03 grudnia 2023

Czy koty na pewno jedzą myszy?

"Mysz zjada jedzenie kota, ale kocia miska jest rozbita.
Co to znaczy? O co tu chodzi?"
Powyższy koan mogą znać niektórzy praktykujący zen, ale większość ludzi go nigdy nie słyszała, nie wiedzą oni nawet, co to jest koan. Nie będziemy się tym zajmować, nie będziemy też zajmować się samym zen. Wyjaśnimy tylko, że koan to rodzaj takiej zagadki zen służącej do ćwiczenia umysłu. Koany są jak kawały: nie powinno się ich brać na samo myślenie, tylko bardziej na czucie. Tu pierwsza część zdania jest oparta na pewnej jakby grze słów, bo przecież to mysz jest jedzeniem kota, nieprawdaż?
Ale czy na pewno? Zapomnijmy teraz na razie o koanach, zenach, czy takich tam innych jazdach, skupmy się na samym meritum, na kocie i myszach. To, że koty zjadają myszy wydaje się dla wielu oczywiste, ale gdy ktoś zna się na kotach, obserwuje je uważnie wie, że nie zawsze tak jest. Nieraz zdarza się, że kot upoluje mysz, potem zaś po pewnym czasie irytującej wielu ludzi zabawy zdobyczą zostawia ją nietkniętą. Dlaczego tak jest? Najpłytsza odpowiedź jest taka, że dobrze utrzymany, zadbany kot, regularnie karmiony przez opiekuna nie ma takiej potrzeby, aby uzupełniać swoje menu myszą. Jest to prawda, ale tylko częściowa, która nie wszystko wyjaśnia.
Aby dokładniej rozpracować zagadnienie musimy się przyjrzeć ewolucji gatunku Felis catus silvestris, czyli mówiąc po ludzku kot domowy. Otóż za sprawą jakiejś fluktuacji kwantowej kot jako jedyny przedstawiciel rodziny kotowatych wpadł na taki pomysł, aby zakolegować się z innym gatunkiem, Homo sapiens, czyli człowiekiem rozumnym, znanym też jako naga małpa. Bardzo wrednym gatunkiem zresztą, ale kot wtedy nie wiedział, że sprawy tak się potoczą. Eksperyment się udał. Ludzie wręcz zakochali się w kotach, oddawali im nawet nabożną cześć, choć były też okresy dość mroczne, kiedy to w niektórych rejonach Ziemi traktowali je jako wrogów publicznych. Do tej pory też istnieją lokalne enklawy, gdzie ludzie po prostu jedzą koty. Nie należą oni bynajmniej do jakichś mitycznych, nigdy nie istniejących sekt, tylko realne, zwykle małpiszony. Ale to jest pewien margines, stopniowo zanikający, zaś generalnie sytuacja jest mianowicie taka, że Nauka relację między tymi dwoma gatunkami nazwała sobie (miękką) symbiozą, albo żeby było mądrzej protokooperacją. Realizowane jest to na kilka sposobów.
Najdalej od ludzi żyją wolne koty miejskie, zwane nieraz też dzikimi lub bezdomnymi. One niewiele biorą od człowieka. Wystarcza im schronienie piwnic lub innych zakamarków ludzkich budowli, oraz resztki jedzenia znajdywane na śmietnikach. Bo tak się składa, nagie małpy żyjąc iluzją, że jest im dobrze, że tak będzie zawsze, mnóstwo jedzenia wyrzucają. Za to koty samą swoją obecnością powodują, że hamowany jest rozwój populacji szczurów, które chętnie pasożytują na efektach cywilizacji. Większość ludzi nie czuje obecności tych kotów, nawet nie wiedzą, że żyją obok nich. Aczkolwiek zdarzają się wyjątki, które je dokarmiają lub zajmują się stanem ich zdrowia. Czasem, gdy władze danego miasta są przytomne, rozumieją potrzebę istnienia tych kotów, wtedy ta pomoc bywa bardziej zorganizowana i umocowana prawnie. Koty miejskie