19 lutego 2023

Wybory - jak poprawić procedurę

No, i właśnie...
Wybory jako takie są demoralizujące, ponieważ zachęcają ludzi do kandydowania, więc naprawić ich się nie da. Ale poprawić można spróbować. Tylko najpierw coś sobie wyjaśnijmy. Otóż poniższy projekt dotyczy tylko krajów cywilizowanych, czyli między innymi takich, którymi zarządzają państwa na jakimś minimalnym chociaż poziomie sensowności. Obecnie Polska do tej grupy nie należy, niemniej jednak, gdy będziemy myśleć pozytywnie, to sprawa jeszcze nie wygląda na taką do końca przesraną.
A teraz do rzeczy:
Powyższa rycina pokazuje i objaśnia prawie wszystko, pozostaje tylko kilka zdań na temat reszty. Czyli pewnej modyfikacji trybu oddawania głosu, bardzo prostej zresztą. Klasyczna karta do głosowania zawiera tylko jedną kolumnę kratek, zaś prawidłowy głos polega technicznie na zaznaczeniu dokładnie jednej. Oznacza to, żeby chcemy, aby kandydat do niej przypisany osiągnął sukces wyborczy. Nowa, ulepszona karta uzupełniona jest drugą kolumną kratek. Zaznaczenie którejś oznacza, że wyborca bardzo nie chce sukcesu danego kandydata. Innymi więc słowy oznacza to głos na minus. Przy obliczaniu wyników głosy na tą osobę bilansujemy, czyli każdy jeden głos ujemny kasuje jeden dodatni. Pytanie teraz, jak trzeba wypełnić kartę, aby głos wyborcy był uznany za ważny? Pomysły są trzy:
Wariant pierwszy (zrównoważony):
Głos ważny jest tylko wtedy, gdy wyborca postawi dwa krzyżyki: jeden w pierwszej kolumnie, drugi w drugiej. Można rzecz jasna przyznać oba jednemu kandydatowi, ale wtedy taki głos zerowy będzie tożsamy z nieważnym.
Wariant drugi (freestylowy):
Stawiamy dwa krzyżyki jak w wariancie pierwszym, ale można też tylko jeden w dowolnie wybranej kolumnie.
Wariant trzeci (hardkorowy):
Stawiamy TYLKO jeden krzyżyk w wybranej kolumnie.

Wydawać by się mogło, że takie nowe procedury nie są za bardzo trudniejsze od klasycznej, powszechnie stosowanej. Czyli procent głosów nieważnych spowodowanych zbyt marnym rozgarnięciem wyborcy nie powinien za bardzo wzrosnąć. Niemniej jednak chyba ubędzie nieco głosów na partie semi, czy profaszystowskie /jak polski neokomunistyczny PiS/ lub (brunatno) lewackie /jak polska Konfa/, jako że właśnie wśród wyborców takich to ugrupowań jest największy procent matołów. Za to może się sporawo zwiększyć frekwencja, bo dla niejednego leniucha wyborczego radochą zaiste będzie postawić komuś minusa. Chyba najzabawniejsza sytuacja zapowiada się przy wariancie trzecim, gdy większość kandydatów zakończy na minusie. Co wtedy? Nic. Nowe wybory, co najmniej uzupełniające, nowi kandydaci, czyli nowe kampanie. Smutno nie będzie. Resztę spekulacji, czy fantazji zostawiamy Kawiarni, bo jakby nie było mamy bawić się wszyscy razem pospołem.
Jako dodatek, taki wbrew uwadze wstępnej, załóżmy, że w Polsce, tak mimo wszystko, odbędą się uczciwe wybory według którejś wymienionej procedury. Mocno to abstrakcyjne, ale gdy ktoś lubi za dużo myśleć, to lepiej chyba na luzie na tematy surrealne, niż za poważnie na jakieś tam zbyt poważne produkując sobie problemy tym sposobem. Tak? 😼

54 komentarze:

  1. Dzieki tobie wiem juz na kogo glosowac. Bardzo spodobal mi sie Sredniosmieszny Msciwuj. Z powodu urody nazwiska nie powstrzymam sie... :)
    Tak sobie weszlam i kartka do glosowania odwiodla mnie do bycia powazna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to trochę tak, jak z pewnym moim dawnym znajomym, który grał na wyścigach i obstawiał po ładnych imionach koni... do tego traktował tą metodę nadzwyczaj poważnie... na szczęście sumy, które inwestował były mocno niepoważne, więc kuku sobie nie zrobił...

