- Więc mnie się wydaje, że ona woli z dziewczynami.
- No coś ty? Jesteś tego pewna?
- Nie. Mówię tylko, że mi się wydaje.
- Po jednym dniu znajomości chyba tylko może się wydawać. Ale nie bardzo rozumiem, jaki ty masz z tym problem? Gust to tylko gust, każdy tak samo jest dobry. Jedna lubi tylko z chłopakami, druga z dziewczynami, a trzecia z obojgiem naraz albo wcale.
- Doc, może nie rób teraz ze mnie idiotki i nie tłumacz mi takich elementarnych, oczywistych rzeczy. Problem jest zupełnie innego rodzaju. Chodzi o naszą umowę z Sato. Jeśli to prawda z Rudą, to ta umowa jest bez sensu.
- Niekoniecznie. Ustaliliśmy przecież, że nie obchodzi nas, jeśli plan mu nie wypali. To nieważne z jakich powodów. Jeśli on jej nie wpadnie w oko, to jest taka sama sytuacja, jak to, że żaden facet jej nie wpadnie w oko. Nie widzę różnicy.
- Niby masz rację. Ale nie daje mi to spokoju.
- Zróbmy może tak, że wrócimy do sprawy za jakiś tydzień, jak się upewnisz. Na razie tylko tracimy czas na jakieś twoje niejasne przeczucia. A teraz o tym nie myśl, jedź do Zoe i baw się dobrze. Tylko pamiętaj nie gadać z dziewczynami o tej sprawie.
- Teraz to już mnie obrażasz.
- Żartowałem kochanie.
- Bardzo głupi żart. A teraz wypad, bo mnie rozpraszasz.
- Aha, tylko zawołaj mnie jak będziesz wychodzić.
- Po co?
- Jadę z tobą.
- No coś ty? Wykluczone.
- Nie na twoją imprezę, tylko do baru. Piwa bym się napił.
- Ty? Od kiedy ty pijasz piwo?
- Właściwie to wcale nie pijam. Tak tylko czasem dziób umoczę raz na kwartał. To teraz mnie właśnie naszła ochota.
Pojechali razem golfcartem, po drodze im było, gdyż Zoe mieszkała w budynku "kuchni", gdzie mieścił się też bar na dole. Doc wszedł do środka, pobrał piwo i usiadł sobie z nim przy stoliku w kącie. Faktycznie bardzo rzadko tu bywał, więc dyskretnie rozglądał się po otoczeniu. Nie było zbyt dużego ruchu, za to w innym kącie dojrzał dwie znajome twarze. Przy stoliku siedzieli Sato i Brian. Szef ochrony coś żywo tłumaczył lekarzowi zakładowemu, jakby go do czegoś przekonywał. Po pewnej chwili obaj wstali, uścisnęli sobie dłonie, jakby dobijali jakiegoś targu lub umowy i wyszli na zewnątrz lokalu. Na Doca nie zwrócili uwagi.
...
Sue wróciła w środku nocy. Zapaliła światło, czym zbudziła Doca. Spojrzał na jej rozmazany makijaż i rzucił na wpół ironicznie:
- Wyglądasz bardzo sexy.
Ona zaś zdjąwszy buty rzuciła się na łóżko tak, jak stała. Zanim zasnęła zdążyła jeszcze oświadczyć nieco zblazowanym tonem:
- Nie mam czasu na seks.
- A kto zgasi światło?
Odpowiedział mu jedynie miarowy oddech.
...
- Dlaczego mnie nie zbudziłeś rano na obchód?
Z tym pytaniem i miną naburmuszoną niczym Mandy z kreskówki "Mroczni i źli" Sue weszła do dyżurki. Doc uśmiechnął się:
- Ano dlatego, żebyś się porządnie wyspała i wyglądała tak świeżo i kwitnąco jak teraz. Ruda sama zrobiła obchód przy mojej asyście. Cztery pobrania od czterech osób, to ileż to roboty? Na razie wypij kawę, zjedz coś, a potem obie pojedziecie robić testy do działu łączności i informacji.
- A ten z dwójki?
- Nic. Dostał antybiotyk i leży grzecznie.
- Ali?
- Był trochę jakby zaskoczony. Ruda nie jest wprowadzona w tą całą pedagogikę specjalną, więc traktowała go jak resztę. Miło, uprzejmie, z uśmiechem. Nie tak, jak zimna suka Sue Nightingale.
- Ja także jestem miła i uśmiecham się do pacjentów, zwłaszcza przeważnie w maseczce, gdy wchodzę do koroniastych. Ale nie do wszystkich. No właśnie, mówiłeś jej, o co chodzi z Alim?
- Nie ma takiej potrzeby. Jutro Ali wraca do domu, jeśli trzecia wiremia będzie zerowa. A będzie, bo niby jaka ma być?
- A jej się przyjrzałeś?