zwykle żyją samodzielnie, nie tworzą żadnych społeczności, choć czasem zdarzają się wyjątki. Te wyjątki nazywają się koloniami, które czasem osiągają takie rozmiary, że stają się atrakcjami turystycznymi podlegającymi szczególnej ochronie. Jednak tak, czy owak życie kota miejskiego łatwe nie jest, co przekłada się na bardzo niską średnią długości ich życia. No, ale wróćmy do meritum sprawy, czy takie koty żywią się także myszami? Temat jest szalenie słabo zbadany, ale można by sądzić, że w takim środowisku raczej nic one nie marnują zdatnego do jedzenia. Dochodzi jeszcze dodatkowa trudność: szalenie rzadko widuje się myszy wolno żyjące w mieście, zwłaszcza wielkim. Być może tak jest za sprawą samych kotów, ale być może te myszy nie za bardzo mają czego tam szukać?
Jednak większość kotów wydaje się zdecydowanie lepiej wychodzić na symbiozie z człowiekiem. Mają schronienie, jedzenie, opiekę lekarską i choć nieraz opiekun nie ma kompetencji do zajmowania się nimi, to średnia ich wieku wychodzi wybitnie wyżej, niż ich bezdomnych kolegów. Przyjęło się je dzielić na wychodzące oraz niewychodzące, choć dla ścisłości trzeba by dodać wiejskie koty bezdomne, albo może raczej wielodomne. To jest dość ciekawa grupa. Nie są przypisane do konkretnych opiekunów, tudzież domów, żyją sobie pełnią wolności niczym koty miejskie, można by rzec, że są niczyje, jednak żywią się, czy też nocują raz tu, raz tu, dzięki życzliwości gospodarzy danego obejścia. Obserwacje ich wykazują, iż zwykle są to znakomicie utrzymane koty, czasem wręcz puszyste. Dość podobną sytuację miewają też koty żyjące sobie na podmiejskich działkach. Formalnie bez opiekunów, realnie zaś mają ich wielu.
Koty niewychodzące, całe życie spędzające w mieszkaniu raczej myszy nie jadają, choćby dlatego, że nie mają nigdy żadnej okazji ich sobie upolować. Aczkolwiek zdarzają się czasem marginalne, sporadyczne wyjątki. Pewna mysz zawędrowała kiedyś do mieszkania na szóstym piętrze bloku, po czym została schwytana, tudzież schrupana całkowicie. Są świadkowie.
Za to koty wychodzące mają pełne pole do popisu do rozwijania swoich genetycznie uwarunkowanych zdolności łowieckich. Dużo tutaj zależy od struktury danego terenu, jego zabudowy, czy to jest wieś, miejskie osiedle jednorodzinne, czy też zazielenione blokowisko, zawsze jednak jakaś zdobycz się trafi, kwestia tylko, jak często. Co prawda skupiamy się tu na myszach, ale należy również wiedzieć, że koty polują także na ptaki, ssaki owadożerne, czasem też na gady lub płazy. Co się dzieje dalej, już po udanym polowaniu? Niektóre zdobycze kot zanosi do domu, do swojej grupy rodzinnej, do której mogą się zaliczać ludzie, inne koty, psy, czy też pozostali mieszkańcy. Tu znowu są świadkowie przypadku, gdy kot przyniósł mysz oswojonemu ptakowi drapieżnemu, który zamieszkiwał jego teren. Przy okazji też pada mit, jakoby kot był zwierzakiem asocjalnym, żyjącym samemu tylko dla siebie. Takie koty są, jednak obserwacje większych grupek kocich szacują ich procent na jakieś dwadzieścia do trzydziestu. Jednak pozostała większość to są stworzenia jak najbardziej towarzyskie, rodzinne, choć bynajmniej nie stadne, jak wiele osobników wrednego gatunku naga małpa, więc wciąż zachowujące swój indywidualizm.