      Usuń
    2. Ja tak samo uśmiałam się z tego Średniośmisznego Mściwuja . ;-)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. to się ociera o koan :)
      czyli myśleniem nie ma co tego napoczynać...

      Usuń
  3. Taka karta do głosowania eliminuje wyborców PiSu. Nie przebrną przez instrukcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyżby rozmiar nieszczęścia jest większy, niż bym szacował?...
      kiedyś tym swoim pozytywnym myśleniem sobie kuku zrobię...
      ale zaraz... czy jeśli wszyscy wyborcy PiS to kretyni, to czy to dobrze, czy źle?... chyba zacznę się w tym gubić :)

      Usuń
    2. chacha szarabajko ))) prawda i oby.

      Usuń
    3. @Piotr
      Może nie wszyscy, ale większość nie rozumie zależności między własnym dobrobytem, a stanem budżetu państwa, więc jak mają zrozumieć, tak złożoną instrukcję ? ;)
      @Teatralna
      Prawda - tak, ale to źle dla prawdy, bo instrukcja Piotra odpadnie w przedbiegach.

      Usuń
    4. Szarabajko, może trzeba im wskazać jakiś punkt odniesienia co do tego dobrobytu? Człowiek zawsze chce wracać do dobrego. :)

      Usuń
    5. Błąd w rozumowaniu! A niby po co zwolennicy PIS mają brnąć przez te instrukcje i sobie głowy niepotrzebnie psuć. Przecież wystarczy, że zaufana osoba powie, gdzie ten krzyżyk należy dokładnie postawić!
      To raczej strona przeciwna będzie przez instrukcje brnąć, nad nazwiskami się zastanawiać, żeby na końcu głosy rozproszyć i sprawę w całości przegrać ....

      Usuń
    6. @Rademenes II
      A bardzo Cię proszę. Dobrobyt to nie tylko "dodatkowe" pieniądze jakiegoś "łaskawcy". Dobrobyt to także dobrze działające instytucje publiczne. Gdyby nie trzeba było prywatnie się leczyć, uczyć dzieci, szukać dojść do jakiegoś znajomka, żeby być rzetelnie obsłużonym w urzędzie i była ciepła woda w kranie, to życie byłoby spokojniejsze i zamożniejsze. I niekoniecznie trzeba do czegoś wracać. Można do czegoś dążyć. Vide prezes ;)

      Usuń
    7. @Maria
      Trudno się z Tobą nie zgodzić. Tak właśnie by było.

      Usuń
    8. No ok, czyli dążymy do tego od 30 lat. Z marnym skutkiem, bo jest coraz gorzej w moim mniemaniu. Np. u dentysty bywałem państwowo za "komuny", ostatni który mnie leczył nieprywatnie wstawił plombę która utrzymała się 1 dzień. Wypadła bo podobno "nie uważałem".
      Ja bym naprawdę, jako nawet nie tępy wyborca PISu, ujrzeć tych, którzy do zmienią. Żebym choć widział gdzieś jakąś chęć wprowadzenia tego dobrobytu o którym prawisz, choć u jednego polityka - ma mój głos.
      A na razie sorry szarabajko, ale trudno mi postrzegać w ludziach, dla których "500+" było fortuną, bo na zadupiach szczytem możliwości jest praca na kasie za 1200, samych debilów, którzy nie pojmują wyrafinowanego projektu karty do głosowania. I nie jest tak, że można się z tego wyrwać jak się chce. Bo na zadupie kursuje jeden autobus, benzyna droga i dzieciak musi zasuwać na piechtę do szkoły pięć kilometrów. A wodę do kąpieli zagrzać na kuchni. Kolega mój tak mieszkał, zapierdzielał przez 30 lat na magazynach, a po nich dorabiał na malowaniu mieszkań. Dziś mu kręgosłup wysiada i ma wrzody żołądka od chińskich zupek, bo przecież alkoholu nie pił. Zamiast udzielać się w necie jeździ czasem na ryby. Spróbuj takim ludziom wytłumaczyć zasady dobrobytu.

