Pierwsza zareagowała Roxy:
- Znasz, czyli co? Masz z nią jakieś relacje, kontakty, czy tylko widziałaś, gadałaś, spotykasz w sklepie? Doprecyzuj to jakoś.
- Ja tylko ją widziałam parę razy, ale mama to się chyba z nią nawet jakoś koleżankuje. Czasem ją zabieram do domu autem z takiej ich kafejki. To jak wchodzę, to widzę, że siedzi kilka kobitek przy stoliku, czasem też właśnie ta Delia tam jest.
- Nie poczułaś mocy? Czy ona twojej?
- No, gdzie? Ja do nich nie podchodzę, macham tylko mamie, że już jestem, potem siedzę i czekam na nią w aucie.
- A w domu była u was kiedyś?
- Nie. Mama w ogóle rzadko kogoś zaprasza do domu. Chłopów to już wcale. Jak się wybiera na randkę, to się inaczej laszczy. Ale to jest akurat nieważne. Czasem zajrzy jakaś jej psiapsia, posiedzą, pogadają, ale tej akurat nigdy nie widziałam. Aha, mama jeszcze czasem chodzi na brydża. Mamy taki klubik niedaleko, ale ja tam nigdy nie byłam.
Wreszcie odezwała się Anita:
- Mało tych kropek do łączenia. Ale coś mi się mocno wydaje, że Lalka ma dobre przeczucie. Nikt nie kupił zaklęcia od Delii, tylko ona sama próbuje zapolować. Proponuję zmianę planów. Mamę odczyniamy już od razu, nawet teraz możemy pojechać. Będzie w domu?
Malina zrobiła lekko bezradną minę.
- Nie wiem. Ale chyba powinna. Wczoraj wieczorem po tym obiedzie nic nie sprzątałyśmy, spytała za to, czy dziś jej z Miolką pomożemy. Bo jest co robić, w kuchni został niezły sajgon.
- No, to ruszamy dupska.
- Ale co chcesz zrobić?
- Mówiłam już. Odczynić urok. Potem pogadamy z mamą, jak już będzie miało sens to gadanie. Jeśli się okaże, że dobrze mi się wydaje, to...
- Dobierzemy się Delii do dupy?
- W ostateczności. Ale chyba nie będzie trzeba.
Gdy dojechały na miejsce Lalka usłyszała:
- No, Malinko, co tak późno? Mariolka już kończy.
- To niech skończy. Chodźmy do pokoju.
- Co się dzieje?
- Nic. Ale zaraz może się zadzieje.
Wszystko trwało zaledwie chwilę. Do kuchni weszła Roxy, po czym witając się musnęła mamę Lalki palcami po skroni. Gdy sugestrix zadziałał szepnęła jej coś do ucha. Kobieta posłusznie ruszyła do pokoju, zaś gdy położyła się na kanapie Ruda przystąpiła do czynności. Czarowanie tylko na filmach wygląda efektownie, realnie jednak prawie nic się wtedy widowiskowego nie dzieje. Jedna dłoń przyłożona do czoła, druga do krocza, po minucie zaś było już po wszystkim. Pacjentka otworzyła oczy pytając:
- Co się stało?
- Nic mamusiu. Zdrzemnęłaś się na chwilę.
Malina mówiąc to usiadła obok niej.
- A teraz powiedz mi, od kiedy znasz Delię?
- Kogo?
- Roxy, pokaż mamie.
Ruda szybko wyjęła lusterko i zaprezentowała psychobraz.
- To przecież Dżaneta.
Lalka i Roxy spojrzały na siebie kiwając głowami.
- Aha, Dżaneta. Modne imię ostatnio.
- Co jest z nią nie tak?
- To jest nie tak, że mamy pewne przesłanki uważać, że ta cała Dżaneta chce umoczyć mocno dziób w twoich zasobach pieniężnych.
- Macie jakieś dowody?
- Takie poszlakowe poszlaki. Kiedy planujesz się z nią teraz spotkać?
- Może nawet jutro?
- Tam, gdzie zawsze? W tej waszej kafejce?
- No.
