02 grudnia 2022

Krótki dialog o biciu dzieci

- Nie wiem, o co jest tyle wrzasku na temat kar cielesnych. Mnie tam ojciec lał, aż czasem dupsko puchło, jednak wyrosłem na porządnego człowieka.
- Jednak?
- Czepiasz się słówek. A może właśnie dzięki temu?
- Nie zaprzeczę, że wbił ci przez to dupsko do głowy porządność jako priorytet. Ja tam mam wyjebane na tą całą porządność, bo mnie rodzice nigdy nie bili. Za to jestem zdrowy psychicznie. Choć nie wykluczam, że nie jest to skutek, tylko zbieg okoliczności. Ale na tym właśnie też polega zdrowie psychiczne, że nie wykluczam.
- Eeee... Tego...
- Czekaj no. Nie przerywaj. Ty lejesz swojego dzieciaka?
- No pewnie. Jak zasłuży.
- Tiaaa... Tłuc dziecko za to, że jest dzieckiem. Ciekawe. Czy ty naprawdę jesteś tego pewien, że jesteś porządnym człowiekiem? Tak tylko pytam, dla porządności, żeby nie było.
- Masz jakieś wątpliwości?
- Już nie. Bayo piękny, idę na piwo. Chcesz, to idź ze mną. Tylko mam plisa. Nie pierdol już mi kurwa żadnych czarnekowych głupot na tematy pedagogiczne. Od tego piwo kwaśnieje.

203 komentarze:

  1. Fakt, od czarenkowych głupot nie tylko piwo kwaśnieje, wino się burzy, mleko kiśnie, a oświata zdycha w tempie zastraszającym. Ciągle słyszałam od ojców uczniów takie teksty o laniu. Mało tego, oni wymagali ode mnie, bym lała ich dzieci. Swoich nie biłam, a cudze miałam. Mam nadzieję, że to pokolenie lejących swoje dzieci rodziców już się kończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zezwolić, czy wręcz wymagać, aby ktoś lał moje dziecko - to już faktycznie masakra...

      Usuń
    2. Ucięło mi ostatnie zdanie, więc tutaj je dodam:
      Problemem jednak jest środowisko, które wychowuje laniem. Nie ma więc jednoznacznej recepty, są za to liczne uwarunkowania.

      Usuń
    3. Też źle wstawiłem koma, powinien być niżej.

      Usuń
  2. Z biciem dzieci jest tak jak z demokracją - to jest najgorsza metoda zdobywania posłuchu (autorytetu ?) przez rodziców. Ale jak na razie płaskoziemcy" niczego lepszego nie wynaleźli. Ciekawe jaki wpie*dol dostawał w młodości nasz największy edukator ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pojawia się ciekawe pytanie o co chodzi w wychowaniu: czy żeby dziecko dawało sobie radę w życiu, czy aby miało rodzica za autorytet, któremu miało by być posłuszne?...

      Usuń
    2. Pytanie ciekawe, ale zbyt uproszczone. Nie można wymagać od 2-6 letniego dziecka (wiek zależny od stopnia rozwojowego), aby wszystkie uwagi dorosłych zapamiętało, i przestrzegało. Bo to, że np. nie wolno: "wybiegać nagle na ulicę", albo nie wkładać metalowego spinacza do kontaktu dziecko zapamięta, ale tylko przez ... parę minut. Jeżeli jednak zrobi źle, to nie jest to wina dziecka, to rodzicom trzeba złoić dupska. Każde użycie przemocy jest naruszeniem praw dziecka i odbija się na jego psychice. Rodzice mają wiele środków "zastępczych" i powinni się uczyć z nich korzystać.

      Usuń
    3. faktem jest jednak, że nie każde ograniczenie narzucane dziecku, nawet takie z użyciem siły, kwalifikuje się jako "przemoc" ("zła" z definicji) i w tym momencie pojawia się odwieczny problem "złotego środka"... niezłym pomysłem na uliczny spacer może być np. założenie maluchowi szeleczek i prowadzenie go na krótkiej smyczy... ograniczenie i użycie siły jest, ale przemocą raczej nie można tego nazwać...
      trochę gorzej jest z kontaktem... najlepiej by było móc obniżać napięcie w chwilowo nieużywanych gniazdkach, wtedy jak prąd kopnie, to krzywdy nie zrobi, ale miłe nadal nie będzie... ale na razie poza zaślepkami, takimi nailproof chyba nic mądrzejszego jeszcze nie wymyślono...
      za to kiedyś kupiłem taką sprytną zapalniczkę, w pierwszym ruchu sam nie wiedziałem jak ją uruchomić, jednak nigdy później już się z takim ustrojstwem nie spotkałem, a była to tylko kwestia kawałka plastiku ekstra, zaś cena raptem 50 groszy wyższa, od zwykłej zapalniczki...

      Usuń
    4. Podałem tylko 2 przykłady niebezpiecznych dla dziecka sytuacji (ulica, kontakt), ale nie kręćmy się wokół tego. Sytuacji podobnych są setki, a może i tysiące w życiu malucha. Chodzi o system, a nie o jednostkowe rozwiązania. Rodzice decydujący się na bycie rodzicami w pierwszych latach życia dziecka powinni być nimi 24/24 godziny na dobę. Potem może być lepiej, ale to zależy tylko od rodziców i - niestety! - od środowiska dziecka i ... rodziców. Nie podam recepty, bo ten temat wałkowano przez cały czas studiów, raczej z miernym skutkiem. Wniosek jest jeden: Świat cywilizacyjnie pędzi naprzód, ale my za nim nie nadążamy ...

      Usuń
  3. Wiesz, to jest tak, że teraz pod "lanie" wrzuca się wszystko - od rżnięcia kablem od prodiża do klapsa w tyłek, albo złapania za ucho. Już są głosy, że na dziecko nie powinno się krzyczeć, ani w ogóle karać w żaden sposób, bo narusza to godność czy coś takiego, więc zabroni się i tego. A potem faktycznie wyrośnie niesamowicie zdrowe psychicznie pokolenie, które załamuje się od byle pierdoły, bo co roku o około 19% wzrasta liczba zachowań samobójczych wśród dzieci. Ciekawe dlaczego.
    Żeby była jasność - nie jestem zwolennikiem klapsów, pasów itd. sam nie stosowałem prawie wcale - a przez "prawie" rozumiem, że młody dostał raz, czego potem żałowałem. Uważam jednak nadal, że są sytuacje w których należałoby rozważyć takie skarcenie dzieciaka - choćby w momencie gdy ma zwyczaj wybiegania nagłego na ulicę i olewa uwagi, żeby tego nie robiło. Bo gadanie że trzeba pilnować to pierdolenie o szopenie - nie jest żaden człowiek zaabsorbować 100% uwagi na to co robi dzieciak i co się dzieje dookoła. A samochód go mocniej puknie niż ojciec ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak czysto naukowo patrząc, pomijając kwestie godności, czy czegoś takiego, to nie chodzi o oszczędzanie dziecku przykrych doświadczeń, bo faktycznie wyrośnie na jakąś życiową memeję, tylko na takim ich aplikowaniu, aby faktycznie kojarzyło przyczynę ze skutkiem, a nie skutek z osobą tego, kto je aplikuje...

      Usuń
    2. Rade- krzyczeć nie, ale można postawić dziecko przed sobą, zniżyć się tak, by jego oczy były na wysokości twoich i dobitnym głosem powiedzieć, co zrobiło, co było naganne i czego się oczekuje. Ewentualnie jeszcze jakie są dla niego konsekwencje jego działania. Nie krzyczeć, ale głos ma być stanowczy.
      I wierz mi, ze dziecko, które wie, że zbroiło, będzie się wić, unikać wzroku, wyszarpywać. jak w takim razie do niego przemówić? Przytrzymać? Toż to przemoc w czystej postaci, naruszenie godności. no i klapa- jak dotrzeć do małego rozbójnika, by nie naruszyć tej godności? Nie bijesz, nie krzyczysz...

      Usuń
    3. Jako ojciec nastolatka już, uważam że najważniejsza jest komunikacja, zresztą aktualnie nie mam żadnych problemów wychowawczych.
      Bywało jednak różnie - jest to trudne - w sytuacji kryzysowej, gdy szło w ochrzan - młody nie odwracał wzroku, tylko się chichotał. Im bardziej matka była wściekła i podnosiła głos, tym bardziej on był uchachany. Czerwieniała jak burak i tylko patrzyłem kiedy młodego trzaśnie, ale jakoś się powstrzymywała. Uznawałem że to jakaś reakcja obronna i kazałem mu się uspokoić.

      Usuń
    4. To są te sytuacje, kiedy na szybko trzeba szukać drogi pokojowego dotarcia.:):):):) Moje też się czasem chichrały, ale dałam radę:)

      Usuń
    5. No ja w końcu znalazłem wyjście - że jak nie przestanie nie dyskutujemy, a pierwsza dyskusja będzie dokończeniem tematu jego wyskoku. Ale jak już to rozgryzłem - jakoś ustała potrzeba "poważnych rozmów". Zresztą za nerwowością dziecka w takich sytuacjach często stoją problemy hormonalne, bo to przecież mały kociołek jest.

      Usuń
  4. Dyskusję z "bić - nie bić" przeniosłabym na poziom "karać - nie karać". No i kiedy karać? Może posłużę się przykładem własnym. Nigdy nie byłam bita, ale karana już tak, oczywiście. To nie były jakieś kary, które się kończyły, jak klaps na ten przykład. Nie były też jasno artykułowane, choć dla mnie oczywiste. Polegały na czymś w rodzaju odrzucenia, okazania zawodu, niechęci. Mam bardzo silne superego, czyli były skuteczne, ale słabe "ja". Jak dla mnie to kiepski bilans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę już odpowiedziałem Radkowi (vide), a cała trudność polega na umiejętnym "karaniu", a może nie tyle karaniu, co sprawianiu, aby dane zachowanie nie było dla dziecka atrakcyjne...
      to ja mam trochę odwrotnie: silne "ego", za to "superego" choć jakieś funkcjonuje, to pełni u mnie rolę organu doradczego co najwyżej, a na pewno już nie decyzyjnego...

      Usuń
    2. Swoje dzieci dyscyplinowałam już inaczej. Wiedzą, że zawsze będę je kochać, choćby nie wiem, co zrobili, ale jednocześnie, że konsekwencje swoich zachowań będą ponosić same. To oczywiście myśl przewodnia :) w praktyce różnie bywało, ale na nic lepszego nie wpadłam. Literatura niewiele pomaga w tym względzie; niechętnie i ostrożnie wypowiada się na temat kar. To nie jest zresztą łatwy temat, bo i dzieci są różne.

      Usuń
    3. po prostu trudniej jest skonstruować sytuację, dzięki której dziecko uczy się, że dane zachowanie jest jakoś tam "be", niż po prostu mu wlać...
      tylko że takie "wychowywanie" nie działa nawet na psy, czy koty, a co dopiero na dzieci, których struktura psychiki jest bardziej złożona... gdy ukarzesz kota (biciem lub nawet tylko krzykiem) za wejście na stół, to wcale go tego wchodzenia nie oduczysz... on będzie wchodził nadal, tylko będzie się pilnował, abyś go nie przyłapała na tym, a w najgorszym przypadku zacznie w ogóle omijać Twoją osobę...
      umysł dziecka działa podobnie: gdy dostanie lanie, to wyciągnie z tego zupełnie inną lekcję, niż się tego odeń oczekuje...

      Usuń
    4. Sytuacja dla dziecka jest be, kiedy pozna konsekwencje swoich zachowań. Koleżanki nie mogły się nadziwić, że nie wiem, jaką część programu przerabiają moje dzieci. A ja zwyczajnie nie miałam ochoty kolejny raz kończyć szkół. Kiedy wyszło im na półrocze kiepsko, kwitowałam: przykro mi, to musi być okropne mieć takie marne oceny. Kiedy chcieli pomocy i prosili o nią, zawsze ją dostawali.
      Wiesz, to bardzo pouczające jak finalnie zaadaptowali "oddziaływania wychowawcze". Ale to nie na komentarz.

      Usuń
  5. Nigdy mnie nie uderzono, nawet raz. I co z tego? stosowano inne kary, czasami mi się zdawało, że dużo gorsze...
    Nie ma mowy o bić ani nawet karać !! w moim mniemaniu. Owszem być konsekwentnym i dziecko ponosi konsekwencje. Dziś rodzice mają ogromne możliwości: w końcu dzieci uzależnione od telefonów, internetów i gier...bo ja mówię o takich dzieciach, co to już wiedzą, rozumieją. Natomiast nie wiem co bym zrobiła z czterolatkiem...znaczy wiem, to taki mój pies a nawet gorzej, trzeba prowadzać na smyczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie też nikt nie bił, może poza babcią, która czasem dała ścierą po łapach, ale ona robiła to tak umiejętnie, że absolutnie nie odbierałem tego jako akt wrogi z intencją zrobienia mi kuku...
      natomiast ojciec po prostu mędził, pierdolił, przynudzał, tak że czasem faktycznie wolałem, żeby uderzył i po sprawie, ale on bicie dzieci uważał za dyshonor...
      nie będę się mądrzył za bardzo, ale masz rację, że konsekwencja i (dodam od siebie) jasność komunikatów są tu kluczowe...

