06 lutego 2023

CIASTECZKA /dysonans poznawczy/

Gdy Zula po wejściu do mieszkania rozkurtczyła się, rozbuciła, po czym wkroczyła do pokoju, zastała tam Zoję i Karynę siedzące na poduszkach twarzami do ściany.
- Ej tam, zdzirki, co robicie?
- Nic.
- Przecież widzę.
- To co się głupio pytasz?
- Tak dla zagajenia rozmowy.
Zoja wciąż siedziała tak, jak siedziała, za to Karyna podparła się rękami, obróciła na pupie, po czym włączyła się do tej rozmowy:
- A wiesz, Zoja mi zadała fajny koan. Posłuchaj...
- Koniecznie? No, dobrze, nawijaj.
- Im bardziej, tym bardziej. Co to znaczy?
- To twój koan, ty go rozwalaj. Ale wiesz, to nawet fajna mantra może być. Im bardziej, tym bardziej, im bardziej, tym bardziej. Gdy będziesz to powtarzać przy każdej okazji, to za tydzień wyłapiesz kensho. Albo za jakieś sto lat. Bo to różnie bywa. Te, darumatrix, nawiążesz wreszcie ze mną kontakt wzrokowy?
Ostatnie zdanie Zuli było adresowane do Zoji, która faktycznie odwróciła głowę, po czym od razu obróciła się całą sobą szeroko wybałuszając oczy:
- Co ty zrobiłaś z włosami?
- Zmianę. Mały dysonans poznawczy, co? O to też mi chodziło. Kupiłam fajne ciasteczka. Komu herbaty, bo idę do kuchni?
Gdy już cała trójka zasiadła do stolika, Zoja zagaiła znowu:
- Twój dysonans Zojka to nic, ja miałam na mieście lepszy.
- Co to jest ten dysonans poznawczy?
Karyna była wyraźnie zainteresowana.
- Naukowo chcesz, czy po ludzku? Naukowo to do Zoji, a po ludzku to jest wtedy, gdy coś ma jakoś być, ale nagle nie jest i jest jakoś tam inaczej. Wtedy masz właśnie dysonans poznawczy.
Zoja dodała z przekąsem:
- Faktycznie, bardzo nienaukowa definicja. Nauka przy tym dodaje, że to zwykle ma być dość niemiłe uczucie.
- Nauka kłamie. Czasami.
- Nauka nigdy nie kłamie. To tylko naukowcy nieraz kłamią. Nauka może się tylko czasem pomylić.
- Może jakiś przykład? - wtrąciła Karyna.
Zula upiła łyk herbaty i odparła:
- Przykład, tak? Mówisz - masz. Wyobraź sobie, że miziasz się ze swoim Zenkiem. Chcesz, żeby ci włożył, on to robi, ale nie całkiem tam, gdzie się spodziewasz. I już masz ten wspomniany, omawiany dysonans poznawczy.
- Zulka, weź. Nie krindżuj.
Zoja mówiąc te słowa miała mocno zdegustowaną minę. Za to Karyna uśmiechnęła się szeroko i zaoponowała stanowczo:
- Ale to wcale nie było niemiłe.
Gdy już się cała trójka wyśmiała, Zoja spytała:
- Czy ja się wreszcie dowiem kochanie, co się stało na mieście?
- Na mieście? A, na mieście. Na mieście stało się mianowicie to, że wzięłam i spotkałam...
- Babę Jagę?
- Cicho Karynko, ale w sumie byłaś blisko. Spotkałam Alicję.
- Alicję z Krainy Czarów.
Jednak Zoja nie podzielała rozbawienia Karyny:
- Tą szmatę?
- Dokładnie.
- Jak cię Zulka znam, to pewnie odgryzłaś jej głowę, powyrywałaś kończyny i rozwlekłaś bebechy po całej ulicy?
- Kto to jest ta Alicja? - pisnęła Karyna.
Zoja szybko wyjaśniła:
- Kiedyś nam wycięła brzydki numer i jej nie lubimy.
- To się zgadza - dodała Zula i zakontynuowała:
- Tylko, że jak podeszłam do niej bliżej, to doznałam właśnie tego dysonansu poznawczego. Bo to wcale nie była żadna Alicja.
- Tylko kto?
- Dorotka.
- Jaka znowu Dorotka?
- Dorotka z Krainy Oz - dobry humor Karyny nie opuszczał.
Zula uzupełniła spokojnie:
- No, Dorotka. Siostra Alicji, bliźniaczka zresztą.
- To rzeczywiście, mogłaś mieć dysonans.
- Do Dorotki nic nie mamy, więc odpuściłam.
- Jasne.
Dla Karyny jednak nie było wszystko jasne:
- Ale ja nie rozumiem. Skoro bliźniaczka, to po czym poznałaś?
- Po tatuażu. Alicja ma charakterystyczny tatuaż.
- Gdzie?
- Co gdzie?
- Gdzie ma ten tatuaż?
- Na skórze.
- Ale dokładnie?
- Zula, nie wyrażaj się! - wtrąciła nagle Zoja.
Zula niezrażona kontynuowała:
- Nad cipą. To chyba, kurwa, nie jest wyrażenie!
Zapadła chwila ciszy, którą przerwała Karyna:
- Tak się zastanawiam, czy o tej porze roku, przy tej pogodzie, kobiety chodzą po ulicach ubrane tak, że widać im tatuaże, które mają nad... No, właśnie tam?
- No nieee... Dorotka była ubrana raczej dość ciepło i szczelnie.
- To skąd wiedziałaś, że ona tam nie ma tego tatuażu?
- Intuicja Karynko. Po prostu intuicja.
Karyna już nic nie powiedziała. Sięgnęła po ciasteczko, szybko je zjadła, popiła herbatą, wstała od stolika, po czym usiadła na poduszce twarzą do ściany. Do uszu Zetek dotarł cichy szept:
- Im bardziej, tym bardziej, im bardziej, tym bardziej...
Zoja spojrzała na Zulę i cicho spytała:
- Wyrabia nam się dziewucha, co?
- No!
- Tylko jedno mnie intryguje.
- No?
- Czy Alicja ma w ogóle siostrę? Do tego bliźniaczkę Dorotkę?
- Skoro ją widziałam...
- To wyjaśnia wszystko. Niezłe te ciasteczka kupiłaś.
- Ostatnia paczka niestety, bo promocja była.

