Na wiele, może nawet na większość wydarzeń nie masz żadnego wpływu. Trochę większy masz już na to, czy one Ciebie dotyczą, czy nie. Przy czym uznanie, że coś Ciebie nie dotyczy nie oznacza rzecz jasna, że to ignorujesz. Masz też pewien wpływ na to, czy będziesz się z tym czymś czuć dobrze, czy też niekoniecznie. Tylko pewien, więc nie daj sobie wmówić, że całkowicie panujesz nad sytuacją. Ale na jedno masz już wpływ absolutny, tylko Ty o tym decydujesz. Otóż jedynie od Ciebie zależy, czy zrobisz z jakiegoś wydarzenia problem. Ostatnie słowo na ten temat należy wyłącznie do Ciebie, do nikogo innego.
Teoretycznie jest, że wszystko zależy od ciebie samego, ale powiedzenia: "gdybym wiedział, że się przewrócę to bym wcześniej usiadł", też ma swoje znaczenia.
OdpowiedzUsuńtylko teoretycznie, ale spróbuj praktycznie wpłynąć na jutrzejszą pogodę pasującą do Twojego pomysłu, czy planów na ów dzień... czasem faktycznie będzie ona wymarzona, ale z pewnością nie za sprawą Twoich marzeń..
UsuńTo raczej nie ja z wydarzenia robię problem
OdpowiedzUsuńTylko wydarzenie zawiera w sobie problem.
Chyba?
Musze wypić drugą kawę, może mi się wtedy bardziej umysł rozjaśni,
bo chwilowo z tym problemem mam problem 🤨
żeby uciąć jałowe rozszczepianie włosa na czworo, czy siekania talarków na talarki, to umówmy się, że chodzi o wydarzenie elementarne, które składa się tylko ze swojej zawartości...
UsuńMuszę chyba wypić jeszcze jedną kawę 😁
Usuńtylko kawa ma moc otwierania umysłu...
Usuńtak kiedyś przeczytałem i gdyby nie napisał tego właściciel hurtowni kawy, a do nałogowy kawiarz, to być może bym wtedy uwierzył :)
bardzo niewiele zależy ode mnie samej, bo tych zewnętrznych czynników jest bardzo dużo i wszystkie powinno się brać pod uwagę.
OdpowiedzUsuńPrawda jest, że to my tworzymy z sytuacji "problemy" i ich wielkość. To zależy od charakteru, co zrobimy z 'trudnością", przeszkodą. Pesymista wyolbrzymi, optymista pomniejszy, a realista bierze się do rozwiązywania.
Tak ja to widzę:)
Ech... mała litera na początku... diabli nadali:(
Usuńdokładnie... jeden niepotrzebnie zaczyna myśleć, więc zrobi w galoty na widok smoka, a drugi mu strzeli z nagana, tak po prostu, bez namysłu między ślepia i od razu pobiegnie po obiecaną rentę księżniczki... albo rękę?...
Usuńno właśnie, rentę, czy rękę, o co chodziło w tej umowie z królem?...
ale to już jest całkiem osobny problem :)
O babę szło po ubiciu smoka, o jej rękę- taki król hojny, rentę- taki chłop chciwy:)
UsuńPierwsza przereklamowana, druga obłędny rytm- super:)
UsuńMam problem, bo w pierwszym teledysku występuje moja ulubiona czarownica, a w drugim jest dobra muzyka. Nie można by jakoś połączyć?
OdpowiedzUsuńmoże być to?:
Usuńhttps://youtu.be/a4oNnI46Svc
króciutkie czemuś, aczkolwiek jedyne w miarę jeszcze sensowne z tego, co na razie udało mi się znaleźć na YT i tak naprawdę, to nie spotkałem tam żadnego dobrego pomysłu na takie połączenie, sytuacja jest wręcz katastrofalna, co wydaje mi się naprawdę dziwne...
Nie musi być długie. Dzięki!
UsuńZastanawiałeś się czy ktoś słucha muzy. Drugiego kawałka nie byłam w stanie, nie na moje nerwy.
OdpowiedzUsuńWszystko o czym piszesz zależy chyba od charakteru i zainteresowań człowieka, jego wrażliwości i środowiska, w którym żyje. Przykładem choćby wojna w Ukrainie. Czasami tez możemy sobie wmawiać, że cos nas nie dotyczy, póki sami tego nie doświadczymy, a raczej problemów, które sytuacja zewnętrzna stwarza nam osobiście.
kiedyś faktycznie zdarzało mi się zastanawiać się kto, i czy w ogóle ktoś słucha muzy wlepianej w postach blogowych, szczególnie na tym blogu, ale potem mi przeszło... na pewno dla wielu osób jest ona za trudna, ale to wiadomo bez zastanawiania się...