      Usuń
    2. no to mamy podobnie, ja wolałam czasem, żeby matka nie pierdolnęła, bo wiesz mi, że byłam okropnym bachorem, niż całymi dniami się do mnie nie odzywała... jasne konsekwencja i jasne proste komunikaty PODSTAWA.

      Usuń
    3. tak się postępuje z dzieciakami z adhd na przykład. nikt im nie odpuszcza, reakcja musi być natychmiastowa i konsekwencje też. gdy coś paskudnego narobią.

      Usuń
    4. ja też jako dzieciak aniołkiem nie byłem, można by rzec, że niezły rozrabiacz był ze mnie, do tego dość wredny i perfidny... ucywilizowałem się dopiero jako małolat w wieku licealnym, choć nie była to bynajmniej cudowna przemiana z dnia na dzień...
      ale tak sobie myślę, że gdyby stary mnie lał, to nie byłoby nigdy żadnej przemiany, a raczej wprost przeciwnie, byłbym murowany kandydat do pudła na "N-kę" lub do jakiegoś oblęcina...

      Usuń
    5. Ja byłam tak grzeczna, że aż za grzeczna 😉

      Usuń
    6. bicie dziecka uważam za sadyzm. choć przecież rozumiem, że może wyprowadzić człowieka z równowagi. ALE to dziecko tylko i aż. Pamiętam żer raz wisiało lanie na włosku, gdy podpaliłam stodole...sama aura mnie przyprawiła o zawał.

      Usuń
    7. mnie kiedyś ojciec chciał wlać, gdy się głęboko skaleczyłem w stopę i byle jak to zawinąłem... jeździłem na rowerze dookoła podwórka i zostawiałem na glebie kółka z cieknącej krwi... jak przyjechał i to zobaczył, to się naprawdę wkurwił, jak rzadko... potem zabrał mnie na górę do domu, zrobił opatrunek, potem wysłał do apteki, do przychodni po zastrzyk antytężcowy, potem poprawił opatrunek, a na koniec sięgnął po pasa... ale tylko sięgnął i powiedział, że powinienem oberwać tak jak M. (syn sąsiada) za głupotę"...
      akurat ten syn sąsiada, zza ściany, brał bęcki regularnie, aż całe podwórko dudniło...
      a ja spadłem na cztery łapy: miałem dwa, czy trzy dni wolnego od szkoły...

      Usuń
  6. Bicie dziecka czyli nawet taki klaps jest jednak oznaką słabości rodzica.

    Jeszcze teraz czytam, że przecież to takie nawet zalecenie biblijne

    Księga Przysłów 23,13
    Karcenia chłopcu nie żałuj,
    gdy rózgą uderzysz - nie umrze.

    I jeszcze kilka przykładów można znaleźć.

    Klaps jest nieraz najszybszym i najłatwiejszym radzeniem sobie z problemem dotyczącym dzieci -rodzica.
    Łatwiej dać klapsa, uderzyć niż porozmawiać, wytłumaczyć.
    Tylko to jednak pokazuje dziecku, że problemy można rozwiązywać biciem.
    A to przecież nie jest dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I uważam, że nie powinniśmy na sprawę klapsów patrzeć przez pryzmat tego co było
      "a kiedyś dzieci były bite i nic im się przecież nie stało"

      Kiedyś mąż bił żonę i też było dobrze
      bo
      "jak chłop baby nie bije to jej wątroba gnije"

      Ale to nie jest dobre, prawda?
      Tak samo nie jest dobre bicie (klapsy) dzieci.
      Trzeba wyjść, ze starych nawyków.

      Usuń
    2. zawsze mówiłam, że biblia to złooo wcielone. podobnie jak inne absurdy korany dotyczące wysadzania w powietrze wrogów. w głowie się nie mieści, że w XXI wieku ludzie się powołują na te brednie !!! robiąc innym krzywdę, w tym własnym dzieciom.

      Usuń
    3. zapomniałaś o arcyważnym : dupa nie szklanka, nie zbije się...to pewnie też z biblii.

      Usuń
    4. Asenato, o ile faktycznie Biblia zachęca do karcenia dzieci rózgą, to upomina również że celem karcenia jest uchronienie dzieci przed gorszym złem. Oczywiście dziś można, mając na podorędziu psychologów dziecięcych, czas na spędzanie czasu z dziećmi i brak zagrożeń, jakie towarzyszyły życiu nomadów mówić sobie jakie to było zło wcielone i w ogóle.

      Natomiast o "biciu baby" nie ma w Biblii ani słowa, null - o czym powinnaś wiedzieć. ;)

      No i pytanie z jakich nawyków wyjdziemy i w jakie. Mam wrażenie że nowe pokolenia są słabsze psychicznie i nie potrafią sobie radzić w samodzielnie w różnych kryzysowych sytuacjach. Nie twierdzę, że to dlatego, że nie było lania, ale należy się zastanowić, gdzie jest granica pobłażania.

      Usuń
    5. dla Indian Prerii bicie dzieci było po prostu hańbą dla rodzica...
      mimo przewagi liczebnej i technologicznej Białasów, ci Indianie stali na wyższym moralnym poziomie, niż te Białasy, które właśnie kierowały się wspomnianą Biblią, tak w ogólności rzecz jasna, statystycznie, bo jakby nie było czarneki i inne potwory też się u tych Indian zdarzały...

      Usuń
    6. @Radku...
      bo to jest chyba tak, że wielu rodziców rezygnując z bicia nieraz wylewa (przysłowiowe) dziecko z kąpielą chroniąc (swoje) dziecko zawczasu przed przykrymi doświadczeniami, nawet nie tyle konsekwencjami własnych błędów, co wręcz nawet okazjami do ich popełniania... i w ogóle warunki samego życia w cywilizowanym świecie są bardziej soft & friendly, niż na przykład tych wspomnianych Indian - nomadów mieszkających w tipi... na to drugie rodzice zbyt wielkiego wpływu nie mają, ale to pierwsze wydaje się być w zasięgu do przepracowania...

      Usuń
    7. Teatralna
      Trzeba pamiętać w jakim czasach Biblia została napisana.
      I nie ona jest zła, tylko ludzie.

      Usuń
    8. Asenata słusznie przytacza metody wychowawcze sprzed wielu wieków. Bo przecież trzeba zauważyć, że wtedy nie było psychologów ani pedagogów szkolnych, a pokrewne nauki nie istniały. Mimo tego problemy z dziećmi coraz większe ...

      Usuń
    9. Piotrze a skąd te informacje:
      "dla Indian Prerii bicie dzieci było po prostu hańbą dla rodzica"?
      I drugie pytanie, jakie było w taki razie ogólne spektrum wychowania młodzieży przez Indian, skoro z natury byli to ludzie okrutni - nawet przed przybyciem białego człowieka?

      Usuń
    10. Rademenes

      Jak można uchronić przed złem, czyniąc zło (bicie)?
      Musimy sprawę karcenia dzieci przepracować i starać się nie używać siły.


      ""jak chłop baby nie bije to jej wątroba gnije"
      To tradycja świecka.
      Chociaż
      Efezjan 5,22
      Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu,

      Bywa także tłumaczone uległe ,posłuszne.
      I bez zrozumienia całości
      To mogło mieć wpływ na ,że trzeba było jakoś to posłuszeństwo wyegzekwować.

      Nowe pokolenie będzie coraz słabsze.
      Bez powietrza, osadzone w domach przy komputerach.
      To chodzi o ciało.
      Słabe psychicznie kiedyś tez były, tylko się tak na to nie zwracało uwagi

      My nie mamy pobłażać, my tylko nie mamy stosować przemocy.

      Usuń
    11. Anzai

      Tak było kiedyś, nie powinno byc dzisiaj.

      Jeżeli chodzi o bicie od razu przypomniała mi się szkoła.
      W podstawówce jedna nauczyciela robiła zegar na uchu, druga sprawdzała wytrzymałość włosów na szarpanie.
      A w liceum profesor głową ucznia o tablice z całej siły uderzał.
      Tak było.
      Czy teraz jakiś rodzic by się na to godził?

      Usuń
    12. No i zastanów się dlaczego te żony w pierwotnych kulturach miały być podległe mężom? Może nie dlatego, że ci faceci tak się lubili napawać władzą, tylko ze względów czysto pragmatycznych, dlatego, że mężczyzna był w stanie sam sobie poradzić i zadbać o partnerkę, a kobieta zdana na siebie kończyła na ogół przedwcześnie życie, albo czekały ją jeszcze większe upokorzenia i zniewolenie i nie wynikało to z warunków społecznych, ale zależało od budowy i odporności fizycznej. A jeszcze dodaj do tego ciąże, połogi i karmienie dzieci.
      Dywagacja że "że trzeba było jakoś to posłuszeństwo wyegzekwować" i że było to bicie to czysta spekulacja, nie poparta zdaje się żadnymi przekazami, tym bardziej że w Biblii nie ma wzmianki, że ktoś w ten sposób to posłuszeństwo egzekwował.
      Dlatego są statystyki. I tu można wysnuć pewne wnioski, skoro jak już zauważyłem - rośnie liczba zachowań samobójczych wśród młodzieży.

      Usuń
    13. @Radku...
      informacje były od Białasów, takich trochę nietypowych, których ambicje nie ograniczały się jedynie do upijania, oszukiwania, gwałcenia i mordowania tych Indian, którzy starali się poznać ich zwyczaje w celach czysto naukowych...
      za to nie bardzo rozumiem, skąd wnosisz, że ci Indianie byli okrutni, a do tego jeszcze "z natury"?... co prawda z wrogami to oni za bardzo się nie patyczkowali, a niektóre ich zwyczaje według naszych obecnych standardów można by uznać za "okrutne", tylko pytanie jeszcze, czy poziom okrucieństwa białych przybyszów, szczególnie wobec tych Indian, na pewno był niższy?...

      Usuń
    14. Radamenes

      1 Tymoteusza 2
      11 Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. 12 Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. 13 Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem - Ewa. 14 I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. 15 Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają5w wierze i miłości, i uświęceniu - z umiarem.

      Wszystko przez Ewę 😏
      Ewa= kobiety
      I stąd ten wymóg posłuszeństwa.
      Nie wiem jak teraz ten fragment księża interpretują.

      Nie wracajmy do tego co było kiedyś.
      Niektóre fakty trzeba przekształcić na nowe czasy.
      Kiedyś mężczyzna szedł polować na mamuta, a kobieta pilnowała ogniska i dzieci.
      Teraz oboje zaopatrują się w sklepie.

      Ale niektórzy ludzie nie potrafią przejść w nowe, trzymają się starego.

      Ale potwierdzisz chyba, że przylanie żonie kiedyś nie gorszyło. A nawet pełne zrozumienie w tej sprawie panowało.
      "Bije bo kocha"
      No nie ma w Biblii, bo to jak napisał wcześniej tradycja świecka.

      "rośnie liczba zachowań samobójczych wśród młodzieży"
      To porażka nas dorosłych.
      Ale chyba nie twierdzisz, że jakby dostawały pasem ,to tych samobójstw byłoby mniej

      Usuń
    15. @Asenata...
      napisałem to w innym miejscu innej osobie, ale dla Twojej wygody powtórzę:
      "przypomnę badania, które kiedyś robiliśmy, gdy pracowałem jako terap w ośrodku leczenia uzależnień: otóż prawie 2/3 pacjentów pochodziło z rodzin, gdzie obowiązywał konserwatywny, autorytarny styl wychowania lub w jakiś tam sposób doń zbliżony"...
      zważywszy na to, że uzależnienia od "substancyj" nazywa się czasem "samobójstwem na raty", to masz pewną odpowiedź na pytanie, jak to jest z tymi samobójstwami u ludzi lanych pasem jako dzieci...

      Usuń
    16. tak przy okazji, to gdy spojrzymy na styl wychowania polegający na "puszczeniu samopas", to okazuje się, że wcale nie jest taki zły... w każdym razie na pewno nie jest to wychowanie "bezstresowe", bo dzieciak nie jest chroniony przed przykrymi konsekwencjami własnych błędów i przed okazjami do ich popełniania...
      z drugiej jednak strony, jest to dość twarda szkoła, którą nie każdy dzieciak przetrwa i mogą się nawet zdarzyć samobójstwa, jednak wśród tych, które przetrwają życiowych memej raczej nie ma...
      takie osoby też się zdarzyły, ujawniły podczas wspomnianych moich badań w ośrodku, ale były to pojedyncze przypadki, nieporównywalnie mniej od tych wychowywanych autorytarnie...

      Usuń
    17. Asenato, ależ pamiętam i dziwę się wyznawcom.