32 komentarze:

  1. im bardziej mnie cisną, tym bardziej stawiam opór. im bardziej jestem niezrozumiana, tym bardziej nadaje w swoim narzeczu ...na razie tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to tylko myślenie... rozumiem, że będzie drugie podejście?... bo to pierwsze mnie nie zachwyciło, chyba że to było takie wstępne, próbne, dla rozgrzewki :)

      Usuń
    2. w sprawie dysonansu poznawczego, mam do powiedzenia tyle: mąż były mi stwarza jeden wielki dysonans poznawczy...to aktualnie chujek a była inteligentnym sensownym człowiekiem.

      Usuń
    3. to ja mam odwrotnie: mówi się, że byłe baby to podłe suki, a moje byłe to wciąż fajne kobitki... ale to nie ja mam dysonans, tylko ludzie, którym to mówię...

      Usuń
  2. Gry słowne i logika wyjaśnień zachwyciły mnie totalnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z dysonansem poznawczym, czy bez? LOL...

      Usuń
    2. Dysonansu nie było, twój styl i dowcip, jeśli już to na plus!

      Usuń
    3. Ale przypomniał mi się dysonans typu, im więcej jem, tym bardziej chudnę :-0

      Usuń
    4. no nie, niekoniecznie, można schudnąć dużo jedząc, byle się tym nie zaciągać :)

      Usuń
  3. Co do tego dysonansu poznawczego to przypomina mi się taka zdarta już od czasów PRL anegdota:
    Na randce mieszkaniowej ona - nie mogąc się doczekać kiedy on, zamiast gadać, wreszcie jej włoży - przyjąwszy ponętną i zalotną pozę, lubieżnie wyszeptała: "Bierz co mam najlepszego". I wtedy on ... wziął jej magnetofon (przypominam, że w latach PRL magnetofon był średniej klasy luksusem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znałem to w wersji zwierzakowej:
      zajączek opowiada niedźwiedziowi jak lisiczka go zaprosiła i dalej podobnie, a zajączek wziął właśnie magnetofon... niedźwiedź się krzywi i mówi "idiota", a zajączek się tłumaczy: "nie jestem taki duży, jak ty, gdybyśmy byli razem, to byśmy pralkę wzięli"...

