Na czym polegał błąd Anity? Otóż wiadomym jest, że prawdziwe psiapsie mówią sobie wszystko, jednak Roxy brała tą zasadę na poważnie. To zaś przekładało się na to, że gdy obie panie spotykały się centralnie we dwie, Ruda miała inklinację do opowiadania swoich randek ze wszystkimi detalami. Zwykle Anicie udawało się jakoś temu zapobiec, ale czasem traciła czujność, więc musiała wysłuchać kompletnego scenariusza filmu dla dorosłych. Bo gdy Roxy się zapowietrzyła, to była wtedy nie do zatrzymania. Anicie nie pozostawało wtedy już nic innego, jak spokojnie to przetrzymać popijając kawę, czasem też wrzucając jakieś rytualne "aha", tak dla grzeczności. Tym razem nagle na koniec usłyszała:
- I właśnie zadzwonił telefon. Zwykle wtedy olewam telefony, ale tym razem czułam, że ten konkretny trzeba odebrać.
- Aha, wtedy właśnie dowiedziałaś się, że...
- Resztę już wiesz.
- Tak, wiem. Dzwoniłaś do mnie już stamtąd. To teraz mi opowiedz, jak tam było. Co to było w ogóle?
- Medycznie to ja pojęcia nie mam. Jakiś zjadliwy kowid, coś w tym guście. Cała rodzina w proszku, nie wiedziałam, gdzie najpierw ręce wsadzić. Nie opowiem ci detali, to było zbyt dynamiczne, nawet jak na mnie.
- A jaka puenta? Wszyscy już zdrowi?
- Prawie. Babcia wyzdrowiała inaczej. Ale babcia dogasała już wcześniej, jeszcze przed tym zamieszaniem, nawet we dwie nie dałybyśmy rady.
Tu Roxy wreszcie zamilkła i siorbnęła z filiżanki. Chwilę tak sobie jeszcze pomilczały, zapewne nad babcią, wreszcie Anita spytała:
- Kiedy przyjechałaś? Dziś?
- Nie, wczoraj, tylko najpierw zajęłam się robotą. Niby wszystko mam online, ale wiesz jak jest. Jak sama nie dopilnujesz, to jest niedopilnowane.
- Rozumiem, ty wczoraj nie zadzwoniłaś, ale Malina?
W tym momencie Anita sięgnęła do torebki po telefon.
- Nie! Czekaj. Dzwoniła. Wczoraj wieczorem.
- Ale ty pukałaś się gęsto ze swoim Boreczkiem. Dalej nie tłumacz. Wczoraj się z nią tylko minęłam, dziś dopiero pogadałyśmy dłużej. Awansowałam ją.
- Czyli?
- Rozwijam firmę. Robię nabór do nowej grupy dziewczyn. Malinę chcę zrobić nad nimi. Jak wczoraj wróciłam, to Tami nie mogła się jej nachwalić.
- Ja też ją muszę pochwalić. Na Wiosennym była zajebista.
- Czyli już nie masz zastrzeżeń?
- Znaczy o co ci chodzi?
- Zgadzasz się na jej inicjację?
Anita spojrzała na Roxy zdumionym wzrokiem.
- Przecież nie musisz mnie pytać o zgodę? To twoja uczennica.
- Wiem, znam zasady. Ale mam też swoją zasadę.
- Niby jaką?
- Zasięgać twojej opinii w pewnych sprawach.
- Toś mnie dowartościowała siostro Mocy. Nigdy nie byłam przeciwna. Ja tak tylko kwękałam, manipulacja motywacyjna to była.
Obie wiedźmy nagle roześmiały się pospołu. Wreszcie Roxy spoważniała na twarzy nieco i spytała równie poważnym tonem:
- Kiedy?
- Co kiedy? W Walpurgię. Jakby taka naturalna data. Tylko ja jeszcze ciebie dowartościuję. Zgadzasz się na inicjację Kaśki?
Roxy spoważniała jeszcze bardziej, wreszcie odpoważniała:
- No pewnie. Obie za jednym zamachem. Ale potem zrobimy super balangę! Już sobie to wizualizuję.
- To na koniec, skoro jesteśmy przy Kaśce, to...
- Czekaj, muszę iść oko poprawić, bo świat trochę na żółto widzę. Jak wrócę, to mi wszystko opowiesz. Czuję wreszcie jakieś prawdziwe babskie ploty.
Roxy wstała od stolika i potuptała w stronę toalet.
CDN
- I właśnie zadzwonił telefon. Zwykle wtedy olewam telefony, ale tym razem czułam, że ten konkretny trzeba odebrać.
- Aha, wtedy właśnie dowiedziałaś się, że...
- Resztę już wiesz.
- Tak, wiem. Dzwoniłaś do mnie już stamtąd. To teraz mi opowiedz, jak tam było. Co to było w ogóle?
- Medycznie to ja pojęcia nie mam. Jakiś zjadliwy kowid, coś w tym guście. Cała rodzina w proszku, nie wiedziałam, gdzie najpierw ręce wsadzić. Nie opowiem ci detali, to było zbyt dynamiczne, nawet jak na mnie.
- A jaka puenta? Wszyscy już zdrowi?
- Prawie. Babcia wyzdrowiała inaczej. Ale babcia dogasała już wcześniej, jeszcze przed tym zamieszaniem, nawet we dwie nie dałybyśmy rady.
Tu Roxy wreszcie zamilkła i siorbnęła z filiżanki. Chwilę tak sobie jeszcze pomilczały, zapewne nad babcią, wreszcie Anita spytała:
- Kiedy przyjechałaś? Dziś?