      Usuń
    18. @Piotrze
      Tak znam też takiego, Bierhorst się nazywał. Warto poczytać.
      Poziom okrucieństwa białych przybyszów nie miał nic do rzeczy, tu w zasadzie nie ma co mieć pretensji o to, że odpłacali się pięknym za nadobne.
      Ale poczytaj sobie o ceremoniach inicjacyjnych młodzieży (o ile 8 i 12 latków można nazwać młodzieżą), które wiązały się z zadawaniem ran, po których blizny zostawały na całe życie, zmuszaniem do leżenia na rozgrzanych kamieniach, czy wypuszczaniem pokaleczonego i wysmarowanego miodem dzieciaka na pastwę robactwa do lasu, czy rytualnej chłoście (tyle z pamięci ale było tego więcej), a wtedy pogadamy o naturze i naszych standardach. ;)

      Usuń
    19. tu w zasadzie nie ma co mieć pretensji o to, że odpłacali się pięknym za nadobne - znaczy Indianie się odpłacali.

      Usuń
    20. Asenato, nie wiem co chcesz mi udowodnić. Wymóg posłuszeństwa był starszy niż Biblia i nie ograniczał się do kultury judaistycznej, był oczywistym rozwiązaniem wśród prawie wszystkich kultur. U wszystkich sankcjonowanie religijne takiego stanu rzeczy, było wynikiem, a nie przyczyną patriarchatu.
      Samodzielność kobiet możliwa jest dopiero wtedy, gdy rozwinięte są mechanizmy Państwa, które w razie czego wezmą na siebie rolę opiekuńczą, ale tego jakoś nikt nie dostrzega.
      A co do trzymania się starego, pewien mój znajomy wojskowy ma takie powiedzonko - emancypacja w wojsku kończy się tam, gdzie trzeba przenieść kilka skrzynek z amunicją.

      Usuń
    21. Rademenes

      Nic Ci nie chce udowodnić.

      Uważasz, że kobieta bez tego opiekuna czyli mężczyzny lub państwa nigdy nie dalby sobie rady.

      Dorzuć jeszcze wniesienie lodówki (szafy) na czwarte piętro 😉

      Usuń
    22. Teatralna

      Trzeba pamiętać, że wyznawcy też są różni

      Usuń
    23. PKanalia
      Nie da się żyć w świecie samych zakazów.

      Usuń
    24. @Radku...
      ależ to akurat wiadomo, że te próby inicjacyjne były hardkorowe, ale ich warunki życia wymuszały kształcenie twardzieli, więc takie "okrucieństwo" jest akurat zrozumiałe..
      ale bywało też gorzej: czytałem też opis, jak Apacze dręczyli jeńców Komanczów... dokładnie tak: ci "dobrzy" /według K.Maya/ Apacze katowali "złego" Komancza, tylko numer polega, że Komancze, ludek nadzwyczaj praktyczny, takich rozrywek na jeńcach akurat nie uprawiali: jeńcy mieli prosty wybór, albo asymilacja, albo od razu w łeb, bo tak było najprościej...
      tylko że to wszystko nie bardzo rozstrzyga, kto pierwszy zaczął eskalację okrucieństw: Indianie, czy Białasy...
      inna sprawa, że gdy pomyślimy, jaki element stanowił trzon pierwszych osadników w Ameryce, to okrucieństwo Białasów też (w pewnym sensie) można zrozumieć...
      ale już sposób prowadzenia wojen Indian miedzy sobą był zupełnie inny, to była bardziej zrytualizowana gra zręcznościowa, niż wojna w europejskim sensie, a trup padał wyjątkowo rzadko... aby się skutecznie bronić, Indianie musieli się uczyć okrucieństwa od Białasów właśnie... i niekoniecznie im ta nauka dobrze szła, vide los powstania Pontiaca... co prawda to byli Indianie Puszczy (Leśni), nieco bardziej cywilizowani, ale też zbyt wielkich różnic technologicznych między nimi i preriowymi nie było, a wojny prowadzili w takim samy stylu...

      Usuń
    25. Ależ wodzu, co wódz... nie czerpie się wiedzy o Apaczach na przykładzie Winnetou. :D
      No widzisz, ja mam jednak trochę inne informacje na temat "zrytualizowanej gry zręcznościowej", niż to co opisał pan Szklarski w "Złocie Gór Czarnych".
      Białasy nie były Indianom potrzebne do eskalacji okrucieństwa - tam trwały nieustanne wojny terytorialne i wzajemne wyrzynanie, zanim się pojawiły. Nawet w obliczu zagrożenia "bladą twarzą" te plemiona nie potrafiły się zjednoczyć, tak głęboko zakorzeniona była wzajemna nienawiść.
      Wyrafinowane zabawy w zamęczanie wrogów też były ogólnie znane - choć fakt - biali doedukowali "dzikich" w tej dziedzinie, choćby o skalpowanie ofiar.
      Wychowanie miało na celu wyszkolenie niewrażliwego na ból wojownika i tak naprawdę bezlitosnego zabójcę, więc nie ulegajmy mitowi, że to okrucieństwo było zrozumiałe, bo w zależności od terytorium wiele ludów obywało się bez niego.
      Wyprawy wojenne Irokezów wiązały się z braniem jeńców do niewoli, ale szczęściarzy, których dołączono do plemienia była ograniczona ilość - równa poległym wojownikom. Reszta szła na tortury, a gdy już delikwentowi urżnięto i wyrwano wszystko co nie było nieodzowne do życia i w końcu szczęśliwie mu się zmarło - pastwiono się dalej nad ciałem.

      A w innych przypadkach mamy klapsy, wprawdzie nie po to, żeby wychować twardziela, ale żeby mieć w ogóle kogo wychowywać (przykład z autem, szambem, czy samospaleniem w stodole :D).

      Usuń
    26. gadamy Radku na totalnym luzie, bo gadając naukowo powinniśmy w ogóle wystartować od naukowej definicji okrucieństwa, pojęcia w sumie niezbyt naukowego...
      chociaż czekaj: w mechanice kwantowej obserwuje się pewien niedobór słów, więc istniejącym nadaje się nowe znaczenia... są np. cząsteczki "dziwne", "kolorowe", "pachnące", "powabne", to czemu nie miałyby być "okrutne"? :)

      Usuń
    27. Chciałem coś dorzucić o psychologii rozwojowej dziecka, ale widzę, że dyskusja zeszła na zupełnie inne tory (kwanty, Biblia, Vinnetou, feminizm). Więc może spointuję, że w większości "bijemy dzieci, bo chcemy dla nich dobrze". ;) :-D

      Usuń
    28. @Anzai...
      nie bardzo, większość bije dzieci, bo chce dla siebie dobrze (priorytet), a "dla dziecka dobrze" to już raczej racjonalizacja tego bicia...

      Usuń
    29. Wziąłeś to na poważnie? Dodałem przecież 2 śmiejące się emotki.

      Usuń
    30. ja nie wziąłem, ale oni biorą to na poważnie...

      Usuń
    31. Piotrze, gdybyśmy nie gadali na totalnym luzie, postawił bym tezę, napisał rozwinięcie poparte źródłami, a po wszystkim podał bibliografię. :D
      Do odniesienia określenia "okrucieństwo" do tematu nie potrzebna mechanika kwantowa, ale np. relacje innych plemion, które nie cieszyły się aż tak złą sławą jak Apacze, Irokezi czy Komancze (choćby Huroni). Jeżeli dla nich, a nie dla Białasów, te nazwy były synonimem okrutnego prześladowcy, to dla mnie stanowi pewną wykładnię.

      Usuń
    32. Te przejścia inicjacyjne ,nawet jak okrutne i dla nas już nie do zaakceptowania,
      to jednak co innego niż lanie w ramach dyscyplinowania.

      Usuń
    33. Asenato, jednak "lanie" gdzie daje się dzieciakowi klapsa w tyłek otwartą ręką, a "lanie", gdzie wali się ile wlezie pasem czy jakimś kablem to też co innego.

      Usuń
    34. A czego ten klaps dzieciaka nauczy?
      Bo masz na myśli małe dziecko.

      Usuń
    35. Konwencja o Prawach Dziecka w art. 1. definiuje „dziecko” jako „każdą istotę ludzką w wieku poniżej osiemnastu lat, chyba że zgodnie z prawem odnoszącym się do dziecka uzyska ono wcześniej pełnoletność”.

      Więc skąd to przekonanie co mam na myśli? Ja już się zresztą wypowiedziałem - klapsów jako metody wychowawczej nie akceptuję.
      Ale w sytuacji gdy jest to metoda odstraszająca od działań zagrażających zdrowiu lub życiu - a dzieciaki mają takie pomysły - to zdrowszy psychicznie jest dzieciak z pręgą na tyłku, niż leżący na ostrym dyżurze albo w kostnicy.

      Usuń
    36. To znaczy, że na przykład jak dzieciak mały wbiegnie na ulice, to powinien dostać klapsa?
      Ewentualnie może i pasem dla osiągniecia tych pręg.

      A jakie metody odstraszające powinny być stosowane dla dzieci trochę starszych-do lat dwunastu?

      Usuń
    37. @Radku...
      wtrącę się zdecydowanie nie na temat, choć nie chcem, ale muszem: przeczytaj sobie definicję "dziecka" w Ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka, to jest zaiste dramat, śmierdząca zgniłość w polskim systemie prawnym...
      ale to tylko tyle, rozwijać tego ani nie chcem, ani nie muszem :)

      Usuń
    38. He he, potencjalna przemoc do "dziecka poczętego" Cię Piotrze gniecie w tej definicji? Cóż zrobić, nie kłóci się ona z Konwencją, taki płód na pewno nie ma 18 lat.

      Usuń
    39. Asenato, tu nie obowiązują schematy - jedno wybiegnięcie - jeden klaps. Ja tylko podałem przykład - w którym uważam, że - brzydko mówiąc wyćwiczenie pewnego zachowania jest mniej szkodliwe niż następstwo złamania reguły.

      12 latek powinien już umieć przewidzieć konsekwencje tego co robi, na podstawie tego co wpaja mu się wcześniej, więc jakoś nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji.

      Usuń
    40. Nie wyćwiczysz małego dziecko, ono chyba idzie na żywioł.
      Możesz klapsem uchronić je przed wbiegnięciem pod samochód.
      Ale ono potem zechce wskoczyć do stawu.
      Dzieci są pomysłowe jeżeli chodzi o wprowadzanie dorosłych w palpitacje serca.

      Ale jak wyobrażasz sobie ukaranie dwunastolatka za jakiś czyn, którego nie powinien popełnić.
      Też klaps?

      Usuń
    41. A próbowałaś?

      Dwunastolatek ma już jakiś system przyzwyczajeń gustów itd. W tym wypadku jakieś klapsy generują bunt, więc są wręcz szkodliwe. Tak mi się wydaje, że skuteczniejsze jest zakomunikowanie, że przyjemności, które mu sprawiamy nie są naszym obowiązkiem i że nie musimy wcale mu tych przyjemności sprawiać.

      Usuń
    42. Nie mam własnych dzieci, ale dzieci wychowywałam.
      Jedno takie mi na ulicę uciekło.
      Nie dałam klapsa, po w tym momencie uwolniłabym własne emocje.
      A to było za małe dziecko, żeby zrozumiało.

      Wiem jak trudno w pewnym momentach dotrzeć do tych starszych dzieci.
      Raz czy dwa bratanicy chciałam przylać, ale jakoś mi przeszło. Albo i mi w porę uciekła.
      To było dwadzieścia lat temu.
      Teraz mam już inne rozeznanie.

      Nawet klapsy są objawem bezradności rodziców.
      I zawsze ten konflikt dorosły- dziecko będzie.
      Potem dziecko wyrasta z tych dziecięcych burz ,ma własne dzieci.
      Przychodzi się na nie użalać.
      I tak się to kręci.

      Usuń
  7. Klaps to też przemoc. Bite dzieci wyrastają na ludzi z problemami i tę świadomość powinien mieć każdy rodzic . Jeśli jej nie ma to niech się edukuje. "Niegrzeczność" to informacja o potrzebach ...w wielu przypadkach tzw. złe zachowanie dziecka to reakcja na zaniedbywanie jego podstawowych potrzeb. Karanie niestety nie uczy rozwiązywania problemów. Posiadanie mądrego , świadomego rodzica to najwspanialsza wyprawka dla dzieciaka w jego przyszłe dorosłe życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście że klaps to przemoc, aczkolwiek nie liczy się tu strona techniczna, tylko całokształt, klimat wydarzenia... w innym miejscu wspominam, jak jako dzieciak obrywałem czasem od babci ścierką, ale to z przemocą akurat nie miało nic wspólnego, to była po prostu zabawa (udawana przemoc) i babcia, a przede wszystkim ja sam wiedziałem, o co chodzi...
      a co do definicji "niegrzeczności", to przypomnę badania, które kiedyś robiliśmy, gdy pracowałem jako terap w ośrodku leczenia uzależnień: otóż prawie 2/3 pacjentów pochodziło z rodzin, gdzie obowiązywał konserwatywny, autorytarny styl wychowania lub w jakiś tam sposób doń zbliżony...

      Usuń
    2. Klimat wydarzenia oczywiście, to , że np. babcia macha ścierą nie oznacza od razu , że jest przemocowcem a dzieciak jej ofiarą :) ... mówimy tu o rzeczywistej przemocy. Wnioski z badań, które przytaczasz wcale mnie nie zaskakują ...

