07 października 2022

CIASTECZKA /verba non olet?/

Gwoli przypomnienia:
Cały ten cykl "ciasteczkowy" kręci się wokół duetu Zula and Zoja, które są parą, do tego jeszcze mieszkają razem, zaś przy okazji są mistrzyniami zen. Nieprofesjonalnymi bynajmniej, mają inne źródła utrzymania, ale tak dla sportu, zwykle przypadkiem, tak raczej mimochodem kogoś nauczą, choć niekoniecznie skutecznie.

Tym razem jednak żadnych zenów nie było, tylko kolacja. Nasze ulubione bohaterki znowu jadły pierogi. To wcale nie jest tak, że one są na jakiejś diecie pierogowej. Po prostu narrator, gdy do nich zagląda, to akurat trafia na takie menu. Do kompletu miały Karynę, to taka ich znajoma, był taki odcinek, która ma pecha do facetów, bo hoduje krzaczory w kroku. Trudno było jej nie zaprosić do stołu, bo toć to ona przyniosła te pierogi. Z krabami zresztą a la surimi, które sama ponoć zrobiła. Tak sobie wszystkie jadły, jadły, do tego jeszcze gadały. Jak najbardziej prawidłowo zresztą, według zaleceń pewnego mądrego wujka, który zalecał: "jak jesz, to jedz, jak gadasz, to gadaj, a jak jesz i gadasz, to jedz i gadaj". Gdy wyczerpały temat, jakiś nieistotny zresztą, Karyna zapytała:
- A wiecie co?
- Tego może nie, ale sprawdźmy.
- Bajden, ten co...
- Wiemy, kto to Bajden, to możesz pominąć.
- To on ułaskawił wszystkich, co siedzą za zioło.
Zula pokręciła głową mówiąc:
- Nie wszystkich, tylko tych z wyroku sądów federalnych. Do tego nie ułaskawił, tylko na razie powiedział, że ułaskawi. Wielka mi nowina, wszystkie media to trąbią. No, może nie wszystkie media. Portale konopne nie trąbią, bo one zawsze mają poślizg. Za dużo jarają te ich redakcje.
Zoja wtrąciła pojednawczo:
- Ale to chyba jednak dobra wiadomość?
- Ho pehnie...
Tu Zula przełknęła kęs pieroga, zanim dokończyła:
- ...że dobra. Sprawy idą w dobrym kierunku. Tylko powoli.
Karyna pociągnęła wątek:
- Ale w końcu świat jakoś znormalnieje.
Tu Zula poparła ją częściowo:
- Może nie całkiem, ale...
Karyna przerwała jej kontynuując myśl:
- Gdy już wszędzie zalegalizują ten narkotyk...
Nie dokończyła, bo teraz Zula jej przerwała. Dynamicznie.
- Co ty kurwa powiedziałaś?!!!
Karyna ze spłoszoną miną spytała:
- Nocooo?
Zoja wtrąciła wyjaśniająco:
- Chodzi o to ostatnie słowo w twojej kwestii. Tak się na zioło nie mówi w porządnym towarzystwie, do tego przy jedzeniu.
Zula dodała:
- To tak, jakbyś powiedziała, że sraja smrodek jest za życiem.
Karyna ze zdziwioną miną i pierogiem w ustach spytała:
- Ha ne hest?
Tego dla Zuli było za wiele:
- Zojka trzymaj mnie, bo jej zaraz jebnę!
- Zuleczko, kochanie, nie dramatyzuj. To tylko słowa.
- Tylko słowa? Hohwash! To jest najdokładniej tak, jakby wykonać nieautoryzowanego pierda przy cesarzycy Japonii. Tego się kurwa nie robi! Są jakieś chyba zasady, tak?
- Niemniej jednak słowa są jak pieniądze: nie śmierdzą.
- To ja mam w takim razie synestezję.
Gdy dialog ustał Karyna spytała ze łzami w oczach:
- Co ja znowu robię nie tak?
- WSZYSTKO!
- Pierogi też?
- Też. Bo za mało.

57 komentarzy:

  1. To ja mogę dołączyć, bo dla mnie wszelkie kluchy, pierogi i makarony to super sprawa.
    O, tu bym się nie zgodziła, słowa mają wielka moc, ale zależy kto je wypowiada, jeśli wierutny kłamca, to są jak robaczywe jabłka.
    Dopóki państwo nie będzie czerpać zysków ze sprzedaży zioła, to marne szanse na legal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niewątpliwie krótki spór między paniami Z. na temat realnej wagi, istotności słów robi wrażenie rozwojowego, oczekuję fajnej dyskusji :)
      ...
      państwa, które legalizują lub chociaż jakoś liberalizują zioło już odkryły, że to jest dobry interes dla budżetu, a firmy alkoholowe, którym spada sprzedaż ich produktów odkryły, że mogą rozszerzyć działalność na uprawę i dystrybucję na to zioło i te straty odbiją sobie z nawiązką...
      to samo zresztą jest z firmami farmaceutycznymi w kwestii "medical MJ", choć tu progresja jest powolniejsza...
      a przy okazji jest zysk ogólnospołeczny, niekoniecznie tylko przeliczany na kasę, bo zmniejsza się zagrożenie publiczne, przestępczość i takie tam inne...
      niestety Polska ma jeszcze daleeką drogę przed sobą, nawet po pozbawieniu neokomunistów władzy...