      Usuń
    9. czy liczba 2 (dwa) naprawdę jest tak strasznie skomplikowana w porównaniu z liczbą 1 (jeden)?...
      nie wyborców neokomuny teraz pytam, tylko Kawiarnię :D

      Usuń
    10. Dodatkowa liczba to zawsze komplikacja, tak samo jak dodatkowa gęba do wykarmienia. :)

      Usuń
    11. @Radku...
      ale przecież w tym projekcie mowy nie ma o wybieraniu dwóch pacjentów na dane stanowisko (jedno miejsce), tak więc chyba Twoja analogia nie jest prawidłowa :)

      Usuń
    12. Masz dodatkową kolumnę i dodatkowy krzyżyk do zagospodarowania. To zaczyna dodatkowe rozkminy, czy bardziej chcesz, aby kogoś wybrano, czy nie chcesz, by wybrano kogoś innego.
      Chyba że czegoś ja nie kumam i analogia faktycznie jest do dupy.

      Usuń
    13. @Radek
      Ja dobrze poznałam mazowiecką wieś. To znaczy teraz już jej prawie nie ma, bo chłopy się zapiły na śmierć, a kobiety zmądrzały i już nie zapierdalają (sorki) jak kiedyś. Więc nie opowiadaj mi o bidusiu z magazynu. Wieś ma to, czego nie mają miastowi: własną ziemię, a to są już zupełnie inne koszty utrzymania. Jak znajomej stamtąd powiedziałam, ile płacę miesięcznie, to przy ognisku odstąpiła mi kiełbasę :) Był jeden gospodarz pracowity i obrotny, a jego syn w tej chwili jest po skończonych, dobrych warszawskich szkołach. Ma na imię Radek :) i jest kolegą Młodszego.

      Usuń
    14. Wiesz, jak car jechał przez mazowiecką wieś, to gdzieniegdzie podobno kazano szpalerami wtykać wycięte z lasu drzewa, żeby przykryć nędzę. I car był zadowolony bo było pięknie.
      Proponuję się przez Guzów przejechać, gdzie ci wielcy gospodarze i posiadacze ziemscy do dziś siedzą w czworakach po Ogińskim, po tym jak zamknięto tam cukrownię i zakład przetwórstwa owoców i warzyw. Pozwiedzać okolice polikwidowanych SKRów, i zobaczyć co porabiają dziś ich pracownicy. Następnie przejechać się krainą wzdłuż Wisły i zobaczyć jak się ludziom udaje obrabiać piachy w okolicach, dajmy na to Kamiona.
      Ja się cieszę że kolega Radek jest pracowity i obrotny.

      Usuń
    15. jedno jest pewne, że nowy sposób na pewno jest trudniejszy i to już stwierdza tekst posta, ale teraz bijemy pianę o to, jak bardzo trudniejszy, czy też niewiele trudniejszy, więc proponuję otworzyć po piwie i zmienić temat, bo nie rozstrzygniemy tej sprawy, nie ma takiej opcji...
      ...
      co do dobrobytu, to na pewnej planecie na początku kadencji pobierano od posła kaucję, czy też brano w zastaw jego majątek, na końcu zaś robiono bilans stanu dobrobytu obywateli i gdy był ujemny kaucja przepadała... tylko podczas kolejnych kadencji powstał problem: było coraz mniej chętnych do kandydowania i trzeba ich było brać z łapanki :)