Ale wróćmy do sytuacji, gdy kot złapał mysz, lub jakąś inną ofiarę swojego instynktu, po czym nie zaniósł jej do domu, tylko zachował ją dla siebie. Otóż tedy często ma miejsce sytuacja, gdy kot mówiąc kolokwialnie głupieje. Co prawda powodowany uwarunkowaniem genetycznym przez jakiś czas jeszcze maltretuje swoją zdobycz, co akurat jest przygotowaniem jej do konsumpcji, ale po tej fazie jego program się zawiesza. Kot wtedy porzuca łup, gdyż mimo swojej inteligencji po prostu nie wie, że to służy do jedzenia.
Dlaczego tak właśnie się dzieje? Wyjaśnieniem jest sposób postępowania opiekunów, gdy nastąpi taka sytuacja, że ich kotka się okoci. Wielu ludzi rzecz jasna nie dopuszcza do takiej sytuacji, zwykle poprzez sterylizację, niemniej jednak wciąż nie jest ona takim rzadkim wydarzeniem, kiedyś zaś bywała jeszcze częstszym. Mimo wszystko jednak się to zdarza, mamuśka zajmuje sie maluchami ku uciesze domowników, jednak szalenie rzadko jest tak, że dorastające kociaki dalej ten dom zamieszkują. Zwykle więc są odstawiane od matki, po czym rozprowadzane wśród znajomych lub jakimś innym sposobem do innych domów. Popularny pogląd jest taki, że kociaki można zabierać matce już od dwóch do trzech miesięcy po urodzeniu, kiedy już nie są karmione jej mlekiem. Taka też jest przeważnie praktyka, tylko szkopuł polega na tym, że to jest jeszcze za krótko, aby matka mogła swoje dzieci choć trochę posocjalizować, czyli wychować, zaś najprościej mówiąc nauczyć wielu rzeczy, które im mogą się przydać. Tą rolę przejmuje opiekun plus wszelkie okoliczności, uwarunkowania nowego domu, do którego trafi mały kotek. Tym samym jednak nie zdąży on już się nauczyć tego, jak się je mysz, gdyż matka jeszcze mu tego nie pokazała. To rzecz jasna nie oznacza, że pozna on smak myszy, jeśli się go odstawi od matki później, ponieważ bardzo często jest tak, że matka sama tego nie wie, być może nawet nigdy nie widziała myszy, zwłaszcza, gdy była kotem nigdy niewychodzącym. Nigdy też nie dostała takiej lekcji, gdyż pokolenie wcześniej działo się podobnie. Co więcej, linia takiej ignorancji mogła istnieć już od dawna. Dlatego też właśnie, gdy kot niewychodzący nagle zmieni otoczenie, zacznie wychodzić, co zaś za tym idzie, polować, to schwytawszy jakąś zdobycz bardzo często nie będzie kojarzyć związku, że to się w ogóle je.
Aczkolwiek, aby już dokonać kompletacji tej kwestii, nieraz zdarzają się koty samouki, które nagle odkrywają, że ich łup może się nadawać do jedzenia. Jakby nie było, od tego mają przecież zmysły smaku oraz zapachu, żeby to rozpoznać. Nie zawsze jednak jest im dane tego doświadczyć, bo nie zawsze tryska krew podczas tego polowania, szczególnie, gdy są to ptaki. Wracając jednak do myszy, to nawet gdy taki kot ją napocznie, nadal nie staje się ona jego posiłkiem ze względu na przyczyny, które podane zostały na początku.
Reasumując odpowiedź na pytanie tytułowe brzmi "na pewno nie na pewno". Jest to konsekwencja procesu ewolucji kota, jak już wspomniano gatunku wyjątkowego ze wszystkich kotowatych. Kto wie, zakładając optymistycznie, że życie na Ziemi nie ulegnie zagładzie na własne życzenie ludzi, czy kiedyś tam w dalszej przyszłości koty wcale nie będą jeść myszy?
 