- Nie mam zastrzeżeń do jej pracy.
- Nie o to mi chodzi.
- Już chyba sobie wyjaśniliśmy, że nie wchodzę w te całe twoje obserwacje. Sama mówiłaś, że faceci tego nie czują. I masz rację, pojęcia nie mam, jak odróżnić leskę wśród innych kobiet.
- Tego nie czują, ale czują, czy kobieta jest sexy, czy nie. To chyba możesz ocenić swoim męskim okiem.
- Bo ja wiem? Kurwików w oczach to ona raczej nie ma, ale pomyśl logicznie. Dziewczyna jest drugi dzień w pracy i nie jest to taniec na rurce, gdzie te kurwiki są wręcz obowiązkowe. Więc może na razie je kontroluje? Kochanie, zostaw już to, kawa ci stygnie.
...
- Mam dwa nowe trafienia.
To były pierwsze słowa Sue, gdy wróciła z Rudą z działu łączności, gdzie testowały tamtejszy personel. Doc odparł krótko:
- Czyli razem trzy.
- Kto i skąd?
- Sam szef ochrony.
- Każdemu może się zdarzyć. Ale skąd to wiesz?
- Brian dzwonił, że go testował u siebie.
- To po południu ośrodek nam się zaludni.
- I tak, i nie. Ten spod jedynki pójdzie do domu, za to jutro mamy wymianę HIV-owych VIP-ów. Przyleci nowy, odleci Ali. Drugą wiremię ma zerową, więc trzecia to już raczej formalność.
- Ale dziś jeszcze wysprząta w rekreacyjnym. Coś mi zamówiłeś na obiad? Bo ja rano nie miałam głowy do tego.
- Będziesz zadowolona.
Gdy już jedli Doc opowiedział, co widział w barze poprzedniego dnia wieczorem. Sue spojrzała na niego badawczo:
- Czy to znaczy, że mój doktorek ma też jakieś swoje przeczucia? To nawet jest logiczne. Sato chce być bliżej Rudej, do tej pory nie miał jeszcze okazji zamienić z nią nawet słowa. Więc wymyślił na to sposób, by się wreszcie o nią jakoś otrzeć.
- Ja nie będę kwestionował testu od Briana, ale jak jutro się nie potwierdzi, to Sato dłużej tu nie pomieszka. Nie będę fałszował wyniku dlatego, że chłop chce sobie zamoczyć. Wystarczy mi już ten układ, na który poszliśmy.
- Nie czujesz się z tym dobrze?
- Nie za bardzo.
- Ale popatrz na to tak. To może być dobra okazja, żeby się z tego wycofać, jeśli Ruda da mu kosza. Szybciej się o tym przekonamy, gdy ułatwimy im więcej kontaktu ze sobą.
Doc tylko westchnął i zajął się jedzeniem.
Po południu faktycznie było trochę ruchu. Przybyły dwie nowe pacjentki, zaraz po nich pojawił się Sato, potem Doc zrobił szybki obchód, ale znowu tylko z Rudą. Sue zameldowała mu chwilowy spadek formy i poszła się położyć. Za to formą tryskał Ali, któremu Zofia po skończonym sprzątaniu zdjęła obrożę i pozwoliła szaleć na przyrządach rekreacyjnych.
...
Poranek Sue i Ruda zaczęły od trójki, a gdy już wyszły na korytarz, stażystka zapytała nieśmiało:
- Czy możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tym pacjentem? Czemu on się tak jakby dziwnie zachowuje? I dlaczego ta duża Zofia nam asystuje u niego?
- Po prostu jest niezbyt stabilny psychicznie.
- Chyba zbyt stabilny?
- Właśnie dlatego, że jest Zofia. Gdyby jej tam nie było, to sprawy mogłyby wyglądać inaczej. Ale dziś go już wypisujemy, więc nie zawracaj sobie nim głowy. Chodźmy teraz do dwójki.
Mieszkaniec dwójki wyglądał raźniej, niż poprzedniego dnia.
- Pięknie, zupełnie inny człowiek. Gorączki już nie ma, antybiotyk zadziałał. Zerową wiremię miałeś już wczoraj, więc może doktor cię puści już pojutrze.
Po wyjściu z dwójki Sue zarządziła:
- Resztę zrobisz sama. Bardzo proste sprawy: podstawowe badania i wiremia korony. Dasz radę, ja mam coś teraz do załatwienia.
Gdy Ruda weszła do piątki, Sue ruszyła do dyżurki.
- Doc, wyłącz podgląd i podsłuch jedynki.
- Tam jest Sato.
- I za chwilę wejdzie Ruda. Niech się poznają, pogadają.
- Miałaś nie ingerować.
- To przecież nie ingeruję. Takt i dyskrecja. Idę teraz do Labu. Jak Ruda doniesie resztę materiału, to mi go tam dostarcz.
Doc tylko coś mruknął i sięgnął do konsoli.