      Usuń
    2. Klasyka. Wersja zwierzakowa - też ją znam - powstała znacznie później, gdy magnetofony, pralki, i "zaliczenia" łóżkowe były łatwiej dostępne.

      Usuń
    3. ja tą wersję poznałem w szkole podstawowej, czyli faktycznie, stosunkowo nie tak dawno :)

      Usuń
  4. Moje pierwsze skojarzenie jest z Puchatkiem: "Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było" :) Kocham Puchatka.
    Drugie, to: "nic na siłę - wszystko młotkiem" ;)
    A trzecie: weź kobieto, wrzuć na luz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tak wczoraj zaglądałem do lady chłodniczej w Dino i też tam nie było prosiaczków, znaczy były, ale nie te ich fragmenty, które mnie interesowały, a przeważnie są, luzem do tego :)

      Usuń
  5. A to świnie! Narazili Cię na dysonans poznawczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę tak, za dużo myślałem o tym co miało być, a nie było, zabrakło luzu i klasy... a przecież mogli zacząć produkować nową serię, nowy model prosiaczków, bez tych fragmentów... tak? :)

      Usuń
  6. No cóż Zenistka sobie z czarownicą nie poradziła . A Alicja zrobiła starą sztuczkę magiczną polegającą na tym ,że Zulka myślała ,że jest Dorotką . ;-) . Aby zrobić to co Alicja wystarczy Sigil namalowany pewną substancją i pewien rodzaj manipulacji … To tak w skrócie wyjaśniam …;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wpadłem na prostsze rozwiązanie tej zagadki, tak trochę Brzytwą Ockhama, bez magii, zresztą co to za magia zamalować tatuaż, taką magią dysponuje każda, w miarę wprawna wizażystka lub charakteryzatorka:
      Alicji nie ma, nie było wcale, tylko sama Dorotka od początku... na tej imprezie z okazji Dnia Kobiet /pamiętasz/ podała się za Alicję i podała im Chew-Z fundując niechcianego tripa... tatuażu też nie było, tylko taka malowanka tatoo-podobna z henny, czy czegoś tam, która się starła, zmyła po pewnym czasie...
      i na ten numer padła Zula, a raczej jej intuicja, poza tym jej czujność była stępiona zadowoleniem, że udało jej się kupić ciasteczka po promocyjnej cenie... zenistka (nawet taka advanced) też człowiek, a nie żadna superherix i ma prawo popełniać błędy :)

      Usuń
  7. "Im bardziej pada śnieg, bim bom, tym bardziej prószy śnieg, bim bom!"
    * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
    Z głębokim żalem zawiadamiam, że
    w tym tekście występują słowa, których nie rozumiem.
    Na przykład "koan", "kensho", "darumatrix".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. darumatrix - na biegu wynaleziony żartobliwy neologizm, feminatyw imienia Daruma, takiego legendarnego mądrego wujka od zen, który siedział dziewięć lat w jaskini pod ścianą, żeby zobaczyć jak jest i o co chodzi, podobno mu się to udało... analogia do "dominator - dominatrix", "terminator - teminatrix", "sekator - sekatrix", etc...
      ...
      co do reszty to co, guglać się nie chce?... od lat się nadziwić nie mogę po kiego czarneka ludziom internet?... większość to by tylko chciała gołe baby, czy śmieszne koty oglądać, czy jakieś niepotrzebne śmieci kupować, albo się z kimś pokłócić, poszarpać np. o politykę, ale tak dowiedzieć się czegoś, żeby coś wiedzieć to już dla nich za trudne...
      ...
      no, ale okay, po starej znajomości, tak w mocno uproszczonym skrócie, tak po swojemu, po ludzku zbriefuję:
      kensho - to chwilowe satori (oświecenie po naszemu), czyli zobaczenie właśnie jak jest i o co chodzi, poczucie świata zamiast zamulania sobie mózgu zbędnym myśleniem o nim...
      koan - to z kolei takie ćwiczenie umysłu, żeby wywalić go z kolein zwykłego myślenia, czasem pomocne do osiągnięcia kensho /vide/, a nawet satori /vide/, taka absurdalna, surrealistyczna, paradoksalna zagadka, której tym myśleniem rozwalić się nie da, bo odpowiedź w każdej chwili może być inna...

      Usuń
    2. Ale po cholerę mam guglać, jak mam Ciebie? :-)))

      Usuń
    3. chyba mi to pochlebia, ale z drugiej strony od tego jest net, po to go wynaleziono, żeby mi nie zawracano tyłka bez naprawdę istotnej potrzeby, LOL...

      Usuń
    4. Ależ to była naprawdę istotna potrzeba! W dodatku Ty byłeś autorem tekstu - nigdzie nie jest lepiej się zwrócić niż do źródła :-)

      Usuń
    5. okay, wszystko gra... generalnie to rzadko, czy może prawie wcale nie umieszczam objaśnień do słów, które być może dla kogoś mogą być nieznane, za trudne lub niezrozumiałe... zakładam, że wszyscy mogą to sobie wyklikać w necie, ileż z tym roboty, a czasem wręcz wyrozumować... ale niekoniecznie, bo w necie bywają podane różne znaczenia, niekiedy nawet zupełnie bezsensowne... tak więc pytanie bezpośrednio do autora z pominięciem drogi służbowej wydaje się być racjonalną strategią, co najwyżej autor pofuka na czyjeś lenistwo, ale z tym można żyć :)

      Usuń
    6. Fukaj sobie, fukaj, ile tylko dusza zapragnie :-)

      Usuń
  8. Wiesz co? To ja już wolę poezję. Wprawdzie nic z niej nie rozumiem, ale przynajmniej wiem, że ona nie dla mnie i nie mam poczucia bycia idiotą. A może ja po prostu za stary jestem, żeby zrozumieć młodych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też poezji nie rozumiem i nawet nie próbuję, bo poezja jest bardziej do czucia, niż do rozumienia, chyba że poezja epicka, przy której jest sens trochę pomyśleć...
      ostatniej uwagi również nie rozumiem, centralnie zaś tego, o jakich, których młodych chodzi... bo na temat wieku bohaterek scenki na przykład nie wiadomo nic, w żadnym odcinku nie ma ani bita informacji na ten temat... można tylko spekulować, czy zezgredziały, czy nie, a to jak wiadomo od wieku metrykalnego nie zależy...

      Usuń
    2. Po języku ich poznasz, mocium panie, po języku! Moje pokolenie wyraża się zupełnie inaczej. Do tego stopnia, że podobnie jak u Frau Be - też zdarza mi się ich nie rozumieć

      Usuń
    3. czy na pewno?... jestem skłonny przyznać Ci rację, ale tylko częściowo i rok po roku coraz mniej... czasy się mocno zmieniają, a wśród tego rozwija się komunikacja i już nie jest tak, że poszczególne (umowne) przedziały wiekowe ograniczają się głównie do kontaktów we własnym gronie... a to powoduje coraz większą homogenizację języka, aczkolwiek zapewne do stuprocentowej może nigdy nie dojść...
      przyznam, że tworząc postacie cyklu nigdy jakoś nie skupiałem się na tym, w jakim mogą być wieku i zapytany o to, nie potrafiłbym udzielić odpowiedzi... z pewnością są dorosłe, z pewnością też nie są w wieku podeszłym /w intuicyjnie umownym sensie znaczeniowym tych słów/, ale o jakichś liczbach nawet mowy nie ma...

      Usuń
  9. One tylko gmatwaja. Gdzie kobiet szesc tam... gmatwanina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gmatwają upraszczając, przynajmniej Zulka, bo czy znasz prostszą definicję dysonansu poznawczego?...

      Usuń