      Usuń
  8. Czasy się zmieniają i metody wychowawcze się zmieniają. A sam proces wychowania jak był kiedyś trudny, tak jest trudny nadal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i tu jest właśnie pewna dziwność: wszystko się zmienia, tylko to, co najbardziej powinno się zmienić jakoś nadal nie chce się zmienić :)

      Usuń
    2. jeśli mogę się wtrącić ... nie chce się zmienić jak piszesz bo mentalność nie zmienia się tak szybko jak wszystko inne.

      Usuń
  9. Co tu jeszcze można dodać?
    Ani przemoc fizyczna, ani psychiczna nie są dobre, w końcu w rodzinie wszyscy powinni się kochać, może więc nie wszyscy powinni być rodzicami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba nie powinni, zwłaszcza ci, którzy chcą MIEĆ dziecko...

      Usuń
  10. Ja nie raz biłem się ze swoją Córcią, ale walki odbywały się na równych prawach. Ja markowałem ciosy, ona nie. Na szczęście przestrzegała zasadę, że poniżej pasa nie wolno...
    Ze swojego dzieciństwa niewiele pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie bicie to nie bicie, nie liczy się :)

      Usuń
    2. Liczy się, liczy... Dzięki temu wyrosłem na porządnego dziadka!

      Usuń
    3. bo przestrzegała zasad, znaczy tej jednej, gdyby nie to, inaczej byś śpiewał, znaczy w innej tonacji :)

      Usuń
  11. Biją dzieci, bo mogą, bo one się nie obronią, więc można to zrobić. Z resztą w Polsce istnieje kult siły, wyśmiewanie się z ofiar także z ofiar przestępstw. Wystarczy poczytać na forach internetowych komentarze osób wychwalających przestępców i wyśmiewanie się z ofiar przestępstw, jako głupich, mało rozgarniętych, które sobie zasłużyły na przemoc, wykorzystanie, bicie, gwałty. Itd.. Taka Polska mentalność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się naukowo nazywa "victim blaming", czyli obwinianie ofiary... najczęściej ta fraza pojawia się przy gwałtach, ale do bicia dzieci ma również jak najbardziej zastosowanie... dziecko dostaje lanie, bo "zasłużyło", czyli samo to spowodowało... tylko pytanie, czym niby zasłużyło?... odpowiedź jest tekście posta: tym, że jest dzieckiem...

      Usuń
  12. Ludzie są istotami stadnymi. W stadzie obowiązuje hierarchia i stosowana jest przemoc lub groźba przemocy. Dorosłych to jak najbardziej obowiązuje - np. kara więzienia. Teoria, że dziecka nie obowiązuje żadna hierarchia i może robić co chce, to lewicowa utopia, której rezultaty mogą być fatalne. Nieraz widziałem jak mama trzyma dziecko na rękach i coś mu próbuje tłumaczyć, a dziecko napierdala mamusię piąstkami po twarzy. Konserwatywny model z entuzjastycznym biciem dzieci też może powodować fatalne rezultaty.

    Ja w dzieciństwie nie byłem bity, ale jak zgrzeszyłem - np. źle odmówiłem pacierz, rodzice zakuwali mnie w dyby. Zaś siostra jadła banana i potem rzucała we mnie skórką, a ja musiałem się na to patrzeć. Więc nie byłem bity, ale jakiś rys psychopatyczny we mnie po tym wszystkim pozostał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie trzeba mylić hierarchii
      Z konsekwencją za czyny.

      Dziecko małe nie zawsze dokładnie czyni rozróżnienia pomiędzy dobrem a złem.
      Rola dorosłych jest te różnice pokazywać.

      "Nieraz widziałem jak mama trzyma dziecko na rękach i coś mu próbuje tłumaczyć, a dziecko napierdala mamusię piąstkami po twarzy"

      Piąstkami-to znaczy małe dziecko było.
      I cóż teraz uczynić? W odwecie "ponapierdalać dziecku pięściami po twarzy"?
      Czy jakieś inne propozycje?

      Lewicowa utopia??

      Usuń
    2. @Dibi...
      w cywilizowanych standardach nie karze się za pomyłkę w magicznym pow-pow, tylko po prostu powtarza się rytuał od nowa... co najwyżej ktoś kogoś ofuknie, tak dla sportu, czy nawet dla porządku, ale zakuwanie w dyby to już chyba grubsza przesada? :D
      ...
      dość płynnie przemknąłeś od tematu przemocy do tematu karania... co prawda można to uznać tylko za kwestię niuansów słownych, jednak mimo, że zdarza się karanie przy pomocy przemocy, to daleko jeszcze do utożsamiania tych dwóch pojęć...

      Usuń
    3. Karanie przy pomocy przemocy lub groźby przemocy fizycznej jest dosyć naturalne, bo rzadko ktoś całkowicie dobrowolnie poddaje się karze, przekonany np. argumentacją etyczną. Np. dziecko źle zrobiłeś za karę na 1 dzień zabiorę ci dostęp do komputera (jak się nie zgodzisz to i tak to zrobię - siłą).
      Karanie bez przemocy - oparte na oddziaływaniu psychologicznym może być bardzo wredne, dołujące i powodować problemy. Np dziecko źle zrobiłeś, bo jesteś nic nie warty, nikczemny, nie kocham cię.

      Usuń
    4. to ostatnie też pojmowane jest jako przemoc, tylko psychiczna, to się dokładniej nazywa "odrzucenie emocjonalne", czy jakoś tak...
      natomiast faktycznie nieraz jest tak, że rodzic, który nie bije dziecka (nawet kwiatem i jest z tego dumny) potrafi wykonać tekst (np.) "mama/tata już cię kocha" /albo zagrozi tym "niekochaniem"/ i okazuje się wtedy, że to jest jeszcze gorsza opcja dla rozwoju psychiki dziecka...

      Usuń
    5. Dibelius

      "Karanie przy pomocy przemocy lub groźby przemocy fizycznej jest dosyć naturalne"
      To znaczy nic złego w przemocą.
      A jak taki nastolatek karany przemocą zrewanżuje się przemocą.
      To dobrze czy źle?

      Usuń
    6. Asenato,
      Naturalnie, to dobrze, czy źle?
      Osobiście uważam, że rodzice powinni, o ile to możliwe, unikać przemocy wobec dzieci.
      Ale jak np. małe dziecko wpadło na pomysł, że otworzy okno na piątym piętrze, ma ochotę łazić po parapecie i odrzuca słowne wezwania do zakończenia zabawy...

      Usuń
  13. prawdę mówiąc, to już mnie wkurwia nazywanie wszystkiego, co staje w obronie ludzi słabszych, dzieci, gejów, zwierząt etcetera lewicową utopią. W takim razie to są wszystko prawicowe odchyły !! prokatolickie okrucieństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj, krytyka leczenia jednej patologii inną patologią wkurwia każdego lewicowego utopistę. ;)
      Z drugiej strony z ta lewicowa chęć obrony uciśnionych najczęściej skutkowała morzem krwi i okrucieństwem w całości antykatolickim.

      Usuń
    2. @Teatralna...
      jak gospodarz Kawiarni wtrącę się, że Dibi sporo czasu był tu nieobecny, zaś jego poglądy i poczucie humoru bywają zaiste egzotyczne, ale nie sądzę, abyście się pozabijali, być może nawet się jeszcze polubicie :)

      Usuń
    3. W jakim okresie ta "lewica" się pojawiła?
      I czy przedtem świat cały był mlekiem i miodem płynącym. Bez krwi i okrucieństwa.

      Usuń
    4. Mnie się pytasz Asenato? Ja bym początek czegoś takiego jak lewica upatrywał w okolicy rewolucji francuskiej. Wprawdzie wcześniej nie było mleka i miodu, za to potem z Place de la Concorde, musiano przekopać specjalne rowy, żeby zapewnić ujście dla krwi, a że krew nie woda, ciecz tężała w tych dziurach i śmierdziała jak nieszczęście, sprowadzając na Paryż plagę much. A wszystko to w obronie uciśnionego stanu trzeciego.

      Usuń
    5. I tak sobie czasem czytam wypowiedzi pani T. i oczami wyobraźni widzę ten szczery entuzjazm na widok toczącego się łba dajmy na to jakiegoś biskupa. :D Naprawdę by się kobitka idealnie odnalazła w tamtych czasach.

      Usuń
    6. A kogo mam się pytać jak nie Ciebie?
      Historycznie przecież jesteś bardziej oczytany.

      Tak to był straszny okres.

      Jak by teraz dokładnie przeanalizować czas przed- to te nieszczęścia, krew rozlana też miały miejsca.
      Czy tylko wiąże się to z "lewicą"

      "okrucieństwem w całości antykatolickim"

      Czy uważasz ,że nie występowało coś takiego jak okrucieństwo katolickie, albo inaczej chrześcijańskie

      Usuń
    7. Owszem miały miejsca różne rozlewy krwi, ale czasy rewolucji francuskiej i późniejszych zrywów - w tym lewicowych, charakteryzowały się wyjątkową jej eskalacją.

      Pewnie, że występowało. Chrześcijaństwo funkcjonowało w określonych modelach społecznych, w których wojna, drakońskie kary, niewolnictwo itp. itd. były narzędziami stabilności i utrzymywania porządku. Ale trzeba zauważyć - że wykładnia chrześcijaństwa wprowadzała też pewien dyskurs który inicjował zmiany. Weźmy taką bullę Sublimis Deus - pomimo, że Biblia otwarcie nie potępia niewolnictwa Papież w tym dokumencie to potępienie zawarł.

      Usuń
    8. https://www.gosc.pl/doc/6987313.Papieze-i-rasowe-zniewolenie
      Trochę tego było. Tylko czy było to przestrzegane.

      "Wracając do problemu niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych, trudno zrozumieć, jak zauważa ks. Joel S. Panzer w swoim opracowaniu „Papieże i niewolnictwo”, dlaczego część amerykańskich biskupów nie przyjęła do wiadomości nauczania Grzegorza XVI, jasno przecież wyłożonego w dokumencie „In supreme”. Takie stanowisko sprawiło, że haniebna praktyka rasowego zniewolenia w Stanach Zjednoczonych nie znalazła znaczącego sprzeciwu wśród wiernych."

      " Paweł III nakazuje, by „Indianie i wszyscy inni ludzie, którzy mogą być później odkryci przez chrześcijan, nie mogą być w żadnym wypadku pozbawieni swojej wolności ani posiadania swojej własności, nawet wtedy, gdy pozostają poza wiarą w Jezusa Chrystusa. I mogą, i powinni, i legalnie, i w sposób nieskrępowany cieszyć się swoją wolnością i tym, co posiadają. W żaden sposób nie mogą być więzieni, a jeżeli coś takiego miałoby się zdarzyć, to będzie to nieważne i w związku z tym nie może zostać wykonane”

      Pięknie napisane trzeba przyznać. A jak było w świecie realnym?

      No więc miały miejsce różne rozlewy krwi.
      Żeby wypowiedzieć się na temat ich eskalacji, potrzebna jest merytoryczna analiza.
      Zło idzie przez świat z Bogiem na ustach, zło idzie także bez Boga.
      Zło nie jest ani prawe, ani lewe.

      Usuń
    9. Zło nie jest ani prawe, ani lewe.
      Nie jest. Zło tkwi w skrajnościach.

      Usuń
    10. Zło tkwi we wszystkich.
      Wydobywa się w sprzyjających warunkach.
      I wtedy zło indywidualne zlewa się gorącą lawę,która niszczy wszystko na swojej drodze.

      Dlaczego według Ciebie zło tkwi w skrajnościach?

      Usuń
    11. Jeszcze dodam.
      W każdym tkwi zło, ale nie w każdym okrucieństwo.

      Usuń
    12. @Teatralna,
      Niepotrzebnie dodałem do utopii przymiotnik "lewicowa", muszę zapanować nad tym odruchem.
      Faktycznie jest tylu idiotów po jednej i po drugiej stronie, że to szufladkowanie współcześnie straciło już jakikolwiek sens. Jeśli Ty się utożsamiasz z lewicowością to Twój wybór. Ja odrzucam jedno i drugie...

      Usuń
    13. @Asenato
      Ten kto walczy z potworami może stać się jednym z nich. Kto to zauważył? Staruszek Nietzsche chyba.
      Ani skrajna prawica, ani lewica nie reprezentuje żadnego dobra, tylko fanatyzm, agresję i nienawiść - czytaj zło. Oczywiście ci ludzie z reguły nie mają świadomości że są już pod ścianą.

      To zależy co rozumiesz przez zło, bo mam wrażenie że chodzi Ci o bardziej o zdolność do czynienia zła, ale to wtedy nie rozumiem dlaczego nie w każdym tkwi okrucieństwo, choć tkwi zło.

      Usuń
    14. Dibelius - niepotrzebnie. ja się sama nie określam lewicą a na prawice pluję z rozbryzgiem. Jest inny problem: wszystkich, którzy są przeciw prawicy, konserwie, kk nazywa się lewicą. Strajk Kobiet też nazywa się lewicą oraz przeciwników ustawy antyaborcyjnej. Podczas gdy w kraju tutejszym lewicowe rozdawnictwo uprawia w najlepsze pisdzielska prawica.

      Usuń
    15. Asenato, masz rację zło tkwi prawdopodobnie w każdym ale okrucieństwo już niekoniecznie. Nie wiem czemu niektórzy tą Wielką Rewolucją Francuską tak się podpierają. i późniejszymi zrywami koniecznie lewicowej proweniencji ?? wykazując, że jakoby walka mas o godne życie, o równe prawa jest beee i feee ale wysyłanie dzieci na wyprawy krzyżowe to jest ok. Owszem rozumiem, że stan trzeci jako ponad 90 procent społeczeństwa miał prawo wreszcie zrobić porządek. we własnym kraju. a, że mu kościół z biskupami za pazury zalazł to i się odpłacił. Vox populi, vox dei. podobno. Okrucieństwo i rozlew krwi są kompatybilne z historią ludzkości. Dla mnie walka o władzę, własność, i każda wiara, to wspólny mianownik w temacie masakr. i okrucieństwa.

      Usuń
    16. Rozumiem, że moje wypowiedzi mogą denerwować tępych katoli, którzy natychmiast przypiszą mi lewicujące okrucieństwo i chęć odgryzienia łba każdemu biskupowi. Podczas gdy tutejsza prawica prokatolicka taka jest delikatna jak jedwab na wietrze, a jaka tolerancyjna i humanitarna i w ogóle. uuuch. Ostatni Cesarze rzymscy, władcy barbarzyńscy od Pepina związani z kościołem katolickim,obrońcy wiary i papieży, i cała historia od średniowiecza była taka bezkrwawa i w ogóle nie okrutna. dopiero Francuzi pokazali światu co to jest masakra, rozlew krwi i gniew ludu.amen.

      Usuń
    17. co za sakramenckie bzdury.

      Usuń
    18. Nie wiem kogo mogą denerwować, domyślam się, kogo chcesz żeby denerwowały, choć w sumie nie powinny. :) Spokojnie jednak, mnie nie wychodzi ostatnio wiara w Boga, ani w kościoły i jakoś trudno się denerwuję. Natomiast lubię coś poznać od podszewki zanim to opluję i obsram.
      No ale można też robić to na zasadzie cherrypickingu i i brylować na podstawie takiej ćwierćwiedzy.

      I nie o to moja droga pani T. chodzi, co pokazali światu Francuzi, ale o to w imię czego to pokazali.

      No ale w sumie dobrze podsumowałaś swój komentarz. Jest nadzieja.

      Usuń
    19. oj, Radzio, skoro ja jestem patologiczną lewicą, tu cytuję radzia : "Nie przejmuj, krytyka leczenia jednej patologii inną patologią wkurwia każdego lewicowego utopistę. ;)
      Z drugiej strony z ta lewicowa chęć obrony uciśnionych najczęściej skutkowała morzem krwi i okrucieństwem w całości antykatolickim."
      To ty jesteś tępym katolem. Proste.
      cdn

      Usuń
    20. oraz w kwestii plucia, no każdy kretyn otworzy wiki i sobie znajdzie odpowiedz na pytanie: kiedy użyto pojęcia lewica?? i wyjdzie, że w okolicach rewolucji francuskiej.
      Tymczasem ja Odniosłam się do rzekomego wyjątkowego okrucieństwa, które cechuje tylko/bardziej lewicę, w tym mnie !!
      kolejny cyctat z radzia: "I tak sobie czasem czytam wypowiedzi pani T. i oczami wyobraźni widzę ten szczery entuzjazm na widok toczącego się łba dajmy na to jakiegoś biskupa. :D Naprawdę by się kobitka idealnie odnalazła w tamtych czasach."

      Usuń
    21. (ciąg dalszy)
      Już się nie odniosę do tych bredni o rzekomym większym lewicowym okrucieństwie...żeby nie szczuć Radzia, ponieważ radzio ma zwyczaj być najmądrzejszym historykiem we wsi oraz mnie prowokować i diagnozować a ja mam zwyczaj raczej nie reagować czyli obchodzić kompleksy radzia dużym łukiem.
      Więc Radzio w krótkich żołnierskich słowach: nie przypierdalaj się chłopaczku, to i nie będzie reakcji. No chyba, ze chcesz się zaprzyjaźnić? i nie wiesz jak? to proszę bardzo zakopuje topór wojenny :-) więcej niemiła nie będę. ale poglądów dla ciebie Radzio nie zmienię.

      Usuń
    22. Rademenes

      Tak, każdy z nas ma zdolność do czynienia zła i czynienia dobra.
      I dlatego nie musi ono pojawić się tylko w skrajnościach.
      Chociaż tam rośnie w siłę.

      Ale nie każdy ma w sobie psychopatyczną możliwość okrucieństwa.
      To można by wytłumaczyć tylko na przykładach.

      Usuń
    23. Teatralna

      Przeważnie jakiekolwiek zmiany niestety taplają się we krwi.
      Źle kiedy tej krwi jest za dużo.
      W takich momentach giną też ci, którzy na śmierć nie zasłużyli.

      Usuń
    24. A dziękuję, mam takie hobby - kolekcjonuję epitety pod swoim adresem, w zasadzie więcej mówią o tym, kto ich używa niż o osobie pod której adresem są kierowane. ;) I zabawne, że o kompleksach pisze mi ktoś kto sobie aż z wrażenia musiał rozłożyć wypowiedź na 3 komentarze, to tak chyba na zasadzie - "a jeszcze mu dopiszę, niech ma". :) Choć robisz postępy - już nie ma tylu "buhaha", nawiasików, kropeczek. Kto wie, może za jakiś czas uda Ci się wyartykułować jakieś zdanie bez obrażania ludzi, za którymi nie bardzo przepadasz.

      No i przejrzałaś mnie - faktycznie bardzo chciałbym się zaprzyjaźnić, "dziewczynko". I bardzo lubię komentować Twoje wypowiedzi, oczywiście tak z czystej sympatii, więc nie gwarantuję że nie będę się "przypierdalał", tym bardziej że odpowiedzi poprawiają mi niezwykle humor.
      Co do poglądów - bez obrazy, ja tego naprawdę nie wymyśliłem jak pragnę zdrowia, ale chyba słyszałaś to przysłowie, kto ich nie zmienia? :)

      Usuń
    25. Wysyłanie dzieci na wyprawę krzyżową... no właśnie - przykład typowy dla niedouczonego lewaka, który się mądrzy na tematy których nie ogarnął. Tzw. Wyprawa Dziecięca nigdy nie miała miejsca, a przynajmniej nie w ogólnie przyjętej formie. To taki sam średniowieczny mit jak męczeństwo św. Stanisława.

      Usuń
    26. Asenato, nie wiem, jak to jest z tym okrucieństwem, ale zło jest mimo wszystko pojęciem relatywnym. Niektórzy mówią np. że aborcja jest zła, inni że jest dobra. Dlatego każdy jest zdolny do zła, wystarczy tylko, że przewartościowuje swoje poglądy.

      Usuń
    27. Aborcja jest skierowana ku złu.
      Ale na tym etapie kobieta powinna mieć prawo wyboru.
      Przyczyny tego są różne.
      Aborcja nie jest dobra, ale zabranianie jej jest obłudne.

      Ku złu idzie każda wojna.
      Ale człowiek, który broni Ojczyzny jest bohaterem
      A zabija drugiego człowieka tylko uwikłanego w konflikt.

      Usuń
    28. Radzio - wklejam z wiki, bo rozumiem, że lewaczce uczącej historii, na słowo nie uwierzysz: Krucjata dziecięca – łączna nazwa nadana dwóm wyprawom krzyżowym, które miały miejsce w roku 1212. Ich uczestnikami były głównie dzieci francuskie i niemieckie, które zgodnie z planem organizatorów, przez samą czystość serca miały oswobodzić Ziemię Świętą z rąk muzułmanów. Wyprawy te zakończyły się klęską: żadna z nich nie dotarła do Ziemi Świętej, a ich uczestnicy w większości zginęli lub stali się niewolnikami.
      A teraz to co najbardziej lubisz diagnozować
      ))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

      Usuń
    29. ciąg dalszy
      no i niestety sprawy techniczne narzucają formę, zbyt długa wypowiedz nie wejdzie w całości. więc nie diagnozuj mnie na podstawie felernego działania blogspota. Przysłowie o krowie jest furtką dla wszelkie maści frustratów co rusz zmieniających frakcje, poglądy, partie, dla korzyści.

      Usuń
    30. Asenato, otóż to a czy ta gwałtowna zmiana ma podłoże wyznaniowe, lewicowe, prawicowe ... co to za różnica. historycy porządkują dzieje, dla wygody i możliwości jakiegoś ogarnięcia tematu na przestrzeni. Nie oznacza to jednak, że typowo lewicowe czytaj ludowe przewałki, nie działy się wcześniej. Oraz krwawe rewolucje są domeną lewicy. Toż to jest bełkot jakich mało. uproszczenie. I spoglądanie na historię jedynie z prawicowej/wyznaniowej strony.

      Usuń
    31. Radzio, pożyczyłam od ciebie: twój schemat konwersacji, we wszystkich punktach wyszło mi B. więc Kończę rozmowę.
      1. 
      a. Rozmówca nie jest idiotą.
      b. Jest idiotą.

      2.
      a. W swych założeniach nie kieruje się złymi intencjami
      b. Jest złośliwą mendą, która lubi się przypieprzać. 

      3. 
      a. Jestem w stanie wczuć się w opisane przez niego sytuacje
      b. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić o czym gada.

      4.
      a. Argumenty brzmią sensownie, aczkolwiek już gdzieś je słyszeliśmy
      b. Powtarza standardowe bzdury (patrz punkt 1 lub 2)

      5.
      a. Argumenty są całkowicie świeże i nowatorskie.
      b. To co mówi, nie brzmi nawet jak argument.

      6. 
      a. Zaczyna się powoływać na zdania autorytetów
      b. Uważa siebie za autorytet. 

      7. 
      b. Używa określeń typu: "jesteś zmanipulowany przez *** media i *** propagandę. 
      W przypadku ustalenia opcji "a" staramy ustalić odpowiedzi na kolejne punkty.
      W przypadku ustalenia opcji "b" - kończymy dyskusję. 

      Usuń
    32. Ok, Pani T. odpowiem wyjątkowo bez cienia złośliwości.
      Po pierwsze wikipedia to kiepskie źródło, jako historyczka powinnaś wiedzieć.
      Po drugie, garść faktów:
      Z lat kiedy niby ta krucjata miała być, nie ma żadnej o niej wzmianek, nie ma grama dokumentów, świadczących o tym, że papież, biskup czy jakikolwiek ksiądz, ogłosił krucjatę i zaangażował do niej dzieci. Null, zero nemo.
      Sposób przemieszczania się rzekomej krucjaty był niemożliwy do realizacji w tamtych czasach. Marsz dzieci by wyzwolić Ziemię Świętą już w tamtej epoce był krytykowany i komentowany jako fenomen niezwykły - a mówiąc wprost czysta głupota. W stosunku do uczestników tej wyprawy użyto zresztą nazwy "pueri" co może oznaczać dzieci ale nie musi - równie dobrze tłumaczy się jako czyści, bezgrzeszni in. "młodziankowie". Jakiś zresztą mnich użył zdaje się określenia "krucjata głupich dzieci, które wyruszyły w kierunku morza"... i nigdy do niego nie dotarły.
      Runciman utrwalił na wiele lat mit tej krucjaty, opierając się głównie na kronice Alberta, który tak naprawdę nie miał pojęcia o jej przebiegu, a historię o niej poznał od osób trzecich, konkretnie to jakiegoś biskupa (miana nie pomnę), który gdzieś miał te dzieci widzieć wsiadające na statek - ale nie ma ani jednej relacji kogoś, kto podawałby wiarygodne fakty o krucjacie dziecięcej z pierwszej ręki.
      W związku z powyższym - żaden ze współcześnie opisujących temat historyków nie traktuje poważnie wydarzenia o nazwie "Krucjata dziecięca", choć być może, ale tylko być może doszło do jakichś lokalnych zrywów młodzieży, która wyruszyła pod wpływem jakiegoś mistyka by wyzwolić Jerozolimę. O tym zresztą kto i po co wymyślił tą krucjatę w tamtym czasie też czytałem, jak Cię bardzo interesuje może sobie przypomnę.

      Usuń
    33. Radek

      Ja tylko dopytam.

      A skąd "niedouczony lewak" jak ja 😁
      Ma czerpać wiedzę na temat Krucjat Dziecięcych.
      Jak w internecie mamy

      https://histmag.org/Krucjata-dziecieca-miedzy-historia-a-mitem-9530

      To znaczy coś było, tylko obrosło w legendę

      Usuń
    34. Powiem tak - jak się chce, to się znajdzie wszystko. A poza tym nie znam się na wielu rzeczach, jestem niedouczony w tych dziedzinach i jako ignorant nie wypowiadam się na nie.

      Coś, nie wiadomo co... :) czyli nie wiadomo czy krucjata i nie wiadomo czy dziecięca. :D

      Ale cóż, chyba nie rozwiniemy tematu, T. musiała zajrzeć na mojego bloga, co mnie cieszy o tyle, że wyniosła stamtąd pewną naukę, jak zakończyć niewygodną dyskusję. I dobrze, bo nawet blogspot nie daje rady i rozbija Jej komentarze na kilka części... :D

      Usuń
    35. No jak się chce i bardzo dany temat kogo s interesuje to znajdzie. Potrzebne są książki i przydałaby się znajomość języków obcych.
      A tacy średnio zainteresowani idą w "gugla"

      Jednak dziecięca, tylko jej przebieg obrósł w legendę.
      Tak to rozumiem.
      I do końca nie poznamy prawdy, bo i pewnie historycy nigdy w tym temacie zgodni nie będą.

      Usuń
    36. Jeżeli chodzi o średniowiecze skazani jesteśmy na porażający brak informacji. Przykład tej nieszczęsnej krucjaty nie jest jedyny. Poza tym historia to nie matematyka - wiedza się dewaluuje w trakcie pozyskiwania nowych źródeł. Wikipedia opiera się na nieaktualnych danych bardzo często.

      Usuń
    37. Nie zauważyłam, że Asenata wkleiła link na temat krucjat dziecięcych- też go wkleiłam i wycięłam, ale tu jest następny
      https://www.rp.pl/historia/art10001371-ponura-tajemnica-krucjaty-dzieciecej
      wiele stron powiela te informacje.
      . Coś w historii pod tym tytułem zaistniało, ale to, że były krucjaty, które dotarły do Jerozolimy i tam walczyły, należy raczej między legendy włożyć.

      Usuń
    38. Też wiarygodna teza i też brak dowodów na jej poparcie i istnienie tych młodocianych przywódców. Ale podoba mi się fragment,
      " Zaprzecza on bowiem tezie głoszonej przez wielu historyków od czasów oświecenia aż do wrogiej chrześcijaństwu historiografii marksistowskiej, że to duchowieństwo i papiestwo wymusiło na świeckim rycerstwie europejskim rzekomo fatalne w skutkach krucjaty."
      Z dedykacją dla historyków podpierających się wikipedią...

      Usuń
    39. Coraz bardziej jestem ostrożna w ferowaniu pewników. Zwłaszcza takich, które dotyczą czasów historycznych słabo udokumentowanych. Uczyłam historii, zaliczyłam biblistykę- ta dyskusja jest ciekawa, ale nie spodziewałabym się tutaj rewolucyjnych racji. Oprócz Biblii ważny w przekazie dla KK jest katechizm. I tutaj upatrywałabym jego większego wpływu na przekonania wiernych. Biblia- wielka księga spisana przez wielu redaktorów przez kilka wieków, w dodatku przed naszą erą (Mówię o Starym Testamencie), jest raczej "podstawą', niejako wyjściem do następnych jej części ( spisanych na początku naszej ery) oraz kolejnych Kościelnych dokumentów, Kościelnego prawa. Te ostatnie są już redagowane z całą świadomością oczekiwań i ich skutków. Dlatego nie w Biblii, a w tych dokumentach, w tym późniejszym "prawie", tkwi całe "zło"

      Usuń
    40. Co do krucjat i udziału w nich rycerstwa- to zyski z wyprawy były głównym powodem, a przy okazji zasłużenie się dla KK, który miał jednak wielki wpływ na życie rycerstwa. A z drugiej strony, KK umiejętnie podżegał do tych wypraw- Wart Pac, Paca...

      Usuń
    41. Prawda, ponieważ PŚ nie było dostępne ogółowi w piśmie, bo był niepiśmienny i w odsłuchu, bo nie znał łaciny, wykładnią wiary dla większości był katechizm, podawany też za pośrednictwem kaznodziejów. Ale ja kurczę nie jestem pewien, czy w XIII w. było już coś takiego jak skodyfikowany katechizm.
      Zarówno krucjaty, jak i konkwista musiała mieć poparcie Boga, choć było jasne że na dłuższą metę chodzi o kasę, wpływy, sławę i ziemię. Zresztą hasło "Bóg z nami", "Gott mit uns", w dowolnym zresztą języku, jest idealnym placebo, dla złaknionych zbawienia dusz... ;)
      A za wyprawami krzyżowymi jednak szła chęć podboju i zagarnięcia ziemi, nie ma się co czarować. No, może kler niższego stopnia wierzył w boże posłannictwo.

      Usuń
    42. Kiedy tworzył się Kościół Katolicki (chrześcijański), kiedy pojawił się urząd Papieża, istniały: Biblia (Stary Testament), pierwsze Ewangelie ( jeszcze nie dodane do Biblii) i pisma Ojców Kościoła, potem dodano m. in. listy św. Pawła i inne części Nowego Testamentu- tak mniej więcej w II wieku całość była gotowa. Ale to Biblia, gdzie są głównie przypowieści, opowieści na zasadzie "jak to było", przepowiednie, ogólne przekazy. Natomiast te wszystkie wskazówki, co do zachowania się duchownych, wiernych- powstawały na bieżąco i ciągle były uzupełniane. Katechizmy powstawały osobno dla krajów. J.P. II stworzył Katechizm ogólny- patrz kiedy:):):) XX wiek. Ale mnie chodzi głównie o to, że to nie zapisy w Biblii są głównym źródłem przemocy, bo tak naprawdę to np. katolicy Biblii nie czytają. Inaczej... to, co mogłoby obwiniać zapisy Biblii o szerzenie przemocy, to sprawka księży- ich interpretacja oraz wybiórcze, wyrwane z kontekstu cytaty. I ich należy obwiniać za to sianie zła. A gdyby nie było Biblii, znaleźliby sobie inne źródło, bo to leży w polityce KK, w naturze księży, to szerzenie nienawiści, różnienie ludzi, a nie w zapisach Biblii. Byłam świadkiem, kiedy w rozmowie z pastorem jeden z ewangelików zaprzeczył mu, kiedy, według tego człowieka, pastor źle zinterpretował fragment Biblii. I pastor przyznał mu rację- uznał jego interpretację, że tak też można to odebrać. Ale ewangelicy czytają i znają Pismo, bo na nim opierają swą wiarę- tu szwindel w postaci naciągania interpretacji nie przejdzie.
      http://old.luteranie.pl/www/kim/tylko-pismo.htm
      Biblię traktuję jako dobro ogólnospołeczne, bo jest to kawał starej literatury. I nie brałabym sobie do serca aż tak dosłownie różne jej fragmenty, szczególnie Starego Testamentu. I nie rozumiem, dlaczego czepia się Starego Testamentu, kiedy chrześcijanie powinni tylko z Nowego czerpać nauki, zgodne (podobno) z przekazem Jezusa.

      Usuń
    43. Chwilowo nie ma casu ,ale odniosę się do końcówki wpisu.

      Jak ktoś potrzebuje fragmentu dla własnych potrzeb, to i Stary Testament dobry
      https://nowawarszawa.pl/kobiety-nie-powinny-nosic-spodni-kampania-na-bemowie/

      Chrześcijanin powinien czerpać nauki z Nowego Testamentu. Ale nie powinien utracić ciągłości ze Starym.
      Bo wtedy zanika ciągłość.
      A podobno są tacy co tylko Nowy czytają. Błąd.

      A Dekalog to gdzie jest zapisany?

      "kiedy pojawił się urząd Papieża, istniały: Biblia (Stary Testament)"
      Tanach

      Jak było z ustaleniem kanonu Biblii-to wymaga sprawdzenia.

      "pierwsze Ewangelie ( jeszcze nie dodane do Biblii)"
      Nie za bardzo rozumiem o co chodzi.

      Usuń
    44. To ostatnie- Ewangelie również powstawały na przestrzeni I wieku, nie od razu to wszystko połączono w opasły tom, który teraz nazywamy Biblią. Dodatkowo jedne rzeczy dodawano, inne wyrzucano. Mniej więcej o to mi chodziło, ze te wszystkie redakcje całej Biblii tworzono w ogromnej przestrzeni czasowej i w różnych warunkach rzeczywistości. Kanon w KK powstał w XVI wieku, w innych wyznaniach różnie.
      Masz rację- Dekalog jest w starym testamencie, ale popatrz, jak go okrojono za chrześcijaństwa.
      Powiem wprost, nawet po przestudiowaniu całej Biblii, wraz z jej różnymi opracowaniami, nadal nie byłabym pewna różnych spraw , jej dotyczących. A tu nagle ludzie rzucają się i omawiają, rzucają swoimi twierdzeniami jako pewnikami. Ty wiesz, o czym mówisz, to przecież da się wyczytać z Twoich wpisów. Ale takich dyskutantów jest mało. Czytać Biblię należy jednak wraz z jej omówieniami, a tego się nie robi.
      Biblia jest dla mnie księgą legend, opowieści, przypowieści, poezji, prawa.
      Nie z księgą, nie z rzeczą, powinno się "wojować' (o ile w ogóle powinno), a z ludźmi, którzy niewłaściwie tej rzeczy używają i też z zastrzeżeniem, dla kogo niewłaściwie. Dyskusja o wierze, o Biblii nigdy nie będą udane, kiedy z zaciekłością wali się na odlew jedną lub drugą stronę.
      Jestem niewierząca, dużo rzeczy razi mnie w KK, ale nie przyszło by mi na myśl nawoływać, żeby spalić Biblię, czy zaprzestać jej używać. To nie moje Pismo, KK sam musi wrócić na tory właściwego interpretowania Biblii.

      Usuń
    45. Jaskółko - jednak pierwsze wieki, o których piszesz to nadal niekończące się zadymy na synodach, dotyczące kanonów wiary, wysyp apokryfów i inne takie termedie.

      No i z tą polityką kościoła i księży bym mimo wszystko nie uogólniał. Ja nie twierdzę, że KK był święty i że nigdy przenigdy nie posuwał się do różnych łajdactw, że nie dążył do przejęcia jak największej władzy, ale też nie sądzę, by była to zawsze banda mącicieli, którzy sianie nienawiści mają we krwi.

      Co do Biblii, to masz zupełną rację, zresztą podobnie odbierana była kiedyś mitologia grecka - był to po prostu zbiór uporządkowanych w formie przypowieści norm zachowań. Dobrze urodzeni i wykształceni Grecy zdawali sobie sprawę, że na Olimpie nie było żadnych Bogów, ale takie historyjki łykał dosłownie plebs. Porządek świąt i obrzędów to od zarania był swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa, który stanowił o kondycji i zwartości społeczeństwa.

      Usuń
    46. Ale ja nie uogólniam, w ogóle trudno to wszystko napisać, bo tu miejsca mało, a przecież to temat, który się dyskutuje i dyskutuje. KK czynił wiele zła, bardzo wiele zła. I to powinno się mu pamiętać. Po prostu uważam, że porządki w KK powinni zrobić sami wierni.
      Bardzo boli mnie, kiedy krytykę KK podciąga się pod lewactwo- jestem lewicowa, ale nie jestem lewakiem. I wkurza mnie kiedy wszystkich wiernych KK wsadza się do jednego wora i obwinia za współczesną politykę, prowadzoną głównie przez księży KK, a nie wiernych. Natomiast na blogach, kiedy nie zna się osoby krytykowanej, a wyśmiewa się ją w czambuł i obrzuca epitetami (obydwie strony tak samo czynią), jest po prostu głupie. Zwłaszcza, kiedy chodzi o wiarę lub brak wiary. Ja skłonna jestem szybciej pogodzić się z 'walką' dwóch stron- antyszczepionkowców i zwolenników szczepień ( tu łatwiej o sprawdzenie argumentów)., niż wierzących z niewierzącymi.

      Usuń
    47. Jaskółka
      Ustalając kanon wzięto to co pasowało do zgodności przekazu.
      To co odrzucono to Apokryfy.

      Jeżeli chodzi o Nowy Testament to jest zgodność pomiędzy wyznaniami.
      Lutrowi się List Jakuba (2,24 chyba nie za bardzo podobał-przez te uczynki.

      Stary Testament-katolicy do Biblii Hebrajskiej dodali tak zwane Księgi Deuterokanoniczne.
      Protestanci je odrzucają.

      Dekalog- to sprawa na dłuższe posiedzenie 😉

      Chwila, moment "obowiązki" wzywają 😏

      Usuń
    48. Asenato, nie czuję się na siłach z tobą dyskutować, bo widać, że moja wiedza, choć solidna w tym temacie już ma dziury (lata robią swoje). Jeżeli ktoś tak, jak Ty cały czas na ten temat rozmawia, to ma wiedzę ugruntowaną. Ja, widać jej tak ugruntowanej nie mam i nie dorównam Tobie, ale czytam z zainteresowaniem, bo lubię ten temat. To są naprawdę interesujące (dla mnie historycznie) wątki. A tak nawiasem, szkoda, że te Apokryfy odrzucono.:):):):)

      Usuń
    49. Pod lewactwo podciągam tylko tępą krytykę, a poza tym nie identyfikuję lewicowości z lewactwem. :) Nie twierdzę, że kościół nie czynił zła, natomiast trochę się kiedyś z ludźmi kościoła obijałem i mierzi mnie jak ktoś miesza ich jako ogół nawet nie z błotem, a z gównem.
      KK poniósł porażkę porażkę wizerunkową i ideologiczną. Tego się nie da naprawić, ale ja z radości na jego ruinach nie zatańczę.

      Usuń
    50. A ja ciągle tutaj widzę te moje sąsiadki, które są mocno praktykujące i zastanawiam się, jak przyjmują tę krytykę ich Kościoła i jak się czują z wiedzą o pedofilii i innych nadużyciach w ich Kościele. Na pewno nietęgo. Jak jednak wymagać od nich krytyki i wyjścia z Kościoła, kiedy to jest ich "życie". Wkurza mnie atakowanie takich wierzących i obwinianie tych kobiet o brak reakcji. A co niby panie pod 70. mają zrobić?. A może właśnie nie podoba im się to? Może reagują? Co my w końcu o wierzących wiemy? Tyle, ile widzimy grupki wrzaskunów, tworzących reprezentacje nawiedzonych- głośnych to i widocznych. Reszta toczy się w parafiach.
      Marzy mi się, by w końcu przestać gadać głośno o tym czy ktoś wierzy, czy nie wierzy, by to była tylko indywidualna sprawa każdego, bez wymogu deklaracji.

      Usuń
    51. Wiesz, jest kilka dróg. Tak naprawdę można udawać, że tego co złe nie ma, że to szczucie i bezpodstawne oskarżenia. Można to dostrzegać, ale po prostu nie umieć zareagować. W końcu całe pokolenia wierzyły nie tylko w Boga, ale i w Kościół, dla niektórych to jest jakaś droga, z której nie potrafią zejść. Wreszcie można wierzyć w to co się wierzyło i odciąć od instytucji.
      Wiesz ja mam dziwną sytuację - pochodzę z wierzącej rodziny, ale dla mnie kościelny obraz Boga stał się po prostu niezrozumiały, wepchnięty w jakiś małostkowy, ludzki punkt widzenia. Nie umiem w to wierzyć. Jednocześnie Kościół, sztuka sakralna, to jak się kształtowała wiara chrześcijańska i jakie były tego efekty - fascynuje mnie. Jest w tym jakaś dychotomia, trudna do pojęcia.

      Usuń
    52. A umie tak- jestem niewierząca, ale sztuka sakralna, Biblia i ta cała otoczka też mnie w pewnym sensie fascynuje. I niezmiernie dziwi, że ta instytucja tak długo przetrwała, i rządziła (rządzi nadal) "duszami". I niezmiennie dziwi mnie, że ludzie wierzą księżom- nie, że wierzą w ogóle, ale to, że potrzebują kleru, by wierzyć. Jednak odzywa się we mnie wychowanie w otoczeniu Luteran- wierzysz w Boga i nie potrzebujesz pastora, by z tym Bogiem trzymać, 'kontakt" i modlić się do niego. Nie musisz chodzić do kościoła w rygorze takim jak u katolików, spowiedź jest grupowa, każdy sobie musi sam powiedzieć, co zgrzeszył:):):):):)No i nie ma takiego strachu przed ogniami piekielnymi:):):)
      Bóg to Wszechświat, przyroda, idea, myśl, fizyka z matematyką i niech będzie- Słowo. Zawsze śmieszył mnie brodaty starszy pan, nazywany Bogiem. Gorzej idzie mi ze zrozumieniem,jak można wierzyć w Trójcę i konsumować opłatek jako ciało boże. Te rzeczy wychodzą poza moje logiczne myślenie. Jednak wiara to potęga, nawet, kiedy wierzy się w coś sprzecznego z logiką, a może zwłaszcza wtedy.

      Usuń
    53. Ale wiesz, akurat ta potrzeba kleru jest dla mnie w pewien sposób zrozumiała. W końcu czasy, kiedy ta instytucja nie była zszargana nie są jakoś bardzo odległe. Ja mieszkam niedaleko Niepokalanowa, gdzie jest klasztor Franciszkanów. Jeździłem tam z dziadkiem, jako dziecko, a jako dorosły człowiek do archiwum. Ci zakonnicy umieją słuchać i rozmawiać, są chętni do pomocy, a są jednocześnie do bólu zwyczajni. W tym zresztą tkwił fenomen księży starej daty.
      Ale to było, jak jechali na jednym wózku ze społeczeństwem, a władza im robiła koło pióra, a nie zapraszała na chrzciny limuzyn.
      A to, że chrześcijaństwo się tak długo utrzymało, że jak to mawia mój kolega - uzyskali taki świetny wynik, to też kwestia tej niejednorodności. Z jednej strony księżyna w porudziałej sutannie, który zna wszystkich parafian z imienia, z drugiej strony biskup, dogadujący się partyjnymi bonzami przy kielichu, bynajmniej nie mszalnym.
      Co do tych trójpodziałów czy ciała to też można sobie jakimiś metaforami wytłumaczyć.

      Usuń
    54. Ok, zgadzam się- przetrwało, umocniło się, a teraz jest chyba schyłkowe, przynajmniej w tej formie w Polsce.
      Trójcę św.żadną metaforą nie da się tłumaczyć, nie znalazłam. Wierzący całym sercem, nie zastanawia się nad tym, mnie w głowie się nie mieści taka manipulacja, by uzasadnić te kombinacje z Ojcem, Synem w jednym + Duch....ale zostawmy to, ja nie wierzę, wierzący WIERZY we wszystko co mu Kościół poda.
      Fajna dyskusja, ale chyba zakończymy, bo miało być o biciu, a wyszło o Biblii i wierze:):):)

      Usuń
    55. Czyli już po dyskusji.
      No cóż 😉

      Usuń
    56. Asenato, spokojnie rozkręcimy sobie gdzieś jakąś, zwłaszcza że z Jaskółką nader miło mi się gawędzi. :)

      Usuń
    57. Dyskutowałbym dalej, ale powiem szczerze, tu dyskutujemy, gdzie indziej dostajemy kopniaki. To nic, że ktoś nie zrozumiał, to nic, że ktoś robi nadinterpretację, musi być tak, jak ktoś chce, a inni no cóż, trzeba ich wyśmiać. I wiesz, po raz kolejny przekonałam się, że po prostu nie warto się "odkrywać".

      Usuń
    58. Nie podoba się, że dyskutuję z Wami, bo....jakże to tak, prawda?

      Usuń
    59. Ale spoko, jak będzie okazja, to podyskutujemy:):):):)

      Usuń
    60. Jaskółka

      Że komuś się tu dyskusja nie podoba?
      Jego problem.
      W dyskusjach internetowych najważniejsze jest wejście w stan błogiej cierpliwości.
      Nie dać się ponieść emocjom. Zachować spokój , nie dać się sprowokować do niepotrzebnych słów.
      Raz odeszłam od tych założeń.
      To taki wypadek przy pracy był.

      Rademenes

      Jak wiadomo w tematach religijnych to ja bym mogła godzinami i dniami.
      Raczej pozytywnie.
      Kościelnie to już jednak niestety raczej pozytywnie u mnie nie będzie.
      Chociaż dostrzegam i te przebłyski dobrych momentów.

      Usuń
    61. Oj tam, oj tam, mnie tam czyjeś jęki nie interesują, a w sumie już nie jestem anonimowy na blogach niestety i poglądy też mam mało popularne. A że czasem lubię niektórym dogryźć to inna sprawa, aczkolwiek nic nie dzieje się bez przyczyny.

      Usuń
    62. Ja też jestem "znana" i wiesz dlaczego. Powiem tylko tyle- oczekuje się ode mnie, bym była radykalną niewierzącą, taką, co to sąsiadki pod karabinem przymusi do bojkotowania Kościoła i zarzucenia swojej wiary. Bo w głowie się niektórym nie mieści, że ja mogę być krytyczna w stosunku do kościoła i nie krytykować równocześnie wierzących tak ostro, jakby chciano. Mam być radykalna, gnoić wierzących, epitetami wyzywać, wyśmiewać wierzące kobiety itp. A ja nie mam na to ochoty, bo jak jestem, radykalna w sprawach szczepienia, to w sprawach wiary nie jestem. Wiara to jest wiara i jak ktoś nie rozumie, że trudno przestać wierzyć, to jego sprawa. Ja rozumiem na zasadzie- mnie trudno uwierzyć, to wierzącemu trudno wyjść z wiary, zwłaszcza, że jest wychowany w niej.
      I nie podoba mi się nazywania wierzących bezmózgową hołotą oraz w ten deseń. i dlatego stałam się następnym wrogiem, chociaż niewierzącym. Kto nie z Mieciem tego zmieciem.

      Usuń
    63. Tacy ludzie stanowią dokładny negatyw tego co krytykują. Tkwi w nich taka sama małostkowość, nietolerancja i nienawiść, jakby szczytnych celów sobie nie przypisywali. Nie wierzą w Boga, ale wyznają różne inne dyrdymały, a gdy im się zwróci uwagę, że coś w ich myśleniu jest nie tak, wpadają w histerię i tupią nóżką, że zamiast im sekundować, ktoś ośmiela się mieć własne zdanie.

      Ja bym po prostu olał temat. Konwersuję z wieloma blogerami, często mamy skrajnie nawet odmienne zdanie na jakiś temat - choćby z gospodarzem tego bloga i jakoś nie ma kwasu, jeżeli coś nawet iskrzy to nie na długo. Więc można, jakoś wymienić poglądy w cywilizowany sposób.

      Usuń
    64. Ja mogę rozmawiać ze wszystkimi chętnymi.
      Ale ustalam sobie pewne granice. Jeżeli zostaną one przekroczone, zostawiam taka osobę.
      Moje poglądy religijne nie zawierają się w dogmatach, więc różnorodność w pojmowaniu Boga zawsze mnie ciekawi.

      Usuń
    65. No i zostało dopowiedziane.:):) To, czego inni nie rozumieją:)

      Usuń
    66. Człowiek będący w "środku" danej religii ,wyznania jest obwarowany nakazami ,zakazami i dogmatami.
      Tu nie ma różnorodności. Jest jedna ścieżka, którą powinno się kroczyć.
      To zmniejsza możliwość tolerancji dla wszystkich spraw pojmowanych jako grzech.
      Duże znaczenie ma wtedy osoba duchowna, która prowadzi takich ludzi.
      Czy poprowadzi ich drogą gdzie najważniejsze jest "biada wam".
      Czy może drogą gdzie nacisk jest na "radujcie się".

      Usuń
    67. O ileż spokojniejsze byłyby "dusze", gdyby częściej wybierano tę drugą drogę. Odnoszę wrażenie, że pierwsza droga jest łatwiejsza w realizacji dla księdza.

      Usuń
    68. Z tą łatwiejszą realizacją dla księdza bym się nie rozpędzał. Oni jednak borykają się z pytaniami, na które nie ma jasnej odpowiedzi (choćby ta trójca - aczkolwiek to wcale nie wymysł chrześcijaństwa ten trójosobowy Bóg), a taka a nie inna wykładnia wiary uniemożliwia im swobodną interpretację tematu.

      Usuń
    69. "trójosobowy Bóg"
      Trimurti?

      Trójca Święta
      Zawsze można zadać pytanie
      czy JHWH to tylko Bóg Ojciec czy już jednak cała Trójca
      Duże pole do dyskusji.
      Jeżeli Trójca to jak pogodzić dwa różne obrazy Boga.

      Usuń
  14. W kontekście biblii, która zachęca do przemocy wobec dzieci, kobiet, zwierząt słabszych etcetera no ludzie nie tłumaczcie mi, że biliblia, to bajka dla niegrzecznych Żydów. Ja to wiem, i dziwie się, że ktoś te książkę jeszcze traktuje poważnie. Serio. i o zgrozo według niej wychowuje dzieci, żyje, traktuje niewiasty... kurewa samo to określenie mi nóż w kieszeni otwiera, jak porządnej zdeklarowanej lewaczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już chyba o tym napisała wcześniej.
      Trzeba pamiętać kiedy Biblia została napisana.

      Księga Przysłów 22,15
      W sercu chłopięcym głupota się mieści,
      rózga karności wypędzi ją stamtąd.

      To nie jest nakaz przemocy, tylko forma dyscyplinowania.
      Tak kiedyś było.

      Część ludzi uważa, że należy dalej jakaś forma klapsów może być dyscyplinowaniem dzieci.
      Część uważa, że jednak nawet klaps jest formą przemocy.

      Też od ludzi zależy jakie fragmenty wyciągnie z Biblii na poparcie własnych poglądów.
      Potrzebne jest nowsze odczytanie i zrozumienie poszczególnych fragmentów Biblii.

      Biblia jest jednym z ważniejszych dzieł literatury.

      Usuń
    2. Nie ważne kiedy biblię napisano skoro "obowiązuje" do dzisiaj!

      Usuń
    3. Oczywiście, że obowiązuje.
      Nie wszystkich.
      Odczytanie jej moze być różne.

      Usuń
    4. Asenato, no i jako dzieło literatury powinna być traktowana. a nie jako wyznacznik dzisiejszego życia, prawa i wychowania.

      Usuń
    5. Biblia jest dziełem literatury.
      Jest także Świętą Księgą.
      I, żeby ona była wyznacznikiem dzisiejszego życia, prawa i wychowania.
      Każdy człowiek musiałby ją najpierw przeczytać.