      Usuń
  4. Myślę, że kwestia wyborów - o ile one się odbędą - zostanie zdominowana: a/ ordynacją wyborczą, i b/ stanem państwa w danej chwili. Poza tym problemem nie jest "jak" technicznie głosować, tylko na jaką partię i na jakiego kandydata. A na razie na listach nie ma kandydatów wyborców, są tylko kandydaci rządowi i partyjni, więc niech sobie rząd i partie głosują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. temat został przedstawiony dość schizofrenicznie, bo co innego wybory w miarę normalnym kraju zarządzanym przez w miarę normalne państwo, co innego (ewentualne) wybory w aktualnej Polsce, a do tego w tym drugim przypadku to lekarstwo nie jest targetowane do tak patologicznego pacjenta, gdzie skutki mogą być nieprzewidywalne i wręcz osobliwe... no, ale właśnie o to chodziło w tej zabawie, aby spróbować czegoś niemożliwego: przewidzieć właściwości tej osobliwości, gdy jedyne, co wiadomo, to jest to, że ona by była :)

      Usuń
    2. Jak dotąd nie wymyślono lepszego, od demokratycznego, sposobu zarządzania społeczeństwem. A więc - na razie - nie ma potrzeby wyważania otwartych drzwi. W poprzednim systemie PRL na listy wyborcze dostawali się ci, którzy wygrywali wybory w swoich zakładach pracy, związkach, czy lokalnych środowiskach. Dominacja PZPR nie była aż tak silna, bowiem na zebraniach partyjnych POP też skakano sobie do oczu. Nieformalnie przyjęto też limit ok. 30% dla tych, którzy sprawdzili się w pracach tak wybranego parlamentu, oraz limit ok. 10% dla bezpartyjnych (np. vide Mazowiecki jako poseł w PRL).
      Projekt karty do głosowania jest b. dobry, ale musimy wpierw wyjść z tych "ruskich onuc" i protestować/pytać dlaczego w naszym okręgu zgłoszono nieznanych "spadochroniarzy" do kandydowania. Ale tego nie robimy, bo się nam nie opłaca???

      Usuń
    3. wariant pierwszy /bo inne są lekko crazee/ niewiele tak naprawdę zmienia, tylko spłaszcza i przesuwa w lewo cały wykres zbiorczy wyników... ale za tym idzie też mocniejsza informacja zwrotna dla kandydującego: gdy ktoś w klasycznych wyborach dostanie mało głosów, to uparcie kandyduje w następnych, ale gdy w nowej wersji komuś wyjdzie saldo ujemne, to może go to usadzi na tyłku i w następnych da sobie spokój... chyba że JKM, ale to jest taki typ, do którego nic nie trafia :)

      Usuń
    4. Dlatego nie chodzę na wybory. W PRL taki JKM ( i inni "cielebryci" trzymający władzę przez ponad 30 lat) nie miałby szansy dostania się na listę, bo tam potrzebne było poparcie partii, albo "ludu pracującego miast i wsi".

      Usuń
  5. myślisz, że dojdziemy do karty...optymista.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież cały czas mówimy o karcie. Nie widzę głosów za. Pomysł mi się podoba. Chętnie bym postawiła kilka grubych krzyżyków pod NIE :) i trochę odreagowała :)) Ale...patrz wyżej :)

      Usuń
    2. być może najbardziej demokratyczne wybory polegałyby na wpisaniu na kartce dwóch nazwisk: jednego "za" i jednego "przeciw"... ale to by dopiero był zaiste polski (czy ruski) bajzel "ładem" zwany...

      Usuń
    3. Jest jeszcze jeden problem: ci z jednej strony sceny politycznej jest tak samo mocno pożądany, jak znienawidzony przez drugą stronę. Mogłoby się stać tak, że przeszli by w Twoim systemie tylko ci letni, nijacy, mierni.

      Usuń
    4. nie bardzo, bo w bilansie przechodzą ci, którzy mają najwięcej plusów, a nijacy nie dostawali by ani plusów, ani minusów... z drugiej jednak strony jednostki wybitne na plus miewają najwięcej przeciwników, więc może jednak coś jest w Twojej hipotezie...