54 komentarze:

  1. 3 myśli związane z tekstem:

    Znane są przypadki, kiedy koty polujące, żyjące w obejściach wiejskich robią istne wystawki z upolowanych myszy na progu "właściciela", a może właściwiej byłoby powiedzieć partnera na którego terenie polują i od którego przyjmują różne benefity. Czy same jedzą? Myślę, że co najmniej nie zawsze.

    "Otóż tedy często ma miejsce sytuacja..." - wiem że lubisz to stare słówko, ale "tedy" jest spójnikiem spajającym zdanie wynikowe (napadli na wieś, tedy trzeba jej bronić), z tego co wiem i nie zawsze daje się słowo wtedy zastąpić słowem tedy. W tym przypadku chyba właśnie nie.

    Mniammanilla Road... Ile ja się tej płyty naszukałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nasze koty mają różne zachowania, co może też wynikać z ich różnych biografii:
      jeden /a dokładniej jedna/ przynosi gifty do domu, ale nigdy ich nie zjada, nigdy tego nie widziałem, a jest u nas od początku...
      drugi przynosi do domu lub na próg, te przed domem czasem nadgryza i resztę zostawia, a raz go przyuważyłem, jak przyniósł do domu i na moich oczach zjadł całość...
      trzeci ma szalenie sporadyczne osiągnięcia łowieckie, przez dwa lata przyniósł tylko kilka żywych jaszczurek do domu, które potem mu uciekały... ale on od dawna jest uwarunkowany na medyczną karmę, więc mnóstwa rzeczy nie je, bo nie kojarzy tego z jedzeniem...
      a czwarty jako wielodomny wpada tylko na sępa, najeść się z michy i dalej w trasę, nie przynosi nic...
      ...
      długo by opowiadać o mojej manierze wbijania do tekstu różnych dziwnych słów, czasem błędnie, a czasem zbędnie, po części wynika to z mojej pedanterii nie znoszącej zbyt rozstrzelonego tekstu po wyjustowaniu, zboczenie zawodowe byłego operatora DTP, co w sumie jest bez sensu, bo na drugim monitorze efekt jest zupełnie różny, ale oko mnie boli, gdy to widzę u siebie, więc ulegam tej manierze...
      ...
      a ja dawno nie słuchałem M.R. i z przyjemnością sobie przypomniałem :)

      Usuń
  2. Koty przestaną, a ludzie zaczną. Koty już nam przynoszą myszy, żebyśmy się nauczyli je jeść ;p.
    Fakt, koty są bardzo rodzinne, kochane i mądre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ociera się to o wizję w stylu postapo, w której nagle znika większość rzeczy przeznaczonych do spożycia przez ludzi :)

      Usuń
  3. Faktycznie mało myszy, raczej szczury się widuje.
    My na trzecim piętrze złapaliśmy kiedyś 3 myszy, od tamtej pory spokój.
    Koleżanka mieszka w szeregowcu i kot sąsiadów zostawia na jej tarasie upolowane myszy, czego ona nie cierpi, ale jak to kotu wytłumaczyć?
    Może świat tak rzeczywiście się zmieni, że koty nie tkną myszy, a ludzie będą zjadać robaki...lub siebie nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczur generalnie nie jest obiektem spożywczym dla kota, te gatunki raczej konkurują ze sobą o teren, coś tak jak lampart i pawiany, choć gdy kot trafi słabszą sztukę samą, to pewnie takiej okazji nie odpuści...
      jak kotu coś wytłumaczyć?... długo, a potem od nowa, i tak dalej, bo kot i tak zawsze wie swoje :)

      Usuń
  4. Ach no... dalsza część dyskusji o kociakach? Świetny tekst, moja wiedza o kotach rozrasta się. Fajne, tajemnicze stworzenia:) Ale od razu mówię- ode mnie na odległość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ukrywam, że ta rozmowa sporo się przyczyniła i zbiegła z chęcią napisania czego właśnie o kotach, bo uznałem, że dawno nie było :)

      Usuń
  5. W sumie tak sobie myślę, że koty są takimi samymi małymi złośliwcami jak ludzie, i oba nasze gatunki, jako jedne z niewielu, lubią bawić się swoim żarciem i je męczyć.
    Koty faktycznie nie mają sie od kogo uczyć, jak myszę zjeść, a instynkt nadal mówi im, żeby ją gonić i dziabnąć. W końcu takie gonienie wzmacniamy, bawiąc się z kotami pirókami, sznurkami, zabawkami itp. I nawet jak kot postanowi spróbować, czy da się to zjeść, to nie winię go, że nie ma ochoty. Ja też wolę fast foody, żelki, gotowe żarcie, niż na przykład żucie trawska z lasu, czy grzyba czy upolowane ptaszysko. Bo tak jakoś mało estetycznie podane. Może kot ma podobne odczucia.
    Mnie tam bardziej intrygują te wszystkie filmiki na internecie, gdzie to myszy lub szczury zaczynają gonić kota i role się odwracają. Kiedy nagle kot dostaje istnego zawału i przepalenia zwojów mózgowych, gdy zaczyna gogonić taka mysz- a to nie zabawka, nie można tego pomęczyć, dziabnąć łapą? Nagle mnie atakuje, skacze, gryzie? Śmiesznie się takie koty ogląda, jak spylają gdzie pieprz rośnie : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat szczur potrafi nieraz pogonić kotu kota, nawet sam, bez kumpli do pomocy, bo to wcale nie jest taka tylko duża mysz, tylko inny zwierzak, inne relacje są między tymi gatunkami, niż kotów i myszy...
      ...
      gdy się nie bawimy z niewychodzącym kotem, i właśnie w taki sposób: sznurki, piórka, etc, to się robi z niego taka dupa - nie kot, ale okazuje się, że co poniektórym ludziom właśnie o to chodzi, oni nie chcą obcować, BYĆ z kotem, oni chcą MIEĆ żywą zabawkę przytulankę... efektem tego jest konstruowanie takich ras kotów, jak ragdoll... to są też wspaniałe koty (z definicji kota), ale dochodzimy w końcu do kwestii, o co nam chodzi w kotach, czego od niech oczekujemy, a na to pytanie nie ma jednej i jedynie słusznej odpowiedzi...