Usuńczasem faktycznie coś nas nie dotyczy, ale często, a być może przeważnie, to "nie dotyczy" jest milszą dla ucha nazwą zastępczą faktu, że nie widzimy związków pomiędzy daną sprawą, a nami samymi...
Ja słucham
UsuńNawet jeżeli ona nie w moich klimatach.
Dzisiaj nawet drugi zamieszczony przez Ciebie utwór wysłuchałam w całości.
Lubię jak zamieszczane są jakieś piosenki
Poszerzam przy okazji horyzonty muzyczne.
Problem jak problem. Wazne jak sie go rozwiazuje. Samemu czy z pomoca. Wazne, ze sie rozwiazuje. Wydarzenie moze byc obiektywne ale subiektywnie odebrane, niezalezne. Tylko czy musi byc od razu problemem? Zwykle nie jest. Strach ma wielkie oczy. Pomaga tez wybrnac z sytuacji: zaliczy do wydarzenia tylko czy do wydarzenia problematycznego.
OdpowiedzUsuńsłowo "problem" bywa rozmaicie rozumiane i często też zależnie od kontekstu, co czasem też bywa powodem różnych nieporozumień... ogólnie jednak "bycie problemem" nie jest cechą obiektywną żadnej sytuacji, to konkretna osoba decyduje, czy ta sytuacja ją posiada, w stosunku do niej samej zresztą...
Usuńtrochę inaczej jest z przykrością, bo możemy ją odczuwać niezależnie od tego, czy jej chcemy, czy nie, jest tak dlatego, że nikt nie jest panem całego swojego układu nerwowego... ale nad tym, czy dana przykrość jest problemem, czy nie, panujemy już całkowicie, aczkolwiek nie zawsze tego chcemy... bywają ludzie, czy nawet całe ich grupy, zbiorowości, dla których mieć problem stanowi treść, istotę ich życia...
Ostatnio ćwiczę się w życiu bez planowania i.......od razu mam o połowę problemów mniej. Żyję na zasadzie "będzie co będzie", przetrzymam, przeżyję. A jeśli nie przeżyję- no cóż - skoro się kiedyś ogromnie dawno urodziłam to i odejść trzeba- cudów nie ma. Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńno, i pewnie, to jest logiczne: planowanie często powoduje, że tworzymy sobie oczekiwania... za to oczekiwania to jeden z korzeni problemów... tak więc wszystko jest u Ciebie zgodnie z ową prawidłowością...
Usuńserdeczności :)
I to jest właśnie kluczowe. Nie mamy wpływu na sytuacje, ale mamy wpływ na to, jak je odbieramy i jak one na nas oddziaływują.
OdpowiedzUsuńnajbardziej istotne jest słowo "prawie", zwykle w mowie potocznej je pomijamy gwoli skrócenia zdania i nie wiadomo potem, kiedy było zbędne, a kiedy konieczne, wręcz nieodzowne...
UsuńPełna zgoda! Uczę się tego od dłuższego czasu i... coraz lepiej mi to wychodzi. Po.ba.s. :))
OdpowiedzUsuńim mniej się śledzi postępy, tym lepiej wychodzi... to taki uboczny paradoks, zupełnie przy okazji...
Usuńpo.ba.s. :)
wokół same problemy, problemowe ludzie przede wszystkim...ale ja już mam to z głowy. Mogę się tylko z tego natrząsać. Z rozbawieniem czytam, jak się problemowe ludzie wiją, tłumaczą i coś tam pierdolą. puchną i kisną. jak się żalą że są obrzucani gownem :-)))) bo świat jest złyyy i niesprawiedliwy.
OdpowiedzUsuńPopcorn i cyrk.
nie mój cyrk, nie moje małpy i problemy.
pozdrawiam.
a taniec Wednesday jest świetny, oczarował mnie i w ogóle jest cudowna,
Usuńnatomiast tło muzyczne ten remix to koszmar ..dla mnie taniec i ten koszmar to jakieś nieporozumienie a nawet świętokradztwo.fuj.
pierwotna wersja jest okay, jednak wersja Lady Gaga plus efekt zapętlenia czasu kręci mnie najbardziej...
Usuńale o gustach, etc :)
Już po raz kolejny - zanim dopadłem do pilota - sprzęcicho mi się zawiesiło po odtworzeniu tego drugiego utworu. Lubię takie metalizowanie muzyki, ale nie o każdej porze, szczególnie po obiedzie. Problem można zrobić z każdego wydarzenia, tylko problem :) w tym jakich narzędzi użyjemy.