...
Po południu w stronę lądowiska szło troje ludzi. Pochód otwierała Sue stukając szpilkami i przesadnie kręcąc pupą, za nią kroczył Ali ubrany w kandurę ciągnąc za sobą swoją walizkę, zaś ariergardę tworzyła salowa Zofia. W połowie drogi minął ich golfcart, który prowadził Doc, a obok niego siedziała elegancko ubrana kobieta.
- Nie spieszcie się, pilot poszedł sobie gdzieś.
Sue skinęła tylko głową i cała trójka maszerowała dalej. Na płycie stał śmigłowiec, a przy nim wielki, rozmiarami dorównujący Zofii ochroniarz. Był to wyraźnie starszy wiekiem, mocno szpakowaty mężczyzna. Sue widziała go tylko raz podczas robienia testów. Widać było wtedy, że cieszył się dużym respektem wśród innych, którzy zwracali się doń "panie Arnoldzie", co na wyspie było dość rzadko używaną formą. Ale on również traktował Sue niezwykle uprzejmie, tak też było, gdy wszyscy podeszli do śmigłowca.
- Dzień dobry siostro Sue, dzień dobry pani Zofio.
Na Alego pan Arnold nie raczył zwrócić nawet najmniejszej porcji uwagi. Sue bardziej dla formalności, tak w ramach small talks, niż pozyskania informacji spytała o pilota.
- Przypuszczam, że odszedł na stronę.
- No tak, pilot też człowiek i czasem chadza na stronę.
Sue i pan Arnold uśmiechnęli się do siebie, zaś Ali z ponurą miną patrzył na helikopter. Zofia jak zwykle milczała nie spuszczając zeń wzroku. Cisza trwała chwilę, wreszcie przerwała ją Sue:
- No co Ali, nie pożegnasz się z nami, nie podziękujesz?
Mężczyzna milczał.
- Do ciebie mówię. Reaguj!
To mówiąc Sue trąciła go dłonią w ramię. Ali spojrzał na tą dłoń, po czym przeszył kobietę wrogim spojrzeniem i wycedził powoli:
- Już nie żyjesz, ty pierdolona dziwko.
TO BE CONTINUED...
wszystko jest tylko i wyłącznie złudzeniem, absolutnie doskonałym, które nie ma nic wspólnego z dobrem ani ze złem, akceptacją ani odrzuceniem... wszystkie rzeczy nie są takie, jakie wydają się być... nie są także inne... można więc roześmiać się w głos i nie pytać, komu bije dzwon... bije, bo komuś płacą za szarpanie sznurem...
25 sierpnia 2020
ANTYWIRUS /odcinek 12/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow, Ali pokazał pazur!
OdpowiedzUsuńMniemam, że ochroniarz Arnold nosi imię na cześć sławnego mięsniaka?
Ali odreagował tydzień upokorzeń, ale czy wybrał dobry moment?...
Usuńponoć wszystkie Arnoldy to wielkie chłopy, trudno powiedzieć, czy myślałem wtedy o tym najbardziej znanym, chyba najbardziej kojarzył mi się ten Arnold /a raczej Arni/ z "13 posterunku", mimo że to zupełnie inny typ psychologiczny, niż "mój" pan Arnold...
"13 posterunku" nie oglądałam, więc skojarzył mi się ten od terminatora:-)
Usuńale wcześniej był jeszcze Krzyżak Arnold von Baden, też ponoć wielkie chłopisko... na tej liście nie sposób też pominąć Arnolda Boczka, też wielkiego, ale jakby trochę inaczej :)
UsuńTakie krótkie szkolenie na wyspie żadnego islamistę nie zmieni, ale fajnie było poczytać o tej tresurze; -))) Dziwią mnie jednak feministki zachodnie i także polskie , które chcą wpuszczać tych zwyroli muzułmańskich, którzy są po stokroć gorsi od naszego kryminału i naziolstwa wierząc, że mogą się zmieć . Nie dostrzegają , jaka jest sytuacja kobiet w krajach islamskich , Zresztą same sobie z rodzimymi konserwami nie radzą, a wierzą ,że z islamem sobie dadzą radę .
OdpowiedzUsuńteż uważam, że taki tygodniowy turnus gościa nie zmieni i sponsor pewnie również w to nie wierzył, ale skoro zapłacił dodatkowo za to nękanie, to nie ma sensu z nim dyskutować i analizować jego motywacji...
Usuńczytałem niedawno "Zaginione księżniczki arabskie", tam jest taki wątek, jak rozwydrzony synalek króla podpadł ojcu i ten go za to zesłał do Stanów niby za karę, tylko że de facto z karą nie miało to nic wspólnego, synek balował jak nigdy za ojcowskie pieniądze, nie musiał się z tym tak kryć, jak w swoim kraju, gdzie policja obyczajowa ma władzę dorównującą królewskiej...