      Usuń
  6. Z tego co wiem, kot ma dziewięć żyć i może, jeżeli zechce, każde z nich przeżyć inaczej. Zapewne dlatego nie wiemy o kotach czegoś pewnego.
    A ten koan? Podasz rozwiązanie czy będziesz bawił się w kotka i myszkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znałem kota, który z zapałem jadał kapustę /serio!!!/, ale nie ma żadnych danych w papierach, które to było jego życie...
      jak wspomniałem tekście, koan jest jak kawał... w kawałach rozwiązaniem jest raz hahaha, raz hihihi, raz hehehe, a czasem ktoś wyłapuje w dziób... kiedyś jeszcze za kawały ludzie chadzali siedzieć lub nawet ich rozstrzeliwano, ale to wiemy akurat z kawałów...

      Usuń
  7. "Mysz zjada jedzenie kota" - Zamow karme dla kota, bo ta znika w podwojonej ilosci!
    "kocia miska jest rozbita." - Kup nowa miske dla kota!
    O to tu chodzi. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro znika w podwójnej ilości, to może powinno być "dwie myszy zjadają" albo "duża (głodna? ujarana?) mysz"?... dalszy ciąg jest archaizmem, bo koan powstał w czasach, gdy nie znano plastiku, a wyroby, w tym miski z laki nie były chyba zbyt tanie :)

      Usuń
    2. Jedna zarloczna mysz i jeden kot. Tak jak w powiedzeniu "Czlowiek czlowiekowi wilkiem" ; jeden reprezentant duzej populacji i wszystko jedno czy urojony, duzy czy kurdupel. :))) Cena tu nie ma znaczenia obecnie ani dawniej.

      Usuń
    3. ciekawe jest jeszcze mysz myszy miską, albo miska misce myszą, ale tak, czy owak jeść trzeba, a czy żarłocznie to już temat na osobny koan :)

      Usuń
    4. Jest jeszcze :))) kot kotowi mysza :) Mowisz, ze ten hmmm koan to stary a mysz urojona moze byc czyli marzenia senne tez moga byc. Dawniej uwazano, ze rozbita miska w snach zapowiada klotnie a nawet chorobe. Sniacy-marzacy moze otrzymac wiesc z dalekich stron, dzieki ktorej pojedna sie ze swoim wrogiem; kot pozwoli wyzerac myszy jedzenie kota.I dalej: jesli miska peknie podczas jedzenia jest to zapowiedz frustracji oraz wyrzutow sumienia. Wiecej "grzechow" nie pamietam.

      Usuń
    5. przypomniało mi się jeszcze, że w tamtych czasach i miejscu większość misek była drewnianych, dość trudnych do rozbicia, takich właśnie misek używali mnisi buddyjscy, a większość starych, klasycznych koanów powstała w tym właśnie środowisku, zaś akcja niektórych tam się właśnie rozgrywa... akurat ta konkretna historia mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek indziej, więc ten koan jest bardziej czytelny...
      mnie się to jedzenie jedzące jedzenie kojarzy prymitywnie, z wężem połykającym się od ogona, a czy do tego jest potrzebna miska?... rozbiło się, to niech sobie leży :)

      Usuń
    6. A to "mądre" stworzenie ten wąż choc myslalam, ze on tylko w język sie gryzie. Smacznego. Wężu!

      Usuń
    7. ale jajka wąż połyka w całości bez gryzienia, a potem wypluwa taki zbity pakiet z wymiętoszonej w środku węża skorupki... to są nieraz strasznie wielkie jajka, bo wąż nie ma zawiasów szczękowych, żuchwa mu chodzi na luzie...

      Usuń
    8. Pozwol, ze pomine milczeniem kulinarne upodobania weza.... w mysl: reszta jest milczeniem.