OdpowiedzUsuńrozumiem, że nawiązujesz do wersji, którą znalazłem dla Dibiego?...
Usuńgeneralnie z metalizowaniem muzyki, czy raczej videoclipów jest tak, że czasem taki zabieg wychodzi fajnie, a czasem jak z dupy...
a na problemy to podobno tylko Bednarski jest najlepszy :)
Bednarski to chyba bardziej był od kłopotów, ale precyzyjnie trafiłeś, bo on "sam sobie to robił". A clip to ten pierwszy, bo taniec to moje n-te hobby.
Usuńfaktycznie, rąbnąłem się z tym Bednarskim, ale to jest przy okazji ciekawy przykład, jak w języku common bywają mylone słowa "problem" i "kłopot"...
Usuńale za to twórczość Lady Gaga, w tym ten kawałek, raczej chyba nie jest zaliczana do metalu?... co prawda klasyfikacja muzy to kwestia czysto umowna, a ja raczej nie zaliczam się do ekspertów w tej materii, mam jednak spore wątpliwości...
https://www.youtube.com/watch?v=swnudbCnccs&ab_channel=bookofBEE
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/YLCfeTp5098
UsuńO, wielbiciele szyfrów Enigmy;-)
Usuń@Jotka...
UsuńEnigma?...
mówisz - masz:
https://youtu.be/7gQ-R8rP-1k
tylko czy tu są jakieś szyfry?... po prostu słuchasz (plus oglądasz), nie myślisz, a wszelkie szyfry znikają, bo ich nigdy nie było :)
OK. Ostatnie słowo przed Świętem faktycznie dość złożone jest. Mi przyszło na myśl, świętuj/rób cokolwiek jak uważasz, jednocześnie nie wchodząc agresywnie czy jakkolwiek w sferę działań innej osoby. Czyli niech każdy sobie robi jak chce, żeby tylko nie krzyczeć, że moje świętowanie jest lepsze, nie mówiąc o siłowym nawracaniu. :)
OdpowiedzUsuńJa to na razie zarobiony jestem, sytuacje papierkowe związane ze zmianą mieszkania nabrały tempa. Nie mniej zamiana będzie raczej w miarę spokojna w kwestii przeprowadzki, bo nie bierzemy ze sobą mebli. Dzięki temu wszystko zamknie się pewnie w dość śmiesznej ilości kartonów.
Uniwersum Metra 2033 mówi mi tyle, że coś takiego jest i nawet spojrzałem kto i co napisał w ramach projektu. Na razie przerobiłem wszystkie oryginalne części o Metrze (2033, 34 i 35 z końcówkami).
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
są tacy ludzie, którym nawet cisza krzyczy...
Usuńp.jzns :)
To chyba zależy od tego czy się problem bierze na klatę /chociaż cherlawa/ czy się człowiek od razu poddaje...
OdpowiedzUsuń"branie na klatę problemu" to idiom, który brany dosłownie nie ma sensu, "brać na klatę" możemy raczej sytuację, a to, czy zrobimy z niej problem zależy od nas i świadczyć to może wtedy, że ona nas przerasta, skoro trzeba ją na tą klatę brać... no, ale to są wszystko takie niuanse językowe, na których nie ma co skupiać zbyt wiele uwagi i brać na poważnie :)
UsuńLudzie lubią sobie tworzyć problemy to fakt, ale też lubią te problemy jak się pojawią zamiatać pod przysłowiowy dywan. Przykładem tworzenia sobie problemów i utrudniania życia jest prawo anty aborcyjne a przykładem zamiatania pod dywan jest np. Sex working, gdzie warto byłoby gdyby jakoś tą sferę ucywilizować, aby kryminał nie miał na to wpływu. Niestety w naszym kraju tworzymy sobie problemy, ale ich nie rozwiązujemy. bo wszak kto posiedział ,że ma być łatwo ?
OdpowiedzUsuńprawo aborcyjne jest świetnym przykładem wmawiania problemu komuś przez kogoś, kogo sprawa czyjejś ciąży nie dotyczy... a przecież ciąża to tylko i wyłącznie sprawa kobiety, która w nią zaszła, sprowadza się do kwestii decyzji, czy ją usunąć, czy utrzymać i pozwolić, aby po określonym czasie stała się dzieckiem... niektóre kobiety faktycznie tworzą sobie problem w związku z tym, ale głównie pod wpływem nacisku otoczenia, którego taka decyzja nie powinna obchodzić...
Usuńza to kwestia sex workingu wcale nie jest problemem, choć techniczna organizacja zapewne prosta i latwa nie jest, ale może dlatego właśnie dlatego całe mnóstwo ludzi tworzy z tego problem i odeń ucieka, czy wręcz ignoruje, bo jest to dla nich za trudne?...