- To daj mi proszę znać, jak już tam dotrzesz.
Malina nie zdążyła doczekać się odpowiedzi, gdy nagle do pokoju weszła Mariolka i Anita oświadczając radośnie:
- Kuchnia jest na błysk!
Następnego dnia po południu faktycznie w owej kawiarni spotkało się kilka pań. Gdy mama Maliny i Borka ujrzała wchodzącą Delię vel Dżanetę sięgnęła po telefon. Po jakiejś połowie godziny do lokalu weszła Malina. Zwykle robiła to później, stawała na chwilę przy wejściu czekając, aż mama ją zauważy, po czym wychodziła. Ale tym razem podeszła do stolika. Grzecznie ukłoniła się wszystkim siedzącym.
- Dzień dobry.
- To jest moja córunia, jakbyście nie wiedziały.
- No, wspaniała dziewczyna.
- Dosiądziesz się do nas na chwilę?
W tych small talkowych uwagach nie brała udziału tylko Delia. Uważnie przypatrywała się jedynie przybyłej Lalce. A coś nagle jeszcze zwróciło jej uwagę. Za Maliną weszły dwie inne kobiety, jedna szatynka, druga ruda. Rozglądały się po sali jakby wybierając stolik, wreszcie usiadły tuż obok wspomnianej gromadki. Obie natarczywie, wręcz nachalnie przyglądały się Delii. Ta zaś wyraźnie drgnęła, odwzajemniła im ich spojrzenie, uważnie też ponownie przyjrzała się Malinie. Po czym sięgnęła dłonią do torebki, wyjęła lusterko, zerknąwszy zaś nań wstała nagle od stolika.
- Przepraszam, ja tylko... Tego...
Po kilkunastu minutach któraś z siedzących przy stoliku zauważyła:
- Co z tą Dżanetą, może coś się stało?
Malina przybrawszy swoją ulubioną minę słodkiej idiotki odparła:
- Może żelazka w domu zapomniała wyłączyć?
Wygląda na to, że tym razem pytań brak.
Więc żadnych wyjaśnień już nie trzeba.
- Znasz, czyli co? Masz z nią jakieś relacje, kontakty, czy tylko widziałaś, gadałaś, spotykasz w sklepie? Doprecyzuj to jakoś.
- Ja tylko ją widziałam parę razy, ale mama to się chyba z nią nawet jakoś koleżankuje. Czasem ją zabieram do domu autem z takiej ich kafejki. To jak wchodzę, to widzę, że siedzi kilka kobitek przy stoliku, czasem też właśnie ta Delia tam jest.
- Nie poczułaś mocy? Czy ona twojej?
- No, gdzie? Ja do nich nie podchodzę, macham tylko mamie, że już jestem, potem siedzę i czekam na nią w aucie.
- A w domu była u was kiedyś?
- Nie. Mama w ogóle rzadko kogoś zaprasza do domu. Chłopów to już wcale. Jak się wybiera na randkę, to się inaczej laszczy. Ale to jest akurat nieważne. Czasem zajrzy jakaś jej psiapsia, posiedzą, pogadają, ale tej akurat nigdy nie widziałam. Aha, mama jeszcze czasem chodzi na brydża. Mamy taki klubik niedaleko, ale ja tam nigdy nie byłam.
Wreszcie odezwała się Anita:
- Mało tych kropek do łączenia. Ale coś mi się mocno wydaje, że Lalka ma dobre przeczucie. Nikt nie kupił zaklęcia od Delii, tylko ona sama próbuje zapolować. Proponuję zmianę planów. Mamę odczyniamy już od razu, nawet teraz możemy pojechać. Będzie w domu?
Malina zrobiła lekko bezradną minę.
- Nie wiem. Ale chyba powinna. Wczoraj wieczorem po tym obiedzie nic nie sprzątałyśmy, spytała za to, czy dziś jej z Miolką pomożemy. Bo jest co robić, w kuchni został niezły sajgon.
- No, to ruszamy dupska.
- Ale co chcesz zrobić?
