlatego, że przepuszcza deszcz.
- A można wyczarować taką przeciwdeszczową?
- Można, ale mnóstwo energii żre. Za to lepsze jest coś innego. Uważaj, odejdź krok i patrz, co się teraz zadzieje.
Mala przesunęła dłonią, motor się pojawił.
- Podejdź, wyciągnij rękę i podaj mi kask z kosza.
- Fuck!
- Co się stało?
- Coś mnie dziabnęło w dłoń. Takie włochate z zębami.
- Prawda? To tylko taka łagodna wersja zaklęcia ochronnego, ustawiłam go tak teraz dla ciebie, dla demonstracji. Praktyczne ustawienie robocze jest takie, że złodziej mdleje lub zanieczyszcza spodnie. Dobrze kochanie, ja wracam do Pleciugi, za dwie, trzy godziny wrócę. Ty idż do domu, ale przedtem pójdź proszę do sklepu tam niedaleko i kup szampana dziecinnego, wiesz, takiego bez woltów. Jak przyjadę, to opijemy ten piękny prezent.
Mala cmoknęła Mirka w policzek, włożyła kask na głowę, wsiadła na motor i wyjechała z parkingu...
Jednak temat mieszkania jeszcze wrócił wieczorem. Zanim jednak do tego doszło Mala niczym orkan przeleciała Mirka podobną metodą, co wcześniej, w poniedziałek i we wtorek. Bo chłopisko mimo wszystko było nieco obolałe po kaśkowych zajęciach. Tylko może tym razem trochę dłużej się nad nim pastwiła. Gdy już było po wszystkim Mirek spytał:
- Słoneczko, a może po tej podwyżce czynszu przemyślałabyś jeszcze raz sprawę przeprowadzki do mnie na stałe? Właściwie to ty bardziej tu mieszkasz, niż tam. Im byś zrobiła przysługę, bo mogliby wynająć mieszkanie komuś drożej, a tak to...
- Kochanie, na wyjeździe ten temat bardzo dokładnie omówiliśmy, więc ja cię bardzo, bardzo ładnie proszę, żebyśmy już do tego nie wracali. Tu mieszkam, ale weekendy wolę już jednak spędzać bez ciebie, tłumaczyłam ci już to. Ja chcesz się miziać w niedzielę, to zadzwoń i przyjedź do mnie. Mnie nigdy nie boli głowa, czasem tylko mogę nie mieć czasu, ale szybki numerek możemy właściwie zawsze wykonać. Moja buzia i reszta dziurek są tylko dla ciebie.
- Tak, wiem. Babskie sprawy, czary mary i tak dalej. Ale możesz tak samo robić to wszystko tu. To są trzy pokoje, jeden możesz...
Nie dokończył. Wtulona weń Turbina chwyciła go nagle za to, na czym kilka minut wcześniej intensywnie skupiała swoją uwagę.
- Mireczku, ja cię tak bardzo, bardzo ładnie proszę...
Fachowcy od medycyny dalekowschodniej twierdzą, że jeden taki porządny chwyt dziennie dodaje mężczyźnie jeden dzień życia dłużej. Trudno orzec, czy Mala była do tego przekonana, tu raczej chyba testowała wpływ tego zabiegu na wzmocnienie pamięci.
- No, i coś tam wypatrzył? Strasznych sensacji nie oczekuj, raczej nie mam nic w poprzek. Tak centralnie to masz jakaś sprawę? Bo jakoś nie wierzę, żebyś przyszedł tylko moje krocze oglądać.
- Mam sprawę. Chcę kupić kilka sesji treningowych.
- To nie do mnie z tym. Do recepcji idź, od tego ona jest.
- Byłem, gadałem już z Gotką, ale terminy ma takie, że...
- Rozumiem. A teraz próbujesz ze mną po znajomości wepchać się na przód kolejki? Co to w ogóle ma być? Przecież ty chodzisz już na tajski boks do Romana, tak?
- To ma być na dziesięciu chłopów ćwiczonych jak do ememej. Do tego nieco technik transportowych. Do tego ważne jest, żebyś ty ich trenowała. Bardzo, bardzo ładnie proszę.
- Już zgapiłeś od Mali. Ale nie umiesz. Tylko ona umie bardzo, bardzo ładnie prosić. Poza tym to nie są tanie rzeczy.
- Podwójna stawka?
- Potrójna. Zamach stanu szykujesz, czy jakąś kibolską ustawkę? Zresztą, co mnie to właściwie obchodzi? Dziewczynek do burdeli nie sprzedajesz, fabryki psów rasowych nie prowadzisz, prochów dzieciakom nie wciskasz. Ty się nie śmiej tak, to wszystko zostało sprawdzone. Puka cię nasza siostra, byle kogo nie powinna pukać. To ile tych sesji ma być?
- Osiem? Dziesięć?
- Weź dwanaście, policzę jak za jedenaście. Co to za materiał ta twoja parszywa dziesiątka? Ćwiczyli coś kiedyś, czy leszcze?
- Nasi ochroniarze, same tłuki. Dbamy o ich formę, o prawidłowy rozwój i poziom ich wyszkolenia.
- Dobrze, biorę tą robotę. Zrobię im oldskulowy kyokushin. Tylko pamiętaj, że unikam uczenia brudnych numerów kluczowych przy realnej walce. Wyjątek to zajęcia z samoobrony dla kobiet, wtedy im czasem pokażę coś, co warto znać. Jakby nie było gwałcona dupa nie walczy na niby, tak jak na ringu. Po szóstej poniedziałki, środy, piątki, dostukam sobie trochę nadgodzin. Tylko jest jeden warunek. Ty też przychodzisz i masz wytrzymać do końca turnusu.
- Ja? Ja już chodzę do...
- Wiem, Roman to świetny instruktor, ale ja cię doszkolę. Tak dodatkowo, na koszt firmy. Mala ma pukać chłopa, a nie gówno jaka. Idż teraz do recepcji, ureguluj, powiedz Gotce, co ustaliliśmy. Ona już sobie poradzi z grafikiem.
- Kasiu, ale ja mam jeszcze jedną sprawę.
Mirek podszedł bliżej i zaczął coś klarować ściszonym głosem...
Był to piątek, zaś po niedzieli, w poniedziałek o osiemnastej na sali pojawiło się jedenastu dryblasów, tam czekała już na nich Kaśka w zielonym dresie opiętym na jej doskonałych kształtach.
- No, prosiaczki. Jak któryś z was ma jakieś kolczyki, zegarek, bransoletkę, to wszystko, całą biżuterię kładziemy tam. A potem ciocia Kasia da wam tak w pizdę, że wióry polecą. Będzie jak za nieboszczyka dziadka Oyamy. Ale na początek... Na glebę, chwilę posiedzimy, wystawimy za drzwi myślenie o głupotach.
Zabawnie było po treningu. Gdy wszyscy razem ruszyli do szatni, Kaśka zatrzymała ich tuż przed wejściem do niej.
- Pięciu niech weźmie rzeczy i przyjdzie do damskiej szatni. Chyba, że chcecie czekać albo sobie myć plecki parami. Bo jest tylko sześć pryszniców na szatnię. Damska jest teraz pusta.
Gdy pięciu spoconych samców przyszło do tej szatni zastali nagą Kaśkę stojącą pod jednym z natrysków. Zatrzymali się jakby nieco skonfundowani, co trenerka skomentowała ze śmiechem:
- Co tak stoicie gamonie? Gołej baby nie widzieliście, czy co? Oglądania moich cycków nie ma w pakiecie.
Po czym odwróciła się prezentując dla odmiany zaplecze swojego ciała, równie miłego dla oka, milszego wręcz od także miłego zaplecza Afrodyty Kallipygos.
Ale zanim doszło do wspomnianego treningu i kąpieli po nim, Mala, szefowa działu technicznego klubu Oktagon zajrzała rano do laptopa, wystukała login plus hasło, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej, niż zwykle. Spojrzała na przechodzącą mimo koleżankę i oświadczyła:
- Zdałam. Sto procent punktów.
Po niecałej godzinie wiedział już cały klub. Gdzie tylko Turbina się nie pojawiła, to wszyscy hurmem gratulowali świeżo upieczonej absolwentce. W końcu zadzwonił jej telefon. To Stryjo zapraszał do siebie do gabinetu na chwilę rozmowy.
- No? Jak tam forma? Sto procent punktów. Wiedziałem, że tak ci pójdzie. Jakby dawali więcej to też byś wzięła. Po prostu zuch dziewczyna. Co teraz? Wybierasz się gdzieś dalej edukować?
- Stryju, dziś nie gadam o tym co dalej. Sorry. Dziś się tylko cieszę. Poza tym mam mnóstwo pracy. Mogę już iść? Ja chętnie ze Stryjem pogadam, ale teraz zły moment na to.
Zwyczajowy klaps na szczęście zakończył tą wymianę zdań. Ale Mala nie zabrała się od razu do tej pracy, tylko obdzwoniła wszystkich przekazując im swoją nowinę. Zaś przed osiemnastą pojawił się Mirek na czele swojej ekipy. Dziewczyna pobrała od niego kluczyki do auta, potem oświadczyła:
- Zrobię zakupy, przyjadę po ciebie i jedziemy do ciebie. Tak?