      Usuń
  2. ooo w kraju tutejszym się nie spodziewaj, raczej. NIGDY. legalizacji. a sraja smrodek jest owszem za życiem ale wiecznym. w kwestii słów później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ponoć nadzieja umiera ostatnia, choć nie jest do końca jasne, w której kolejce: tej ze mną, czy tej przede mną...
      a za "sraja smrodek jest owszem za życiem ale wiecznym" należy się lajk, a że lajków udzielam dość rzadko, to niegłupim pomysłem jest wziąć to słowo na poważnie, chociaż trochę :)

      Usuń
    2. No więc:słowa, słowa, słowa jako rzecze Szekspir. Nic nie znaczą. Wszyscy kłamiemy. Od samego początku:a na początku było słowo. Nie traktujmy ich tak śmiertelnie poważnie ...

      Usuń
    3. "tak śmiertelnie poważnie"... i to jest znakomita puenta...
      kiedyś debatowało dwóch mądrych wujków i jeden w końcu powiedział tak:
      - skoro doszliśmy do konsensusa, że "droga środka" jest najlepsza, to teraz rzućmy monetą: albo nie idziemy na piwo wcale, albo idziemy i tak się uchlajmy, żeby trzy pokolenia o tym opowiadały...
      LOL...

      Usuń
  3. To nie słowa są najważniejsze, bo te w różnych sytuacjach są różne. Ważne jest to, by za nie wziąć odpowiedzialność, by ich nie rzucać na wiatr, a potem udawać dupka; "No wiesz, ty to tak na poważnie wzięłaś?". A najgorsze jest to, że najpierw ktoś rzuci słowo, a potem zrobi z odbiorcy naiwniaka, że to słowo wziął poważnie. I robi dym, naśmiewając się z naiwności tegoż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to chyba jest do końca nierozstrzygalne, czy dupa jest dlatego, że ktoś powiedział "dupa", czy dlatego, że ktoś usłyszał "dupa"...

      Usuń
    2. Nie trywializuj. Takie słowa można sobie mówić dowolnie, wiesz dobrze o co mi chodzi.

      Usuń
    3. No chyba, że oczekiwałeś dyskusji na poziomie- w jakim towarzystwie można używać słowa kurwa, a w jakim nie.

      Usuń
    4. fakt, uprościłem to przekraczając granice zrozumiałości i trochę nie na temat, bo wlazłem w kwestie znaczeniowe komunikatów i zakłóceń na linii "nadawca - odbiorca", co z ważnością niewiele ma już wspólnego...
      generalnie to jest tak, że ważność tych samych słów /zdań, wypowiedzi/ zależy od całokształtu okoliczności, w których zostały wypowiedziane i w jednych będą żartem, w drugich nie...
      wróćmy do scenki:
      czy Zula ma rację, czy Zoja?... czy nazwanie Zioła "narkotykiem" w tej konkretnej rozmowie ma znaczenie, zważywszy dla skomplikowania sytuacji, że jest to pół prawdy i pół nieprawdy... Zula uznała, że Karyna jest na tyle głupia, że faktycznie może wierzyć, że MJ to full narkotyk, zaś Zoja uznała to za dobry żart, który za taki będzie uznany także przez Karynę...
      zważywszy na to, że w ogólnym rozumieniu common MJ jest uważana za full narkotyk, to utrwalanie tego mniemania jest po prostu szkodliwe, tak więc ja osobiście stanąłbym po stronie Zuli... zwłaszcza, że potem Karyna niejako potwierdziła swoją głupotę biorąc dosłownie mylną etykietkę "prolife", której używają indywidua pokroju sraji smrodek i im podobny element...

      Usuń
    5. No i widzisz, dla jednej to ważne, a druga odbiera jako żart. Czy sytuacja usprawiedliwia fakt, że ta jedna odbiera poważnie? Na pewno nie. Ten kto mówi, powinien uzupełnić dane słowa dodatkowym komunikatem tak, by wszyscy odebrali dokładny sens. Wiesz są sytuacje, kiedy można sobie robić jaja ze słów, ale są i takie, które nie powinny zaistnieć jako żart. I tak ta która odebrała poważnie może mieć teraz żal do gadającej, że robi sobie jaja z niej, ze słów i w ogóle. Ale jeżeli ktoś nadal upiera się i naigrywa z odbioru jego słów jako niewłaściwego, to ja dziękuję.
      W życiu właśnie tak często jest- ktoś sobie ot tak gaduli stwaorza wrażenie poważnej rozmowy, ktoś inny odbierze to poważnie, a ten, kto gaduli zamiast sprostować, ewentualnie przeprosić, to jeszcze sobie wycieczki ośmieszające robi.

      Usuń
    6. Katryna wcale nie okazała głupoty, bo wielu się nabiera na to prolife Kai Godek. Chyba nie masz racji z tą głupotą Katryny.

      Usuń
    7. powiedzmy, że głupota Karyny nie jest tak ciężka i być może uleczalna, skoro Z.&Z. ją toleruję w swoim towarzystwie...
      a do tego jeszcze robi dobre pierogi...
      ...
      no, i teraz mi powiedz, gdzie żartowałem, a gdzie pisałem na poważnie w powyższych zdaniach? :)

      Usuń
    8. O pierogach było poważnie, chociaż kto wie? Ale ja korzystam z Twojego posta, by opisać właśnie zjawisko braku brania odpowiedzialności za słowa. Ale.... może to miało być prześmiewczo, a ja w takie wysokie tony uderzyłam?

      Usuń
    9. chyba czas na wypowiedź w stylu Darumy: "sam nieraz dokładnie nie wiem, kiedy żartuję, a kiedy nie"... najwyższym/najgłębszym poziomem komizmu jest żart bazujący na tej właśnie niewiedzy :)

      Usuń
    10. "A i tak Cię lubię":):):)

      Usuń
  4. Zoja i Zula okropne są. Nawet przez żołądek do ich serca nie można się dostać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. one raczej tylko z dziewczynami, więc faktycznie, ta marszruta może być dość trudna do opracowania i dalszej realizacji :)

      Usuń
    2. No ale przeciez to dziewczyna Karyna ( nie facet) probuje przez zoladek do ich serc sie wkrasc, a one jakies takie hermetyczne uczuciowo. Moze za duzo jaraja i cos tam sobie przytepiaja? :)

      Usuń
    3. Karyna się tylko z nimi koleguje i chyba skutecznie... ale nic więcej, bo może one praktykują wierność?... tacy ludzie się chyba jeszcze zdarzają... no, i jeszcze ten busz, te krzaczory Karyny, mocno demotywujące :)

      Usuń
    4. Tyle tylko, ze one , czy tez ona-jedna z nich- ciagle ta Karyne opierniczaja. Dziewczyna stara sie jak moze a one-ona- wqurw na nia nieprzecietny pokazuje. Taka wscikla zenistka Zula. Niemily babiszon.

      Usuń
    5. tak mi się powoli, w miarę rozwijania cyklu te postacie formują: Zula ma być ta "wściekła" /aktywna/, a Zoja ta "łagodna" /pasywna/... wtedy jest jakiś dramatyzm akcji, niż gdyby obie były klonami osobowościowymi... tak było na samym początku, ale uznałem, że byłoby za nudno w kolejnych odcinkach...

      Usuń
  5. Zula staje się moją ulubienicą :) Z Karyną raczej się nie zakoleguję, bo jestem (prawie) na Keto, więc te pierogi..., sam rozumiesz, a Zoja może być.
    Dziś widziałam pasek o amnestii; szybko zareagowałeś. Dobra robota, jakby powiedział Bajden ;)
    Smrodków żadnych nie lubię, bo węch i czucie mam znacznie lepsze, niż wzrok, więc cierpię.
    Przy okazji...Wiesz może, czym się teraz odurzają niskobudżetowi fani alkoholi? W pewnych miejscach tak capi walerianą, że rzygać się chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zula powoli się jawi jako ta bardziej Yang, a Zoja wydaje się być taka jakby In... tak to sobie zaplanowałem jako konstruktor tych postaci... ale Zoja też czasem operuje słowem "kurwa", tylko akurat nie w tym odcinku :)
      ...
      nie wiem, czym niskobudżetowi się teraz odurzają, zwłaszcza ci z najniższej półki, czyli "technicy" i "przemysłowcy"... nie wykluczam rozpałki do grilla, bo na ten przyklad te wszystkie ostatnie antycovidowe wynalazki wcale nie są takie tanie...

      Usuń
  6. O, fuuu!!! (ja w kwestii tego jedzenia niejadalnego).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chodzi o pierogi jako takie, czy o wsad do nich?...

      Usuń
  7. Środowisko, gdzie pierogi mieszają się z sentencjami nie bardzo mnie interesuje, więc nie będzie o wymianie "pierogowych myśli" pomiędzy Zula, Zoją, i Karyną, ale o tym, czy warto się ponownie je.ać o definicje, a nie o wydźwięk (specj. nie piszę sens) tej notki. Oczywiście, że MJ, tak jak i np. czekolada, nie są narkotykami, ale ... Można tu narzucić selektywne definicje precyzyjnie, opisujące zróżnicowane oddziaływanie tych produktów na organizm, i potem wyśmiewać się, że ktoś np. pomidory nazywa warzywami, a ślimaki rybami. Ale chyba nie to jest najważniejsze? W całej profilaktyce przeciw "uzależnieniom" (ogólnie) istotną rolę odgrywa to, do kogo się zwracamy, i z jakim zasięgiem medialnym. To dlatego dyskutowanie w ograniczonym gronie o tym jakie zbawienne skutki ma MJ np. dla osób "po przejściach" (ogólnie) jest O.K., natomiast upublicznianie tego powinno być precyzyjniej dedykowane. I dlatego czekoladą nie karmimy noworodków, bo dla nich to niewątpliwie jest narkotyk. Ten przykład można sobie - w ramach swojej umysłowości - dowolnie rozwinąć na inne grupy wiekowe, i rozwojowe. Ale to już inna bajka ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na dialogach jest rozpięta warstwa artystyczna utworu, ale rozumiem, że nie na niej skupiasz uwagę...
      jeśli się bawić w ścisłość, to w farmakologii "narkotykiem" nazywa się dość wąską grupę substancji: opioidy, w tym też opiaty, a w formalnym języku polskiego prawa tego słowa w ogóle nie ma... ale to jest sprawa dość wąskiej grupy fachowców, tu nas interesuje znaczenie common, powszechny uzus kultywowany też przez "ogólne" (niespecjalistyczne) media... w tym uzusie MJ jest uznawana jako narkotyk, zaś słowo "narkotyk" ma dość pejoratywne konotacje, poza jednym wyjątkiem: alkoholem, który nie jest tak nazywany: większość mówi "narkotyki i alkohol", co jest analogiczne do "tłuszcze i olej"... to ma zresztą związek ze "społecznym współuzależnieniem" /określenie moje/ od tegoż narkotyku...
      ergo: jeśli wiemy, że legalizacja Zioła przyniesie ogólnie rozumiane społeczne profity, to dla jej przeprowadzenia ważne jest, aby zeń tą pejoratywną etykietkę zdjąć...
      w skeczu Zula jest tą, która to rozumie, zaś jej partnerka być może rozumie, ale nie uważa tego za aż tak istotne, wręcz nieważne...
      ...
      tak nawiasem mówiąc, to określenie "terapia/profilaktyka uzależnień" nigdy mi nie pasowało, bo uzależnienia to tylko jedna z dysfunkcji mogących zaistnieć na skutek nadużywania, wiem z praktyki zawodowej, że ta robota dotyczy o wiele szerszej gamy problemów związanych z (ewentualnym) NADużywaniem, ale jak wiadomo "małe jest piękne" i przede wszystkim wygodne w użyciu, więc taka nazwa już się utrwaliła...

      Usuń
    2. Myślałem, że odejdziemy od tych definicji, ale skoro nie można bez wykładu co jest narkotykiem, a co nie, to ja ponownie posłużę się skrajnym przykładem. Kilkanaście lat temu matka pewnego namiętnego "gracza na komputerze" nie wyrobiła i ... wykręciła bezpieczniki w domu, t.zw. korki. Synek (9-12 letni) też nie wyrobił i kuchennym nożem zarżnął matkę, a potem ... dokończył grę. Sąd także nie wyrobił i uznał, że w tym przypadku doszło do klasycznego znacznego uzależnienia dziecka od gier komputerowych, które zadziałało silniej niż narkotyk. Podobno "mały" nadal myślał, że matka ma kilka "żyć". Wynika z tego, że to czy coś nazwiemy narkotykiem, czy tylko ziołem nie ma większego znaczenia, bo reakcje ludzkie są nieprzewidywalne. Przewidywalne jest natomiast t.zw. "dolewanie oliwy do ognia".

      Usuń
    3. to legalizacja MJ jest właśnie stopniowym przykręcaniem kurka z gazem przy palniku, którego ognia zgasić nie sposób, można tylko go zredukować...
      ...
      a zasięg medialny, o którym wspomniałeś wcześniej, jest obecnie taki, że jakieś medium /niekoniecznie tabloid/ od czasu do czasu zapodaje info o jakimś wujku, który zabił autem kilku przechodniów na pasach wyrażając swój podziw, że wujek miał śmiertelny promil alko we krwi, a mimo to nadal żyje, brakuje tylko do kompletu apelu o zrzutkę na budowę pomnika dla niego... taka praktyka ma wiele przyczyn, ale jedną z nich jest właśnie powszechne przeświadczenie, że alkohol to nie narkotyk /czyli "zło"/, tylko coś innego /niekoniecznie "zło"/ i nie jest to kwestia umownej terminologii, tylko całe mnóstwo ludzi naprawdę w to wierzy...

      Usuń
    4. Chyba odchodzimy od tematu, co być może oznacza, że przekonałem Cię, iż MJ uzależnia tak samo jak i inne "specyfiki" od czekolady, poprzez gry TV, aż do pani Hery włącznie. Oczywiście skutki tego uzależnienia w znacznym stopniu różnią się, skrajnie powodując w dalszej perspektywie śmierć z otłuszczenia, albo wychudzenia. I oczywiście te uzależnienia można wcześniej zwalczyć np. zamiast czekolady jedząc marchewkę, a zamiast Hery zażywając nokainę ... to głównie kwestia silnej psyche. I tu dochodzimy do sedna naszego sporu, czyli do definicji promooowania, bo przecież wyraźnie widać, że pisząc o marchewce, albo alternatywnie o czekoladzie promujemy jedno, albo drugie. To dlatego uważam, że kilka ostatnich Twoich postów promuuuje pewne zachowania kosztem innych. Oczywiście nasz "spór" jest czysto teoretyczny, bo odnosi się do teoretycznych wydarzeń w piżamach. Post fajny, ale jego przesłanie wywołuje pewien absmak.
      Mam wątpliwości czy legalizacja rozwiąże problem, bo jak widać nie chodzi już tylko o zgodę na wolny obrót MJ. I jak zwykle pokrzywdzonymi staną się głównie ci, którym MJ jest potrzebna nie w celach rozrywkowych, ale zdrowotnych. Masz racje pytając dlaczego MJ uzależnia, a alko i tytoń nie? Ale odpowiedź jest jasna ... "Kasa, Misiu. Kasa".

      Usuń
    5. czepiam się może słówek, ale nic nie uzależnia, co najwyżej może uzależnić... za to nigdy nie twierdziłem, że uzależnienie od MJ jest niemożliwe... sam poznałem aż dwa takie przypadki, choć w tym drugim nie jestem tak do końca pewien, a użytkowników znałem i znam naprawdę wielu... a na pewno nie sposób mnie przekonać, że można się od niej uzależnić tak samo, jak np. od hery, czy alkoholu...
      ale wróćmy do kwestii (rzekomego) "promowania" pewnych zachowań... chyba znalazłem odpowiednie słowo, aby dokładnie określić, co ja "robię" z tymi zachowaniami... po prostu je oswajam, albo jeszcze lepiej: zdejmuję z nich etykietkę "zułeee", tym samym próbując uwolnić odbiorców od lęku przed nimi... bo w większości przypadków nie są one złe, mimo że czasem tak też może się zdarzyć... nie ma w tym jednak cienia zachęty do ich powielania, czy naśladowania, a bez zachęty absurdem jest mówić o promowaniu, stąd też mój, zamierzony zresztą, przekąs w określeniu "promooować", subtelne darcie łacha z ludzi, którzy słowa "promocja" nie rozumieją i mi ją zarzucają...
      ...
      nie jestem aż tak naiwny, aby sądzić, że legalizacja MJ rozwiąże problem, tylko jeszcze pytanie, jaki to jest problem?... problemem na pewno nie jest używanie narkotyków /z alkoholem włącznie, rzecz jasna/... problemem jest NADużywanie, przez niektórych zresztą mylone z używaniem, ale to jest osobny problem :)... ale tego faktycznego problemu legalizacja MJ też nie rozwiąże, bo to jest niewykonalne... jednak ograniczy ów problem, zredukuje oraz zredukuje problemy wynikłe z tak bezsensownych ruchów, jak tzw. "wojna z narkotykami", która nic nie rozwiązuje, a tylko generuje nowe...

      Usuń
    6. Z logicznego punktu widzenia wydawało się, że rozmawiamy tylko o ludziach ze zbioru "mogących się uzależnić", natomiast tutaj chyba wychodzimy poza ramy polemiki tematycznej.
      O tym czy coś jest złe, czy zułeee decyduje nie forma (mięso) tego "cosia", ale szereg innych uwarunkowań. Przeprowadzanie wykładu nt. MJ np. w przedszkolach jest na pewno zułeee, a nawet złe, natomiast ten sam wykład prowadzony wśród studentów jest już ok.
      Problemem MJ nie jest jej legalizacja tylko "podział kasiory", która rokuje niesamowite dochody. Czyli znowu kasa, kasa, kasa ...

      Usuń
    7. nie wchodzę w definiowanie zbioru ludzi "mogących się uzależnić", tu rzecz w tym, że stwierdzenie "X uzależnia" mocno sugeruje, jakoby samo używanie X (czy zachowanie X) determinowało uzależnienie od X, a przecież świetnie wiemy, że to nieprawda...
      z pewnością wykład o MJ w przedszkolu jest zły, ale może nie tyle w sensie "szkodliwy", co po prostu bezsensowny...
      a sama kasa związana z MJ jest bez wątpienia kwestią kluczową, ale to jest w sumie takie zamknięty okrąg /ups, ale to niematematycznie zabrzmiało :) /, gdzie umysł działa na powiązania finansowe, a one zaś na umysł... weźmy taki przykład, który już tu gdzieś pobieżnie ruszyłem:
      generalnie firmy alkoholowe nie są zainteresowane legalizacją i stawiają jej opór, bo widzą w tym większe spożycie MJ, a wtedy im spada sprzedaż alko i tak się zresztą stało w Kanadzie, gdzie państwo zmieniając prawo pewien schemat mentalny zaburzyło, przez chwilę na niekorzyść tych firm, ale zaraz potem te firmy zaczęły modyfikować działalność kierując część energii w uprawę i dystrybucję tejże MJ, rekompensując sobie straty, być może z nawiązką... rynek jest jak taka amebowata ameba, nie jest konstrukcja sztywną, tylko elastyczną i dynamiczną w zmianach wewnątrz siebie...
      rzecz jasna to tylko laboratoryjne uproszczenie, bo cała realna sytuacja jest o wiele bardziej złożona...

      Usuń
    8. No to powoli dochodzimy do consensusu. Tak jak nie każdy palacz dostanie raka płuc, tak i nie każdym konsumentom MJ grozi nałóg. I to nie jest definiowanie zbioru tylko zwykła statystyka.
      Oczywiście, że wykład o MJ dla przedszkolaków jest zułyy, ale ten sam wykład dla rodziców, którzy przyszli z pociechami, bo nie mieli ich gdzie zostawić? Zostawmy jednak ten ocean dywagacji, bo już dostatecznie zaciemniliśmy przedmiot i sens. Można promooować i cukier i marchewkę, ale razem chyba się nie da.

      Usuń
    9. bo ja wiem?.... dżem marchewkowy to właśnie cukier i marchewka...
      są różne teoryjki, kto może być bardziej podatny na uzależnienia, a kto mniej, ale dla samej statystyki faktycznie nie ma to zbytniego znaczenia... sam jestem niepodatny, ale dlaczego tak jest?... nie wiem... po prostu taki jestem i już...
      za to wiem, jak wygląda od kuchni fabrykowanie rzekomych uzależnień od MJ, co ma też odbicie w statystykach, ale to z kolei chyba nie na temat... ale gdyby Cię zaciekawiło, to chętnie opowiem, wyjaśnię mechanizm, szepnij tylko słowo... to wolne forum i można gadać też nie na temat...

      Usuń
    10. A wiesz ile jest zawartości cukru w cukrze? ;) Poza tym cukier cukrowi nierówny. Spróbuj jednak ocenić, czy warto: a/ niemowlakowi serwować czekoladę (niektórzy tatusiowie dają upić swojego drinka), b/ dorastającej (6-12 lat) młodzieży pokazywać filmy porno, c/ umożliwiać nastolatkom gry hazardowe i komputerowe, d/ promooować zażywanie garściami prochów "od bólu głowy", itd., itp., ... Może wtedy zauważysz, że można się uzależnić od takich środków i zachowań, które wydają się całkiem bezpieczne. Nie wyważajmy wiec otwartych drzwi, aby Cię lekko zdenerwować to proponuję zastanowić się, czy w kontekście tej czekolady, porno, gierTV, itp. taka pozornie nieszkodliwa MJ nie jest czasem jeszcze gorszym świństwem? Spieramy się o drobiazgi, do tego wytworzone w atmosferze fikcjj literackiej, ale przecież wiadomo, że moja reakcja jest podsumowaniem tego co piszesz w postach o MJ i innych psychoaktywnych ogłupiaczach. Tylko nie wracajmy po raz n-ty do definicji, bo wtedy otrzemy się o skuteczność różnych medytacji i technik terapeutycznych, a tego bym nie chciał robić.

      Usuń
    11. odnoszę wrażenie, że stary trampek, którego przeżuwamy ma już dość i chyba już nic z niego nie wyciśniemy......

      Usuń
  8. te gnioty na talerzu powyżej wyglądają ohydnie ... ale tu raczej jak rozumiem mowa jest nie o kulinariach . Świat się zmienia na naszych oczach w szaleńczym tempie... niestety mentalność i zakotwiczone w głowach przekonania zmieniają się powoli i opornie. Marihuana do niedawna jeszcze, była klasyfikowana jako narkotyk pierwszej kategorii, tj. niebezpieczna substancja o zerowym zastosowaniu medycznym. Pomimo, że ONZ zmieniło już jej status, to np. według prawa federalnego w USA, nadal znajduje się w tej kategorii — zaraz obok heroiny i kokainy. Sam fakt, że na razie w większości miejsc na świecie marihuana pozostaje nielegalna, też ma istotny wpływ na jej postrzeganie. Rzeczy uznane za nielegalne kojarzą się jako coś niemoralnego, bo jeśli dana substancja jest zabroniona, to automatycznie staje się społecznie nieakceptowana. Co innego alkohol, papierosy, kawa, cukier czy media społecznościowe — czyli legalne NARKOTYKI, z których każdy ma gorszy profil bezpieczeństwa od marihuany. I choć powyższe substancje i narzędzia również pasują do oficjalnych definicji narkotyków to jednak kawa jest napojem zwycięzców, papieros ostatecznym relaksantem, a alkohol gwarantem dobrej zabawy — tak przynajmniej portretuje się te narkotyki w mediach.
    Moim zdaniem w dzisiejszym świecie wszystko się zdewaluowało, wszystko jest w zasadzie kwestią ceny... więc nie przywiązywałabym się do słów, nie liczyła na odpowiedzialne posługiwanie się nimi, jak też ten "zysk ogólnospołeczny " o którym mówisz w odp. na komentarz jotki też biorę w cudzysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet wielu zwolenników legalizacji MJ nie rozumie owego "zysku społecznego", nie widzą oni związku przyczynowo - skutkowego, między legalizacją, a redukcją szkód wywołanych narkomanią i redukcją samej narkomanii /w tym alkoholowej/, bo też i nie jest łatwo ten związek jednym zdaniem wytłumaczyć... większość używa narracji "mniej szkodzi (od narkotyków)", a to jest zbyt płytki argument i zbyt daleko się na nim nie zajedzie...
      ...
      do posta /po części/ zainspirowało mnie wydarzenie sprzed kilku miesięcy, gdy raper Mata po powrocie z wycieczki na Jamajkę postulował publicznie legalizację /cytuję/ "tego narkotyku", na co zareagował raper Peja, stwierdzając, że użycie słowa "narkotyk" w stosunku do MJ strzela w plecy całej sprawie... nie wiem, jak ten spór dalej się potoczył, ale w duchu trzymałem wtedy stronę Peji...

      Usuń
  9. Karyna oberwała i słusznie, bo pokazała niechcący , że ma zlasowany mózg i wyszło szydło z worka i dobrze. Dużo twoje bohaterki muszą się napracować ze swoją koleżanką, aby ją wyprostować, choć wątpię, że im się uda. Nie dziwie się, że facet Karyne rzucił; -) Fajne opowiadanko.
    Marysia nie jest tylko rekreacyjna, bo nawet ta rekreacyjna z wysokim, THC leczy i zapobiega różnym chorobom np. problemom z tarczycą zarówno w niedoczynności, hashimoto jak i nadczynności, w chorobach jaskry i zaćmy i wielu innym
    Malik to kupę skurwysyna i obrzydłej konserwy a Peja ma więcej oleju w głowie i nie mam na myśli tylko tej kłótni o słowo narkotyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każda Marysia jest medyczna, nawet ta niskooktanowa Konopielka, którą się uprawia na sznurki, olej (przemysłowy lub spożywczy), na portki /najtrwalsze na świecie/ i na "herbatki babuni"...
      a Karynę dla przekory trochę pobronię i to bynajmniej nie z powodu dobrych pierogów jej wyrobu... bo jakby nie było, ona już wie, że po legalizacji świat znormalnieje... tylko potem tak jakby coś jej się deko pokrzaczorzyło - w głowie zresztą, nie tylko w kroku :)
      a co do porównania Andrzejewski (Peja) vs. Matczak (Mata) to masz całkowitą rację... a ja od dawna powtarzam, że stu przeciwników mniej potrafi zaszkodzić Sprawie Marysiowej, niż jeden głupi zwolennik

      Usuń
    2. wróć, poprawka... podobno trwalsze portki są azbestowe, ale one się nie liczą, bo są nie-eko :)

      Usuń
  10. Z Zoją i Zulą raczej bym się nie zaprzyjaźniła.
    To nic, że one tylko z dziewczętami; nie jadam pierogów z krabami :)
    A poza tym, nie miałyby szans mnie naprostować;
    w pewnym wieku człek jest nie do naprostowania;
    wg przysłowia; "starych drzew się nie przesadza",
    a kobiet w pewnym wieku nie odmładza;
    zwłaszcza jak nie stać jej na lifting twarzy :)
    idę na pierogi z jagodami i mięsem tzw. kołduny;
    pierogi z krewetkami zostawiam Tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jako zenistki z najwyższej półki przyjęły by to zapewne z Najświętszym Spokojem, a nawet uciechą, bo więcej tych pierogów dla nich by zostało :)

      Usuń
    2. Jakie zenistki? Z jakim Najwyzszym Spokojem? :)
      Zula sie ciagle jara wypowiedziami Karyny, tylko czekac kiedy jej jebnie:) Takie zachowanie z zen nie ma chyba wiele wspolnego... ani z Najwyzszym Spokojem?:)

      "- Zojka trzymaj mnie, bo jej zaraz jebnę!"

      Usuń
    3. zenista /do tego oświecony/ też może kogoś zjebać lub nawet jebnąć, tylko robi to z Najwyższym, czy Najświętszym Spokojem właśnie... stereotyp zenisty jako jałopy, który daje sobie na głowę wchodzić jest po prostu wadliwy, choć tacy też czasem się zdarzają..

      Usuń
    4. W takim ukladzie wszyscy jestesmy zenistami . Dla mnie zenista to ktos w stylu mnicha z "Malego Buddy": Tego poszukujacego kolejnego wcielenia swojego mistrza. Nie jelop a grzeczny, opanowany gosc, Swieci katoliccy to tez nie byli jelopy nadstawiajacy kolejny policzek do bicia. Kiedy trzeba bylo nadstawiali sie, kiedy nie bylo to potrzebne potrafili zadzialac ostro. Pio zarzucali kumple, ze bywa cholerykiem.

      Usuń
    5. jeśli zenista jest grzeczny i opanowany, to nie wynika to z jakichś "zasad" zenizmu, tylko jako uboczny skutek praktyki... nadal jednak nie zmienia to faktu, że czasem może kogoś skarcić, gdy uzna to za właściwe działanie, tylko tak bardziej "na zimno", bez złości...
      poza tym zen świetnie sobie radzi bez Buddhy, ale to jest już temat wymagający szerszego wyjaśnienia... może kiedyś o tym napiszę :)

      Usuń
  11. Jakieś koleżanki nerwowe, czy cóś

    I ktoś ma jeszcze nadzieję, że świat znormalnieje!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiedzmy, uważnie czytając tekst, że to tylko jedna zareagowała impulsywnie, ale chyba raczej udawała, żartowała tak sobie...

      Usuń
  12. Trochę mnie te pierogi rozproszyły. Chętnie bym zjadła, ale niestety... A kiedyś lubiłam i chyba nadal lubię.
    Pozdrawiam wszystkimi kolorami października

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow?... jakiś problem z pierogami?... no, ale nie dopytuję... chcesz, to sama opowiesz, nie chcesz, to nie opowiesz, trudno, co robić :)
      pozdrawiam kolorowo - październikowo :)

      Usuń
  13. To jak na to mowic-boskie ziolo i uklon przy tym strzelac?
    Ja sie moze nie znam, ale w NY czuc bylo to wszedzie. Nawet kiedy ktos przechodzil obok to mozna bylo wyczuc czy jaral czy nie. Okropnie intensywny zapach. Mdlil, bo co za duzo to niezdrowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak poważnie, naukowo powinno się mówić "semi-narkotyk", ale za długie, więc niepraktyczne... chyba po prostu "zioło", a czy z dużej, czy małej litery to już do wyboru... bo jeszcze krótsze "weed" /na przykład/ byłoby chyba nienarodowo tak jakieś? :)
      tak w ogóle, to istnieje sporo takich substancji, czy produktów, które kręcą, ale to jeszcze nie narkotyk i może przydałaby się jakaś krótka zbiorcza nazwa dla nich, ale w Polsce są one prawie nieznane, więc nie ma na to zapotrzebowania... na przykład taka kava-kava, za czasów PO została zdelegalizowana w ramach histerii antydopalaczowej, ale za rządów neokomunistów dzięki inicjatywie i staraniom b.posła Marca skreślono ją z indeksu... tylko jakie to ma znaczenie?... czysto symboliczne, bo kava-kava w Polsce jest właściwie nie używana i nieosiągalna...
      ...
      w NY chyba minął jakiś rok dopiero od legalizacji, więc jak zwykle jest okres "miodowy", ale z czasem to się uspokoi, zelżeje, wyrówna jakoś, więc nie ma co robić zagadnienia...

      Usuń
  14. Na słowa trzeba uważać, a Ty mi zawsze smaka na te pierogi robisz ehh

    OdpowiedzUsuń