      Usuń
  6. Sposób ma jedną wadę - wyniki można interpretować na wiele sposobów. A to daje pole do manipulacji. Natomiast ruchem w słusznym kierunku jest utrudnienie procedury głosowania. Bo jeśli ktoś jest na tyle głupi, że nie potrafi właściwie postawić krzyżyka, pomimo wyraźnej instrukcji, to znaczy, że jest też za głupi na to, aby wybierać władze państwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w klasycznych wyborach wyniki można też rozmaicie interpretować i tym się akurat zajmują dziennikarze, natomiast realnie chodzi tylko o to, kto dostanie najwięcej głosów (plusowych) i gdy ktoś zostaje posłem, prezydentem, czy jakimś innym ważniakiem, to zostaje nim bez względu na to, czy głosujący "za" go kochają, czy uważają za najmniejsze zło... tak więc pod tym względem nie ma żadnej różnicy w procedurach...
      no, i pytanie, które zadałem już wcześniej w innym miejscu: czy liczba 2 (dwa) naprawdę jest tak szalenie trudniejsza od liczby 1 (jeden) nawet dla przeciętnego wyborcy PiS lub Konfy?...
      tak naprawdę, to każde wybory są cenzusowe: pomijając już cenzus wieku (18+) jest jeszcze cenzus umiejętności postawienia krzyżyka na karcie...

      Usuń
  7. Pomysł ciekawy, ale może warto byłoby pomyśleć, jakie warunki powinien spełnić kandydat, na którego ma się głosować?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to przecież wyborca określa te warunki i głosując decyduje, który kandydat je spełnia (chociaż trochę), a w proponowanej modyfikacji dodatkowo decyduje, który kandydat wybitnie ich nie spełnia, spełnia jakby antywarunki...

      Usuń
  8. Skorzystałabym ze sposobu , żeby postawić jeden na tak i dowolnie na nie.
    Obie strony sceny politycznej oskarżają się o fałszywki, będzie ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli wariant czwarty (nihilistyczny, LOL)?... wtedy nigdzie nikogo by nie wybrano, do kolejnych wyborów coraz mniej ludzi by kandydowało, aż do zera, a życie zaczęłoby wreszcie toczyć się normalnie, po ludzku... to jest naprawdę dobry pomysł :)

      Usuń
    2. Bardzo dobry :))))

      Usuń
  9. Ja bym miała lepszą propozycje. Osoba pełniąca funkcje publiczne powinna je pełnić tylko dwie kadencje dotyczyłoby to nie tylko tak jak obecnie prezydentów, burmistrzów, wójtów itd., ale także posłów i senatorów. Powinniśmy zlikwidować instytucje zawodu parlamentarzysty, który obecnie jest zawodem wiecznym. I druga sprawa wybór kandydata na listach ; nie powinno się liczyć pierwsze czy druge tylko ilość oddanych głosów na daną osobę. Nie jestem za Jowami , ale mając do wyboru listy i wyborcze i głosując na danego kandydata chce, aby weszła osoba, która uzyskała najwięcej głosów bez względu na to, na którym miejscu jest na liście. Czyli powinna się liczyć liczb głosów a nie miejsce na liście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JOW-y do Sejmu, czy innych ciał zbiorowych to absolutna porażka, bo pozbawiają wiele grup ludzi reprezentacji i wzmacniają monopartyjność... ale gdy stanowisko jest jedno, a okręg duży, to JOW jest jedyną opcją, np. wybory prezydenckie odbywają się przecież w JOW-ie...
      miejsca na liście albo alfabetycznie, albo przez losowanie... i tak jest w istocie... zauważ, że te miejsca na liście są tylko w ramach jednej partii /komitetu wyborczego/, ale każdy komitet ma własną kartkę i te kartki spięte razem dopiero tworzą kartę do głosowania...
      co do limitu dwóch kadencji do parlamentu, czy samorządów (radni) zgoda... w przeciwnym wypadku tworzy się pewna rutyna, wielu wyborców głosuje wtedy na pamięć, na to samo nazwisko, co poprzednio bez cienia refleksji, że ludzie i ich poglądy mogą się zmieniać z biegiem lat...