- Mówiłam już. Odczynić urok. Potem pogadamy z mamą, jak już będzie miało sens to gadanie. Jeśli się okaże, że dobrze mi się wydaje, to...
- Dobierzemy się Delii do dupy?
- W ostateczności. Ale chyba nie będzie trzeba.
Gdy dojechały na miejsce Lalka usłyszała:
- No, Malinko, co tak późno? Mariolka już kończy.
- To niech skończy. Chodźmy do pokoju.
- Co się dzieje?
- Nic. Ale zaraz może się zadzieje.
Wszystko trwało zaledwie chwilę. Do kuchni weszła Roxy, po czym witając się musnęła mamę Lalki palcami po skroni. Gdy sugestrix zadziałał szepnęła jej coś do ucha. Kobieta posłusznie ruszyła do pokoju, zaś gdy położyła się na kanapie Ruda przystąpiła do czynności. Czarowanie tylko na filmach wygląda efektownie, realnie jednak prawie nic się wtedy widowiskowego nie dzieje. Jedna dłoń przyłożona do czoła, druga do krocza, po minucie zaś było już po wszystkim. Pacjentka otworzyła oczy pytając:
- Co się stało?
- Nic mamusiu. Zdrzemnęłaś się na chwilę.
Malina mówiąc to usiadła obok niej.
- A teraz powiedz mi, od kiedy znasz Delię?
- Kogo?
- Roxy, pokaż mamie.
Ruda szybko wyjęła lusterko i zaprezentowała psychobraz.
- To przecież Dżaneta.
Lalka i Roxy spojrzały na siebie kiwając głowami.
- Aha, Dżaneta. Modne imię ostatnio.
- Co jest z nią nie tak?
- To jest nie tak, że mamy pewne przesłanki uważać, że ta cała Dżaneta chce umoczyć mocno dziób w twoich zasobach pieniężnych.
- Macie jakieś dowody?
- Takie poszlakowe poszlaki. Kiedy planujesz się z nią teraz spotkać?
- Może nawet jutro?
- Tam, gdzie zawsze? W tej waszej kafejce?
- No.
- To daj mi proszę znać, jak już tam dotrzesz.
Malina nie zdążyła doczekać się odpowiedzi, gdy nagle do pokoju weszła Mariolka i Anita oświadczając radośnie:
- Kuchnia jest na błysk!
Następnego dnia po południu faktycznie w owej kawiarni spotkało się kilka pań. Gdy mama Maliny i Borka ujrzała wchodzącą Delię vel Dżanetę sięgnęła po telefon. Po jakiejś połowie godziny do lokalu weszła Malina. Zwykle robiła to później, stawała na chwilę przy wejściu czekając, aż mama ją zauważy, po czym wychodziła. Ale tym razem podeszła do stolika. Grzecznie ukłoniła się wszystkim siedzącym.
- Dzień dobry.
- To jest moja córunia, jakbyście nie wiedziały.
- No, wspaniała dziewczyna.
- Dosiądziesz się do nas na chwilę?
W tych small talkowych uwagach nie brała udziału tylko Delia. Uważnie przypatrywała się jedynie przybyłej Lalce. A coś nagle jeszcze zwróciło jej uwagę. Za Maliną weszły dwie inne kobiety, jedna szatynka, druga ruda. Rozglądały się po sali jakby wybierając stolik, wreszcie usiadły tuż obok wspomnianej gromadki. Obie natarczywie, wręcz nachalnie przyglądały się Delii. Ta zaś wyraźnie drgnęła, odwzajemniła im ich spojrzenie, uważnie też ponownie przyjrzała się Malinie. Po czym sięgnęła dłonią do torebki, wyjęła lusterko, zerknąwszy zaś nań wstała nagle od stolika.
- Przepraszam, ja tylko... Tego...
Po kilkunastu minutach któraś z siedzących przy stoliku zauważyła:
- Co z tą Dżanetą, może coś się stało?
Malina przybrawszy swoją ulubioną minę słodkiej idiotki odparła:
- Może żelazka w domu zapomniała wyłączyć?
Wygląda na to, że tym razem pytań brak.
Więc żadnych wyjaśnień już nie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz