No, i właśnie...
Wybory jako takie są demoralizujące, ponieważ zachęcają ludzi do kandydowania, więc naprawić ich się nie da. Ale poprawić można spróbować. Tylko najpierw coś sobie wyjaśnijmy. Otóż poniższy projekt dotyczy tylko krajów cywilizowanych, czyli między innymi takich, którymi zarządzają państwa na jakimś minimalnym chociaż poziomie sensowności. Obecnie Polska do tej grupy nie należy, niemniej jednak, gdy będziemy myśleć pozytywnie, to sprawa jeszcze nie wygląda na taką do końca przesraną.
A teraz do rzeczy:
Wybory jako takie są demoralizujące, ponieważ zachęcają ludzi do kandydowania, więc naprawić ich się nie da. Ale poprawić można spróbować. Tylko najpierw coś sobie wyjaśnijmy. Otóż poniższy projekt dotyczy tylko krajów cywilizowanych, czyli między innymi takich, którymi zarządzają państwa na jakimś minimalnym chociaż poziomie sensowności. Obecnie Polska do tej grupy nie należy, niemniej jednak, gdy będziemy myśleć pozytywnie, to sprawa jeszcze nie wygląda na taką do końca przesraną.
A teraz do rzeczy:
Powyższa rycina pokazuje i objaśnia prawie wszystko, pozostaje tylko kilka zdań na temat reszty. Czyli pewnej modyfikacji trybu oddawania głosu, bardzo prostej zresztą. Klasyczna karta do głosowania zawiera tylko jedną kolumnę kratek, zaś prawidłowy głos polega technicznie na zaznaczeniu dokładnie jednej. Oznacza to, żeby chcemy, aby kandydat do niej przypisany osiągnął sukces wyborczy. Nowa, ulepszona karta uzupełniona jest drugą kolumną kratek. Zaznaczenie którejś oznacza, że wyborca bardzo nie chce sukcesu danego kandydata. Innymi więc słowy oznacza to głos na minus. Przy obliczaniu wyników głosy na tą osobę bilansujemy, czyli każdy jeden głos ujemny kasuje jeden dodatni. Pytanie teraz, jak trzeba wypełnić kartę, aby głos wyborcy był uznany za ważny? Pomysły są trzy:
Wariant pierwszy (zrównoważony):
Głos ważny jest tylko wtedy, gdy wyborca postawi dwa krzyżyki: jeden w pierwszej kolumnie, drugi w drugiej. Można rzecz jasna przyznać oba jednemu kandydatowi, ale wtedy taki głos zerowy będzie tożsamy z nieważnym.
Wariant drugi (freestylowy):
Stawiamy dwa krzyżyki jak w wariancie pierwszym, ale można też tylko jeden w dowolnie wybranej kolumnie.
Wariant trzeci (hardkorowy):
Stawiamy TYLKO jeden krzyżyk w wybranej kolumnie.
Wydawać by się mogło, że takie nowe procedury nie są za bardzo trudniejsze od klasycznej, powszechnie stosowanej. Czyli procent głosów nieważnych spowodowanych zbyt marnym rozgarnięciem wyborcy nie powinien za bardzo wzrosnąć. Niemniej jednak chyba ubędzie nieco głosów na partie semi, czy profaszystowskie /jak polski neokomunistyczny PiS/ lub (brunatno) lewackie /jak polska Konfa/, jako że właśnie wśród wyborców takich to ugrupowań jest największy procent matołów. Za to może się sporawo zwiększyć frekwencja, bo dla niejednego leniucha wyborczego radochą zaiste będzie postawić komuś minusa. Chyba najzabawniejsza sytuacja zapowiada się przy wariancie trzecim, gdy większość kandydatów zakończy na minusie. Co wtedy? Nic. Nowe wybory, co najmniej uzupełniające, nowi kandydaci, czyli nowe kampanie. Smutno nie będzie. Resztę spekulacji, czy fantazji zostawiamy Kawiarni, bo jakby nie było mamy bawić się wszyscy razem pospołem.
Wariant pierwszy (zrównoważony):
Głos ważny jest tylko wtedy, gdy wyborca postawi dwa krzyżyki: jeden w pierwszej kolumnie, drugi w drugiej. Można rzecz jasna przyznać oba jednemu kandydatowi, ale wtedy taki głos zerowy będzie tożsamy z nieważnym.
Wariant drugi (freestylowy):
Stawiamy dwa krzyżyki jak w wariancie pierwszym, ale można też tylko jeden w dowolnie wybranej kolumnie.
Wariant trzeci (hardkorowy):
Stawiamy TYLKO jeden krzyżyk w wybranej kolumnie.
Wydawać by się mogło, że takie nowe procedury nie są za bardzo trudniejsze od klasycznej, powszechnie stosowanej. Czyli procent głosów nieważnych spowodowanych zbyt marnym rozgarnięciem wyborcy nie powinien za bardzo wzrosnąć. Niemniej jednak chyba ubędzie nieco głosów na partie semi, czy profaszystowskie /jak polski neokomunistyczny PiS/ lub (brunatno) lewackie /jak polska Konfa/, jako że właśnie wśród wyborców takich to ugrupowań jest największy procent matołów. Za to może się sporawo zwiększyć frekwencja, bo dla niejednego leniucha wyborczego radochą zaiste będzie postawić komuś minusa. Chyba najzabawniejsza sytuacja zapowiada się przy wariancie trzecim, gdy większość kandydatów zakończy na minusie. Co wtedy? Nic. Nowe wybory, co najmniej uzupełniające, nowi kandydaci, czyli nowe kampanie. Smutno nie będzie. Resztę spekulacji, czy fantazji zostawiamy Kawiarni, bo jakby nie było mamy bawić się wszyscy razem pospołem.
Jako dodatek, taki wbrew uwadze wstępnej, załóżmy, że w Polsce, tak mimo wszystko, odbędą się uczciwe wybory według którejś wymienionej procedury. Mocno to abstrakcyjne, ale gdy ktoś lubi za dużo myśleć, to lepiej chyba na luzie na tematy surrealne, niż za poważnie na jakieś tam zbyt poważne produkując sobie problemy tym sposobem. Tak? 😼