- Tak.
Zaś wieczorem naga Mala wśliznęła się pod kołdrę, przytuliła do leżącego Mirka i zapytała z troską w głosie:
- Ostro było?
- Ostro, ostro. Kaśka wysmarowała nami sufit.
- Ale tu na dole wszystko gra. To teraz ja tobą wysmaruję sufit. Tak kontrolnie. Ty tylko leż, odpoczywaj, ja się zajmę resztą.
Powiedziawszy to usiadła mu na twarzy i zaczęła robić to, co zapowiedziała. Zajęła się swoją ulubioną zabawką...
Za to we wtorek usłyszała:
- Kochanie, mam takie wrażenie, że mnie głowa boli.
Mala jednak nie bardzo kwapiła się przyjąć tego do wiadomości, ale tym razem jakby nieco oszczędziła swojego chłopa. Po kilku minutach było już po wszystkim. Zaś gdy tylko obtarła usta kątem oka zauważyła, że jej manekin już po prostu śpi.
W środę poszło gorzej, właściwie wcale nie poszło. Za to we czwartek tuż po pracy Turbi skonstatowała brak Kaśki. Podobno gdzieś wcześniej wyszła, ale jej motor oraz klubowy van stały sobie w garażu i nic nie mówiły. Mala sięgnęła po telefon:
- Gdzie jesteś?
- ...
- Aha. Mogę wziąć motor? Bo jadę do Pleciugi.
- ...
- Dobrze. To do zobaczenia.
W Pleciudze Kaśki jeszcze nie było, za to nad stolikiem, mimo pozornie wesołej rozmowy poczuła jakieś dziwne napięcie. Popatrzyła na trzy szczebioczące psiapsie i spytała:
- Laski, czy coś jest nie tak? Coś powinnam wiedzieć?
Laski zamilkły, spojrzały na nią, po czym wróciły do szczebiotania. Trwało to jeszcze kilka minut, wreszcie pojawiła się Kaśka. Podeszła do stolika i zakomenderowała:
- No, chodźmy.
- Gdzie?
- Na parking. Ja tylko powiem kelnerce, żeby nie pomyślała, że uciekamy, czy coś. No, czarodziejki pizdoklejki, ruszać poślady.
Ostatnia wyszła z Pleciugi Mala i jej duże, mangowe oczy ujrzały na parkingu Mirka. Ale to nie wszystko. Mężczyzna siedział na siodełku motocykla. Zaś sam motocykl był Turbinie nieznany, Mirek zresztą nie miał żadnego. Pojazd wyglądał bardzo świeżo, jakby wprost ze sklepu, czy salonu. Dziewczyna spytała:
- Co to jest? Tylko nie mów, że jakiś motor, bo widzę.
- To jest motor, ale nie jakiś, tylko twój nowy motor.
- Mój? Kupiłeś mi motor?
Mala zamrugała oczami i dodała:
- Mireczku, rozmawialiśmy niedawno na temat drogich prezentów. A to cacko musiało kosztować mnóstwo pieniędzy. Tak mi miłości nie okazuj, nie jestem z tobą z rozsądku jak jakaś blachara.
Wreszcie wtrąciła się Kaśka stojąca obok z resztą wiedźm:
- Wszystko jest w porządku. On go nie kupił sam, właściwie to ja kupiłam, bo podobno najlepiej się znam, ale tak dokładnie, to na ten zakup zrzuciło się dziesięć osób.
- Dziesięć? Czyli kto?
- Mirek, my cztery, tak jak tu stoimy, Borek, Misiek, Mariolka i mój Adaśko do pełnego kompletu.
- A kto dziesiąty?
- Jak myślisz?
- Ciocia Lala?
- Bystra z ciebie dziewczyna. Ale pierwszy pomysł był Mirka. Słusznie zauważył, że za tą maturę należy ci się prezent. Przecież ty przez rok zrobiłaś cztery klasy szkoły średniej.
- Tylko trzy, bo pierwszą zrobiłam u Benges.
- No tak. Ale to też jest gruby wyczyn. Tu masz wszystkie papiery tego grata. Wszystko jest na tip top, załatwione od ręki.
W tym momencie wtrąciła się Anita:
- Za to w piątek i sobotę spotykamy się u mnie. W piątek my robimy mały sabacik, żeby z wprawy nie wyjść, a w sobotę trzeba ten motor obsikać całą rodziną, żeby się nie rozeschnął.