- Nie, wczoraj, tylko najpierw zajęłam się robotą. Niby wszystko mam online, ale wiesz jak jest. Jak sama nie dopilnujesz, to jest niedopilnowane.
- Rozumiem, ty wczoraj nie zadzwoniłaś, ale Malina?
W tym momencie Anita sięgnęła do torebki po telefon.
- Nie! Czekaj. Dzwoniła. Wczoraj wieczorem.
- Ale ty pukałaś się gęsto ze swoim Boreczkiem. Dalej nie tłumacz. Wczoraj się z nią tylko minęłam, dziś dopiero pogadałyśmy dłużej. Awansowałam ją.
- Czyli?
- Rozwijam firmę. Robię nabór do nowej grupy dziewczyn. Malinę chcę zrobić nad nimi. Jak wczoraj wróciłam, to Tami nie mogła się jej nachwalić.
- Ja też ją muszę pochwalić. Na Wiosennym była zajebista.
- Czyli już nie masz zastrzeżeń?
- Znaczy o co ci chodzi?
- Zgadzasz się na jej inicjację?
Anita spojrzała na Roxy zdumionym wzrokiem.
- Przecież nie musisz mnie pytać o zgodę? To twoja uczennica.
- Wiem, znam zasady. Ale mam też swoją zasadę.
- Niby jaką?
- Zasięgać twojej opinii w pewnych sprawach.
- Toś mnie dowartościowała siostro Mocy. Nigdy nie byłam przeciwna. Ja tak tylko kwękałam, manipulacja motywacyjna to była.
Obie wiedźmy nagle roześmiały się pospołu. Wreszcie Roxy spoważniała na twarzy nieco i spytała równie poważnym tonem:
- Kiedy?
- Co kiedy? W Walpurgię. Jakby taka naturalna data. Tylko ja jeszcze ciebie dowartościuję. Zgadzasz się na inicjację Kaśki?
Roxy spoważniała jeszcze bardziej, wreszcie odpoważniała:
- No pewnie. Obie za jednym zamachem. Ale potem zrobimy super balangę! Już sobie to wizualizuję.
- To na koniec, skoro jesteśmy przy Kaśce, to...
- Czekaj, muszę iść oko poprawić, bo świat trochę na żółto widzę. Jak wrócę, to mi wszystko opowiesz. Czuję wreszcie jakieś prawdziwe babskie ploty.
Roxy wstała od stolika i potuptała w stronę toalet.
CDN
Przypomniałeś mi znajomą, którą wszyscy bali się prosić o przepis, bo zaczynała od zakupów w sklepie...
OdpowiedzUsuńKażda okazja do balangi jest dobra, ale widzieć świat na żółto? podejrzane!
zakupy ważna sprawa, bo np. masło masłu nierówne, istotne jest w jakim sklepie kupione i jaka firma ubiła...
Usuńświat na żółto to tylko metafora taka, nic podejrzanego...
Czyli Malina z Kaśką będą miały inicjacje . Kaśka jest zdolna zaczęła wcześniej niż Malina a świetnie sobie radzi . Czekam na ciąg dalszy czego się Roxy dowie i kiedy dziewczyny dowiedzą się o nowym darze Maliny . Zapowiada się ciekawie .
OdpowiedzUsuńKaśka zaczęła później, ale uznajmy to rodzaj literówki :)
UsuńBorkowi przez tyle lat (prawie trzy) udaje się ukrywać swój dar, wie o nim tylko jego kobieta, więc podobnie może być z Maliną... ale nie uprzedzajmy wypadków, jedyne co jest pewne, że "pomruk słonia" w jej wykonaniu jeszcze usłyszymy...
Hmm, wiedźmy też muszą się dowartościowywać?
OdpowiedzUsuńInicjacje z zaskoczenia mogą być tak mroczne jak ta muzyka, ale skoro czarownice to zaświaty, nic zatem dziwnego, że i balanga będzie nie z tej ziemi.
zapewne żartowały, ale widać, że są to prawdziwe psiapsie, które nie tylko się lubią, ale także szanują...
UsuńJeśli wiedźma wie ,,wszystko'', to napewno podnosi to jej wartość i wiarygodność w oczach laików.
OdpowiedzUsuńWidzę też delikatne lizodupstwo wśród wiedźm- ty mi poradź kochana, ach nie, nie, to ty mi poradź, no coś ty : )
Moja babcia trochę tak gada w rozwlekły sposób- zapytaj o wizytę u lekarza, a dostaniesz cały opis drogi do tego miejsca, ubrań przechodniów, przebiegu wizyty, trzech historii pobocznych, dialogu z sąsiadką w autobusie i o usłyszysz jeszcze o przepisie na obiad tamtego dnia. A potem babcia standardowo doda, że ona się boi, że ma już demencję, bo nie pamięta, czy ten lekarz popatrzył się w lewo, a potem powiedział proszę usiąść, czy na odwrót. Jako ,,ścisłowiec'' nie jestem w stanie słuchać tak rozwlekłych opisów. Jeśli już pierwszy akapit nie jest ,,na temat'', to mózg mi się wyłącza.
być może to jest tylko taki rodzaj iskania się dla podtrzymania więzi przyjacielskich, bo przecież świetnie wiedzą, że nie muszą się nawzajem pytać o zdanie...
Usuń"Babcia wyzdrowiała inaczej. Ale babcia dogasała już wcześniej"
OdpowiedzUsuńTo znaczy wyzdrowiała czy dogasła już na zawsze?
martwego człowieka chorym chyba raczej nie nazwiemy...
Usuń