      Usuń
    9. jajka są zdrowe i smaczne, a każdy je konsumuje taką techniką, na jaką mu sprzęt pozwala, ale faktycznie, wąż chyba milczy w trakcie posiłku, bo z pełną buzią się nie gada :)

      Usuń
  8. Przestałem karmić koty, to zjawiła się kuna. Znowu karmię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no tak, o bezpieczeństwo kabli w aucie trzeba dbać...
      kuna mieszkała parę lat u sąsiadów na strychu... nic sobie nie robiła z tego, że u nas był pies (seter), dwa koty (eu) i jeden dochodzący, ale gdy latem półtora roku temu sprowadziliśmy kota systemu maine coon, gdy przeszedł się po terenie niczym nowy szeryf w mieście, kuna nie wytrzymała ciśnienia, spakowała manele i wyniosła się w kierunku nieznanym...

      Usuń
  9. Curiosamente aparte de pequeñas ratas, y ratones, los gatos también comen otras cosas, como por ejemplo, lagartijas. Supongo también que sucede lo que dices, que el gato acomodado y alimentado de ciudad, no actua en ningún caso como el gato asilvestrado del campo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mencioné en el texto sobre los gatos cazando reptiles...
      el comportamiento de los gatos está determinado por su biografía y crianza, pero los gatos son bastante flexibles y pueden adaptarse rápidamente a nuevas condiciones, sin embargo, un gato que no sale después del cambio a las condiciones rurales puede tener grandes problemas y necesita ayuda humana...
      /mencioné en el texto sobre los gatos cazando reptiles...
      el comportamiento de los gatos está determinado por su biografía y crianza, pero los gatos son bastante flexibles y pueden adaptarse rápidamente a nuevas condiciones, sin embargo, un gato que no sale después del cambio a las condiciones rurales puede tener grandes problemas y necesita ayuda humana...
      /mi respuesta fue escrita con la ayuda de Google Translator porque no sé tu idioma :) /...

      Usuń
  10. Nie wiem czemu, ale zawsze w takich kocich tematach przypomina mi się ten słynny dialog: "Witia przyjechał! Eeee ... na koniu?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w filmie jest taki drobny motyw, jak sąsiedzi próbują przekupić kota mlekiem zgodnie z mitem, jakoby mleko stanowiło bazę kociego menu..

      Usuń
    2. Oczywiście spaliłem cytat. Powinno być: " ...na kocie?"

      Usuń
    3. zauważyłem, ale uznałem to za twórcze rozwinięcie, taką świadomą pomyłkę generującą drugie piętro dowcipu :)
      tak trochę w stylu pytania o płeć M.C.-Skłodowskiej z innego filmu...

      Usuń
    4. Kiedyś w PRL zasadziłem się na lisa, który zmasakrował kurnik sąsiada, i wtedy zauważyłem naszego wypasionego kota, który "zajadał się" złowioną myszą. Z daleka wyglądało, że kot zjada mysz, ale przez lornetkę zobaczyłem, że on wyjada tylko niektóre części wnętrzności myszy, gardząc świeżym mięskiem. Niedawno dowiedziałem się, że domowe koty tak robią poszukując uzupełnień swojego menu, i potrafią wnętrzności "okrasić" jakąś trawką, albo zielem. Wygląda więc, że każdy zwierz ma swoją aptekę.

      Usuń
    5. można by rzec, że dla takich kotów myszy to suplement diety, a jeśli chodzi o ziela, to większość gatunków, nie tylko koty, ma to, co człowiek zgubił: czucie w tym temacie i wiele dolegliwości potrafią sobie same wyleczyć mając naturalny "herbapol" do dyspozycji...

      Usuń
  11. Wszystkie moje koty kręciły i kręcą nosem na jedzenie dla plebsu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co to jest jedzenie dla plebsu?... będę strzelał: chodzi o te śmieciowe kocie żarcie z discountów?... niektóre koty rzeczywiście to jedzą, ale nawet koty z patrycjatu, czy nobilatu miewają czasem tak szalone gusta, że uwierzenie w to nie sprawia mi żadnej trudności...

      Usuń
    2. Miałam na myśli myszy :))))

      Usuń
    3. ale to przecież dziczyzna!...dla szlachty!...

      Usuń
    4. Szlachta gardzi. Zadowala się rodowodem w szufladzie :-)

      Usuń
    5. i znosi mordęgę na wystawach, przyznam, że żal mi tych kotów, jakoś nie wydaje mi się, żeby to lubiły... chociaż... skoro ludzkie misski lubią taką zabawę, to niektóre koty może też?... gusta kocie bywają czasem poza zasięgiem małpiego pojmowania...

      Usuń
    6. Jaką mordęgę?! To nie jest pierwszy kot z rodowodem w moim domu i nigdy żadnego nie poniewierałam po żadnych wystawach!

      Usuń
    7. wzięłaś to do siebie?... porąbało Cię? :D

      Usuń
    8. No pewnie, że mnie porąbało. Już dawno :-))))

      Usuń
  12. Karmy teraz są z dodatkami smakowymi , ludzie dają różne bonusy , więc taka mysz nie jest specjalnie smaczna dla kota . Koty są wybredne w jedzeniu .Jak poznają różne smaki to dawnego jedzenia nie tkną . ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda... wiele rodzajów karmy, szczególnie te z niższej półki zawiera wypełniacze roślinne (soja, zboża), których smak/zapach kotu zupełnie nie kojarzy się z jedzeniem, więc producenci wzbogacają je różnymi dodatkami... ale takie dodatki, już bardziej z konieczności zawierają również karmy medyczne, z kolei niezbyt tanie, na przykład niskobiałkowe mające na celu zapobiegać i opóźniać niewydolność nerek, na które zapada w pewnym wieku bardzo wiele kotów, także tych zadbanych, dobrze utrzymanych... po pewnym czasie koty warunkują się wtedy na takie karmy i bywa, że nie rozpoznają jako jedzenie tego, co zwykle spożywają inne koty...

      Usuń
  13. Z dużym zaciekawieniem przeczytałam notkę. I z równie dużym bólem serca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawy tekst, przeczytałam go bardzo uważnie. Mój Mruczek chodzi po podwórku i łące będącej koło mojego domu, ale śpi w domu i dostaje swoje jedzonko. Mruczuś ptaków nie atakuje, a przynajmniej nie widziałam, a do domu nie przyniósł. Mówiąc o myszach to zdarza mu się je przynieść albo już martwe albo żywe. Pozdrawiam i dziękuję, że Ty odwiedziłeś mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli chodzi o ptaki, to jest kwestia warunków fizycznych kota, które mogą sprzyjać chęci wspinania się po drzewach lub nie... i rzecz jasna topografii terenu, tego, co na nim rośnie...

      Usuń
  15. Kiedy Mozart była jeszcze w pełni kotem wychodzącym, przynosiła często zdobycze jak myszy czy małe ptaszki, a w domu można było liczyć na to że złapie i spożyje pająki lub muszki :).
    Ale faktycznie najczęściej tej myszy nie jadła, bo też została znaleziona na polu w wieku około 3 miesięcy i zapewne mama jej nie pokazała, na co jej ta mysz. Ostatnio nawet udało jej się znaleźć mysz na tarasie Miłego, bo jest on na parterze i jest ogrodzony. Przypuszczam, że jakiś kot mysz uśmiercił i porzucił właśnie tutaj a Mozart ją wywąchała i znalazła, a nawet przyniosła na dywan :).
    Strasznie zawsze była dumna z tych zdobyczy i też należycie zawsze pochwalona :).
    Instynkt jest silny, ale historia rodu kocich arystokratów, mieszkających w domach może wypromować osobniki, które jadają tylko na eleganckich miskach i tylko przetworzone jedzenie albo świeże, ale już posiekane i przygotowane mięsko.
    W sumie trudno przewidzieć, co się wydarzy za 100 czy 200 lat, ale chyba u zwierząt zmiany kulturowe nie zachodzą tak szybko, jak u człowieka.

    Uściski i serdeczności!

    P.S. Wiem, co to koan, ale jakoś nigdy mnie nie wciągnęło ich rozważanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszki, motylki, tak... ale co do pająków to nigdy nie zaobserwowałem ich konsumpcji przez koty, za to pełne zaaferowania ich obserwacje, studiowanie ich ruchów... zawsze mnie to intrygowało, o co w tym chodzi, czy o zapach pająka, czy o te jego ruchy właśnie...
      samodzielna zabawa koanem raczej nie ma żadnego sensu, a jedynie wtedy, gdy praktykujemy zen pod kierunkiem mistrza lub innego nauczyciela... koany bywają też w użyciu podczas ćwiczenia tzw. "walk dharmy", są to dialogi polegające na wymianie różnych koanicznych pytań, czy innych wypowiedzi, na które oczekiwane są spontaniczne, nie wydumane odpowiedzi i tego samego typu riposty...
      uściski i serdeczności! :)

      Usuń