Kaśka dodała:
- Kosz się dość łatwo montuje i demontuje. Potem ci pokażę jak to zrobić, a zresztą sama to szybko ogarniesz. Wystarczy, że rzucisz okiem i już wiesz.
Mala obeszła motor dookoła, dotknęła palcami tu i tam, ucałowała Mirka, potem rzuciła się obściskiwać z dziewczynami.
- Kochane jesteście, znaczy kochani. Wszyscy.
Anita znowu się odezwała:
- Trochę ci popsuję humor. Musimy zrobić ci z Borkiem podwyżkę czynszu. Wiesz, wszystko drożeje, czynsz administracyjny podskoczył, chyba rozumiesz sytuację.
- Nie ma sprawy. I tak bierzecie ode mnie grosze, nic nie zarabiacie. Ceny wynajmu w tej dzielnicy są o wiele wyższe. Wiem, dowiadywałam się jak to wygląda.
Jak pamiętamy, gdy wiedźmy zdecydowały pomagać Mali była do ogarnięcia kwestia jakiegoś lokum dla niej. Najpierw awaryjnie, prowizorycznie wzięła ją do siebie Roxy. Ale zaraz potem Borek przeniósł się do Anity, więc jego mieszkanie stało się puste. Idealna sytuacja, aby wynająć je właśnie Mali.
Nagle odezwała się Kaśka:
- Młoda, ja ci naprawię ten humor. Będziesz miała z czego płacić. Dziś ze Stryjem przyznaliśmy ci podwyżkę.
- Nic mi Stryjo nie mówił jak rano byłam u niego.
- Bo to było trochę później.
- Ale czemu? Z jakiej to okazji?
- Pracujesz w klubie już rok, a zrobione jest tyle, co inna by robiła trzy lata. Więc ta podwyżka ci się należy, jak fiut dobrej żonie. To przy wypłacie, a teraz jakąś premię wyskrobiemy. Na koszta sobotniej imprezy, bo chyba postawisz po jakimś ciastku?
Mala znowu rzuciła się do ściskania Kaśki. Potem podsumowała:
- To może zrobimy tak, że ja cię Mireczku teraz zawiozę do domu... Bo treningu z Romanem to ty chyba dziś nie masz?
- Mam, ale naganiałem się po mieście, nie chce mi się.
- To dobrze, bo mam pewne plany wieczorne. Zawiozę cię, szybko tu wrócę, trochę popleciugujemy jeszcze. Bo ty tu nie wejdziesz, to jest babski teren. A ja wypróbuję sobie tego nowego rumaka.
Formalnego zakazu bynajmniej nie było, ale faktycznie do Pleciugi uczęszczały tylko same kobiety. Jeśli pojawił się mężczyzna, to wiadomo było, że przyjezdny, nie znający tutejszych zwyczajów.
Wiedźmy wróciły do kafejki, Mala odpaliła motocykl, po czym oboje na nim odjechali. Za to już na miejscu, na parkingu podziemnym pod apartamentowcem pozwoliła sobie na drobny żart. Gdy oboje odeszli od motocykla ten nagle zniknął.
- Co zrobiłaś?
- Kopuła niewidka.
- Dobry sposób na garażowanie.
- Nie bardzo. Ktoś może chcieć przejść i się poturbuje, krzywdę sobie zrobi. Podejdź tam bliżej i wyciągnij rękę.
- Ożesz! Dłoni nie mam! A teraz mam, teraz znowu nie mam. Znowu jest! Ale jazda! Ja się chyba muszę zacząć ciebie bać.
- Wodzu, co wódz? Bądź dla mnie miły, a krzywda ci się nigdy nie stanie. Ta osłona jest do bani też dlatego, że przepuszcza deszcz.
- A można wyczarować taką przeciwdeszczową?
- Można, ale mnóstwo energii żre. Za to lepsze jest coś innego. Uważaj, odejdź krok i patrz, co się teraz zadzieje.
Mala przesunęła dłonią, motor się pojawił.
- Podejdź, wyciągnij rękę i podaj mi kask z kosza.
- Fuck!
- Co się stało?
- Coś mnie dziabnęło w dłoń. Takie włochate z zębami.
- Prawda? To tylko taka łagodna wersja zaklęcia ochronnego, ustawiłam go tak teraz dla ciebie, dla demonstracji. Praktyczne ustawienie robocze jest takie, że złodziej mdleje lub zanieczyszcza spodnie. Dobrze kochanie, ja wracam do Pleciugi, za dwie, trzy godziny wrócę. Ty idż do domu, ale przedtem pójdź proszę do sklepu tam niedaleko i kup szampana dziecinnego, wiesz, takiego bez woltów. Jak przyjadę, to opijemy ten piękny prezent.