      Usuń
  10. Może leniuchem wyborczym nie jestem, bo zawsze na nie szłam, ale pójście specjalnie po to, żeby minusa postawić, faktycznie jest bardziej motywujące :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda?... coś jest takiego w naturze ludzkiej, że chętniej się pójdzie kopnąć kogoś w tyłek, niż go pogłaskać po głowie :D

      Usuń
  11. Drugi raz podchodzę do skomentowania i jakoś nie bardzo wiem, co napisać. No nie wiem... ale muza dobra:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może i tyle wystarczyło?... nie wszyscy to wiedzą, ale takie rzeczy, jak fotki, filmiki, czy klipy muzyczne też są elementami kompozycji postów blogowych...

      Usuń
    2. :):):) Jest tak dziwna sytuacja, że trudno cokolwiek prorokować. Nawet nadzieja jest obwarowana obawami.

      Usuń
  12. Chwilę się zastanowiłem. Taki sposób głosowania eliminowałby kandydatów kontrowersyjnych, którzy pomimo dużego elektoratu pozytywnego mają duży elektorat negatywny. Na przykład mogliby odpaść Kaczyński i Tusk, a pozostać kandydaci bardziej ładni, mili dla wszystkich, teflonowi. Nasiliłaby się negatywna kampania wyborcza, żeby uwalić wszelkich wyrazistych konkurentów.
    Więc takiej zmiany ordynacji bym nie poparł, ale pomysł ciekawy.
    Zwłaszcza spodobała mi się lista kandydatów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie się wydaje, że ta procedura /mam na myśli głównie wariant pierwszy/ największy wpływ miałaby na formę samej kampanii, tudzież na formę wszelakich medialnych wystąpień, dyskusji, włączając w to także posiedzenia w samym Sejmie /czy w innym ciele decyzyjnym/, jako że mnóstwo (większość?) wyborców bardziej kieruje się emocjami, niż analizą treści ofert kandydatów... tak sami kandydaci bardziej zważaliby na słowa, bo zbyt ostre wypowiedzi mogłyby im tak samo przysporzyć sympatyków, jak przeciwników, więc ogólny bilans wypadłby im w okolicach zera... to zaś w dalszej konsekwencji ucywilizowałoby nieco debatę publiczną, trochę po myśli tych wyborców, którzy mają już dość jatek i innych przepychanek...
      natomiast to nie przeczy temu, że masz rację, iż kandydaci kontrowersyjni (pod jakimkolwiek względem) ulegliby zerowaniu, czyli znaleźliby się w środku tabeli... jednocześnie byłaby to duża szansa na nowe twarze w polityce, gdyż jako nieznane minusów raczej by nie dostawały, a za to nieco plusów na zasadzie "dajmy jej/mu tą szansę"... to ostatnie szczególnie na stanowiska osobowe /prezydent etc/, na które przy obecnej procedurze ci nieznani zwykle odpadają już w przedbiegach...

      Usuń
  13. Z tymi wyborami to może być różnie.
    Ja kiedyś zakreśliłam wszystkie kratki i zagłosowałam na Cthulhu.
    Nie wybrałam mniejszego zła, tylko to większe🤨

    Na projekcie jest za dużo kratek, sporo ludzi by wszystko poplątało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cthulhu (z uprawnieniami sędziego Dredda) przydałby się teraz jako szef NIK-u...
      ...
      w kolumnie po prawej stronie zamiast kratek można zrobić kółka, to by uprościło instrukcję w wariancie pierwszym: "jedna kratka - jedno kółko"...

      Usuń
  14. Czterokończynowo podpisuję się pod zdaniem o procencie matołów wśród wyborców "takich to ugrupowań".

    OdpowiedzUsuń