      Teraz wszystko zależy kogo masz na myśli czy katolika, czy protestanta czy żyda (Stary Testament)
      Potem protestantów trzeba by rozbić na poszczególne wyznania.
      I wtedy dopiero można stwierdzić jaki Biblia ma wpływ na dzisiejsze życie.

      Usuń
    6. Asenato, otóż sprawa jest zbyt skomplikowana na tu i teraz. wyrwane z kontekstu kawałki używane przez kk. jednak mają, o zgrozo i na moje...

      Usuń
    7. Dla Luteran Pismo Święte ma ogromne znaczenie, ale to wyznanie jest zreformowane i inaczej niż KK odczytuje Biblię.

      Usuń
    8. Dla wszystkich protestantów-Sola scriptura

      Usuń
    9. Dokładnie. Pochodzę z protestanckiej rodziny ( wychowana bez wiary), pamiętam, kiedy mój dziadek wyjmował wielką Biblię w każdą niedzielę ( już wtedy nie chodzili z babcią na nabożeństwa, starzy byli, a trzeba było dojechać, zresztą nie ma takiego nacisku na frekwencję, jak w KK) kładł w kuchni na stole i czytał na głos jej fragmenty. Babcia cichutko gotowała obiad, a ja często słuchałam tego, co dziadek czyta. Wtedy nie rozumiałam, ale do dzisiaj zostało we mnie "nabożeństwo" do tej ogromnej starej księgi. Takie samo, z jakim dziadek ją rozkładał i czytał.
      Nie potrafię tego zmienić- mam szacunek do Biblii, przy czym bardziej mnie fascynuje Stary Testament, niż Ewangelie, które uważam za napisane "pod publikę" ( niejako jest prawda, bo każda była skierowana do określonej grupy społecznej).

      Usuń
  15. No cóż z tego, że przemoc kwitnie od najmłodszych lat tak u "starych" jak i "dzieci" w szkole, agresja jest wpisana w geny każdego ssaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. agresja nie jest ani zła, ani dobra, wszystko zależy od tego, jak się przejawi, jak zostanie użyta, po co i dlaczego...
      /tu zapromuję "Tak zwane zło" by Konrad Lorenz/...
      ale nie każda agresja jest przemocą, a o tej ostatniej akurat jest mowa...

      Usuń
  16. PKanalio - wracając do tematu: ciekawie się rozkłada: lewa strona zabrania bicia dzieci definitywnie zgodnie z duchem czasu i będąc dobrą ludzką stroną natury. a prokatolicka się zastanawia, gdzie jest koniec pobłażania wzorując się na biblii. czyli dopuszcza lańsko. i krucjaty dziecięce )))))))))))))))))))))))) jaki morał ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie nie odpowiem na temat, ale uparcie mi się pcha do głowy takie wspomnienie, a raczej jego brak, że nigdy nie słyszałem, nie czytałem, aby ktoś był przeciwny biciu dzieci i argumentował to cytatami z Biblii, wydaje mi się to dość interesujące :)

      Usuń
    2. no i zostało dopowiedziane, to czego inni nie rozumieją :-))
      Wiesz, zwierzę ci się, może mi pomożesz zrozumieć. ja nie rozumiem postawy pewnych starszych pan, sponiewieranych przez życie, pełnych kompleksów, które podsuwają mi blogi katolickie, i nie tylko mnie, szczują na tych wyznawców/antyszczepionkowców a potem nagle stają w ich obronie napierdalając na mnie...bo im się winieta mojego bloga nie podoba !? rozumiesz coś z tego ??

      Usuń
    3. Teatralna, masz na moim punkcie uraz to napisz to na moim blogu. Zresztą w ogóle tworzysz jakieś nadinterpretacje, Napisałam Ci, że czuję się nieswojo, kiedy mówisz, ze tworzysz kreacje na swoim blogu, bo nigdy nie wiem, kiedy piszesz prawdę, a kiedy kreujesz jakąś inną rzeczywistość. Tak czułam, tak napisałam.I tyle. A Ty odpowiedziałaś, wierszykiem. Przestałam do Ciebie wchodzić. Co jeszcze chcesz ode mnie? Naprawdę myślisz, że wszystko, co piszę, dotyczy Ciebie? Myślisz, że nie ma tu innych ludzi, do których mogą być te słowa skierowane?
      I czy nie Ty pisałaś o wywoływaniu gównoburzy na blogach? Zastanów się, co teraz robisz. I jak wklejasz cytaty z mich wypowiedzi u siebie, to podaj autora, tak przynajmniej wypada, prawda?

      Usuń
    4. Jaskółko, Ani ten tekst ani wierszyk nie był do ciebie...więc wychodzi na to że to ty masz problem z odbieraniem wszystkiego do siebie.

      Usuń
    5. Jasne, jasne.... zostań przy swojej racji, mnie nie zależy. A jak znajdziesz chwilę czasu, to przeczytaj sobie dokładnie, komu go dedykowałaś- niby nie, a jednak tak... takie sobie niuansiki, prawda?
      Skończyłam. u siebie nie musisz mi odpisywać, zrobiłam wpis tylko dla porządku.

      Usuń
    6. znaczy obrabiasz mi dupę z powodu wierszyka?? który nie był do ciebie, bo wcześniej ci napisałam w komentarzu do kogo był cały post?? Niewiarygodne. Ty rzeczywiście masz bardzo niską samoocenę. Nie chciałam ciebie urazić, bo niby po co?

      Usuń
    7. Licz się ze słowami, żadnej dupy Ci nie obrabiam, nie obraziłam się tylko uznałam, że jeżeli sama piszesz o kreowaniu, to ja nie muszę u Ciebie bywać, bo tak, jak napisałam- nigdy nie wiem, kiedy przedstawiasz rzeczywistość, a kiedy wymyślasz jakieś kreacje. Poza tym przestała mi się podobać Twoja zapiekłość, zaciętość, krytykanctwo, bo już nie krytyka i wieczne narzekanie oraz Twoje słownictwo- wolno Ci, ja nie muszę .
      Niby nie do mnie, a Twoje słowa powyżej do pitera to jak mnie przedstawiają? Niestety, cierpisz na syndrom odwracania kota ogonem, co nawiasem mi zarzucasz ( u siebie na blogu)- pięknie się wybieliłaś- to nie tak, to nie ja, to Ty- zachowujesz się jak małe, rozkapryszone dziecko..... Najpierw zacznij od siebie i wyjmij tę belkę z oka.
      Nie będę się przecierała z Tobą, a pisać mi swoje zdanie wolno,tak jak i Tobie (przecież chodzisz po tych samych blogach i też komentujesz i to nie zawsze w porządku, prawda?). To jaką mam samoocenę zostaw mnie i nie podniecaj się swoimi diagnozami, przyganiał sagan garnkowi. Poza tym nie siej plotek na mój temat, bo mnie nie znasz i nie masz podstaw do opisywania mnie.

      Jednym słowem daj mi w końcu spokój i odczep się.
      I jak będziesz mnie cytowała, to podawaj autora cytatu- chyba Cię tego uczono. Ja nie muszę wstydzić się za słowa, piszę je świadomie i jestem świadoma ich konsekwencji.

      Usuń
    8. A to jest swoją drogą zabawne. Są tacy ludzie, którym krytyka innych idzie wręcz cudownie, ale jej znoszenie już nie. Jakie oni larum wznoszą, jak oni się skarżą, że są prześladowani i ciemna swołocz ich - ostoję kultury i inteligencji ośmiela się brukać... ;)
      Jest zresztą taki wiersz Hemara "Teoria względności". Niezwykle na czasie. :) Ot choćby taki fragment:

      I to nas niesłychanie
      Na duchu podtrzymuje,
      Że przeciw nam zawsze
      Idioci tylko i szuje.

      :)

      Usuń
    9. Czytam ze zdziwieniem, że brak moich komentarzy u Pantery jest łączony z rzekomym obrabianiem dupy Teatralnej ( ale to ona, która śmiała się z "kopiuj-wklej", sama wkleja moje komentarze u siebie- kto komu dupę obrabia?). A mnie całkiem po prostu blogger nie puszcza- zresztą nie tylko tam mam kłopot z komentowaniem. Poza tym nie Teatralnej sprawa, gdzie komentuję, a gdzie nie. I leci w świat następna manipulacja- Jaskółka ma coś do Pantery, bo tam nie komentuje- ręce opadają.

      Usuń
  17. A jak już u siebie nadmieniłam o kulturze zachowania to- Piotrze- przepraszam, po prostu, a Ty wiesz, o co mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze i otwarcie mówiąc, to nie we wszystkich chwilach i momentach debaty wiedziałem, o co komu chodzi, LOL...

      Usuń
    2. Szczerze to ja też, ale to Twój blog i trochę tu napisałam nie na temat

      Usuń
    3. czasem się zżymam, gdy ktoś komentuje nie na temat, ale tak bardzo lajtowo, kontrolnie, bardziej udaję tą zżymkę, bo generalnie to nie mam nic przeciwko temu, zwłaszcza jak dyskusja się porządnie rozkręci, bo ile można ględzić na temat, to nawet zdrowo, gdy ktoś sobie zrobi przerwę :)

      Usuń
  18. Nie bilam swoich dzieci i tez nie wychowywałam ich bezstresowo, jak to teraz jest w modzie.Uczyłam szacunku do ludzi, ustepowania ludziom starszym miejsca w autobusie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. modne jest bardziej samo określenie "wychowanie bezstresowe", bo co ono ma oznaczać, to za bardzo centralnie nikt nie wie :)

      Usuń
  19. Zaglądałam tu wiele razy ale nie dałam rady napisać o tym czego byłam świadkiem jako 10 letnia dziewczynka. Wracałam z koleżanką że szkoły do jej domu. Otworzył nam jej ojciec który miał pracownię kaletnicza i w domu pracował. Jak ja zobaczył to kazał położyć się na jakimś krześle i na gołą pupę bil ją bardzo długo pasem. Ona krzyczała i obiecała że już więcej nie będzie. Ja stałam w przedpokoju i patrzyłam przerażona i prosiłam jej ojca żeby przestał. Ale jej młodszy brat odciągal.mnie i mówił żebym uciekała bo ich ojciec i mnie będzie bil.
    Uciekłam....
    Koleżanki przez kilka następnych dni nie było w szkole. Jak przyszla wreszcie to.byla opuchnięta i w jakiś starych łachmanach.
    Po długim czasie powiedziała mi że tata ja bardzo często tak bije. Wtedy zbił ja bo zapomniała w drodze do domu kupić kartofli....A innym razem ...bo zgubiła worek z kapciami...

    Pozostawię to wspomnienie beż komentarza...

    OdpowiedzUsuń
  20. A propos tych "porządnych" bijących..., ups..., oni mówią "karcących" dzieci. Pracowałem przez 4 lata w polskiej szkole uzupełniającej w Irlandii i kilka miesięcy w Irlandii Północnej. Miałem pod opieką dzieci w wieku, w którym ostro rywalizują o miejsce w grupie, a w dodatku są oporne na polecenia. Część z nich miała za sobą traumę przeniesienia z Polski do Irlandii, część była urodzona już w Irlandii, za to co najmniej 80% miało znerwicowanych rodziców, słabo przystosowanych do życia w Irlandii. Ani razu, podkreślam, ANI RAZU, nie uderzyłem żadnego dziecka, a dzieci koniec końców polecenia wykonywały, a i im samym nie przytrafiła się żadna krzywda. To jak to jest, że taki czarnkowy katolik musi napierdalać dziecko, choć ma w domu jedno lub dwoje, a ja z klasami 6-15 dzieci nie uderzyłem żadnego?
    I jeszcze anegdotka:
    Moja koleżanka, świetna pedagożka dziecięca i przy okazji artystka teatralna, zauważyła, jak jakaś raszpla raz po raz bije "klapsami" małą dziewczynkę po pupie. Nic nie mówiąc, podeszła energicznie i wymierzyła raszpli siarczystego klapsa w dupsko.
    - Co pani....?!!!
    - A co pani....?!!!
    Czy muszę dodawać, że raszpla nie miała odwagi oddać mojej koleżance. Dzielności starczało jej jedynie do napierdalania małej dziewczynki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już sobie wizualizuję tą scenkę jako social ad... w jakiejś w miarę normalnej telewizji, rzecz jasna :)

      Usuń
    2. Może należy tak reagować? Ale liczyć się należy z tym, że zarobisz po mordziachnie. Zarobisz, ale uratujesz dziecko.

      Usuń
    3. podobno mordziachna nie szklanka, zaś z dupskami jest tak, że nie ma odpornych, są tylko źle trafione, też podobno zresztą :)

      Usuń
  21. Jak było trzeba, też dostawałem wpierdol! Gówniarz musi znać swe miejsce w szyku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. supah, doczekaliśmy się wreszcie comin' outu :D

      Usuń
  22. No cóż, jak się niektórzy dowiedzieli, że lubię elementy bdsm to usłyszałam, że mam braki z dzieciństwa, bo mnie rodzice nie bili ;p

    OdpowiedzUsuń