Mala cmoknęła Mirka w policzek, włożyła kask na głowę, wsiadła na motor i wyjechała z parkingu...
Jednak temat mieszkania jeszcze wrócił wieczorem. Zanim jednak do tego doszło Mala niczym orkan przeleciała Mirka podobną metodą, co wcześniej, w poniedziałek i we wtorek. Bo chłopisko mimo wszystko było nieco obolałe po kaśkowych zajęciach. Tylko może tym razem trochę dłużej się nad nim pastwiła. Gdy już było po wszystkim Mirek spytał:
- Słoneczko, a może po tej podwyżce czynszu przemyślałabyś jeszcze raz sprawę przeprowadzki do mnie na stałe? Właściwie to ty bardziej tu mieszkasz, niż tam. Im byś zrobiła przysługę, bo mogliby wynająć mieszkanie komuś drożej, a tak to...
- Kochanie, na wyjeździe ten temat bardzo dokładnie omówiliśmy, więc ja cię bardzo, bardzo ładnie proszę, żebyśmy już do tego nie wracali. Tu mieszkam, ale weekendy wolę już jednak spędzać bez ciebie, tłumaczyłam ci już to. Ja chcesz się miziać w niedzielę, to zadzwoń i przyjedź do mnie. Mnie nigdy nie boli głowa, czasem tylko mogę nie mieć czasu, ale szybki numerek możemy właściwie zawsze wykonać. Moja buzia i reszta dziurek są tylko dla ciebie.
- Tak, wiem. Babskie sprawy, czary mary i tak dalej. Ale możesz tak samo robić to wszystko tu. To są trzy pokoje, jeden możesz...
Nie dokończył. Wtulona weń Turbina chwyciła go nagle za to, na czym kilka minut wcześniej intensywnie skupiała swoją uwagę.
- Mireczku, ja cię tak bardzo, bardzo ładnie proszę...
Fachowcy od medycyny dalekowschodniej twierdzą, że jeden taki porządny chwyt dziennie dodaje mężczyźnie jeden dzień życia dłużej. Trudno orzec, czy Mala była do tego przekonana, tu raczej chyba testowała wpływ tego zabiegu na wzmocnienie pamięci.
Co ja mam tutaj dodać? Poza tym, że podczas czytania, zaczyna mi się w lewym, górnym rogu pojawiać zrazu blady, potem coraz wyraźniejszy, czerwony kluczyk.
OdpowiedzUsuńEch, dostać motocykl za zdaną maturę... Jakich to czasów dożyliśmy!
kluczyk?... może on nie ma nic wspólnego ani z opowiadaniem, ani z Blogspotem, ani z przeglądarką, tylko z systemem operacyjnym?... jeśli to kłopot, to nie pomogę, bo nigdy się z tym zjawiskiem nie spotkałem...
Usuń...
być może nie za zdaną maturę, tylko za tak szybkie opanowanie materiału, aby ją zdać?... ta dziewczyna przejawia pewne zdolności, nie tylko w dziedzinie magii, ale w ogólnej genialności, takiej mugolskiej... poza tym wygląda na to, że Mirek ma pewne konserwatywne skłonności i mimo zwracanych uwag ma dużą potrzebę dawania kobietom kosztownych prezentów... gdyby ten motocykl kupił sam, to Mala by go chyba nie przyjęła, więc wkręcił w temat całe grono przyjaciół... ale to są tylko spekulacje...
Niezły sposób na uchronienie człowieka przed demencją i Alzheimerem 😂
OdpowiedzUsuńjazda na motocyklu z koszem?...
Usuńkąpiel z pięcioma spoconymi samcami?...
aaaa... ten dalekowschodni chwyt medyczny... było tak od razu :)
To się nazywa firma, po roku pracy premia, podwyżka, docenienie!
OdpowiedzUsuńPanowie z ochrony naszej galerii, na pewno nie chodzą na takie kursy, ledwo nogami powłóczą...
kariera Mali w klubie Oktagon jest zaiste fascynująca: od sprzątaczki do kierowniczki działu technicznego...
Usuńgale freak fightów w klatce generują emocje, których w galeriach nie uświadczysz, więc ochrona musi być sprawna niczym Gwardia Szwajcarska w Watykanie... najzabawniejsze jest, że ta ochrona też pilnuje, żeby zawodniczki/cy nie pobiły/li się za wcześnie na konferencji prasowej przed walką... za to niektórzy kibice nieraz wolą oglądać te konferencje, niż same walki...