Problem jaklo taki można zdefiniować na różne sposoby. Natomiast niemal każdy z nas ma za sobą różne przeżycia, w tym też te niezbyt miłe.Z większością umiemy sobie radzić, ale niektóre pozostawiają trwały ślad, nawet jeśli sobie radzimy.
OdpowiedzUsuńI to właśnie są punkty zapalne, w których często dochodzi do nawarstwienia emocji, a tym samym do powstania ogniska zapalnego zwanego problemem. Dopóki ludzie umieją rozmawiać ze sobą o takicch sprawach i wyjaśniać sobie wzajemnie swój pogląd, zbliżając swoje stanowiska, czyli używając dobrej woli, to wszystko można dogadać i ze wszystkim sobie poradzić.
Jeśli jednak ta komunikacja na wielu poziomach nie działa, to każda pierdoła staje się problemem :) Taka jest moja definicja.
już wspomniałem wcześniej, że słowa "problem" używamy w różnych znaczeniach i w rozmaitych kontekstach, czasem nawet w roli wytrychu, więc być może pewnym problemem (sic!) byłoby odnaleźć to pierwotne, bazowe znaczenie, a być może w ogóle jest to niewykonalne ze względu na czystą intuicyjność tego pojęcia...
Usuńjednak niezależnie od tego znaczenia problem nie jest czymś z zewnątrz, nawet niespodziewany, nieprzewidywalny wcześniej kataklizm nie jest problemem dopóki my sami, ludzie, nie zrobimy z tego problemu...
Co ciekawe, równie szkodliwa jest postawa "nic nie mogę", jak "mogę wszystko". "Nic nie mogę", wiadomo, strach przed akcją, stagnacja, stan właściwy przewlekłemu bezrobociu, choć jest możliwy do uzyskania nawet posiadając pewną pracę. "Mogę wszystko", to z kolei ciągły stress i frustracja, gdy nie wyjdzie.
OdpowiedzUsuńprzy okazji też ciekawe jest (statystyczne) spostrzeżenie, że jeśli komuś idzie /w takiej, czy innej sferze życia/, to przypisuje zasługę sobie, a jeśli nie idzie, to zwala winę na różne pechy i inne niezależne odeń okoliczności...
UsuńTo jest kwestia do zbadania, ale spodziewam się, że gdyby takowe prace przeprowadzono, okazałoby się, że prym wśród tych, którym "nie idzie" z powodów zewnętrznych, a "idzie" dzięki własnym zasługom wiodą PERFEKCJONIŚCI. To oni najbardziej alergicznie reagują na najmniejszą nawet wzmiankę o hipotetycznej możliwości popełnienia przez nich błędu.
UsuńJakiś czas temu, z nadmiaru problemów, przestałam z nich robić problem. I okazuje się, że... niezależnie od nazewnictwa gówno nadal nie chce pachnieć fiołkiem.
OdpowiedzUsuńto nie jest kwestia nazewnictwa... gówno wystarczy po prostu uprzątnąć i zapomnieć o sprawie, a zrobienie zeń problemu utrudnia tą robotę, a czasem nawet wręcz uniemożliwia...
UsuńSprzątnięte gówno nadal śmierdzi :-)))
Usuńto akurat się zgadza - jeśli ktoś zamiast je wyrzucić wciąż je ze sobą nosi...
UsuńAleż wyrzucone też smierdzi!
Usuńwydaje mi się, że dalsze odbijanie piłeczki między filozofką i praktykiem jest raczej stratą czasu :)
UsuńLubię wstawki muzyczne, tym sposobem poznaję muzykę, którą sama nie jestem zainteresowana, a różnorodność doznań ma swoją wagę także w tej wersji słowno-muzycznej, gdzie zaangażowany wzrok i słuch.
OdpowiedzUsuńProblemy zależą od tego, kto i w jaki sposób podchodzi do zdarzeń, do przeciwności losu, szczęścia i nieszczęścia. Ja narzekam, że drogo, a moja sąsiadka z Ukrainy cieszy się, że żyje i ma chleb dla dzieci.
Zasyłam serdeczności
zdarzenia możemy kreować my, ktoś inny lub nawet same się pojawiać, ale z podejściem do nich tak już nie jest, bez naszej zgody nie zaistnieje...
Usuńserdeczności :)
Często mam poczucie, że na nic nie mam wpływu. Muszę się zastanowić, czy robić z tego problem, czy nie.
OdpowiedzUsuńjak się zaczniesz zastanawiać, to z pewnością prędzej zrobisz problem, niż gdybyś się nie zastanawiała :)
Usuń